Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)



RE: Płonąca równina. - Oresta - 17-03-2013

- Aha. - odpowiedziała prawie do siebie na słowa Nkirumy. On chyba zna tę lwicę, więc powinien wiedzieć, czy jest słoniem. Oresta zamrugała gwałtownie, wyobrażając sobie czerwoną krew na nieskazitelnie białej sierści Ines. Dziwny lew? Brązowa mimowolnie zastanawiała się, jakie niespodzianki może kryć ta niepozorna postać.
Oresta odwróciła się w stronę Nkirumy z paniką w oczach, kiedy zauważyła, że lew wstaje. Widząc, że czarnogrzywy siada za nią, odwróciła się ponownie w stronę Ines. Jeśli lew chciał ją tak uspokoić, to niezbyt dobrze mu to wyszło. Oresta oddychała szybciej niż normalnie. Nie była zachwycona, że czarnogrzywy torował jej drogę ucieczki.
Słowa Ines też nie podziałały na nią uspokajająco. Księżyc opiekunem? Ten nędzny krążek, który nie potrafi rozświetlić nocy? Czy on może się równać z hukiem i siłą kamieni? Nikt nie przesunie góry. Księżyc pojawia się w nocy i długo nie pozostaje na jednym miejscu. On i słońce złączeni w biegu, którego cel znają chyba tylko oni. Ines chce zbudować stado? Ona i jej brat są rodziną, ale we dwójkę nie dadzą rady. Anubis jest gotowy jej słuchać, jest starym znajomym Natha, ale czy powstanie między nimi więź, która przetrwa próbę czasu? Senara jest obca Ines, ale lubi jej brata. Zaciekawiła się, lecz słowom białej blisko do religii. Nawet Nathaniel, jak uświadomiła sobie Oresta, nie wygląda na całkiem przekonanego, a Nkiruma... Lwica obróciła się, słysząc jego słowa. Nie, za nim mogłaby pójść. Może to dziwne, ale Oresta mu ufała. Nawet jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ryczał i wyglądał, jakby chciał zrobić coś Nathanielowi i powiesić go na najbliższym baobabie, kiedy brązowy wpadł na Ines. On wierzył, więc może i Oresta mogłaby uwierzyć.
W każdym razie nie musi tu tak siedzieć, prawda? Kiedy tylko czarnogrzywy skończył mówić, wstała i zrobiła kilka kroków, siadając obok Nkirumy. Może to nie był najlepszy czas na zabawę w kto zajmie lepszą pozycję, ale tu czuła się pewniej. Oresta wyprostowała się i spojrzała na Ines.


RE: Płonąca równina. - Arham - 18-03-2013

Przywędrował zamyślony w to miejsce, łapy same go tutaj przyniosły. Ciekawe... Rozejrzał się nie do końca przytomnym wzrokiem i zamrugał. Oniemiał z wrażenia. Jeszcze nigdy nie widział tylu lwów naraz! Przez parę sekund jego umysł usiłował przyswoić obraz, który przekazywały mu oczy. Niesamowite...!
- Niezłe zgromadzenie... - mruknął pod nosem.
Ciekawe, po co oni wszyscy tutaj są? Może przeszkadza...? No nic, gdyby go pytali, to powie... Ej, właśnie! To przecież idealna okazja, żeby spytać o Złotą Gwiazdę! Nie wiedział, o co tu chodzi, ale jeżeli go nie wyrzucą stąd, to zada dręczące go pytanie. Kiedy zaczął myśleć o tym, co może usłyszeć, zadrżał mimowolnie. Zaczęła w nim narastać niecierpliwość i pragnienie wiedzy. A przed chwilą wahał się, czy opuścić Szkarłatnych...! Jak widać przeczucie dobrze go poprowadziło. Bo gdzie lepiej szukać odpowiedzi, niż tam, gdzie jest dużo potencjalnych... źródeł informacji?
Szary przełknął ślinę, czując suchość w paszczy, wywołaną nagłym przypływem adrenaliny i poruszył końcówką ogona. No, to zobaczymy, jak się sprawy potoczą...


RE: Płonąca równina. - Serret - 19-03-2013

Jak by mało było towarzystwa, właśnie dołączyła do nich dwójka karakali, z czego jeden z nich trzymał w pysku młodego serwala. A to ci goście.
Ostrożnie odstawiła Samiyę, spojrzała na towarzyszącego jej Tiletha, po czym zwróciła wzrok na zebranych. Sporo ich!
- Na wszystkie gwiazdy na niebie, ile lwów! - oznajmiła z uśmiechem, który zwykle gościł na jej pysku. - Dzień dobry wszystkim. Witaj, panie Nathanielu. Cześć, Oresta. Jak wam się wiedzie?
Usiadła sobie beztrosko, patrząc po wszystkich z niesłabnącym zainteresowaniem. Mnóstwo osób w jednym miejscu. Coś dla niej. Aż zdążyła zapomnieć, że jest głodna. Ciekawe, czy serwalce również wypadło to z głowy... Jeśli nie, to trzeba będzie chwilowo opuścić to jakże urocze zgromadzenie, a szkoda, szczególnie że dostrzegła tu już dwóch znajomych. To sporo, zważając na fakt, iż Serret nie była specjalnie popularna w tej krainie. Ale to się zmieni!


RE: Płonąca równina. - Samiya - 19-03-2013

Sami nie lubiła lwów. Wciąż była niepewna ich stosunku do niej, bała się, że coś jej zrobią. No bo ona była taka maleńka, nie dość, że młoda, to jeszcze serwal! Dlatego, gdy tylko ciocia ją odstawiła, siedziała posłusznie w jednym miejscu. Mniej więcej pomiędzy Serret, a Tilem.
O, a ciocia to zna towarzystwo?
Czyli już nie trzeba się tak strasznie bać! Przyjaciele cioci są przyjaciółmi młodej serwalki!
Sami rozluźniła się. Zaczęła obserwować końcówki ogonów zgromadzonych tu zwierząt. Niektóre leżały jak kamienie, inne drgały nerwowo, a jeszcze inne swobodnie krążyły wokół właścicieli. Ile ogonków!
Ale zaraz, czy ona przypadkiem wcześniej, jeszcze w pysku cioci nie słyszała słowa "księżyc"? Nie była pewna, bo dotarło do jej uszu zamazane i ciche. A może jednak?
Ale fajnie!


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-03-2013

Zazwyczaj spokojna i milcząca, teraz wczuła się w rolę oratorki, przyszłej przywódczyni. Oni jej słuchali, chcieli, żeby mówiła dalej - robiła to więc. Dostrzegłszy kilku kolejnych przybyszów, na moment zawisła na nich wzrok, by zaraz znów zacząć patrzeć po wszystkich po kolei, na nikim nie zatrzymując swego spojrzenia na dłużej.
- Istniejące stada nie są takie, jakie być powinny. Brak im odpowiednich fundamentów, wiary, na której budowaliby swoje szczęście. Nie mają nikogo, kto pomógłby im odnaleźć samego siebie. Członek stada jest tylko elementem całości, dodatkową kupą mięśni do polowań i obrony terenów. Czy czuje się z tym dobrze? Wątpię.
Przerwała, by poukładać w głowie kolejne słowa.
- Tutaj każdy będzie traktowany indywidualnie. Należy patrzeć na jednostkę, bo każdy z nas jest inny. Nieważny jest gatunek, wiek, płeć ani siła fizyczna. Trzeba tylko coś sobą reprezentować, wyróżniać się z tłumu, nie być składnikiem szarej masy... Udowodnić, że jest się coś wart.
Znów przerwa.
- Wracając do kwestii księżyca - są osoby, które mają talent do odczytywania dawanych przez niego znaków. Wiem, że to brzmi dziwnie, lecz tak jest naprawdę. Kiedy światło dzienne oślepia wszystkie lwy, noc pokazuje, w którym kierunku należy się udać. Dlatego chcę nazwać stado Stadem Srebrnego Księżyca lub Stadem Nocnej Pieśni. Księżyc jest bardzo ważny, lecz pieśni również. To jeden z najlepszych sposobów wyrażania swoich myśli, emocji... A noc do tego nastraja.
Widać było, że lwica jest w swoim żywiole, choć początkowo wcale nie sprawiała podobnego wrażenia.
- Chcę utworzyć nowe stado, ponieważ wiem, że właśnie takiego tu brakuje. Jednak sama niczego nie osiągnę. Moja matka przewodziła Złotą Gwiazdą, lecz po jej śmierci stado upadło. Rozumiem, że potrzebuję osób, które mnie wesprą. Nie chcę być jedną władczynią, nie chcę też przewodzić żadnym abstrakcyjnym bytom, tylko żywym, świadomym swojej wartości lwom... Czy też innym kotowatym. Chcę być kapłanką księżyca, acz nie jedyną.


RE: Płonąca równina. - Anubis - 20-03-2013

Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy to zaraz po jego słowach o braku życia w tym miejscu dostrzegł kilka myszek, które przyniosły ze sobą błyszczące kamienie. To jakaś zapłata za to by brązowy nie pożarł tego malutkiego zwierzątka? Jak tak to dobrze zrobiła, bo czerwonooki zainteresował się bardziej kamieniem niż zwierzątkiem, które zaraz po tym uciekło. Postanowił przemilczeć to co się tutaj stało, a dar przyjąć. Tak, tak musiał przyjąć ten mały podarunek, skoro potencjalna przekąska mu uciekła. Zabrał więc opala ze sobą i ponownie zaczął słuchać lwicy, przyglądając się przy okazji nowo przybyłym. Robiło się już trochę tłoczno. I zaciekawiło go to kim są te wszystkie dusze.
- Jeśli pozwolisz to chciałbym ci w tym pomóc. Powiedzmy, że ze względu na dawną przyjaźń z twą matką. Miło będzie znów widzieć nieco dłużej jej białe odbicie w tobie Ines. Kto wie, może nie tylko z wyglądu jesteście identyczne, a także i z duszy. Przez co byłbym jeszcze bardziej rad z bycia w stadzie. Wydaje mi się, że mógłbym się przydać jako medyk. - Powiedział odważnie. Trzeba było wykonać pierwszy krok, popchnąć pierwszy klocek domina, by uruchomić cały mechanizm. No a cóż znów wypadło na niego. Patrzył się na białą lwicę czekając na jej reakcję.


RE: Płonąca równina. - Tileth - 21-03-2013

Wraz z Serret nieopodal dawnej Złotej Skały pojawił się i Tileth. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to... nieprawdopodobna ilość tych strasznych, znienawidzonych przez siebie wielkich kotów, zebranych w jednym miejscu. Ten widok dosłownie zwalił go z łap. Serio dosłownie. Kiedy siedział na drzewie to mógł podziwiać sobie całe hordy tych drapieżców, jednak teraz znajdował się biedny, bezbronny na ziemi. Zadrżał cały, po czym zrobił kilka kroków do tyłu, ,,schował się'' za jakąś większą kępką trawy i padł na ziemię, zasłaniając sobie łapami oczy. Doszedł go jeszcze głos Serret, jednak z przerażenia nie rozróżnił nawet pojedynczych słów. Gdzie to ona go zawiodła?! Nie, to nie może być prawda, to jest zbyt nieprawdopodobne.
- Obudź się, obudź, no obudź... - zaczął powtarzać do siebie, intensywnie trąc oczy. Po chwili zamilkł i został w takiej pozycji, nie ruszając nawet ogonem. Wciąż zasłaniał sobie oczy obiema łapami sądząc, że jak on ich nie widzi, to i Ci go nie zauważą.


RE: Płonąca równina. - Nkiruma - 28-03-2013

Nkiruma nie przesunął się już, pozwalając zająć Oreście miejsce przy swoim boku. Chciała pokazać, że nie jest wyłącznie kocięciem, że także ma swą godność i należy ją traktować jak w pełni niezależną? Dobrze. Jemu to odpowiadało aż nad miarę. Okaże się jednak, czy i Oresta wytrwa w tym postanowieniu...
Obserwował zbierające się zwierzaki, które oceniał na półtora kłapnięcia szczęką, jedno ucho mając wciąż skierowane na Ines. Choć wiedział, co biała powie, nie chciał przegapić odpowiedniego momentu. Oto nadszedł.
- Drugim z tych kapłanów będę ja - odezwał się mocnym, czystym głosem, który już znali. Nie do końca skonsultował to wcześniej z białogrzywą, bo zdążył odejść w poszukiwaniu lwów, które uznałby za godne dołączenia, jednak taki już był. - A jeśli ktoś chce mi rzucić wyzwanie, oto jestem. Gotów walczyć o pozycję i obowiązki.
Dobór słów nie był przypadkowy; Nkiruma z pewnością nie należał do lwów fałszywie skromnych, jednak jak już było mówione, nie uchylał się przed drugą stroną medalu, jakim było zajmowanie wysokiego miejsca w hierarchii stadnej.
Utkwił jasnoniebieskie spojrzenie w serwalce i karakalach (...tudzież w karakalce i tylnej połowie samca), oceniając ich siłę, a później przeniósł je znów na Ines. Wyrażało zapytanie, które wypowiedział zaraz na głos, jednak o wiele ciszej.
- Tacy też?


RE: Płonąca równina. - Senara - 29-03-2013

Z czasem zaczęło gromadzić sie tu coraz więcej osób, co z lekka przytłczyło obcą jeszcze w tej krainie Senarę. Mimo to, natłok przybyłych nie przeszodził brązowej samicy w dokładnym słuchaniu słów Ines, dotyczących nowego stada.
Cały czas była mowa o księżycu, jednak ona w dalszym ciagu nie mogła pojąć fenomenu jego wielkości. Może jej się to uda z czasem. W każdym razie nie miała nic ciekawego do dodania, po poprostu słuchała i nic więcej.


RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 31-03-2013

Co on tutaj właściwie robił? Trafił w złe miejsce, w niewłaściwym czasie? Co prawda spotkał tu siostrę, odnalazł cel swoich poszukiwań, cel który przyswiecal mu przez celu okres jego podróży do tego miejsca. Miejsca jego narodzin, krainy zwana niegdyś kraina Czterech Stad. I proszę bardzo, jego mała siostrzyczkę dorosła, dojrzała stała sie pewna siebie lwica, ktora w niedługim czasie możliwe ze założy swoje własne stado. Ale gdzie w tym on?
Ines wspominała o księżycu. Miałby w niego wierzyć, w dawane przez niego znaki? Nie. To raczej mało prawdopodobne, on wierzył w gwiazdy. One rodzą sie przytłaczane blaskiem innych, potem z wiekiem same czynią to samo. Wyznaczają drogę, kierują. Ale i one w końcu umierają, gasna. One pokazują, ze nic nie trwa wiecznie. A księżyc? On jest nieśmiertelny, zmienia swoje postacie, ale wciąż pozostaje. To go przerazalo. Nie, to nie tego rola. Potrzasnal gęsta grzywka i lbem, cofajac sie przy tym. Rozumiał, ze jego siostra moze potrzebowała kiedyś jego wsparcia lecz teraz miała do dyspozycji resztę tu obecnych, którzy jej pomogą.
Złapał jej spojrzenie i w tm jednym geście przesłał wszystko czego nie wyraził słowami. Niechęć. Niepewność. Strach przed utrata niej samej i siebie. Jesli chcesz siostro, zrob to lecz beze mnie. Potem machnąl kilka razy ogonem i wstał, kiwnawszy do innych lbem i odchodząc w tylko sobie znanym kierunku. Długo jego sylwetka tkwila na linii horyzontu, by w końcu zniknąć z oczu tu obecnych.

Zt

// sorry za miejscami brak polskich znaków (tel)


RE: Płonąca równina. - Inés - 31-03-2013

Wysłuchawszy słów czerwonookiego samca, Ines uśmiechnęła się z niejaką wdzięcznością.
- Dziękuję ci, Anubisie. Cieszę się, że chcesz nam pomóc. Każde stado potrzebuje medyka.
Zaraz potem omiotła wzrokiem dwójkę karakali i serwalkę, po czym skomentowała wątpliwości Nkirumy, tonem równie cichym co on:
- Każdy może się przydać, szczególnie na początku - uznała.
Wszyscy siedzą, słuchają albo i nie... Trochę to już za długo trwało. Czas najwyższy, żeby wszyscy jasno określili swoje stanowiska.
- Do rzeczy - ozwała się, ponownie zwracając się do wszystkich tu zgromadzonych. - Stado będzie nosiło nazwę Stada Srebrnego Księżyca, gdyż, tak jak powiedziałam, to Księżyc będzie naszym patronem. Dołączyć może do niego każdy, kto udowodni swoją wartość przed kapłanami, to jest przede mną i Nkirumą. - Tu na chwilę zwróciła wzrok na ciemnogrzywego. - Sposób jest obojętny, ale zależy mi na waszej kreatywności. Wyznawcy Księżyca muszą umieć pokazać, że wyróżniają się z szarego tłumu.
Podniosła się z miejsca, by przejść kilka kroków, przenosząc wzrok z jednej osoby na drugą.
- Co drugą pełnię księżyca będziemy się tu zbierać na Święto Nocnej Pieśni, by lepiej poznać siebie nawzajem i spróbować zrozumieć to, co wskazuje nam Księżyc. Chciałabym również zająć pobliską Złotą Skałę i tereny jej przyległe. Nieopodal jest dżungla, trzeba więc będzie przejąć okolice jednego z wodopojów, które się tam znajdują.
Urwała, po czym przybrała przyjazną minę.
- Pytam więc: kto idzie z nami? Pytam was, lwy. - Skierowała wzrok na Arhama, Senarę i Orestę. - Ale także was, bo nie wzrost świadczy o prawdziwej wielkości. - Posłała lekki, acz szczery uśmiech mniejszym kotom.
Doskwierał jej fakt, że nie miała oparcia w bracie, któremu to chciała zaproponować funkcję przywódcy. On jednak najwyraźniej nie miał najmniej ochoty na rządzenie u jej boku... Będzie musiała koniecznie go odnaleźć i z nim porozmawiać, wpierw jednak załatwi wszystkie bieżące sprawy, a to może jeszcze trochę potrwać.


RE: Płonąca równina. - Senara - 31-03-2013

Senara od dłuższego czasu zastanawiała się nad ewentualnym dołączeniem do stada, o którym cały czas opowiadała Ines. Nie czuła się w towarzystwie tych lwów komfortowo, ale i to zawsze można zmienić, kwestia przyzwyczajenia, a nowe stado, to dobra opcja na przyszłość. Może los specjalnie postawił na jej drodze Nathaniela, który zaprowadził ją tutaj, przypadkowo co prawda, ale zawsze mógł kryć się za tym głębszy sens, prawda?
- Ja pójdę.- ozwała się jako pierwsza, dając krok na przód, by potwierdzić pewność swoich słów.
Nie ma pojęcia, jak ma pokazać, że jest wyjątkowa, choć.. Może nie jest? Może nie jest kimś, na kogo warto zwrócić uwagę wśród tłumu. Co prawda, wyróżniała się swoimi pędzelkami, których nie miał tutaj nikt z obecnych, czy ciemną sierścią, o bliźnie na pół pyska nie wspominając. Jednak tu chyba nie o wygląd chodzi. Senara.. Miała dość nietypowe usposobienie. Była nieśmiała, jednak nigdy nie dała pokazać tego po sobie, tak samo jak niepewności w swoich działaniach, jak i tym razem. Dopóki nie minie odpowiednia ilość czasu, nie przekona się o słuszności swojej decyzji. Raz się żyje, jak to mówią. Otworzyć jedne drzwi jest łatwo, tylko sztuką jest później wybierać te właściwe, nie pozwalając im się zamknąć przed nosem. Może właśnie takie wybrała? A gdyby poczekała, mogłyby się już bezpowrotnie zatrzasnąć. Wtedy zawsze zostają inne drzwi, jednak czy odpowiednie dla niej? Wszystko pokaże czas.
Spojrzała teraz na siwego samca, rzucając również jemu pełne pewności spojrzenie. Pierwsza odważna. Pozory mylą tak długo, jak długo chce się udawać, a brązowa aż za dobrze o tym wiedziała.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 31-03-2013

Słysząc powitanie Serret Oresta uśmiechnęła się miło. - Dzień dobry. - przywitała się, lustrując szybkim spojrzeniem karakalkę, małego serwala i pół karakala.
Oresta milczała, uważnie słuchając słów Ines. Od czasu do czasu zerkała na Nkirumę, jakby szukając potwierdzenia, że to wszystko prawda. Noc, księżyc, pieśni, kapłani... Czy noc także jej mogłaby wskazać drogę? Choć obserwatorowi z zewnątrz mogłoby się wydawać, że Oresta słucha słów Ines tylko z uprzejmym zaciekawieniem, młoda myślała o swojej rodzinie, o drodze stamtąd tu. Czy to noc ją przyprowadziła? Oresta szukała domu. Spotkała Nkirumę, potem Ines, Anubisa, Senarę, Nathaniela.
Oresta skupiła się, słysząc "do rzeczy" Ines. Stado Srebrnego Księżyca, udowodnić wartość, Święto Nocnej Pieśni - powtórzyła w myślach. Anubis zadeklarował się wcześniej, Senara teraz. Oresta wyprostowała się, lekko odrzucając głowę do tyłu. Jej grzywka rozsypała się po czole. Tyle było niewiadomych. Oresta nie miała pojęcia, czy da radę, czy sprosta wymaganiom nowego stada, a ono jej wymaganiom. Po raz ostatni zerknęła na Nkirumę, jakby zastanawiając się, czy w razie czego jej pomoże. - Postaram się. - powiedziała z całą mocą, na jaką było ją stać. To była obietnica. Da z siebie wszystko, by znaleźć sobie miejsce w stadzie, a potem je wspierać we wszystkim, co będzie robiła. Będzie walczyć o lepsze jutro. Przenosiła spojrzenie z jednej postaci na drugą. Nie będzie sama.


RE: Płonąca równina. - Serret - 01-04-2013

Zmarszczyła brwi na reakcję karakala. Prędko podeszła do miejsca, w którym się schował, jednakże nie spuszczała przy tym wzroku z Sami.
- Te, spokojnie! Przecież cię nie zjedzą - stwierdziła głośnym szeptem. - Słuchaj trochę, bo to brzmi ciekawie.
Usiadła tuż przy swojej serwalce, nadstawiła uszu i wbiła swe spojrzenie w białą lwicę.
Księżyc? Serret uznawała całą przyrodę za swego rodzaju bóstwo, ciężko by jej było więc przyjąć wiarę w jeden księżyc... Ale może jednak da się przekonać? Usystematyzuje te swoje przekonania... Nie taki zły pomysł.
- Gdybym tylko nie należała do Nowej Północy - westchnęła, a mina nieco jej zrzedła.
Tak, to wszystko wydawało się być niemalże stworzone dla niej - kreatywność i te sprawy - ale cóż z tego, skoro jedno stado już miała? Niepokoił ją tylko fakt, że od dawien dawna nie widziała żadnego z członków stada, nie licząc Dumy (swoją drogą, zaczynała się już o nią martwić). A ponadto tamto dziwne spotkanie ze Zjawą wyglądająca jak Oxena... Coś tu jest nie tak, ale nie na tyle, żeby od razu przenosić się gdzieś indziej, tak bez słowa.


RE: Płonąca równina. - Arham - 01-04-2013

Zauważył, że większość tu obecnych wpatruje się w białą lwicę, jakby oczekując jej słów. Poczuł się trochę niezręcznie, najwyraźniej wbił się na coś ważnego i nawet nie wie, o co chodzi. Trochę dodał mu otuchy fakt, że przyszedł ktoś jeszcze, kto prawdopodobnie również nie wie, o czym tu mowa. Oczywiście, brał pod uwagę inne możliwości, ale wolał wierzyć w tą.
Kiedy wreszcie Ines przemówiła, nie był pewien, czy są to informacje przeznaczone dla jego uszu, przez chwilę chciał się wycofać, żeby nie przeszkadzać, ale zaciekawiła go ta przemowa. Co do innych Stad, nie wiedział, czy się zgodzić, w końcu nawet Świtowcy chyba mogli stworzyć rodzinną atmosferę, według słów Maoni. Nowe Stado... Brzmiało naprawdę interesująco. Czytanie z księżyca? Ładna abstrakcja. Chciałby to zobaczyć w praktyce. No, ale najpierw trzeba... Co...?! A jednak... Czyli oficjalnie jest Samotnikiem... Miło... Zaraz... Ta biała jest... była księżniczką Złotych?! Nieźle... Powinien się jakoś ukłonić czy coś? Może lepiej nie.
Wciąż nieco oszołomiony utratą ostatniego promyka nadziei - bo ona umiera ostatnia - słuchał kolejnych deklaracji pomocy. Medyk... Hm, on sam kiedyś był medykiem, krótko, ale był. Może i teraz mógłby pełnić tę funkcję? Ale kto powiedział, że w ogóle zechce wstąpić do tego Stada, a w dodatku, ze go przyjmą?! Cóż, jego podświadomość chyba już zdecydowała. Trudno. Z uwagą słuchał kolejnych słów lwicy, które, choć wydawały się być zlepkiem niedorzeczności, brzmiały fascynująco i Arham poczuł swego rodzaju tęsknotę. Omal nie parsknął śmiechem na wzmiankę o szarym tłumie. Sam przecież był szary!
Kolejne deklaracje. No, niech będzie, postara się. Najwyżej go odrzucą, nie?
- Ja chciałbym - powiedział spokojnie, a potem dodał ciszej: - Niegdyś, choć krótko, byłem medykiem w Stadzie Złotej Gwiazdy. Myślę, że i tu mógłbym pełnić tę rolę.
Po chwili usłyszał słowa karakalki, a ich sens wzbudził w nim nieprzyjemne uczucie. Zbliżył się trochę do niej, zniżając pysk do odpowiedniego poziomu.
- Przykro mi, że ci to mówię, ale... - Odetchnął głęboko. Sam przeżył niedawno podobny szok. -...już nie należysz. Nowa Północ została podbita przez Świt. Zanim tu przyszedłem, słyszałem, jak jeden z nich chwalił się tym.