Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shiya - 01-02-2014

Shiya w jednej chwili zamykała oczy, gotowa bawić się w... Hm, w to, co zaproponowała Ni, a już w następnej musiała te oczy otwierać, a... A zaraz ktoś przyszedł, był głośny i nieprzyjazny wobec Ni, a potem Ni mu odpowiedziała takim strasznym tonem...
Młoda nic z tego nie rozumiała. W dodatku właśnie zdała sobie sprawę, że jeszcze ktoś BIEGŁ w ich stronę. Po co, dlaczego?! Chciał im zrobić coś złego?
Jednak tym, co wprawiło szarą w największe przerażenie, było nietypowe zachowanie Ni. Acz nie przeszkadzało jej to w znalezieniu schronienia za jej łapą. Szyszka zdążyła już trochę podrosnąć i dobrze wiedziała, że tamte dwie obce lwice i tak ją widzą, więc, żeby poczuć się pewniej, przysunęła się bliżej Frigg. Wcześniej chciała siedzieć jak najdalej od niej, ale w obecnej sytuacji takie wyjście nie miałoby najmniejszego sensu.
Dopiero wtedy przypomniała sobie o Shi, którego przecież z nimi nie było. Uch, dlaczego te nieznajome musiały tu przyjść akurat teraz?! Co prawda, każdy inny moment byłby równie zły, bo sama ich wizyta była zupełnie niespodziewana i niemile widziana... A na pewno jeśli chodzi o tą białą, tak, ona jest dziwna! Nakrapiana z chęcią nagadałaby jej, co o niej sądzi, lecz właśnie była zajęta trzęsieniem się ze strachu i trwożnym spoglądaniem to na Frigg, to na którąś z przybyłych sprawczyń zamieszania.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 01-02-2014

I Frigg odwzajemniła gest Shiyi, ba! Poszła o tyle dalej, że się do jej boku na tyle mocno przykleiła, by czuć jej unoszące się w rytm miarowo branych wdechów boki. Tak samo oczywiste, jak to, że biała samica nie miała dobrych intencji było to, że zdenerwowanie matki udzieliło się i młodym.
- Gdzie jest Shi? - wyszeptała strwożona do ucha Szyszki. Martwiło ją to. Przejęła się tym. Nie chciała by Szyszce coś się stało.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Wraven - 01-02-2014

Na jej słowa zaśmiałam się ironicznie i warknęłam. Miło nie zaczynasz, też mi coś. Nie jestem jakimś sztucznym czymś, co udaje kogoś kim nie jest, jestem sobą.
-Przynajmniej nikogo nie udaję. Jestem jaka jestem i nią pozostanę.-warknęłam zniżając łeb i powarkując. Na jej dumę jedynie prychnęłam, przewracając oczami. Też mi coś, jest na terenie stada, byłam pewna, a do tego ona w nim pewnie jest. Usiadłam z stojącym ogonem, machając końcówką na boki z krzywym uśmiechem. Przypomniałam sobie jej słowa, które wypowiedziała wcześniej i parsknęłam śmiechem, nie mogąc się pochamować.
-Oh przepraszam... Wybacz moje maniery... Lecz nie możesz decydować o stadzie jeśli nie jesteś w nim kimś ważnym.-powiedziałam rozbawiona. Nie wyglądała na przywódcę, a jeśli by nim była to jakaś straż by się przydała i przy okazji nie była by sobie pod drzewkiem z dwójką małych. Zabawne.
Po chwili nadal rechocząc ze śmiechu, dołączyła do przeuroczej i zabawnej gromadki następna lwica. Nic nadzwyczajnego, futro normalnego koloru i złote oczy. Ja byłam biała, miałam krew dominującą nad innymi, aby ktoś mi usługiwał... Ona byłą zwykła. Nic wyjatkowego co ceniłam, jak u mnie. Spojrzałam na nią, śmiejąc się w najlepsze.
-Ty ją znasz? Prze zabawna osóbka...-zaśmiałam się, trzymając łapy na brzuchu. Śmiech nie był normalny, ale szyderczy, choć kto na to patrzył, ważne, że jest ubaw.
W końcu się uspokoiłam i jeszcze dysząc po tym napadzie, usiadłam normalnie, bardziej spokojnie.
-Wiesz gdzie jest może ten przywódca tego terenu? Możesz go wiesz, zawołać czy ten teges?-powiedziałam bardziej poważnie i spokojnie. Może na zewnątrz wyglądało to inaczej, ale w środku właśnie pękałam ze śmiechu.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 01-02-2014

Kalani uniosła w górę jedną z brwi.
- Masz oryginalne poczucie humoru, muszę przyznać. Nie odezwałam się, a ty mnie oceniasz. Dlaczego? Ktoś ciebie oceniał, młoda? Ktoś szydził z ciebie za twe białe futro i teraz ty zalewasz innych falą nienawiści? Nie zdziwiłabym się, to takie typowe dla pokrzywdzonych - odezwała się wreszcie. Wiedziała już, że mają do czynienia z kimś, kto ma zbyt wysokie mniemanie o sobie - lub też jest mocno zagubiony i stara się to ukryć pod warstwą taniego sarkazmu. Kalani ceniła sobie inteligentny żart i nawet najbardziej złośliwy przeciwnik miał w jej oczach uznanie, o ile obrażał ją z głową. Ta młódka z pewnością na jej respekt nie zasługiwała, przynajmniej nie na razie.
- Skoro więc uważasz się za osobę nadrzędną, to może sama go poszukasz, nieznajoma? W końcu "nikt tak ważny" nie jest godny podchodzić na krok do władcy...
Bursztyny w oczach kawowej błysnęły złowrogo, kiedy przymrużyła nerwowo ślepia. Młoda lwica miała przed sobą matkę, która zapewne zajadle będzie walczyła o swe potomstwo i starszą, doświadczoną przez los, która nie miała nic do stracenia. Skłócenie ze sobą dwóch zwinnych łowczyń było dla Wraven niebezpieczne. A gdyby jeszcze wiedziała, kim dla przywódcy Świtu była Deyne, to z pewnością trzymałaby jęzor za zębami.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 01-02-2014

Mknął bezszelestnie wśród traw. Widział już cel- dwie znane jemu lwice i biała, zupełnie obca. Skoro była tu kremowa, to powinny się znajdować z nią również kocięta... trzy lub cztery. Zwalniał stopniowo, aż do spokojnego kroku. Chciał się dowiedzieć o co chodzi... do jego uszu docierała przyciszona rozmowa. A to co słyszał, zupełnie mu się nie podobało. Nie znosił tego. Nienawidził wywyższania się ze względu na wygląd. Czerwone ślepia zalśniły wściekle. Będąc za białą, dał pozostałym krótki sygnał, by te nie zdradzały jego obecności.
Umiejętności i doświadczenie robiły swoje. Bez problemu zbliżył się do natręta na odległość kilku kroków.
- Czy można wiedzieć, o co chodzi...?-wycedził powoli.
Dey znała go z widzenia. Ale jedynie z racji przynależności do jednego stada mogła być spokojna. Nie znała go przecież dobrze... co innego Kalani.
Dla niego cel pytania był bardzo prosty- co zrobi lwica.
Miała za sobą potężnego samca. W nie najlepszym humorze... i od niej zależał dalszy rozwój sytuacji.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 01-02-2014

Dey kątem oka zauważyła kolejną postać. Nosz... Moment. Ale ta jakoś zachowywała się... inaczej? Przez chwilę ślepia różnookiej bacznie wpatrywały się w ślepia kawowej. Coś wewnątrz pozwoliło jej zaufać tej obcej i ponownie przygważdżać spojrzeniem dziwaka. Czuła, jak Shiya i Frigg kulą się za nią- to tylko jeszcze bardziej rozjuszyło Nyotę. Przed chwilą wszyscy byli spokojni i weseli... a teraz czuła jak te kociaki drżą ze strachu. Jeszcze chwila i kremowa nie wytrzyma.
- Nie twój interes, kim jestem w tym stadzie. I nie, nie mam zamiaru nikogo wzywać.
Bo nie musiała.
W oddali już zauważyła nadciągającego samca. Jak mu tam... Kahawian? Szybko jednak wróciła do rozmowy, uważnie słuchając starszej lwicy. A więc miała rację- z jej strony nie miała się czego obawiać. Nie dała po sobie poznać, że czeka na wsparcie. Dopiero gdy rdzawy "uprzejmie" się przywitał, koślawy uśmiech wstąpił na pysk Dey.
Obca wpadła jak śliwka w kompot.
A sądząc po jego wyrazie pyska, dla niej lepiej będzie, jak zważy na to jak się zachowuje i co mówi.
Miękki pędzelek ogona przesunął się po grzbietach kociąt. Nie ma już się czego bać.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 01-02-2014

Wiedziała, że kiedyś znów go zobaczy na tych terenach. Pojawił się akurat, gdy był potrzebny. Nikły uśmiech przebiegł po pysku bursztynowookiej. Kiedy pragnęła samotności nad brzegiem oceanu, trzymał się od niej z daleka. Była mu za to bardzo wdzięczna.
Zastrzygła kawowymi uszami i wyciągnęła szyję, by lepiej spojrzeć na stojącą za białą sylwetkę potężnego samca. Ów nie wyglądał na zadowolonego obecnością nachalnej i niewychowanej nieznajomej, co tylko potwierdził ton jego głosu, kiedy wreszcie się odezwał.
Kalani postanowiła wykorzystać jego pojawienie się, by zyskać przewagę nad rozwydrzoną młódką. Podniosła kąciki ust w pozornie spokojnym i przyjaznym uśmiechu, z którego jednak wyzierała ukryta złośliwość i pewność siebie.
- I dopięłaś swego - zwróciła się do Wraven nawet na nią patrząc - jej wzrok zatrzymał się na Kahawianie - Król musi być tak zajęty, że przysłał ci swojego zastępcę. Och, jaka szkoda, że nie mógł zjawić się osobiście... Zapewne ma nadzieję, że nie uraził tym twej dumy.
Z trudem powstrzymywała się, by jej pysk nie wykrzywił się w szyderczym uśmiechu. Ruszyła wolnym krokiem ku Kahawianowi, by potem łbem otrzeć się o jego porośniętą grzywą pierś. Czyniąc to, odwróciła głowę tak, aby parszywy wyraz, który wpełznął na jej oblicze, był niewidoczny dla nikogo prócz jej byłego partnera.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Wraven - 01-02-2014

Sporzałam na mówiącą lwicę. Zdziwiła mnie swym zachowaniem. Przecie o niej nie mówiłam, dziwne.
-Oh. Ty mi nie przeszkadzasz, chodziło mi o nią.-powiedziałam poważniej niż wcześniej, dumnie. Osz, myślałam, ze lwy sa bardziej pojętne... Ta była nie najgorsza, mało gadała, ale teraz oczywiście pokazała, że umie i to zacięcie.
-Miała go zawołać, a nie decydować o stadzie, to różnica.-powiedziałam mrużąc oczy. Niezła trafiła się przeciwniczka, nikt na razie nie podchodził jej do pięt, oprócz mnie rzecz jasna.
Usłyszałam za sobą głos lwa. Odwróciłam łeb.
-Szukałam jakiegoś stada.-powiedziałam krótko i zwięźle, na temat. Po chwili usiadłam bardziej spokojnie. Było wszystko wytłumaczone, a to najważniejsze. Nie słuchałam jak mówiła właśnie jedna z lwic (Deyne), ale zwróciłam na tej starszej, która zaczęła się uśmiechać. Gdy podeszła do lwa i się w niego wtuliła, przekręciłam głową w prawą i w lewą, a po chwili dopiero się odezwałam.
-Chciałabym dołączyć do jakiegoś stada. Mógłbyś mnie do przywódcy zaprowadzić?-zapytałam bardziej mile. Nie wiedziałam dlaczego, ale po prostu miło i poważnie.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 01-02-2014

Jego wzrok na moment wylądował na Kalani, gdy ta powoli podeszła do niego i wtuliła łeb w jego pierś. Zamruczał cicho... i nie umknął mu ten uśmieszek. Ładnie, ładnie...
Krótko przesunął jęzorem po jej karku na powitanie i ponownie zwrócił się ku obcej.
Jednak obecność silniejszego ma znaczenie. Wyminął kawową i powoli zbliżał się do białej. Nie miał zamiaru czegoś takiego tolerować. Ogniste ślepia wpijały się w oczy obcej.
-Na samym początku popełniłaś kilka podstawowych błędów, ignorując obecne tu lwice...
Zatrzymał się na milimetry przed nią, niemal stykając się nosami.
- Nie widzę potrzeby kłopotania naszego dowódcy... jest zajęty to raz. A dwa... ja również odpowiadam za przyjmowanie do stada, co powinnaś zrozumieć zaraz po słowach bursztynowookiej.
Choć na zewnątrz wyglądał na spokojnego, w środku w nim kipiało. W obliczu siły i władzy stawała się miękka i uległa... jednak takie zachowanie wobec innych wśród Szkarłatnych nie jest tolerowane. Stado to rodzina. A rodzinę się szanuje.
- Mogłabyś podać mi chociaż jeden rozsądny i wystarczający powód, dla którego miałbym rozważyć twoje przyjęcie do stada?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 01-02-2014

W ciszy obserwowała grę rozgrywaną przez starszą i rdzawego samca. Oni się znali? Sądząc po ich zachowaniu można by powiedzieć że tak. I to bardzo dobrze...
Walcząc z narastającym wewnętrznym, złośliwym chichotem przyjrzała się białej. Co, zaskoczona? A widzisz!
Jakże ciekawy to był widok. Jeszcze chwilę temu gotowa była się rzucić na obie lwice, mając gdzieś gdzie się znajduje i w czyim towarzystwie. I wygląd miał znaczenie! A teraz? No cóż, będzie musiała wspomnieć Ragnarowi o kiepskiej pracy straży. To po prostu się nie sprawdza. A przecież on nie chce chyba narazić młodych, zwłaszcza, że wśród nich znajduje się jego własna córka.
W czasie gdy Kahawian przykuł uwagę lwicy, Dey odwróciła minimalnie łeb do kociąt i uśmiechnęła się krótko.
Miała nadzieję, że biała pójdzie sobie jak najszybciej.
A oni będą mogli wrócić do treningu... może też pod czujnym okiem dwójki starszych lwów.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shi - 01-02-2014

A on cierpliwie czekał, aż zabawa się rozpocznie, jednak słysząc obce głosy, wychylił się ze swej kryjówki, aby zerknąć, co się dzieje na górze. Zobaczył jakąś obcą bardzo, ale to bardzo jasną lwicę, która czegoś chciała od Ni. Młody wyraźnie wyczuł, że tamta wręcz żądała odpowiedzi na jej pytanie, wnioskując po jej tonie głosu. Przykucnął z powrotem, z pomiędzy traw oglądając całe przedstawienie. Zachowanie opiekunki, w odróżnieniu do jego siostry sprawiła, że młody poczuł ogromny szacunek i podziw dla niej.
Po krótkiej chwili zauważył pojawienie się jeszcze jednej lwicy, a za moment przyszedł tu i lew, którego już widział, Kahawian, który był w ich stadzie, dlatego młody odetchnął z ulgą.
W sumie to sam nie wiedział, co ma teraz zrobić. Gdy zjawiła się biała, miał ochotę być tam z nimi, instynkt jednak podpowiadał mu, aby siedział na miejscu. I instynkt zwyciężył, młody wrócił cichcem do swojej kryjówki, postanawiając czekać na znak od Ni, kiedy będzie mógł z niej wyjść. W ogóle się nie ruszał, nasłuchując uważnie, spomiędzy traw starał się też mieć mniej więcej na oku całą grupkę.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Metody - 01-02-2014

Ach te niezbyt napawające optymizmem ziemie. A jednak, znajdował się tu wyjątkowo wysoki iloraz osób, które znał i nie żywiły do niego negatywnych uczuć, a nawet i wręcz przeciwnie. Ponad to, choć o tym nie wiedział, był na dobrej drodze by wkrótce spotkać wszystkie z nich. Dreptał na trzech kończynach, co dalekie było od komfortowego stanu rzeczy, acz, dało się do tego przyzwyczaić (co wcale nie oznaczało iż zamierza przyzwyczajać się do tego na dobre!), rozglądając się uważnie chcąc przecież jak najszybciej odnaleźć czerwonooką. Z wypatrzeniem jej nie powinno być większych problemów- biała jak śnieg na takich terenach? Proszę... Mógł ją też co prawda tropić, lecz, jak ze smutkiem stwierdził podczas zbierania medykamentów- dawno wyszedł z wszelkiej wprawy i to do tego stopnia, że aż wstyd mu się było przyznać przed samym sobą. Na domiar złego jej zapach był wszędzie, gdzie spodziewał się znaleźć czystą karteczkę. W skalnym lesie, na nim, okolicach, w końcu cały czas chadzała ich tropem. Choć, może nie potrafił jej znaleźć, bo... nie chciał. Aż mu się zimno zrobiło, gdy doszło do niego iż mogłoby tak być. To, że za nią nie przepadał, nie zwalniało go z... odpowiedzialności za nią? Cóż to, przecież nigdy nie deklarował, że ją pf, adoptował, bo tak chyba powinno się to nazwać hm? Dorosłe babsko, które go nie znosi z wzajemnością, więc po co ta cała maskarada? Wściekł się na siebie, a wrażenie potęgował ból i ogólne zmęczenie zarówno organizmu, ducha jak i umysłu. Potrzebował...aah! Cóż to, o mało nie rozdeptał...
-Shi?-wpatrzył się w nakrapianą kulkę między swymi łapami. Dziecko, ach, może właśnie dziatwa tego świata miała stać się dla niego ukojeniem? Uśmiechnął się delikatnie, a szczerze na jego widok, jednak zaraz zmarszczył brwi. Gdzie twoje rodzeństwo. Gdzie Ni? Podniósł włochaty łeb ku górze, szybko acz powierzchownie rozeznając się w sytuacji. Poniekąd... Jednak nawet jeśli nie mógł dosłyszeć słów czy gestykulacji, ton głosu tu zebranych wiele mu mówił, potrafiąc się jakoś ustosunkować do tego co tu właśnie zachodzi. Skinął głową na malca, by poszedł wraz z nim, bezpieczny, na górę, gdzie sam się udał.
Stąpał stosunkowo głośno, by nie przyprawić o zawał kogoś, kogo by nie chciał. Pierwszymi osóbkami, którym dane było go zobaczyć były zapewne druga szyszka jak i maleńka córka przywódcy stada, na którego ziemiach się znajdował. Posłał im ciepły uśmiech, by za chwilę stanąć obok ich piastunki, omiatając wzrokiem to zgromadzenie. Deyne, Kahawian, cóż za fortunny zbieg okoliczności, że na terenach, na których teoretycznie istniał zakaz przebywania dla samotników (znachor był tego nieświadomy) spotkał akurat te lwy, dzięki którym (miał nadzieję), na w pół legalnie może sobie tu stać, bez większego uszczerbku na zdrowiu. Skłonił uprzejmie uśmiechniętą głowę przed zarówno Nyotą jak i dwugrzywym. Jedno znał nieco lepiej, drugie nieco gorzej, acz wspólne, niezobowiązujące wylegiwanko na skale można chyba uznać, za zawarcie przyjaznych stosunków, hm? W przeciwieństwie do tego, co zgotowała tu wszystkim biała lwica. Nachylił łeb ku uchu młodej mamy, by cicho, swym niskim, ciepłym głosem spytać:
-Coś mnie ominęło?-może mu to pomoże w lepszym rozeznaniu co tu się właściwie dzieje.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shiya - 02-02-2014

Spojrzenie szeroko rozwartych złotych oczek Shiyi wciąż przeskakiwało z jednej osoby na drugą - na tyle, na ile była w stanie dojrzeć, ukrywając się za łapą różnookiej. Co raz to kuliła uszy, układała ogonek wzdłuż łapy lub sama przysuwała się do Frigg, choć ta i ta znajdowała się już niesamowicie blisko.
Pytanie lwiątka, wypowiedziane tonem żywcem wyjętym z horroru, z pewnością nie mogło uspokoić szarej. Nie odpowiedziała, a jedynie pokręciła łbem i spuściła pysk, praktycznie dygocząc ze strachu. Wiadomo, że bała się o brata. Pewnie sobie poradzi, ale... Czy na pewno? Nigdy wcześniej się nie rozdzielali...
Wtem sytuacja przybrała zupełnie inny obrót. Oto przybył lew, którego chyba widziała na zebraniu. I zachowywał się tak, jakby był po ich stronie. Te podejrzenia może potwierdzić fakt, że Ni się do nich uśmiechnęła. Dopełnieniem tego wszystkiego było przybycie Metodego, których również zachowywał się całkiem spokojnie i mówił coś do Ni.
Młoda postawiła uszy, przybierając nieco pogodniejszą minę. Nieporadnie położyła łapkę na grzbiecie Frigg, prawie że ją obejmując, co miało być swoistym gestem pokrzepienia.
- Będzie dobrze - odszepnęła wreszcie, niepewnie uśmiechając się do małej.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 02-02-2014

Frigg z wytrzeszczonymi ślepkami obserwowała rozwój wydarzeń. W miarę pojawiania się kolejnych lwów czuła narastający niepokój i jedynie świadomość bliskiej obecności Szyszki dodawała jej otuchy. Tak, paradoksalnie, jednak zupełnie instynktownie i bez udziału wolnej woli, Frigg zerkała na Shiyę pełnymi zaufania oczyma, pokładając w jej skromnej gepardziej osóbce nadzieję na ratunek w razie gdyby wydarzyło się coś nieprzewidzianego. W momencie, gdy poczuła na swoim grzbiecie jej łapkę wzdrygnęła się zaskoczona, lecz odebrała ten gest zgodnie z zamierzeniem nakrapianej. Popatrzyła w górę (oj smukła się z tej Shiyi zaczynała robić gepardziczka, smuklejsza niż przysadziste lwiątko) i uśmiechnęła się w odpowiedzi, by później postawić uszka na sztorc i wlepić badawcze spojrzenie w nadchodzącą sylwetkę nakrapianego lwa. Pamiętała jak przez mgłę ostatnie spotkanie z nim, niemniej jednak jego obecność w tym momencie i fakt, że pojawił się tak znienacka, nagle i od razu zbratał z mamą, stanął po jej stronie, to wszystko sprawiło, że błękitnooka wyszczerzyła ząbki na jego widok od ucha do ucha. Ze wszystkich zgromadzonych tu lwów, rzecz jasna poza mamą, wydał jej się kimś, kto byłby w stanie nachylić kark ku ziemi by spojrzeć na świat z jej perspektywy. Reszta była na to... zbyt "dorosła".


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Wraven - 06-02-2014

Zignorowałam jego słowa pierwsze. Miałam gdzieś te wszystkie lwiczki co się obrażają. Ciekawe. Jednak zdecydowałam się odpowiedzieć, głosem pełnym ironi.
-Fascynujące.-powiedziałam tak jak zamierzałam, ironicznie. Gdy przybliżył się do mnie, stykając prawie nosami, odsunęłam się i podniosłam brwi mówiące jakby złośliwe "serio?". Nic nie powiedziałam. Nie było co. Spojrzałam na nadchodzącego i zupełnie go zlekceważyłam.
Na jego następne słowa zaśmiałam się sztucznie, co było słychać. Podniosłam łapę i wycofałam się odwracając i schodząc z górki. Odwróciłam łeb i tylko krzyknęłam za siebie do nich.
-Nie dzięki! Wy sami powinniście mnie chcieć, więc dajcie se siana!-powiedziałam złośliwie i wybyłam.

[z.t]