Król Lew PBF
Sala biesiadna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102)
+---- Dział: Eventy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=124)
+----- Dział: EVENT SYLWESTROWY 2016 (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=154)
+------ Dział: Królewska uczta (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=155)
+------ Wątek: Sala biesiadna (/showthread.php?tid=2212)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9


RE: Sala biesiadna - Chonge - 29-12-2016

Nie dość, że nikt nie zwrócił większej uwagi na fragment wiersza wygłoszony przez Arensina, ale kobieta-duch emanując chłodem sprawiła, że lamia przytuliła się do Tyena a potem rozpętało się istne piekło. Demonixa się wściekła, człowiek wyleciał w powietrze... Co jeszcze?
Elf odskoczył przezornie w tył, nie chcąc zostać zmażdżony przez potężne cielsko Iormu.
- Ej, spokojnie, spokojnie, to nie miejsce na walkę! - krzyknął.


RE: Sala biesiadna - Urbi - 29-12-2016

Wreszcie dotarła do kanapy, zerkając przelotnie na wilkołaka, który był w trakcie jakiś dziwnych wygibasów, udawała że wcale jej tu nie ma już nie wracając do niego wzrokiem, zajrzała za sofę, łapiąc się z tyłu za szyję i przejeżdżając po niej dłonią z zakłopotania, bo jednorożca już nie było. Westchnęła cicho i dosyć smutno. Odeszła pospiesznie, pobiegła by móc jeszcze gdzieś złapać chłopca, bo przecież musiał być w pobliżu, nie mógł tak szybko zniknąć. Może się znów gdzieś schował?
- Proszę wyjdź - poprosiła, wierząc że chłopiec oszczędzi jej zmartwienia, w końcu ukucnęła, by zajrzeć pod obrus, tam także go nie znalazła, ale obrusów było tu mnóstwo tyle ile stołów, podniosła się podchodząc do kolejnego i namyślając się czy są tu jeszcze jakieś inne kryjówki. I tak zaglądała pod każdy jeden, w nadziei że w końcu natknie się na jednorożca. Nogi już ją bolały od ciągłego klękania i podnoszenia się, ale innego sposobu na zaglądanie pod stoły dla centaura nie było. Spieszyła się, chcąc mieć to już z głowy, więc starała się specjalnie nie zwracać uwagę na innych.


RE: Sala biesiadna - Zephyr - 29-12-2016

Nagle muzyka ustała, pozbawiając wszelkie rozmowy utopijnego tła. Wszyscy, którzy siedzieli przy stole króla powstali razem z nim, zwracając na siebie uwagę całego towarzystwa. Gerbold rozejrzał się po zgromadzonych i odczekał, aż ucichną wszelkie rozmowy. Następnie przemówił z uśmiechem.
- Bądźcie pozdrowieni, zacni mężowie i powabne damy. Chciałbym wyrazić mą radość i wdzięczność, jakie przepełniają me serce widząc was tutaj zjednoczonych. Do Sojuszu Międzyrasowego dołączyło więcej nacji, niż byłbym w stanie wymienić z pamięci. Acz zapewniam, że jestem zaszczycony udziałem każdej z nich. Tę unię dziś właśnie świętujemy. Choć wasi władcy nie mogli zjawić się osobiście, rad jestem, że wysłali tak godnych przedstawicieli. Zauważyłem, iż dla wielu z was jest to nowa sytuacja, z którą musicie się oswoić. Jednakże obecność każdego z was świadczy o otwartości na tolerancję i szacunek dla innych ras. W końcu jesteśmy braćmi i siostrami. Pamiętajcie o tym. Dziękuję, iż zechcieliście zaszczycić moje królestwo swoją obecnością, choć wiem, że niektórzy musieli pokonać długą drogę, by tutaj dotrzeć. A teraz poproszę szanownych grajków o nastrojową muzykę do tańca!
Muzyka się wznowiła, lecz tym razem była żywsza, bardziej energiczna. Król poprosił swoją małżonkę do tańca. Jego świta podążyła za nim, również w parach, niektórzy zapraszali do tańca osoby znajdujące się po drodze.




RE: Sala biesiadna - Shiya - 29-12-2016

Och, nie jest na nią zły. Co za ulga! Uroczy uśmiech pojawił się na jej bladej twarzy.
Przymknęła oczy, czując jego delikatny pocałunek. Złapała go za rękę, lekko otworzyła usta i utkwiła w swoim mężczyźnie zalotne spojrzenie, tak doskonale mu znane.
- Możemy pójść do innej komnaty - zaproponowała półszeptem, po czym nieświadomie zmysłowo oblizała wargi. - Tak na chwilę, żeby zdążyli zapomnieć o tym... Incydencie.
Jej skrzydła stały się nieco mniejsze, wciąż jednak pozostawały na widoku. Zdecydowanie łatwiej było je rozpostarć niż schować.
Przemowę króla puściła mimo uszu. Kwestie międzyrasowe w ogóle jej nie interesowały; żadne przemowy nie sprawią, że demony, a już zwłaszcza sukkuby staną się ogólnie poważane, a i jej samej nie bardzo na tym zależało.


RE: Sala biesiadna - Urbi - 29-12-2016

Jak tylko grajkowie przestali grać, przerwała zaglądanie pod obrusy, nie wiedząc co się dzieje. Jako że była pierwszy raz na podobnej uroczystości miała prawo tego nie wiedzieć, a i tak się tym przejęła. Podniosła się prędko, słuchając na króla, a przynajmniej udając że słucha, nie mogłaby zignorować monarchy, choć spieszyło jej się by już skończył mówić. Między czasie przypomniała sobie o czym zapomniała. A zapomniała przedstawić się królewskiej parze. Ogarnął ją wstyd że tak tu weszła z zamiarem by tylko podjadać. Jednak już było za późno by naprawić swój błąd, zresztą król na pewno wszystkich nie zapamiętał, więc wątpiła by pamiętał że ona prawdopodobnie jako jedyna mu się nie przedstawiła. Wreszcie kiedy skończył przemawiać, muzyka zaczęła grać, a niektórzy tańczyć, Unathi szybko wróciła do poprzedniego zajęcia, zaglądając pod kolejne stoły.


RE: Sala biesiadna - Tyrvelse - 29-12-2016

- Tak, bo to przecież takie typowe, gdy sukkub znika gdzieś w środku imprezy z mężczyzną. - Przewrócił oczami w odpowiedzi na jej słowa. - Pewnie o tym nie myślałaś, ale nie będzie dobrze, jeżeli ktoś się o nas dowie... A konkretniej, jeżeli do Rady Starszych dojdą słuchy, że jestem nieco zbyt zaznajomiony z demonami - burknął, choć nie wyglądał na rozgniewanego. Za to wreszcie upewnił się, że zapięcie jego płaszcza jest bezpieczne i jego okrycie nie spadnie z ramion rudowłosej. A jej zaczepki próbował ignorować, choć szło mu ciężko.
Odstąpił dwa kroki od sukkuba, na niby to normalną odległość pomiędzy ludźmi w trakcie rozmowy. Przyjrzał się krytycznie pięknej dziewczynie, okrytej jego płaszczem. Niezbyt gustownie.
-Ale i tak musimy coś zrobić z twoim strojem - westchnął.
Na chwilę odwrócił się, by spojrzeć w stronę króla, który wygłaszał jakąś mowę. Tutaj było ją nieco gorzej słychać, w końcu stali po zupełnie innej stronie sali. A zresztą, i tak nie było to nic wielce istotnego, takie tam dyplomatyczne, ładne słówka, które musiały być wygłoszone.


RE: Sala biesiadna - Azim - 29-12-2016

Doszedł do Carmen już chcąc usiąść i pokazać jej swoją rodzinę, która widniała na zdjęciu w medalionie, który ściskał w dłoni, gdy nagle król zaczął przemawiać. To że muzyka przestała grać jakoś go nie zaskoczyło, grajkowie mogli przecież zrobić sobie należytą przerwę. Słuchał przemowy króla z zapałem, łapiąc prędko kieliszek w dłoń.
- Dobrze prawi, polać mu! - zawołał na cały głos, unosząc kielich, ręka mu się przechyliła, a wino, bo akurat trafił na nie, rozlało się nieco na ziemie, mocząc mu tylne łapy. Odstawił je z stuknięciem, rozlewając przy tym na stół.
- Moja droga, zatańczymy? - zapomniał już że jest nieco upity, król chciał by tańczyli to czemu by nie, wyciągnął łapę w kierunku Carmen.


RE: Sala biesiadna - Shiya - 29-12-2016

- A nie? - diablica niewinnie przekrzywiła głowę. - Tyen, czy ja ci się już nie podobam...? - zasmuciła się, choć trudno określić, na ile było to szczere.
Nie podobało jej się, że musiała puścić jego dłoń ani to, że się od niej odsunął. Oparła się o stół, zastukała kopytem i skrzyżowała ręce na piersiach. Jej skrzydła stały się już niemal niewidoczne.
- Właśnie. A przecież tutaj nic z tym nie zrobimy - zauważyła trzeźwo, ponownie wznosząc wzrok na partnera. - I tak musimy wyjść. Chyba że każesz mi iść samej, ale... Skoro jesteś moim mężczyzną, to powinieneś mi towarzyszyć. Tak to działa, mam rację?
Delikatny uśmiech znów zawidniał na bladej twarzy.


RE: Sala biesiadna - Loki - 29-12-2016

Okropne uczucie pustki zawitało w podświadomości Iormu. Co się stało? W jednej chwili trzyma blisko siebie coś niezwykle miłego i ciepłego, a w następnej... to coś znika, puf! Wciąż oszołomiona lamia rozejrzała się nieprzytomnie po sali. Kiedy duch zaczął naprawdę zawodzić temperatura spadła jeszcze bardziej, więc ospała i spanikowana wężyca w pośpiechu złapała końcówkę swojego ogona i zaczęła błyskawicznie odpełzać z tego miejsca. Pełznąc tak wzdłuż ścian, by tym razem nikogo nie zahaczyć, spróbowała zrozumieć co się właściwie stało. I wtedy przypomniała sobie o tym uroczym, młodym chłopcu! Gdzie zniknął? Czyżby nieświadomie zrobiła mu krzywdę? O nie! Jeszcze wpakuje się w jakieś kłopoty! A przecież nie chciała źle, tylko po prostu zmarzła i tyle. Na jej szczęście, a pecha dla demonicy, która przed dłuższą chwilą uwolniła swojego partnera z wężowego uścisku, Iormu dostrzegła tą dwójkę stojącą gdzieś w oddali. Z lekkim przestrachem błyskawicznie, nawet jak na lamię, ruszyła w ich stronę. Już kiedy się zbliżała machnęła do sukkuba uciszającym gestem.
- Tak, tak już zaraz sobie pójdę. Nie musisz mnie bić. Chciałam się tylko upewnić, czy nic się nie stało...
Skierowała swój wzrok na brązowowłosego nerwowo przyglądając mu się pod każdym kątem, jak gdyby szukając jakiś obrażeń. Ale wszystkie kończyny miał na miejscu, to chyba źle nie mogło być. Fioletowołuska nie poprzestała jednak w swojej paplaninie, chociaż nerwowo i nieśmiało bawiła się włosami, czasem robiąc dłuższe przerwy w środku zdań.
- Nie chciałam tak naskoczyć... Po prostu tam zrobiło się nagle strasznie zimno. Nie mam pojęcia czemu, skoro jest tu tyle istot emanujących ciepłem. Ale jak już tak spadła ta temperatura to musiałam znaleźć sposób, żeby się ogrzać... Lamie nie potrafią przeżyć w zimnie. No... A ty byłeś najbliżej... I byłeś... Taki... ciepły.
Ostatnie słowo wypowiedziała wręcz rozmarzonym tonem, przygryzając wskazujący palec lewej dłoni. Druga jej ręka nieśmiało i podświadomie sięgała do ręki młodzieńca, chociaż łuskowata nie odważyła się jej chwycić.
- Chciałam więc... przeprosić. I może... zapytać czy nie potrzebujecie jakiejś pomocy?


RE: Sala biesiadna - Soth - 29-12-2016

Na jego słowa zerknął na swój przypięty do pasa miecz ukryty w pochwie. No może i racja, chociaż on nie do końca myślał, że wszyscy są tacy bezbronni, jak nie sztyleciki w butach, to magia, a jak nie ona to naturalna ochrona w postaci jakiegoś jadu, czy odpornej na większość rzeczy skóry jaką posiadali drakonianie.
- Przywykłem do czerpania radości zewsząd, bo rzadko nadarza się okazja. Może coś w tym jest.
Kącik jego jaszczurzej wargi uniósł się do góry, kiedy wypowiadał te słowa.
On tam nawet lubił pokój. Znaczy się, wojna zła nie była, jak nic hartowała ducha walki i naprowadzała na odpowiednie tory. Ale gdyby nie pokój, to nigdy nie miałby okazji rozwinąć swojej podróżniczej pasji i poznać tyle osobistości, doświadczyć tylu rzeczy i zobaczyć tyle pięknych, a czasem przerażających miejsc na własne oczy. Teraz, gdyby nie jego brak talentu, mógłby robić za barda i snuć piękne opowieści.
- Absolutnie nie mam nic przeciwko baronie.
Zanim jednak się ruszył, król wraz ze szlachtą powstał z siedzeń. Wcześniej sprawiali wrażenie posągów przypatrujących się hołocie poniżej, tak teraz wszyscy zwrócili na nich uwagę. Cisza, jaka była na chwilę przed słowami władcy, była kojąca dla jego wrażliwych, gadzich uszu. Nie miał prawa nawet chrząknąć w tym momencie. Chociaż było widać po nim, że na słowa o braciach i siostrach wręcz aż mu się niedobrze robiło na sercu. Tym bardziej był rad z tego, że towarzysz rozmowy chciał go stąd wyciągnąć.
- Widać, że nawet u was są równi i równiejsi. Ale fakt, przyda się trochę... świeżego powietrza.
Zaśmiał się tak co wręcz ocierało się o jakąś kurtuazję. Ale w przypadku drakonianina, wyglądało może to bardziej jak kpiący uśmieszek, chociaż, co to tam wiadomo, każdy gadzi uśmieszek wyglądał nader podejrzanie.


RE: Sala biesiadna - Athastan - 29-12-2016

A tak pięknie się zapowiadało. Może nie po myśli jego przełożonych, ale przynajmniej trochę by tego ubyło. No nic, może jeszcze się uda. - pomyślał, wychodząc bardziej ku środkowi sali. Po chwili zobaczył Drakonianina, to też zaczął zmierzać w jego kierunku. Zawsze uważał ich za niejaki odpowiednik jego nacji, z tym że kiedy oni mieli placówki na całym ich świecie, jego lud zakładał po kila takich miejsc ale w różnych światach. Poza tym byli to doskonali wojownicy, a to cenił.


RE: Sala biesiadna - Askari - 29-12-2016

Po sali kręciło się jeszcze wiele innych stworów poza elfami. Obserwował ich od niechcenia sącząc kolejne piwo z kufla.
- Nie jestem z tych górskich - Odpowiedział. Chyba wszyscy myśleli, że wszystkie bez wyjątku trolle mieszkają w górach, ale on przecież w niczym nie przypominał swoich wielkich górskich kuzynów o skórze twardej jak kamień. W porównaniu do wyżynnych pobratymców on był wręcz drobny i delikatny. Z resztą w jego lesie mieszkała cala plejada różnorodnych stworzeń pod wspólną nazwą trolli - od małych włochatych istotek, mniej lub bardziej człekokształtnych osobników takich jak on do przysadzistych, pokrytych mchem i przypominających z daleka ziemisty pagórek stworów.
- Na razie drętwo, ale piwo mają znośne. - Powiedział do rogatego olbrzyma.


RE: Sala biesiadna - Satau - 29-12-2016

Z rozbawieniem, które dusiła w głębi spoglądała na zataczającego się wilkołaka. Siedząc przy stole dostrzegła też wielką lamię. Rzuciła jej tylko przyjazne spojrzenie i zaraz wróciła oczyma na Ashnarda. Spadł z sofy. Wampirzyca przerzuciła swoimi ślepiami ze zrezygnowaniem. Wtem podniósł się i zaczął iść w jej stronę.
Czarnowłosa wzięła łyk czerwonego wina i znów wytarła resztki trunku z ust białą, jedwabną chusteczką. Gdy włochaty stanął obok nagle muzyka ucichła, a król wstał i przemówił. Słuchała jego słów w skupieniu analizując wszystko i zapamiętujący, aby móc później przekazać wszystko dokładnie ojcu.
- Tańczyć? O ile mnie oczy nie mylą przed chwilą bolała się noga... -odparła uśmiechając się szerzej.
Zaglądając do jego umysłu dowiedziała się, że chciał ją oszukać. Nie miała mu jednak tego za złe. Zaśmiała się gustownie i wstała z krzesła. Odsunęła je delikatnie i poprawiła fryzurę, odkładając lirę na stół.
- Wybacz, ale nie mam ochoty na tańce. -kończąc położyła jedna dłoń na drugiej i uchyliła się lekko głową.
Następnie obróciła się do niego tyłem i obchodząc cały stół dookoła przystanęła przy oknie, podziwiając krajobraz. Chciała przez chwilę odpocząć i przemyśleć kilka ważnych, nurtujących ją spraw.


RE: Sala biesiadna - Gyda - 29-12-2016

Kiedy do uszu Gaétana doszło zawołanie wilkołaka w stronę Carmen, chłopiec wyjrzał ukradkiem spod obrusu. Wydawało mu się, że dość jasno przekazał Ashnardowi swój genialny plan, dlatego bardzo zdziwił się, że ten przejął inicjatywę jeszcze zanim on sam zdążył podpełznąć do nogi Carmen i ją ugryźć, czyniąc tym sposobem świetną okazję dla wilkołaka do wykazania się przed damą. Trzeba było może... pisać karteczki albo... Gaétan uderzył w czoło otwartą ręką, nie dowierzając, co też włochacz właśnie wyczynił, sądząc po rozpruciu spodni na zadku.
Wtem rozległ się donośny głos króla i na moment wszelkie inne rozmowy ucichły, podobnie jak muzyka. Zainteresowany postacią monarchy chłopiec podszedł na czworaka do krawędzi stołu i wyjrzał spod niego w stronę mówcy. Tak się zasłuchał, tak się zapatrzył na połyskujące na monarszym torsie błyskotki, że nie zauważył, kiedy grajkowie wznowili przerwaną melodię i cała sala wróciła do swoich spraw, w tym Unathi, mój Boże, ta Unathi, przed którą chłopiec się przecież pod stołem chował...
I teraz znalazła go, zajrzała w końcu pod ten właściwy obrus i patrzyła prosto w ziemiste patrzałki roznegliżowanego chłopca swoimi łagodnymi oczyma. Włosy okalały subtelnie jej delikatną twarz, twarz ludzką, nie końską, twarz tak bardzo niezapowiedzianą w tamtym momencie, którego Gaétan nie zapomni do końca życia.
Cóż miał teraz robić? Pokonał zaskoczenie, które pochwyciło go jak zająca, jakoś przemógł się wewnętrznie, pociągnął zasmarkanym z zimna nosem, zmarszczył mocno czoło i wyszedł spod stołu. Wyrwał z rączek centaurzycy dzierżony przez nią fragment własnej sukienki i bez słowa, z wielce nachmurzoną miną, przepasał się nim od ramienia przez tors, czyniąc z niego coś na wzór chlamidy.
Położył dłonie na biodrach. Stojąc tka obok Unathi sięgał tego najgorszego z możliwych miejsc, to znaczy tego, które pod sukienką było najprawdopodobniej łączeniem między jej ludzkim a zwierzęcym ciałem.
- Jestem Gaétan - odezwał się w końcu, w teatralnie rozmiękczonym geście wyciągając swoją dłoń po dłoń Unathi, którą zamierzał kulturalnie ucałować. Cały jednak stał w dosyć sztywnym rozkroku i nie za bardzo się poruszał, patrzył też gniewnym spojrzeniem gdzieś w dal, jakby go kto przywołał do tablicy i właśnie odpytywał. - Książę Modrego Lasu.


RE: Sala biesiadna - Tyrvelse - 29-12-2016

Uniósł brwi, spoglądając na nagle zasmuconą kobietę.
- Zwariowałaś? - i to by było na tyle w kwestii odpowiedzi na typowo kobiecą pułapkę. Głupie pytanie. Jak tak piękna, powabna istota mogłaby nie spodobać się komukolwiek, a przestać podobać... To już w ogóle!
- Już przestań się wygłupiać, przecież samej cię nigdzie nie puszczę - wyciągnął do niej rękę w zapraszającym geście -Rzadko kiedy mamy okazję razem bawić się na wytwornych ucztach - uśmiech pojawił się i na jego twarzy.
Drgnął, gdy usłyszał głos fioletowowłosej, a jej ogromne ciało pojawiło się tuż koło nich. Zadziwiające, jak na postać takich gabarytów poruszała się całkiem cicho. Albo po prostu hałas uczty to maskował.
- Nic mi nie jest. - Uniósł ręce do góry, prezentując się w całym, zdrowym kawałku, i uśmiechnął się lekko do lamii. Jej troska o niego była nawet w pewien sposób rozczulająca. I choć zauważył jej dłoń tak blisko swojej, postanowił to zignorować przez grzeczność. - Naprawdę, nic wielkiego się nie stało, nie masz za co przepraszać. - błękitne oczy spoglądały łagodnie na Iormu, choć musiał unieść głowę, by na nią spojrzeć.
- Cóż... Xii zdarzył się mały wypadek z ubiorem, pewnie zauważyłaś. Ale nie wiem, czy możesz jakkolwiek nam pomóc w tej kwestii.
No, przecież nie podzieli się z sukkubicą swoim i tak skąpym ubiorem, prawda? Ciekawe, że panie, które powinny mieć więcej do zakrycia, miały na sobie o wiele mniej materiału, niż na przykład on. Nic więc dziwnego, że lamia zmarzła.