Król Lew PBF
Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] (/showthread.php?tid=2544)

Strony: 1 2


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 12-09-2017

Tylko łapy zdążyły jej opaść, nim zupełnie zdrętwiała, wpatrując się z niedowierzaniem w złotokota. Jego wahanie, jego mimika, to jej wystarczało, by bardzo szybko i boleśnie zrozumiała, że on wcale nie patrzył na to w ten sam sposób, co ona. A nigdy by nie sądziła, że tak mogło być. Czemu? Właściwie mogła zrozumieć, że miał ku temu dobre powody. Czy była więc tak bardzo przekonana o słuszności własnych poglądów, że nigdy nie wpadła na pomysł, że samiec mógłby uważać inaczej?
Lecz w tej chwili nie rozmyślania były ważne, a emocje, które zaczęły silnie nią targać. Wciąż jeszcze królowało niedowierzanie i brak zrozumienia, lecz one tylko czekały, by być zastąpione przez złość oraz żal.
Dopiero gdy się odezwał, ona odzyskała czucie we własnych członkach, które wykorzystała w jednym celu - by szybko wstać na równe łapy, podnosząc się z tej uległej pozycji. Teraz była naprzeciwko rudzielca, a choć dystans fizyczny pomiędzy nimi nie był aż tak duży, jej wydawało się, że nie sposób było go przebyć. Wiele słów cisnęło jej się na usta, lecz zbyt silnym uczuciem darzyła Firraela, by bezmyślnie je wypowiadać - więc tylko tak stała, wciąż nie dowierzając, próbując okiełznać własne emocje i burzącą się w niej krew.
- A czy kiedykolwiek byłbyś w stanie uznać, że to będzie ten dobry moment?
Pytanie było przepełnione szczerością i żalem, choć nie udało jej się pozbyć nieco wyzywającego tonu. Może teraz ich związek nie był w idealnym momencie, dużo rzeczy było skomplikowanych - lecz czy było gorzej, niż kiedyś? Czy mają jakąkolwiek pewność, że będzie lepiej? Że będą w stanie doczekać takiej chwili, gdy potomstwo będzie idealnie przemyślane?
Czy Firrael będzie w stanie kiedykolwiek się na to zgodzić, czy zawsze będzie uznawał, że to nieodpowiednia chwila?
Może ten moment nie był najlepszy, ale nie był też wcale najgorszy, i to dla niej się liczyło. Lecz znów, zaczęła obawiać się jego odpowiedzi, i za bardzo ją bolały przykre myśli, za bardzo wzbudzało w niej to gniew. Spuściła więc łeb, nie mogąc na niego spojrzeć, i wysunęła pazury, wbijając je mocno w ziemię.
Milczała.
Borykała się z własnymi uczuciami - przede wszystkim złością, która jej samej wydawała się przesadzona, z rozżaleniem, i miłością do Firraela. Biła się z własnym myślami, próbując je pogodzić z emocjami. Z całej siły powstrzymywała się od zrobienia, powiedzenia czegoś, czego by żałowała.
- I gdybym jednak teraz urodziła - teraz jej ton stał się zupełnie beznamiętny - co byś zrobił?


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 16-09-2017

Rozbieżność w emocjach i zachowaniu Samiyi były zauważalne dla Firraela. Niespokojny oddech, przeciągające się milczenie... Powściągliwość nie była jej domeną, a jednak teraz najwyraźniej powstrzymywała się. Cokolwiek w sobie dusiła, pewnie mu się należało. Wysłuchałby każdego gorzkiego słowa i przyjąłby każdy cios. Ale zamierzał to docenić i spróbować nie nadwyrężyć jej cierpliwości.
Jednak pierwsze pytanie go zagięło. Nie odezwał się. Zerwał kontakt wzrokowy, o ile Samiya próbowała taki utrzymać i starał się nie nasłuchiwać jej nerwowego oddechu. Najpierw musiał sam sobie odpowiedzieć.
Wyobraził sobie, że oswoił się już z życiem w stadzie, ograniczył tęsknotę do puszczy, a nawet, że zaczął wierzyć w zwierzchnictwo księżyca. Mimo to wciąż nasuwały mu się powody, dla których mógłby uważać, że nie pora jeszcze na młode. Doszedł do zaskakującego wniosku, że potomstwo jest dla niego równoznaczne z zakończeniem związku. Instynkt potrafi być złośliwy. Zaczął się zastanawiać, czy pytanie serwalki nie było retoryczne. Bo jeśli tak, to musiał przyznać jej rację - tak naprawdę nigdy nie będzie gotowy na ojcostwo. Z drugiej strony nigdy nie rozmawiali o dzieciach. Firrael zakładał, że ten temat ich nie dotyczy. Teraz został przyparty do muru i uważał, że oczekiwanie od niego natychmiastowej decyzji, a raczej narzucanie tej oczekiwanej, jest niesprawiedliwe.
Kapłanka nie czekała dłużej na jego odpowiedź. Rudzielec powoli nakierował łeb w jej stronę, a serce zabiło mu mocniej. Zadała kolejne pytanie. Tego chyba już nie mógł pozostawić bez jasnej odpowiedzi. Jej głos, choć tak beznamiętny, sugerował, że czara goryczy może zostać przelana.
- Jest różnica między tym, co chciałbym zrobić, a co myślę, że zrobić powinienem... - odpowiedział ostrożnie. - Twoje dobro i dobro... naszych dzieci... jest dla mnie najważniejsze. Boję się, że tylko zaszkodziłbym młodym. I dlatego powinienem wrócić do dżungli.
Teraz, gdy to mówił, nie brzmiał na do końca przekonanego własnymi słowami. Wciąż trawił poprzednie pytanie. Zdał sobie sprawę, że rozstając się z Samiyą, straciłby najważniejszy element swojego życia. Ona też mogłaby z tego powodu cierpieć. A wtedy młode nigdy nie poznałyby matki od tej prawdziwie pogodnej strony. Zwłaszcza, że stałyby się kolejnym ciężarem, który Samiya jako kapłanka musiałaby dźwigać sama... Chyba faktycznie swoim odejściem zaszkodziłby bardziej niż podejmując się rodzicielstwa.
- Ech... - westchnął ciężko, po czym machnął łapą. - A zresztą. Zostanę i pomogę ci. Tylko uprzedzam, że jedyne, co w życiu wychowałem, to Jicho. I nawet nie potrafi mówić.
Gdzieś w górze zaćwierkała pustułka, jakby chciała zademonstrować swój alfabet. Na pysk Firraela wkradł się lekki uśmiech. Na szerszy się nie odważył po tak śmiałej zmianie nastroju. W dodatku był to słodko-gorzki uśmiech. Złotokot po prostu wybrał mniejsze zło. Nie odczuwał żadnej satysfakcji, bo wciąż miał wrażenie, że będzie tego żałował. Jeszcze niedawno myślał, że samotne życie w dżungli bez wzroku jest ciężkie. Ale to była pestka w porównaniu do trudności, z jakimi się borykał, odkąd związał się z Samiyą.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 23-09-2017

Oczekiwała jego odpowiedzi w tak dużym napięciu, że niemal drżała. Jednocześnie dalej wytężała wszystkie swe siły w opanowaniu emocji i powstrzymywaniu się od powiedzenia czegoś złego, choć naprawdę ją to męczyło. Jednak tego, co mogłaby wypowiedzieć w gniewie, bała się równie mocno co odpowiedzi złotokota.
Poderwała gwałtownie łeb, gdy usłyszała, że Firrael jednak odezwał się. Każde jego słowo przyjmowała z mocno bijącym sercem i coraz większym grymasem złości na pysku. W tej chwili nienawidziła racjonalnego do bólu sposobu myślenia rudzielca, choć przecież doskonale wiedziała, że to była jego nieodłączna część. Ale dlaczego wyciągał tak błędne wnioski z tak słusznych założeń? Gdy stwierdził, że mógłby zaszkodzić młodym, rozpacz chwyciła ją za gardło. Niczego zaś w tej chwili tak nie pragnęła, jak tego, by Firrael mógł choć raz spojrzeć na siebie jej oczami - i dostrzec w sobie coś więcej niż kalekę, odludka, kota wiecznie chodzącego swoimi ścieżkami, który mógł być dla innych jedynie ciężarem, a najwyraźniej też i zagrożeniem. By zrozumiał, że nie kochała go bez powodu, bez zrozumienia. By zobaczył tak samo jak ona cechy, które sprawiały, że mu ufała, że go kochała, że chciała mieć go przy sobie, mieć z nim dzieci, i uważała, że na to wszystko zasługiwał.
Cierpiała, spoglądając na niego, wiedząc, jak trudne postawiła mu pytania, i wiedząc, że on też w tej chwili musi podejmować ciężkie decyzje. Które mogą prowadzić do podejmowania jeszcze cięższych decyzji przez nią, ale w tej chwili już nie mogła się wycofać. I wbijała swoje pazury w ziemię jeszcze mocniej, jęknęła cicho, naprawdę ostatkiem sił powstrzymując się od krzyknięcia na niego, lecz wiedziała, że gdyby już zaczęła, krzyczałaby tak długo, aż zupełnie straciłaby głos. Próbując wytłumaczyć mu wszystko to, co czuła i myślała, czego oczekiwała i czego pragnęła, a przecież miała zupełny chaos w sercu oraz głowie.
Ale było warto, bo kolejne jego słowa sprawiły, że z ulgi niemal ugięły się pod nią łapy. Tak bardzo się bała, że odpowie coś zupełnie innego, że jednak uzna, że dla jej "dobra" lepiej będzie, jak ją zostawi, a tego by nie zniosła. Przymknęła oczy, czując, jak zbierają się w nich łzy, choć nie była pewna, czy to jeszcze efekt złości, czy radości.
Lecz przecież nie mogła zostawić, zignorować tego, co mogło doprowadzić do podjęcia takiej decyzji przez rudzielca. Więc na lekko drżących jeszcze łapach postąpiła ku niemu, zbliżając się. Przekrzywiła lekko łeb, delikatnie mrużąc oczy, ukazując swe niezrozumienie.
- Naprawdę uważasz, że mógłbyś zaszkodzić dzieciom? Że lepiej by mi było bez ciebie? - odezwała się zaskakująco słabym głosem. - Firrael, uważam, że znam cię wystarczająco dobrze. I kocham cię, w pełni świadomie chcę mieć z tobą potomstwo.
Ośmieliła się zbliżyć jeszcze bardziej do rudzielca, trącić go pyskiem, dotknąć nosem jego nosa.
- Ja wiem, na co się piszę. I nie chcę nikogo innego, chcę właśnie ciebie.
Spojrzała na niego zielonymi ślepiami, w których błyszczały jeszcze łzy, czując, że cała jej złość została przykryta żalem. Bo naprawdę nie mogła go zrozumieć.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 28-09-2017

Oczywiście, że nie mogła tego tak zostawić... Firrael westchnął w myślach. No tak, nie była to rozmowa, którą można zakończyć byle dowcipem. Za to w głosie Samiyi nie było już pretensji, których w dalszym ciągu spodziewał się samiec.
Był pełen niedoskonałości. Żył z nimi w zgodzie i nie interesowała go opinia innych. Jednak odkąd zastał kimś ważnym w czyimś życiu... Stanowił część wizerunku. Między innymi dlatego odkładał dołączenie do stada. Bo co lud pomyśli o kapłance, kiedy będzie się oficjalnie prowadzać z jakimś ponurym, ślepym ateistą? Dzieci też mogą doświadczyć wiele przykrości od rówieśników, tylko dlatego, że ich ojciec jest jaki jest.
Doszedł do wniosku, że niepotrzebnie się tym przejmuje. Samiya była silna. Może nawet silniejsza od niego. A dzieci? Po prostu będzie musiał im pokazać, że nie jest jakimś beznadziejnym przypadkiem i nie mają czego się wstydzić.
- To już nieważne - powiedział, ocierając się policzkiem o skroń serwalki. - Nie można unikać wszystkich problemów. Z niektórymi trzeba się zmierzyć.
Miło było usłyszeć, że Samiya wciąż chce z nim być mimo jego wad. Chciał wierzyć, że wie, co mówi. Skoro pokładała w nim tak wielkie nadzieje, to chyba nie mógł jej zawieść. Wciąż jakoś dziwnie się czuł, gdy przypominał sobie o potomstwie, które prawdopodobnie już jest w drodze. Nie miał najlepszego zdania o dzieciach (może niektóre były smaczne). Głównie kojarzyły mu się z pasożytami. W tym przypadku chyba będzie musiał zmienić nastawienie.
- Więc... Co trzeba zrobić, żeby dołączyć do stada? - zapytał niepewnie. Uważał to za właściwy krok, choć mało komfortowy. Teraz ze Srebrnym Księżycem wiązało go więcej niż jedna osoba. Ponoć wystarczyła sama CHĘĆ nauki o księżycu, żeby znaleźć miejsce w szeregach Srebrnych. A tyle Firrael mógł zaoferować.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 04-10-2017

Mruknęła cichutko, gdy poczuła polik ukochanego na swej skroni, lecz nie był to dźwięk zadowolenia, a bardziej naburmuszenia. Oczywistym było, że zły humor nie przejdzie jej od razu, ba, ta rozmowa z pewnością będzie się jej trzymać do końca dnia. Ale każdy jego ciepły gest sprawiał, że serwalce było nieco lżej na duszy. Chociaż troszkę.
Nie uważała, że to było nieważne. Gdyby tak było, sama pozostawiłaby ten temat bez słowa, lecz jeżeli Firrael nie chciał odpowiadać, uszanuje to, nawet jeżeli z niechęcią.
Westchnęła głęboko, czując, jak powoli opuszczały ją emocje. Nagle poczuła zmęczenie, najchętniej zaszyłaby się gdzieś w leśnej gęstwinie, wspięła na wysokie drzewo i tam została sam na sam ze swoimi myślami, jak zawsze w trudnych chwilach. Bądź chociaż skuliła w kłębek przy czyimś rudym boku.
Ale nim podjęła decyzje, by uwalić się na trawie, złotokot zupełnie zaskoczył ją kolejnym pytaniem. Poruszyła uszami, sama niepewna, czy na pewno dobrze usłyszała, czy może usłyszała to, co chciała.
- Ładnie poprosić kapłankę o przyjęcie do stada - odpowiedziała, ze śladem żartu w głosie, choć patrzyła na Firraela ze zdumieniem.
Nie sądziła, że samiec naprawdę się na to zdecyduje, nie w tej chwili. Nie kiedy jeszcze parę minut temu bała się, że może zupełnie jej odstąpić. A robił coś zupełnie przeciwnego - czyżby on też już zadecydował, że czas zakończyć to balansowanie na granicy? Czas podjąć decyzję. Czas się określić.
Sekundy mijały, a ona nabierała pewności, że wcale się nie przesłyszała. I niewielki uśmiech wstąpił na jej pysk, jeszcze nieśmiały, ale pełen nadziei.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 06-10-2017

Powody, dla których Firrael prawie podjął decyzję, której żałowałby do końca życia, były liczne i znaczące. Jednak uznał, że nie ma sensu dzielić się nimi z Samiyą, skoro pewnie na każdy argument znajdzie kontrę, którą próbowałaby go przekonać, że jest w błędzie. Postanowił sam się przekonać, czy jego obawy mają rację bytu. A jeśli tak, będzie walczył z trudnościami, nie uciekał. W końcu jemu też się coś od życia należy i nie odda tego tak łatwo.
Choć serwalka odebrała jego pytanie bardzo swobodnie, wciąż wyglądał na zakłopotanego, poddenerwowanego i szczerego. Mimo wszystko uznał jej odpowiedź za przynajmniej częściowo poważną.
- Żadnych pokłonów, przysiąg i testów? - dopytał, unosząc nieznacznie wcześniej złożone uszy.
Brzmiało prościej, niż się spodziewał. Dlatego zaczął się doszukiwać jakiegoś haczyka. Przypomniał sobie, że wiąże się to z dzieleniem terytorium z lwami i innymi dziwnymi zwierzętami. No cóż, skoro już stawiał czoła problemom, to można ich trochę dodać, ewentualnie podwoić ich ilość. W tej chwili nawet chciał uwierzyć w jakiegoś wszechmocnego patrona, bo wtedy miałby kogo winić za swój parszywy los. Dlaczego wszystko dobre, co go w życiu spotyka musi być częścią czegoś większego, w co wcale nie ma ochoty się mieszać?


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 07-10-2017

A więc jednak? Złotokot naprawdę pytał właśnie o dołączenie do jej stada. Zawsze miała nadzieję, że w końcu się na to zdecyduje, lecz wydawało jej się to wiecznie odległe.
- Tym razem ukłony i testy ci daruję - odpowiedziała znów takim samym tonem.
Na jej pysku dalej rysował się nieśmiały jeszcze uśmiech, ale im dłużej ta chwila trwała, a rudzielec nie wycofywał się z przestrachem, tym radośniejszy stawał się ten grymas. Jeszcze parę chwil temu była pełna gniewu i żalu, ale teraz Firrael zdecydowanie wkupywał się ponownie do jej łask.
Ale musiała pamiętać, że jednak jest kapłanką, a on chciał stać się członkiem Srebrnego Księżyca. Musiała pewne formalności mimo wszystko odbyć, nawet jeżeli wydawały jej się niepasujące do tej chwili. Przecież dla niego zawsze była kimś równym, od samego początku. Była jego partnerką, czyż nie? Teraz musiała sztucznie wywyższyć się nad niego, być kapłanką, przywódczynią. Potrząsnęła lekko głową. Już wiedziała, że nie będzie jej się to podobało. Ani teraz, ani nigdy.
- A co do przysięgi, starczy że przysięgniesz działać na rzecz dobra Srebrnego Księżyca - powiedziała po chwili zamyślenia - Jako Kapłanka stada pokładam w tobie wystarczająco dużo zaufania, by mi to wystarczało
I znów, lekko żartobliwy ton, dzięki któremu może Firrael nie będzie wyglądał na aż tak przejętego? Trąciła go delikatnie w polik, by dodać mu otuchy. Rudzielec miał szczęście, że to ona mogła mu pomóc w tej sprawie, bo cętkowana nie potrafiła sobie wyobrazić, jak wyglądałaby jego rozmowa z Ines. Niemal zaśmiała się na tę myśl. Ta dyskusja byłaby niezwykle ciekawa, choć zapewne zakończyłaby się niezbyt przyjemnie.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 18-10-2017

Nawet bez możliwości dostrzeżenia uśmiechu, Firrael odczuwał radość serwalki. Sam zdobył się jedynie na niemrawe uniesienie jednego z kącików ust. Gdyby nie to, że dopiero co sprowadził na Samiyę tyle negatywnych emocji i miał z tego powodu wyrzuty sumienia, pewnie wytknąłby jej, że za bardzo cieszy się z jego poświęcenia. Wyjątkowo pozwolił myślom podążyć innym szlakiem i postanowił uznać dobre samopoczucie partnerki za pierwszy plus z oporem podjętej decyzji. Nie liczył, że takich plusów będzie wiele, więc trzeba je doceniać.
Dołączenie do stada musiał wreszcie uznać za zło konieczne. Wcale nie chciał stać się jednym z nich. Ale tylko w ten sposób miał szansę zapewnić Samiyi szczęście. Jednak własnego też nie odda tak łatwo. Dotąd robił krótkie wypady na otwarte tereny, żeby spędzić czas z ukochaną, a od teraz będą to krótkie wypady do dżungli, żeby zaczerpnąć oddechu.
Wymagana przysięga wydawała mu się mało precyzyjna. Można ją interpretować na różne sposoby, tylko która ze stron będzie miała więcej korzyści z tej niejednoznaczności...
- A więc... - powiedział zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął. - Przysięgam działać w imię dobra Srebrnego Księżyca.
Powtórzył i napięcie z niego zeszło. Wciąż czuł się jakby zawarł jakiś szarlatański pakt, ale tego chyba nie dało się uniknąć. Szczytowa pozycja Samiyi w stadzie była dla niego całkiem komfortowa. Gdyby był zmuszony korzyć się przed lwem, różnie mogłoby się to skończyć. Ale raczej niezbyt miło.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 22-10-2017

Spięła się na chwilę, wyczekując tych jakże ważnych słów. Chyba nie była w stanie w to uwierzyć, dopóki ich nie usłyszy, dopiero to byłoby wystarczającym potwierdzeniem, że Firrael naprawdę był w stanie dla niej dołączyć do stada znienawidzonych lwów. No, może tylko nielubianych.
Ale jednak, rudzielec naprawdę to zrobił. Może chrapliwym głosem, może z niechęcią, może zestresowany i z zupełnie innych powodów, niż reszta członków stada, złożył przysięgę. Przez krótką chwilę milczała, wpatrując się w niego, jakby upewniając się, że nagle nie cofnie swoich słów, nie stwierdzi, że to tylko żart. Ale on mówił całkowicie poważnie.
Zatem i ona odchrząknęła, po czym położyła łapę na jego barku.
- Jako Kapłanka przyjmuję cię do stada Srebrnego Księżyca i mianuję jednym z nas, nadając ci jednocześnie rangę Poszukującego, byś mógł zdobywać wiedzę o Jasnym Panie oraz stadzie - powiedziała tym oficjalnym tonem przywódczyni stada. I na moment odstąpiła go, przyglądając się rudzielcowi na nowo. Czego się spodziewała? Błogosławieństwa od samego Księżyca, nagłego śpiewu ptaków, srebrnej aureoli? Firrael stał jak stał, zupełnie taki sam. Nic się nie zmieniło, a przecież wszystko było inne. Dla niej łatwiejsze, dla niego wręcz przeciwnie.
Dlatego też stuliła delikatnie uszy i szepnęła cicho, miękkim głosem, zupełnie innym niż poprzednio.
- Dziękuję.
Bo istotnie, była mu wdzięczna. Firrael dawał jej do zrozumienia, że stadne życie jest zupełnie inne od życia, które wybrał on sam, i które wiodąc czuł się najlepiej. Dobrze więc wiedziała, że robił to tylko ze względu na nią, i jak trudne to dla niego było. Lecz uważała też, że to było najlepsze wyjście.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Firrael - 27-10-2017

Chwila milczenia, którą odpowiedziała serwalka, nieznośnie się dłużyła. Co prawda, rudzielcowi nie spieszyło się, żeby zostać członkiem stada, ale doskwierała mu niepewność. Poruszył lekko uszami, gdy usłyszał odchrząknięcie i poczuł dotyk łapy. Dziwnie się czuł, gdy Samiya mówiła do niego tym formalnym tonem. Zupełnie, jakby nie rozmawiał z własną partnerką. Miał nadzieję, że stadna hierarchia nie wpłynie na ich relację i to tylko jednorazowe ceregiele.
I to była jedyna różnica, jaką wyraźnie odczuł. Nie było żadnego cudownego dotyku Księżyca ani nagłego oświecenia. Zresztą niczego takiego nie oczekiwał. Prędzej spodziewałby się złośliwego śmiechu Jicho, ale chyba jej tu nawet nie było. Choć im dłużej myślał o tym, do czego właśnie się zobowiązał, tym bardziej dokuczliwe obawy go nachodziły.
- Dla ciebie wszystko - odpowiedział z wywalczonym uśmiechem. Zabrzmiało to bardziej szczerze, niż planował. Miał nieco rozluźnić nastrój, ale zamiast tego poczuł, że te słowa niosą w sobie ciężar prawdy. Jednak nie zamierzał się poddawać przygnębieniu, choć miał wiele powodów do zmartwień.
- Dżungla wielokrotnie próbowała mnie zabić, zanim stała się moją matką i domem. Tutaj jak dotąd nikt się na mnie nie rzucił, więc może nie będzie gorzej?
Tylko przy Samiyi znajdował w sobie tak wielkie pokłady optymizmu. Nawet, gdy sytuacja wydawała się beznadziejna. Po prostu obecność ukochanej nie pozwalała mu zapomnieć, że życie ma swoje dobre strony.


RE: Nieprzypadkowe spotkanie [Firrael i Samiya] - Samiya - 05-11-2017

Za to ona nie musiała wysilać się na uśmiech, sam pojawił się na jej pysku, choć jeszcze dość nieśmiały. Czy rudzielec wiedział, jak bardzo ważne to dla niej było? Jeżeli naprawdę się zgodził zostać Srebrnym, nie mogło być inaczej. A czy rozumiał, jak bardzo była mu za to wdzięczna, jak wiele jej to ułatwiało? Że wiedziała, że robił to niechętnie, bo przecież żadnego stada nie uznałby za odpowiednie dla siebie. I jednocześnie, choć rozumiała tę niechęć, w jakiś sposób ją ona bolała. Przecież serwale również były zwierzętami samotniczymi, a ona w Srebrnym Księżycu czuła się doskonale, i dalej trwało w niej przekonanie, że on też mógłby.
Zbliżyła się do niego i otarłam polikiem o jego polik, by zaraz wydać z siebie teatralne westchnięcie oburzenia w odpowiedzi na jego słowa o lesie deszczowym.
- Naprawdę? Ta dżungla to chyba jakaś niepoważna jest, muszę sobie z nią porozmawiać! - zażartowała.

A później Samiya wyciągnęła pudełko księżycowego proszku marki "General" i poczęstowała Firraela, by mogli razem radośnie obserwować gwiazdy za dnia i wielkie afrykańskie orło-pustułki porywające małe kotki, by zbudować swoją świętą księżycową inkwizycję i zrzucać niewiernych ze złotej skały, a wszystko to ku chwale Jasnego Pana.
[kończ waść, wstydu oszczędź - do zamknięcia]