Król Lew PBF
Wewnętrzny spokój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Wewnętrzny spokój (/showthread.php?tid=2460)



Wewnętrzny spokój - Ema - 30-05-2017

Pora deszczowa z wolna zbliżała się ku końcowi. Opady stawały się łagodniejsze i coraz rzadsze, chociaż wciąż utrudniały życie każdego dnia. W zasadzie prawie każdego. Z dzisiejszego, pochmurnego nieba nie spadł jeszcze deszcz, chociaż mogło się to zdarzyć w każdej chwili. Słońce chowało się za horyzontem, oświetlając pomarańczowym blaskiem kawałek sawanny. Temperatura stopniowo spadała, zrywał się lekki wiatr. Wśród zielonych, bujnych, wysokich traw Em leżała, z łbem ułożonym na wyciągniętych przednich łapach, przypatrując się pustym wzrokiem pasącym się nieopodal zebrom. Była głodna i zamierzała zapolować, lecz na razie wykorzystywała tę cichą chwilę spokoju, nieprzerwaną niczym poza głośnymi krzykami ptaków, czy nawoływaniem roślinożerców. W swoim domu nie miała takich luksusów jak spokój. Tak, mimo przymusowego wcielenia do zachodniego Królestwa, medyczka wybrała termitierę na siedzibę w pełni samodzielnie, więc z wolna zaczęła uważać ją za dom, z naciskiem na swój i stanowczo nie życzyła sobie gości. Niestety w związku z pełnioną przez nią funkcją cały czas ktoś nawiedzał jej leże. Banda niekompetentnych głupców, która nie może nawet paru dni spędzić bez kaleczenia się o każdą możliwą rzecz lub stworzenie. Zabiją się sami prędzej czy później, lecz do tego czasu zielonooka musi ich znosić i cierpliwie im służyć. Bo lwica nie miała wątpliwości, iż wybór jest oczywisty. Albo jesteś naszym sługą albo umierasz. Nie mogła odejść. Znaleźliby ją, gdziekolwiek by poszła, a następnie zabili bez słowa. Na wsparcie innych samic z tak zwanej "rodziny" nie miała co liczyć. Były ogłupione, zapewne całe swoje życie spędzą u boku głupich samców bez słowa skargi, nawet gdyby były traktowane gorzej niż stara padlina. Ciche parsknięcie wydostało się z pyska Em, zmęczonej już całkiem tymi myślami. Jej lęki, strachy i urazy, zrodzone z przeżyć dzieciństwa pogłębiały się z każdym dniem. Wszędzie widziała niebezpieczeństwo, podstępy, intrygi. Stawała się coraz bardziej przygnębiona i smętna. Całkiem straciła radość z jakiejkolwiek rzeczy w życiu. Nie żeby jakoś wcześniej miała ich zbyt wiele. Gdyby tylko znalazł się ktoś komu brązowa mogłaby zaufać, komu mogłaby powierzyć swoje problemy i rozterki. Ale takiego kogoś nie było. Mogła polegać tylko na sobie. Wiedziała jak to jest. Wszyscy kłamią, więcej lub mniej, a nie była na tyle dobra w rozpoznawaniu czyiś zamiarów i intencji, by rozpoznać kłamstwo. Znała tylko siebie. Grzywiasta ziewnęła i przymknęła oczy. Nie zapowiadało się aby pożeracze trawy, gdziekolwiek się wybierały. Postanowiła zatem spróbować drzemki, starając się nadrobić brak snu. Em nie sypiała dobrze. Kiedy tylko zamykała oczy, powracał bolesne i okrutne wspomnienia. Teraz jednak... cisza.


RE: Wewnętrzny spokój - Chikja - 31-05-2017

W byciu niezależnym jest jedna znacząca fajna rzecz. Robisz co chcesz i gdzie chcesz.. uważając oczywiście czy to drugie nie koliduje z tym do kogo tereny nalezą.  Skrawek sawanny był własnością jej mamuni, toteż ta kwestia była tak jakby odhaczona prawda?
Wysokie trawy skrywały nie tylko czarną, ale i jej przyszła zdobycz. Dziś padło na.. zobaczmy. Rozejrzała się, zastrzygła uchem. Nie to nie stado zebr przykuło uwagę smolistej. Coś siedziało pomiędzy kępkami i usiłowało się schować w głębi trawska zanim zostanie wypatrzone. Ale zdaje się było za późno. Cętkowany ogon nie umknął jej uwadze, zerwała się podskoczyła- co pewnie wyglądało dość komicznie gdy nagle wyskoczyła nad ocean zieleni, by zaraz potem zniknąć i tak jeszcze raz, a potem kolejny żeby połamać gadzinie kręgosłup zanim w ogóle połapie się co jest grane. 
Rachitycznie wygięte ciało Pytona podrygiwało, ale w tym stanie był już mniej niebezpieczny i syki nie zrobiły na niej wrażenia. złapała go za kark zębami i zmiażdżyła tym samym puszkę mózgową w czaszce kończąc żywot przyszłego posiłku. 
Wytargała posiłek z ukrycia wycofując się do tyłu pingwinimi krokami.
- Dusfy jesteś, myźlauam zeź myejsy.- Burknęła pod nosem do siebie. Ale to uczta będzie~


RE: Wewnętrzny spokój - Ema - 04-06-2017

Głośne syki, jak i odgłosy walki wybudziły drzemiącą Em z lekkiego, aczkolwiek przyjemnego snu. I lwica nie była z tego powodu zadowolona. Gdyby wściekłe spojrzenia mogły podpalać brązowa pewnie w tym momencie usmażyłaby pół sawanny. Na szczęście stado pręgowanych koni było dość daleko i nie spłoszyło się, uciekając przodkowie wiedzą jedynie gdzie. Przynajmniej tyle dobrego, obiad został na miejscu. Zielonooka podniosła się z ziemi mrucząc pod nosem obelgi w stronę osobnika, który właśnie zakłócił jej spokój. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że był to ktoś ze stada, obcy przecież byli eksmitowani z terenów Królestwa w trybie natychmiastowym. Łapy lwicy uderzały głucho o ziemię, gdy ta stawiała je z taką siłą iż w miękkim przez porę deszową gruncie pozostawały wyraźne odciski. W końcu Em dotarła do źródła tego całego bajzlu i warcząc wrogo wylazła z gęstych krzaczorów. Lecz jak tylko dostrzegła kto ją obudził, natychmiast stłumiła ten warkot. To była ta małych gabarytów lwica, z którą przylazła ta piaskowa sucz, gdy potrzebowała pomocy dla jakiegoś śmierdzącego debila, który to nawet sam sobie dupska nie umiał wylizać. Wtedy jednak ciężko było ocenić jednooką lwicę bardziej konkretnie, dlatego podejście Em do jej osoby było dość... obojętne. Grzywiasta przewróciła oczami i parsknęła z niezadowoleniem.
- Ahhh to tylko... ty.
Żadnych powitań tylko przepełnione jadem zdanie. Wszak prawie spłoszono jej żarcie, miała prawo być zła. W słowo ty była wsączona jakaś ukryta nutka coś pomiędzy ciekawością, a lekką pogardą. Wszak czarna zadawała się z Satau, a jak mówi stare przysłowie "Przyjaciel mojego wroga jest moim wrogiem."
"Dokładnie wiesz, że to powiedzonko brzmi inaczej."
Jednak duch kochanego starszego brata starał się na próżno Em była głucha na jego rady. Zerknęła więc tylko zmrużonymi ślepkami na ofiarę lwicy z białym ogonkiem i wzdrygnęła się na widok tego co ujrzała. Węże były jej najmniej ulubionym posiłkiem. Nie dość, że ciężko to drajstwo upolować bo część jadowita, a część szybka jak sku**ysyn, to jeszcze są żylaste i gumowate. Medyczka przełknęła zbierający się w gardla kwas i rzuciła mrukliwie.
- Ciekawy wybór posiłku... Cierniu?
Miała wątpliwości czy dobrze zapamiętałam imię córy Kami, stąd to pytanie w jej głosie. Nie żeby jakoś ją to specjalnie obchodziło.


RE: Wewnętrzny spokój - Chikja - 13-06-2017

Wytarganie węża z kryjówki nie było proste, nie dość że dziadostwo długie to i niezbyt lekkie.. 4 metrowe cielsko gada ważyło z kilkanaście kilogramów, kawałek po kawałku czarna wyciągała gada z traw zastanawiając sie gdzie ten wreszcie się skończy i nagle, jak porażona prądem zesztywniała, długie uszy wyłapały szelest, nie czekając ni chwili dłużej odwróciła się susem do przodu wypuszczając zdobycz z pyska. Kolejna fala uczuć, poprzez strach, ulgę i na koniec oburzenie. No bo jak ona śmiała? Tylko?
- A.. TYLKO ja? - Skrzywiła się, parsknęła i cofnęła przy tym łeb w tył. - No ja też spodziewałam się co najmniej nosorożca!- Hańba, pofukała na nią otrząsając się, by nastroszona sierść na karku opadła. Pochyliła złapała Pytona za łeb z zamiarem odejścia, ale zamiar ten szybciutko ulotnił się gdy trybiki podłej knującej szelmy ruszyły pełna parą, juz nawet po ofukaniu nie został na jej licu ślad, a biała kitka drgnęła figlarnie unosząc się kilka razy.
- Weze so pozywne, zwłaszcza teraz po poze deszczowej, yeśly to samica mozliwe że dostanie mi sie bonusig.- Mama mówiła, z pełna buzią się nie gada.. mówiła też kilka innych mądrych rzeczy, ale kto by to pamiętał. 
Odwróciła mordkę w bok by lepiej ocenić zdobycz, była pękata, ale może wąż był swieżo po posiłku? Tak czy siak, sama całego nie zje.
- Lebze so od ptaków. Chociaz do muodey antylopki.. czy lwiotnga sie nie umywa.- Zaczęła w miarę głośno by koniec o kanibalizmie mruknąć już tuż pod noskiem z uśmieszkiem przylepionym do mordki. Pociągnęła jeszcze raz i oho, jest koniuszek ogonka.
- Głodna, czy śmierdzi Ci.. em.. Pysiaku posiłek składający się z węża? - Jak było Ci na imię? Bo chyba wypadło jej  to z tego czarnego pomylonego łebka.