Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 06-02-2014

Kącik warg uniósł się w geście delikatnego uśmiechu, którym rzeczywiście był, gdyby się lepiej przyjrzeć. W istocie było to tylko złudzenie, będące przy okazji odpowiedzią na słowa Kahawiana. Mylił się tylko w jednym. Jego obecność była wśród wszystkich tutaj dla niej najbardziej pozytywna, wszak to jego znała z nich najdłużej i to z nim postanowiła porozmawiać.
- Kahawianie, nie dotarłam na zebranie, jak pewnie zauważyłeś.- zaczęła, siadając na przeciwko swojego rozmówcy i wlepiając w niego szafirowe, lodowate ślepia.- Możesz mi powiedzieć, co mówił Ragnar? Jaki jest teraz podział obowiązków?- owinęła brązowy ogon wokół łap. Zwyczaj ten ma od małego, a że i ogon długi, to lepiej mieć go przy sobie.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 06-02-2014

Może nie będzie tak źle... dostrzegł ten minimalny uśmiech. W odpowiedzi na jej pierwsze stwierdzenie lekko skinął łbem.
- Poinformował wszystkich o obecnej sytuacji... okazuje się, że część dawnych członków nie odpowiada na wezwania. Na skale pojawiła się jeszcze Deyne z młodymi, Otieno, Ares, Athari na zebraniu została przyjęta... pokazała się też Chikja i Maoni. Co do obowiązków. Dey została mentorką, Ares i Otieno strażnikami, Athari i Maoni łowczyniami. Miały też pomagać różnookiej w opiece nad małymi. Niestety, nie widziałem ostatnio żadnego z ostatniej trójki. A ja...- zawahał się na moment.
-Póki co zostałem zastępcą Ragnara.
Jednak biorąc pod uwagę zaniedbania strażników i łowczyń, to to było akurat na jego głowie. Całe szczęście, że polować mógł każdy za siebie. A tak nie powinno być, jeśli mają się nawiązać prawdziwe więzi. Po chwili przyszło mu do głowy jeszcze jedno.
- Kawowa to Kalani... mam nadzieję, że Ragnar zgodzi się ją przyjąć. Jest sprawnym łowcą i nie tylko. Mogę za nią spokojnie poręczyć, bowiem znamy się od wielu lat.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 06-02-2014

Pad wysłuchała wszystkiego z niesamowitym spokojem, a z lodowatego wyrazu pyska, zrobił się łagodniejszy wyraz, mimo to, z oczu dalej biło to nieprzyjemne uczucie chłodu.
- Ile nas w takim razie zostało?- zapytała, zerkając co jakiś czas kątem oka na obcą, którą to Kahawian w końcu jej przedstawił. Morderczyni skinęła jej łbem.
- Jestem Padme, a tobie Kahawianie, gratuluję awansu. Wierzę, że odnajdziesz się dobrze na tym stanowisku.- mruknęła.
Powoli zaczynała wątpić w to, że ktokolwiek z tu obecnych ma pojęcie o tym, gdzie może być jej syn. Huh, przynajmniej jedną rzecz będzie miała za sobą. Znajdzie Mala i wróci do bycia szarą masą.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nightingale - 06-02-2014

Gdy lwica położyła łapę na mojej główce, ostatni raz pociągnęłam nosem i spojrzałam na nią. Uciszyła mnie, a ja na to odpowiedziałam tym co chciała- uciszyłam się i już tak nie płakałam. Gdy w końcu się uspokoiłam, a lwica zapytała mnie się, spojrzałam na nią i potrząsnęłam przecząco główką.
-Nie. Jestem sama. Samiutka jak palec...-powiedziałam i już miałam się rozpłakać, ale powstrzymałam się i otarłam jedynie nos, aby wyglądało, że całkowicie się uspokoiłam. Puściłam jej łapkę i usiadłam na przeciwko niej. Przekręciłam główką i spojrzałam proszącym wzrokiem.
-Znajdziesz mi nową mamę?-powiedziałam cichutko z głosem pełnym nadziei. Chciałam mieć nową mamę... Która będzie się mną opiekować... I (...). Nawet nie zauważyłam jak przyszła nowa lwica tak byłam zajęta marzeniem.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 07-02-2014

Mruknął cicho, jakby zastanawiając się nad jej pytaniem.
- Regularnie widzę tylko... Trójkę dorosłych. I obecną tu trójkę młodych. Muszę przyznać, że nie jest to łatwa dla nas sytuacja... liczę, że lwice i strażnicy w końcu się pokażą. Inaczej sytuacja taka jak dziś, będzie się powtarzać.
Przeczekał chwilę, gdy Padme witała się z Kalani. No proszę, pierwsze koty za płoty. Teraz powinno być już tylko lepiej.
- Dziękuję, Padme. Mam nadzieję, że tak będzie.
Ostatnią rzeczą której by teraz pragnął, to pogrążenie stada lub pozwolenie na jego upadek. Powinien odnaleźć tamtą zgraję i nieco im nagadać. Albo decydują się być częścią stada, albo...
Hmpf. To leży również w interesie Ragnara. I to chyba do niego należy rozstrzygnięcie tej kwestii.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 07-02-2014

Trójka dorosłych? To znaczy kto? Przełknęła nerwowo ślinę.
Kahawian, Deyne, Ragnar, ta tutaj... Kalani? Tak, Kalani. No i dzieciaki. Właśnie, przecież po coś tu przyszła.
- Mam tylko jeszcze jedno pytanie.- zaczęła z wolna, przekierowując swoje niebieskie tęczówki ponownie na lico dwugrzywego- Nie spotkałeś może gdzieś Malimau? Może Deyne wie gdzie jest, zostawiłam go pod jej opieką, później wróciłam zapytać jak było i wyleciał z groty jak poparzony.- mruknęła, niby to obojętna, niby to zmartwiona. Kto wie jakie uczucia w sobie teraz tłumiła, oprócz niej samej?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 07-02-2014

Kahawian zerknął na Padme i czekał. Malimau? Logika podpowiadała mu, że musiało to być jedno z jej młodych. Zasępił się na moment, starając sobie przypomnieć, czy ostatnio nie widział gdzieś jakiegoś młodego lwiątka, oprócz tych tutaj. Huh... Po chwili minimalnie pokręcił łbem.
- Wybacz, ale nie widziałem... Z tego co mi wiadomo, Dey z czteroma młodymi przyszła na zebranie, jedno z nich było jeszcze bardzo małe. Wygląda na to, że teraz zostawiła je pod opieką którejś z lwic.
Kącik jego pyska uniósł się lekko, jakby chciał dodać młodej lwicy otuchy. Nie znał jej zbyt dobrze i nie wiedział, jak ma przy niej się zachowywać.
- Jeśli Malimau nie różni się zbytnio od innych lwiątek... zapewne zawieruszył się w jakimś ciekawym dla niego miejscu. Może gdzieś, co widział z jakiejś odległości, bądź też nigdy wcześniej nie był?
Zawahał się przez moment.
-Jeśli chcesz, mógłbym pomóc ci go szukać. Musiałbym tylko wiedzieć, jak mały wygląda.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shiya - 07-02-2014

Szara coraz bardziej miała tego wszystkiego dość. Tu było gorzej niż na skale! O ile wcześniej na przykład taki Ragnar zwracał uwagę na Frigg, a nie na nią, to teraz żadna z nich jej nie otrzymywała. Och, przepraszam, może poza tym kolejnym, które właśnie tu wpadło z tak głośnym szlochem, że aż uszka Shiyi położyły się na jej łebku. Ależ to brzmiało okropnie!
Nakrapiana odnosiła wrażenie, że tych kociąt jest wszędzie pełno. Zupełnie straciła rachubę. Dlatego niezmiernie zdziwił ją apel Padme. Po co jej kolejne? Mało tu ma młodych? Do wyboru, do koloru!
A propos kolorów, słowa opiekunki nie za bardzo jej współgrały z tym, jak Świtowcy i spółka zachowywali się wobec nieproszonego gościa. Zdezorientowana gepardzica zwróciła się cicho do Ni, mając nadzieję, że ta ją usłyszy:
- To białe są lepsze czy gorsze?
Postawiła uszy w oczekiwaniu na odpowiedź.
Zdążyła zauważyć, że zabawa została przerwana na dłużej niż jej się to z początku mogło wydawać. O dziwo, nawet jej to specjalnie nie zmartwiło.
Powoli zdjęła łapę z grzbietu lwiątka, po czym wstała, by udać się ku Metodemu. Nic nie powiedziała Frigg, ale za to na chwilę odwróciła się do niej z czymś na kształt uśmiechu. Może z nią pójść, jeśli ma ochotę...
Zupełnie zapominając o tym, że właśnie spytała o coś Deyne, cętkowana zbliżyła się do wspomnianego lwa, radośnie szczerząc kiełki.
- Metody!
Naszła ją myśl, by mu wskoczyć na grzbiet, lecz doszła do wniosku, że jej by się to nie udało. Co prawda rosła jak na drożdżach, ale jeszcze trochę jej brakowało do powodzenia takich akrobacji. Ale już niedługo...!
Zamiast tego, stanęła na tylnych łapkach, a przenie oparła o jego łapę.
- Gdzie byłeś? I co to jest siano? - spytała, wpatrzywszy się weń niemal z uwielbieniem. - Ta biała mówiła, żeby 'dać se siana' - przypomniała mu, gdyby miał jakieś wątpliwości co do pochodzenia ów wyrazu.
O ile Ni traktowała jak troskliwą mamę, Ragnar był surowym, ale też kochającym ojcem, Shi bratem (ciężko byłoby twierdzić inaczej), a Frigg już podświadomie zaakceptowała jako młodszą siostrę, to Metodego uważała za takiego dobrego wujka. W dodatku ten wujek jest miły dla Ni, nigdy nie traci dobrego humoru i na pewno wszystko wie! Dlatego złotooka nie miała wątpliwości, że on zaraz wyjaśni jej znaczenie tego tajemniczego słowa, które wyszło z pyska Wraven tuż przed jej opuszczeniem ziem Świtu.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nightingale - 07-02-2014

Pociągnęłam nosem i rozejrzałam się. Lwica nie udzieliła mi jeszcze odpowiedzi, ale wiedziałam, że to zrobi. Otarłam oczka i zamachałam kitką ogona. Uśmiechnęłam się do niej i znów rozejrzałam. Do moich oczu dobiegła sylwetka małych kociąt. Pisnęłam, podskoczyłam i podbiegłam do nich. Zgięłam głowę w prawo i przyjrzałam się im. Po chwili jednak zbliżyłam się bardziej i zamruczałam.
-Cześć! Jestem Nightingale.-powiedziałam wytrzeszczając na nich oczka i uśmiechając się słodko. Przyłożyłam łapkę do pyszczka, a raczej jego rogiem, robiąt tak aby nikt nie słyszał oprócz kociąt.-Ale mówcie mi Słowik!-szepnęłam i zaśmiałam się słodko. Po chwili podskoczyłam i stanęłam zwracając na siebie uwagę. Chciałam ich poznać i znaleźć kogoś do zabawy.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shi - 08-02-2014

Kiedy on tak siedział w ukryciu, skupiając się na dźwiękach, tak właściwie wciąż czekając na jakiś znak ze strony opiekunki. Bo w sumie to z każdą chwilą coraz intensywniej rozważał, czy ma tu zostać, czy dołączyć do reszty. Zaczynał już trochę panikować, chociaż starał się zachować spokój. W końcu dawno już nie był zdany sam na siebie, choćby na tak krótką chwilę (czy w ogóle kiedykolwiek istniała taka sytuacja?), dlatego kompletnie nie wiedział, jak powinien się zachować w nowej sytuacji, zdał się na instynkt, który póki co się sprawdzał.
A jako, że był bardzo skupiony na zachowywaniu absolutnej ciszy i nasłuchiwaniu nadejścia ewentualnego niebezpieczeństwa, niemal podskoczył ze strachu, gdy nieoczekiwanie znalazł się między szarymi łapami. Początkowo tak się przestraszył, że bał się choćby podnieść wzrok, jednak gdy usłyszał swoje imię i to wypowiedziane przez „ten” głos, uniósł łepek do góry, a na jego pyszczku pojawiło się zdziwienie i ulga. Zaraz też uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko zdołał otrząsnąć się z pierwszego szoku. Metody! Lew nawet nie miał pojęcia, jak młody cieszył się na jego widok! I mimo, że gepard nie powiedział choćby słowa, ta radość malowała się na jego pyszczku.
Zaraz też udał się za nim do reszty. Dołączył do nich czym prędzej, posyłając im lekki uśmiech. Wciąż żyję, nie martwcie się, zdawał się mówić. Dalej jednak się nie odzywał, a teraz jeszcze zobaczył z bliska całą tę gromadę, którą początkowo obserwował ze swej kryjówki. Młody nie przepadał za tak dużym towarzystwem, to go przytłaczało. Dlatego też usiadł przy Ni, opierając się o nią grzbietem i z ukosa przyglądając się tej zgrai.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z faktu, że przybycie ich wszystkich popsuło im niesamowicie ważną zabawę, o co teraz zaczął mieć uraz do obcych. Wyraźnie zmarkotniał. Początkowo tak się cieszył tym całym tropieniem i tak się w to zaangażował, a tu taki niewypał.
Gdy zbliżyła się do nich lwiczka, najwyraźniej, mimo oczywistej przewagi nad Szyszkami wzrostem, niewiele od nich starsza, on niechętnie na nią spojrzał. Shiya była zajęta Metodym, dlatego postanowił się jednak odezwać do rówieśniczki.
- Shi. – mruknął jedynie, spuszczając wzrok na łapy. W przeciwieństwie do niej, nie miał teraz za bardzo ochoty na zabawę.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 08-02-2014

Gdy towarzystwo rozpierzchło się, Frigg poczuła wielką ulgę. Stres opadł i można było wrócić do zabawy... jednak zaistniała sytuacja porządnie ją z początkowego entuzjazmu wyprała i potrzebna była dłuższa chwila, by lwiczka mogła uspokoić niekontrolowane ruchy ogonka. Wpatrywanie się w rozmawiających w oddali Kahawiana i Kalani sprawiało jej nie tyle przyjemność, co pomagało w wyciszeniu. Ich rozluźnione ciała i spokojne gesty kontrastowały z napięciem, w którego centrum znalazła się przed momentem Frigg.
Potrząsnęła główką strzepując z siebie zamyślenie. Wtedy pojawiła się kolejna lwica i kolejne lwiątko... zdecydowanie i po raz kolejny pesząc Frigg. O podejściu do Metodego nie było mowy. Zaatakowany przez Szyszkę wydał się celem nie do osiągnięcia. Błękitnooka zrezygnowała. Podeszła do matki i usiadła przy niej, zachowując jednak dystans i bardziej koncentrując się na otaczających ją źdźbłach trawy niż na Deyne. Tłok i zamieszanie były zjawiskami, wobec których Frigg nie potrafiła stawić czoła. Niestety ostatnimi czasy tylko w takich warunkach dane jej było przebywać, warunkach, które ją deprymowały i peszyły.
Rosło sobie stworzenie wolące obserwować z daleka i odzywać się z rzadka.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 08-02-2014

Z zamyślenia wyrwała ją lwica.
- Raczej tak, ale dam im jeszcze odsapnąć. Potem wrócimy do treningu... i dzięki za pomoc.
Uśmiechnęła się do niej krótko, gdyż chwilę potem na jej pysku wymalował się wyraz zaskoczenia i współczucia. Co ta młódka robi tu sama? W ciszy przysłuchiwała się rozmowie tych dwóch. A moment później pojawiła się jeszcze Padme. Dey powitała ją krótkim skinięciem łba. Biedna różnooka nie wiedziała, na czym uszy i oczy podziać. I tu i tu rozmawiają, obie poruszają ważne tematy... a ona znalazła się w centrum tego zamieszania. Dziwne było to wszystko. W końcu wiele miesięcy ona spędziła jedynie z młodymi, a tu nagle wokół znalazły się cztery inne dorosłe lwy. Co za dużo to niezdrowo. Do jej uszu dotarło pytanie Shiyi.
- Kolor futra nie ma znaczenia, tylko to jacy jesteśmy.
Nie broniła Szyszkom kontaktu zarówno z Metodym jak i młodą lwiczką, w sumie przecież potrzebują kontaktu również z innymi osobnikami... mimo to jednak Shi ciągle znajdował się przy niej. I to ją nieco pocieszało. Wzrokiem teraz wylądowała na córce. Kącik jej pyska uniósł się lekko. Mała zdawała się być teraz zupełnie zagubiona w tym całym bałaganie i z resztą jej matka wcale się temu nie dziwiła. Gdy Frigg znalazła się przy jej boku, kremowa z cichym mruczeniem chwyciła ją i przeniosła między swoje przednie łapy, przytulając niebieskooką do siebie. Jej język kilka razy przemknął po jasnym futerku.
Może nie miała dla swojej córki tyle czasu ile by chciała, ale to nie zmieniało faktu, że była najważniejszą istotą w jej życiu.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 08-02-2014

- Nie wiem, jakie są inne lwiątka. Od trzech wiosen było ich w Świcie niewiele.- odparła, zwracając wzrok ku lwicy z lwiątkami. Czy nie była to przypadkiem Dey?- Wybacz mi na chwilę.- dodała, podnosząc się z siadu. Doszła do Nyoty w przeciągu kilku sekund, bo przecież daleko iść nie musiała, huh.
- Salve Deyne.- zwróciła się ku jasnolicej, skinąwszy łbem.- Wiesz, gdzie jest mój syn?- rzuciła bez konwencjonalnej grzeczności. Może i wprost tego nie mówiła, ale miała jakieś tam swoje głupie przypuszczenia, że może mentorka wspominała przy nim o jakimś miejscu, czy tam zwierzęciu i jak to młody poszukiwacz przygód Mal wyruszył na poszukiwanie tego. To ona spędziła z nim trochę czasu zanim beżowa tam przyszła i to ona była jej ostatnią deską ratunku. Szafirowe, lodowate ślepia spoczywały pytająco na licu kolorowo-okiej samicy.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 09-02-2014

Jej wzrok przeniósł się z Frigg na Padme, której ponownie skinęła łbem.
-Salve.
Jej pytanie nieco ją zaskoczyło. Skąd miała wiedzieć? Przecież jak wychodził z jaskini, to mały znalazł się z powrotem pod opieką beżowej. Niemniej jednak zastanawiała się, czy nie widziała gdzieś ostatnio cytrynowego.
- Niestety Padme, ale nie mam bladego pojęcia. Nie widziałam go od momentu wyjścia z jaskini z czwórką...-mruknęła cicho.
Nie widziała też, żeby mały szedł ich śladem...
Jednak przydałoby się podać jej kilka informacji.
- Na początku był przestraszony, niezbyt chętny do zabawy z Szyszkami i Frigg. Potem już się trochę uspokoił... zaczęli się bawić. Zaraz potem ty przyszłaś, a Ragnar zwołał zebranie.
Jak mogła pomóc młodej matce? Westchnęła cicho.
-Dzieciaki czasem mają tendencję do pakowania się w kłopoty... i najpierw najlepiej sprawdzić właśnie takie miejsca.
Całe szczęście ona nie miała zbyt dużo takich sytuacji. Może nie licząc pamiętnej wycieczki Szyszek, gdy Dey razem z Frigg szukały tej parki. Różnooka była bliska zawału.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Metody - 09-02-2014

Radość, jaka przepełniła serduszko atramentowookiego przelała się też na siwego, który we właśnie najmłodszych potrafił jedynie odnaleźć spokój i szczęście, jedyne czego potrzebował odeń, to akceptacji. Więc gdy otrzymał zdecydowanie więcej, nie mógł prosić tego świata o nic ponad to. Może wiązało się to z tym iż z racji, że Silvia była jego jedyną ukochaną, nie zamierzał po jej śmierci szukać sobie kolejnej partnerki, czując iż na ten moment życia potrzebuje kogoś bardziej na kształt córki, syna, niźli partnera. O ile lepiej mógł się jeszcze poczuć, gdy cała trójka puchatych kuleczek tak pozytywnie odebrała jego przybycie! Poczuł się jak... w domu. Myśl o tym zabolała bardziej niż noga. Obdarzył wszystkie kociaki ciepłym, jak najbardziej szczerym uśmiechem, patrząc na nie jak na najbardziej błogi widok na świecie. Widząc kątem ślepia iż dwugrzywy znajomy jest aktualnie zajęty, przeniósł całą swoją uwagę na gromadkę wraz z jej opiekunką. Na jej słowa sapnął unosząc jedną brew.
-Z mojego życiowego doświadczenia wynika iż z białofutrymi wyjątkowo często są problemy-zięć, Eleri, Arne, teraz to. Interesujące, prawda? -Jednak oczywiście wątpię, by rzeczywiście futro miało jakikolwiek wpływ na ich poczynania-sprostował, by nie zdemoralizować maluchów, przytakując na pouczenie Deyne, na słowa Shiy. Dokładnie tak.
-Ach, zdziwiłabyś się jak mało wstrząsająca jest tego historia-na sekundkę przeniósł z krzywym uśmiechem wzrok ku górze, prawie od razu jednak znów spoglądając na swą rozmówczynię.
Gdy pchnęła go łbem nie wiedział czy to najodpowiedniejszy pomysł, legnąć sobie pośród gromadki stojących lwów, szczególnie, że mimo wszystko czuł się tu nieco jak intruz. Gdy sama jednak się położyła, ten nie zamierzał przecież nad nią stać. Ułożył się więc na boku, obolałą kończyną na wierzchu.
-W sumie sam za mną przyszedł, nie ma za co dziękować-posłał jej uśmiech, po raz kolejny skupiając się na dzieciach-I tropienie ważna sztuka, uczcie się, uczcie. Acz trzeba być przy tym skupionym, więc może rzeczywiście jeszcze chwilka odpoczynku nie zaszkodzi-mruknął cicho, a uśmiech nie schodził mu z mordy.
Uch, ależ się nam tu robił tłum. Bił się ze sobą, czy jednak nie wstać, lecz gdy "zaatakowała" go złotooka stwierdził iż ma jako tako wymówkę by leżeć. Objął ją łapami, nieco też wtulając małą w swą grzywę uśmiechając się przekornie na "przywitanie", po trosze szczerząc zęby. Jego uwagę na pewien czas rozproszyło przybycie młodej lwiczki, obserwował więc poczynania kawowej wobec małej. Szybko jednak wrócił do cętkowanej. Zaśmiał się cicho.
-Wciąż zajmuję się pewnym chorym, potrzebuje mnie-przejechał językiem po jej szarym łepku-a siano to sucha trawa, kopytne lubią ją jeść. Jednak wyrażenie "dać se siana" oznacza tyle co wypchać się, dać sobie spokój i tym podobne-morda go rozboli od tego uśmiechania. Cóż, bywa.
Zerknął na pozostałe młode. Widząc to, jak nieswojo się czuły miał ochotę i ich do siebie zgarnąć, lecz postawiony wobec faktu iż każde z nich albo znalazło sobie ciekawsze zajęcie, bądź też zajęła się nimi matka, musiał zrezygnować z tego przedsięwzięcia.
Przybyła Padme ze słowami, którymi z marszu ich obdarzyła, same w sobie zasiały atmosferę niepokoju. Metody, jak to on, zmartwił się na samym wstępie, wciąż nie wiedząc czy jednak może wstać? Wypadałoby, czyż nie? Choć lwica nie zwróciła się do niego, on też nie miał pojęcia gdzie jej syn może się znajdować, lecz jeśli okaże się iż i Nyota nie posiada żadnych informacji na ten temat, niebieskooki poczuje się zobowiązany, by pomóc. Jak zwykle. Nawet jeśli będzie musiał rozstać się z małymi. Powoli też zarzucał pomysł wypytywania się o tutejszego medyka, coraz bardziej wątpiąc w to iż na tych ziemiach istnieje magiczny lek na obite mięśnie.

Informacji brak... czekał więc teraz na reakcję niebieskookiej matki.