Król Lew PBF
Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Pojedynek, czy nie? To okaże się. (/showthread.php?tid=2761)



Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Moyo - 28-11-2017

Moyo szedł równym krokiem aż do Ognistej Pustyni. Słońce chyliło się ku zachodowi i na niebo powoli wstępowały ciepłe kolory. Nie był daleko od granicy więc po pojedynku będzie mógł szybko wrócić na ziemie cesarskich. O ile jego rywal się zjawi. Zaśmiał się pod nosem. Ostatnio lew uciekał tak szybko że prawie łapy mu nie odpadły. Miał nadzieje ze chociaż teraz lew wykaże się honorem i odwagą. Najgorszym co może być to jest tchórzostwo. No cóż jak na razie nie wpadł na lwie ślady, ale w końcu słońce nie jeszcze nie zaszło a dopiero zaczęło chylić się ku widnokręgowi.


RE: Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Sprike - 28-11-2017

Sprike zjawił się tu czystym przypadkiem. Akurat szukał czegoś wartego kradzieży, i tak był tym pochłonięty, że ani się obejrzał, a łapy same zaniosły go na umówione miejsce, gdzie miał się spotkać ze świrniętym rycerzykiem. Gdy się zorientował, gdzie jest, było już za późno; znalazł się na otwartej przestrzeni i czubek od Cesarskich mógł go z łatwością dostrzec. Złodziej warknął cicho i wymamrotał pod nosem wiązankę najgorszych przekleństw.
Szlag. Czy naprawdę nie mogę mieć chwili spokoju?


RE: Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Ua - 28-11-2017

//pozwolicie, że wpadnę?

Wiem, wiem, powinnam teraz siedzieć sobie w przytulnej jaskini i ze łzami w oczach czekać na powrót mojego rycerza. Ale ja tak nie mogłam. Denerwowałam się tym pojedynkiem jakbym to ja miała walczyć. Co próbowałam usiąść, łapy kazały mi iść. Po zaciekłej walce z samą sobą moje wyobrażenia o damie przegrały. Uważając, by nikt mnie nie zauważył, udałam się na miejsce spotkania. Nie przewidziałam, że droga będzie tak długa. Moje białe delikatne łapy ostro protestowały. Im dalej byłam od siedziby Cesarstwa, tym goręcej się robiło. Chciałam zawrócić, ale ostatecznie stwierdziłam, że to nie miałoby sensu. Byłam już za daleko.

Gdy wreszcie dotarłam w okolice Ognistej Pustyni ogarnął mnie nagły strach, że pomyliłam miejsce albo czas i nikogo tu nie znajdę. Ale nie, po chwili dostrzegłam w oddali jakąś sylwetkę. Szybko ukryłam się za jakąś wydmą czy co to tam było i obserwowałam. Zaraz zjawiła się i druga sylwetka. Serce zabiło mi szybciej, gdy dostrzegłam, że jedna z postaci nie ma grzywy. To musieli być oni! Kurczowo zacisnęłam łapę na górce piasku, a ból głowy, który podczas podróży mi towarzyszył, nagle osłabł. Modliłam się, nie wiem do jakiego Boga, bo żadnego nie znałam, ale modliłam się, by pan Moyo przeżył.


RE: Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Athastan - 28-11-2017

// Jak otwarte to też się pakuje, a co. Tym bardziej, że aż żal nie skorzystać z okazji...//

Podążał za Moyem od granic cesarstwa, starając się nie rzucać w oczy. Nie żeby się przed nim krył, szpiegował go czy coś w ten deseń, ot po prostu ten sposób przemieszczania się wszedł mu już po prostu w nawyk. Z resztą nawet nie za bardzo musiał się starać, bo kolorystyka wokoło była jak najbardziej mu sprzyjająca. Teren w sumie też, chociaż piętrzące się gdzieniegdzie pagórki nieco pogarszały możliwość obserwacji okolicy.
Gdy jednak wyłonił się się zza kolejnego wzniesienia, zobaczył drugiego lwa, znanego mu z próby niezbyt wiarygodnego wyłudzenia pozwolenia na przemieszczanie po ich terenach. I to wyjątkowo niewdzięczną metodą.
O Duchy - westchnął w myśli - czemu tu, a nie kawałek dalej, za naszymi granicami ? Wtedy byłby już mój...
A swoją drogą, co łączyło Moya i tegoż osobnika? Czyżby i jemu nabruździł, a on swoim zwyczajem wyzwał go na ,,ubitą ziemię''? Jeśli tak, to przydałby mu się sekundant, bo ta szuja, jako że wprost nie ma szans wygrać, gotowa jeszcze wymyślić jakieś bezceństwo, coby wygrać.
A jeśli w innej sprawie? Tylko w jakiej, na rozmowach? - coś takiego nie mieściło mu się w głowie. Niemożliwością było by, by ktoś taki jak Moyo dobrowolnie zaczął konwersować z takim pomiotem.
Więc może przypadkiem? - ta możliwość wydawała się całkiem ciekawa. Bowiem jeśli Moyo nic do niego nie miał, to on już gagatkowi nieco urozmaici żywot.
W każdym razie, cokolwiek by się nie działo, na pewno powinien być bliżej. Zaczął się więc do nich zbliżać, pilnując jednak by nie podejść zbyt blisko, nim oni sami do siebie nie dotrą, i nie rozpoczną tego, po co tu przybyli.


RE: Pojedynek, czy nie? To okaże się. - Moyo - 05-03-2018

/Ehm długo mnie nie było i widzę, że tu ten wątek przenieśli, więc jakbym mogła prosić znów o przeniesienie do otwartych wątków to byłabym wdzięczna ;) /



I dostrzegł go. W sumie Moyo był bardzo zdziwiony bo takie osobistości jak ten tu oto osobnik raczej nie stawiają się na podobne okoliczności. Widocznie pozory mylą.
- Jednak panie się tu zjawiasz
honor bronić swój.
Zacznijmy więc bez ociągania,
Teraz. Ruszmy w bój.
Jednak zanim w bój skoczymy,
parę zasad ustalimy.
Jeśli się nie podda nikt,
tu upłynie dużo krwi.
Bijmy się więc do poddania,
albo do życia przerwania.
Czy warunki me akceptujesz?
Walczysz, czy tchórzostwo deklarujesz?
-rzekł zbliżając się do lwa. Co prawda nie miał sekundanta, ale jak widać przeciwnik również nie. Sekundant- no cóż pierwsza osoba jaka wpadła mu do głowy to Athastan, jego przyjaciel, który już raz brał z nim udział w bitce. Ale było zbyt mało czasu na odszukanie kompana. No cóż. Mówi się trudno i płynie się dalej.