Król Lew PBF
Sala biesiadna - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Archiwum (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=102)
+---- Dział: Eventy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=124)
+----- Dział: EVENT SYLWESTROWY 2016 (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=154)
+------ Dział: Królewska uczta (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=155)
+------ Wątek: Sala biesiadna (/showthread.php?tid=2212)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9


RE: Sala biesiadna - Shiya - 29-12-2016

Demonica uniosła brwi, z niesmakiem spoglądając na Iormu. Dopiero zaczęła powoli odzyskiwać dobry humor, a ta znów musiała się wtrącić. Miała jej już zdecydowanie dość, ale, z uwagi na Tyena, postanowiła już nie reagować tak gwałtownie jak poprzednio. Póki tamta tylko "stała" i gadała od rzeczy, to nie powinna stanowić zagrożenia.
Ale... Ale gdzie ona z tą ręką?!
Xia we wzburzeniu wyszczerzyła lekko zaostrzone kły i uniosła swój zakończony harpunem ogon, lecz w porę się powstrzymała przed atakiem. Acz jeszcze jeden niewłaściwy ruch wężowej i sukkub nie będzie się wahać.
- Poradzimy sobie - odparła tonem zadziwiająco chłodnym jak na istotę z piekła rodem. - Tyen, idziemy.
Nie chciała zachowywać się władczo wobec partnera, jednak w tej sytuacji musiała wziąć sprawy w swoje blade ręce. W przeciwnym razie tamci mogą wymieniać uprzejmości tak długo, aż wężowa znów zechce skorzystać z jego "ciepła", a na to nie można było pozwolić. Skoro Xia z całych sił powstrzymuje się od tego, co jest istotą jej rasy, to on tym bardziej powinien nie zwracać uwagi na inne kobietopodobne stworzenia!


RE: Sala biesiadna - Loki - 29-12-2016

Koniec ogona lami powoli, acz stanowczo owinął się dookoła nóg sukkuba, zwyczajnie unienożliwiając jej odejście (końcowa część bo reszta dalej dopełzała z drugiego końca sali).
- Sweetie nie wątpie, że potrafisz sobie poradzić sama... Ale! Moja wina, więc też mój w tym obowiązek, by pomóc to naprawić! A myślę, że moge nieco pomóc, przynajmniej na czas balu.
Mówiąc to żywo grzebała przy swojej spódnicy, by zaraz wyciągnąć spod niej... drugą czarną chustę, równie gigantycznych rozmiarów.
- Dobrze jest mieć pojemną kieszeń. A teraz prosze chwilę się nie ruszaj, a wszystko załatwimy, szybko i sprawnie. I nie musisz być taka zaborcza, naprawdę.
Następnie szybkim ruchem zbliżyła się do rudowłosej i z uwagą zaczęła studiować, jak obszerne są zniszczenia w ubiorze rogatej. Tworząc w głowie na szybko setki prowizorycznych strojów wężyca od niechcenia rzuciła w stronę Tyena pytanie.
- Dobrze słyszeć, że nic ci nie jest ale z przezorności spytam jesteś pewien? Byłam praktycznie pewna, że o coś zachaczyłam jak tarmosiłam cię po głowie.
Oczywiście łuskowata nie była głupia i wiedziała, że sukkub może się wyrywać lub sprzeciwiać jej poczynaniom, więc zagadnęła do niej szeptem.
- Daj spokój... Jak podziałasz coś ze mną to może pryśniecie niezauważeni. Ja ściągam większość uwagi.


RE: Sala biesiadna - Huntrees - 29-12-2016

Ile tu się dzieje! Tyle różnorodnych ras. Halphia powoli zaczęła odczuwać klaustrofobie. Nie czuła się dobrze w takim tłumie. Wróżka z którą starała się nawiązać konwersację gdzieś poszła a chłopak oddalił się z demonicą. Zmiennokształtna postanowiła, że zrzuci postać człowieka. Zaczęła się zmieniać i kilka sekund później latała już nad głowami gości jako biało kremowy smok. Fakt dość dziwne kolory jak na smoka. Wszyscy jej krewni byli kolorowi. I fakt że byłą mała jak na smoka. Taki smok kieszonkowy. .Zaburczało jej w brzuchu. Zleciała więc na stół, chwyciła w szpony mięsiwo i zaczęła jeść.


RE: Sala biesiadna - Satau - 29-12-2016

A pewna blada wampirzyca otulona długimi kruczoczarnymi włosami nadal trwała bezczynnie przy oknie co jakiś tylko czas poprawiając kieckę. Wreszcie oparła łokcie obu rąk na parapecie, a na dłoniach ułożyła swoją głowę. Westchnęła cicho i ponownie poprawiła suknię. Nie zamierzała spędzić reszty tak cudownej imprezy na staniu przy oknie, co to to nie!
Kilka minut minęło zanim blada i zimna obróciła się tyłem do okna i wzlatując nad ziemię, by nie dotykać bosymi stopami posadzki lewitując zmierzała ku zostawionej na stole liry. Wzlatując wyżej przeleciała przez stół i wzięła w rękę swój instrument, po czym udała się w miejsce, gdzie wcześniej wilkołak narobił burdy. Odsunęła potrawy i trunki ze stołu i za pomocą krzesła wdrapała się nań. Stanęła pewnie i rozejrzała po zebranych. Uśmiechnęła się kusząco i delikatnymi ruchami palców zaczęła grać na swojej lirze, która raczyła uszy słodkimi dźwiękami. Robiła wszystko by usłyszeli ją wszyscy.
W pewnym momencie bardziej czujnym osobą do uszu mógł też dolecieć przepiękny śpiew wampirzej kobiety grającej na lirze i to nie byle gdzie, a na stole, skąd była doskonale widoczna dla zgromadzonych. Chciała tym rozluźnić nieco atmosferę i dodać granej przez orkiestrę muzyce trochę uroku i kształtu.


RE: Sala biesiadna - Huntrees - 29-12-2016

Delikatny śpiew przyciągnął uwagę Halphi. W postaci smoka, była mniej uczuciowa a bardziej krwiożercza. Jednak je ludzkiej części, śpiew przypominał jej matkę. tak śpiewała jej gdy była malutka. Gdy wszystko było proste. Gdy Halphia jeszcze nie odkryła swojej zdolności. i przede wszystkim, ten śpiew przypominał jej czasy w których jej matka jeszcze żyła... Wzbiła się szybko ze stołu i podleciała koło wampirzycy. Wylądowała na żyrandolu który wisiał nad stołem i jej ludzka cząstka słuchała i zachwycała się muzyką.


RE: Sala biesiadna - Myr - 29-12-2016

Miałem już coś powiedzieć ale postanowiłem jednak powstrzymać sie, gdyż w tym momencie gospodarz zaczął swoją przemowę. Wraz jego powstaniem wstał reszta, a na sali zapanowała chwilowa cisza. Wzrok skierowałem na mości pana tych ziem i wysłuchałem go w spokoju. Po tym jak jako pierwszy ruszył w taniec ja odsunąłem sie trochę na bok. nie mam nic przeciwko tańców ale w tym momencie nie miałem an to nastoju.
-Proponuje przejść się na jeden z balkonów i zażyć trochę świeższego powietrza- Moja propozycja nie była podyktowana tylko chęcią otrzymania trochę spokoju ale i sama była trochę... zatłoczona i duszno trochę było. Do tego dla zwykłego śmiertelnika wonie jakie tutaj były... nie były odczuwalne tak znacząco.
W między czasie do mych uszu dotarł dźwięk, grania an lirze, coś nowego po tym całym zamieszaniu jakie panowało tutaj jeszcze niedawno. Spojrzałem an osobę, która gra te melodię i mimo niechęci wywołanej jej bytnością, talentu nie można było odmówić. Lekko zastrzygłem uchem i czekałem an odpowiedź wojownika.


RE: Sala biesiadna - Tyrvelse - 29-12-2016

Uniósł lekko dłoń, dając znak Xii, by jeszcze nie odchodziła. Może i rozumiał, czemu kobieta jest zdenerwowana, ale nie znaczyło to, że będzie się słuchał jej irracjonalnych, emocjonalnych pomysłów. Zwłaszcza, że przecież lamia nie miała żadnych złych zamiarów.
Uśmiechnął się wdzięcznie do Iormu, która wyciągnęła jakąś ogromną płachtę i najwyraźniej próbowała naprawić strój Xii.
- Pewnie ci się tylko wydawało - zełgał gładko na temat spinki we włosach - Z całym szacunkiem, pani, nie wydaje mi się, żebyś była wtedy w pełni świadoma. Ale zapewniam, że mi żadna krzywda się nie stała.
Jego uśmiech stał się niemal uroczy, tym razem zupełnie celowo. Wolał, by lamia zupełnie zignorowała jakieś dziwne metalowe cosie w jego włosach, uznała, że to tylko wytwór jej wyziębionego umysłu. A czy uroczo uśmiechający się, młody mężczyzna nie pomaga w ignorowaniu zgrzytów w rzeczywistości?


RE: Sala biesiadna - Soth - 29-12-2016

Cóż, nie miał taki problemów jak wilkołaki, ale za to miał jeden i to poważny - ciepło. Sig podobnie jak tamta Lamia był zmiennocieplnym gadem, nie potrafił się sam z siebie ogrzać tak samo sprawnie jak np. ssaki. A też obecność duchów, które sobą mroziły powietrze do granic wytrzymałości u Siga, wcale nie pomagała. Tutaj aż poczuł ukłucie zazdrości wobec wilkołaka, który miał tyle futra...
- Cholera, przez te duchy chłodniej tutaj jak w górach.
Mruknął sam do siebie w zasadzie. Jego klan na całe szczęście mieszkał pod górami, gdzie było w miarę ciepło. Istniał tylko jeden klan drakonian mieszkający w wysokich górach, ale o nich miał jedynie postrzępione informacje. Podobno nikt ich nie widział od przynajmniej kilku stuleci.
Potem do jego bębenków dotarł dźwięk fascynujący i zatrzymujący przynajmniej na chwilę. Osobiście nie pochwalał pracy grajków, zawsze uważał, że ich gra musi być nasycona jakąś magią, skoro tłumy potrafią za sobą ciągać i jeszcze ich ta muzyka siedzi ciągle w uszach. Zdecydowanie jakaś magia. A magia to zło.
Ach, jak jemu pasowało to, że ktoś mu wydał jakieś polecenie. Sig był wojownikiem, nie przewodnikiem klanu. Nawet taka zwykła prośba była czymś, co bardziej ożywiło drakonianina.
- Tak, tak... chodźmy.
Oderwał się od słuchania muzyki wampirzycy (chyba, bo nie był pewien) i tak trochę znużonym wzrokiem zerknął na towarzysza rozmowy. No prowadź panie wilkołak, będę tuż za tobą popijając swoje wino.


RE: Sala biesiadna - Shiya - 29-12-2016

Kiedy wężyca zaczęła ją oglądać, ta odruchowo się odsunęła. Nie zdołała jednak uchronić się przed łuskowatymi splotami, których dotyk był co najmniej obleśny.
- Widać muszę - burknęła sucho, choć w środku aż się gotowała.
Zanim jednak wyraziła swoje odczucia w bardziej wyrazisty sposób, tamta nieoczekiwanie się do niej odezwała. Xia zmarszczyła brwi. Nie miała do tej gadziny za grosz zaufania.
Szkoda, że Tyen nie stanął po jej stronie. Wielka szkoda. Był tylko jeden sposób, by przetrwać tę sytuację bez ponownego uciekania się do wyciągania skrzydeł i bicia lamii ogonem.
Sukkub kątem oka zerknął na stół, a rękę wyciągnął po jeden ze stojących nań trunków. Dorwawszy zimną butelkę, z zadowoleniem przyjrzała się zdobytemu okazowi. Czysta. Najlepiej! Nie zwracając uwagi na to, co pomyśli o niej partner, zaczęła bezceremonialnie wlewać sobie ów trunek prosto do ust. Opróżniwszy niemal całą butelkę, odrzuciła ją za siebie, pozwalając jej rozbić się na ścianie z głuchym trzaskiem.
Fioletowooka odetchnęła z ulgą, poczuwszy w żołądku przyjemne ciepło. Właśnie tego było jej trzeba. Jedyną wadą tego, co zrobiła, było to, że teraz tym bardziej miała ochotę na zajęcie się tym, co sukkuby potrafią najlepiej.
Ponownie uniosła ogon i wpółświadomie zaczęła gładzić nim rękę Tyena od łokcia w dół, a sama zbliżyła twarz do potwory.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała dość cichym tonem.


RE: Sala biesiadna - Athastan - 29-12-2016

Zimnokrwisty wojownik, z którym miał zamiar porozmawiać zniknął gdzieś, w momęcie, kiedy odwrócił cię by zlokalizować źródło dźwięku.
A właściwie co to za zwyczaje, że pozwala się wampirom zawodzić na ucztach. Przecież powszechnie wiadomo, że ich przeklęte pieśni są prawie zawsze szkodliwe.
Wyjął z sakfy przy pasie kłębki bawełny, które zazwyczaj służyły do ochrony słuchu podczas używania pirotechniki. Zatyczki wyciszyły część tonów i co sprawiło, że pieśń straciła harmonijność. Dalej przeszkadzała, ale przynajmniej nie przechodziły go już ciarki.
Oddalił się na drugi koniec sali, z zamiarem znalezienia czegoś smacznego.


RE: Sala biesiadna - Myr - 29-12-2016

Widząc, że ten nie ma nic przeciwko, skinąłem lekko głowa. Nie trzeba więcej słów. Wziąłem ze sobą swoje wino, do jedzenia niczego nie chciałem. Raczej spóźniając się to dużo nie straciłem.
zt.


RE: Sala biesiadna - Baqiea - 29-12-2016

Gnoll z lutinią? Gnoll bard? Czyż to nie jest niespotykane zjawisko? Jednak takie coś miało miejsce i przedstawicielka tej nikłej profesji(przynajmniej wśród więcej myślących żołądkiem) zjawiła się na balu. Weszła z wolna do sali biesiadnej i rozejrzała się. Znalazła to czego szukała. Strategiczną aczkolwiek wolną pozycję przy słodkościach. Może jako Gnoll szukała by miejsca przy mięsie ale czekolada była lepsza!
-Witajcie-
Powiedziała niezwykle dźwięcznym głosem, głosem stworzonym do ballad. Głosem bardziej pasujacym do nimfy niż tego czegoś.


RE: Sala biesiadna - Amai - 29-12-2016

Kolejnym gościem okazała się Agatka! Tak, słodka mała wilkołaczyca z wielkim sercem. Radośnie weszła do sali i... Spojrzała na wszystkich. Pierwsze co zrobiła to skoczyła ku talerzu z ciastkami i niczym wygłodniały stworek poczęła się nimi zapychać, merdając przy tym ogonem.


RE: Sala biesiadna - Azim - 29-12-2016

Uszy mu oklapły, ogon z resztą też, a włochata ręka też zdawała się opaść.
- Nie... To takie wygłupy madam... Próbowałem... Cię tylko... Rozśmieszyć. Tak, tak właśnie było - starał się ratować sytuacje, ale gdy Carmen odeszła mu do okna, padł tyłkiem na posadzkę, zdjął ze spodni i tak zepsuty pas, rzucając go gdzieś za siebie i spojrzał na medalion, który nadal trzymał w łapie. Teraz zdawało mu się jakby jego rodzinka była na niego zła, tak na prawdę tylko mu się wydawało, bo każdy na zdjęciu w rzeczywistości miał neutralne miny on jeden wyszczerzał się w nieporadnym uśmiechu, w chwili robienia zdjęcia był jeszcze dzieciakiem, a i tak zaniżyło to jego samoocenę.
- Wieczny ze mnie nieudacznik, nawet większy niż kiedyś gdym był bachor - westchnął, chowając pamiątkę rodzinną do kieszeni i zapijając smutek szampanem. Podniósł się ociężale, opadając rękoma na stół, uznał że Carmen go olała, więc bez wahania napił się jeszcze więcej alkoholu, wstrzymywał się przed tym dla niej, a gdy jej zabrakło to czym miał się martwić. Po łbie zaczęły mu krążyć różne teorie jak tu spodobać się wampirzycy, nie chciał sobie za nic odpuścić. Westchnął, wręcz jęknął z udręką, jak małe dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki, słysząc ten cudowny dźwięk jej lutni, zapatrzył się na nią. Odepchnął się od stołu z kolejnym pomysłem. "Jak się to nie uda, to i tak będę miał kogoś do tańca" pomyślał, zataczając się w kierunku kobiety, która wcześniej wywołała w nim lęk, teraz po jeszcze paru kielichach po drodze dodał sobie odwagi, zbliżając się do Iormu. Chciał by Carmen była zazdrosna, kobiety zawsze takie są, tak uważał, nawet gdy znają cię od niedawna. Z każdym krokiem ku wężowej damie wydawała mu się jeszcze większa, czy dłuższa, nie ważne, ale przez to popił jeszcze trochę. Ciężko mu było iść w linii prostej. Po kolejnych dawkach alkoholu w końcu wpadł na jeden ze stołów, wywracając się boleśnie i przewracając go, zastawa która na nim była zleciała wprost na niego, brudząc mu cały strój i futro, oberwał kilka razy w głowę, to dostając stekiem, to kielichem to jeszcze sałatką, która musiała być na talerzu, to jakimś innym nieznanym dla niego daniem, ale twardym jak głaz.


RE: Sala biesiadna - Soth - 29-12-2016

Sig spojrzał tylko na moment na człowieka, który chyba chciał coś mu powiedzieć, może po prostu się przywitać, ale na razie to miał lepsze zajęcie niż pochylanie znów głów i szpanowania swoim i tak dla innych nic nie znaczącym tytułem. Ucieszył się w duchu, kiedy tamten pyszałek odwrócił się, wobec czego mógł przejść się razem z wilkołakiem gdzieś na zewnątrz.
Niewiele myśląc ruszył z nowym kielichem który wymienił po drodze, żeby mu czasem an balkonie nie zbrakło.

zt