Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)



RE: Płonąca równina. - Serret - 02-05-2013

Z uwagą słuchała tego, co mówiły młodziki. Ona w ich wieku nigdy nie miała tylu rówieśników do zabawy, ale cieszyła się ich szczęściem. Natura chce, żeby jej dzieci były szczęśliwe i należy być zadowolonym, że, póki co, tak właśnie się dzieje.
- Ojej, i jesteś taki zupełnie sam, tylko z siostrą? - zmartwiła się, usłyszawszy słowa Sheyira. - I nie wiesz, gdzie ona może być? Tu nie widziałam więcej lwiątek... A może spróbuj ją zawołać? Jak ma na imię?
Z chęcią udałaby się w poszukiwania kolejnego zaginionego stworzonka, gdyby nie fakt, że teraz miała stado i musiała w pierwszej kolejności wypełniać jego zadania. A Nkiruma chciał, żeby została tu z Sami do czasu jego powrotu... Najwidoczniej tak właśnie będzie najlepiej - nie otrzymałby władzy z łaski świętego Księżyca, gdyby nie miał dobrze spełniać swojej roli.
- I nie będą się martwić, że tak długo cię nie ma? - Te słowa były z kolei skierowane do Aresa.
Bała się, że jeszcze zjawią się tu jakieś obce lwy i będą oskarżać Serret o celowe przytrzymanie tu ich pociechy... A przecież ona chciała tylko pomóc.


RE: Płonąca równina. - Ares - 06-05-2013

Czyżby wyczuł w głosie beżowego... Żal? Strzygąc uważniej uszami i kierując na niego swoje uważne spojrzenie, odkrył, że się nie mylił. Jego ojcowie odeszli razem z większością jego licznego rodzeństwa, ale on sam zadecydował o tym, że chce zostać sam. Shyeiro najwyraźniej nie miał na to najmniejszego wpływu. Uczynił to za niego los.
Brązowy zamyślił się, by po chwili zabrać tuż po Lwim głos.
-A co z tą, jak jej było... Bagerą, o. Nie znalazła się?-spytał, a w tonie jego głosu można było usłyszeć niewinne zaciekawienie sprawą. Co prawda, nie powinno go to interesować, nie dość, że nie jego sprawa, to jeszcze Shyeiro nie był mu zbyt bliski i w ogóle. Gdy jednak oczekiwał wyraźnie od samca odpowiedzi, cisze przerwała samica karakala. Odwrócił łeb w jej stronę, wzdychając głośno.
-Niedługo będę musiał się zbierać. Powinienem znaleźć sam drogę. A martwić się nie będą, pewnie zachodzą w głowę, gdzie im się schowałem, że jeszcze nie udało im się mnie znaleźć.-zapewnił ją, śmiejąc się z lekkością. Rozglądnął się szukając wzrokiem drogi powrotnej na Szkarłatne Ziemie. Ta tutaj wyglądała obiecująco...

Edit:

Cóż zrobić, młodziakowi się nudziło, a że nikt nie odpowiadał po prostu wstał i ruszył wyznaczoną sobie ścieżką.

zt


RE: Płonąca równina. - Shyeiro - 11-05-2013

- Dokładnie. A nazywa się Shyeira, podobnie nie?- odparł Serret, zwracając teraz wzrok na Aresa.
Pytał o Bagerę? Widział ją? Teraz wątpliwości Shyeira co do przynależności Aresa do tego dziwnego stada.. Jak mu tam, o, Szkarłatnego Świtu znacznie zmalały. Przecież, skoro pyta, to ją widział, albo ktoś mu coś o niej mówił.
- Nie i wątpie, by było inaczej.- syknął, zaciskając zęby.
Cóż poradzić, chłopaka sumienie gryzło, bo to przecież on proponował wycieczkę do zakazanych terenów. Mógłby poprosić kogoś o pomoc.. Ale chwila, przecież prosił. Skutek? Olano go. Eh, ta Lwia, może powinien sprawdzić inne stada?
W sumie, po chwili ruszył za Aresem, rzucając Serret, krótkie, ale i treściwe 'do zobaczenia' i już go nie było.



zt


RE: Płonąca równina. - Mambur - 15-05-2013

Szedł tak przed siebie myśląc jak przycisnąć kociaków, żeby oddali wodospad. Łapy same go niosły, wiedział tylko, że nie opuścił terenu ich stada, bo całe powietrze śmierdziało nimi. Pogrążony w myślach nagle wpadł na coś o wiele mniejszego od niego. Zatrzymał się i spojrzał w dół. Jego oczom ukazał się karakal, a w dodatku samica. Spojrzał na nią ostro. - Co tu robisz i kim ty w ogóle jesteś marne stworzonko? Spytał z wyraźną ironią w głosie. Jeśli należy do Srebrnych, to będzie mógł zrobić to co obiecał ich "królowej". Na wszelki wypadek, żeby kocica nie uciekła przygniótł dłonią jej ogon.


RE: Płonąca równina. - Serret - 15-05-2013

Lwiątka zdążyły się gdzieś ulotnić, a Serret już miała zabrać się stąd razem z Samiyą, kiedy to uniemożliwiła jej to pewna ogromna istota. Karakalka wytrzeszczyła fioletowe ślepia, kierując wielce zaskoczone spojrzenie na przybyłego. Czegóż on chciał od jej krótkiego, acz pięknego przecież ogonka?
- Na matkę naturę i słoneczne promienie skryte za zasłoną chmur! Aleś ty wielki! - oznajmiła z czymś na kształt zachwytu.
Niespokojnie poruszyła nosem, gdy upadły na niego ciężkie mokre krople. Lubiła deszcz, nawet bardzo, tylko że wtedy lepiej jest skryć się choćby w jakiejś grocie...
- Słyszałam kiedyś, że niedobrze jest wysokim przebywać na otwartej przestrzeni podczas burzy - wtrąciła nieśmiało. - Wielkie światło strzela z nieba.
Mina nieco jej zrzedła. Pożar jest ostatnim, co przydałoby się nowo formującemu się stado na swoim terenie. Ale może deszcz by na to nie pozwolił... Ba, deszcz? Toż to ulewa. Kotka odchyliła czarne uszyska.
- I ta duża woda z nieba... Ale i tak jest duszno - stwierdziła z pewnym zaskoczeniem, bardziej do siebie niż do goryla. - A, zapomniałabym. Jestem Serret i wypraszam sobie, wcale nie jestem marna! Jestem karakalem!
Wypięła dumnie klatkę piersiową, co w jej sytuacji mogło wydać się kuriozalne. Ona jednak tylko dzięki zachowywaniu pogody ducha zawsze i wszędzie mogła przetrwać w tym okropnym świecie, nazywając go pięknym i cudownym. W przeciwnym wypadku dawno by zwariowała, a przecież, jak widać, nadal utrzymywała się przy zdrowych zmysłach - któż śmiałby mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości!


RE: Płonąca równina. - Mambur - 15-05-2013

Karakalka działała mu na nerwy swoim zachowaniem, ale postanowił zagrać w jej grę. Zszedł trochę z tonu i uspokoił się. - W porządku Serret, ale mnie zależy na informacji, czy i do jakiego stada należysz? W sumie, to może i zachował się zbyt agresywnie nie upewniając się, czy owa postać, którą atakuje jest z wrogiego mu stada, o ile w ogóle z jakiegoś jest. Ledwo stłumił parsknięcie śmiechem, kiedy Serret wypięła pierś. Ehhh dziwna jest, ale zależy mu na informacji, więc musi się powstrzymać przed docinkami, aby nie przestraszyć jej jeszcze bardziej.


RE: Płonąca równina. - Serret - 15-05-2013

Wzniosła wzrok ku niebu. Skoro ona jest już niemal cała przemoczona, to co dopiero musi się dziać tam, na górze... O ile ktoś tam mieszka.
- Nazywasz mnie marną, a teraz nagle się interesujesz? - mruknęła dość cicho, po czym dodała, już nieco podwyższając ton. - Do stada? Przecież lwy tworzą stada! Widziałeś stado, które przyjmuje karakale? A, bo ja widziałam dwa - Nową Północ i Srebrny Księżyc. To pierwsze już niestety nie istnieje. A drugie niedawno powstało i zdaje się, że osiedliło się tutaj, ale nie poznałam jeszcze żadnych terenów poza tym. I oczywiście, że do niego należę, uwielbiam stada! Z tym że nie mam żadnych specjalnych funkcji, bo widzisz, jednak karakale niewiele mogą. Lwy są większe i silniejsze. Widziałeś lwa? Na pewno widziałeś, pełno ich tu jest! A ty jesteś gorylem, prawda? Nigdy żadnego nie spotkałam, ale mama mi kiedyś o nich opowiadała...
I zapewne paplałaby tak bez przerwy, gdyby nie musiała zrobić przerwy na zaczerpnięcie głębokiego oddechu i rzucenie ciekawskiego spojrzenia na małpę. W jej oczach nie znać było strachu. Była na swoim terenie i nie obawiała się nawet tak wielkiej osoby jak ten tutaj. W razie czego na pewno lwy przybiegłyby jej z pomocą, a zresztą... Przecież on z nią rozmawiał, a nie atakował. Po co miałby ją atakować? Nawet jej nie znał!


RE: Płonąca równina. - Mambur - 15-05-2013

Noooo. Nareszcie jest punkt zaczepienia, gdyż dobrze trafił z wyborem ofiary.
Szybkim ruchem złapał Serret za kark i uniósł na wysokość swojej twarzy, na której powlekł się szyderczy uśmiech. - To świetnie kruszyno, ze mi to powiedziałaś, bo jesteś mi akurat potrzebna. Ścisnął szyję karakalki trochę mocniej utrudniając jej oddychanie. - Powiedz swojej "królowej", że nie żartowałem i niech przemyśli jeszcze raz moją propozycję. Pomyślał chwilę co zrobić, aby wzmocnić swoje przesłanie. Nie miał zamiaru robić krzywdy tej istotce, bo nie z nią miał porachunki, jednak trzeba białej unaocznić powagę sytuacji, że będzie po kolei wyłapywał członków jej stada, a następne spotkania nie będą takie miłe jak to, tak więc drugą łapą chwycił ogon Serret ustawiając ją w normalnej pozycji grzbietem do góry, po czym ugryzł karakalkę właśnie w plecki zostawiając na nich krwawy ślad zębów goryla. Nie była to poważna rana, więc kocica mogła spokojnie dotrzeć do swej władczyni i przekazać jej to co chciał. ostawił małe ciałko na ziemi. - No na co czekasz? popędził ją.


RE: Płonąca równina. - Serret - 15-05-2013

Jej drobna osoba nie miała najmniejszych szans na wyrwanie się z tych przerośniętych łapsk. W ciągu ostatnich sekund dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy, także o sobie. Po pierwsze, goryle nie były miłe. Po drugie, bycie ugryzionym przez jednego z nich też do najprzyjemniejszych nie należało.
Znalazłszy się na ziemi, odkaszlnęła kilka razy, bo trochę ją to duszenie bolało. Uch, jak tak można?! Czy ona mu coś zrobiła? I co on miał przeciwko Ines? Przecież to dobra i przyzwoita kapłanka, czego można w niej nie lubić?
Czarnoucha potrząsnęła łbem w oszołomieniu. Uciec, koniecznie powiadomić Ines... Szybko! Jeszcze ten goryl coś komuś zrobi!
Odbiegła, po drodze łapiąc w pysk Sami. Nie, nie mogła o niej zapomnieć, trzeba było ją zgarnąć. Karakalka nie była w aż takim szoku, żeby zapomnieć o własnej podopiecznej.

Z/t z Samiyą


RE: Płonąca równina. - Mambur - 25-05-2013

Patrzył za biegnącą Karakalką z ponurym uśmiechem. Czuł do siebie odrazę, że zaatakował bezbronne stworzenie, ale jak to mówią cel uświęca środki. Jej rana nie byłą poważna. Było to raczej draśnięcie. Stał tak w rozmyślaniu, gdy w pewnym momencie z oddali usłyszał ryk, co oznaczało, że karakalka dobiegła i przekazała wiadomość. Jego uśmiech zmienił się z ponurego na bardziej pokrętny. Teraz te kociaki przekonają się, że Mambura bierze się na poważnie. Powolnym krokiem czarne cielsko ruszyło w gęstwinę dżungli śmiejąc się pod nosem.

[z.t]


RE: Płonąca równina. - Roza - 28-05-2013

Nie myśląc o niczym ważnym, a ciesząc się, że choć na trochę przestało padać, na równinie wśród tych niższych traw pojawiła się fioletowa sylwetka lwicy. Znowu na trochę zniknęła, trzymając się cichszych i spokojniejszych skrawków sawanny i tym podobnych miejsc, by ochłonąć, dojść do siebie i przede wszystkim móc wychować lwiątko, którym postanowiła się zaopiekować. Z jakiejś przyczyny znów postanowiła pojawić się na znanych jej z dzieciństwa i młodzieńczych lat terenach. Kroczyła znowu, jak kiedyś, spokojnie, z wysoko uniesionym łbem i zamyślonym wyrazem pyska. Przez ten czas zadbała o siebie, nie wygląda teraz jak siedem nieszczęść... Choć przybyło jej księżyców, zdołała przywrócić do życia tamtą lwicę, którą była kiedyś.
Lawendowa zatrzymała się, wciągnęła mocno i głęboko powietrze do płuc, po czym wypuściła je, ściągając na moment brwi i zerkając za siebie, mając nadzieję ujrzeć pewną, piaskową sylwetkę lwa. Spuściła na chwilę wzrok. Znów się zamyśliła i... spojrzała na horyzont, z którego widać było Złotą Skałę. Przysiadła i oddychała chwilę wonią nowego stada. Domyśliła się, że jest na ich terenach i to tylko kwestia czasu, gdy spotka któregoś z ich członków. W sumie dobrze... Żyjąc jako samotnik, w końcu zapragnęła ustatkować się w pewien sposób, znajdując schronienie w jakimś stadzie. Te wydaje się jej idealne... lecz zanim podejmie jakąkolwiek decyzję, musi je poznać i... porozmawiać o tym z Eenu, prawda?


RE: Płonąca równina. - Eenu - 06-06-2013

- Gdzie jesteśmy? - w stanie chwilowej zadumy lawendowej lwicy zbawienne powinno okazać się krótkie, nieśmiałe pytanie, wypowiedziane z ust posłusznie podążającego zań młodzika.
Od ich pierwszego spotkania minęło już sporo czasu, a wcześniejsze rany, łącznie z infekcją i bólem po stracie bliskich, z którą zmagał się przez cały czas, rozpłynęły się pod wpływem pierwszych deszczy. Coraz częściej na mordce rosnącego samczyka widniał promienny, delikatny uśmiech, a wbrew obawom Rozy, relacje pomiędzy nimi wciąż pozostawały iście... rodzicielskie. Nadal nie wiedział nic o świecie, a przez całe dnie kurowania kontuzji miał niemały problem ze schwytaniem chociażby zwykłej, pustynnej myszki, nie wspominając o PRAWDZIWYM polowaniu.
Z lekkim ukłuciem niepokoju przemieszczał się wśród ciemnych, szeleszczących ponuro traw, od razu spostrzegając, że... mama ponownie się martwi. Czym tym razem? A może to winna tego małego, ciamajdowatego lwiątka, które niegdyś przygarnęła?
Przez cały ten długi, okropny czas czuwała nad nim niczym prawowity duch stróż, dbając, by wyzdrowiał, nie zważywszy kompletnie na swoje potrzeby. Teraz wyglądała jeszcze słabiej, w przeciwieństwie do dojrzewającego Eenu!
- Czuję coś... obcego. Ale nie widzę złych lwów. Teraz zamieszkamy tutaj? - wymruczał cichutko, ocierając się pokrzepiająco o bok siedzącej samicy. Podążając za wzrokiem fioletowych oczu, również w szklistej orzechowej toni zalśniła oświetlona słońcem poświata Złotej Skały. Wilgotny wiatr wiejący z północy poruszył mroczne wspomnienie równie masywnego głazu, wznoszącego się w centrum Lwiej Ziemi.
Nie chcąc dłużej narażać się na niepotrzebne zdenerwowanie, wyczekująco obserwował pyszczek Samotniczki.

Wybacz, ale jedną ręką nic nie napiszę .-.


RE: Płonąca równina. - Roza - 15-08-2013

Indeed, dobrze było oderwać się na moment od myśli, słysząc charakterystyczny głosik osoby, o którą ciągle pragnie się dbać i jest paliwem na wszelkie przeciwności. Fioletowa przyjęła czułe otarcie się z delikatnym uśmiechem i cichym pomrukiem, następnie ponownie spojrzała na horyzont przed sobą.
- To tereny innego stada. - zaczęła ciągnąć lawendowo-oka łagodnym, dźwięcznym głosem. - Niegdyś ta Skała należała do Złotej Gwiazdy. Okolice też pachniały inaczej. - zwróciła teraz wzrok na ślepia Eenu. - Skoro już tu jesteśmy, chciałabym z tobą porozmawiać. To jeszcze nie postanowione, ale--... chciałabym dołączyć do tego stada... - przymrużyła oczy i westchnęła. - W grupie zaufanych lwów łatwiej będzie żyć, no i przede wszystkim będzie bezpieczniej. Chciałabym też mieć jakiś dom, dosyć mam włóczenia się i troszczenia, czy aby nie naraziłam się komuś, zagrzewając na jego terenach. - zamilkła na chwilę, zastanawiając się czy aby na pewno słuszne jest pytać o to teraz, ale jeśli nie w tej chwili, to kiedy..? - Chciałabym wiedzieć co chciałbyś potem zrobić. Nie chcę zmuszać cię do dołączenia tam razem ze mną... Zrobisz co zapragniesz... wiesz już tylko co..? - dodała i na powrót utkwiła spojrzenie na ślepiach piaskowego.

// Lepiej teraz niż sprawdzać jak długo ten durny stan ma się jeszcze utrzymywać. Wybacz że tyle to trwało i że post jest jaki jest. Staram się na siłę już coś pisać, wykazywać się kreatywnie i blokada sama się nie usunie, więc o wyrozumiałość proszę ._. //


RE: Płonąca równina. - Serret - 16-08-2013

Serret nie wspominała zbyt miło swego ostatniego pobytu na równinie. Mimo to, to właśnie tutaj postanowiła udać się z Ariuszem - głównie dlatego, że to miejsce znajdowało się stosunkowo blisko Złotej Skały.
Zza zasłony wysokich traw karakalka nie dostrzegła przebywającej nieopodal lwicy z lwiątkiem. Może wyglądałoby to inaczej, gdyby była wyższa - lawenda wyróżnia się na tle brunatno-złotej sawanny - acz przy obecnym stanie rzeczy nijak nie mogła zauważyć nieznajomej. Co najwyżej wyczuła roztaczającą się tu lwiąt woń, jednak nie zwróciła na to większej uwagi. Co w tym dziwnego, skoro mieszka tu kilku przedstawicieli tego właśnie gatunku?


RE: Płonąca równina. - Ariusz - 16-08-2013

Podążał grzecznie za wielkouchą zerkając na boki. Cóż, wiele nie był w stanie zobaczyć. Zaiste-trawa. Trawa i trawa. Westchnął cichutko. Wśród takiej monotonności usypia się czujność. Nie wolno mu jej tracić, nie powinien się uczyć, że w ogóle może ją stracić. Chyba... Co on tam wie. Spojrzał w zachmurzone niebo, wiatr przeczesywał jego puchate, bardziej niż u innych lwów futerko i poruszał wysokim trawskiem. Było nawet całkiem przyjemnie, nie tak gorąco jak ostatnio, a upał dawał się we znaki Ari'emu przez jego ciemną szatę. Mały żył zbyt krótko by wiedzieć co to pora deszczowa. Opuścił głowę, spuszczając wzrok z nieboskłonu na bardziej przyziemne sprawy. Jego wzrok zawisł na baobabie, również znajdującym się na Ognistym Stepie. Jeśli lunie, może się tam udadzą?