Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Skanda - 25-09-2014

Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie zdziwiła go jej odpowiedź-nie dał tego jednak po sobie znać. Zamilkł na dłuższą chwilę, instynktownie uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
Czuł irytację. Nie miał ochoty dywagować nad tym, co tamta miała na myśli, wysuwając w jego stronę podobne stwierdzenie.
-Al, nie jestem jasnowidzem. Jeśli coś leży ci na sercu, to po prostu to powiedz. Albo nie mów, jak chcesz.-mruknął pod nosem, czekając tylko na jej reakcję. Ciemny pędzel, wieńczący szarą kitę zadrgał niepewnie.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Alaina - 25-09-2014

Lubowała się w ciszy, w słodkiej, nie przerwanej, jaka nie jeden raz i w czasie tej rozmowy zapadała , gdy ta zbierała myśli, starając się i ubrać je odpowiednio w słowa,co nie zawsze szło tak jakby tego pragnęła.
I tym razem było podobne. Nie zamierzała obarczać go swoimi problemami, nie chciała także by w jakikolwiek próbował ją zatrzymywać.
Zamierzała trzymać się podjętej decyzji, nawet jeżeli i ona okaże się porażką.

-Nie, już jest wszystko w porządku -kręcąc głową mruknęła , sama nieco zaskoczona możliwością błędnego zrozumienia-Ale i wybscz,nie to miałam na myśli. -zakłopotana dodała- Jesteś dla mnie cennym przyjacielem, dlatego ten ostatni raz chciałam cie zobaczyć, a nie zadręczać własnymi fobiami. To nie miałoby sensu, zwłaszcza ze zależy mi aby pożegnać się z tobą w milej atmosferze.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Skanda - 27-09-2014

On natomiast czuł w sobie rosnący dyskomfort, kiedy tamta zbliżała się do niego tymi zupełnie ciepłymi słowami, nazywając go przyjacielem tak, jakby naprawdę nim był. Słuchał więc o sobie tego kłamstwa, którym zdawała się upajać Alaina przychodząc tu w poszukiwaniu kogoś, kogo już od dawna tu nie było. Kusiło go, by wyprowadzić ją z tego potwornego błędu i wówczas samemu delektować się przejęciem pałeczki, obserwowaniem jej reakcji i ohydnym uśmiechem, rozciągającym ciemne wargi. Ale nie zrobił tego. Trzymając pokusę na odpowiednio krótkiej smyczy, powściągnął własne zapędy by pozostać w miejscu, z bliżej nieokreśloną maską na pysku.
Chciała go zobaczyć?
Pożegnać się z nim?
-Więc oto jestem.mruknął, wpatrując się w nią wyczekująco.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Alaina - 01-10-2014

Bo był, nie ważne jak wiele minęło czas i jak zostali przez niego ukształtowani. Jedna rzecz, a raczej uczucie które pozostało to więź jaką ta starała się pielęgnować.
Przyjaźń, tak krucha jak miłość jaką można łatwo utracić, a ona zaś trzymała się jej jak tonący brzytwy, mając i przed sobą wizje dawnych dni, bardziej przyjemnych, nim śmierć ojca naznaczyła je cierpieniem.

Alaina zastrzygła uszami znów balansując miedzy jego chłodem,a własnym ciepłem. Tak uporczywie wpatrując się w niego, do końca nie wiedząc co powinna dalej uczynić. W prawdzie miał racje, był tu, cel jaki wyznaczyła , został dotrzymany. Może liczyła wcześniej na cieplejsze przywitanie, odrobinę pamięci i radości która ją sama ogarnęła gdy go ujrzała, jednakże samo spotkanie dawnego przyjaciela, sprawił że nareszcie poczuła się spokojnie. Wiedziała że miewał się dobrze, skoro był przywódcą, prawdopodobnie doczekał się i dzieci.
Posiadał miejsce do jakiego należał.
Ona zaś powinna ruszyć dalej, za towarzyszem,nim i on stanie się ulotnym snem.

Teraz zaś nie zastanawiając się długo, podniosła się, by lekkim krokiem podejść do niego i otrzeć czołem o jego policzek, lecz nie odsunęła się, jej łeb spoczął na jego karku, a ona sama zastygła w bezruchu, przymykając i oczy
-Dziękuje -kolejny raz wypowiedziała nic wiecej jak jedno słowo, lecz to za jego pomocą tak wiele starała się w nim zawrzeć,wszelkie głęboko gnieżdżące się w niej uczucia, a także podziękowanie za wszystko co zdarzyło się kiedyś, za całą troskę, pomoc, za to ze był, nawet jeżeli ona sama spierdzieliła całą sprawę.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Skanda - 07-10-2014

-Mhmm..-mruknął niewyraźnie, odwzajemniając jej gest i wściubiając jasny nos w futro na brązowej szyi. Przymknął z lubością ślepia, uśmiechając się pod nosem. Bawiła go ta sytuacja-to jak wiele znaczyło to spotkanie dla Alainy, podczas gdy w nim nie sposób było znaleźć choćby odrobiny ciepła z tamtych czasów, którego zdawała się szukać samica.
Nie czuł zupełnie niczego, jednak nie odrzucał jej. Udostępniał jej swoją osobę tak, aby mogła w spokoju załatwić to, co leżał jej na sercu, ale próżno było szukać w nim wzajemności.
Położył masywne łapsko na jej grzbiecie, nieznacznie przyciskając ją do siebie, po czym liznął jej czoło z fałszywą czułością, uśmiechając się ledwie kącikiem warg.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Alaina - 19-10-2014

Wszystko co czyniła, wszystko i co odbierała, miały być to gesty czysto przyjacielskie, nawet teraz gdy masywna łapa spoczęła na jej grzbiecie uśmiechnęła się lekko, jednakże nie zamierzała tkwić wiecznie w jego objęciach. Nie planowała zostawać dłużej. Cel został przez nią osiągnięty zaś czułość jaką w tym momencie okazała miała być owym pożganiem, a o którym wspominała. Nie umiała użyć słów, nie raz bywały zbędne, lecz i sama Al miała wrażenie że nie udałoby się jej powiedzieć wszystko co chciała by mu przekazać, dlatego użyła prostego gestu.
Tak też kiedy uznała że wystarczająco długo marnuje jego czas, a zamiar wędrówki się przeciąga, nakryła swoją łapą jego, zdejmując ją ze swojego grzbietu, ale i odsunęła się.
Stojąc naprzeciwko niego,jeszcze przez chwile milczała zbierając myśli i słowa jakich mogła by teraz użyć.Niestety napotkała pustkę, jaka zdawała się zawsze jej w takich chwilach towarzyszyć utrudniając zadanie.
Ostatecznie uśmiechnęła się lekko, ciepło ale i skinęła głową, racząc go ostatnim słowem, które nie było ani żegnaj, nie dziękowała już, lecz było nim "Powodzenia" jakie paść miało i w chwili kiedy uczyniła pierwszy krok ku opuszczeniu jego ziem.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Skanda - 19-10-2014

Pozostał nieruchomy gdy tamta odsunęła się, lustrując ją przy tym błękitnymi ślepiami, czekającymi na jej kolejny krok.
Skinął łbem, uśmiechając się od ucha do ucha, nie odezwawszy się jednak.
Powodzenie? Z ich dwojga Alainie przyda się bardziej. Bo po cóż mu łut szczęścia, gdy przy odpowiednich środkach można mieć wszystko? Przeć do przodu i nie oglądać się za siebie-tak też zrobił, zniknąwszy gdzieś za horyzontem.

zt


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 20-12-2014

Zatracony we własnych myślach nawet się nie zorientował, w którym momencie jego córka zasnęła. Teraz już podróżowała na grubej warstwie grzywy na karku i grzbiecie ojca. Tak jak zawsze lubiła...
Nie wyobrażał sobie, że mógł ją stracić. Nie wytrzymałby tego...
Nie usłyszał, w którym momencie Kalani znalazła się u jego boku. Przywitał ją i przeprosił posyłając jej ciepły uśmiech, po czym z cichutkim pomrukiem polizał jej czoło i polikiem otarł o kawowy kark. Teraz wybitnie potrzebował jej towarzystwa.
Szli w milczeniu przez dobre kilkanaście minut, gdy w pewnym momencie doszedł do wniosku, że tą noc chce spędzić jedynie z rodziną, z dala od reszty stada. Nie musiał zbytnio zmieniać kierunku, by tu się dostać. Gdy już trójka znalazła się u podnóży drzewa, poczekał aż pomarańczowooka położy się, by móc położyć się zaraz obok, przytulając ją łapą do siebie. Busara leżała między nimi, nadal wtulona w brązowo-złote kudły. Kahawian przygarnął ją delikatnie łapą, po czym spojrzał w niebo.
Dawno nie widział tak czystego nieba nocą.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 25-12-2014

Myśli Kalani nie skupiały się na rozgwieżdżonym niebie, a krążyły wokół persony Mayi. Lwica ta trzymała się zazwyczaj na uboczu - przynajmniej tak jej się zdawało z racji tego, że nigdy wcześniej nie widziała ją na terenach stada. Udając się wieczorem na spoczynek nigdzie nie zauważała jej pokrytej bliznami sylwetki i to samo miało miejsce, gdy rankiem udawała się do wodopoju. Dlaczego więc teraz tak nagle zapragnęła zjednoczenia lwic Zachodnich Ziem? Co nią kierowało?
Uśmiechnęła się delikatnie do Kahawiana, który na pewno zauważył jej zamyśloną minę. Nie chciała wrzucać na niego swoich wątpliwości. Pewnie miał swoje własne problemy, które chciał zagłuszyć nocą spędzoną jedynie w gronie najbliższych. Aby jednak nie wyjść na obojętną, postanowiła zagadać:
- Rozmawiałam z Mayą - zaczęła. - Ma pomysł, żeby stworzyć grupę do polowań. Mamy się z nią jutro spotkać.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 25-12-2014

Spojrzał na nią zaciekawiony. Jedna z "brwi" zmarszczyła się nieco, a samiec zamruczał cichutko, na tyle by nie obudzić leżącej przy nim Busary.
- To dobry pomysł... na pewno poczujecie się lepiej. No i może Maya w końcu zdoła się dogadać z resztą stada. Dey może nieco się zrelaksuje. Ostatnio jak ją widziałem, wydawała się zmęczona i spięta. Nawet nie zauważyła Buski.
Zamilkł na moment, po czym położył łeb na jej barku, wcześniej liznąwszy lekko jej kark.
-Kto jeszcze ma być tam oprócz ciebie, Mai i Dey? Widziałaś może Maoni? Giza? Czy ktoś jeszcze?
Podświadomie wyczuwał, że oboje mają pewne kwestie do przemyślenia. I oboje chcą zostawić je dla siebie i na później. Może to nawet lepiej... w końcu właśnie po to zdecydował się spędzić noc z rodziną poza termiterią. Czasami po prostu potrzebował właśnie tego. Ciszy i obecności obok tylko tej jedynej i ich córki.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 25-12-2014

Przestała się uśmiechać, kiedy usłyszała o Deyne. Dwugrzywy mógł uznać jej smutek za oznakę doskwierającej samotności, jednak Kalani wiedziała dokładniej, co mogło za tym stać i jeśli miała słuszne przeczucia, to nie było dobrze. Bardziej od sytuacji matki Frigg nie podobało jej się to, że ukrywała przed nią swoje smutki. Kawowa nie zamierzała przecież nikomu opowiedzieć o jej miłosnych rozterkach - jeśli do teraz nie powiedziała Kahawianowi, to już nigdy tego nie uczyni - i Nyota była wiele razy o tym zapewniana. Poza tym, kto chciał o tym słuchać...? Pokręciła ukradkiem głową w niedowierzaniu i zmartwieniu.
- Widziałam Maoni, ale nie wyglądała na zainteresowaną. Powiedziałam Nyocie i miała przekazać Gizie, którą lepiej zna ode mnie, jednak spotkałam ją po drodze do domu i powiedziałam o spotkaniu. Jeśli to była ona oczywiście.
Spojrzała z rozczuleniem na lwiątko śpiące w łapach partnera. Delikatnie i ostrożnie, aby nie zbudzić córki, przebiegła jęzorem po jej rudym łebku.
- A wy co robiliście popołudniu, łobuzy?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 26-12-2014

Stłumił ziewnięcie narastające w jego paszczy i przymknął ślepia.
- Może ma swoje problemy na głowie. Może jak będę miał nieco więcej czasu, postaram się poszukać jej i Freya. Zorientuję się co i jak. No i mam zamiar sprawdzić młodego. Chcę wiedzieć na ile poprawił się od naszego ostatniego treningu.
Uśmiechnął się minimalnie i jeszcze raz krótko przesunął jęzorem po kawowym karku, w ramach pocieszenia i wsparcia.
- Będzie dobrze. Na naszych ziemiach nie ma zbyt wielu lwic, więc to zapewne ona. Taka szara z niebieskimi oczami i pręgą na łbie?
Jego spojrzenie śledziło łeb Kalani i spoczęło na małej, gdy padło niezbyt wygodne pytanie. O pierwszą część się nie martwił... ale ewentualne dodatkowe pytania nie napawały go optymizmem.
- Hm. Busara dowiedziała się, że za swoją samowolkę ma szlaban na wyjścia z termiteri oraz patrole ze mną. Jednak obiecałem jej kiedyś, że zabiorę ją na wielką skałę. No i cóż... na skale Buska poznała nowego wujka, Ragnara. Chyba go polubiła.
Mruknął cicho, po czym odciążył bark partnerki. Brązowy nos musnął delikatnie policzek ukochanej.
-Mam tylko prośbę do ciebie... gdy będzie z tobą, nie pozwalaj jej się bawić z nim samej.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 26-12-2014

Położyła uszy w niepokoju i posłała Kahawianowi pełne pytań spojrzenie.
- Dlaczego? - zapytała bez chwili wahania. - Przecież Rangar jest naszym przywódcą, dlaczego miałabym nie zostawiać go z Busarą? Przecież rodzinie się ufa... Coś się stało?
Kalani nie wiedziała, czy ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie było pytaniem czy raczej stwierdzeniem. Jasne, skoro Dwugrzywy miał do niej taką prośbę, to coś zdarzyć się musiało, że stracił zaufanie do szarego w kwestii swojej drogiej córki. A może po prostu był nadgorliwym tatuśkiem i bał się, że błękitnooki zrobi ich córce krzywdę, jaką zazwyczaj czynią samce wobec cudzych lwiątek? Znała lęki i przeszłość partnera, ale to już chyba była przesada.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 26-12-2014

Położył uszy po sobie. Wiedział, że takie pytanie mogło paść. I co on teraz miał zrobić? Powiedzieć prawdę, czy jednak jeszcze poczekać na rozwój sytuacji? Przez dłuższą chwilę myślał, wpatrując się w unoszące się w spokojnym oddechu rude boczki. Nie wiedział od czego zacząć. W końcu bardzo delikatnie chwycił Busarę i położył ją między łapami Kalani. Wewnętrznie czuł, że tak będzie mu łatwiej. Z ognistymi ślepiami wbitymi w kępę traw przed swoimi palcami zaczął opowiadać. Nie był w stanie patrzeć na partnerkę... nie wiedział, jak zareaguje.
- Jakiś czas temu... niedaleko skały wpadłem na córkę Ragnara. Płakała. Zdołałem ją nieco uspokoić, ale zanim wyjaśniła mi co się stało, przyszedł Szary. Mogłem już wtedy oberwać, wydawało mu się, że to przeze mnie ona płacze. Dopiero po chwili Frigg zaczęła opowiadać, że na Cmentarzysku spotkała lwiątko. W skrócie, pobił ją, wystraszył i obraził. Przywódca postawił jasne zadanie... przyprowadzić młodzika, albo sam po niego pójdzie... tyle że z innym końcem. Miał ją tylko przeprosić. Zgodziłem się. Szukałem go przez dobre kilka godzin. Nazywa się Tobo. Jasna, niemal biała sierść, fioletowe oczy i złota grzywka. Jest od niej starszy, ale grzywa nawet nie zaczęła mu porządnie rosnąć. Porozmawiałem z nim chwilę... okazało się, że to Frigg była agresorką. On nawet nie chciał do nas przyjść. Stoczył się ze skarpy i uszkodził łapę. W każdym razie... poszedł ze mną.
Westchnął cicho i zamknął ślepia. Nie chciał widzieć nawet kawałka jej pyska.
- Młody jest głupi... to znaczy, rodzice wpoili mu prawidłowo wszystkie zasady, mówienie prawdy i tego co się myśli... ale robienie takiego przedstawienia przed rozwścieczonym samcem dobrze nie może się skończyć. Ragnar rzucił się na niego... odepchnąłem go. Był... tylko przez Frigg chyba nie rzucił się na mnie. Nie podoba mi się to, co i jak powiedział, zanim odszedł. Zabrałem Tobo do Deriona, jest teraz pod jego opieką gdzieś około terenów Lwich, zdaje się. Nie wiem, co z tego wyniknie.
Położył ciężki łeb na łapach. Nie miał już na nic siły.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kalani - 26-12-2014

Z zapartym tchem słuchała tej historii. Myślała, że to Dwugrzywy jest przewrażliwionym tatuśkiem poruszonym stratą poprzedniego młodego, a tutaj proszę... Granica opętania przez miłość do dziecka została przesunięta i zahaczała teraz o czyste wariactwo. Albo nie, nie wariactwo, to brzmiało zbyt lekko. Szaleństwo i furię. Te dwa słowa pasowały lepiej.
Kalani mało miała do czynienia z Ragnarem, lecz zawsze wydawało jej się, że to opanowany i rozumny lew, czyli taki, jaki tym stadem powinien rządzić. Wielkie było jej zdumienie i zawód, kiedy zdała sobie sprawę, że tak nie jest. Był porywczy i wierzył na słowo małemu lwiątku, które doskonale wiedziało o bezgranicznej miłości swojego ojca. Nie wiedziała, co było gorsze - ślepy tatuś czy manipulująca nim córeczka.
Dopiero teraz zrozumiała, o co chodziło Mayi. Tu nie chodziło o obronę Zachodnich Ziem przed innymi, tu chodziło o ochronę stada przed nim samym. Zielonooka mogła być świadkiem tamtych zdarzeń. A może coś innego skłoniło ją do podjęcia odpowiednich kroków? Położyła uszy i zacisnęła mocno powieki. Aż włos jeżył jej się na karku na samą myśl o tym, co się tutaj działo. Chyba wolała nie wiedzieć, czy grubofutra lwica wiedziała o innych występkach szarego przywódcy.
- Niewiarygodne, jak ta mała wyczuwa słabość... Ona przyniesie nam wiele nieszczęść, Kahawianie, skoro w tak młodym wieku potrafiła poszczuć inne lwiątko swoim ojcem. Czy Nyota o tym wie?