Król Lew PBF
Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] (/showthread.php?tid=2544)

Strony: 1 2


Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 11-07-2017

Po dwudniowym wypadzie do dżungli, Firrael wrócił wreszcie na ziemie Srebrnego Księżyca. Skierował się prosto do nory wypełnionej suchymi roślinami, bo tylko jej mieszkanka w całym tym stadzie miała dla niego jakieś znaczenie. Choć "jakieś" to spore niedopowiedzenie. Za jej sprawą jego życie zmieniło się diametralnie. Mimo, że wiele musiał poświęcać, każda chwila z nią mu to wynagradzała. 
Niestety nie zastał serwalki w jej legowisku. Ale w końcu był środek dnia. Jako świeża kapłanka pewnie była w centrum uwagi całego stada. Jakieś dyplomacje, strategie, rytuały... Firrael kompletnie się na tym nie znał. Nie chciał jej przeszkadzać, a tym bardziej pakować się w tłum Srebrnych, więc po prostu zaczął się przechadzać po okolicy. 
Z pomocą Jicho dostał się niezauważony do lasu leżącego na skraju stepu. Spodobało mu się to miejsce. Co prawda, daleko mu było do dżungli, ale zagęszczenie drzew było całkiem niezłe. Do tego wodopój i przede wszystkim, żadnych lwów, przynajmniej na tamtą chwilę. 
Rudzielec przysiadł tuż przy brzegowej linii wody, nieco ukryty pośród drzew i krzewów. Posłał pustułkę, by obserwowała okolicę i poinformowała go, jeśli zobaczy Samiyę. Nie spodziewał się jednak, że ptak zamiast tego zdecyduje się przyprowadzić serwalkę w to miejsce...


RE: Nieprzypadkowe spotkanie (Firrael i Samiya) - Samiya - 11-07-2017

Obowiązki, obowiązki… Dużo ostatnio spadło na barki świeżej jeszcze kapłanki, a młodej medyczki. Sprawy stadne, międzystadne, znachorskie. I gdzie w tym wszystkim był czas na te osobiste?
Kto wie, jaką ważną sprawę musiała załatwić tym razem, gdy do jej uszu dotarł świergot pustułki. Natychmiast postawiła je na sztorc, bezbłędnie kierując pysk i ślepia w kierunku ptaka, który przysiadł na pobliskim krzewie. Zastygła w pół kroku. Mało który ptak byłby na tyle nieostrożny, by pokazywać się tak otwarcie drapieżnikowi polującemu niezwykle skutecznie na jego pobratymców. Serwalka przekrzywiła łeb.
- Jicho? – odezwała się niepewnie.
Odpowiedział jej pisk. Pustułka wlepiała w nią swe oczy bez śladu lęku czy zdenerwowania. Zupełnie jak oswojona.
Ale zaraz, jeżeli to Jicho, to gdzie jest jej znajomy rudzielec? Cętkowana natychmiast rozejrzała się, lecz nigdzie nie dostrzegła Firraela.
- Coś się stało? - Ponownie wbiła swe spojrzenie w pustułkę, lecz tym razem w jej ślepiach pojawił się niepokój.
Ptak ze stoickim spokojem przesunął dziobem po swoim skrzydle, by poprawić kilka piórek.
I to chyba jedyna odpowiedź, jaką mogła otrzymać. Ale przecież gdyby Firraelowi istotnie coś się stało, z pewnością pustułka nie byłaby taka spokojna.
Samiya zmrużyła lekko oczy.
- Więc czego ode mnie chcesz? - spytała z pewną niechęcią.
Dogadywanie się z ptakami, też coś. Nie miała pojęcia jak nauczył się tego złotokot, ale jej to wybitnie nie szło. Serwalka o wiele lepiej jednak radziła sobie z tymi zwierzętami, które potrafiły używać mowy.
Pustułka zaprzestała pielęgnowania własnych piór i zerwała się do lotu, najpierw zataczając kilka kółek nad cętkowaną medyczką. Z marudnym grymasem Samiya spojrzała na nią niechętnie, lecz tylko potrząsnęła głową i ruszyła za ptakiem. Wyglądało na to, że Jicho postanowiła ją gdzieś zaprowadzić.
Całe szczęście droga nie była długa, a serwalce było śpieszno do celu. Gdy tylko ujrzała pośród gąszczu znajomą jej, rudą sylwetkę, uśmiech wpełzł na jej pysk. A im bliżej była, tym żywszy, skoczniejszy stawał się jej krok, tym szerzej wyginały się kąciki jej ust. By wreszcie doskoczyć samca i natychmiast wtulić nos w sierść na jego szyi.
- Firrael... - mruknęła błogo, radośnie, choć kryło się w tym echo tęsknoty.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie (Firrael i Samiya) - Firrael - 12-07-2017

Zbliżając się do celu pustułka zapiszczała. Dla Firraela był to jasny sygnał, że znalazła Samiyę. Już miał wstać, by udać się razem z przewodniczką do piaskowej nory, ale wcześniej usłyszał kroki. Tajemniczy przybysz zdołał podejść naprawdę blisko, zanim wykrył go czuły słuch złotokota. Zbliżał się do niego coraz szybciej, zupełnie jakby wiedział o jego obecności od dłuższego czasu. Rudzielec sądził, że ukrył się całkiem nieźle.
Ciężko stwierdzić, czy zorientował się, z kim ma do czynienia tuż przed, czy dopiero po tym, jak samica się na niego rzuciła, mrucząc jego imię. W myślach zwyzywał Jicho, bo zrozumiał, że to ona postanowiła sprawić mu tę niespodziankę. Nie cierpiał niespodzianek. Jednak tę wyjątkowo, choć niechętnie, mógł jej wybaczyć.
- Samiya - westchnął i rozluźnił się. Oparł lekko brodę o jej głowę i nosem wchłonął jej zapach, który o dziwo tak dobrze komponował się z wonią suchych ziół. Bezwiednie zaczął mruczeć. Tak rzadko mu się to zdarzało, że nie potrafił kontrolować tego odruchu. Ale przy Samiyi nie było to nic żenującego. Odzwierciedlało jego uczucia, a przed nią nie musiał ich ukrywać.
- Jesteś strasznie uzależniająca. Planowałem trochę dłużej zostać w dżungli, ale nie wytrzymałem - powiedział z udawanym wyrzutem, a na jego pysku pojawił się złośliwy uśmiech. Odsunął głowę, by polizać ją w policzek, po czym ustawił się nos w nos tak, że czuł na sobie oddech serwalki. Żałował, że nie mógł jej widzieć. Chętnie znowu zwiedziłby jej sylwetkę za pomocą dotyku.
- Jak sobie radzisz w nowej roli? - zapytał. Choć nawet nie był członkiem jej stada i średnio interesował się takim życiem w grupie, podziwiał ją za to, że dostała się na szczyt hierarchii wśród lwów. Był z niej niesamowicie dumny, bo od początku wierzył, że jest wartościową osobą nawet, gdy sama w to wątpiła.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie (Firrael i Samiya) - Samiya - 16-07-2017

Uśmiech nie znikał z jej pyska, a gdy Firrael oparł pysk na jej głowie i zaczął mruczeć, sama nie mogła się od tego powstrzymać. W jednej chwili cały ten ciężar jej obowiązków, powagi, prestiżu rangi zniknął - liczyło się tylko to, że jej rudzielec jest przy niej. I chwila była błoga.
Gdy złotokot pokazał jej ten uśmieszek, Samiya zrobiła naburmuszoną minę, choć w rzeczywistości musiała się powstrzymywać od roześmiania w reakcji na mokry język samca na policzku.
Nos w nos.
- I dobrze - burknęła - Już zdążyłam zacząć za tobą tęsknić.
Tyk.
Przysunęła swój pysk do samca, tak, by ich nosy się zetknęły, trącając go. Jej zielone ślepia błyszczały żywo, świadcząc o radości, jaką wywołała u niej bliskość rudzielca. Chciała zrobić coś jeszcze, ale kiedy Firrael poruszył temat jej kapłaństwa, odsunęła się od niego nieco. Poruszyła uszami.
- Jakoś - mruknęła, niezbyt entuzjastycznie. Westchnęła. - Jest... O wiele ciężej niż wcześniej, zwyczajnie wszystkie sprawy stada są na mojej głowie. Choć czego innego mogłam się spodziewać?
Poruszyła swe ciało, by podejść tak blisko samca, jak tylko się dało. Wsunęła pysk pod jego głowę i przytuliła się do niego. Przymknęła lekko ślepia.
- Choć inne stada mogłyby nie próbować się w tym czasie eliminować - mruknęła bardziej do siebie, niż do Firraela. Bez zastanowienia przesunęła językiem po rudym futrze.
- Ale nie jest źle. Jak na razie daje sobie ze wszystkim radę - powiedziała już nieco weselszym tonem, a może po prostu mniej marudnym?


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 19-07-2017

Złotokot zaśmiał się nosowo, gdy usłyszał odpowiedź Samiyi. Takiej właśnie oczekiwał. Miło było słyszeć, że ktoś na niego czekał i myślał o nim. Nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak to dobrze mieć taką osobę, dla której nie jest się obojętnym, czy niewartym uwagi ślepcem. Oczywiście starał się dawać serwalce podobne odczucie.
Drgnął czując wilgotny nos partnerki na swojej skórze. Uśmiechnął się łagodnie, po czym zjechał bo boku jej pyska, by na chwilę przytulić się do miękkiego policzka. Westchnął cicho czując, że głowa Samiyi się od niego odsuwa, ale przyjął ponownie wyprostowaną postawę i skierował uszy w stronę samicy.
- Odpowiadać za życie tak wielu zwierząt... To z pewnością wyzwanie... - skomentował. Nazwałby to raczej "ciężarem", ale wolał nie wdawać się w dyskusje, ani siać zwątpienia w sercu serwalki. Oczywiście wygodniej by mu było, gdyby Samiya dała sobie z tym wszystkim spokój i zamieszkała razem z nim w dżungli, ale nie mógł niszczyć jej dotychczasowego życia dla własnego komfortu. Chciał ją wspierać i dodawać jej siły. Z drugiej strony martwił się o nią. Ktoś zajmujący tak wysoką pozycję w hierarchii na pewno przyciąga wszystkie spojrzenia. W końcu jakiś lew w swojej arogancji może zechcieć zająć jej miejsce lub po prostu pozbyć się głowy stada.
Jego obawy wzrosły, gdy wtulona w niego samica wspomniała coś o eliminujących się stadach. Odpowiadał na jej pieszczoty, przesuwając delikatnie opuszkami po gładkiej sierści, ale minę miał zatroskaną. Na szczęście Samiya nie mogła jej dostrzec chowając głowę pod jego szczęką.
- Stado pewnie jest zadowolone z nowej kapłanki, hm? - zagadnął niby niewinnie. Zaraz potem dodał z ledwie wyczuwalną nutą żartu: - A jeśli ktoś nie jest, to powiedz kto, już ja sobie z nim porozmawiam.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 23-07-2017

Zaczęła mruczeć, czując jak Firrael głaszcze jej futro, wciąż nie otworzyła oczu. Czuła się tak dobrze, tak bezpiecznie przy nim, otoczona jego zapachem, ciepłem i ciałem. Nie było dla niej żadnego lepszego miejsca. Za każdym razem gdy tak mogła zapomnieć o wielu rzeczach i tylko trwać przy Firraelu marzyła o tym, by móc spędzić resztę swojego czasu w jego objęciach - ale wiedziała, że nie mogła. Z różnych względów. Również nie miała zbyt dużej ochoty dalej rozmawiać o swoim kapłaństwie, bo przecież to ją od rudzielca odciągało, ale z drugiej strony, każda rozmowa z nim miała swoją wartość. Więc nie protestowała.
Mruknęła za to potakująco na jego komentarz, bo cóż więcej miała odpowiedzieć? Może nie odpowiadała bezpośrednio za ich życie, lecz za całe stado jako formację. Choć tak, gdyby się nad tym zastanowić, jako medyk i członek stada od wielu lat miała wpływ na życie niemal każdego jej pobratymca - mniejszy bądź większy. A teraz już o wiele większy.
- Nikt skarg nie składał - odezwała się, również z żartobliwą nutą w głosie - Może i tak już się boją?
Otworzyła zielone oczy, choć niewiele jej to dało, skoro w zasięgu wzroku i tak widziała głównie futro partnera.
- Ale trudno, by byli niezadowoleni, skoro dobrze mnie znają. Wiedzieli, że Ines mnie naucza, mieli czas, by się oswoić z myślą o moim kapłaństwie. Choć chcę wierzyć, że też po prostu wiedzą, że ich nie zawiodę. - uzupełniła swoją wypowiedź, teraz już nieco poważniej.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 26-07-2017

Było w Samiyi coś kojącego, co sprawiało, że wiecznie nachmurzony i poirytowany Firrael przy niej nabierał pogody ducha. Miewał całkiem dobry humor, ale nigdy nie dopisywał mu tak bardzo jak w jej obecności. Każdy miał jakieś wady, jakąś skazę, która drażniła złotokota. Jednak nie potrafił doszukać się takich cech u serwalki. Nie miał pojęcia, jak to możliwe, skoro ich poglądy znacznie się od siebie różniły. Czy to zaślepienie, czy prawdziwe odczucia?
Kiedy Samiya była tak blisko, a głos jej serca był tak wyraźny, Firrael zyskiwał pewność siebie i poczucie, że powinien za wszelką cenę chronić ukochaną. Z tego powodu coraz trudniejsze były rozłąki. Obawiał się, że pewnego razu spotka ją coś złego, a on nie będzie wtedy na miejscu, by jej pomóc. Jednak wciąż spora część jego jestestwa nie zgadzała się, by porzucić dżunglę. I jak niby miał żyć, żeby być szczerym wobec siebie samego i szczęśliwym?
Rozmowa o nowej roli serwalki nie była porywająca. Najchętniej posiedziałby w milczeniu, ciesząc się obecnością ukochanej, jej zapachem, gładką sierścią, przyjemnym mruczeniem... Ale mimo wszystko chciał się upewnić, że najdroższa mu osoba radzi sobie wśród stadnego towarzystwa i pokazać, że ta część jej życia nie jest mu obojętna.
- Prawidłowo - mruknął, gdy dowiedział się, że nikt nie oponuje władzy serwalki. Jednak nie uspokoiło go to w pełni. Zawsze może znaleźć się ktoś, kto czeka na odpowiedni moment, na jakiekolwiek potknięcie kapłanki, żeby podważyć jej zwierzchnictwo. Wciąż trudno było mu uwierzyć, że te wszystkie lwy mogły być tak tolerancyjne wobec innych gatunków.
- Może tak jest. Czas pokaże, jak bardzo w ciebie wierzą... - Nie było to zbyt pokrzepiające, ale szczere, zgodnie z naturą rudzielca.
Westchnął, przełykając wszelkie zmartwienia. Nie potrafił długo smęcić, gdy byli sami. Znów dało się słyszeć jego mruczenie. Pochylił się lekko, by polizać samicę w czoło, a następnie złapał delikatnie za koniec jej ucha.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 09-08-2017

Westchnęła głęboko, pozbywając się swoich trosk i zmartwień.
- Czas pokaże - powtórzyła za rudzielcem.
Czas, czas miał to do siebie, że nie zważał na ich problemy, smutki, złości czy radości. Zawsze płynął tak samo, jednostajnie, niewzruszony ich przyziemnymi sprawami. Nic nie dało się go zatrzymać. To było błogosławieństwem, ale i przekleństwem. Każda zła chwila mijała szybko, lecz tak samo i ta dobra. A przecież nie mieli tych chwil tak dużo...
Więc nie powiedziała już nic, gdy Firrael po raz kolejny dosięgnął ją językiem, jedynie rozkoszowała jego bytem i mruczeniem, jego dotykiem, zapachem. Tak bardzo chciała jak najwięcej ze swoich chwil spędzić przy jego boku, właściwie każdą, bo czynił je lepszymi. Ale nie mogła, i dlatego nienawidziła ich psuć myślami o tym wszystkim, co jej przeszkadzało. Problem w tym, że jednocześnie czuła, że nie może od nich uciekać. I może gdyby jednak poświęciła im jedną taką chwilę, może zdołałaby uzyskać w ten sposób ich więcej?
Zaśmiała się lekko gdy samiec chwycił jej ucho i wykorzystała to, by położyć łapę na jego karku, a językiem przejechać po krawędzi jego szczęki. Chciałaby rozkoszować się tymi czułościami w pełni i o wiele dłużej, ale ta myśl nie dawała jej spokoju. Bo powoli zbyt dużo spraw się komplikowało.
- Firr... - zaczęła niezbyt pewnie - Wiesz, tutaj kapłani są traktowani bardzo poważnie. Mnóstwo obowiązków, ale i praw, które nas obowiązują. Na przykład - odetchnęła szybko - związki kapłanów powinny zostać zatwierdzone przez Najwyższą Kapłankę. Obecnie Ines.
Przełknęła ślinę, nieco nerwowo.
- A jej się chyba nie podoba to, że jesteś samotnikiem z dżungli.
I już. Wreszcie.
Zamknęła oczy, ukłuta wyrzutami sumienia, że jednak przerwała tę piękną chwilę. Nieco bojąc się jego reakcji. Wiedząc, że mu się to nie spodoba.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 11-08-2017

Trudno było nacieszyć się tą schadzką. Firrael nie chciał dopuścić do siebie myśli, że każdy dotyk, każda pieszczota, każda fala pomruków i każdy oddech przynoszący słodki zapach może być tym ostatnim. Miał wrażenie, że z każdym kolejnym spotkaniem trudniej będzie mu się rozstać z ukochaną. A jak dotąd nie wymyślił rozwiązania, które w pełni zadowalałoby ich oboje.
Kiedy tak rozkoszował się chwilą, tworząc kolejne wspomnienie na czas rozłąki, Samiya mu przerwała. Czułe uszy wychwyciły wątpliwość już przy pierwszym jej słowie. Wysłuchał całości i zamilkł na chwilę. Wolał oszczędzić serwalce większość komentarzy, które mu się nasuwały i przedstawić jej dopiero ostateczną konkluzję.
Cóż to za bzdurne zasady? Niby w jaki sposób miały usprawnić funkcjonowanie stada? Z drugiej strony, odkąd Samiya powiedziała, że jest przyuczana do roli kapłanki, Firrael miał obawy co do przychylności jej pobratymców do prowadzania się kapłanki z jakimś obcym ślepcem. Choć zakazana miłość dla niego nie brzmiała tak źle, musiał się liczyć z reputacją serwalki, która była dla niej ważna. Na początku zakładał, że w takiej sytuacji po prostu zmuszony będzie odejść i wrócić do swojego życia. Ale od tamtego czasu ich uczucie znacznie się rozwinęło. Samiya należała do niego, a on do niej. Nie mógł po prostu skapitulować.
- W takim razie będę musiał z nią porozmawiać - westchnął z lekką niechęcią.
Rudzielec nie szukał prostej drogi, którą byłoby odpuszczenie lub dołączenie do stada bez wyznawania jego wartości. Kroczył własną ścieżką, która polegała na byciu szczerym z własnym sumieniem. Teraz stał przed zadaniem przekonania do siebie jakiejś snobistycznej lwicy, nie obrażając jej, nie narażając dobrego imienia Samiyi, nie dając się wciągnąć do stada ani przegonić. Czasem nienawidził swojego stylu bycia.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 14-08-2017

Irracjonalny strach, że któregoś dnia Firrael już nie wróci - czy to coś mu się stanie, czy odejdzie z własnej woli - nigdy jej nie opuszczał do końca, zawsze czaił się tuż pod skórą. Choć czy był rzeczywiście tak bardzo irracjonalny? Wynikał przecież z tego, że stanowczo zbyt często bliskie jej osoby, członkowie stada znikali z dnia na dzień, ot tak. A na nikim nie zależało jej tak bardzo jak na Firraelu, nic więc dziwnego, że tak bardzo obawiała się, że on zrobi to samo. Dlatego tak bardzo niechętnie poruszała wszystkie te sprawy, które były dla rudzielca niewygodne. Bała się, że za którymś razem on uzna, że jest ich zbyt dużo.
Westchnęła, choć kryła się w tym pewna ulga.
- Dziękuję.
Nie mogłaby nie zauważyć niechęci w jego tonie, ale skoro powiedział, że to zrobi, to teraz tylko będzie musiała się martwić przebiegiem tej rozmowy. Całe szczęście Ines nie była skora do otwartego krytykowania innych. Ale i tak, serwalka wręcz wzdrygnęła się na myśl o tym. Bo co jeżeli jednak kapłanka w jakiś sposób go zniechęci?
Lecz w tej chwili, gdy miała go tuż przy sobie, trudno jej było uwierzyć w taki obrót zdarzeń. Jej pocieszeniem było przekonanie, że gdyby Firrael tak naprawdę jej nie kochał, odszedłby już dawno - a wciąż tu był, czuła jego ciepło i zapach, jeszcze chwilę temu słuchała jego mruczenia. Objęła samca łapami, przytulając się do niego jeszcze mocniej. I uznała, że zasługuje ona na jakieś wyjaśnienia.
- Kocham cię - odezwała się, unosząc brodę i śmiało spoglądając na jego pysk - i chciałabym, żebyś zawsze mógł... Żebyś był przy mnie. A to byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby moje stado cię akceptowało, albo gdybyś wręcz był jego członkiem, ale nie chcę ci niczego narzucać.
Westchnęła ponownie, tym razem o wiele ciszej.
- Po prostu to dla mnie ważne, żebyś mógł ze mną być bez większych przeszkód. - I nagle stuliła lekko uszy, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, choć przecież dla Firraela to i tak nie robiło różnicy. - Zwłaszcza jeżeli mielibyśmy być kiedyś rodzicami - powiedziała cicho, wręcz nieśmiało.
Czego oczywiście chciała. Nigdy wcześniej nie sądziła, że mogłoby jej się to udać - zostać matką, nawet nie miała ku temu dużych chęci. Ale odkąd pod jej opiekę trafiły lwiątka Sadie, ona całkowicie je pokochała, wychowywała i uczyła z ogromną przyjemnością. Nigdy też nie sądziła, że mogłaby spotkać kogoś, kogo pokochałaby jako partnera, a kto pokochałby ją, i zwyczajnie by z nią był. A jednak. Rudy, ślepy złotokot, którego wciąż trzymała w objęciach. Który co prawda serwalem nie był, lecz nawet gołym okiem można było dostrzec, że tak bardzo się od serwala nie różnił, a od karakala chyba jeszcze mniej. Zresztą, Serret znała kota, który był dzieckiem karakala i serwala, a i Sami niegdyś go spotkała, choć przelotnie.
Zielonooka nigdy nie miała problemów z wiarą, zawsze była pełna nadziei.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 15-08-2017

Firrael poruszył kątem ust, gdy serwalka mu podziękowała. Tak po prawdzie to liczył na jakieś wskazówki, czy rady. Nawet nie oczekiwał, że będzie mu w tej rozmowie towarzyszyć. Miał nadzieję, że Samiya przynajmniej zaaranżuje spotkanie. Ale tego chyba nie musiał jej podpowiadać. Szukanie kapłanki na własną łapę mogłoby być problematyczne.
Snuł mroczne wizje czekającej go dyskusji, aż poczuł mocniejszy uścisk partnerki. Wrócił myślami do chwili obecnej. Skierował pysk w stronę serwalki. Poruszył uszami, gdy się odezwała. A zaczęła od mocnych słów.
- Powoli - sapnął, gdy skończyła pierwszą część wywodu. - Ja... Potrzebuję czasu, żeby się z tym wszystkim oswoić. Gdybyśmy mogli być razem cały czas... Byłoby wspaniale, ale to nie takie proste. Jak mógłbym to wyjaśnić... Przebywanie poza dżunglą jest dla mnie jak życie pod wodą. Jestem w stanie trochę wytrzymać, ale nie radzę sobie tak dobrze jak tam. Wciąż wracam, bo potrzebuję powietrza... Może kiedyś nauczę się żyć jak ty, ale nie wiem, jak długo będziemy musieli na to czekać.
W jego głosie pobrzmiewała frustracja. Nie złościł się na Samiyę, tylko na siebie samego. Nie był w stanie jej zapewnić nawet czegoś tak prostego jak stała obecność. Choć bardzo chciał, to wiedział, że jeszcze nie jest na to gotowy. Nie przywykł do zmian, a z powodu uzdrowicielki miał do czynienia z wieloma jednocześnie. Ślepota utrudniała przyzwyczajanie się do nowości. Dżungla już nie miała przed nim tajemnic. Wiedział, jak zareagować na każdy bodziec i jak korzystać z otoczenia. Poza dżunglą wszystko było inaczej. Musiał uczyć się na nowo. Nie znosił tego uczucia bezradności. Zupełnie jakby ktoś mu wytykał, że jest kaleką. Dla swojej syreny, królowej Atlantydy (skoro już jesteśmy przy porównaniu do życia pod wodą) mógł długo wytrzymać, ale i tak zaczynał tęsknić do puszczy, bo tylko tam czuł się w pełni sprawny.
Samiec drgnął, gdy usłyszał kolejną część wypowiedzi, zwłaszcza tę dotyczącą dzieci.
- Myślisz, że my... że to możliwe? - zapytał trochę zaskoczony.
Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad posiadaniem potomstwa. Przed poznaniem uzdrowicielki nie sądził, że w ogóle uda mu się znaleźć partnerkę. Nie dbał o to, czy coś po sobie zostawi, gdy przyjdzie mu umrzeć. Samiya była kotką podobnej wielkości, ale nawet jako niewidomy był pewien, że ich gatunki się różnią. O ile miłość w tym przypadku była dopuszczalna, wspólne potomstwo wydawało mu się wręcz nierealne. A co jeśli ma rację, a Samiya myślała inaczej i od początku wiązała z tym jakieś nadzieje? Inna kwestią był fakt, że nie był przekonany, czy chce zostać ojcem. Czy się do tego nadawał? To kolejna wielka zmiana, z którą musiałby się oswoić.
Teraz nie miał pojęcia, która opcja jest gorsza. Zawieść partnerkę, gdy ich starania o młode spełzną na niczym, czy stać się rodzicem i przyjąć wszelkie związane z tym konsekwencje.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 16-08-2017

Poruszyła się nieco niespokojnie, lecz nadal nie wypuściła partnera ze swoich objęć, nawet gdy mówił, jak to potrzebuje czasu. Właściwie, mogła go zrozumieć. Zdążyła się nauczyć, że czas pomagał przyzwyczaić się do wszystkiego, wygaszał tęsknotę, koił ból, pomagał iść naprzód. Mruknęła uspokajająco, choć na ile było to skierowane do niej samej? Nie była wielce cierpliwą osóbką, wolała robić rzeczy od razu, gdy tylko pomysł przychodził jej do głowy. I tak, z jednej strony wolałaby mieć to wszystko już za sobą, z drugiej, za nic nie chciałaby go popędzać, nie chciała go zmuszać do niczego, nie chciała go naciskać. Poruszyła uszami, zastanawiając się nad jego metaforą. Przez chwilę niemal zrobiło jej się głupio, że wyciąga go z jego środowiska, lecz również siedziało w niej pewne przekonanie, że jej styl życia jest lepszy, korzystniejszy. Choć doskonale widziała, że on wcale tak nie uważa, czasem, jej ciche myśli mówiły, że się myli. Że jeżeli w końcu pozna jej świat wystarczająco dobrze, zrozumie, że na morza dnie cudownie jest, bo gdzie lepiej być może, gdzie? Bo tam gdzie sucho, może być krucho - to jasne. Samotnicze życie było o wiele trudniejsze, pełne niebezpieczeństw, związanych głównie z tym, że gdy już wpadło się w kłopoty, nie było nikogo, kto wyciągnąłby pomocną łapę. Dżungla zaś przodowała pośród niebezpiecznych miejsc, choć Samiya wiedziała, że Firrael radzi sobie w niej doskonale, to i tak, martwiła się.
- Nie chcę cię pośpieszać - powiedziała cicho, po czym westchnęła - Ale czasami mam na to ogromną ochotę. Tęsknię.
Nie skonkretyzowała za czym tęskni - za nim, jego obecnością, czy też po prostu za życiem, w których takich problemów mieć już nie będzie? Jasne, bez tych kłopotów byłoby jej łatwiej, lecz gdyby to się wiązało z utratą jej rudzielca... Zdecydowanie wolała Firraela i wszystkie problemy z tym związane.
Zamilkła, gdy samiec wyraził swoje zaskoczenie, nie śpiesząc się z odpowiedzią. Nagle się speszyła - odnosiła silne wrażenie, że już go kiedyś przekonywała, że wszystko jest możliwe, a rzeczywistość okazała się nieco inna. Ale tym razem... Przecież znała żywe dowody, tak? Mimo to, mówiła dość nieśmiało.
- Pewnie nie spotkałeś nigdy hybrydy. A ja tak - koty, których rodzice pochodzili z różnych gatunków. Lew i lampart, na przykład. Nigdy byś ich ze sobą nie pomylił, a zdołali mieć potomstwo. - Według niej, co prawda, ciekawszym przykładem była mieszanka lwa z tygrysem, ale wątpiła, by Firrael znał te paskowane zwierzęta. - Um, a Serret osobiście zna hybrydę karakala i serwala.
Nagle na jej pysku pojawił się niezbyt wyraźny, choć krzywy i nieco cwaniacki uśmieszek. Zatopiła nos w piersi złotokota, by zaraz przesunąć językiem po jego futrze. Jeszcze przez chwilę wahała się, czy dopowiedzieć to, co przyszło jej do głowy, lecz gdy wreszcie się na to zdecydowała, w jej tonie wybrzmiewało echo rozbawienia.
- Zresztą, spróbować nie zaszkodzi.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 21-08-2017

Dżungla serwowała ciężkie warunki i nie każdy potrafił tam przetrwać. Paradoksalnie był to jeden z powodów, dla których Firrael czuł się tam bezpiecznie. Znał każde możliwe zagrożenie i wiedział, jak sobie radzić z występującymi tam problemami. Jeśli pojawiło się coś nieznanego, to zazwyczaj szybko ginęło przez własną niewiedzę i bagatelizowanie otoczenia. Tylko z eliminacją lwów las miał lekkie problemy.
Złotokotowi nie podobało się, że rozmowa brnęła przez tak smętne i niewygodne tematy. Spotkania z Samiyą powinny wyglądać inaczej. A przynajmniej nie tak miały się zaczynać. W końcu rudzielec nie przyszedł do ukochanej na jeden dzień. Jeszcze będą mogli się pomartwić.
- Odraczam twój wyrok - uśmiechnął się tajemniczo. - Teraz za mną tęsknisz, ale kiedy już zostanę na dłużej, będziesz miała mnie dość, zobaczysz.
Żeby udowodnić, jaki to on nieznośny, nagle szturchnął nosem szyję partnerki i sapnął, doprawiając te łaskotki ciepłym oddechem. Trwało to krótko, bo od razu po reakcji serwalki cofnął głowę. Zaśmiał się cicho.
Ciężko było mu uwierzyć w istnienie takich wybryków natury jak mieszańce różnych gatunków. Jednak był przekonany, że Samiya go nie okłamuje. Co najwyżej to ona mogła zostać oszukana, ale to również mało prawdopodobne, w końcu nie była zbyt naiwna. Próby przyswojenia tej informacji jakoś przysłoniły myśli o rodzicielstwie.
Dopiero, gdy poczuł pysk partnerki na swojej piersi i usłyszał rozbawiony głos, zrozumiał, do czego to wszystko zmierza. Może nie do końca, bo większa część jego umysłu po prostu na chwilę przygasła. Nie był na to przygotowany.
- Mówisz? - uśmiechnął się drapieżnie. Pochylił się wprzód, sprawiając, że Samiya straciła równowagę i padła na grzbiet. On zaś stanął nad nią. Ale zanim przeszedł do pieszczot, usłyszał jak Jicho zrywa się do lotu. I ten kawałek rzeczywistości przywrócił mu rozsądek.
- Nie powinniśmy - pokręcił głową i odsunął się. Przecież dopiero sobie wyjaśnili, że to nienajlepsza pora na młode. Choć miał ochotę na igraszki, to teraz, gdy szansa na skuteczność ich działań była realna... Przecież zawsze była.
- Zaraz - złotokot zamarł na moment. - A wtedy, w twojej grocie, kiedy my...
Nie był pewien, czy choćby ze sprawnymi oczami mógłby rozpoznać, czy Samiya jest w ciąży. Zwłaszcza, że ona sama w żaden sposób tego nie sugerowała.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 27-08-2017

Prychnęła, jawnie pokazując brak wiary w słowa rudzielca. Dość jej rudzielca? Ona nigdy nie potrafiła nacieszyć się jego towarzystwem, myślała tylko o tym, że pragnie go więcej, ciągle przy sobie. Być może, gdyby naprawdę mogła spędzać z nim każdą chwilę, któregoś razu zapragnęłaby odpoczynku, ale nie teraz. A natłok jej obowiązków skutecznie oddalał taki moment. Zaśmiała się cicho, gdy oddech Firraela zmierzwił jej sierść i połaskotał szyję. Przyjemny dreszcz przeszył całe jej ciało, od koniuszka dużych uszu, po sam kraniec ogona.
Nie opierała się ani trochę, gdy samiec nagle naruszył jej równowagę i przewrócił na ziemię, a uśmiech na jego pysku sprawił, że kąciki jej ust samowolnie uniosły się bardzo wysoko. Serwali ogon poruszał się szybkim, chaotycznym ruchem, gdy wyciągnęła łapy z lekko wysuniętymi pazurami tak, by ułożyć je na piersi złotokota - lecz wcale nie odpychając go ani nie powstrzymując, wręcz zaczepiając pazurkami jego sierść i przyciągając do siebie.
Sama ledwo zwróciła uwagę na miękki hałas piór, lecz zauważyła, że dokładnie w momencie usłyszenia go drgnęły także uszy rudzielca, a Firrael nagle wycofał się. Ogon uspokoił się, pazury straciły przyczepność na futrze partnera, a jej usta teraz wyginały się w niechętnym, rozżalonym grymasie. Głupi ptak. Mogła go zjeść już przy tylu okazjach...
Nie powinni? Ale przecież chcieli, byli dorośli, już to przerabiali, co więc było przeszkodą? Czy to ta wizja potomstwa nagle zaczęła powstrzymywać rudzielca? Dla niej to była wręcz dodatkowa zachęta, i kierowała się przy tym nie tylko instynktami, ale też swoimi świadomymi pragnieniami. Jednak choć z ogromną niechęcią, musiała mu przyznać pewną rację. W tym momencie kocięta wprowadziłyby tylko więcej zamieszania, chociaż... Czy wtedy Ines nie spojrzałaby łaskawiej na jej partnera, ojca dzieci? Czy wtedy Firrael nie spędzałby z nią więcej czasu? Czy nie miałaby wtedy wreszcie swoich własnych, ukochanych, puchatych kulek, które byłyby prawdziwie jej, od początku do końca?
Przekrzywiła lekko łeb, widząc nagłą reakcję Firraela, jego zaskoczenie. Z jednej strony znów miała ochotę się zaśmiać, lecz z drugiej, poczuła niepokój. Dlaczego wyglądał, jakby go to zmartwiło?
Pamiętała tamten moment doskonale, to było bardzo przyjemne wspomnienie.
-...No tak. Byłam wtedy w rui - odezwała się dość ostrożnym tonem - Ale to było tak niedawno, że nie mam prawa niczego wiedzieć.
Zamilkła na moment.
- Ale, Firr, to nie byłoby nic złego, prawda?
Zielone ślepia wpatrywały się w rudzielca.
Spróbuj tylko zaprzeczyć.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 06-09-2017

Firraelowi wcale nie było do śmiechu. Daleki był też od radości, czy optymistycznego oczekiwania na potomstwo. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w tamtym czasie Samiya przechodziła estrus. To jej wzmocniony zapach i uwodzicielskie zachowanie skłoniły go do czynów, które były tak obce dla jego natury. Gdyby nie przeświadczenie, że to niczego nie zmieni, z pewnością by się wstrzymał.
Teraz mógł mieć jedynie nadzieję, że wbrew wiedzy serwalki, z ich związku nic się nie zrodzi. Ale jego sceptyczne nastawienie tym razem działało boleśnie na jego niekorzyść. Już nieraz był pomylony z karakalem. Skoro jest taki podobny do tego gatunku, a Samiya wspominała o hybrydzie karakala i serwala... Rachunek prawdopodobieństwa zdecydowanie działał przeciwko jego wewnętrznym prośbom.
Pytanie partnerki odbiło się echem w jego umyśle. W jej tonie wyraźnie wyczuwał, że tylko jedna odpowiedź ją zadowoli. Szczerość, która była domeną Firraela, miała to do siebie, że nie zawsze pozwalała mu spełnić oczekiwań rozmówców. Spuścił głowę i położył uszy po sobie. Po kilku sekundach skierował pysk na Samiyę, nie chcą dłużej zwlekać z odpowiedzią.
- Dopiero co sobie wyjaśniliśmy, że nie jesteśmy w najlepszej sytuacji na zostanie rodzicami - przypomniał. Jeszcze chwilę temu brzmiało to jak wizja, która mogłaby się spełnić za kilka lat, ewentualnie, kiedy już wszystko będzie naprostowane, a rudzielec oswoi się z nowym trybem życia. Nagle ten termin znacząco się zbliżył.
- Poza tym... Nie nadaję się na ojca - dodał po chwili zawahania.
Cechą jego gatunku było samotne macierzyństwo. Samce nie zajmowały się wychowywaniem młodych. Nie mógł liczyć na swój instynkt. Oprócz tego był ślepy. Wierzył, że dzieci wstydziłyby się za ojca kalekę, w dodatku aspołecznego dziwaka. Z drugiej strony ich matka miała stado złożone z różnych zwierząt, w którym będą bezpieczne. Może złotokot powinien posłuchać własnego instynktu i odejść? Może tak byłoby lepiej?