Król Lew PBF
Grota Medyków - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Lwia Ziemia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=181)
+---- Dział: Słoneczna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=37)
+---- Wątek: Grota Medyków (/showthread.php?tid=371)



RE: Grota Medyków - Venety - 05-03-2017

- Ale przecież oni nie chcieli ci pomóc! - żachnęła się, nieco za bardzo podnosząc głos. Kita ogona zadrgała nerwowo, a jej właścicielka położyła lekko po sobie uszy, zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie się oburza - To znaczy... Chcieli pochować zmarłego, zamiast pomóc swemu. Jeszcze zanim Vei powiedziała, że trzeba cię przenieść do groty medyka, bo inaczej stracisz sprawność w łapie - omiotła niespokojnym spojrzeniem kierunek, w którym był bandaż - Nie wiem, czy powinna ich wygnać. Chcieli zrobić dobrze. Wystarczyło, żebyśmy się rozdzielili, część osób pomogłaby z tobą, a pozostali mogliby pochować zmarłego. Ale wtedy wszyscy byliśmy zdenerwowani... Nie powinni się tak sprzeciwiać, w ogóle co to za pomysł, aby nagle atakować Vei w walce, gdy tuż obok jest groźny kot, którego właśnie porządnie poharataliśmy. A jeden z towarzyszy jest ranny. Nie można tego było rozstrzygnąć później? - mruknęła, nieco podirytowanym tonem. Nie podobała jej się reakcja Vari. Nie podobało jej się, jak postąpili Lwioziemcy. Niemniej jednak... Może po części mieli rację? Czuła ich sprzeciw. Maru również nigdy nie polubił rudej, ale chyba ze względu na Venety często robił dobrą minę do złej gry. Ale dzisiaj... Teraz wyraźnie słyszała niezadowolenie w głosie partnera. Kolejna osoba. Odkąd pokłóciła się z siostrą, ich stosunki zmieniły się diametralnie. Musiała nauczyć się radzić z bólem. Z czasem przerodził się w obojętność w stosunku do bursztynowookiej, co nie oznaczało, że to, co teraz słyszała podobało jej się. Ona taka już jest, ale jej zależy. To dobra królowa.
Uderzyła delikatnie ogonem w bok samca i spojrzała mu w oczy. - Co właściwie jest nie w porządku z Vei? I co trzeba zmienić?


RE: Grota Medyków - Maru - 05-03-2017

Pokiwał głową, najwyraźniej złota nie zrozumiała o co mu chodziło.
- Oni nie są problemem, Venety. To Vei jest tutaj problemem. Chyba uwierzyła, że ma władzę absolutną dan wszystkimi. Dlatego właśnie jest to niebezpieczne. Wszystko zależy od jej humoru. Dziś zabiła z częścią tego paskowanego, a jutro? Może nie spodoba jej się czyjś ton i też napadnie go całą z bandą? Trzeba zawsze mieć kogoś zdolnego złapać za ogon, żeby powiedział "dość". Dlatego właśnie stadem powinna rządzić para. Tak, para, a nie takie... coś jak jest tutaj. Król właściwie nie wiadomo gdzie jest. A w ogóle to on jeszcze jest królem? Jeśli tak, to co to za król? Za to Vei... - lekko zniżył łeb i chwilę tak trwał w milczeniu. Ponownie go uniósł i spoglądał teraz prosto w fiołkowe oczy, nie spuszczając z nich wzroku przez cały czas, gdy kontynuował mówić - Przez całe życie marzyłem o tak spokojnym i pięknym miejscu jak to. Nie chcę, żebyś teraz jeszcze Ty musiała przejść przez to co ja już mam za sobą. A ja nie chcę tam wracać. Dlatego tak się martwię o to stado, o tą ciszę i spokój dookoła, bo Vei może to wszystko zniszczyć. Nie wydawała się tyranką, ale dziś jednak pokazała, że może mieć do tego aspiracje. Trzeba zmienić jej nastawienie do innych, albo prośbą, albo groźbą. Dla Ciebie, dla mnie, dla Lwioziemców, dla tego spokoju dookoła... - podsunął trochę pysk do lwicy i delikatnie polizał jej wargi, po czym cicho wyszeptał - Kocham Cię...


RE: Grota Medyków - Venety - 09-03-2017

- Nie! - fuknęła, kwitując jednym słowem całą wypowiedź partnera - Nie osądzaj ją tak. Jasne, jest paskudna, ma humory, ta, to wszystko co mówisz, to prawda. Ale nie wierzę w to, żeby była tyranką i robiła, co chciała. Nie zaatakuje nikogo, bo taki ma kaprys, to niedorzeczne - kita na ogonie zadrgała niebezpiecznie. Nie, nie ma mowy. Jasne, w tej lwicy nie było za wiele lwioziemskości, miała wiele za uszami. Niemniej, słowa Maru brzmiały absurdalnie, niczym herezja. Wątpiła też, by rozmowa wpłynęła na rudą samicę. Prędzej ją rozeźli, dlatego przemilczała tę kwestię. Przynajmniej na razie. Ale jeśli nie prośbą, to... Groźbą? Co to miało oznaczać? Zlustrowała samca spojrzeniem, w którym czaił się niepokój - Tak. Też dawno nie widziałam króla. To znaczy, może nie powinnam go osądzać, w końcu sami nie jesteśmy zbyt aktywni w stadzie, żyjemy na uboczu, prawda? Jasne, czuję jego zapach, on tu jest, stale krąży po tych ziemiach, nie zniknął... Ale naprawdę bardzo dawno nie widziałam go osobiście.


RE: Grota Medyków - Maru - 09-03-2017

Odsunął łeb os samicy i wpatrywał się w nią, gdy tak wyrzucała z siebie rozmyślenia o siostrze. Pewnie dlatego nie mogła przejrzeć na oczy. Fakt, że Vei wcale nie musi organizować krwawych krucjat, niemniej ma taką możliwość, a wydarzenia z pasiastym pokazały, że jej pachołki ślepo pójdą. No prawie ślepo, ale ci już są wygnani. Westchnął cicho.
- Och Venety... Ona wcale nie musi atakować bez powodu, ale sama stwierdziłaś, że ma swoje humory. Tutaj zabiła pasiastego, bo zagroził jej córce. A jak ktoś z innego stada to zrobi? Wtedy wybuchnie walna wojna. To właśnie humory Vei są groźne. Nie potrafi trzymać nerwów i zawsze uważa, że ma rację. - spuścił nieco wzrok.


RE: Grota Medyków - Venety - 11-03-2017

- Przecież sam chciałeś go zabić. Ona jedynie dokończyła to, co sam zacząłeś - mruknęła, nie spuszczając z samca oczu - A ponadto po walce pomogła ci, zabandażowała ranę i dała jakieś zielska, które ci pomogą. I jest dużo bardziej rozważna niż ja. Nie wypowie wojny jakiemuś stadu ot tak, bez namysłu... - ponownie zamilkła i westchnęła cicho. Argumenty lwa do niej nie przemawiały. Oczywiście, to było logiczne, że chciał pomóc stadu, chciał dobra dla wszystkich, a przede wszystkim bezpiecznej przyszłości. Ale... Czy teraz było niebezpiecznie? Co złego się działo? Może gdyby uważniej obserwowała Vari nad rzeką, wściekły błysk w oku zielonookiej, zrozumiałaby chociaż trochę. Ale nie zrobiła tego. Wbiła wzrok w swoje łapy, myśląc.
- Maru... Co dokładnie chciałbyś zrobić? Rozmowa jest najlepszym rozwiązaniem, można ją upomnieć. A przede wszystkim, porozmawiać z władcą. Martwię się o niego.


RE: Grota Medyków - Maru - 11-03-2017

Lekko przysunął nos do lwicy i otarł go o policzek lwicy.
- Wiem o tym, ale po zachowaniu Vei już mi odeszła ta ochota. Gdybym nie pobiegł za nim to pewnie ja teraz szwendałbym się gdzieś, jako samotnik. I wiem o tym, że mi pomogła. Ja przecież nie chcę jej zabijać. Jedyne czego pragnę to przemówienie do jej rozsądku. A jeśli się nie będzie dało to pozbawienie jej przywilejów królowej. Ona jest najlepszym medykiem w stadzie, jej śmierć mocno osłabiłaby i stado i morale.
Znów położył głowę na venetowych łapach. Delikatnie przejeżdżał językiem po nich. Chwilę rozmyślał o słowach łowczyni zanim kontynuował przemówienie.
- Jeśli uda mu się to, to nie widzę problemu. Każdy sposób jest dobry. - ułożył wygodnie głowę na jej łapach, wtulając czubek głowy w jej klatkę piersiową.


RE: Grota Medyków - Venety - 14-03-2017

- Jeśli będzie chciała zostać... Jako zwykły pionek - westchnęła, choć bardziej do siebie niż do lwa. Przecież to brzmiało bezsensownie, a wypowiedzenie tej myśli na głos tylko spotęgowało to uczucie. Albo jestem królową, albo pocałujcie mnie w końcówkę mojej rudej grzywki, mam was gdzieś? Wypuściła ponownie powietrze z płuc ze świstem, widząc, jak lew mości się na jej łapach - Tak. A najlepszym sposobem jest zwykła rozmowa - chociaż na myśl o konieczności stania oko w oko z siostrą i rozmawiania z nią, argumentowania wyraźnie skwaśniała i po prostu zamilkła, niejako ignorując Maru. Miała powoli tego wszystkiego dość. Och, dlaczego nie mogła sobie po prostu pójść, powędrować gdzieś na tereny wolne, gdzie nikt jej nie znajdzie? Znaleźć kawałek ziemi, przytulną grotę...


RE: Grota Medyków - Maru - 19-03-2017

Usłyszał jak z lwicy zeszło powietrze, widocznie miała już dość tej rozmowy. Zostawił jej łapę, położył łeb już na swoich i wpatrywał się w ścianę w milczeniu zostawiając jej umysł w spokoju. Nic więcej nie mówił, nie wzdychał, nic. Tylko tak leżał i patrzył w pustkę.


RE: Grota Medyków - Venety - 12-04-2017

Spojrzała na partnera. A jego co znowu ugryzło? Powstrzymując westchnięcie usiadła na ziemi, wpatrując się w samca - Maru... Właściwie nigdy o tym nie mówiliśmy. Aczkolwiek... Czy coś się stało? To znaczy... Mam na myśli, że wtedy, nad rzeką, gdy wyjaśniałeś, o co chodzi... Miałam wrażenie, że byłeś roztrzęsiony, jakby... Co się stało? Jako mało lwiątko? - skuliła uszy, mając świadomość, jak idiotycznie brzmi, nie umiejąc nawet poprawnie sformułować żadnego porządnego zdania - Ktoś... Chciał cię zabić?
Uniosła łapę, jakby chcąc dotknąć lwa, ale zamarła w powietrzu, niepewna. Nie wiedziała, czy powinna. Może nie chciał o tym mówić, nie chciał wsparcia? - Jeśli nie chcesz mówić... To znaczy, nie musisz, tak? Ale, chyba, byłoby lepiej, to znaczy... Chciałabym cię znać jak najlepiej.


RE: Grota Medyków - Maru - 12-04-2017

Przymknął na moment oczy wsłuchując się w jej pytanie i kolejne słowa. Nie było to nic złego, by o tym mówić, niemniej wcale nie był to przyjemny temat dla niego. Cicho westchnął, by w końcu otworzyć ślepia, unieść łeb i spojrzeć na złotą.
- Przez całe życie marzyłem o tak spokojnym miejscu, jak to. Urodziłem się na polu bitwy. Dorastałem na polu bitwy. Krzyki, ryki i wołania o pomoc... to były moje kołysanki. Ścigani jak surykatki dzień po dniu, przeganiani z naszych poszarpanych schronień... To było moje życie. Każdego ranka budziłem się, widząc kolejne ciała moich przyjaciół i członków rodziny leżące obok mnie. Patrzyłem na wschodzące Słońce i modliłem się, by dotrwać do jego zachodu... A wtedy on przybył... Mój bohater... Saladyn. To on zabrał mnie z dala od tego wszystkiego. Stałem się wojownikiem, lwem. Silny, przebiegły, potrafiący walczyć. Od tamtego momentu nie byłem tylko obserwatorem, byłem już częścią walki. Oglądałem tę brutalność... tę głupotę lwów nie z zewnątrz, a od środka... - na początku tej przemowy wydawał się mieć pewny głos, który jednak stopniowo drżał i zdawał się łamać z każdym kolejnym słowem. Na koniec tylko opuścił głowę, jakby wstydząc się tego co właśnie jej powiedział. Milczał już, jedynie wpatrywał się w łapy lwicy.


RE: Grota Medyków - Venety - 16-04-2017

Milczała, nie będąc w stanie powiedzieć czegokolwiek. Nie ośmielała się przerywać lwu, bała się nawet ruszyć, oddychać, nie chcąc go płoszyć. A jeśli by przestał mówić, stwierdził, że to bez sensu, zamknął się? Ta pewność w głosie coraz bardziej nikła, zastępowana dłuższymi przerwami, drżeniem, wywołującym nieprzyjemne uczucie dreszczu na chłodnym ciele samicy. Nie zauważyła nawet, że nastroszyła mimowolnie sierść na karku, jakby gotując się do ataku. A było się do czego przygotowywać - słowa partnera nie należały do przyjemnych.
- Byłeś wojownikiem? - zapytała ze zdziwieniem w głosie. Śmieszne, prawda? A niby kim teraz jesteś? Tak samo był wojownikiem, idiotko. Ale jak obecna funkcja różniła się od tego, co opisywał... Okej, dzisiejszy dzień nie należał do najspokojniejszych, aczkolwiek większość tak naprawdę była przesycona pokojem. Jedyna przelewana krew należała do roślinożerców, na które polowali... Nie było bratobójstwa, walk, wrogów... Ich głównym problemem tak naprawdę była mała spójność stada i wewnętrzny rozłam. Podeszła do lwa i położyła się przed nim, tak, by mieć swój pysk na wysokości jego. Spojrzała w błękitne oczy, czując, jak serce zamiera w młodej piersi.
Strach...
- Skarbie... - zaczęła, nie uciekając wzrokiem, chociaż nie było to przyjemne - Spójrz na mnie - tak, spójrz świadomie, nie cofaj spojrzenia, skały obok moich łap nie są ciekawsze od mych fiołkowych oczu, wypełnionych troską.
To dlatego. To dlatego chciał zabić tamtego pasiastego lwa. To dlatego... - Robiłeś to, ponieważ zabijali twoją rodzinę. Przyjaciół. Stado. Szansy na normalne dzieciństwo... Po prostu musiałeś - pomarańczowa łapa musnęła tę większą, należącą do wojownika - Nawet, pomimo tego... Kocham Cię. I podziwiam. Naprawdę. Nie wiem, czy dałabym radę żyć tak jak ty. Miałam w miarę normalne dzieciństwo, małą rodzinę... Naprawdę nie wiem, co zrobiłabym w takiej sytuacji, w której ty się znalazłeś. I, pomimo tego... Jesteś dobrym lwem. Ja to... Ja to po prostu widzę - nieśmiały, ciepły uśmiech rozjaśnił lico samicy. Chciała go pocieszyć. Chciała go zapewnić, że rozumie. To było straszne, co robił... Ale jeszcze bardziej straszne było to, co wrogie lwy zrobiły rodzinie Maru. Na samą myśl o tym poczuła niemiłe uczucie, pod żebrami, pulsujące nieprzyjemnie, jakby chciało rozerwać wszystko od środka, wydostać się i dopaść tamtych.
Wściekłość.
Tak obce samicy uczucie. Łagodna jak jagnię, z uśmiechem dla każdego żywego stworzenia... Ale ta myśl rozpalała nienawiść, niczym iskra ogień.
- To dlatego tak bardzo jesteś przeciwko Vei, prawda? - tyranka... Miała zadatki na tyrana. Powinniśmy coś zrobić. Nieustanne echo pulsowało w głowie samicy, słowa towarzysza życia - Boisz się, że lwy powstaną i... To spokojne miejsce zniknie?
A wtedy powrócą dawne dzieje...


RE: Grota Medyków - Maru - 16-04-2017

Wieczna cisza, dla innych trwała może tylko chwilkę, ale dla niego przeciągała się w nieskończoność. Dalej nie unosił łba, ważył on chyba w tej chwili tonę. Jego zmysły jakby odmówiły posłuszeństwa, jedynie słuch wyłapywał niespokojny oddech lwicy... a potem jej głos. Na jej krótkie pytanie odpowiedział tylko skinieniem głowy, dalej nie podnosząc wzroku. Uszy drgnęły niespokojnie na kolejne słowo. "Skarbie"... Kiedy on słyszał takie słowo skierowane do siebie? Czy w ogóle słyszał kiedyś to słowo skierowane do siebie? Ale najgorsze miało jeszcze nadejść. Lwica rozkazała mu unieść wzrok. Ona tu teraz rządziła, ona była wielkim lwem, a Maru tylko małą bezbronną surykatką. Znów skrzyżowali swoje pole widzenia. Patrzył i słuchał. Te kojące słowa były niczym źródło na pustyni. Dokładnie wszystkie przeanalizował, rozebrał na czynniki pierwsze. Wielka łapa drgnęła czując na sobie dotyk tej mniejszej. Może i mniejsza, ale teraz była silniejsza. Przymknął oczy na pytanie o królową, czego on w ogóle chciał? Tylko spokoju, to dla niego przecież tyle przeszedł. Znów spojrzał na lwicę, ale nie odpowiedział jej poprzez słowa, a językiem ciała. Sam się przysunął bliżej, by móc jej podziękować. Zniżył łeb, wsunął go pod podbródek lwicy i zaczął się o niego ocierać swoją grzywą. Trwał tak w tych lekkich czułościach i w końcu odpowiedział.
- Najbardziej boję się tego, że Ty będziesz musiała przejść przez to, przez co ja przeszedłem. Jesteś naprawdę wspaniałą i dobrą lwicą, nie zasługujesz na to, żeby oglądać taką rzeź... - łeb samca ciągle poruszał się, ocierając się o delikatne i miękkie futro samicy - Kocham Cię... - raz to już dziś powiedział.


RE: Grota Medyków - Venety - 18-04-2017

Przymknęła oczy, czując, jak wsuwa się pod jej podbródek. Uśmiechnęła się pod nosem - chyba naprawdę lubił się przytulać w ten sposób, często to robił. A ona podniosła przednie łapy i objęła go, nieco nieudolnie, ale pomarańczowe kończyny spoczęły na gęstej grzywie, opatulając lwa. Cóż innego mogła rzec? Także nie chciała oglądać rzezi. Nie chciała walczyć, nie chciała, by ktokolwiek walczył. Pragnęła pokoju. Ale pozostawiła te myśli niewypowiedziane. Zamiast tego z pyska samicy padły inne słowa - Ja Ciebie też - pogładziła łapą grzywę partnera. Trwała tak chwilę w uścisku, chłonąc ciepło drugiej osoby, po czym się odsunęła - Nie jesteś aby głodny? Mogę iść na polowanie czy coś, bo od tych ziółek każdy normalny kot zdąży pięć razy umrzeć, zanim się wyleczy.


RE: Grota Medyków - Maru - 18-04-2017

Cieszył się tym momentem spokoju, prywatności i bliskości z tak ważną dla niego lwicą. Jego gardło zaczęło wydobywać z siebie ciche pomruki. Spojrzał z uśmiechem na lwicę, gdy ta się odsunęła. Teraz to on położył swoją łapę na tej mniejszej.
- Nie, dziękuję. Nie trzeba. Zresztą Ty też masz już za sobą walkę, też powinnaś odpocząć. Fizycznie i psychicznie. - zniżył łeb, odsunął swą łapę i zaczął językiem pieścić kończynę Ven. Sunął nim zaczynając od koniuszków jej palców dociągając aż do jej tułowia. I tak w kółko. Uspokoiła go, który to już raz? Znowu jest dla niego całym światem. Niech ta chwila trwa wiecznie...


RE: Grota Medyków - Venety - 22-04-2017

Taaaaaak... Powinna odpocząć. Zwłaszcza psychicznie. Przymknęła oczy, rozkoszując się pieszczotą, a przynajmniej próbując. Jedna sprawa bowiem nie dawała jej spokoju. To było męczące, upierdliwe uczucie. Do tego stopnia, że w którymś momencie zwyczajnie nie wytrzymała - Dziwnie się czuję z myślą, że właśnie przyłożyłam łapę do zabójstwa lwa. Tak, wiem, był zły... I sam prawdopodobnie zabił dziecko. To znaczy, nie wiemy tego, ale jeśli tak, nie powinno być mi przykro. Ale... Mimo wszystko, dziwnie się z tym czuję - tak. Zdecydowanie warunki, o jakich opowiadał partner by ją zabiły - Po prostu... Nie mogę się pogodzić z tym, że tak zrobiliśmy, choć nie było innego wyjścia.