Król Lew PBF
Upiór w operze [Ghal i Ines] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Upiór w operze [Ghal i Ines] (/showthread.php?tid=2303)

Strony: 1 2


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 22-04-2017

Nagły chłód, nieuzasadniony niczym dreszcz, przeszył całe jej ciało. To tylko moment, mgnienie oka, ale to ghalibowe spojrzenie chyba będzie jej się tego śniło po nocach. Ostatnio podobnego doświadczyła ze strony lwioziemskiej królowej, acz w porównaniu do Zmory, to wzrok Vei był niemalże ciepły.
Na co dzień nikt tak na nią nie patrzył. Któż by śmiał spoglądać na kapłankę ze... Wzgardą?
Jasnowłosa patrzyła, jak tamten, jak gdyby nigdy nic, zaspokaja pragnienie w jej jeziorku. Jakby ich spotkanie było zwyczajną, przyjacielską pogawędką. Ines nie mogła wyjść z podziwu, jak samiec potrafi w jednej chwili odłożyć wszystko na bok i tak zupełnie zwyczajnie napić się wody. Ona tylko stała i patrzyła, nie śmiąc wymówić słowa.
A potem wrócił. Lwica znów śledziła każdy jego ruch, wciąż czujna i niespokojna. Odnosiła wrażenie, że w jego towarzystwie nigdy nie będzie w stanie poczuć pełnego rozluźnienia, nawet pomimo faktu, że przebywała na swoich ziemiach i na dobrą sprawę mogłaby rykiem wezwać całe swoje stado, by pomogło jej przegnać intruza. Jednak z jakiegoś powodu ten koncept wydawał jej się na swój sposób zabawny i nierealny; czuła, że w tej relacji nie ma miejsca dla nikogo poza ich dwójką.
Postawiła uszy. Samiec wyrzekł teraz niewiele, ale to wystarczyło, by poruszyć struny w umyśle lwicy. Nie zamierzała jednak dać się sprowokować. Nie tym razem.
- To ciekawe, co mówisz - odparła z udawanym opanowaniem, starając się podążać wzrokiem za jego sylwetką. - Jeśli... Jesteśmy jedno - biała z trudem przepuściła te słowa przez gardło - to dlaczego boisz się mego dotyku?


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 23-04-2017

Nie ulegało wątpliwości, że Ghalib traktował Kapłankę zupełnie tak jak nie powinien. Brak w nim było respektu dla funkcji jaką pełniła w swoim stadzie, ale z drugiej strony nie robił niczego co mogłoby ubliżyć Ines jako lwicy. Mimo iż bawił się w swoją, zrozumiałą tylko dla siebie grę, nie próbował się z niej naśmiewać.
Intrygowało go zachowanie białej jak śnieg damy księżyca. Wciąż starała się być wyniosła, próbowała nie zdradzać sobą niczego. Nawet mu to imponowało, wielu na jej miejscu już dawno dałoby wytrącić się z równowagi. W tym samym momencie powróciła do niego refleksja na temat życia. Czy Ines była tak samo martwa w środku co i on, co i...
Nie chciał wspominać Zenzele dłużej niż było to potrzebne, jednakże pytanie Kapłanki sprawiło, że zatrzymał się. Skrzywił się dając po sobie poznać niezadowolenie. Głuchy warkot wydobył się na moment z jego gardzieli.
- Nie bądź niedorzeczna, Kapłanko - odparł. Czy to irytacja zadźwięczała w jego do tej pory spokojnym tonie? Kolejny ułamek sekundy, kolejny fragment, który rodził więcej pytań niż dawał odpowiedzi.
- Nie boję się niczego. - Dodał za chwilę.



RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 29-04-2017

Teraz to jej udało się osiągnąć cel: wyprowadziła Zmorę z równowagi. Otwarta pozostawała kwestia, czy rzeczywiście należało to uznawać za taką trudną sztukę. Jedno nieodpowiednie słowo, jeden nieoczekiwany gest i już miało się przed sobą nie pewnego siebie, budzącego niepokój lwa, tylko... Właśnie, kogo?
Kapłanka cofnęła się o krok, jak gdyby chcąc zyskać lepszy widok na całą poparzoną sylwetkę. W jakiś nieopisany sposób całą sobą odczuwała jego poddenerwowanie - i w pewnym sensie ją to fascynowało.
- Nie? - pytała dalej, unosząc kąciki warg w nikłym uśmiechu.
Zwykle ci, którzy faktycznie niczego się nie bali, nie odczuwali potrzeby dzielenia się tym faktem ze światem. Lwica z uwagą obserwowała zmiany malujące się na samczym obliczu.
- Nie odczuwasz lęku przed samotnością? Burzą? Śmiercią? - wymieniała beztrosko, sprawiając wrażenie, że doskonale się przy tym bawi.
Z trudnych do określenia przyczyn wpadała w podejrzanie pogodny nastrój - czy to kwestia późnej pory, czy intrygującej ghalibowej irytacji, czy może czegoś zupełnie innego...? Znów poczuła mrowienie w łapach, ale tym razem pozostała w miejscu. Za to w jej ślepiach zajaśniały radosne iskierki, tak niepasujące do całej tej sytuacji.
- Jak dobrze, że świat duchów wolny jest od ziemskich przekleństw. Nie boisz się śmierci, bo wewnątrz już umarłeś i nie skoryś do powrotu - zawyrokowała bez mrugnięcia okiem. - Nawet jeśli inni wszędzie poszukują twego śladu. Wytrwale, od wielu księżyców. Lwiątka o sierści ciemnej jak ta noc... - mówiła, jeno momentami zerkając na jego oszpecone oblicze.
To jemu potrzebne były te słowa, lecz Ines zdawała się kierować je raczej do tych traw, wody i nocy.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 30-04-2017

Słyszał to wszystko. Nie był obojętny na to co Ines mówiła, choć tak właśnie mogło się wydawać. Ghalib zastygł na chwilę wydając się bardziej obsydianowym posągiem niż żywą istotą. W końcu kątem oka spojrzał na Ines. Nie zastanawiał się nad odpowiedzią bo wiedział co chciał powiedzieć Kapłance, ale z jakiegoś powodu wstrzymywał się przed tym przez chwilę.
- Tylko głupcy boją się takich trywialnych rzeczy - odparł w końcu nie odpowiadając ani krztyną mimiki na swoim własnym pysku, choć było coś w uśmieszku Kapłanki, co sprawiało, że Zmora znów czuł rosnącą frustrację. Biała Dama powoli wchodziła na grząski grunt i on to widział. Pytanie tylko, czy ona zdawała sobie z tego sprawę?
Nie zdążył odpowiedzieć na wszystko co opowiedziała mu Kapłanka. Nie drzemało w nim pragnienie tego, by udowodnić jej jak bardzo miała rację. Znów pomyślał o Zenzele. Jeśli kiedykolwiek tliło się w nich jakieś życie, to w tamtym momencie, tego jednego feralnego dnia w pieczarze - oboje zgasili ten płomień.
Niemniej następna informacja zaintrygowała Zmorę. Obejrzał się na kapłankę całym swoim bliznowatym licem i ostro, bezlitośnie zmierzył ją wzrokiem. Czyżby Kiburi? Jednakże po chwili pomyślunku doszedł do wniosku, że jego pierworodny syn już dawno nie jest lwiątkiem. Doszedł zatem do wniosku, że Ines mówiła o kimś zupełnie innym, o kimś o kim nie miał pojęcia. Jakiś przelotny romans zaowocował w kolejnego potomka? Mogło tak być. Sapnął.
- Co to za smarkacz? - Zapytał beznamiętnym tonem.



RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 05-05-2017

Kapłanka w napięciu czekała na odpowiedź. Choć zdawała się dzielnie trzymać, to prawda była taka, że z minuty na minutę ten twardy głos i przeszywające spojrzenie samca coraz bardziej nadwerężały jej nie do końca zdrową psychikę. Emocje tliły się w niej jak chyba w każdym, kto znalazłby się w takiej sytuacji, z tym że starała się nie pozwalać im wypływać na zewnątrz, bo kto wie, jaka tym razem byłaby reakcja jej "rozmówcy"? Wciąż odważnie spoglądała w bijące chłodem ślepia, acz ten mógł w nich dojrzeć ziarno niepeweności.
- Ty mnie o to pytasz? - Uśmiechnęła się lekko, trochę sztucznie, bo wcale nie było jej do śmiechu. 
Musiała sama siebie przekonywać, że wszystko jest w porządku. Tak.
Nie mogła się powstrzymać, by nerwowo nie poruszyć ogonem; miała nadzieję, że Ghalib nie zwróci na to uwagi.
- Młody, zagubiony. Niewiele o sobie mówił - kontynuowała, powracając do poważnej miny, a momentami uciekając wzrokiem, jakby w obawie przed tym, co teraz miałaby ujrzeć w tych iście mroźnych ślepiach. - Przypadkiem znalazł się na terenach mojego stada akurat tam, gdzie byłam i ja. Zupełnie tak jak ty.
Kłamstwo. Oboje wiedzieli, że to kłamstwo, ale Ines z jakiegoś powodu wolała podtrzymywać złudzenie, że może Zmora nie przybył tu specjalnie dla niej. Owszem, w pewnym sensie ta świadomość była nobilitująca, ale z drugiej strony... Wywoływała ona w lwicy pewien niepokój. Całe to spotkanie z pewnością było ciekawym przeżyciem, ale trwało ono i trwało, a Jasnowłosa wciąż nie miała pojęcia, co też lew ma na celu. A nawet anielska cierpliwość ma swoje granice.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 07-05-2017

Nie do końca tego oczekiwał od odpowiedzi Ines. Nabrał powietrza w płuca a jego aura zdawała się być jeszcze mroczniejsza. Wydawać by się mogło, że nie było miejsca na ciepło i dobro w tym ciemnym, kamiennym obliczu. Jedynie drobne drgnięcia pyska i drżenie oczu mogło zdradzać co mu w duszy grało. A było to jedne z najcięższych zgorzknień ciężkiego i czarnego jak obsydian serca, z jakim przyszło się Kapłance Księżyca zmierzyć.
- Jak wyglądał? - Mogło to nie być dla Ines przyjemne, ale musiała się przepychać o uwagę Ghaliba z zaledwie wspomnieniem jakiegoś młodzika, którego sama nieopatrznie przywołała. 
Nie był do końca pewien czy lwica specjalnie mówiła to co mówiła, czy rzeczywiście wierzyła w słuszność swoich słów. Może potrzebowała podłechtania swojej własnej próżności...? Ghalib jednak wiedział jedno - wszystko co robił miało jakiś cel. 
- Wtedy, być może - odparł głosem, który zdawał się być jedynym dźwiękiem tej głuchej, czarnej i bezksiężycowej nocy. Głosem głębokim i miękkim, ale donośnym na tyle, by jego właściciel bez wysiłku mógł mówić wyraźnie i przyciągać do siebie uwagę. 
Obrócił się z wolna w stronę Ines by po chwili ruszyć wolnym marszem prosto na nią. Dokładnie kładł łapy na glebie jakby skradał się, jakby szykował się do ataku. Łopatki swobodnie i miękko poruszały się a twardy, silny kark zniżył się lekko. 
- Mógłbym zgasić twoje światło - brzmiał jakby z lekką odrazą. - Nikt by się nie dowiedział.
Zatrzymał się tuż przy niej, łeb uniósł wysoko nad nos Białej Damy i patrzył na nią z góry.
- Jednym kłapnięciem szczęki, możesz mi wierzyć, udowodniłbym, że twoja krew nie różni się od mojej - dlaczego ów głos był przy tym niezwykle przyjemny? Brzmiał zupełnie jakby mruczał piękne słowa do uszu kochanki, choć w istocie jadem strachu były.
Dlaczego więc tego nie robię?
Dlaczego nie czuję jej krwi?
Dlaczego ona jeszcze żyje?
- A jednak. - Mówił wciąż nie zmieniając pozycji. - Żaden mój mięsień nie chce drgnąć, żeby cię skrzywdzić. Dlaczego?
Wargi uniosły się nieznacznie, ale wystarczyło to, by mogła dostrzec błysk ostrych zębów.



RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 05-07-2017

// Może już kończmy, bo w obecnej sytuacji to nie jestem pewna, jak Ines miałaby odnosić się do Ghala, gdy spotka go na fabule? ^^' //

Czarny... - zaczęła, lecz nagłe ruchy samca sprawiły, że nie zdołała wymówić nic więcej.
Zresztą, cóż miałaby rzec? Roczniak, rozczochrany, trochę zaniedbany. Nic, czego nie można by się spodziewać po lwiątku samotnie przemierzającym krainę w poszukiwaniu tego, który do dzisiaj nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia. Zaiste, godny pochwały ojciec! I choć trudno byłoby uznać Ines za eksperta od spraw relacji rodzic-dziecko, to przypuszczała ona, że raczej nie powinno to wyglądać tak jak w tym przypadku.
Lecz kim ona była, by oceniać? Czy sama pokochałaby swoje potomstwo, gdyby została takowym obdarowana...? Szczęście, że nie miała okazji do podobnych rozterek, bo odpowiedź mogłaby okazać się nad wyraz przykra.
Wstrzymała oddech. Obserwowała Ghaliba, słuchała dźwięku jego kroków, a potem słów. Docierało do niej ich znaczenie, choć nie od razu; najpierw podświadomość Ines odrzucała je od niej, nie pozwalając na założenie, że ktokolwiek mógłby planować coś równie niegodziwego. Ale on...
Kapłanka, trochę przestraszona, raz jeszcze spojrzała w jego równie intrygujące co lodowate ślepia.
...on przez moment, przez jedną krótką chwilę, sprawiał wrażenie, jakby naprawdę tego chciał. Posmakować jej. Zbrukać biel.
Dlaczego?
Dlaczego? - powtórzyła niczym echo, zniżając głos do szeptu. - Dlaczego nawet ciemną nocą... Razi cię światło?
Dlaczego wciąż tu jesteś?, chciałoby się spytać, ale na to powinna już odpowiedzieć sama Jasnowłosa.


RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Ghalib - 05-07-2017

Postanowił nie poruszać więcej tematu młodzika, który mógłby być jego potomkiem. Prędzej czy później zapewne się to okaże i nie było sensu dłużej się nad tym rozwodzić. Zwłaszcza, że wspomniany młodzian był na pewno na tyle samodzielny, że poza zawracaniem Kapłance głowy potrafi znaleźć sobie zajęcie. 
Teraz miał co innego na głowie, o czym innym myślał. Przed oczyma i w głowie miał nieznośne, jasne światło nad którym wisiał niczym klątwa. Patrzył z góry na Ines obserwując jej drobne emocje, które zdradziły wszelkie starania Kapłanki nad tym, by być niczym posąg. Ghalib do końca utwierdził się, że stojąca przed nim lwica jest tak samo żywa jak i on. 
- Może jestem jedyną ćmą, która zrozumiała, że światło oznacza śmierć - odparł. - Ale nawet jeśli, to nie powiedziałbym, że razi lecz kusi. 
Spoglądał Ines prosto w oczy czytając z nich jak z otwartej księgi. Schylił się zraz i właściwie policzkiem ocierając się o jej pysk (czy to specjalnie czy też nie) nachylił się do jej ucha.
- Idę już, ale zjawię się gdy zwołasz - wyszeptał mając wciąż tę samą minę samozadowolenia i tryumfu. Potem się odsunął i zaczął się wycofywać coraz bardziej w cień. 
- Bywaj Kapłanko - pozdrowił ją i wkrótce zniknął w ciemnościach.

zt



RE: Upiór w operze [Ghal i Ines] - Inés - 07-07-2017

Lwica bała się jego słów, bała się dotyku - każdego, ale jego tym bardziej. Odchyliła uszy, ale nie odeszła. Odprowadziła go wzrokiem.
Z jakiegoś powodu zaczęła drżeć na całym ciele. To, co się działo, było dla niej nowe i dziwne, ale niekoniecznie nieprzyjemne. Przez jeden krótki moment miała nawet ochotę posłuchać jego rady i zawołać go - już teraz, ale powstrzymała się od tego, jak zawsze.
- Niech cię Księżyc prowadzi - wyszeptała na odchodnym.

Z/t