Król Lew PBF
Skała Skazy - wewnątrz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skała Skazy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=42)
+---- Wątek: Skała Skazy - wewnątrz (/showthread.php?tid=51)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 12-09-2015

Kiedy rozluźniłam zaciśnięte powieki, ujrzałam, że leżę już na ziemi, obejmując łapami ten kij. Owoc mej pracy. Owoc oderwania się od tego, o czym powinna była myśleć. Płakałam, drzewc laski opierał się o moje czoło. Czułam się winna stanu biednej Nyoty. Zamiast nią, zajmowałam się egoistycznie jakimiś swoimi mrzonkami, starając się upodobnić do kogoś, kto nie chodził już po tym świecie. Rafiki wiedziałby co zrobić, na pewno by wiedział - ale nie było mnie przy nim, gdy byłam mu potrzebna. Gdy mógł podzielić się ze mną wiedzą, która dziś mogła ocalić czyjeś życie.
A tymczasem zajęłam się sobą.
Co mogłam zrobić? Co mogłam uczynić, aby ulżyć Nyocie w cierpieniu? Poza towarzystwem nic nie przychodziło mi do głowy, ale TOWARZYSTWO NIE BYŁO W STANIE JEJ POMÓC! Próbowałam wszystkiego. Wszystkiego! Ale dlaczego przestałam o tym myśleć? Dlaczego nie próbowałam, nie walczyłam dalej? Czułam, jak serce uderza mi teraz o żebra, miarowo, jednostajnie wybijając znany mi już rytm. Amulet leżał na mojej łapie, wtórując mu.
To była moja wina.
- Zawiodłam - z trudem wypowiedziałam to jedno słowo. Nie byłam już w stanie odróżnić kropel deszczu od moich własnych łez.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 14-09-2015

Cichy, łagodny pomruk wydobył się z piersi samca, gdy po kilku chwilach położył się obok niej. Żadne z nich nie wiedziało, jak można pomóc lwicy. Ale to niebieskooka dotrzymywała jej towarzystwa, starała się zrobić cokolwiek. To nie było nic, nie miało też nic wspólnego z egoizmem. Jednak... mógł zrozumieć czemu tak myślała.
Ale nie miał zamiaru na to pozwolić. Nosem lekko trącił jej szyję.
- Dobrze wiesz, że nie. Czy Dey kiedykolwiek powiedziała ci, że coś jest nie tak...?
Znając kremową, zapewne podziękowała, zapewniała że wszystko jest w porządku i starała się przekonać każdego, że niepotrzebnie sobie nią głowę zawracają. Przecież... to ona miała największe prawo do narzekania. Czy to nie prawda?
- Zrobiliśmy to, co było w naszej mocy. Możemy być przy niej, pomagać, to samo dotyczy jej dzieci. Nie obwiniaj się za coś, na co nie masz wpływu, Laja. Zrobiłaś co mogłaś... reszta leży w łapach Pierwszych Królów.
Piaskowe, poharatane palce delikatnie musnęły policzek niebieskookiej, wycierając łzy.
- Więc nie płacz... nie masz ku temu powodów. Nie to nasza tropicielka powinna widzieć.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 15-09-2015

Kahawian nie miał racji. Sam ten jeden wniosek sprawił, że w końcu przestałam słuchać jego słów - liczył się już chyba dla mnie sam jego spokojny głos, nie zaś sens, który niósł. Nie miał on bowiem racji. Czyż nie widział amuletu na mojej szyi? Czyż nie wiedział, że więził ciężar więcej niż jednej duszy? Duszy mojego wybawiciela, niewinnego duszka jego córeczki? On nie rozumiał.
Od Deriona otrzymałam szansę na nowe życie, na zrobienie czegoś dobrego. Dostałam szansę, aby rozwijać swoje zdolności, aby pomagać. Skoro nie potrafiłam pomóc im, czy Manueli... może mogłam pomóc komuś innemu. W obliczu Nyoty jedynym, co czułam była jednak bezsilność. Nie potrafiłam. Nie zdołałam. Zmarnowałam daną mi szansę, a cenę za to zapłaci Nyota.
Dlaczego, Derionie, dlaczego uznałeś mnie za wartą takiego poświęcenia? Czym zasłużyłam na poświęcenie twoje oraz twojej córki? Nie potrafiłam Nyocie pomóc w żaden sposób. Nie potrafiłam uleczyć tlącego się w niej życia, nie zdołałam przekonać Ragnara do powrotu, choćby dla niej, choćby i na pięć minut.
Pozostałam wierna danej mu obietnicy. Wbrew stanowi Nyoty.
To mnie przerastało.
Spojrzałam na niego tylko piekącymi ślepiami, gdy jego łapa spoczęła na moim policzku.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 19-09-2015

Kącik pyska samca uniósł się delikatnie, gdy w końcu lwica spojrzała na niego swoimi załzawionymi ślepiami.
- Zaufaj nam Laja... nie masz za co się obwiniać.
Przez moment wahał się, czy zdradzić jej część swojej historii, o której w zasadzie wiedział tylko ten, którego amulet nosiła na piersi zielonooka i częściowo Kalani... ale skoro mogło to pomóc...
- Nadal czujesz się winna śmierci Deriona, Ivy...? Jak więc zatem musi czuć się samiec, którego brat ze swoimi przyjaciółmi zamordował jego partnerkę i syna?
Nieśmiały uśmiech szybko zniknął z oblicza Dwugrzywego.
- Tak. Byłem młody... wykonywałem swoje obowiązki jako strażnik. Ufałem wtedy swemu stadu, w końcu mój starszy brat miał kiedyś nami dowodzić, zaraz po naszym ojcu. Czyż rodzina nie powinna dbać o siebie nawzajem? Jak widać, nie. Pomściłem ich śmierć, inaczej nie zaznałbym spokoju. A teraz? Sam dowodzę Zachodnimi. Czy się boję, że zawiodę? Tak. Czy boję się, że znów stanie się coś mojej rodzinie? Jak najbardziej. Ale nie mogę pozwolić na to, żeby strach przeszłości dyktował mi, co i jak mam robić. Moim zadaniem jest nie pozwolenie, by to się powtórzyło. Wyciągnąłem wnioski, zaakceptowałem je. Nie mogę żyć przeszłością. I to samo musisz zrobić. Pozwolić Derionowi i Ivy odejść, a Dey pomóc na tyle ile można. Rozklejanie się nad przeszłością w niczym nie pomaga i rujnuje przyszłość.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 20-09-2015

Tak bardzo chciałam uciec od niego przynajmniej spojrzeniem, teraz, gdy rozmowa nie pozwalała mi uciec od niego naprawdę. Nie mogłam jednak tego zrobić, gdy zaczął mówić. Wbiłam w niego spojrzenie, podnosząc uszy do słuchania, lecz czułam, jak w głębi siebie cała trzęsę się i drżę. Wiedziałam bowiem doskonale, tak jak i on by wiedział, gdyby zechciał zrozumieć, że nie oderwę. Powód zawieszony był na mojej szyi, wsparty o moją pierś. Czy usatysfakcjonuje go moje kłamstwo? Czy oczekuje tego braku szczerości, braku prawdy ode mnie? Nie ważyłam się o to nawet zapytać, dlatego, kiedy tylko skończył mówić, skorzystałam ze sposobności i zamknęłam szczelnie ślepia.
Co chciał osiągnąć smutną opowieścią ze swej własnej przeszłości? Tak smutną historią o miłości i szczęściu, i zdradzie, zemście... Cokolwiek zostało z mojego serca, nie było przygotowane na tak gorzkie słowa. Zwiesiłam nisko łeb.
Długo milczałam. Odmierzałam czas we własnych oddechach i westchnieniach. W końcu i to zaczęło mnie przerastać. Łeb mój znalazł się na moich łapach, a ja nie ważyłam nawet strzepnąć uszu ze spływającej w dół nich wilgoci.
Na tych ziemiach każdy nosił w sercu swój koszmar. Jedni doświadczyli go na własnej skórze, innym towarzyszył w sennych marach. Miałam wrażenie, że należałam i do jednych, i do drugich. Było mi przykro, że los nie oszczędził choćby Kahawiana, a tymczasem znów znalazłam się obok kogoś, kto zaznał w tym życiu bólu. Nawet mały Makari nie dał rady przed tym umknąć. Tak jak oni będą nosić te wspomnienia do końca swoich dni, tak i ja noszę własne. Z tym, że dłużej niż tylko do momentu, w którym nie otworzę już oczu.
Taki był mój wybór.
- Masz rację. Powinnam skupić się na żywych, nie na tych, którzy odeszli. - Usłyszałam swój własny głos. - Zrobię co w mojej mocy, by pomóc Nyocie.
Zobaczyłam, jak skała odsuwa się od moich oczu. Zobaczyłam moje łapy pod sobą, zielony klejnot dyndający na mej szyi. Zobaczyłam, jak ujmuję go łapą. Usiadłam. Wtedy to powróciła do mnie świadomość.
Chciałam mu powiedzieć, że nie porzucę mej przeszłości. Tam pozostała prawdziwa ja, tam pozostała moja rodzina. Moja matka, mój brat, moja siostra, Derion oraz ich córeczka. Mostem między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Chciałam mu powiedzieć, że nie mogę tego zrobić, nie mogę porzucić przeszłości, odrzucić jej, zapomnieć, stać się znowu kimś innym. Nie po to opiekuję się amuletem Ivy. Chciałam mu powiedzieć, że tego nie jestem w stanie zmienić, że takie najwyraźniej jest moje przeznaczenie - być kimś, o kształcie którego ktoś inny zadecydował, lecz nie ja. Chciałam mu powiedzieć, że ilekroć wracam do normalności senny koszmar przypominał mi o tych, co odeszli. Mówił, że czeka na mnie taki sam los. Wreszcie, chciałam mu powiedzieć, że z tejże przyczyny - a także ze względu na stan Nyoty - nie spałam już od trzech dni.
Co odpowiedziałam?
- Rozumiem.
Skłamałam. Nie rozumiałam nic.

Nie rozumiałam nawet samej siebie. Musiała minąć długa chwila, by rosnące w piersi poczucie winy zaciążyło mi na szyi. Obniżyłam zmęczony łeb, wsparłam go na nie mniej zmęczonej łapie.
- Nie. Nie rozumiem nic.
Nic, nic, nic.
Bezwiednie powtarzałam to słowo nie tylko w myślach. Nie potrafiłam się przyznać do tego, jak bardzo potrzebowałam pomocy. Zanim zdążyłam ugryźć się w język, znów usłyszałam swój zmęczony głos.
- Wiem tylko, czego chcę.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Damaja - 20-09-2015

Gnał ile sił w łapach, byleby tylko jak najszybciej dotrzeć do Skały Skazy. W termitierze nie zastał ani Dwugrzywego, ani innego zdolnego do obrony samca, stąd od razu podjął decyzję o udaniu się w to pradawne miejsce. Ta decyzja okazała się być strzałem w dziesiątkę.
Wdrapał się na samą górę i przystanął przed wejściem, dysząc ciężko. Wprawdzie to nie była bardzo nagląca sprawa, ale im dalej był od Oazy, tym bardziej martwił się o Busarę. Kto wie, może czarna zołza ciągnęła za sobą równie ciemnych sojuszników? Ta myśl zwiększała jego tempo. Gdyby coś się teraz stało z córką Kahawiana, nie wybaczyłby tego sobie.
Kiedy już tylko trochę uspokoił oddech, wsunął się do jaskini i odchrząknął głośno, żeby oznajmić swoje przyjście i zwrócić na siebie uwagę. Widać było, że przerwał jakąś ważną prywatną rozmowę, więc skulił nieco uszy w geście przeprosin.
- Salve, Lajo - przywitał pierw medyczkę. Uznał to za istotne, w końcu gdyby zaczął od sprawy, z którą przyszedł, pewnie by się tak zagadał, że nie zauważyłby obecności lwicy.
- Kahawianie - jego przywitał tylko ruchem głowy. - Nad wodospad wkroczył intruz. Czarna lwica.
Chyba nie musiał mówić więcej.
- Nadeszła, kiedy byłem tam sam z Busarą - dodał mimo to. - Teraz jest tam jeszcze Otieno. To chyba na tyle ważne, że wybaczysz mi to nagłe najście.
Stanowczym, wcale nie uległym czy przepraszającym spojrzeniem wpatrywał się w przywódcę. Według niego obecność jego córki usprawiedliwiała wszystkie błędy.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kahawian - 21-09-2015

Nie przerywał ciszy, która zaległa między nimi. Raz, że sam musiał przegnać wspomnienie bolesnych zdarzeń... dwa, że chciał, by w końcu niebieskooka lwica się odezwała. Łagodnie wpatrywał się w nią swoimi krwistymi ślepiami, starając się zauważyć to, co działo się w jej wnętrzu. Czy też uda mu się ją jakoś uspokoić i Laja zbierze się w sobie, czy też była tym typem, który musiał sam jakoś sobie poradzić.
- Dobry wybór - odpowiedział cicho.
Niebieskooka była jeszcze tą postacią na Zachodzie, którą Kahawian nie był w stanie wyczuć, czy to jej myśli, czy emocji, nie licząc tych, które otwarcie mu pokazywała. Potrzebował czasu... rozmów... tymczasem ani ona, ani on nie mieli na to czasu.
- To zawsze jakiś początek.
Nie miał szansy nawet kontynuować tej rozmowy, gdy do jego uszu dobiegł ciężki oddech i kroki zbliżające się w ich stronę. Z ciężkim pomrukiem zwrócił łeb w stronę wejścia i podniósł się, gotowy na wszelką ewentualność. Odprężył się nieco dopiero, gdy ujrzał znajomą sylwetkę.
Jednak to co usłyszał spowodowało, że zimny dreszcz przebiegł po jego grzbiecie, a w ślepiach błysnęła iskierka strachu. Nie, żeby nie ufał Otieno, ale jednak...
- Wybacz Lajo, obowiązki wzywają. Obiecuję, porozmawiamy jeszcze.
Krótki rzut oka na Damaję.
- Dzięki. Zostań tutaj... wyślę ją do was.
Wybiegł z groty.
z.t


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Damaja - 21-09-2015

Fuknął głośno. Miał zostać tutaj, kiedy rdzawa tkwiła sama w Oazie z jakąś dziwaczką? Wolne żarty!
- Przejmę Busarę po drodze - oznajmił Lai stanowczym tonem. - Wpadnę do ciebie niebawem, mam parę pytań, na które potrzebuję odpowiedzi. Salve.
Skinął głową w nerwowym ruchu i wybiegł niczym wystrzelona strzała z jaskini na Skale Skazy.

zt


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Laja - 21-09-2015

W ten oto sposób zostałam znów sama po wymianie raptem kilku zdań. Nie odprowadziłam ich obydwu wzrokiem. Zamknęłam oczy, wypuszczając powietrze z płuc. Uwięzło mi w gardle wpół słowa, kiedy pojawił się tutaj Damaja, niosąc nowe, niepokojące wieści. To bolało, jednak być może tak było lepiej dla nich wszystkich. Poczułam dziwne odrętwienie na policzku. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że się uśmiechałam. Nie potrzebowali przecież zmartwień kogoś takiego jak ja. Nie potrzebowali mojego towarzystwa, jedynie moich umiejętności, tak przecież małych. Nie potrzebowali moich opowieści, moich słów. Miejsce dla przeszłości było w przeszłości - w tej zaś teraźniejszości nie było już miejsca dla mnie i moich... niesnasek. Byłam medykiem. Zajmowałam się ranami. Byłam mechanizmem, niewielkim supełkiem na Kręgu Życia, niewyczuwalnym i nic nie znaczącym, sama jedna w mojej grocie.
Czas w końcu nadszedł i na mnie. Skoro Damaja zajmie się Busarą, ja powinnam wrócić do groty. Lepiej, bym była na posterunku. Odwróciłam się, zaczęłam iść. Bezwiednie trąciłam łapą laskę, o istnieniu której zapomniałam. Grzechotka zaszeleściła z wyrzutem, słyszałam go nawet mimo deszczu i burzy. Kiedy spojrzałam na tę laskę, na te piórka, owoce, sękaty drzewiec, coś we mnie pękło.
Z zamkniętymi ślepiami ominęłam ją.
Zostawiłam ją.
Opuściłam ją.
Zaczęłam schodzić w dół, kąciki oczu piekły mnie od łez, których dawno już mi zabrakło. Zatrzymałam się. Obejrzałam za siebie, serce pociągnęło mnie z powrotem na szczyt... potem znów coś ciepłego spłynęło po moim policzku, a z gardła wyrwał mi się jęk.
- Wybacz mi.

Potem pobiegłam do domu.

[zt]


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Aladar - 29-09-2015

Człapie po suchej glebie z głową niemalże wsadzoną w ziemię. Uniósł wyżej wzrok, szukając jakiegoś miejsca i króla tej doliny. Po kilku kilometrowym marszu dostrzegł ogromniaste skupisko skał.- Woah... Głośno westchnął i przyspieszył, był już zmęczony. Rozpędzony podbiegł pod skałe i rozglądał się po skałkach. - Jest tu kto..? Stał i czekał na odpowiedź, ciągle był czujny.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kalani - 29-09-2015

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Już od jakiegoś czasu z oddali mierzyła go para bursztynowych oczu, których spojrzenie nie odstępowało go ani na krok. Kiedy w końcu dotarł do jaskini na Skale Skazy, ich właścicielka w końcu postanowiła się ujawnić.
- Jest - odpowiedziała, stojąc w wejściu do groty. - Śmieszne, że o to pytasz, skoro cały czas kogoś za sobą miałeś.
Wymusiła miły uśmiech. Mimo to jej nieco przymrużone oczy pokazywały, że była wyraźnie niezadowolona faktem pojawienia się kolejnego nieproszonego gościa na ziemiach jej stada. Naprawdę nie było już miejsca w tej krainie, gdzie ta persona mogłaby pójść?
- Mam nadzieję, że masz dobry powód, dla którego tak swobodnie przekroczyłeś naszą granicę, nieznajomy. Nie lubię, gdy ktoś mnie zmusza to bycia niemiłym.
Cały czas bacznie obserwowała ciemnogrzywego. Z pewnością zauważył jej gotowość do walki i ostrzegawczy błysk w oczach. Chociaż Kalani zazwyczaj należała do tych, którzy obcym służą bezinteresowną pomocą, to po ostatniej "fali" nielegalnych wkroczeń na Zachodnie Ziemie miała ich po prostu dość. To był w końcu ich dom.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Myr - 29-09-2015

Przemierzałem ziemie stada i będąc przy wejściu do skały poczułem obca woń. Od razu wszedłem do środka. Zapach obcego osobnika byłą coraz wyraźniejszy, w końcu dotarłem do obcego. Z mojego gardła wydobyło się głośne warknięcie.
-Kim jesteś i czego tutaj szukasz intruzie- Rzekłem stojąc gotów do potencjalnego ataku. Jakim cudem on dostał się aż tak daleko na naszych ziemiach. Nie czuł woń na granicy i an tych ziemiach?
-Jak się tu dostałeś- Dodałem i machnąłem mocniej ogonem mierząc obcego mi samca. Dobrze, że nie ma tutaj żadnych młodych. Nie wiedziałem czego on chce i czego mogę się po nim spodziewać. Wyglądał na starszego ode mnie. Nie spuszczałem z niego wzroku. Po chwili dostrzegłem lwice, która tutaj była. Skinąłem do niej łbem. Nie wiedziałem w gruncie rzeczy kim jest ale mocną woń tych ziem było od niej czuć.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Aladar - 29-09-2015

Uniósł czuprynę do kierunku słyszanego głosu. Dostrzegł najpierw lwicę, która faktycznie wyglądała groźnie. - Bez obaw miła pani. Powiedział w jej stronę neutralną barwą głosu. Zrobił pare kroków do przodu, oglądajac się za siebię. Lew został nieco otoczony, rozumiał ich zachowanie. Spojrzał na nastroszonego lwa. - Bez obaw. Szukam króla tych ziem. Spojrzał jeszcze raz na lwicę, a potem znów na samca. - Nikomu nic nie zrobię. Dodał stanowczym tonem i usiadł.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Kalani - 29-09-2015

Podniosła nieco łeb do góry i władczym wzrokiem spoglądała na zielonookiego.
- Obawiam się, że go tutaj nie znajdziesz w najbliższym czasie - odpowiedziała stanowczo. - Zapewne jest na patrolu, żeby kolejny obcy nie wkroczył do centrum naszych ziem.
Skinęła głową do Myra. Znała jego imię i wygląd - w końcu była partnerką tutejszego przywódcy i gdyby wszystkich nie rozpoznawała, to byłoby to jej własną, osobistą porażką. Poza tym, była ciekawska jak chyba każda stąpająca po tym globie lwica. No, może z wyjątkiem Mayi.
- Dwugrzywy nie będzie miał nic przeciwko, jeśli najpierw powiesz mi, z czym do niego przychodzisz.
Usiadła naprzeciw jasnofutrego, nie spuszczając z niego badawczego spojrzenia. Była gospodynią tych terenów, więc mimo przynależności do tej "słabszej" płci wcale nie miała zamiaru być uległą. A tak w ogóle, to czy Kalani kiedykolwiek stawiała siebie niżej od innych lub kogokolwiek stawiała na pierwszym miejscu? Chyba tylko Kahawiana, Busarę i Sanę, ale to wynikało z troski i rodzinnych więzów.


RE: Skała Skazy - wewnątrz - Myr - 29-09-2015

-Wkraczanie tak głęboko na tereny nie jest najlepszym pomysłem przybyszu- Rzekłem do samca cały czas z uwaga go obserwując. Nie miał złych zamiarów. Nie można jednak w pełni ufać na słowo. Zastrzygłem lekko uchem słuchając tego co lwica ma do powiedzenia. Skoro wypowiadała się w ten sposób, to musiała być wyżej w hierarchii i znać osobiście Władcę. No i mieć dobry z nim kontakt. Sam w sumie z nim nie rozmawiałem, jedynie w czasie przyjęcia do stada. Machnąłem ogonem nie ingerując póki co. Czuwałem i obserwowałem.