Król Lew PBF
Dzień w górach [Manaia i Vari] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Dzień w górach [Manaia i Vari] (/showthread.php?tid=2956)

Strony: 1 2


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 06-05-2018

Morskooka doskonale wiedziała o tym, że ma rację. Nawet najwytrawniejszy łowca nie dałby rady samotnie na dłuższą metę jak nie ze względu na głód to na samotność. Lwy to stworzenia stadne i według władczyni nadal powinno tak był, a odstępstwa no cóż... były na niekorzyść całej rasy. Cieszyła się, że ona nie jest samotna i ma w zapasie wszystkich z cesarstwa. Zawsze jest do kogo się odezwać i z kim pogadać, nie to co było dawniej na Lwiej Ziemi.
- Rozumiem... Nie chcę cię oceniać, ale wydaje mi się, że nie była to najlepsza decyzja. Podróżować można nawet należąc do stada, a wtedy masz pewność, że jest po co i gdzie wracać. - skwitowała.
Gdyby wiedziała, że białaska nie mówi jej wszystkiego jej zdanie byłoby zupełnie inne gdyby tylko dowiedziała się o głównych powodach jej odejścia. Ostrożność jasnej była na tyle dyskretna, że Vari nie zorientowała się nawet, że ta nie mówi jej dokładnie wszystkiego. Zaufała jej po prostu i mimo, że nie liczyła na to samo to miała nadzieję, że przynajmniej nie zostanie zasypana kłamstwami, bo tego by nie zniosła.
- Tę prawdziwą miałam dawno temu... straciłam jednak matkę, ojca, brata... siostrę. Zostałam sama. Z kuzynostwem nie mam za dobrego kontaktu, a dalsza rodzina zaginęła bez jakiegokolwiek śladu. Może odeszli? - coraz łatwiej się jej o tym mówiło - Teraz mam nową rodzinę. Całe moje stado jest bardzo mi bliskie i byłabym skłonna oddać życie za każdego jednego członka. Jestem ich cesarzową, więc to ja ponoszę odpowiedzialność za ich szczęście i bezpieczeństwo. Dałam im możliwość startu od nowa, bez przykrych wspomnień i nieszczęść, a oni w zamian stworzyli ze mną zgraną wspólnotę. - powiedziała zgodnie z prawdą i jej punktem widzenia całej tej sprawy. Była z niebieskooką w stu procentach szczera i nie zamierzała niczego przed nią ukrywać.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 06-05-2018

Zrobiło mi się jeszcze ciężej na sercu, kiedy Vari potwierdziła moje wątpliwości. Powinnam była zostać w stadzie. Na szczęście szła przede mną, więc nie widziała mojego żałosnego wyrazu twarzy. Co ja zrobiłam? Może i moja rodzina nie należała do najszczęśliwszych, ale przynajmniej jakąś miałam. Teraz zostałam sama. Bez domu, rodziny, przyjaciół, w całkowicie obcym miejscu. Na tę myśl powoli zaczynało kiełkować w mojej duszy przerażenie. Nie powinnam była poddawać się dziecinnym marzeniom o malowniczych krajach i ich radosnych mieszkańcach, czekających na strudzonych wędrowców, by przyjąć ich z otwartymi ramionami. Świat był wielki i bezwzględny, a ja młoda i niedoświadczona. Popełniłam ogromny błąd.
Jednym uchem słuchałam opowieści Vari. Na pewno rozumiała jak się czułam, skoro ona także utraciła bliskich. Zatrzymałam się w pół kroku, kiedy nazwała siebie cesarzową. Otworzyłam szeroko oczy z zaskoczenia.
- Jesteś cesarzową? Więc gdzie są twoi służący i strażnicy? Dlaczego chodzisz tak sama zamiast siedzieć w wygodnej jaskini i zajmować się tym no… czymkolwiek zajmują się władcy. – Vari całkowicie nie pasowała do mojego wyobrażenia o monarchach. Nie była wyniosła ani władcza. Nawet wygląd specjalnie jej nie wyróżniał. A może mnie okłamywała?


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 06-05-2018

Nie do końca takiej reakcji się od białej spodziewała. Zatrzymała się natychmiast słysząc jej pytanie. Była zła sama na siebie... bo w końcu sama nazwała się cesarzową! Jak mogło do tego dojść. Nieszczęsna poczuła się trochę nie w sposób jaki by chciała. Zrobiło jej się głupio. Z tonu białej wyczytała niedowierzanie. Po chwili obróciła głowę w jej kierunku.
- Jestem. Do czego mi służący i straż? Ze względu na piastowane przeze mnie stanowisko nie uważam się lepsza od całej reszty mojego stada, bo w czym niby jestem lepsza od nich? Wolę też gdy zwraca się do mnie po imieniu, aczkolwiek... sama nie wiem czemu złamałam swoje przyzwyczajenie i padło to z moich ust. Wbrew ogólnie przyjętej opinii władcy są normalnie żyjącymi personami, które też mają swoje problemy, zadania i obowiązki wobec stada. W naszym stadzie każdy jest równy i każdy ma prawo do własnego zdania, nikt nie jest tym lepszym albo tym gorszym, rozumiesz? - wyjaśniła nieco gniewając się na swoje zachowanie i samoistne używanie tytułu, ale nie każdy jest idealny prawda? Zresztą całkiem przyzwoicie brzmi.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 07-05-2018

O mało co nie wpadłam na Vari, kiedy ta znienacka zatrzymała się w miejscu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jeśli naprawdę była cesarzową to moje pytanie mogło ją urazić. Tak też pewnie się stało, ponieważ lwica wyglądała na lekko wzburzoną.
- Przepraszam, – próbowałam się tłumaczyć – nie chodziło mi o to, że ci nie wierzę. Po prostu nigdy nie spotkałam żadnej cesarzowej. W moim stadzie nie było monarchii.
Każdy jest równy. To nie brzmiało tak źle. Chociaż nie do końca rozumiałam, jak takie stado miałoby działać.
- Skoro każdy jest równy, to po co właściwie jest potrzebna cesarzowa? – moje pytanie musiało wydać się Vari bardzo naiwne – I jeśli mogę spytać, czym właściwie się zajmujesz? Rządzisz sama całym stadem? – lwica imponowała mi tym, że była przywódczynią. Oznaczało to dla mnie, że z powodu bycia samicą wcale nie muszę być słabsza ani mniej warta od innych. Skoro Vari mogła w pojedynkę zarządzać całym stadem, to równie dobrze ja mogłam sama decydować o swoim życiu.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 12-05-2018

Słuchała uwag i spostrzeżeń białej samicy uważnie, starając się ułożyć jednocześnie zadowalającą odpowiedź, którą będzie mogła zrozumieć i która odpowie na każde zadane pytanie które ją nurtowała na chwilę obecną. 
- Nic nie funkcjonuje dobrze bez nadzoru, ale decyzje zazwyczaj podejmuje całe stado poprzez głosowania i wymianę zdań. Osoby takie jak cesarzowa są też po to by reprezentować grupę przed innymi stowarzyszeniami. - odpowiedziała rzeczowo.
- Nadzoruję polowania stadne, pilnuję porządku w rodzinie i przeprowadzam część szkoleń. - to chyba wszystko co ważniejsze i bardziej znaczące. 
- Jak już powiedziałam, każdy w stadzie ma prawo głosu i jakby na to nie patrzeć jest to też jakaś forma władzy. - skwitowała pewnie.
Zaraz po serii odpowiedzi ruszyła w przód kierując się do celu dzisiejszego spaceru.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 12-05-2018

Wyjaśnienia Vari były logiczne i powoli zaczynałam rozumieć zasadę funkcjonowania jej stada. Idea równości podobała mi się o wiele bardziej niż stado rządzone przez najsilniejszego samca. Szłam za cesarzową i obserwowałam ją z podziwem.
- Wiesz Vari, zawsze uważałam, że samce tak naprawdę nie nadają się do przewodzenia stadu. I ty to potwierdzasz. Bo jesteś przywódczynią i nie potrzebujesz nikogo do pomocy, a dzięki tobie nikt w stadzie nie musi czuć się gorszy.
Droga pod górę stawała się coraz bardziej stroma. Nie byłam przyzwyczajona do takich wędrówek, więc każdy krok stawiałam z coraz większym wysiłkiem. Nie dawałam jednak poznać po sobie zmęczenia, ponieważ rozciągające się dokoła widoki rekompensowały mi z nawiązką ten wysiłek. W miarę jak wchodziłyśmy wyżej, mogłam dostrzec coraz szerszy horyzont. Wszystko wydawało się takie małe. Gdzieś w oddali widziałam jakieś zwierzęta na sawannie, z tej odległości jednak wydawały się maleńkie jak termity. Mogłam też przyjrzeć się drodze, którą przeszłam, aby znaleźć się tutaj i byłam dumna z siebie, że byłam już tak blisko od celu.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 20-05-2018

Z każdym krokiem Vari zbliżała się do wcześniej zaplanowanego miejsca, w którym to miała zostawić swoją towarzyszkę i pozwolić tej samej już kontynuować podróż. Nie ukrywała tego, że ją samą korciło to by zacząć wspinaczkę... ale ostatecznie nie zamierzała tego robić teraz.
- W moim stadzie też są samce... właściwie to mam partnera. - nie chciała by wszystkie zaszczyty przypadały na jej miano, bowiem to on robił aktualnie wiele więcej niż ona, ale to już nie na długo. Cesarzowa miała w planach już niedługo odciążyć Hakiego od wielkiego zajęcia i wesprzeć go w całym tym zarządzaniu i prowadzeniu polityki.
- Wzajemnie sobie pomagamy i wbrew temu co możesz myśleć o płci przeciwnej w naszym stadzie są samce, które naprawdę szanują żeńskie formy, a właściwie robią dla nich naprawdę wiele. Nie każdy samiec jest potworem, a w cesarstwie jest masa osobników, które są tego znakomitymi przykładami. - powiedziała spokojnie.
W końcu stawiła łapę na skalnej platformie i zatrzymała się.
- Tu na dzisiaj nasze drogi się rozchodzą. Życzę powodzenia w wspinaczce. - uśmiechnęła się i skinęła Manai gestem głowy. 
Później zaszła kilka partii w dół i o dziwo wcale nie schodziła z góry, lecz szła w jej wzdłuż. Tak! Zmieniła zdanie i teraz sama zaczęła brnąć na szczyt. Może to głupie iść w pojedynkę, ale Vari niczego się nie obawiała, licząc na swoją ostrożność i  zmysły.

z/t

//teraz po tym spotkaniu mamy ciągłość do wątku z Jasirem


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 22-05-2018

Szczyt był już na tyle niedaleko, że nie potrzebowałam już przewodnika, aby do niego trafić. Nie mogłam się doczekać, aby już się na nim znaleźć i obejrzeć rozpościerający się z niego widok. Słowa Vari wydawały się przekonujące, na pewno w jej stadzie samce znały swoje miejsce i były jej podporządkowane.
- Tak, pewnie w twoim stadzie wszystko wygląda inaczej niż w moim. – odwzajemniłam ciepły uśmiech cesarzowej.
- Dziękuję za pomoc, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. – słowa pożegnania wypowiedziałam trochę niepewnie. Zdziwiłam się, że Vari już mnie opuszcza. Zaprowadziła mnie tak daleko pod górę, żeby przedstawić mi swoją ofertę, a teraz po prostu odchodzi? Wydało mi się to bardzo podejrzane. Obserwowałam, jak cesarzowa odwraca się i rusza wzdłuż ścieżki, zastanawiając się, czy na pewno nie dałam się wprowadzić w jakąś pułapkę. Wkrótce jednak lwica zniknęła mi z oczu, więc jedyne co mogłam zrobić to kontynuować moją podróż. Spojrzałam w górę, wzięłam głęboki oddech i krok za krokiem zaczęłam się wspinać.

z/t