Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 18-02-2015

Surykatki były wspaniałym celem dla lwiątka. Maya zdawała sobie sprawę z tego, że dla zwykłego dzieciaka schwytanie takiego zwierzątka było nie lada wyczynem - między innymi dlatego w ogóle się tego podjęła za smarkacza - jednak w perspektywie czasu nie to było istotne. Przypomniała sobie o tym, gdy patrzyła na żywe zainteresowanie małej. Dlatego też wysłuchawszy komplementu parsknęła pod jej adresem, uśmiechając się jakby szerzej. Jakby coś wiedziała.
Wyglądało na to, że w starych kościach było jeszcze trochę życia.
Kiedy patrzyła tak na Busarę, widziała nieoszlifowany kamień, który był jej potencjałem. Była zainteresowała, miała w sobie ogienek zapału, którego trzeba było dobrze ukierunkować. Surykatki byłyby dla niej wspaniałym celem - nauczyłyby ją sprytu, ale przede wszystkim nauczyłyby ją cierpliwości. Żeby upolować jedną z nich potrzebny był plan, potrzebna była znajomość terenu i zdolność wykorzystywania wiatru. Trzy wielkie składowe każdego udanego polowania. Jako gówniarz nie dostrzegała tego, oczywiście, jednak jej determinacja i chęć pokazania, że potrafi sprawiła, że weszło jej to w krew. Busara musiałaby się przekonać, czy byłaby w stanie wynieść coś z tej nauki, czy też najpierw stępi się ten ogienek w jej oczach.
Dlatego też postanowiła wystawić małą na próbę. Przyglądała się jej przenikliwie wciąż na wpół otwartym okiem. Zadała małej jedno pytanie.
- Co byś zrobiła, gdybym kazała dać mi twoją mysz?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 18-02-2015

Młoda przez dłuższą chwilę zastanawiała się, przy okazji przyglądając się Mai. Starała się wyczytać cokolwiek z tego pyska... póki co, jednak nic jej się nie udawało. Może znała ją za krótko? Delikatna frustracja lwiątka nad odpowiedzią, ujawniła się w mimowolnych ruchach ogonka i wysuniętych pazurach. Chciała udzielić właściwej odpowiedzi, a teraz nie była pewna. Przecież było tyle możliwości! Jak wybrać jedną z nich? W końcu westchnęła głośno.
- Zależy. Jesteśmy w jednym stadzie, a ja nie jestem głodna. Przecież zajmujemy się sobą nawzajem. Gdybyś mnie poprosiła, to bym ci ją oddała.
Po chwili przechyliła nieco łebek.
- Ale gdybyś była obca, to nie. To moja zwierzyna. Są... pewne zasady. Tak myślę.
Następnie położyła pyszczek na złożonych łapkach.
- Z resztą, jesteś starsza i silniejsza. Nie miałabym szansy ciebie powstrzymać. A w takiej sytuacji lepiej oszczędzić siły na złapanie czegoś innego.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 18-02-2015

Maya zdawała się konsekwentnie karmić frustrację lwiątka, dając jej w każdej chwili inny powód do złości. Najpierw kazała jej cierpliwie czekać na jakąkolwiek reakcję. Potem uśmiechnęła się, właśnie jakby na tę złość niczego nie wyjaśniając. A następnie po prostu przymknęła wpatrzone w Busarę ślepię. I znowu kazała jej czekać.
- Odpowiedziałaś dobrze - oceniła - ale uzasadnienie mnie nie satysfakcjonuje.
Otworzyło się zielone oko.
- Ciebie też, prawda?
Uśmiechnąwszy się, lwica wyciągnęła przed siebie łapy, wysuwając pazury. Położyła na nich z powrotem ociężały od myśli i zmęczenia łeb, przyglądając się znów małej. Tym jednak razem nie kazała jej długo czekać na wyjaśnienie swoich słów.
- Rzadko kiedy dostaniesz nagrodę za polowanie. Pierwszy je samiec, potem polujące lwice, potem lwiątka. Tak było w moim stadzie. - Drgnęło ucho opowiadającej samicy. - Gdybyś była głodna, a ja na twoich oczach zjadłabym twoją zdobycz, na którą polowałaś tak długo, czy potrafiłabyś się cieszyć z polowania? Jeśli chcesz kiedyś naprawdę dobrze polować, musisz liczyć się z tym, że to często praca bez nagrody.
Ciężko było Mai przekazywać słowem tę samą naukę, którą jej wpajano trudem i znojem. Wszystko było zależne od kontekstu, a tym lwom znacznie bardziej pasowały inne konteksty. Przebywała jednak w ich towarzystwie wystarczająco długo, by nauczyć się o nich tego i owego. Przede wszystkim lubiły słuchać.
- Dlatego lwice muszą trzymać się razem. Dbać o siebie nawzajem, jak to powiedziałaś, choć tego nie zrozumiałaś. Kiedyś to zrozumiesz naprawdę. - Zrobiła krótką przerwę, po czym zadała jej następne przenikliwe pytanie. - Zastanów się i powiedz mi: czego się dzisiaj nauczyłaś?
Badała córeczkę Kahawiana. Lew zdecydowanie nie zaniedbywał jej nauki, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Nie zdziwiłoby jej, gdyby któregoś dnia przyszedł do niej prosić o pomoc w nauczaniu małej. Być może to dlatego zaczął się nią zajmować w odpowiednim czasie?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 18-02-2015

Buśka ze zniecierpliwieniem wpatrywała się w starszą lwicę. Odpowiedziała dobrze, czy nie? Ze stresu aż zaczęły ją łapki swędzić. Wiedziała jednak, że nie mogła przerwać tej ciszy. Kalani nie raz i nie dwa tłumaczyła jej, jak ważna jest cierpliwość na polowaniu. A Kahawian skrzętnie ćwiczył to z nią w czasie patrolu. Jej słowotok i pytania zapewne tylko przedłużyłyby oczekiwanie. Więc też czekała, w ciszy.
Jej pyszczek rozchmurzył się nieco, gdy usłyszała znowu głos Mai. Jednak na jej pytanie musiała pokręcić łebkiem i odezwać się.
- Nie. Ale nie wiem, jak to lepiej powiedzieć.
Upolowana wcześniej mysz nie zajmowała w tej chwili nawet jednej z jej myśli, które aktualnie wszystkie były skupione wokół złotofutrej i tego, co starała się jej przekazać. Nie zamierzała jej nawet przeszkadzać. Tylko leżała z szeroko otwartymi oczami i niczym gąbka chłonęła to co ta mówiła. Chciała być dobra... i miała doskonale wiedziała, że od niej może się również dużo nauczyć. Z resztą, im więcej wiedziała, tym lepiej dla niej. To pytanie nie sprawiło jej wiele problemu. Słuchała bardzo uważnie.
- Że nawet jeśli będę bardzo dobrym łowcą, nie znaczy, że zawsze będzie mi się udawało. I że łatwiej polować w grupie. I że czasami znajdą się silniejsi ode mnie. No i że samce jedzą pierwsi, a lwiątka ostatnie.
Zastanowiła się przez chwilę.
- A co ze starszymi lwiątkami? Takimi, które same umieją polować, ale nie są jeszcze dorosłe?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 19-02-2015

- Dobrze. To jakiś początek.
W tym dialogu okrucieństwa Mai nie było końca. Kiedy lwiątko zapytało ją o to, co działoby się z jej starszymi kolegami - bądźmy szczerzy, Busara nie miała ich wielu - lwica dźwignęła się powoli z ziemi. Znowu kazała małej chwilkę czekać na swoją odpowiedź.
- Dopóki nie potrafi pracować w grupie może co najwyżej zabijać zwierzynę, jeśli lwice na to pozwolą. Zabijać też trzeba umieć - odparła - a reszta? Zależy. Od tego czy ktoś jest przydatny.
Teraz z kolei Maya faktycznie ukryła przed małą część tego, co miała powiedzieć z początku. Wątpiła, żeby była w stanie zrozumieć ideę przeganiania samczyków, a pozostawiania w stadzie samiczek. Niewiele było tutaj lwów, które rozumiały sens tego nieraz okrutnego wydarzenia - również w tym Maya doszukiwała się przyczyny ogólnej słabości tutejszych stad.
Potem, jakby zapominając o małej zaparła się szeroko łapami o ziemię i przeciągnęła się. Długo musiała doprowadzać do ładu i posłuszeństwa zmęczone, zastałe mięśnie. Choć podniosła się z ziemi z faktyczną niechęcią, zawisła nad małą z ciekawością schowaną gdzieś daleko za stalowym błyskiem ślepi.
- Zobaczymy, czego nauczył cię twój ojciec. Uderz. - Wyciągnęła w kierunku Busary prawą łapę. - Najmocniej jak potrafisz.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 19-02-2015

Widząc, że lwica podnosi się, Busara poderwała się szybko na cztery łapy. Czyżby gdzieś się wybierała? Miała nadzieję, że nie... nudno by było samej tu czekać na matkę. No i... trochę by się bała. Co innego, gdy miała któreś z rodziców w polu widzenia, bądź też wiedziała, że zjawią się niedługo. Dlatego też teraz trzymała się bliżej tej złotej lwicy. Może i była trochę straszna... ale nie aż tak bardzo, jak na początku. W ciszy wysłuchała jej słowa, starając się je zapamiętać. Potem najwyżej spyta tatę, co się dzieje z tymi nieprzydatnymi.
Gdy łeb Mai zawisł nad nią, straciła część pewności siebie. Znała to spojrzenie, choć nigdy nie było skierowane ono na nią. Podobnie wyglądał ojciec, gdy myślał, że go nie widzi, a on był zły. Czy zrobiła coś nie tak? Wszystko wyjaśniło się w momencie, gdy padło polecenie. Pazurki lwiczki machinalnie wysunęły się... jednak ta czekała sekundę czy dwie, pozwalając sobie na szybki rzut okiem na lwicę.
Co innego, gdy ćwiczyła z ojcem. Nie wiedziała, jak ta potem zareaguje. Wahała się... i bała. Wiedziała jednak, że polecenie, to polecenie. Nie chciała go zawieść.
Młoda łapka śmignęła w wyćwiczony sposób, z pełną siłą, jaką dysponowała. W jej wykonaniu wyglądało to dosyć nieporadnie, brakowało jej tej płynności w ruchach charakterystycznych dla dorosłych kotów. Ale wiedziała, co i jak miała robić. Pewnych rzeczy nie przeskoczy.
Gdy jej łapa ponownie opierała się na ziemi, przez dłuższą chwilę nie była w stanie spojrzeć na zielonooką. Przecież właśnie ją zraniła. Dopiero po chwili czerwone ślepka zmierzyły się z tymi należącymi do starszej. Była zmęczona, smutna... ale zdeterminowana. Zrobiła co do niej należało.
Ale nie była szczęśliwa.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 21-02-2015

Jedno.
Tyle spojrzeń. Tyle uderzeń. Tyle kroków. Tylko tyle potrzebowała Maya, by wydobyć z małej Busary wszystko, czego chciała. Smark miał trochę krzepy jak na swój wiek - tak przynajmniej jej się wydawało - jednak zdecydowanie nie miała pojęcia co z tą siłą zrobić. Skoro zaś udało jej się upolować mysz, oznaczało to, że potrafiła w zabawie postawić również na szybkość. Dlaczego te dwie rzeczy nie szły ze sobą w parze? Przecież iść ze sobą powinny - tak, jak ruch jednej łapy pociągał za sobą drugi.
Wydawało jej się jedynie, że rozumiała małą lwiczkę. Sprawiała wrażenie wystraszonej, jakby w momencie straciła całą pewność siebie, której i tak przyniosła ze sobą tylko trochę - tyle co tę małą mysz, którą udało jej się upolować. Ona może nie miała już uciec, jednak po tamtym ogienku w jej oczach nie pozostało już nawet śladu. Mogła tylko się domyślać, że wytworzyła sobie wokół tego nie-wiadomo-jakie historie.
- Jeszcze raz. - Potrząsnęła wyciągniętą w jej stronę łapą. - Stać cię na więcej. Dawaj.
Naema też taka była. Z reguły za drugim razem, za potrząśnięciem zaczynała faktycznie się starać. Wiele wskazywało na to, że z Busarą miało być podobnie. Teraz jeszcze Maya nie wiedziała, że się myli. A przynajmniej, że nie wyłapała wszystkiego. Czekała więc dalej.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 21-02-2015

Na jej pyszczku pojawił się wyraz zaskoczenia. Przecież zrobiła o co prosiła, mimo, że musiała przez to złamać jedną z zasad, które wpoił jej ojciec. Nie raniło się stada, tych których się szanowało i lubiło. Kahawian tłumaczył jej, że był wyjątkiem, bo musiał ją wszystkiego nauczyć. Czemu więc Maya kazała jej to robić?! Przez sekundę w jej ślepiach zagrała błagalna nuta. Ale co miała zrobić? Ogniste ślepia legły na pozostawionych przez jej pazury śladach. Przygryzła dolną wargę.
Tkwiła tak przez dłuższą chwilę, w ciszy, podczas gdy mięśnie drżały pod jej skórą. Czekała na odpowiedni moment, gdy poczuje, że jej serce się uspokoiło, a umysł stał się czysty. W końcu nadszedł.
Busara z cichym warknięciem szarpnęła ciałem, zaparła się trzema łapami a drugą, silniejszą łapą wymierzyła potężny cios. Trafiła tuż poniżej pierwszych blizn. Tym razem w odpowiednim tempie, pracując nadgarstkiem i nadając łapie z obnażonymi pazurami dodatkowy pęd.
Liczyła, że jeśli pokaże co potrafi, nie będzie musiała wykonywać tego po raz kolejny. Tylko ta mała nadzieja trzymała ją przed ucieczką z tego miejsca.
Po wszystkim odetchnęła głęboko i cofnęła się pół kroku. Tym razem nie miała ochoty spojrzeć nawet na pędzelek ogona lwicy, a gdzie dopiero na czerwieniące się ślady, czy jej oczy.
Chciałaby, żeby teraz przy niej był tata.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 21-02-2015

- No, tak lepiej! - Pochwaliła Busarę Maya, nawet nie zdając sobie pewnie sprawy z tego, jak wielką wyrządzała jej krzywdę. Tym niemniej nie mogła nie zauważyć pomysłu, na który wpadła Busara. Uderzenie w momencie nabrało tej odrobiny impetu, którego Mai brakowało, jednak dopiero teraz zrozumiała naturę sztywności jej ruchów. One wcale nie brały się z jej zmieszania. One brały się z tego, że lwiczka nie potrafiła inaczej. Nikt nie nauczył jej posługiwania się całym swoim ciałem w takich sytuacjach jak ta. Nawet nie pomyślała o wykorzystaniu zadnich łap, oderwaniu przedniej od ziemi, żeby nabrać tej odrobiny siły.
Do momentu, w którym zobaczyła ogrom przerażenia małej samiczki to było jej największe spostrzeżenie.
- Hej, co jest? - Zapytała nie bez zdziwienia lwica, siadając naprzeciw małej. - Nikt cię nie uczył takich rzeczy?
Nie zdziwiłaby się, gdyby tak właśnie było. Tak naprawdę to Busara nie miała powodu, dla którego faktycznie mogłaby chcieć rozwijać swoje umiejętności. Nie było przecież innych lwiątek, z którymi mogłaby się przepychać, walczyć o swoje i nabywać doświadczenia. Czy to dlatego mała czuła się z tym wszystkim dziwnie?
- Powiedz mi, co się stało? - Zwróciła się do małej, siląc się na znacznie łagodniejszy ton. - Zrobiłaś sobie krzywdę?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 21-02-2015

Po raz kolejny przełknęła ślinę, po czym krótko pokręciła łbem.
- Ćwiczę, z tatą.
Przez chwilę jeszcze drżała, starała się jednak jak najszybciej to opanować. Nie było to korzystne ani dla tej rozmowy, ani dla niej samej. W końcu jednak wypuściła długi, spokojny wydech, na chwilę przymykając ślepia. Fakt, że Maya znalazła się obok niej wbrew pozorom nieco ją uspokoił. No i fakt, że zmieniła ton głosu... była już pewna, że nie każe jej za moment po raz kolejny wykonać polecenia, tego jednego konkretnego.
- Nic mi nie jest... tyle że złamałam jedną z zasad.
Próbowała przywołać uśmiech na pyszczek, lecz zamiast tego powstał bliżej niezidentyfikowany grymas. Czuła, jak gula rośnie w jej gardle, a ślepia zaczynają znajomo szczypać. Mrugnęła kilka razy, chcąc się jak najszybciej pozbyć niechcianej w tej chwili wody.
- Nie rani się tych, których się szanuje i lubi. Nie rani się stada, bo to je osłabia, chyba, że wymaga tego potrzeba.
Przekręciła łebek, po czym zmusiła się, żeby spojrzeć na Mayę.
- Pazury i kły są dla wrogów... ćwiczę z tatą, mimo że wiem, że jego to też boli. Ale on mówi że muszę, bo inaczej się nie nauczę. Mówił też, żebym na razie nie próbowała tego z innymi.
Przez chwilę spoglądała jeszcze na zielonooką, po czym wlepiła wzrok w ziemię między swoimi łapami.
- Nie chciałam cię ranić.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 21-02-2015

Ledwie powstrzymała się przed prychnięciem.
Tylko. Kahawian.
On jeden był w stanie się zdobyć na coś takiego. Nie mogła jednak nie podejść do tego z odrobiną politowania. Co on sobie wyobrażał? Nie na tym polegało wychowywanie lwiątek. Już w głębi ducha zaczynała przypominać sobie o całej tej swojej rzece niechęci do tutejszych zasad i dziwacznych nawyków. A potem coś do niej dotarło. I wtedy jej nastawienie zmieniło się w momencie.
Lwiątko nie potrafiło spojrzeć na te słowa z innej perspektywy, jak jego własnej. Busara nie rozumiała jeszcze, że fizyczna krzywda jest chyba najmniejszą, jaką można innemu wyrządzić. Maya wiedziała jednak o tym lepiej od nich, dlaczego o tym zapomniała? Czyżby cała jej niechęć na tyle przysłaniała jej ślepia, by przeoczyła coś tak istotnego?
Teraz rozumiała małą. Odrobinę.
- Widzę, że ćwiczysz z twoim tatą - zaczęła - bo nie ruszasz się tak jak należy. Siły trochę masz, ale nie potrafisz jej dobrze wykorzystać. Poza tym, zapamiętaj sobie jedno.
Jak strasznie chciała teraz wyrżnąć łbem o ten pień. Nie było jednak odwrotu - musiała to powiedzieć, choć słowa stawały w gardle.
- Masz dobre serce, dziecko - podkreśliła - ale kiedyś będziesz w sytuacji, w której od takiego ciosu może zależeć całe polowanie, a może coś więcej. Musisz wiedzieć, jak wykorzystać całą swoją siłę, bo masz jej znacznie więcej, niż pokazałaś przed chwilą. Masz silnych rodziców i bez treningu trudno ci będzie ich przegonić. Prawda? Tylko dlatego kazałam ci pokazać co potrafisz. Nie złamałaś zasad twojego taty; zresztą, i tak z nim o tym porozmawiam.
Uśmiechała się do małej. Nie było nauki bez poświęcenia, także w obrębie tego stada. Świadectwo tej prawdy Maya miała na własnym pysku - blizny po ciosie od Ragnara nie chciały zaniknąć.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 22-02-2015

Ponuro skinęła łebkiem. A może nie chciała tak do końca pokazać co i jak... sama już dokładnie nie wiedziała. Słysząc, że szykuje się kolejna wskazówka, nauka czy coś w tym rodzaju, spojrzała ze skupieniem na Mayę. Na jej pyszczku pojawiło się delikatne zaskoczenie, co ujawniły również uszka, które nagle zostały "postawione". Zielonooka miała teraz pełnię uwagi lwiczki. Nie przez komplement w jej mniemaniu, co to to nie. Ciekawiło ją bardziej, jakie to mogą być te inne sytuacje. Czy Mai chodziło o obronę przed wrogiem lub innym niebezpieczeństwem? No i ten fragment o sile. Zapewne dorosła lwica miała rację... w końcu przecież ona cały czas rosła i ćwiczyła, a właśnie dzięki temu jej siła rosła. Może są jeszcze inne sposoby, żeby być silniejsza?
Cała chmara myśli przefrunęła niczym stado spłoszonych ptaków przez umysł rudej kulki. Nawet nie wiedziała, której dokładnie się w tej chwili uczepić. Była jednak pewna jednego faktu- musi ćwiczyć.
Pierwsza część ostatniego zdania spowodowała, że Busara uśmiechnęła się lekko, a żywa iskierka wróciła w jej ślepiach. Tego było jej potrzeba.
Nie zastanawiając się wcale, podeszła do Mai i z cichym pomrukiem otarła się pyszczkiem o jej łapę.
-Dziękuję.
Nie bała się jej już.
Ufała.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 25-02-2015

Czy to w obawie o szczątek swojej reputacji, czy też z innego równie pokrętnego powodu wielka, przeorana bliznami łapa nie odpowiedziała na gest Busary. Nawet ogon Mai ani drgnął. Z góry nadeszło w końcu jednak krótkie, choć raczej ciepłe:
- Dobrze.
To było dobre dziecko. Ale jeśli miała z niego wyrosnąć dobra lwica, ktokolwiek się nim opiekował będzie miał przed sobą dużo pracy. Zdecydowanie największym ze wszystkich ustawionych w rzędzie problemów był brak rówieśników, wśród których zaszłyby podziały na silniejszych i słabszych, na leniwych i zdeterminowanych. Maya nie była pewna do której z tych grup zaliczyłaby się Busara, choć wątpiła, by Kahawianowi zależało na tych dwóch wewnętrznych. To oznaczało również, że sporo pracy będzie mieć przed sobą również Busara.
Lwica w którymś momencie spojrzała w górę na moment, jakby szukała czegoś na niebie, a potem zwróciła się z powrotem do małej.
- Co to za kierunek? - Wskazała jej łapą w stronę linii horyzontu, do której ślamazarnie zmierzało słońce. - Tam jest twój tata?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Busara - 25-02-2015

Przyjrzała się kierunkowi wskazanemu przez Mayę, po czym z lekkim wahaniem pokręciła łebkiem.
- Tata o tej porze zazwyczaj był przy rzece... ale dzisiaj mówił, że chce sprawdzić jeszcze kilka miejsc.
Przez dłuższą chwilę milczała. Niedługo powinna zjawić się jej mama. Ciekawe, czy dziś będą spali w termiterii razem z resztą stada, czy też gdzieś indziej. Fajnie by było mieć rodziców tylko dla siebie... w końcu w dzień albo jedno albo drugie jest zajęte. Może nawet zagrają w zagadki? Zamyślony uśmiech pojawił się na pyszczku młodej. Byłoby fajnie. Ale w sumie...
- Maya, znasz taką zabawę jak zgadnij co widzę?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 26-02-2015

Kilka miejsc. Wyglądało więc na to, że z jakichś przyczyn Kahawian zdecydował się na pełen obchód ich terytorium. Przyjęła to do wiadomości z lekkim uśmiechem, choć nie bez zdziwienia - zwykle to jej przypadał ten zaszczyt. Miała swoje stałe, niezmienne ścieżki, a ze względu na to, że nie znała dróg Kahawiana podjęła decyzję, że rozmowa z nim będzie musiała trochę poczekać. W końcu, spośród wielu rzeczy, chodziło również o jego córkę.
Dlatego nie była szczególnie zachwycona, gdy mała zadała jej pytanie o zabawę. Zmusiła się do uśmiechu, mimo tego, że zabawa była ostatnim słowem, które mogło się z nią kojarzyć.
- Tak, znam - odpowiedziała więc małej, decydując się wytrzymać jakoś chwilę.