Król Lew PBF
Ogród - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Oaza (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=48)
+---- Wątek: Ogród (/showthread.php?tid=425)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24


RE: Ogród - Maoni - 03-07-2015

- Racja, Runa! - zawołała radośnie na wspomnienie syna o córce.
- Będzie taka szczęśliwa, kiedy Cię zobaczy. Ostatnio coraz częściej chadza sama, jest coraz starsza, więc pewnie coś robi na terenach stada. Kiedy tylko ją spotkam to jej powiem, jakie szczęście nas spotkało. - powiedziała podekscytowana, patrząc z wielką miłością na syna. Była przekonana, że córka będzie wniebowzięta, gdy usłyszy o odnalezieniu brata. Co ciekawe, przez ten cały czas Runa nie wspominała zbyt często o nim, może zapomniała? A może po prostu nie chciała rozdrapywać ran?

//Wybacz, że krótko, zalatana jestem, a chciałam odpisać ^^;


RE: Ogród - Tyrvelse - 03-07-2015

Uśmiechnął się, myśląc o siostrze.
-To może ja jej teraz poszukam, a ty pójdziesz porozmawiać? ...Mamo?
Czuł się tak dziwnie. Pierwszy raz móc powiedzieć do kogoś mamo... To nie powinno być coś niezwykłego, ale on bardzo to przeżył. W końcu miał kogoś godnego tego miana... Szkoda tylko, że nigdy nie będzie mógł powiedzieć do kogoś tato.
Potrząsnął głową, widząc, że jego myśli zmierzają w ponurymi kierunku. Powinien cieszyć się z tego co ma!

//Mam tak samo jak ty ^^"


RE: Ogród - Maoni - 05-07-2015

Zadrżała lekko, kiedy pomyślała o tym, co mogłoby mu się stać, gdyby ktoś go znalazł na terenach stada. Potrząsnęła łbem, wyrzucając ponure myśli ze swojej głowy.
- Lepiej, żeby żaden członek stada Cię nie znalazł na naszych terenach. Kiedy tylko porozmawiam z Kahawianem, poszukamy Runy. - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Miała nadzieję, że to będzie tak proste, jak jej się wydaje. Zamyśliła się przez chwilę. Przez ten czas Tyrvelse musi gdzieś na nią poczekać. Na pewno nie tutaj, w końcu ktoś mógłby go tutaj odkryć.
- Może przez ten czas poczekasz na mnie w tamtej grocie? - zaproponowała, wskazując łapą miejsce, w którym kiedyś mieszkała razem z Freyem. Akurat stąd było je doskonale widać. - Tam się urodziliście. Jeśli nie tam, to musiałbyś pójść poza tereny stada. - odparła, po czym wstała, uśmiechając się promiennie. Tak bardzo się cieszyła z jego powrotu. Nie mogła się doczekać, aż porozmawia z Przywódcą i wszystko się wyjaśni.
- W takim razie ja już pójdę. Im szybciej to załatwimy, tym lepiej. - oznajmiła mu, po czym jeszcze otarła się i łepek synka pyskiem i wybyła, rzucając mu ostatnie spojrzenie.

zt


RE: Ogród - Tyrvelse - 17-07-2015

Zastanowił się, patrząc na odchodzącą matkę. Pójść do miejsca jego narodzin? Brzmi kusząco, a jednocześnie odpychająco. Być tam samemu... Nie, to byłoby po prostu błędne. Nie takie, jakie powinno być. Powinien odwiedzić to miejsce z siostrą, a przynajmniej matką. Jeszcze nie nadszedł czas.
To postanowiwszy, wyruszył. Nie chciał sprzeciwiać się matce, niech więc żaden Zachodni go nie ujrzy.
/zt


RE: Ogród - Kahawian - 19-07-2015

Czym się ten dzień różnił od pozostałych? Może jedynie tym, że właśnie mijał rok, od kiedy został przywódcą. Czy czekały go za to jakieś nagrody, zaszczyty? Nic oprócz siateczki kolejnych blizn na rudym cielsku. Nie zależało mu jednak na tym. Był samcem, którego zadaniem było chronienie stada. I póki co, wywiązywał się z tego, w jego opinii, dobrze.
Dzisiejszy spacer zdecydował się zakończyć właśnie tutaj, w jednym z najpiękniejszych miejsc należących do jego terytorium. Chciał choć chwilę dać odpocząć popękanym poduszeczkom łap, miękka trawa była dla nich ukojeniem.
Z pomrukiem przyjemności położył się w cieniu. Zasłużył na chwilę odpoczynku.


RE: Ogród - Laja - 19-07-2015

Czułam się tak, jak gdybym w poszukiwaniu Kahawiana przemierzyła całe Zachodnie Ziemie. Z każdym krokiem po dwakroć głośniej przeklinałam w duchu swoją niewiedzę - całe szczęście, że w końcu udało mi się wpaść na jego trop. Giza nie mogła czekać. Makari z kolei musiał się spotkać z przywódcą naszych ziem, aby ten sam podjął decyzję co z nim zrobić.
W końcu go zauważyłam. To miejsce - jako jedno z nielicznych na tych ziemiach - znałam akurat bardzo dobrze. Wielki kamień spadł mi z serca, gdy w końcu ukazał się moim oczom. Zwolniłam kroku, a w końcu zatrzymałam się przed lwem, kładąc Makariego na ziemi. Zniżyłam łeb i przyłożyłam prawą łapę do piersi, oddając mu hołd.
- Panie. - Podniosłam wzrok. - Uniżenie proszę o wybaczenie, iż nachodzę w czasie odpoczynku, lecz czas nagli, a sprawa jest bardziej poważna, niż bym sobie tego życzyła.
Wtedy delikatnie popchnęłam Makariego w jego stronę.
- To Makari, lwiątko, które Giza znalazła ranne przy granicy naszych ziem. - Pogłaskałam go po karku dla dodania otuchy. - Zaopiekowałam się nim i opatrzyłam jego rany, lecz teraz to Giza potrzebuje mojej pomocy. Sama nosi świeże rany i wyraźnie niedomaga; gdyby nie to, zapewne rozmawiałbyś teraz z nią, nie ze mną.
Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że w pośpiechu wpadłam w pułapkę. Przez chwilę zupełnie nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa - dlatego skłoniłam się przed nim raz jeszcze, w takiej też pozycji zamarłam.
- Panie, jeśli dobrze rozumiem intencje Gizy, stwierdzam z przekonaniem, iż są one z mymi tożsame. Makari jest sierotą, a że znalazł się na naszych ziemiach, do nikogo innego, jak do ciebie, Panie, decyzja o przyszłości jego należeć nie może.
Nie podniosłam już wzroku. Wręcz przeciwnie, zniżyłam łeb jeszcze niżej, gdyż nie mogłam inaczej, złożywszy na barkach władcy ten dodatkowy ciężar - zwłaszcza w chwili, gdy sam od ciężaru odpoczywał.
- Panie, proszę o wybaczenie, iż złożyłam na barkach twych ciężar tej decyzji. Jeśli pozwolisz, za twoją zgodą wrócę teraz do groty. Giza potrzebuje mojej pomocy, natychmiast. Uniżenie proszę o zrozumienie.


RE: Ogród - Makari - 19-07-2015

Makari nie chciał być niegrzeczny, więc postanowił w pewnym stopniu naśladować Laję i ukłonił się razem z nią ku przywódcy, a potem trzymał cały czas głowę w dole, tak aby to sygnalizowało hołd do niego. Wiedział, że ta chwila osądzi czy dołączy do stada czy nie. W sumie zależało mu na dołączeniu do stada, chciał mieć dom, w każdym tego znaczenia słowie. Na razie czekał cierpliwie na odpowiedź władcy.


RE: Ogród - Kahawian - 20-07-2015

Słysząc narastający szelest, czujnie uniósł łeb, chcąc zorientować się w sytuacji. Widząc Laję, uśmiechnął się delikatnie do niej i skinął łbem na powitanie. Jak zwykle, w duchu roześmiał się z całej tej uroczystej formy, z jaką się do niego zwracała. Już kiedyś zwracał jej uwagę... ale skoro ta forma była dla niej wygodniejsza, nie miał zamiaru się z tym kłócić.
- Nic się nie stało Lajo, to ja prosiłem, by Giza zaniosła go do ciebie. Nie podobała mi się ta rana na jego barku... mam nadzieję, że już wszystko w porządku.
Czerwone ślepia zatrzymały się na moment na samczyku, lekkim uśmiechem odpowiedział na jego pokłon. Chyba było z nim już lepiej.
Słysząc następny potop słów, ponownie skupił się na Lai. Ciemna kita śmignęła w powietrzu, a samiec przesunął się kawałek. Nie lubił podejmować tego typu decyzji na szybko. Owszem... miał przecież trochę czasu na decyzję, no ale z drugiej był na tyle zalatany, że nawet zapomniał o sprawie niebieskookiego.
Teraz jednak również Giza potrzebowała jego uwagi.
- Słyszałem o kontuzji Gizy, Saix i Otieno zdawali mi o tym raport. Z tego jednak co mówili, nie była chętna na wizytę u ciebie... cieszę się, że na to się zdecydowała. To twarda lwica, ale ciut zbyt dumna. No i jak nie patrzeć, lwice w pełni sił są nam teraz niezbędne.
Nadszedł czas, by zdecydować o losie samca. Dwugrzywy podniósł się, podszedł do dwójki i zniżył nieco łeb, szukając dwóch par niebieskich oczu.
Strumień gorącego powietrza omiotło zarówno łeb lwicy, jak i jej podopiecznego.
- Moja decyzja jest następująca... zostaje z nami. Jak tylko rana podleczy się, zacznie regularny trening tak jak pozostałe młode w stadzie. Liczę, że w wysiłku i staraniach okaże wdzięczność za daną szansę.
Wszystko miało się okazać w trakcie testu dwulatka. Jeśli samiec sobie nie poradzi... będzie przez rok musiał radzić sobie sam. Dopiero po roku będzie mógł ponownie starać się o prawa pełnowartościowego członka stada.
- Dziękuję ci Lajo za opiekę. I oczywiście, nie zatrzymuję cię już dłużej, zdrowie Gizy jest w tej chwili najważniejsze. W miarę możliwości, poinformuj Busarę bądź innego członka stada o sytuacji, by poinformowali łowczynie.


RE: Ogród - Makari - 20-07-2015

Makari, aż podniósł oczy z wrażenia na wieść, że zostanie w stadzie. Cieszył się bardzo, ale opanował się i powiedział tylko jedno zdanie.
- Dziękuję Panie za tę szansę, obiecuję że będę najlepszym twoim wojownikiem, będę walczył do upadłego za stado i ciebie. - Makari już nigdy nie popełni tego błędu przez, który jego własny ojciec go wygnał ze stada, przez który jego mama nie żyje. Będzie wspaniałym wojownikiem, będzie najlepszym wojownikiem. Po tym przypomniała mu się jeszcze jedna sprawa. Kto będzie się nim opiekował?
- Panie, mam jeszcze pytanie. Kto weźmie mnie pod swoją opiekę?


RE: Ogród - Laja - 20-07-2015

- Stanie się wedle twego życzenia, panie. - Ukłoniłam się przed nim, może nawet ciut niżej, niż nakazywała etykieta. Ogromny kamień spadł mi jednak z serca, gdy mój zdawkowy raport został przyjęty ze spokojem, aniżeli z gniewem, zwłaszcza, gdy Kahawian miał do niego pełne prawo. Jakby dobrych nowin było mało, usłyszałam jeszcze, że Makari pozostanie w stadzie. Uśmiechnęłam się do lwiątka, kątem oka obserwując, jak mnie naśladował. Uroczy malec.
Czas jednak naglił i nie mogłam tu dłużej siedzieć - tym bardziej, że otrzymałam od Kahawiana bezpośrednie polecenie.
- Wyruszam niezwłocznie. Dziękuję, panie.
Ukłoniłam się - nie omieszkałam przy tym puścić oczka małemu lwiątku, teraz, gdy rozmawiał z samym władcą o swojej przyszłości. Być może przyda mu się ta odrobina otuchy.
Potem pognałam z powrotem do groty, jak potrafiłam najszybciej. Dopiero w połowie drogi coś mnie tknęło, by sprawdzić amulet na mojej piersi - lecz był tam, towarzyszył mi, miarowo uderzając o pierś. Od tego momentu biegłam już ostrożniej.
Giza nie mogła dłużej czekać.

[zt]


RE: Ogród - Maoni - 22-07-2015

Dość szybko z Pustkowia, Maoni z synem przedostali się do Oazy. A że oboje byli niesamowicie podekscytowani spotkaniem z Przywódcą, wcale nie zwalniali kroku. Lwicy przy tym wydawało się, że ma nieograniczone zapasy energii, teraz, kiedy odnalazła swe zaginione dziecko, a do tego jeszcze, Velse miał być tak blisko niej, była przeszczęśliwa.
Nie martwiła się wcale o czekającą Tyra rozmowę. Wiedziała, że świetnie sobie na niej poradzi, w końcu był jej i Freya potomkiem! A później będą musieli odnaleźć Runę. Nie mogła się tego wszystkiego doczekać.
Dotarli do Ogrodu niedługo po opuszczeniu go przez Laję. Z daleka nawet Maoni wydawało się, że widziała oddalającą się z tego miejsca sylwetkę, ale nie była tego pewna. Jednak zauważyła też i Kahawiana! To sprawiła, że przyspieszyła jeszcze kroku, mimo że i tak już praktycznie cały czas biegła. Kiedy dotarła do niego, dyszała z powodu długotrwałego biegu, w jej oczach tańczyły jednak wesołe iskierki.
- Salve ponownie, Kahawianie. - powiedziała jedynie, siadając nieco z boku. Chciała, aby Tyr zajął miejsce przed Przywódcą, w końcu to on miał z nim rozmwiać. Przy okazji dostrzegła też lwiątko, które towarzyszyło Dwugrzywemu. Lwica posłała do młodego ciepły uśmiech, po czym rzuciła wzrokiem na syna. Była niesamowicie dumna z niego. Mimo, że nic takiego jeszcze nie uczynił. Dla niej jednak było to wystarczające. W końcu przeżył sam te wszystkie miesiące i odnalazł ją, również zupełnie bez niczyjej pomocy!


RE: Ogród - Tyrvelse - 22-07-2015

Kiedy w końcu dojrzał sylwetkę innego lwa, zaczął odczuwać niepokój. Podejrzewał, że to właśnie jest przywódca stada jego matki, a wkrótce także i jego... O ile się nie zbłaźni i ów lew nadal będzie chciał go przyjąć. Poczuł ścisk w żołądku. Przez głowę przemknęła mu myśl, by natychmiast zawrócić i pobiec jak najdalej, gdzie poniosą go łapy. W końcu, co jeśli na jego widok przywódca zmieni zdanie i każe mu stąd zmiatać? Tyr spojrzał na matkę, uśmiechniętą i podekscytowaną. Ona chyba uważała, że miejsce w stadzie ma już zagwarantowane... No niby tak jej powiedział ten przywódca. I ojciec, i matka Tyra należą do tego stada... Cóż. Ojciec umarł. Zabity przez szarego lwa z bliznami na pysku.
Velse przełknął nerwowo ślinę.
Nie, nie powinien tak się denerwować! Co złego mogło się stać? Co najwyżej go nie przyjmie, ale to chyba jest mało prawdopodobne.
Tak rozmyślając, podążał za matką, ukrywając stres za nieco wymuszonym uśmiechem. Potrząsnął łbem, próbując wyrzucić niewesołe myśli z głowy.
Przywódca miał raczej charakterystyczną grzywę, łatwo będzie go zapamiętać. Spojrzał na lwiątko przelotnie, po czym stanął przed przywódcą, patrząc na niego. Zerknął kątem oka na matkę, która usiadła i spoglądała na niego z dumnym wyrazem pyska. Nie wiedział, czemu jest z niego dumna, ale postanowił się tym teraz nie przejmować. Skupił się na przywódcy. Pochylił łeb w geście przywitania.
-Moja matka powiedziała mi, że chcesz mnie poznać... - zaraz, przecież nie może go nazwać przywódcą! Jakby nie patrzeć, nie należy do jego stada. To jak on miał na imię...? -Kahawianie. - dodał szybko.
Zupełnie nie wiedział, co ma zrobić. Przecież wcześniej Velse nawet nie nawiązywał kontaktów z innymi lwami!


RE: Ogród - Kahawian - 22-07-2015

Skinął lekko łbem Makariemu.
- Liczę na to. Dzisiaj odpocznij, staraj się zapoznać z resztą, od jutra zaczniesz trening razem z Nuru i Damają. Może również syn Maoni się do nas przyłączy. Nasze legowisko to termiteria... musieliście ją minąć.
Rude ucho drgnęło lekko. Chyba znów ktoś nadciągał.
- Na razie zajmie się tobą całe stado. Muszę się zastanowić, kogo o to poprosić.
Cichym pomrukiem pożegnał Laję i odprowadził ją kawałek wzrokiem. Gdy już załatwi wszystko co ma na dziś do zrobienia, powinien sprawdzić co z Gizą. W razie czego, dołączy do nich na polowaniu albo poprosi o to Busarę. Dla niej to też będzie duża radocha... choć w miarę możliwości, wolałby żeby lwiczka była tą naprowadzającą stado niż tą atakującą.
Po kilku chwilach był już pewien, że będzie miał następnych "gości". Ruchem łba wskazał niebieskookiemu nadciągające sylwetki.
- To Maoni i jej syn. Postaraj się zapamiętać.
Widząc już zadowolony uśmiech lwicy, nie miał zamiaru bawić się w chowanie emocji, a poza tym... chciałby mieć dobre relacje z młodzikiem.
- Salve Maoni. Odpocznij, nie spodziewałem się, że aż tak szybko sprowadzisz go do mnie.
Mrugnął do niej porozumiewawczo, po czym skupił się na jej potomku. Pierwsza myśl, która wpadła mu do głowy była jasna.
Był bardzo podobny do ojca... oprócz oczu.
Te miał po matce.
Zbliżył się do Tyrvelse na odległość dwóch, trzech kroków, chcąc mu się dokładniej przyjrzeć. Był w dobrej formie, a to pozytywnie wróżyło na przyszłość.
- Zgadza się. Byłbym wdzięczny, gdybyś zdradził mi swoje imię... twoja matka była tak przejęta, że zapomniała o tym wspomnieć.
Potraktował to raczej w kategorii żartu, niż rzeczywistego prztyczka w stronę łowczyni. Rozumiał jej przejęcie i nie miał jej za złe pominięciu kilku informacji.
Póki co, nie wypytywał o nic, wolał by samczyk najpierw poczuł się swobodniej w jego obecności.


RE: Ogród - Tyrvelse - 22-07-2015

//Odpisuję teraz, bo w końcu to rozmowa Kahawiana z Velse :3

Jest... Dobrze. A przynajmniej ten cały przywódca wygląda w miarę sympatycznie. Velse rozluźnił się nieco. W końcu jak długo można być tak spiętym, skoro jak dotąd nie wydarzyła się żadna katastrofa? Udało mu się nawet lekko uśmiechnąć. Zauważył, że Kahawian przyjrzał mu się uważnie i najwidoczniej nie odniósł złego wrażenia. To pocieszające.
Tyr nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak mu zależy, żeby go przyjęto do stada Zachodnich Ziem. Choć... Dla niego ważne jest to, że to stado jego matki i siostry. Powinien do niego należeć, choćby po to, by być częścią ich życia. Znać ich przyjaciół, wiedzieć co robią, jak się miewają... Miał nadzieję, że reszta tego stada przyjmie go ciepło. Że on sam znajdzie wśród Zachodnich przyjaciół. Taak... Myśl o tym, że znajdzie własne miejsce wśród innych lwów, że będzie pożyteczny była naprawdę wspaniała.
Lekko poszerzył uśmiech, słysząc przywódcę. Nie zdziwiło go to, w końcu odkąd tylko Maoni go odnalazła, była bardzo tym zaaferowana.
-Mam na imię Tyrvelse.
Velse nie lubił dużo mówić, wolał słuchać. Teraz również odpowiedział krótko, za to uważnie czekał na następne słowa przywódcy.


RE: Ogród - Kahawian - 22-07-2015

// Słuszna uwaga. xD//

Skinął lekko łbem i pozwolił sobie na delikatny uśmiech.
- A więc witaj na Zachodnich Ziemiach, Tyrvelse. Od tej pory to stado... a dokładniej twoje stado to również twoja rodzina. Tutaj każdy doskonali swoje umiejętności, by jak najlepiej przysłużyć się reszcie.
Liczył, że Makari również uważnie słucha tego, co właśnie mówił. Jakby nie patrzeć... jego też to dotyczyło.
- Liczę, że twoja mama- tutaj zerknął chwilowo na niebieskooką lwicę- powie ci, jakie zasady tutaj panują i o co chodzi z testem dwulatków i wszystko, co tyczy się stada. Jak już podejmiesz decyzję co chciałbyś robić, daj mi znać.
Odsunął się kawałek, wracając do zachowania strefy "bezpiecznej". Po chwili jednak pozwolił sobie na spokojny komentarz.
- Jeżeli oprócz wyglądu odziedziczył po ojcu również umiejętności... szybko będzie się uczył.
Czerwone ślepia spojrzały łagodnie w te niebieskie Tyra.
- A teraz odpocznij i ciesz się powrotem do rodziny. Na pewno macie sobie sporo do opowiedzenia.
Nadal go zastanawiało, jakim cudem zdołał przeżyć sam. Przecież byli na terenie Zachodu, tego lwiątka nie znalazł żaden ze stada. Nie wiedział, jakim cudem mu się udało. Nie chciał go straszyć, ale taka była brutalna prawda. Większość maluchów w tym wieku, a nawet starszych od syna Freya szybko ginęli, nawet będąc pod ochroną rodziny.
Skoro jednak już mu się to udało...
Powinno być już tylko lepiej.
Czy raczej, musiało być lepiej.