Król Lew PBF
W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] (/showthread.php?tid=2843)

Strony: 1 2


W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 14-02-2018

Zdradliwe bagna zasługiwały na swoją złowrogą nazwę. Z każdym krokiem wiązało się niebezpieczeństwo: grząski grunt, w który zapadały się łapy, nisko wiszące gałęzie, wplątujące się w grzywę, trujące i kłujące rośliny - to tylko niektóre z atrakcji, czekające na nieostrożnych przybyszy. Nie mówiąc już o czających się gdzieś w gęstych oparach krokodylach, tak wielkich, że mogły pokonać nawet dorosłego lwa.
Przez ten oto uroczy krajobraz wędrował brązowy lew. Ostrożnie stawiał łapę za łapą, uważając żeby nie wpaść w ukryte pod warstwami roślinności bagno. Gunter zazwyczaj nie wybierał się na popołudniowe przechadzki na potencjalnie śmiertelne tereny, ale wracał właśnie ze zbioru ziół. Nie był on zbyt udany, więc znachor miał podły humor. Miał już dosyć wilgoci, błota i przedzierania się przez gąszcze lian. Słońce wisiało coraz niżej nad horyzontem, a tutaj było już całkiem niewidoczne. Miał zamiar opuścić to miejsce przed zmrokiem. Mimo że uważał się za odważnego, wizja spędzenia nocy na mrocznych bagnach przyprawiała go o ciarki.
- A niech to, nie dam się zeżreć krokodylom. - rzucił Gunter i przyspieszył kroku.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abas] - Abes - 14-02-2018

Kurwa, strasznie słaby pomysł by leźć przez jakieś walone mokradła. Mogłem jednak tego leszcze zlepić tak by mi jakąś lepszą drogę okazał a tak to się wwaliłem w dość nieprzyjemną okolice. A jak się już wkopałem ale jeszcze nie zakopałem to mogę wyjść tylko trzeba trochę nabrać do okolicy respektu, stawiając głupio łapę można nieźle pobrudzić futerko.
Jak przez dwie trzecie drogi czaiłem się pod nogi tak przez jedną trzecią na okolice... aż tu naglę okazał się mym oczom lew. Cztery łapy i bujna grzywa. Więc się musiałem nieźle oddalić od swoich ziem. Trzeba zagadać nie ma co.
- Panie. - Nie ma to jak proste rozpoczęcie rozmowy. - Panie, bom ja to taki podróżnik, znasz pan drogę na południe bo ja tu już brodzę w tym gównie po sam pysk.
Możliwe że takie przedstawienie problemu pokaże nieznajomemu, że nie mam specjalnych powodów by z nim walczyć ani mi tu jego terytorium zabierać ani samic, nic do niego nie mam a chce tylko przejść nie irytując się zbytnio na nieuprzejmą naturę w tym miejscu.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abas] - Gunter - 15-02-2018

Gunter widział zbliżający się kształt, który ku jego ogromnemu zaskoczeniu okazał się lwem. Początkowo uznał, że ma zwidy w wyniku wdychania bagiennych oparów - nie byłby to pierwszy raz, kiedy mu się to zdarza. Wtedy jednak nieznajomy odezwał się.
- Witam pana podróżnika! Sądzę, że południe znajduje się dokładnie... - rozejrzał się dookoła i w tej chwili stwierdził, że właściwie nie wie gdzie jest południe.
Słońce zaszło całkowicie, uniemożliwiając rozróżnienie kierunków. Nastała ciemność i jedynie nieliczne światełka, będące świetlikami lub błędnymi ognikami pozwalały lwom widzieć się nawzajem.
- Bardzo mi przykro, ale chyba nie mogę panu pomóc. Zdaję się, że się zgubiłem. - nigdy wcześniej nie czuł się tak zagubiony. Zazwyczaj zmysły pomagały mu z łatwością odnaleźć drogę, teraz jednak nie działały jak powinny. W wodnistym gruncie nie mógł też dostrzec własnych śladów, żeby stwierdzić, z której strony przyszedł. Spojrzał w górę, ale gwiazdy były przesłonięte przez korony drzew.
Rozmyślania przerwał mu jakiś dźwięk z prawej, jakby coś poruszyło się w wodzie.
- Słyszał to pan? - zapytał szeptem.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abas] - Abes - 15-02-2018

Kurwa, strasznie słaby pomysł by leźć przez jakieś walone mokradła i do tego pytań nieznajomych o drogę. Tak, pokaż mi że południe jest przede mną i nie zboczyłem z drogi ani o łapę... Nosz niech no rzeka się przeleje i piorun trzaśnie obok. Co za niefortunny zbieg okoliczności. Mógł być jakimś bagiennym szamanem, mógł.
- Nooo, nooo południe jest? - Powtarzałem dokładnie za każdym słowem wypowiedzianym przez lwa. Ale było ciemno i ten się tylko rozglądał. On nie wie gdzie jest. Nosz by to wszystko słońce spaliło do gołej ziemi.
- Zgubiłeś się? - Zapytałem kompletnie zrezygnowany, chciałem krótszej drogi a dostałem co? Lwa pomagiera, niech będzie zawsze to cztery oczy do wypatrywania okolicy.
- No to jak się zgubiłeś... To raz, dwa, trzy i znajdziemy drogę. Bo tak się składa, że wiem skąd idę. - A gówno prawda, jestem tak samo w ciemnej dupie jak mój nowy kompan ale nie ma co panikować bo to nikomu w niczym nie pomogło. Dźwięk z lewej, eeee?
- Ta, ale wiesz, dwa susy w bok. - I zrobiłem te dwa susy w bok ochlapując się strasznie.
- I patrz pan, świat został uratowany, potwór łapą nie chycnie, i możemy iść dalej na południe, czyliiii... tam! - Pokazałem łapą kierunek i starłem nadmiar błota z ryja.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 15-02-2018

Z każdą chwilą robił się coraz bardziej poirytowany. Ostatnio jego psychika trzymała się w miarę jednym kawałku, ale teraz zaczynał w nią wątpić. Zdecydowanie słyszał jakieś podejrzane odgłosy, ale reakcja lwa dała jasno mu do zrozumienia, że to tylko omamy. W takim razie po prostu zignoruje dziwny bulgoczący dźwięk i weźmie się w garść.
- Skoro tak dobrze pan wie skąd przyszedł, to po co pan porządnym ludziom głowę zawraca? Czy ja wyglądam panu na jakąś leśną wróżkę? – zapytał trochę zbyt szorstko Gunter. Chociaż gdyby teraz jakąś spotkał, chętnie wyrwałby jej te błyszczące skrzydełka. Musiał się jednak uspokoić. Skoro już zgubił drogę, to oznacza, że utknęli w tym bagnie razem, więc robienie sobie wrogów nie było dobrym pomysłem. Nie tutaj, gdzie można z łatwością zlikwidować kogoś bez świadków, a ciało ulokować na wieczność w pierwszym lepszym bajorze. Myślał, jak wydostać się z tej sytuacji. Czy podczas treningów wojskowych uczono go kiedyś rozpoznawania kierunków świata? Nie mógł sobie przypomnieć, zdecydowanie wolał te lekcje o metodach tortur i przesłuchiwań. Nie miał w tej chwili wyboru, musiał zaufać towarzyszowi. Co jeszcze gorszego mogło go spotkać?
- Niech więc pan prowadzi. – powiedział, otrząsając się z błota, którym został ochlapany. 
- A co ciągnie pana na południe, jeśli wolno spytać? 


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Abes - 15-02-2018

Kurwa, strasznie słaby pomysł by leźć przez jakieś walone mokradła i do tego pytać nieznajomych o drogę, którzy najwidoczniej tej drogi nie znają. No nic, będzie trzeba zrobić przysługę światu i uratować lwa z niedoli śmierci w samotności i na bagnie. Co mi tam, trzeba jakoś wyrównać robienie złych i dobrych rzeczy tak by można było robić troszkę więcej tych przyjemnych złych. Dobra, Dobra, leśna wróżka...
- Na leśną wróżkę to może nie, ale na leśnego wróżka to już bardziej, tylko trochę skrzydełek nie masz takich motylowych. - Tak, wróżki muszą mieć motylowe skrzydełka bo te ważkowę wyglądałyby źle, też by się przydało trochę tego lwa pomniejszyć bo te motylkowe skrzydełka to zwykle są malutkie.
Spojrzałem na drogę, bagna jak bagna, wszędzie takie same, jakieś ścieżki tutaj są teraz tylko trzeba znaleźć taką co dwa ćwierć tonowe monstra da rade utrzymać a z tym już gorzej.
Oj, ochlapałem przypadkiem biedaka.
- Wybacz za błotko, to nie było celowo. A przejść to bym przecież przeszedł ale chciałem znaleźć jakiś skrót a najlepiej to trzeba miejscowego zapytać. A poprowadzę, proszę za mną. - Wybrałem drogę, która wyglądała najbardziej jak stały teren, trochę pomagało niuchanie, jakieś zapachy były więc ścieżka była używana a to zawsze plus.
- Lubie jeść ryby, a podobno na południu jest wielka woda co jest jej tak dużo że wzrokiem się tego nie da objąć to będę sobie pływać i jeść ryby. - I taki był z grubsza plan, zostać rybakiem, bo bez małpich kciuków to cieślą nie zostanę a szkoda.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 15-02-2018

Nieznajomy jak widać tryskał humorem. Dobrze, że przynajmniej jednemu z nich było do śmiechu.
- Pan wybaczy, akurat wczoraj oddałem skrzydełka do prania, więc musimy się obejść bez magicznego pyłku. – Gunter już dawno zaczął żałować, że znalazł się na tych bagnach. Teraz jednak przysiągł sobie w duchu, że kiedy następnym razem przyjdzie mu do głowy wybrać się na spacer po mokradłach walnie się w głowę najbliższym ciężkim przedmiotem.
- Nic się nie stało, podobno błoto znakomicie działa na futro. - Gunter ruszył za towarzyszem, który na szczęście znał drogę. A przynajmniej taką miał nadzieję. Grunt był mniej grząski, ale i tak co chwilę łapy zapadały mu się w głębsze błoto. Co kilka kroków oglądał się za siebie, pewien że jest tu ktoś jeszcze. Tajemnicze odgłosy, które słyszał wcześniej stawały się coraz głośniejsze. Ich źródło wydawało się być kilkanaście kroków z tyłu. Drugi podróżnik zachowywał się jednak jakby ich nie słyszał. Gunter z każdą chwilą był coraz bardziej przekonany, że nie są one wytworem jego wyobraźni. Nagle znachor przystanął i szybko obejrzał się za siebie. Dostrzegł coś w mroku, jakby parę żółtych oczu, które natychmiast zniknęły.
- Hej, panie rybak. – powiedział cicho – Zdaje się, że ktoś nas śledzi.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Abes - 15-02-2018

Magiczny pył to by się przydał matka opowiadała, że taki pył to się mieni i świeci jak tęcza ale mają go tylko najwięksi szamani... co poza rybami daje mi następny wielki cel, skroić szamana z magicznego pyłu. Niech no mi teraz jakiś pod łapę wlezie to będzie łubudubu.
- A to nie będzie czarów, może i to dobrze, ponoć magia przynosi pecha. - A pech ma imię Abes i chce magicznego pyłu. Nie jest tutaj tak źle jak myślałem, błotko ładne.
- Czyli jak, można się maskować między piaskowcami czy jakoś inaczej jeszcze? - Zapytałem dość zdziwiony, racja mogłem się ukrywać całkiem nieźle ale tego futra to nie domyje chyba przez całą porę deszczową.  Ruch.
A raczej brak ruchu. Lew przystaną i spojrzał w bok a ten bok dostał moją chwilową całą uwagę. Coś mi tam mignęło czyli jednak mógł mieć racje w tym, że coś nas śledzi. No ale po co? Tutaj wrogów nie miał. A może to ten typ to on się wcale nie zgubił a umyka przed jakimś srogim oklepem ze strony miejscowych.
- Zdaje się, że musisz mi coś wyznać ale to coś bardzo ważnego w tej chwili. Czy masz tu kogoś komu mogłeś zaleźć za skórę? Nie wiem leśna wiedźma czy jakiś bagienny potwór? - Ot chce wiedzieć za co komuś w mordę daje, tj przeciwnikom tego miłego jegomościa a nie jegomościowi. Jest uprzejmy to można trochę kości rozruszać a do bitki to jestem tak powiedzmy drugi w kolejności.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 15-02-2018

Nowy towarzysz był dość, jakby to nazwać, specyficzny. Wzbudził jednak sympatię Guntera, szczególnie, że nareszcie dostrzegł czające się gdzieś w błocie niebezpieczeństwo.
- Jeśli chodzi o błoto, zdziwiłby się pan ile może mieć zastosowań. To naprawdę fascynujący temat, ale może odłóżmy go na później. – cały czas wpatrywał się w ciemność, ale nie był w stanie nic dostrzec.
- Muszę szczerze panu przyznać, że zdążyłem narobić sobie paru wrogów w tych okolicach. Porwania, napady, otrucia, co poradzić takie już moje hobby. Ale nie sądzę, żeby któryś z polujących na mnie lwów był miłośnikiem bagien. – czy to możliwe, że ktoś chciał go dopaść na tym odludziu? Nie mówił co prawda nikomu, że wybiera się na zbiór ziół na mokradła, ale któryś z wrogów mógł go śledzić. Ktoś bardzo sprytny, skoro nie zauważył go wcześniej, ale i bezmyślny jeśli nie zaatakował Guntera kiedy jeszcze był sam. A może to nie on był celem?
- Wiedźmy ani potwora nie miałem jeszcze przyjemności spotkać. - a wielka szkoda, zawsze był ciekawy jak wygląda takie bagienne straszydło - Ale może to pan łowił ryby w nie tej rzeczce co powinien? Niektórzy traktują sprawy rybołówstwa śmiertelnie poważnie. Wie pan, może złowił większego okonia niż sąsiad i uraził tym jego dumę? Miałem kiedyś podobny zatarg z pewnym lwem o złapaną surykatkę. Skończyła się dla niego, że tak powiem niezbyt szczęśliwie. 
Wtedy znów usłyszał jakiś dźwięk, jakby coś poruszało się ich tropem.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Abes - 15-02-2018

Chyba bym się zdziwił ile takie błoto może mieć zastosowań, widziałem jak mrówki robią z tego jakieś nory, widziałem jak ptaki lepią gniazda i widziałem też jak malce lepiły z tego placki by potem to jeść. Może ten ów lew też był jakimś miłośnikiem urozmaicania swojej diety w błotne placki ale jak mamy to odłożyć na później to rzeczywiście trzeba będzie tak zrobić.
- A to widzę że tak trochę taką bandyterką się zajmowałeś. No to jak mogłeś się tutaj zgubić jeżeli się tutaj ukrywasz? - Pytanie trochę nie na miejscu ale musiałem to wiedzieć by zaspokoić jakąś chorą chęć posiadania tej wiedzy ot dla samej wiedzy.
- No to jak ktoś sprawy połowu ryb traktował śmiertelnie poważnie to musiał się na tym śmiertelnie odbić. Czy tam  śmiertelnie zawieść bo to ja bardzo poważnie podchodzę do prób kradzieży moich przysmaków. W każdym razie czysto i bez świadków. A nie podejrzewam by moim wrogom by się chciało taki kawał drogi za mną leźć. - Oj za dużo powiedziałem, nawet jeżeli coś nas śledziło to byliśmy do kurwy nędzy dwoma byczymi lwami jaki szaleniec by chciał w ogóle zaczepiać taką siłę? Jakiś wesoły nowy sposób na samobójstwo?
- No to jestem wielce szczęśliwy z tego powodu, że nie jestem fanem surykatek a Ty ryb, bo daje nam całkiem niezłą płaszczyznę do dogadania się. - Coś tu się ruszyło, rzeczywiście. Trzeba będzie zaproponować byśmy ruszyli dalej bo ten teren nie będzie dla nich wygodny to przyjmowania przeciwników.
- Ruszajmy nawet jeżeli to coś co będzie chciało naszej krzywdy to, to miejsce nie jest dobre do walki.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 15-02-2018

Fakt, Gunter parał się w przeszłości niezbyt chlubnymi zajęciami, ale przecież nikt nie jest święty.
- Nie nazwałbym tego bandyterką, raczej niekonwencjonalnym spędzaniem wolnego czasu na świeżym powietrzu. Gdybym miał się ukrywać na pewno wybrałbym mniej bagniste miejsce, te komary doprowadzają mnie do szału. – powiedział odganiając ogonem natrętne owady.
- Wybrałem się na mała wycieczkę, żeby zebrać trochę ziół, ale okazało się że żadna pożyteczna roślina nie jest na tyle głupia, żeby rosnąć w tym błocie. Tylko grzyby, do których wolę się nie zbliżać i mięsożerne rośliny. - nieostrożnie dotknął jednego z zielonych grzybów i teraz czuł dziwne mrowienie w łapie. Miał nadzieję, że nie był trujący.
- Zazwyczaj nie mam problemów ze znalezieniem drogi, ale sobie wziąłem jako prowiant pewne, powiedzmy, specjalne ziółka. Czasem tracę po nich orientację w terenie. – czasem dostawał świra nawet bez nich, ale o tym nowy znajomy nie musiał wiedzieć. Fakt, że podróżnik także miał wrogów był ważną informacją. Nikt nie robi sobie wrogów łapiąc ryby, więc musiał mieć on coś na sumieniu. Gunter postanowił jednak na razie nie drążyć tematu.
- Zapewniam szanownego pana, że nie zamierzam go pozbawiać żadnych przekąsek, chociaż chętnie zjadłbym jakąś rybkę skoro już o tym mówimy. Ruszajmy więc dalej. – potencjalny przeciwnik lub cokolwiek, co kryło się w ciemności na razie nie dawało znaku życia.
Gunter ruszył za przewodnikiem i dla podtrzymania rozmowy zapytał:
- Zdarzyło się kiedyś panu złapać latającą rybę?


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Abes - 15-02-2018

Dla mnie każda akcja kończąca się porwaniem czy zabójstwem była właśnie bandyterką, też lubię sobie poszaleć i też nikomu nie będę robić wyrzutów, tym bardziej jak mi się krzywda nie dzieje.
- Ano, komary rypią, wejdźmy do środka, jakieś nory czy coś ale tak widzę, że żadnej tutaj nie ma. A te błoto to na te komary też całkiem całkiem dobrze pomaga. - A jednak, zastosowanie błota nie jest fikcją a trzeba się dobrze przyjrzeć i przemyśleć do czego się może ono przydać.
Specjalne ziółka, brak orientacji w terenie, no i wszystko jasne.
- A to tak się sprawy mają, no to damy radę jakoś z tego bagna wyjść spokojna głowa. - Zapewniłem kompana, zabawne było to jak dobrze mi się z nim rozmawiało mimo że nawet się sobie nie przedstawiliśmy.
- A widzi pan, mam pewien dar do ryb i mym okiem potrafię dostrzec która jest najbardziej tłusta i dobra w smaku. W każdym razie możemy się wybrać kiedyś nad jakąś rzekę i poczęstuje. - O rybach to mogłem mówić i mówić, to był najlepszy przysmak wśród wszystkich ale bardzo ciężki do upolowania i dodatkowo bardzo mało kaloryczny na tyle że poza przechrupaniem jako rarytas nie było sensu ich szukać.
- Właśnie nie. I to jest właśnie jeden z tych powodów dla których szukam wielkiej wody, latające ryby! - Dalej uważałem to za jakaś legendę ale skoro słyszę już któryś raz o tym to musiała być prawda.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 15-02-2018

Podróżnik okazał się doskonałym kompanem do przeprawiania się przez bagno i dobrym przewodnikiem. Gunterowi przypadło do gustu jego towarzystwo.
- Chętnie skorzystam z zaproszenia, dziękuję panu. Muszę panu powiedzieć, że mam ogromny szacunek dla takich pasjonatów jak on. Sam swego czasu byłem biegły w ornitologii. Rozpoznałbym gatunek drozda z odległości stu metrów. Ale rozumie pan, lata mijają, oczy już nie te. Teraz nie rozróżniłbym już orła od kaczki. – sam zdziwił się swoją szczerością wobec towarzysza. Lew, mimo lekkiego braku ogłady, był ciekawym rozmówcą.
- Kiedy już o rybach sobie gawędzimy, to powiem coś panu. Osobiście nie wierzę w przesądy ani inne gusła, ale w moich rodzinnych stronach opowiada się legendę związaną z Wielką Wodą. Opowiedziała mi ją stara szamanka, która podobno widziała to na własne oczy. – tu Gunter ściszył głos, jak gdyby zdradzał kompanowi sekret – Mówi się, że gdzieś w jej głębiach czai się straszliwy potwór. Ryba tak wielka jak trzy słonie i tak silna jak stado gepardów. Podobno jej kły są wielkie jak korzenie baobabu i jednym ruchem potężnych szczęk potrafi wywołać falę, która zatapia ląd. Piekielne to stworzenie i gotowe pozbawić życia każdego, kto tylko zanurzy łapę w wodzie. Możliwe że to tylko bajka, ale w każdej legendzie tkwi ziarenko prawdy. Na pana miejscu przemyślałbym, czy latające ryby są tego warte. – był ciekaw reakcji towarzysza na tą opowieść. Niektóre najbardziej nieprawdopodobne czasem okazują się prawdziwe, a i latające ryby niektórzy uważali tylko za legendę. Ale taki miłośnik rybołówstwa z pewnością będzie w stanie ocenić prawdziwość tej historii.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Abes - 16-02-2018

Błoto i błoto i jeszcze więcej tego walonego błota, jakby to wszystko nie miało końca. Ale zaraz... czy to jest kawałek stałego terenu? Tak, doskonale tam się trochę ogarnę.
- Przed nami jest jakiś kawałek ziemi która wydaje się nie pływać tak jak wszystko tutaj.  - Ornitolog, kto by się spodziewał bo na pewno nie ja. A ten tu nie wyglądał przecież na jakoś specjalnie starego, może nie był w silę wieku ale niewiele mu brakowało tak przynajmniej wyglądało to dla mnie.
- Oj to by było bardzo niefortunne bo jak wszyscy wiemy. Kaczki są trujące, bardzo przykro by to się mogło skończyć. - Z tymi kaczkami to nic nie wiadomo, zatruć się taką bardzo łatwo, lepiej unikać jak ognia.
A tej historii to nie słyszał, taką rybę to by chciał zobaczyć, nie od razu jeść ale zobaczyć.
- Tyle mięsa ale po co to komu. Przecież tego się nie da zjeść. Latające ryby są warte tego wszystkiego i weź pod uwagę jeszcze to jaki już wielki kawał drogi udało mi się przejść. Już tam pal licho potwory co będzie to będzie. Ale życiowy cel trzeba spełnić. - Coś się zrobi z potworem, można spróbować upolować ale co on potem z tym stworem zrobi, tylko więcej padlinożerców się urodzi w tym okresie.


RE: W drodze przez mokradło [Gunter i Abes] - Gunter - 16-02-2018

Wreszcie skrawek mniej wodnistego terenu. Wydawało się, że podróżnik prowadzi ich w dobrym kierunku.
Gunter zdziwił się ogromnie faktem o kaczkach jak i naiwnością towarzysza, który sprawiał wrażenie obytego w świecie. Z sympatii dla przewodnika poczuł się w obowiązku wyprowadzić go z błędu.
- Co też pan mówi? Przecież pogłoski o trujących kaczkach są absolutnie nieprawdziwe, ktoś musiał szanownego pana okłamać. W mojej długoletniej karierze ani razu nie spotkałem się z przypadkiem zatrucia kaczką. Owszem, zdarzały się trujące żaby, owady lub ryby, ale kaczki nigdy! Sam także miałem kiedyś okazję skosztować tego szlachetnego ptaka i nie zauważyłem żadnych skutków ubocznych. Co więcej, mięso kaczki jest bardzo zdrowe a do tego lekkostrawne i smaczne. Polecam panu kiedyś spróbować jak wydostaniemy się z tego bagna. Pan zaprosił mnie na rybkę, ja zapraszam na kaczkę! – powiedział wesoło Gunter. Tłuściutka kaczka mogła być doskonałym sposobem, by odwdzięczyć się przewodnikowi.
Jak widać naprawdę zależało mu na tych latających rybach. Czyli wodny potwór z legendy rzeczywiście istniał? Skoro taki zapalony rybak potwierdził jej istnienie musiała to być prawda.
- Pewnie ma pan rację, cel życiowy to bardzo ważna sprawa. Skoro już tak miło nam się rozmawia zdradzę panu, że też mam pewne wielkie marzenie. Widzi pan, pierwszy lepszy znachor potrafi wyleczyć chorego, z lżejszymi ranami poradzi sobie nawet lew bez wykształcenia. Ale ja mam większy cel – przywrócić kogoś do życia. To by dopiero było osiągnięcie, nie sądzi pan?