Król Lew PBF
Komnata Medyczki - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Termitiera (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=47)
+---- Wątek: Komnata Medyczki (/showthread.php?tid=2134)

Strony: 1 2 3 4 5 6


RE: Komnata Medyczki - Makari - 02-12-2016

Patrzył na lwicę, ze swego rodzaju politowaniem, żal mu jej było. Była przestraszona, bała się nawet własnego cienia, a co go bardziej bolało bała się - jego. On, samiec, który nikomu krzywdy by nie zrobił, pojawiał się w jej oczach jako bandzior i prymityw, który myśli tylko i zgwałceniu, zabiciu i zjedzeniu jej. Przykre. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w samicę swoim błękitnym okiem. Potem zrobił coś czego może i Ema się nie spodziewała... wyszedł. Stawiał bezszelestne kroki, były one tak ciche, że gdyby Ema się nie spojrzała nawet by nie zauważyła, że się ruszył. Po prostu odszedł...

z.t

// Jeszcze zrobię z ciebie hetero :> //


RE: Komnata Medyczki - Ema - 03-12-2016

Stała zastygła jeszcze parę chwil. Dopiero wtedy podniosła głowę i zorientowała się, że samiec zwyczajnie sobie poszedł, od tak. Em oddychała szybko, wciąż nie mogąc się pozbierać po swoim ataku. Na uginających się łapach podeszła do legowiska i padłą na nie wycieńczona, psychicznie i fizycznie. W dalszym niedowierzaniu patrzyła się na wyjście z komnaty. Miała zapewne niesłychane szczęście. Makari musiał uznać, że brązowa lwica jest zbyt słaba, aby nadać się do czegokolwiek, lecz nie mógł jej zabić bez pozwolenia przywódcy, którego teraz tutaj nie było. Z zielonych oczu popłynęły łzy, a z pyska wydarł się zrozpaczony szloch, niosący się po całej termitierze. Płakała, dopóki nie zbrakło jej łez, a gardło zdarło się od nieustannych krzyków. Wtedy dopiero z głową schowaną między łapami zapadła w niespokojny sen.

Minęło trochę czasu. Brązowa praktycznie nie opuszczała swojej kryjówki, bez jakiejś wyraźnej potrzeby, takiej jak polowanie, czy wezwanie przez przywódcę. No tak i jeszcze był ten głupi trening, który praktycznie wywaliła już z głowy. Dziś jednak postanowiła opuścić swoją komnatę z własnej, nieprzymuszonej woli. W swoim zamiarze miała zaplanowane pójście na skrawek sawanny, przynależący do Królestwa i pozbieraniu tam paru medykamentów. Co prawda stadnym zapasom niczego aktualnie nie brakowało ale im więcej leków tym lepiej i bezpieczniej. Lwica wzięła w pysk swój, teraz pusty, woreczek na zbierane medykamenty i po cichu wymknęła się z termitiery.

/z.t


RE: Komnata Medyczki - Ema - 26-02-2017

Lwica wróciła wycieńczona do swojej kryjówki. Nie miała siły praktycznie na nic, jedyne co zrobiła to odłożyła swój ciężki od ziół worek w kąt i podeszła do miski pełnej wody. Zmagała się z własnym dziwnym i obezwładniającym lękiem przez chwilę zanim całkiem wyłączyło jej się myślenie. Teraz nie czuła już strachu, gniewu, ani żadnych innych uczuć. Napiła się z miski, wiedziona jedynie instynktem przetrwania, a potem padła na legowisko i zasnęła głębokim snem.


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 26-02-2017

Przed przyjściem tutaj otrzepałem lekko futro od deszczu. W pysku miałem dwie raczej niezbyt tłuste surykatki. Nie przyszedłem tutaj bo potrzebuje pomocy, chciałem tak po prostu zobaczyć co u brązowej piękności. Spała więc usiadłem i położyłem zdobycze na ziemi. Będę musiał także spotkać sie z Kami i przekazać, że nie udało mi się wykonać zadania.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 26-02-2017

Obudził ją natrętny zapach zmokłej sierści. Z niezadowoleniem pociągnęła nosem i podniosła łeb, spoglądając ku wejściu. A siedział tam ten zapchlony niezidentyfikowany stwór, który zaczepił ją na ceremonii połączenia stad. Lwica stuliła uszy i wydała z siebie cichy, gardłowe warknięcie. Nie dość, że to coś wlazło tutaj podczas jej snu, to jeszcze siedzi i się bezczelnie na nią gapi. Zielonooka nie odczuwała ze strony hybrydy, aż takiego niebezpieczeństwa. Oczywiście bała się, jak każdego innego samca, jednak młodszy kotowaty nie niósł ze sobą takiej trwogi, co dorosłe, wielkie lwie samce. Znachorka z krzywą miną rzuciła niechętnie w stronę Shirikiego.
- Czego tutaj chcesz?


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 26-02-2017

Lekko przechyliłem łeb w bok słysząc jej słowa.
-Przyniosłem coś do jedzenia- Rzekłem z dumą w głosie. Może nei było to dużo ale zawsze coś. Sam wolałem an większą zwierzynę sie nie rzucać. Lekko zastukałem kikutem ogona o ziemię.
-A jak się czujesz, łapa widzę już wyleczona- dodałem lekko szczerząc swoje kiełki. Może nie należałem do najprzystojniejszych samców ale mimo to jakoś tym nie bardzo sie przejmowałem. Byłem tez od nich mniejszy, no nawet trochę niższy niż lwica ale mnie to to tam rybka.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 26-02-2017

Rzuciła podejrzliwe spojrzenie na upolowane przez Shirikiego surykatki. Pociągnęła nosem ale nie poczuła od nich żadnego niepokojącego zapachu, nie były więc chyba zatrute, lecz kto może wiedzieć? Medyczka podniosła się z posłania i strząsnęła z siebie kurz. Kiedyś będzie musiała przynieść sobie tutaj jakąś wygodną, futrzaną skórę, aby nie spać na zimnej ziemi. Nie żeby jej to przeszkadzało, jednak skoro miała alternatywę, czemu by z niej nie skorzystać. Skierowała swoje zielone ślepia na hybrydę i z dalej mając kwaśną minę fuknęła, nieco obrażona w jego stronę.
- Może nie jestem najsilniejszą lwicą ale potrafię o siebie zadbać. Nie potrzebuje do tego niczyjej pomocy, a już zwłaszcza cholernych, nabzdyczonych samców.
Brązowa podeszła do kąta, gdzie leżał pasiasty worek pełen medykamentów i trutek. Podniosła go i skierowała swoje kroki w stronę "półek", na których leżały już inne zioła, część z nich przesuszonych, a część jeszcze świeżych. Następnie zaczęła wykładać rośliny z sakiewki i układać je na odpowiednie wnęki. Z szczególną ostrożnością obchodziła się z truciznami. Zanim wzięła którąkolwiek do pyska, bo tak przecież układać było najłatwiej, zawijała je w duże liście palmowe, które normalnie służyły jej za bandaże. W ten sposób nie narażała się na trujące właściwości rośliny. Nie przerywając swojej pracy odezwała się do samca.
- Czuję się świetnie... O ile może tak powiedzieć więzień, skazany na dożywotnie nakaz spędzania czasu na tych pieprzonych terenach.


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 26-02-2017

-Nie miałem nic złego na myśli- nie wiedziałem czemu tak się uniosła, przecież nic złego nie zrobiłem. A darmowy posiłek to chyba też nic złego. Zawsze więcej siły się zachowuje an coś innego. Spoglądałem jak ta wyciąga zioła i inne tego typu rzeczy. Nie znałem się na tym, nie jestem i nie będę medykiem. Nie nadaje się, zero wiedzy na te tematy.
Po słowach przechyliłem lekko łeb na bok. Nie bardzo jak widać rozumiałem co ma na myśli ale trudno.
-Nic ci tutaj za to nie grozi i jedzenie jest i wsparcie- Dodałem wstając z miejsca. Jakoś śmiałem wątpić aby ta i tak postanowiła zmienić zdanie. Ja starałem sie teraz bardziej pilnować języka aby nie wypalić niczego głupiego.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 27-02-2017

Em odłożyła ostatnie zioło, kocimiętkę owiniętą w zajęczą skórę, na małą "półkę". Odwróciła się w stronę młodszego od niej samca, unosząc przy tym jedną brew, w pogardliwym wyrazie mówiącym "czyżby?".
- Nic nie grozi? Wiesz to pojęcie względne, gdyż tkwię w pierdolonym stadzie, otoczona gromadą cholernych samców i pieprzonych samic, które tylko marzą, aby zobaczyć mnie MARTWĄ!
Wypowiadając tą krótką kwestię powoli podchodziła do mniejszego osobnika, z każde słowo mówiąc coraz głośnie i coraz bardziej zdenerwowanym tonem, aż ostatnie z nich prawie wykrzyczała Shirikiemu prosto w twarz, niemalże stukając swoim nosem w jego nos. Może i miałoby to większy efekt gdyby nie... delikatny głos grzywiastej. Kiedy ta ochłonęła sekundę po swoim wybuchu zauważyła jak blisko samca się znalazła i natychmiast odsunęła się o parę kroków. Nie zamierzała go jednak przepraszać za swoje zdenerwowanie.


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 07-03-2017

Widząc jej reakcje lekko położyłem uszy po sobie. Nie wiedziałem dlaczego tak się unosi. nim ta jednak się odsunęła po swoim ataku, liznąłem ja w ten różowy nosek.
-Ja nie chce cie skrzywdzić- Rzekłem w końcu lekko przechylając łeb w bok- Nikt inny tez nie bo po co?- nie widziałem w  tym najmniejszego sensu.
-Trzeba ci więcej wyluzowania, nie am co sie przejmować innymi- Dodałem lekko szczerząc swoje kiełki.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 08-03-2017

Dotyk samca na swoim nosie zarejestrowała dopiero z lekkim opóźnieniem. Wpatrywała się tępo w przestrzeń, jak gdyby nie dowierzając temu co właśnie się stało. Dopiero po paru sekundach sfrustrowana i rozwścieczona lwica wydała z siebie dziwny odgłos, coś pomiędzy warknięciem, a "krzykiem" w frustracji. Machnęła łapą w kierunku Shirikiego wyraźnie pokazując mu wyjście.
- Bloede Coram! Wynoś się! WYNOŚ SIĘ STĄD ALE JUŻ! Nikt mnie nie dotyka bez pozwolenia! NIKT! Więc lepiej rusz swoją dupę i wypieprzaj zanim zaczniesz żałować, żeś w ogóle tu przyszedł!
Szczerząca kły Em potupała łapami po posadzce komnaty, ryjąc przy tym pazurami o ziemię, co poskutkowało wydaniem okropnego odgłosu. Coś jakby paznokciami o tablicę.


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 08-03-2017

Kolejny jej wybuch sprawił jedynie, że uniosłem lekko brew. Może i brakowało mi instynktu samozachowawczego ale nie narzekałem na to.
-Nie będę żałował, nawet się z tego cieszę- dodałam prostując swoja pierś. Przy tym całkowicie ignorując ostrzeżenia ze strony samicy.
-Nie kryj tego uczucia, ja wiem że to trudne ale zrozumiem cie, na pewno ty moja pustynno burzo nad oazą o wschodzie słońca- Nie jestem poeta ani nikim takim ale cóż. Reakcja lwicy na pewno nie sugerowała, że ta coś czuje w moją stronę innego niż obrzydzenie? Niechęć? nienawiść? nie to za mocne słowo.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 09-03-2017

- THAESS AEP!
Z takim okrzykiem samica z gniewnym wyrazem pyska i rozjuszeniem godnym solidnie wkurwionego nosorożca, rzuciła się na hybrydę. Ich siły, podobnie jak masy były wyrównane dlatego najwyraźniej powiedzenie, że zagoniony w róg szczur kąsa najwścieklej okazało się słuszne, zielonookiej udało się przewrócić Shirikiego swoją dziką szarżą. Sama jednak przy tym upadła, niefortunnie zwalając się na samca. Najszybciej jak mogła podniosła się i położyła przednie łapy na boku tego upierdliwca, aby przygwoździć go do ziemi. Nie żeby mogło to zrobić jakiekolwiek wrażenie na zwykłej postury lwu... Lecz ten brązowooki wypłosz był dość mikrej budowy, oswobodzenie się więc wymagać będzie od niego trochę wysiłku. Em jednak nie miała zamiaru dawać mu zbyt wiele czasu na reakcje, z resztą sama siebie do końca nie kontrolowała, działała pod wpływek okropnej złości, która teraz górowała nad zwykle dominującym przerażeniem. Przy konfrontacji z osobnikiem swojego gatunku zapewne siedziałaby pod ścianą z stulonymi uszami. W obecnej chwili z obnażonymi zębami zniżyła swój łeb do ucha Shirikiego.
- Jeszcze jeden moment... A brat mi świadkiem, że chociaż by SKAŁY SRAŁY TO NIE WYJDZIESZ STĄD ŻYWY! A ja upewnie się, żeby nikt nie znalazł twojego gnijącego, zapchlonego cielska!


RE: Komnata Medyczki - Shiriki - 09-03-2017

Co ona taka agresywna. Nie uważałem, żebym z robił coś złego czy zachował jakoś nie w porządku. Może siłą nie dorównywałem lwom ale byłem dość zwinny. Tylko zwinność nie zawsze idzie w parze z instynktem, którego można by uznać- mi brak. Poleciał na mnie, tak to jest miłość. Szybko sie podniosła ale ja już swoje wiedziałem.
-Po co te  nerwy kwiatuszku?- Zapytałem się jej leżąc sobie tak na ziemie- Złość urodzie szkodzi- dodałem i lekko poruszyłem końcówka ogona.
-I wypraszam sobie, pcheł to to ja nie mam- Dodałem unosząc jedną brew i spoglądając na nią.


RE: Komnata Medyczki - Ema - 11-03-2017

Tego było już za wiele. Ostrzegała go, dawała mu szansę wycofania się stąd bez szwanku, z której on lekkomyślnie postanowił nie skorzystać. Teraz na nieszczęście dla lwio-gepardziej hybrydy, miał pożałować swojej decyzji. W oczach Em dało się dostrzec niepokojący błysk. Każde słowo wypływające z ust młodego samca jedynie podsycało ogień gniewu medyczki. Płomienna wściekłość nie gasła, a swoją, w mniemaniu Em, kpiącą miną Shiriki tylko pogorszył swoją sytuację. Z wrzaskiem, który był mieszaniną strachu i frustracji zielonooka podniosła łapę celując w pysk brązowego. Rozciapierzone pazury błysnęły w półmroku komnaty. Jeżeli samiec nie wymyśli jakiejś sprytnej sztuczki jego uroczą mordkę przyozdobi parę nowych szram, a może nawet okazać się, iż ogon nie będzie jedyną brakującą częścią jego ciała.