Król Lew PBF
Samotne drzewko na wzniesieniu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Samotne drzewko na wzniesieniu (/showthread.php?tid=213)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Shyeiro - 30-03-2015

Młody samiec po dość krępującym spotkaniu z czołową samicą na skale skazy, postanowił nieco przejść się po terenach, do których tak trudno było mu się przyzwyczaić. Nadal nie czuł się jak u siebie, nie potrafił przełamać pewnej bariery, która wiązała mu łapy i napinała wszystkie mięśnie, kiedy do jego uszu dochodziły najmniejsze szmery.
Czujny, z nisko osadzonym łbem maszerował przed siebie. Wiedział, że mimo dość wysoko rosnącej tutaj trawy i tak jest niesamowicie widoczny. Nieczęsto widywał lwy, z tak rzucającą się w oczy grzywą. Ale w końcu jest u siebie, prawda? U siebie, a jednak kiedy o tym pomyśli, brzmi to po prostu obco.
Shey stawiał kroki dość rytmicznie, jednak od razu, kiedy doszły to niego szmery rozmowy, zatrzymał się i zastygł z jedną łapą w powietrzu. Od razu zniżył pułap, przyklejając się do ziemi całą długością brzucha, a uszy postawione na sztorc miały za zadanie dowiedzieć się czegoś więcej. Może i nie zrobił tego bezszelestnie, jednak miał nadzieję, że ktokolwiek tam jest, nie zauważy jego przybycia.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Pantalaimona - 30-03-2015

- Pantalaimona. Dobrze by było wiedzieć, jak i ciebie zwą. - Odparła krótko. Była odrobinę skołowana, nie bardzo wiedziała o czym z lwicą porozmawiać. W myślach krążyły jej wszelakie pytania, ale nie wypowiedziała ich obawiając się czy nie urazi ją swoją bezpośredniością.
Zawiał wiatr, Pan przeszły ciarki ale nie była pewna czy to dziwne przeczucie czy chłód następującego wieczoru.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 02-04-2015

// Przepraszam, że tak długo.

Maya była czujną lwicą, jednak natura nie obdarzyła jej oczyma z tyłu głowy. Nie zauważyła więc zbliżającego się Shyeiro - zamiast tego w dalszym ciągu zajmował ją ten mały opierzony móżdżek i to co miał do powiedzenia.
- Maya. - Przedstawiła się stara lwica, z niemal sztucznym skinieniem łba.
Jednak wtedy coś zbudziło jej czujność. Samica najwidoczniej zdała sobie z czegoś sprawę - obróciła nagle głowę, podniosły się jej puchate uszy, zaś przeorany bliznami pysk sawannę wzrokiem.
- I wygląda na to, że mamy jakieś towarzystwo.
Podniosła się do siadu. Zwęszyła kogoś, niedaleko zupełnie od nich. Trudno zaś było przeoczyć plamę czerwieni w morzu suchych traw. Utkwiła w niej spojrzenie, zmrużyły się zielone ślepia, a choć znała Shyeiro z krótkiego, zdawkowego opisu Nyoty, nie była w stanie rozpoznać w tejże plamie nowego członka stada.
Ze względu na to, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz, niejednej okazji przyszło pomachać łapą na do widzenia, bez większych szans na zmianę wizerunku.
U Mai pierwsze wrażenie z reguły było też tym ostatnim.
- Tłumacz się. - Gruchnęła. - Natychmiast.

// Jakby ktoś miał coś przeciwko takiemu rozwojowi spraw, ja to rozumiem. Wszelkie zażalenia (koniecznie wraz z cukierkami) kierować pod mój adres. Spostrzegawczość Mai ho ho ho wiater taki złośnik jaki przypadek ojej.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Pantalaimona - 02-04-2015

- Bardzo ładne dźwięczne imię. - Rzekła szczerze. Kiedy jednak Maya energicznie się obróciła i siadła Pan z wrażenie spadła z pieńka na piaszczystą ziemię.
- Kto tam jest? - zapytała cicho otrzepując się. Była malutka, z samej ziemi nic nie widziała, tylko lwicę i trawę przed sobą.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 03-04-2015

Drzuwgrzywy po raz kolejny zjawił się na wzniesieniu. Jego łapy piekły żywym ogniem i tak też wyglądały- jedna z nich zostawiała krwawe ślady na podłożu. Zdołał znaleźć jedną z nowych lwic- Gizę. I nikogo więcej. Liczył, że może Maya nadal trzymała się gdzieś niedaleko tego miejsca. I chyba miał szczęście. Tak przynajmniej się zmęczonemu samcowi wydawało. Po raz kolejny dziś zadarł łeb i zaryczał nisko. Włochate uszy zastrzygły, starając się wychwycić ewentualną odpowiedź. Przez chwili rozglądał się uważnie. I rzeczywiście, miał szczęście.
Ponownie przyśpieszył do biegu, czując jak jego mięśnie sztywnieją coraz bardziej. Będzie czuł dzisiejszy potrójny patrol. Oj tak.
W końcu zatrzymał się przed lwicą. Jego wygląd mówił sam przez siebie, że nie czas na żarty, docinki czy coś. Potężnie zachrypnięty głos dobiegł do uszu Mai.
- Maya... możesz dołączyć do Dey? Jest w jaskini medyka... potrzebuje pomocy.
Resztę informacji dostanie w trakcie "wycieczki".
Póki co, nie miał ochoty wszystkiego tłumaczyć.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 03-04-2015

Mai nie trzeba było niczego powtarzać dwa razy. Kiedy tylko Kahawian pojawił się w zasięgu jej wzroku, natychmiast podniosła się na równe łapy, ignorując zupełnie wszystko inne. Można było mówić i myśleć, że nigdy nie widziała go jeszcze w takim stanie - ona jednak zdążyła to tylko wyczuć, na nic innego nie było czasu. Nawet przyczajony Shyeiro przestał się dla niej liczyć.
Czy Pantalaimona mogła winić Mayę, że jedynie przelotne spojrzenie mogło jej posłużyć za pożegnanie? Prawdopodobnie - niewykluczone było jednak, że jeszcze przyjdzie im się tutaj ze sobą spotkać.
Teraz lwica natychmiast rzuciła się do przodu, wyraźnie zaaferowana przybyciem samca, do tego tak nagłym. Zdążyła jednak oddalić się jedynie o kilka, może kilkanaście susów. Z początku zostawiła nawet Kahawiana daleko w tyle - równie szybko jednak jej tempo zaczęło maleć, aż w końcu zatrzymała się całkiem, przygarbiona, prawą łapę trzymając w powietrzu.
- Kurwa - wysyczała, krzywiąc się z bólu. Przy każdym kroku czuła, jakby coś żywcem rozszarpywało jej mięśnie. Szybko jednak przekleństwo przerodziło się we wściekły warkot, a lwica znów ruszyła do przodu. Nie potrafiła ignorować już bólu. Ale zdecydowała się go nie słuchać, choć kosztowało ją to wiele.
Dopiero teraz lwica zauważyła, że chwila postoju pozwoliła Kahawianowi nadrobić utracony dystans. Odwróciła się do niego, biegnąc na równi z nim - wyraźnie oszczędzając i utykając na prawą łapę w tych najgorszych momentach.
- Co się stało? - Rzuciła do samca.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 03-04-2015

Na zaskoczenie nie było czasu- widział już wcześniej. Źle się czuł z tym, że musiał zmusić ją do tego cierpienia. Ale była potrzebna wszystkim bardziej, niż kiedykolwiek. A i sama lwica wydawała się zdawać z tego sprawę. Dlatego też nie starał się jej wyprzedzać, a dostosowywał się do jej tempa. Chował wszelkie współczucie, jakie czuł wobec niej w tej chwili. Wiedział, że tego nie chciała. Samiec warknął, dopiero przy tej starej lwicy ukazując cień buzującego w nim gniewu.
- Ragnar nas zostawił, nie mam zamiaru już się oszukiwać.
Kilka kroków.
- Prawdopodobnie też zabił Freya. Młody samiec, wrócił do nas po nieobecności. Uznał go za zdrajcę.
Następne kilkanaście susów. Nie skończył jednak ponurego wykładu. Zastanawiał się, jak ubrać to w słowa. I nie znalazł.
- Dey poturbowana i... nie zdołał tego powiedzieć.- Kalani jest teraz z nią.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Maya - 03-04-2015

Jeżeli oczekiwał po Mai jakiejkolwiek reakcji, to się jej nie doczekał.
Skoro Kahawian przybiegł aż tutaj po nią, nie było czasu na cokolwiek innego poza przyjęciem tego do wiadomości. Strzępek informacji wystarczył, żeby i przed jej oczyma namalował się obraz całej sytuacji. Cokolwiek się wydarzyło, musiało to być coś poważnego. Znalazła w tym wszystkim czas na jedną myśl, gniewną, płonącą żarem - jak mogła to przeoczyć?
Nie miała zamiaru okłamywać samej siebie, o mało nie zgubiła serca po drodze, gdy wdarła się do niego wątpliwość. A co, jeśli Kahawian wciągał ją właśnie w pułapkę? Było to możliwe - choć wątpiła. Sam fakt, że w ogóle pojawiła się taka myśl sprawił, wysunęły się czarne pazury. Stara lwica zignorowała ból i w swoim gniewie przyspieszyła.
Jeżeli oczekiwał po Mai jakiejkolwiek reakcji, to się nie doczekał.
Dopóki w swoim zamyśleniu nie zdał sobie sprawy z tego, jak bardzo zostawiła go w tyle.

[zt]


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 03-04-2015

Rudy samiec nie doczekał się. W sumie nie był zaskoczony... lwica tak samo jak on, rzadko kiedy pokazywała emocje. Nawet nie zauważył, kiedy tamta przyśpieszyła. Wstrząsnął łbem i podkręcił tempo, starając się ją doścignąć.

z.t


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Pantalaimona - 03-04-2015

Zobaczyła dwugrzywego lwa jak podbiegł do Mayi z przykrą wiadomością. Gdy lwica rzuciła jej ostatnie spojrzenie, Pan w myślach powiedziała "Bywaj piękna, jesteś teraz potrzebna, komuś najprawdopodobniej ci bliskiemu". Podfrunęła z powrotem na gałązkę drzewa by lepiej widzieć, jak lwy oddalają się. Jak lwicy bieg sprawiał trudności z powodu jej kondycji. Jak adrenalina i strach napędzały ich ku biegu. Pan zrobiło się smutno z tego powodu, mimo krótkiego spotkania, polubiła tą lwicę. Miała tylko nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze bo widok jej cierpiącej. Przyprawiał ją o krwawienie serca.
Rozejrzała się i ona teraz dostrzegła to co Maya, zauważyła wcześniej. Kępę rudej grzywy wśród trawy. Widok z góry był bardzo pomocny. Była wyczerpana skuliła się trochę przymykając ślepia, zapadając jakby w lekki sen.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 15-04-2015

Dużo wysiłku kosztowały samca ostatnie miesiące. Każdy dzień spędzał nawet na patrolu ziem, starając się nadrobić wyrządzone krzywdy, dać znać, że tu jest stado, do którego lepiej się nie zbliżać. To, wraz z treningami i opanowaniem tymczasowego zamieszania spowodowało, że nie miał nawet chwili czasu dla siebie. Nie żeby narzekał na towarzystwo lwic, czy Kalani i Busary. Ale czasami po prostu potrzebował ciszy, krótkiej drzemki w otoczeniu jedynie szumu traw sawanny, zmąconego tylko czasem przez jakiegoś owada lub zwierzęcia. Teraz właśnie miał tą chwilę, gdzie mógł sobie pozwolić na odpoczynek. Nadal jednak czujnie nasłuchiwał nadejścia dwójki samczyków. Obiecał zarówno im, jak i ich matce wspólny patrol... liczył nawet, że obaj, bądź chociaż któryś z nich kiedyś będzie mu w tym pomagał. A jeśli miało się tak stać, to musieli zostać dobrze wyszkoleni.
Z lekka już zaniepokojony samiec podniósł się na cztery łapy i wydał z siebie charakterystyczny ryk. Może malce zapomniały? W każdym razie, dzięki temu powinny go znaleźć.
Zbliżała się pora polowań lwic, lepiej, żeby w tym czasie nie błąkali się sami.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nuru - 15-04-2015

Ledwie zdążył przebrzmieć ten ponaglający ryk, a z niedaleka, całkiem niedaleka rozległ się pisk.
- Waah! Już biegnę, już biegnę!
Lewek musiał być całkiem niedaleko - Kahawian wcale nie musiał wytężać uszu, by usłyszeć przestraszony krzyk malucha. Kilka sekund później miał już podstawy sądzić, że znajdował się jeszcze bliżej.
- AaaAAAA-UNF!
Po krótkiej chwili przed Kahawianem pojawił się syn Nyoty. Z nieco tylko zaszklonymi ślepkami otrzepał futro z pyłu - sprzewracał się, próbując biegu na skróty, ponad kamieniem, zamiast go ominąć. Wyrżnął o ziemię jak długi, łza zakręciła mu się w oku - ale przybiegł odważnie i szybko, nie bez wstydu, jedynie ukradkiem przecierając swoje ślepia.
- Przepraszam, panie wujku - spłaszczył się przed Kahawianem na ziemi, próbując złapać oddech - ja nie chciałem się spóźnić, naprawdę! A-ale trochę się zgubiłem...
Dzieciak miał do Kahawiana wielki respekt. Teraz ledwo podnosił na niego swoje błagające o wybaczenie spojrzenie, jakby sama wielkość lwa była dla niego ciężarem. Leżąc płasko na ziemi ledwie sięgał wzrokiem jego grzywy - poza tym, on był taki dobry dla niego, dla mamy i dla Damai... a teraz zaryczał, krzyknął, jakby był zły, że się spóźnił.
Położył uszka jeszcze bardziej po sobie.
- Trochę... bardzo? - Jęknął, jakby negocjował się z nim o jego wybaczenie.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 15-04-2015

Uszy samca natychmiast skierowały się w stronę dziecięcego krzyku. Wyglądało na to, że odzew i osoby na które czekał, miały nadejść szybciej niż się spodziewał. Trochę się spóźnili...
Łeb samca przekrzywił się minimalnie, gdy ujrzał tylko jednego z synów Dey. Jednak z zapytaniem co się stało z Damają, musiał na razie poczekać. Miał małego i wystraszonego lewka przed sobą.
- Nic ci nie jest?
Stary samiec położył się obok Nuru, dając mu chwilę na odpoczynek, ale też dając mu jasny znak, że nie jest zły. Wyciągnął łeb i zgodnie ze swoim zwyczajem, jęzorem przemknął po łebku samczyka i szturchnął go delikatnie nosem, ot, na pocieszenie. Dopiero wtedy położył okoloną grzywą głowę na łapie i uśmiechnął się lekko.
- Dlatego będziecie teraz poznawać tereny naszego stada. Żeby wiedzieć, jak dojść z dowolnego miejsca tych ziem w inne. No i nie przekraczać granicy.
Widział po małych łapkach i ilości kurzu na jego sierści, że istotnie musiał zajrzeć w miejsca niekoniecznie będące w najprostszej drodze z wyrwy na wzniesienie. No ale cóż... każdy się uczy na błędach. A jeszcze ważniejsze jest to, że nic poważnego się nie stało.
- A gdzie podział się Damaja? Został z Dey?


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Nuru - 15-04-2015

- N-nie, panie wujku - jęknął lewek, mimo dość łagodnej reakcji Kahawiana wciąż przerażony tamtym rykiem i przekazem, który przyniósł jego uszom.
Nie umknęło uwadze lwiątka, że jego wujek był lwem bardzo, bardzo cierpliwym - że dał mu tyle czasu nie tylko na przyjście, ale i na późniejsze ogarnięcie się. Kiedy Kahawian przejechał mu jęzorem po łbie - czego lewek szczerze, ale to szczerze nie lubił - zaczął szybko zlizywać pył ze swoich łap, pokasłując czasem i krzywiąc się.
Postanowienie Kahawiana również dotarło do jego uszu - a na ten jasny znak tego, że on nie da mu kary za spóźnienie lewek wyraźnie się ożywił. Dźwignął się na równe łapy, w radosnym uśmiechu pokazując mu swoje jasne i ostre kiełki - jeszcze mleczne.
- Aha! - Pokiwał głową energicznie.
Wtedy jednak Kahawian zapytał o jego brata i momentalnie mina znowu mu zrzedła. Klapnął nieco zrezygnowany zadkiem o ziemię i otoczył się ogonkiem. Uszy cofnął i ułożył po sobie, zwiesił łebek i spojrzał na niego maślanymi oczkami.
- Damaja ma karę, bo wyszedł z jaskini bez pytania - wyjaśnił - mama kazała mi iść tutaj samemu, ale Damaja został z mamą.
Przymykając smutno ślepka oddał mu hołd. W jego oczach świat pożegnał wielkiego, wspaniałego wojownika, który wdrapał się na kamień przy ich grocie samodzielnie.
Biedny Damaja.


RE: Samotne drzewko na wzniesieniu - Kahawian - 15-04-2015

W ciszy obserwował, jak młodzik zaczął doprowadzać się do względnego porządku. Szczerze powiedziawszy, wątpił, żeby potem upiekła mu się kąpiel w wykonaniu matki lub którejś z lwic. No ale cóż... W każdym razie, wolał malca gdy ten był ożywiony i dopytywał się wszystkiego- znaczy, że to go interesowało. Nawet kosztem czasami cierpliwości starego samca. Ale w końcu na tym polega wychowanie lwiątek. Widząc, że na jego pytanie malec nagle stracił cały zapał, samiec podniósł łeb i uważnie spojrzał na jasnego. Chyba nic się nie stało poważnego? Słysząc co się stało, delikatnie pokręcił łbem.
- Nuru, wasza matka nie pozwala wam na to nie bez powodu. Boi się, że mogłoby się coś wam stać... to dla waszego dobra. Damaja musi się tego nauczyć, bo kiedyś może stać mu się krzywda.
Wiedział doskonale, że ani Nuru, ani jego brat nie rozumieli jeszcze tego zakazu. Dla nich świat miał jedynie jasne barwy... a ich zadaniem było to wszystko utrzymać. Nawet za cenę ich gniewu i smutku, aż nie osiągną pewnego wieku. To cena rodzicielstwa.
W końcu uznał, że żółtooki zdołał odpocząć na tyle, by wytrzymać trud ścieżki, czy to na własnych łapach, czy czasem na jego grzbiecie.
Z cichym pomrukiem podniósł się z ziemi i wstrząsnął dwukolorową grzywą, starając się pozbyć z niej niechcianych śmieci.
- Gotowy? Możemy ruszać?
Ah ten zawadiacki uśmiech.