Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nahuel - 08-03-2014

- Bądźcie grzeczne, dzieciaki. Tropić mogą tylko najlepsi. Jeśli ktoś jest nieuważny, to dzieje mu się krzywda.
Czy właśnie z rozpędem wbił się w dziedzinę zajmowaną przez Nyotę? Och, tak. Ale przecież nie powiedział ani nieprawdy, ani nawet brzydkiej prawdy, tylko taką zwyczajną - i może odniesie efekt wychowawczy, kto wie? Tak czy siak przypatrzył się reakcji młodych, ot, z ciekawości, nim przerzucił wzrok z powrotem na lwicę.
- Wybaczysz, Deyne? Metody chyba mnie potrzebuje. Ale nigdzie nie idę, dopóki taka nie będzie twa wola.
Ach, Frigg... Frigg. Tak, pamiętał.
Były nad wyraz podobne. A to mówiło mu więcej, niż gdy widzieli się ostatnim razem.
Poruszył mordą, marszcząc na ułamek chwili stare blizny, i wrócił do białogrzywego lwa. Czekał grzecznie - kulturalny dalece bardziej niż deko bezczelny lampart, ale i trochę niecierpliwy, bo przez niego nie mogła wyruszyć także ostatnia z lwic. Nahuel zdecydował, że nie będzie jej już przeszkadzał.
- Przekaż moje pozdrowienia także tamtej, dobrze? Czego potrzebujesz, niańko?
To też pamiętał.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 09-03-2014

Westchnęła przeciągle, odprowadzając wzrokiem Kahawiana i Kalani. Zaciśnięte mocno wargi i ściągnięte brwi układały zmarszczki jej pyszczka w wyraz głębokiego zamyślenia. Wcale nie miała ochoty mówić, myślami odbiegła daleko od zebranych tu lwów i byłaby pognała jeszcze dalej, gdyby nie jej imię wymówione przez matkę. Zastrzygła uchem, zerknęła w górę na Deyne, później na Nahuela - adresata matczynych słów, po czym zacisnęła wargi jeszcze mocniej i spiorunowała gepardziątka mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Jedną Szyszkę po drugiej... Jej ogonek nerwowo drgał. Niecierpliwość wzbierała.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 10-03-2014

-Jasne- odparła cicho do samca.
Kątek oka obserwowała Frigg i jej rosnące zniecierpliwienie. Kolejna okazja. Zniżyła łeb i szepnęła do małej:
-Prawdziwy łowca nigdy nie pozwala, by jego nerwy nim prowadziły. Gotów jest czekać kilka godzin, a nawet i więcej na odpowiednią okazję.
Podniosła z powrotem głowę i uśmiechnęła się do córki.
Widząc że najwidoczniej zaraz wszyscy się rozejdą, zdecydowała się na kontynuację szkolenia.
Cichym pomrukiem przywołała do siebie Szyszki.
- A więc zaczynamy jeszcze raz. Tym razem jednak to ja się schowam.
Póki co mogła sobie na to pozwolić.
- Musicie pracować razem, inaczej sobie nie poradzicie. Starajcie się mieć siebie w zasięgu wzroku. Zachowajcie ciszę... A teraz zamknijcie oczy. Sygnałem dla was do zaczęcia będzie cichy ryk.
Czekała teraz, aż młode jej posłuchają. No bo co to za radocha, jak będą ją widzieć?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Metody - 11-03-2014

Przez cały ten czas oczekiwania wpadł w nieco melancholijny stan, znów zalewając swój umysł falami pytań i wyrzutów do samego siebie, na szczęście jego myślenie stępiał, nazwijmy go monotonnym, ból nogi, który cóż, stał się jego nieodłącznym przyjacielem dającym mu znać iż jeszcze nie umarł. Gdy lampart raz kolejny obdarzył go swą uwagą, szary uniósł wcześniej opuszczony, rozczochrany łeb nie zawieszając na ciemnych a niebieskich oczach jeszcze swej uwagi.
-Oczywiście-skinął na jego prośbę. Minęło parę nieokreślonych chwil nim począł kontynuować-Niańka...-sapnął-tak, raz jeszcze stwierdzę iż rzeczywiście genialnie to do mnie pasuje-uniósł błękit swych patrzał na rozmówcę, by w końcu może dojść do rzeczy-Ech, chciałbym chyba jedynie, by nie spływało na mnie irracjonalne poczucie winy i odpowiedzialności w sprawie dorosłych osób-westchnął- Po prostu... gdybyś natknął się jednak na tę nieszczęsną albinoskę, upewnij się proszę, że na pewno nie znalazła sobie kolejnego problemu, przez który miałaby się załamać nerwowo, bądź gorzej-skulił nieco swe ciemne uszy, jakby w domyśle zostawiając "dobrze?".
Ech, staruszku. To kraina gdzie już nie zaistniejesz jako wyśmienity władca, wojownik, partner czy ojciec. Już nie. Jesteś niańką. Jakby nie było, zawsze nią byłeś, niańczyłeś swój kraj, żonę i dzieci, sługi, matkę i rodzeństwo. Przykre, że definiuje cię to, w czym wszystkich, na każdym kroku zawodziłeś do bólu. Śmiertelnie.
-Z góry dziękuję-skłonił przed nim swą, przecież wciąż szlachetną głowę, rzucił mu nieco wyprute z witalności spojrzenie i uznając to za (tymczasowe?) pożegnanie skierował swe kroki ku Padme. Uśmiechnął się do niej blado, rozejrzał i gestem makówki dał jej znać, by opuścili w końcu to miejsce, by mogli na spokojnie wszystko obgadać i rozpocząć poszukiwania, dziecka w tym przypadku nie tylko umysłem, ale i ciałem. Nie żegnał się z nikim szczególnie z racji iż każdy wydawał się już być zajętym swoimi sprawami.

zt. Pad-Skrawek sawanny...>skrawek sawanny


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Padme - 12-03-2014

W końcu doczekała się uwagi ze strony Metodego, tak więc podniosła zadek i razem z nim opuściła to miejsce.



//zt


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nahuel - 15-03-2014

Nahuel nie widział zupełnie powodu, dla którego ma się przejmować Eleri, która powinna wziąć się za bary z życiem i przynajmniej próbować - ale również nie widział także powodu, by informować Metodego o swojej wierze w to, że tak jak lwy zabijają najsłabszą sztukę w stadzie zwierzyny, tak i najgorsi spośród nich zasługują na szybką śmierć. Nauczył się już, że podobne wyznania w tej krainie, gdzie hołubiono starych i kalekich, narażały go na krzywe spojrzenia lub co najmniej na niezrozumienie. Dlatego kiwnął łbem z enigmatycznym wyrazem pyska, ograniczając komentarz do minimum.
- Oczywiście.
Tymczasem Deyne zajęła się treningiem lwiątek. Nahuel zastanawiał się przez chwilę, czy nie zostać z nią i nie poobserwować jej metod, jednak... nie, w sumie to nie było dostatecznie ciekawe. Dlatego zaczekał na chwilę, w której mógł złapać jej wzrok, zanim ruszyła zgodnie z zapowiedzią ukryć się w okolicy - by skinąć jej wtedy łbem w geście pożegnania. I jeśli nie powstrzymała go, oddalił się, bo przecież tak wiele miejsc zostało mu jeszcze do zobaczenia.

z/t


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 15-03-2014

//dobra, nie czekam już na Szysze, nie namieszam przecie

Wysłuchała Deyne uważnie, starając się przyswoić daną jej lekcję. Czekać? Kilka godzin? Uh! W oczach Frigg podobna wizja wydała się być niemożliwą do realizacji. Mogła obserwować, długo, bardzo długo! Mogła przyglądać się wszystkiemu z boku, cieszyć oczy samym patrzeniem, ale gdy chciała działać nie było mowy o wstrzymaniu zapału.
Gdy zawadzające towarzystwo opuściło wzniesienie, lwiczka z entuzjazmem w oczach spojrzała na mamę. Tak, już? Już możemy? Tak? Tak! Pobieżne zerknięcie na gepardziątka; raz, dwa. Wyskok z matczynej kołyski utworzonej z łap, niezgrabne lądowanie i klapnięcie zadkiem naprzeciwko mamy. Zwarta, gotowa. Frigg nastawiła uszka, zacisnęła pyszczek i lekko schyliła główkę, chcąc nadać swoim rysom nieco poważniejszy wyraz.
- Musicie pracować razem - powtórzyła słowa mamy, wyłupiając oczy na Szyszki. Nie, ona nie potrzebowała żadnej korekty. - Bo jak nie będziecie, to się nie uda - zagroziła, po czy skręciła łepek na powrót kierując spojrzenie na mamę. Zamknęła oczy, wypuściła powietrze przez zaciśnięte ząbki.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shiya - 21-03-2014

Przez cały ten czas gepardzica rozglądała się, mrugała i obserwowała, jak coraz to więcej osób wyrusza na misję poszukiwania Malimau. Szara poczuła ukłucie żalu, że nie uczestniczy w tej szczytnej wyprawie. Zdążyła już jednak przełknąć tę gorzką pigułkę, pokrzepiona obietnicą rychłego rozpoczęcia nauki tropienia. Dlaczego, mimo iż nie zwracała większej uwagi na lamparta, który wciąż wydawał jej się dziwnie podejrzany, to słowa Ni spijała z jej pyska z wyraźną ekscytacją. Uszka postawione, oczy szeroko otwarte, a i ogonek poruszał się szybciej niż zazwyczaj.
Podobnie jak młodszą koleżankę, także i Shiyę początkowo przeraziła myśl kilkugodzinnego oczekiwania na pojawienie się potencjalnego łupu. Uspokoiła ją przekonanie o tym, że skoro wszystkie lwy tak robią, to ona też da sobie radę, choćby miała gotować się z niecierpliwości. Uznała to za całkiem przyzwoitą możliwość dowiedzenia, iż jej gatunek w niczym nie ustępuje temu, który miał kaprys zasiedlenia całej okolicy wzdłuż i wszerz.
Złotooka kilkukrotnie pokiwała łebkiem na znak, że rozumie. Bezzwłocznie zacisnęła powieki z całej siły i pozostawiła ciemne uszka postawione na sztorc, by jakimś cudem nie umknął jej umówiony sygnał. Niech Dey widzi, że się stara!


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shi - 21-03-2014

Shi trwał początkowo, dalej z tą samą, obrażoną miną, dodatkowo z żalem obserwując oddalające się lwy. Też by chciał stąd pójść i szukać tego lwiątka! Albo w ogóle stąd pójść, bo i tak nie będzie się chciał bawić w to tropienie ponownie. Nie ma mowy i nic nie zmieni jego decyzji.
Na początku udawał uparcie, że go nie obchodzi, co będą teraz robić, jednak w miarę, jak słuchał opiekunki, zawziętość z jego pyszczka znikała, zastąpiona przez nieposkromioną ciekawość. Całe szczęście, że Nyota nie kazała mu ponownie się ukryć i czekać, aż zostanie odnaleziony, bo by na to za nic nie przystał. Jednak obecna propozycja wydała mu się niesamowicie interesująca.
Zerknął na Frigg, słysząc jej słowa. Zmarszczył nosek.
- Ty też musisz pracować razem z nami. - stwierdził, uśmiechając się lekko. Akurat co do faktu, że on z siostrą będzie współpracować, nie było wątpliwości. Jednak czy niebieskooka będzie kooperować z gepardziątkami?
Zacisnął mocno powieki, zakrywając je nawet łapkami i postawił do góry uszy, czekając na umówiony sygnał. Postanowił dać z siebie wszystko, jak poprzednio.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Deyne Nyota - 23-03-2014

No nareszcie spokój. Z cieniem uśmiechu pożegnała Nahuela.
A więc zaczynamy! Jej wzrok przeniósł się z powrotem na młodą gromadkę. I z trudem powstrzymała się przed parsknięciem, gdy zobaczyła Frigg. No cóż, podstawą nauki polowań była chęć do ich przyswojenia. Skinęła lekko łbem w jej stronę i łapą musnęła jej łebek.
- Ty szukasz razem z nimi. Pamiętajcie, pracujcie razem i zachowajcie ciszę. Nie straćcie siebie nawzajem z oczu.
Poczekała aż niebieskooka zamknie oczy. Musnęła łebki całej trójki językiem, chcąc życzyć im powodzenia.
Po chwili młode mogły usłyszeć kroki lwicy i szelest traw, gdy przedzierała się między nimi. Udało się jej znaleźć kawałek ziemi mniej obrośniętej trawą- skorzystała z niego licząc, że tu młodziki posłużą się węchem. W efekcie zatoczyła niewielkie półkole, ostatnie kilkanaście kroków pokonując już w zupełnej ciszy. Znajdowała się na kilkanaście kroków na lewo od nich. Trzeba zacząć od niewielkich odległości...
Położyła się miękko na ziemi.
A po chwili do uszu milusińskich dobiegł umówiony sygnał.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 23-03-2014

Wysłuchała słów pouczenia zarówno ze strony Shi, jak i ze strony mamy. Dała sobie zmierzwić futerko na łebku i z trudem powstrzymała pisk ekscytacji, gdy usłyszała oddalające się kroki Deyne. W zasadzie zapomniała już o wszystkim, o czym zdążyła się dowiedzieć, liczyło się tylko to, by wytrzymać z zamkniętymi oczami i jako pierwszej je otworzyć, by zaraz po usłyszeniu sygnału zacząć zabawę.
Tak, tak, tak!
Frigg zerwała się z siadu i podskoczyła. Chciała pobiec w jednym momencie we wszystkich kierunkach, co poskutkowało rozstawieniem szeroko łapek i błyskawicznym kręceniem łebkiem w próbie wzrokowego zlokalizowania mamy. A mamy... nie było! I to było najdziwniejsze. Nagle znikła, zupełnie, rozmyła się, wyparowała! Co tu robić?!
Wezbrane w lwiątku ekscytacja i niepokój nie pozwoliły podjąć jakiegokolwiek działania, wskutek czego Frigg popatrzyła z niecierpliwością na szyszki i byłaby rzuciła jakąś uwagą w ich stronę, gdyby potrafiła zebrać walające się po jej łebku słowa. Koniec końców jedynie przebierała łapkami w miejscu.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shiya - 29-03-2014

Siedziała, słuchała Deyne i młodych, ale tak naprawdę interesowało ją tylko jedno - żeby wreszcie zaczęli naukę tropienia. Wydawało się jej, że minęły wieki, zanim w końcu dosłyszała upragniony dźwięk.
Podobnie jak Frigg, szara momentalnie zerwała się na równe łapy. Zmarszczyła brwi, z uwagą rozglądając się po okolicy. Ni nigdzie nie było. Nigdzie! Trzeba jej poszukać, tylko... W którą stronę iść?
Poruszyła noskiem, starając się wyłapać zapach mamki. Trwała w bezruchu przed krótką chwilę, po czym nagle przebiegła kilka kroków w prawo, a tam zatrzymała się i odwróciła do reszty, wreszcie łapiąc z nimi kontakt wzrokowy. Postawiła uszy. Nie mogła niczego powiedzieć, bo lwica nakazała im zachowywanie ciszy, więc poprzestała na posyłaniu tamtym ponaglającego spojrzenia. Juuuż, niech za nią pójdą, to przecież musi być w tamtą!
Z niecierpliwością obróciła się w miejscu. Równocześnie zamiotła ziemię jasnym ogonem, przybliżając jego kolor do barwy swej sierści czy nawet cętek. Cóż, ciężko wymagać, by ziemia była czysta!


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shi - 30-03-2014

Czekał cierpliwie, zaciskając coraz mocniej oczka, aż w końcu rozległ się umówiony sygnał. Otworzył natychmiast ślepka i zerwał się na równe łapki, przeczesując całą okolicę wzrokiem. Nigdzie jednak nie zauważył chociaż śladu Nyoty. Sądził, że to będzie prostsze. Zerknął na siostrę, obserwując jej starania. Oho, chyba na coś wpadła!
Natychmiast podszedł do niej, chcąc zachowując się jak najciszej i jedynie rzucił jej pytające spojrzenie. Jak oni się mają porozumiewać kompletnie bez żadnych słów! Przecież to absurdalne i niewykonalne!
Młody rozejrzał się uważnie dookoła, obserwując trawy wokół, chcąc znaleźć jakiś znak, że tędy ich opiekunka przechodziła.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Inali - 30-03-2014

Kocię weszło na teren sawanny nieco niepewnym krokiem. Nie była pewna, czy znajdzie tu kogoś, szczególnie, gdy trawa była aż tak wysoka i gęsta. No i tyle tu było zapachów! Swego czasu musiało się tu kręcić mnóstwo osób, nie potrafiła nawet wyodrębnić pojedynczej woni. Ale od czego ma jeszcze uszy? Gdy węch i wzrok zawodzi do akcji wkracza słuch! Młode, krocząc cichutko, nasłuchiwało uważnie, starając się wychwycić coś więcej, jak odgłos własnych łap. Wtem podłapała coś. Musicie pracować razem. Bo jak nie będziecie, to się nie uda. Dobiegło do jej uszu kilka słów. Ty też musisz pracować razem z nami. Ktoś rozmawia… głosy należały raczej do kogoś młodszego. Może to jakieś lwiaki się bawiły? Ty szukasz razem z nimi. Pamiętajcie, pracujcie razem i zachowajcie ciszę. Nie straćcie siebie nawzajem z oczu. Zaraz… ktoś z nimi był. Jakaś dorosła lwica. Inali zarzuciła łebkiem ku górze, starając się dostrzec coś więcej, niż tylko zielono-złotą trawę. Chodząc tak z głową w chmurach i rozmyślając o tym, czy zapytać o pomoc, czy raczej siedzieć cicho wystarczyła jej chwila nieuwagi. Ta chwila mogła zadecydować o jej przyszłym życiu. Dlaczego tak mówię? Lwiczka wpadła przez przypadek na małą, ciemno-szarą kulkę w czarne cętki.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Frigg - 01-04-2014

Zaaferowana poszukiwaniem rozumu pośród natłoku wrażeń, Frigg zupełnie nie zwracała uwagi na poczynania Szyszek, a które to mogły okazać się dla jej zdezorientowania zbawienne. Przede wszystkim - nie miała pojęcia o tym, że poszukiwania należy zacząć od koncentracji na zmyśle powonienia. Przeczesywanie wzrokiem sawanny wprawiało ją tylko i wyłącznie w panikę, sprowadzało ocenę sytuacji do prostej konkluzji - mama zniknęła! A jeśli tak, nie było mowy o sensownym działaniu i pewnie skończyłoby się na zagryzieniu wargi, posadzeniu tyłeczka na ziemi i powstrzymywaniu się od płaczu, gdyby nie żółte ślepka Shiyi. Na Frigg spojrzenie gepardziątka podziałało jak ukłucie ostróg na konia. Szyszka ewidentnie czegoś chciała, w jej zniecierpliwieniu wyrażał się zawód biernością i nieumiejętnością Frigg, czym lwiczka poczuła się mocno zmotywowana. Co prawda nadal nie wiedząc, co należy robić, potruchtała w stronę Szyszek i wcisnęła się między nie. Otworzyła pyszczek i wykrzyknęłaby nasuwające się na język pytanie o dalsze poczynania, zaprzepaszczając szanse na zachowanie wymaganej przez mamę ciszy, gdyby nie cień, który spoczął na ich trójce. Położyła po sobie uszka. I nie, nie zamknęła pyszczka. Uniosła lekko wargi, chcąc wydać z siebie krótki pisk, jakim zwykły lwiątka przywoływać niańki i matki w obliczu zagrożenia. Znajdowała się pomiędzy cętkowanymi, co dawało jej namiastkę poczucia bezpieczeństwa, ale strach wezbrał w niej do niebagatelnych rozmiarów, nie pozwalając na wypuszczenie z płuc nawet odrobiny powietrza.