Król Lew PBF
Upiór w operze [Ghal i Ines] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Upiór w operze [Ghal i Ines] (/showthread.php?tid=2303)

Strony: 1 2


Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 23-02-2017

// założyłam, że łatwiej nam będzie na razie tutaj kontynuować jakieś relacje Ghala i Ines :v 

Wodospad na terenach SK

Noc i cisza. 
Noc zdawała się być tak czarna jak nigdy dotąd. Na niebie próżno było szukać gwiazd czy księżyca, tak ciężko spoczywał ciemny całun na całym nieboskłonie. Jego ciężar wydawał się być odczuwalny na barkach, powietrze, które ciężko wtłaczało się do płuc przynosiło więcej zmęczenia niż ulgi. Jedynie aromat gleby unosił się w powietrzu i zdawał się umilać tę przytłaczającą atmosferę. 
Okolica zdawała się nie dodawać otuchy. Drzewa i krzewy dorzuciłyby więcej cienia gdyby mogły, tak bardzo ciemność ta zdawała się być nieprzenikniona. Tylko cisza, tylko ciemność, tylko noc. 
Wtem czyjeś oczy błysnęły w tejże toni dwoma błękitnymi światłami, ale wcale nie rozświetlały niczego ani nie dodawały otuchy. Jedyne co mogły przynieść w tym momencie to lęk. Światła te poruszały się nieśpiesznie acz miarowo. Szum wody zwiastował upragnioną ulgę. Ten, który wodził błękitnymi ślepiami po okolicy niby błędnymi ognikami, szedł zachęcony coraz wyraźniej wyczuwalnym lekkim chłodem, którego źródłem był wodospad. 
- Kapłanko. Kapłanko. - Szeptał teatralnie z wyraźnym rozbawieniem. Wiedział gdzie był i wiedział, do kogo należały te ziemie i choć ostatnio powiedział białolicej, że omija stadne tereny, to tym razem przyszedł tu całkiem umyślnie. 
- Kapłanko. Kapłanko. - Podniósł nieco głos mimo iż ten nadal brzmiał jak wymuszony szept, wciąż bawiąc się sytuacją. Znajdzie ją to ją znajdzie. Jeśli nie to nie. Może kiedyś opowie jej o tym? Może przemilczy? Prędzej to drugie. 
I wreszcie. Bliznowate łapy zetknęły się z przyjemnie chłodną taflą wody. Ulga, tego właśnie potrzebował. 



RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 24-02-2017

Przyjemnie jest spacerować wśród ciemności nocy, gdy nikt i nic cię nie rozprasza od bardziej i mniej dziwacznych myśli zaprzątających twój umysł. Gdy możesz skupić się na tym, co naprawdę ważne, prawdziwie poczuć twardość ziemi na poduszkach łap, łagodny dotyk zefirku, momentami też zagubioną kroplę deszczu zatapiającą się w śnieżnobiałej sierści...
Gdyby tylko nie ten zapach. Ten, o którym pamięć towarzyszyła Ines od ostatniego spotkania ze Zmorą... Teraz, podczas tej zwyczajnej samotnej przechadzki, znów go czuła i miała pewność, że nie myli go z żadnym innym. A potem jeszcze ten wciąż wołający ją głos, od którego ciarki przechodziły ją po grzbiecie, co wzbudzało w niej niezdrową fascynację i przerażenie zarazem. Kapłanka podążała za nimi, za tą wonią i za głosem, choć w niemal równym stopniu kierowała nią intuicja. Odnosiła wrażenie, że nawet głucha i pozbawiona węchu wiedziałaby, dokąd iść; coś - albo ktoś - ją prowadził.
Wreszcie go ujrzała, z łapą zanurzoną w jeziorku przy wodospadzie, który stanowił jeden z kluczowych punktów jej terytorium. Zmrużyła błękitne ślepia, niemal bezszelestnie zbliżając się do samca. W przeciwieństwie do Ghaliba, jej jasna sylwetka była dobrze widoczna wśród wszechobecnego mroku.
Przystanęła kilka kroków od niego, acz przez chwilę mogło się wydawać, że ma zamiar podejść jeszcze bliżej. Jej włosy, paradoksalnie gęstsze i dłuższe od grzywy lwa, lekko kołysały się na wietrze.
Nie odezwała się, ale jej pogodne spojrzenie i delikatny, dziwnie przyjazny uśmiech, który stanowił zaskoczenie nawet dla niej samej, mówiły same za siebie.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 24-02-2017

Moczenie łap w przyjemnie chłodnej wodzie najwyraźniej sprzyjało oczyszczeniu umysłu. Przez tych kilka chwil skupiał się na szumie wodospadu i nie miał w głowie żadnych myśli. Zamknął na moment oczy pozbawiając to miejsce jedynego źródła światła. Gdy je wreszcie otworzył jego uwaga została zwrócona na coś innego, coś wyjątkowego.
Nie był w stanie odgadnąć, czy to nagły i krótki powiew wiatru przyniósł tę woń, czy może słuch mu się wyostrzył, że słyszał najcichszy szmer? A może po prostu było coś więcej, co powiedziało mu, że ona tu jest. Czy to jego zasługa, czy też losu? Trudno było mu orzec. Był jednak niemal pewny, że nic tu nie dzieje się przypadkiem. Czy zalążek jakiejś wiary odezwał się w jego mrocznym sercu? Uśmiechnął się półgębkiem sam do siebie wciąż nie odwracając wzroku. W ciemności wołał ją a ona przyszła. Wywołał ducha.
Nic bardziej mylnego.
Gdy wiedział, że Ines stoi od niego ledwie o parę kroków, błysnął błękitnym okiem obracając w jej stronę delikatnie pysk. Przyglądał się jej tak chwilę w milczeniu, aż wreszcie spojrzał prosto w oczy kapłanki. Nie widział w nich bólu czy złości, widział łagodność. Oczy tak podobne do jego a jednak takie inne.
- Myślałby kto, że to ty jesteś zjawą, Kapłanko - odezwał się w końcu niskim, miękkim głosem. - Biała. Dama.
Istotnie, on zdawał się zlewać z otoczeniem, natomiast Ines zdawała się rzucać własne światło. Wtedy też przypomniał sobie to pragnienie, które zrodziło się w nim na ułamek sekundy, gdy spotkał ją pierwszy raz parę dni temu. Chęć zgaszenia tego światła.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 02-03-2017

Nagły dreszcz przebiegł jej ciało, gdy samiec wypowiadał swe słowa. Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś odnosił się do niej w tak nietypowy, wręcz tajemniczy sposób. Zawsze była po prostu Kapłanką Ines, ewentualnie z użyciem jednego z tych określeń. Od czasu odejścia Sadisma, nikt nie odważył się nazwać jej w inny sposób, choć nie nie stanowiło przeszkody, by używać choćby aliasu podchodzącego od jej stadnego totemu.
Błękitne spojrzenie wciąż utkwione było w poharatanym obliczu, tak różnym od tych, które miała okazje oglądać na co dzień.
- A ty cieniem, który zakrada się tam, gdzie go być nie powinno - odrzekła.
W jej głosie powinna pobrzmiewać choćby irytacja, lecz zamiast niej należało raczej doszukiwać się swoistego rozbawienia. Póki z obecnością lwa nie wiązało się przybycie nikogo innego, zwłaszcza dawnych członków jego stada, to biała nie zamierzała ukrywać, że jej te odwiedziny aż tak bardzo nie wadzą.
Sama nie bardzo rozumiała, dlaczego nie traktuje tego tutaj jak każdego innego nieproszonego gościa. Jakaś część jej, przejęta niepokojem, niezwykle pragnęła pozbyć się ciemnego z zasięgu wzroku, ale w tym momencie wygrywała ta druga połowa, łaknąca kontaktu, może... Emocji, tak rzadko pojawiających się w statecznym życiu Jasnowłosej?
- Nie wydajesz się być tym faktem przejęty - oznajmiła, nie ruszając się z miejsca. - Zmoro.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 02-03-2017

Ciężar ciemnej i nieprzeniknionej nocy leżał na barkach, a przez temperaturę zdawało się jakby ciężka dłoń dociskała jeszcze ciało bliżej gleby. Mimo tego Ghalib z lekkością uniósł jedną wargę uśmiechając się przebiegle i błyskając w ciemności białymi zębiskami. Wkrótce ten ciężar opadnie, wiedział to. Przeczuwał, że tak się stanie.
Podobały mu się słowa Ines. Tak jak wcześniej przeczuwał, ocenił właśnie, że na prawdę znalazł sobie godną rywalkę na słowa. Musiał uważnie dobierać własne i odpowiednio je wyważyć.
- Cień zjawia się tam, gdzie trzeba wytchnienia od światła, czyż nie? - Uniósł prawą brew ku górze przyglądając się samicy uważnie. W jego głosie ani w jego oczach nie było niczego co zdradzałoby lekceważenie. Przeciwnie. Mimo tej łotrowskiej maniery połączonej z nonszalancją zakrawającą na elegancję, obdarował Kapłankę pełnią swojego skupienia i zainteresowania. Czyż nie dostrzegała, że przyszedł jak ten diabeł sączyć słodką truciznę do anielskich uszu? Czy może w pełnej świadomości garnęła do niego jak ćma do płomienia?
- Nie boi się duchów ten, kto sam za życia się stał jednym z nich - odparł. Zmora. Cóż za wspaniały przydomek. Jeśli miał ugodzić go prosto w serce, to wbrew temu znalazł w nim szczególne miejsce. 
Nazywają cię tak jak cię widzą. Tak jak chcą cię widzieć.
Teraz czekał na deszcz.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 10-03-2017

Słowa Ghaliba obudziły jej czujność. Z jednej strony brzmiały jak groźba, a z drugiej można je było uznać za li tylko środek do zgrabnego kontynuowania tej jakże klimatycznej wymiany zdań. Pomimo skłaniania się ku tej drugiej wersji, samica nieufnie postawiła uszy. Wcześniej planowała zasiąść obok lwa, lecz teraz odeszła od niej cała ochota na to. Wciąż stała, nie pozwalając łapom odpocząć.
Wpatrywała się w jasne ślepia, nieco speszona i mniej pewna niż z początku, acz nadal niechętna do oddalenia się. Widziała w nich coś, czego próżno było wyglądać w jakiejkolwiek innej napotkanej osobie, a jeszcze trudniej - nadać temu nazwę i, jakże niefortunnie!, obrała sobie za cel, by dociec, co to takiego.
Wreszcie Ines postanowiła zaprzestać milczenia i skupić się na drugiej części jego wypowiedzi.
- Duchy nie idą naprzód, a ty, zdaje się, wciąż do czegoś dążysz - zauważyła, teraz z sobie tylko znanych powodów bystro lustrując przestrzeń obok niego. - Czegoś... Szukasz.
Lwica nie mogła dociec, dlaczego Zmora tu wrócił, choć trudno byłoby uznać to za zaskakujące. Czy naprawdę odczuwał taki niedosyt po ich poprzedniej, nieszczęśliwie przerwanej konwersacji? Czy przez ten czas nie zdążył znaleźć innego, równie dogodnego kompana do rozmowy? A może powód jego obecności był zupełnie inny i Srebrna mogła się go jedynie domyślać?


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 15-03-2017

Delikatnie, ledwie zauważalnie poruszył ramionami, zaś pysk jego przyozdobił się delikatnym, ledwie dostrzegalnym uśmiechem, który zaś mógł być przejawem jakiegoś cieniutkiego promyczka poruszającego jego mroczne serce.
Cele?
Dążenia?
Słowa te brzmiały w głowie Ghaliba łagodnie jak psalm. Ledwie echo, ledwie zauważalne. Miał takie nieodparte wrażenie, że gdzieś po drodze zgubił sens tych słów. Cel? Miał kiedyś jeden, ale kolej złośliwego losu potoczyła się tak, by przypiąć do ciemnego ciała szpetne blizny. Dążenia? Przepadły wraz z ambicją. Teraz żył z dnia na dzień i nie liczył dni. Każdy jeden wyglądał tak samo. Do wczoraj nawet mógłby powiedzieć, że jego celem jest samotność. Tego dnia nie do końca był przekonany. Widział kiedyś ćmę wlatującą prosto w ogień, bo tak bardzo miłowała ona światło. Kiedyś nazwałby jej zachowanie brawurą, potem naiwnością lub ślepotą. Dziś widział się w podobnej sytuacji, ale nie potrafił nadać temu żadnego imienia.
- Codziennie czegoś szukam. Codziennie czegoś innego - wzruszył ramionami. Wczoraj szukał spokoju, dziś szukał białej lwicy. Dlaczego? Chyba tylko sam diabeł mógłby wiedzieć czego ta posępna dusza chciała od Kapłanki.
- Próżno dziś szukać księżyca na niebie, prawda? - Obrócił pysk w stronę nieba zasnutego ciężkimi chmurami. Można by przypuszczać, że ten mistyczny blask odwraca dziś wzrok. W takim momencie.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 31-03-2017

Zmarszczyła brwi. Jego słowa budziły więcej pytań niż dawały odpowiedzi... Co zresztą wydawało się być jego stałą cechą.
- I znajdujesz? - Lwica niespiesznie, delikatnie przeszła do siadu.
Nie obawiała się już ataku ze strony samca, choć wciąż wzbudzał w niej podejrzliwość, jakiej nie zaznawała wobec nikogo innego. Jakby nie tylko mówił w taki sposób, jaki rzadko się słyszy na sawannie ani też wyglądem nie przypominał tutejszych grzywaczy, ale też jak gdyby wcale nie pochodził z tego świata.
Kapłanka nie była w stanie pojąć myśli, że każdego dnia można stawiać przed sobą nowe cele. Cel powinien być czymś wielkim, trudnym, ale jednak możliwym do osiągnięcia - może w ciągu roku, a może całego życia. Ale dni?, któż patrzy na dni...?
Jego późniejsza wypowiedź sprawiła, że biała zmrużyła ślepia ze swoistym niesmakiem.
- Najjaśniejszy zawsze tam jest - żachnęła się. - Nawet ślepy może Go dostrzec, jeśli tylko ma otwarty umysł, serce i duszę.
Rzecz jasna, Ines domyślała się, że Zmora ma na myśli tę fizyczną, najbardziej oczywistą obecność Księżyca, lecz, prawdę mówiąc, spodziewała się po nim nieco więcej. Dlaczego każdy przejmuje się tym, co widoczne dla każdego, nawet dziecka i heretyka, a tak niewielu pragnie zgłębić Prawdę? Czyż nie tym powinno być życie inteligentnej istoty - dążeniem do tego, co dobre i piękne? Skąd się biorą ci, którzy nadal, po tylu latach dominacji lwów na sawannie, ograniczają swój żywot jeno do krwawych walk, bezmyślnych polowań, ulotnych miłostek i innych barbarzyńskich zwyczajów?


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 31-03-2017

Pokiwał głową słysząc pytanie. Czuł w pewnym sensie tryumf dostrzegając nikłym spojrzeniem, że rozbudził ciekawość u swojej rozmówczyni. Stal się tym powodem niepokoju, który pchał Kapłankę w stronę aktywności, w stronę poszukiwania czegoś więcej niż pozwala dostrzec światło księżyca. Pozwoli jej poznać swoją pustkę i pozwoli dostrzec swój głód, ziarno niepewności zasieje w najczystszym sercu w okolicy.
- Szukam i znajduję. Potem znów czegoś innego pragnę. Nigdy nie jestem nasycony - jak ogień, który naznaczył jego ciało bardzo wyraźniej. Może zrodził się w nim na nowo? A może i umarł w tym ogniu, a potem to co wróciło do życia to jedynie jego ciemniejsza strona? Jakiś zły duch, który się pod niego podszywa? A może sam nim był od zawsze?
Spoglądał w miejsce, w którym powinien księżyc i w zasadzie nie dziwił się słowom, które padły z ust Białej Damy. Nie dziwił się dosłownej interpretacji i nie miał jej za złe, ta też była dobra. Zmrużył oczy uśmiechając się szelmowsko. Przeniósł lodowate spojrzenie na białą jak śnieg lwicę, która to tak mocno wyróżniała się na tle tej przenikliwej ciemności.
- Gdybym miał uwierzyć w jakąkolwiek nadnaturalną manifestację księżyca, to patrzyłbym na nią właśnie w tym momencie - chwilę milczał. Zrobił jednak krok przed siebie, w stronę Ines. Zatrzymał się. - Problem jednak w tym, że i w ciebie trudno mi uwierzyć.
Jak jedyne zielone źdźbło pośród złotej sawanny. Jak kropla deszczu w czasie suszy. Jak ogień, który nie pali. Taki niezwykły wyjątek. On znajdował się po drugiej stronie linearnej skali od świętości do potępienia.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 11-04-2017

Srebrna spuściła wzrok. Ona również rzadko kiedy potrafiła odczuwać prawdziwe spełnienie - żeby nie rzec, że takie sytuacje wcale się nie zdarzają - ale postrzegała to raczej za słabość niż za coś, czym miałaby ochotę się chwalić. Jako przywódczyni musiała sprawiać wrażenie silnej, stanowczej osoby, a i tak ci, którzy znali ją nieco lepiej niż inni, musieli zdawać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie do końca tak to wyglądało. Nie wypominali jej tego z grzeczności - i szacunku przynależnego władczyni.
Samiec niebezpiecznie zbliżył się ku niej.
Nie, wróć. Cóż w tym niebezpiecznego?
Jasnowłosa utkwiła swe błękity w ciemnym pysku, kiedy tamten wygłaszał tezy godne najpodlejszych heretyków. Ona? Manifestacją Księżyca!? Zmrużyła ślepia, niespokojnie odchylając uszy. Już miała ochotę wściekle rzucić się na samca, jeśli nie fizycznie, to choćby i słownie...
Ale... To tylko "gdyby". Nic więcej.
I tak, przecież któż inny, jak nie Kapłanka, miałby być najbliższy temu mianu? Dlaczego zaprzeczać prawdzie, nawet wyrażanej w tak niegodny sposób?
- Jestem równie realna co wszechmocny Księżyc - zabrzmiała nagle zmienionym tonem. - I tkwi we mnie ta sama Prawda. Tam, gdzie ja idę, tam Księżyc objawia swą potęgę. Jako i on, tak i ja jaśnieję pośród ciemności nocy.
Powaga nie opuszczała bladego oblicza. Smagana wiatrem grzywka opadła na jedno oko, ale lwica zdawała się tego nie zauważyć. Siedziała sztywno niczym głaz, a jedynie delikatne ruchy klatki piersiowej i z wolna kołysząca się kocówka ogona zdradzały, że Ines przynależy do świata śmiertelników. Nieskazitelnie biała sierść potęgowała wrażenie, że oto przed Zmorą nie stoi żywa istota, a jedynie misternie wykonany, otoczony dziwnie przyciągającą aurą posąg.
- Czego dziś pragniesz? - Wlepiła wzrok w ghalibowe ślepia.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 11-04-2017

Uważnie obserwował każde drgnięcie na jasnym pysku Ines, każde poruszenie, każdą zmianę w mimice i tego światła, które tliło się najbardziej w jej oczach. Widząc rosnący w niej gniew czuł jak w nim rosła zupełnie inna potrzeba. Czuł teraz, jak nigdy, że pragnąłby zanieść się śmiechem, tak bardzo bawiła go ta dziwna bezradność światła wobec ciemności z upojeniem i rozbawieniem odkrywając, że światło jest tak samo bezwzględne co i ciemność.
Heretyk, diabeł, zmora, śmierć. Nie cofnęła się przed nim, grała dobrze swoją grę a on szukał wygłodniałymi, ostrymi ślepiami jak wedrzeć się do środka. Szukał rysy w tym idealnym kloszu ze światła, przez który mógłby się wedrzeć z pazurami.
- Udowodnij - powiedział nagle tonem głębokim ale szorstkim i bezlitosnym. Tak jakby od tego co Ines miałaby mu powiedzieć, miałoby zależeć jej życie. Właściwie nie mogła być tak naprawdę pewna jak skończy się dla niej albo dla niego ta wizyta.
Czy tylko on się tak dobrze bawił tą chwilą? Miał takie wrażenie. Mimo iż to Ines chciała poznać Zmorę, to chęć ta została obrócona przeciw niej i teraz to ona opowiadała bardziej o sobie. Znów podniósł łapy i znów się ruszył. Tym razem obszedł Białą Damę dookoła, zupełnie tak jak wcześniej zrobił to przy baobabie i szepnął jej do ucha gdy wreszcie się zatrzymał przy jej boku:
- Tego co jaśnieje wśród ciemności - zachrypiał.
By samą ciemnością się stało.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 12-04-2017

Ostry ton nie onieśmielił Jasnowłosej. Może i kilka porywów wiatru wcześniej odniósłby on właśnie taki skutek, ale teraz nie, już nie. Lwica poczuła, że w tym momencie nie ma odwrotu - albo będzie odpowiadać bez mrugnięcia okiem, albo przegra bezpowrotnie, a do tego ostatniego nie mogła dopuścić. Wszak nie mówiła już tylko w swoim imieniu, ale i reprezentowała całe księżycowe stado, całą wiarę.
- Czujesz mój zapach. Dźwięk mego głosu dociera do twych uszu, a mój obraz - do twych oczu. Czyż nie mniej realne są zmory kryjące się wśród cieni?
Mówiła tonem dźwięcznym, nieskorym do drżenia, choć momentami była tego bliska. Nagła zamiana pozycji przez samca napełniła jej serce niepokojem; także i ona wstała, czujnie podążając wzrokiem za Ghalibem.
Nie, nie. Nie może tak być. Oddychaj głęboko. Spokojnie. Bez strachu, bez obaw...
Wyprostowała łeb, gdy on znalazł się tuż przy niej, tak blisko, że Ines była w stanie przysiąść, że czuła ciepło powietrza wydobywającego się z jego pyska, gdy wypowiadał swe kolejne słowa.
Odwróciła wzrok. Nie była w stanie patrzeć na to diabelskie oblicze, lecz w równym stopniu nie była skora do odejścia. Tkwiła więc tuż obok niego, walcząc z dwiema przeciwstawnymi ochotami. Czuła, że ta niezwykła wymiana zdań nie przypominała żadnej innej, które dotychczas zdarzyło jej się doświadczać, nawet wtedy, gdy była przekonana, że ci dawni rozmówcy w pewnym stopniu ją rozumieli - Nathaniel, Anubis, Sadism... Gdzie oni teraz są? Gdzie są ci, którym tak zależy? Gdzie?!
Jedno proste pytanie trapiło jej myśli.
- Dlaczego? - Również szept.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 12-04-2017

Tym razem nie upilnował i ciche prychnięcie rozbawienia wydobyło się z jego pyska. Przypomniała mu się ta bzdurna, ale jakże irytująca filozoficzna zagwozdka. Udowodnij. Udowodnij. Udowodnij. Tą retoryką można było podważyć każdy byt, istnienie każdej rzeczy, osoby a nawet boga.
- A skąd mam mieć pewność, że to nie roi się w mojej głowie? Że nie jesteś jedynie ułudą, naigrawaniem się mojego własnego umysłu ze mnie? Może to tylko sen? Udowodnij, że czuję twój zapach. Może, jeśli się odwrócę, ciebie już tu nie będzie? Czy twoje życie jest bardziej święte od mojego? A jeśli tak, to dlaczego?
Z każdym zdaniem i każdym pytaniem spychał Ines pod niewidzialną ścianę i zmuszał do mówienia o sobie. Oczekiwał kontrataku, obrony. Oczekiwał nawet obracania dyskusji w jego stronę. Na razie księżyc odwracał wzrok a diabeł rozdawał karty.
Pytanie, które zadała Ines, miał wrażenie, że wywołało szereg dreszczy na jego grzbiecie, które przebiegły go od nosa po czubek ogona. Podobało mu się to, w jaką stronę zmierzała ta rozmowa, a jednocześnie zaczynał czuć się zagrożony.
- Piękno, które jest nieosiągalne kusi najbardziej - i on nie rezygnował z szeptu, a jednocześnie wciąż stał przy boku Kapłanki. Był ciekaw co zrobi i co mu odpowie.
- Co jest takiego w tobie, że nawet Wróżka, która zajrzała na dno mojej duszy, nie jest tyle warta w moich oczach, co ty?


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 16-04-2017

- Ułudą...? - cicho powtórzyła za nim, jak gdyby w pewien sposób urażona tą sugestią.
Czyż kapłanka nie emanowała czystym jestestwem? Wszak wszędzie, gdzie się zjawiła, oczy zebranych zawsze zwracały się w jej stronę, a jej słowa zawsze skupiały uwagę. Trzeba było mieć nie po kolei w głowie, żeby wątpić w jej istnienie.
Nieco zirytowana lwica uniosła łapę i delikatnym, wręcz eleganckim ruchem musnęła nią ghalibowy bark. Kilka ledwo widocznych o tej porze jasnych włosków skalało smoliste futro, zanim Ines zdążyła zastanowić się, czy to aby dobra decyzja.
Resztę przemilczała, nazbyt speszona swoją własną zaskakującą reakcją, żeby być w stanie na nie odpowiedzieć. Zresztą nie była taka pewna, czy w ogóle miała na to ochotę.
To, co usłyszała później, sprawiło, że poczuła pewne zmieszanie. Co prawda, uważała traktowanie jej z szacunkiem, nawet nadmiernym, za rzecz absolutnie oczywistą, ale z drugiej strony dostrzegała to, że Zmora traktuje ją zupełnie inaczej niż ktokolwiek inny.
- A dlaczego ja pozwalam ci je podziwiać? - odparła drżącym głosem, uciekając wzrokiem w bok, mimo że nijak nie pomagało to w zapominaniu o obecności samca. - Dlaczego pragnę chłonąć twe słowa, choć nie mam prawa wiedzieć, czy tkwi w nich choćby krzta prawdy?
Nie pytała, kim jest Wróżka. Nie miało to dla niej znaczenia. Na razie.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 17-04-2017

Nie zamierzał poruszać dalej tego tematu, ale widząc rodzącą się w Ines frustrację, eskalująca do tego stopnia, że jej stoicki spokój ustąpił delikatnemu acz impulsywnemu pchnięciu białą łapą w popalony, czarnoszary bark. Odarł ją z ułudy boskiej doskonałości i na moment, tylko przed jego obliczem zdawała się na moment zachować jak zwyczajny lew. Ale to był ten moment, ta jedna jedyna chwila kiedy i on na ułamek sekundy stracił powierzchowny czar, na którego miejsce wstąpił przenikliwy, stalowy chłód. Kiedy poczuł szturchnięcie i dostrzegł białą sierść na swojej szorstkiej, zgrubiałej skórze rzucił Ines jedno spojrzenie, jedno jedyne a mroźne i bezwzględne. Nic to. To był tylko ułamek sekundy, zaś pysk samca wrócił do poprzedniego szelmowskiego uśmiechu.
Słysząc pytanie wyszedł przed Kapłankę powolnym krokiem i oglądając się na nią oraz strzygąc uchem w jej kierunku, podszedł do brzegu jeziorka wodospadu. Schylił się by wziąć kilka łyków wody. Podniósł łeb by znów obrócić się w stronę Kapłanki. Z wolna ruszył przed siebie by zatoczyć kolejne koło wokół białej lwicy, wokół światła księżyca.
- Bo jesteśmy tacy sami, Kapłanko - herezja czy nie, nie dbał o to. - Ty i ja, to jedno
Oczekiwał dostrzec teraz kolejną zmianę, kolejną rysę na kloszu ze szkła. Czy odważy się na kolejny ruch w jego stronę? A może okaże w końcu swoje uczucia? Zniży się do poziomu zwykłych śmiertelników? A może jednak utrzyma swój fason jak na boginię niemal przystało?