Król Lew PBF
Skóra z przeceny [Polowanie - Gunter] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Akcje z Mistrzem Gry (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=86)
+---- Wątek: Skóra z przeceny [Polowanie - Gunter] (/showthread.php?tid=3151)



Skóra z przeceny [Polowanie - Gunter] - Mistrz Gry - 09-09-2018

Dzień był zwyczajny, biorąc pod uwagę porę suchą która akurat osiągnęła apogeum. Co w praktyce oznaczało, że w zasięgu wzroku nic mniejszego od drzewiastych zarośli, widocznych w pewnym oddaleniu, nie zamierzało nawet udawać, że jest zielone. Natomiast same akacje właśnie nie tyle były zielone, co udawały, że są, i do dosyć nędznie. Z odległości wyglądało to nawet znośnie, ale cała szopka nie wytrzymywała bliższej obserwacji, kiedy to na jaw wychodziła słaba kondycja owych chaszczy.
Natomiast w taką pogodę świetnie czuły się kaktusy. A raczej czuły by się, gdyby jakieś były w okolicy. Jednak z powodu ich braku, pierwsze miejsce pod względem samopoczucia zajmowały baobaby. No i oczywiście dżungla, ale ona była poza wszelką klasyfikacją. Zielony moloch rządził się własnymi prawami, miał własną pogodę i w ogóle stanowił odrębny od sawanny byt.
Reasumując: w okolicy wyschło wszystko, co tylko mogło wyschnąć. Jedyne, co tak naprawdę jeszcze utrzymywało wodę, to wielkie rzeki i wodopoje zasilane tajemniczymi podziemnymi źródłami.
Jedynym plusem zaistniałej sytuacji był fakt, że słońce nie prażyło jakoś specjalnie, a w  godzinach porannych temperatura była na w ogóle przyzwoitym poziomie.



RE: Skóra z przeceny [Polowanie - Gunter] - Gunter - 09-09-2018

Nie samymi ślimakami lew żyje. Ani tym bardziej owocami. Niestety w życiu każdego drapieżcy nadchodzi ten moment, kiedy musi opuścić wygodną jaskinię i wyruszyć na łowy. Szczególnie, że od niedawna miał dodatkową gębę do wyżywienia i nadeszła najwyższa pora, by jego praktykant nauczył się sam zdobywać pożywienie. Zaraz… ale czy na pewno powiedział mu, żeby szedł za nim? Może został gdzieś z tyłu ganiając za motylkami, czy co tam porabiał w wolnym czasie. Nieważne. Później się znajdzie, tak jak zawsze.
Był wczesny ranek i znachor rozkoszował się rześkim, porannym chłodem. Krążył chwilę wśród przyschniętych zarośli i odnalazłszy dogodne miejsce, skąd mógł obserwować często odwiedzany przez zwierzynę wodopój, przyczaił się za gęstymi gałęziami. Ustawił się od tej strony, by lekki wiatr wiał od wodopoju w jego stronę, uniemożliwiając wywęszenie jego woni. Niewidoczny dla przyszłej ofiary, czekał cierpliwie na jej pojawienie się.