Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Kalani niemal się opluła, gdy dosłyszała finalne słowa Wraven. Kto jej nagadał takich bzdur? Stado to rodzina. Stado się wspiera. Stado się KOCHA, a nie je poniża. Nawet jej dawna grupa wyznawała takie zasady i nie zdziwiłaby się, gdyby i Szkarłatny Świt nie był otwarty dla każdego. Najważniejsze było zaufanie - a jak tu ufać i powierzać swój dom (a może i nawet bezpieczeństwo i życie?) komuś, kto z góry traktuje cię jak gorszego?
- Nie przejmuj się - odparła do Dwugrzywego i ustawiła się tak, by mieć swój kark pod jego głową - Dla tej młódki nie ma miejsca w stadzie. Niech dorośnie do odpowiedzialności.
Odsunęła się od zastępcy i spojrzała w jego ogniste oczy. Z jej własnych ślepi Kahawian mógł odczytać, że miała na języku coś ważnego do powiedzenia. Zerknęła nerwowo na Deyne, jej młode i Metodego.
- Nie tutaj. Chodź - rzekła cicho do towarzysza, wyminęła go i odeszła nieco dalej, by nie można było ich dosłyszeć.

//Postanowiłam zostać w temacie, nie chce mi się pisać o wchodzeniu i wychodzeniu. :<


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Tylko krótkie spojrzenie Kahawiana mogło zawiadomić Metodego, że został zauważony i stanowiło to jednocześnie krótkie powitanie. Nie ma czasu teraz na wzajemne uprzejmości. Ta biaława podobno-dama działała samcowi silnie na nerwy. Jej słowa spowodowały jedynie ujawnienie się niskiego, niczego dobrego nie wróżącego pomruku. Może się jedynie cieszyć, że się odsunęła. Już się cieszył, że sprawa została załatwiona, gdy obca zaczęła się oddalać. Ale czemu nie napsuć jeszcze komuś krwi? Przez moment zalśniły białe kły, gdy ten odwrócił się w jej stronę. Odprowadził ją wzrokiem w milczeniu, aż do momentu gdy uznał, że jest już w wystarczającej odległości.
Oni mieli zabiegać o pojedynczą lwicę, która zachowuje się jak rozwydrzone lwiątko? Po cholerę im to?! Jeśli mają odbudować silne stado, to na pewno nie z taką w zespole. Bo prędzej chyba wszyscy by się rozszarpali. Dopiero Kalani wyrwała go z zamyślenia.
- Zdaje mi się, że to się nigdy nie stanie.
Zwrócił ku niej ślepia i odebrał niemą prośbę. Skinął lekko głową i na moment zwrócił się do Deyne.
- Będziemy niedaleko. Gdyby coś się działo, to wzywajcie.
Po chwili ruszył za bursztynowooką. Jego wzrok wyrażał ciche pytanie.
Co się stało?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Kalani spojrzała w dół, nie spuszczając przy tym głowy. Długo szukała głosu w gardle, nim odezwała się do Dwugrzywego:
- Chciałam... podziękować - dopiero w tym momencie odważyła się spojrzeć nieco zlęknionymi bursztynami na oblicze rozmówcy - Byłeś przy mnie, kiedy potrzebowałam towarzystwa. Kiedy pragnęłam samotności, uszanowałeś moją wolę. Pozwoliłeś mi tutaj zostać, chociaż mogłeś kazać mi odejść z ziem twojego stada. To bardzo miłe z twojej strony. Nigdy ci tego nie zapomnę, Kahawianie.
Delikatny, przyjazny, promienny uśmiech pojawił się na obliczu kawowej lwicy. Zrobiła parę kroków do przodu, by wyminąć Świteziana i odwróciła pysk w jego kierunku, nim znów ruszyła wolnym tempem. Pacnęła go leciutko ogonem w bok, by zrozumiał, że miał iść koło niej. Nie była w nastroju do siedzenia.
- Cały ten czas poświęciłam na przemyślenie mojego zachowania i tego, co mi powiedziałeś. Już nie obwiniam siebie za jego śmierć, a za wyciągnięcie mnie z tego przekonania możesz sobie przyznać zaszczyty. Dziękuję ci raz jeszcze. Ale wiem teraz, że nie zawsze byłam wobec ciebie... wdzięczna. Dałeś mi wiele wspaniałych chwil w życiu, dałeś mi Asantego, a ja odwzajemniałam ci się największą dawką egoizmu, jaka we mnie tkwiła. Przepraszam, Kahawianie. Naprawdę przepraszam.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Jego brwi uniosły się w lekkim wyrazie zaskoczenia. Podziękować? Za co? Nie umknęło mu nieco... wystraszone ( czy też może i lekko zawstydzone) spojrzenie lwicy. To za co mu dziękowała... czy to nie było coś normalnego? Byli kiedyś partnerami, znają się przecież bardzo dobrze. Czemu miałby zmienić swoje zasady? Faktem było to, że tamto odejście wymagało od niego sporo wysiłku i przyniosło pewną dawkę bólu... ale niektóre prośby należy spełnić niezależnie od poniesionych kosztów własnych. Na pysk przywołał lekki uśmiech. Moment. Kiedy on ostatnio nie musiał tego na sobie wymuszać?
- Kalani, naprawdę nie musisz... pewnych rzeczy się po prostu nie zapomina.
Przechylił nieco łeb, obserwując jak ta go wyprzedza. Znowu ucieka? Gdy oberwał od niej, zaśmiał się cicho, po czym dogonił kawową i ruszył spokojnie przy jej boku.
Uważnie słuchał kolejnego potoku słów. O ile pierwsza część ucieszyła go, o tyle druga wprawiła go w delikatne zakłopotanie.
- Miło mi słyszeć, że już odpuściłaś... Ale powtórzę, nie musisz dziękować. Co do Asantego... mam żal do siebie, że tak naprawdę nie miałem okazji, by go dobrze poznać. Spotkaliśmy się góra trzy razy... za ostatnim chciał porozmawiać. Już nie zdążyliśmy...
Zamilkł na chwilę, wpijając wzrok w ziemię przed jego łapami. Nadal mu to ciążyło... Po dobrej chwili czerwone oczy spoczęły ponownie na pysku lwicy.
- Nie przepraszaj. To oznaka słabości.- mruknął z powagą.
Której długo nie udało mu się długo utrzymać. Parsknął cicho i nosem musnął jej policzek.
- Dobrze jest mieć cię znów w pobliżu.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Poczuła w gardle wielką gulę, gdy i on wspomniał o Sanie. Chociaż od jego śmierci minęło już wiele miesięcy, nadal nie mogła zapomnieć o swoim jedynym synku. Był dla niej całym światem - i jedynym powodem, by zostać przy Jurigo. Sama wiedziała, co się działo z jej sumieniem, gdy Asantego zabrakło na tym świecie. Parę kroków stawiała w milczeniu, rozmyślając o ostatnich chwilach umierającego syna.
- Masz rację, jest oznaką słabości - nawiązała do jego życiowej zasady - Ale ja przy tobie nie obawiam się jej odsłaniać. Czasem każdy ma dość grania twardej osobowości.
Zatrzymała się i szybkim ruchem wtuliła łeb w dwubarwną grzywę porastającą kark ognistookiego zastępcy. Przymknęła oczy, kiedy przemierzała pyskiem przez odmęty ciemnych kosmyków, żeby lepiej skupić się na delektowaniu ich dotykiem. Znów czuła ten zapach, który od pierwszych lat jej życia kojarzył się z bezpieczeństwem i ciepłymi uczuciami. Dawno nie czuła się tak wspaniale, jak w tej chwili. Nawet, jeśli przed dzisiejszym dniem spotkali się jeszcze parę razy, to nigdy nie było jej dane rozkoszować się taką jego bliskością. Szeroki, radosny uśmiech wstąpił na oblicze Kalani.
- Mogę cię prosić o jeszcze jedną rzecz, mój drogi?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Spojrzał na nią z nieśmiałą iskierką w oczach. Znali się dobrze... a w nocy gdy się pokłócili, myślał, że za dobrze. Teraz jednak nie miało to takiego znaczenia. Było tak, jak powinno być. Dobrze wiedziała, że samiec otwarcie by się nie przyznał do tego podpunktu jego zasady. Gdzieś tam w głębi i owszem. Ale między innymi właśnie za to ją cenił. Potrafiła głośno powiedzieć to, co myśli.
W pierwszej chwili gdy ta niespodziewanie wtuliła się w jego grzywę, zamarł zaskoczony. Gdzieś tam w jego pamięci przebrzmiewały echa ich ostatnich spotkań, gdy Kalani trzymała go na dystans. Po chwili jednak westchnął cicho i położył łapę na jej grzbiecie. Jego język miękko przesunął się po jej karku.
Tęsknił za nią.
Jego słowa wydobyły się z niego razem z ciepłym pomrukiem.
- Słucham cię uważnie, piękna.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Odsunęła się, by móc patrzeć mu w oczy. Komplement, który jej sprawił, trafił prosto w jej serce. Kiedy ostatni raz ktoś ją tak nazwał? Wydawało się jej, że nawet Jurigo w ostatnich miesiącach swego życia zapomniał w gębie tego słowa, a i miała wrażenie, że zbyt często wodził wzrokiem za pewnymi panienkami z ich stada.
- Moje stado się rozpadło, mój part... Jurigo nie żyje, a ja nie mam już nerwów znosić życia w samotności. Czy istnieje jakakolwiek szansa, bym mogła jakoś wesprzeć Świt? Dam z siebie, co mogę, w zamian za schronienie i towarzystwo. Znam tylko ciebie, a nie chcę ani opuszczać tych ziem, ani żyć tutaj jako nieproszony gość bez dawania czegokolwiek w zamian.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 06-02-2014

Pojawienie się Metodego na terenach Świtu... można było się chyba właśnie w takim dniu spodziewać. Powitała samca uśmiechem, w końcu nadal pamiętała ich spotkanie.
- To, jak białofutre uważa się za istotę wyższą z racji swojego koloru, a reszta ma być jej sługusami-parsknęła zniesmaczona.
Dobrze, że przyprowadził ze sobą niebieskookiego. Mogła się teraz skupić na tym miejscu, nie przejmując się, czy samczyk nie zrobi jakiejś głupoty.
-Widzę jednak, że ciebie też jakieś ciekawe przygody spotkały.
Zauważyła, że opierał się jedynie na trzech nogach. Lekko popchnęła go łbem, by się położył. Przecież nie może się przemęczać, nie?
Gdy intruzka wreszcie raczyła odpowiedzieć, Dey zdębiała. Jak można się tak zachowywać? Szczęście dla niej, że zdążyła zwiać... patrząc na reakcję Kahawiana, nie czekało jej tu nic dobrego. Gdy już tamta zniknęła, z cichym westchnięciem złożyła cielsko na ziemi, odsłaniając kocięta. Jasny sygnał dla nich, że wszystko jest już w porządku. Jak się uspokoją, wrócimy do ćwiczeń. Przez chwilę jeszcze wpatrywała się w nieznaną lwicę i zastępcę. Było jasne, że się dobrze znali... w głębi ducha Dey jęknęła. Czemu ona nie może mieć kogoś przy sobie?
Nieprzytomnie zerknęła na Dwugrzywego i skinęła łbem. O co mu chodziło...? Nie ważne... Zwróciła wzrok ku białogrzywemu.
- Dzięki za sprowadzenie Shi'ego. Mieliśmy się uczyć tropić... ale na razie chyba dam im odsapnąć.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Spojrzał na nią spokojnie, analizując wszystko.
- Miałem zamiar zaproponować ci wstąpienie do Świtu... jednak chciałem wiedzieć, co sama o tym myślisz... czego chcesz. Szkarłatni w tej chwili to niewielkie stado, poszukujące odpowiednich członków. Fakt, że bardzo dobrze cię znam i wiem co potrafisz, wiele ułatwia. Brakuje u na teraz lwic... dwie miały pomagać Deyne w opiece nad młodymi i zająć się polowaniami, jednak dawno ich nie widziałem. Choćby z tego względu myślę, że Ragnar zgodziłby się, byś do nas dołączyła. Nie zmienia to jednak faktu, że musiałabyś z nim porozmawiać.
Dał sobie chwilę na oddech, a Kalani na przemyślenie sytuacji. Dopiero po dłuższej chwili ponownie podjął temat.
- Póki co, na razie możemy zostać tutaj... poznasz Nyotę i naszą młodzież. Ten samiec to Metody. Nie należy do nas, ale widać zna kremową i kociaki. Na razie może niech zostanie.
Kahawian uśmiechnął się ciepło do bursztynowookiej. Perspektywa rozmowy z dowódcą od którego zależało wszystko, mogła ją wystraszyć.
Ale przecież teraz ma ze sobą wsparcie.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Kolejny w tym dniu ciepły uśmiech zagościł na kawowym pysku Kalani. Dobrze wiedzieć, że ma się towarzysza za przewodnika.
- Tak więc - do roboty! - zaśmiała się i bez czekania na Kahawiana wróciła do lwicy i jej młodych. I jej posłała przyjazne spojrzenie, chociaż o swoim dobrym nastawieniu nie musiała jej już przekonywać - młodsza lwica mogła się o tym przekonać podczas tej nędznej wymiany zdań, która tutaj nastąpiła przed paroma momentami. Szarofutremu lwu skinęła tylko krótko głową, nim zwróciła się ku Nyocie:
- Z maluchami już wszystko w porządku? Ta biała młódka musiała im narobić nie lada strachu...


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Mruknął jeszcze cicho i z uśmiechem odprowadził lwicę wzrokiem. On na razie wolał się trzymać trochę bardziej na uboczu... niezbyt pasowało mu towarzystwo aż tak dużej grupy lwów. Przyzwyczajenia lat robią swoje...
Z drugiej strony, ma zwiać? Z tego miejsca jest najlepsza widoczność na tereny Świtu. A dwa, kto wie, czy znowu nie będzie potrzebna jego pomoc?
W końcu trzeba się przyzwyczaić do życia w stadzie. Stać się jego częścią.
Wrócił na wzgórze i z cichym westchnięciem złożył się kilka kroków obok. Nie chciał zbytnio się wtrącać.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nightingale - 06-02-2014

Nadal łkając, biegłam przed siebie. Straciłam mamę i tatę, a do tego nikogo nie widzę. Byłam zmęczona tak długą wędrówką, zapłakana przez to co zaszło i głodna. Wytężyłam wzrok. Zobaczyłam górkę, a tam duże koty! Nie wiedziałam dokładnie jak wyglądają, bo wszystko było zamazane przez "wodę" w oczach, ale wiedziałam już, że były to lwy!
Jakoś wspięłam się na górkę i podeszłam do lwicy (Kalani), złapałam ją za łapę i zapłakałam gorzko. Po chwili, nadal trzymając się Kalani, spojrzałam na nią i pociągnęłam nosem.
-Dzień Dobly. Pszeplaszam, ale nie widziałam tak długo zadnych kotów i nie mogłam się powslrzymać...-powiedziałam z oszklonymi oczami. Pociągnęłam znów nosem i otarłam jedną łapką oczka.
-Masz ładne oczka, podobne do mojej ma...-przerwałam i znów zapłakałam, chowając pyszczek w jej futerku na łapce. Pociągnęłam nosem nadal tkwiąc w futerku i powiedziałam tak w jej sierść.
-Czy pomoglabyś mi?-powiedziałam tłumiąc cudem łzy, ale nadal trzymając pyszczek w jej futerku na łapie, obejmując ją. Siedziałam tak na jej palcach, bo nie miałam innego (przynajmniej tak myślałam) wyboru. Ukleiłam się jej jak rzep kociego ogona.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 06-02-2014

Zastrzygła uszami, gdy usłyszała odgłos obijających się o ziemię łap. Bieg ten brzmiał na chaotyczny i desperacki, jakby ów "biegacz" uciekał przed kimś - lub przed czymś. Przed złymi wspomnieniami, na przykład. To pierwsze, co wyłoniło się ze skołatanych myśli Kalani, kiedy jakiś ciężar upodobał sobie jej łapę jako filar. Źrenice bursztynowych oczu rozszerzyły się, gdy spojrzała w dół i ujrzała przy sobie małe lwiątko, zalaną łzami lwiczkę.
- Cii - wyszeptała kawowa, kiedy jej łapa spoczęła na karku i główce Nightingale. Z matczyną troskliwością głaskała jej zlęknione ciałko, nim wypłakała się do cna.
- Już dobrze, nie musisz nic mówić - dorzuciła i spojrzała z zakłopotaniem na Nyotę. Słów młodej nie trzeba było dogłębnie analizować, by wiedzieć, że coś było nie tak z jej matką. Biorąc pod uwagę, z jakim sentymentem mówiła o ślepiach Kalani, można było stwierdzić, że tamta nie znajduje się już na tym świecie.
- Jestem Kalani - odparła, kiedy przeniosła wzrok na płaczące młode - Jesteś tutaj sama czy masz przy sobie jakieś rodzeństwo? Grozi wam jakieś niebezpieczeństwo?
Na prośbę młodej nie odpowiedziała. Musiała jak najszybciej dowiedzieć się szczegółów jej historii. Jeśli w opresji znajduje się więcej lwiątek, trzeba będzie temu zaradzić.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 06-02-2014

Może i proszona, może i nie, w każdym razie zjawiła się tu, gdzie chciała właśnie być. Szukała kogoś, kogokolwiek, kto mógłby ją nakierować na trop Malimau, którego tak rozpaczliwie poszukiwała od pewnego czasu. Oczywiście maska obojętności i chłodne spojrzenie nie opuszczały lica beżowej samicy, oczywiście jak zawsze nierozpoznawalne dla otoczenia, tudzież otaczających ją współbratymców.
Szybkim marszem przemierzała kolejne metry dzielące ją od tego całego towarzystwa, tak bliskiego, a jednak tak odległego, przez te miesiące samotności i matkowania. Westchnęła głośno, znalazłszy się obok.
- Salve.- rzuciła krótko, skinąwszy przy tym delikatnie pyskiem.- Przeszkadzam?
Nie było konkretnego adresata jej słów. Wszak pytanie tyczyło się wszystkich tu obecnych, choć odpowiedź obcych nie była tą, która ją w tym momencie interesowała. Ważnym było, po co tu przyszła i czy zaowocuje to w jakiekolwiek przydatne informacje.
Wystarczy, że straciła jedną osobę, na następną nie mogła sobie pozwolić.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Zupełnym zaskoczeniem były dla niego odgłosy nadbiegającego lwiątka. Jeszcze jedno? A to co się dalej działo, spowodowało, że na pysku zagościł zupełnie zaskoczony wyraz. Musiał przyznać, że bardzo go interesowała reakcja Kalani. Przecież niedawno straciła syna... Wśród łkań żółtookiej wyłowił też część układanki. Tyle że nadal kilku puzzli brakowało. Zdecydował się zostawić tą sprawę bursztynowookiej.
Jeszcze ktoś? Kahawian widząc sylwetkę lwicy skinął jej łbem z szacunkiem. Padme... ale gdzie są jej małe? Czyżby coś im się stało? Póki co nie chciał jej zasypywać pytaniami. W duchu nadal obwiniał się o śmierć Morana... jego obecność w tej sytuacji mogła nie być mile widziana.
- Salve. Oczywiście, że nie przeszkadzasz-odpowiedział spokojnie.