Król Lew PBF
Skała Skazy - Szczyt - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skała Skazy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=42)
+---- Wątek: Skała Skazy - Szczyt (/showthread.php?tid=52)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35


RE: Skała Skazy - Szczyt - Ares - 28-11-2013

Zignorował zachowanie lwicy, a jedyne co zrobił to zmierzył ją spojrzeniem pełnym pożałowania.Serio, chciała z nim pogrywać w takie gierki? Uznał, że nie warto marnować śliny na kolejnego samotnika i dobrze, bo akurat na skałę wkroczył Ragnar, którego to brązowy powitał ożywionym spojrzeniem i skinieniem łba. Ryk szarego załomotał mu w głowie, był pewien, że musieli go usłyszeć członkowie, aż na wolnych terenach. Oblizał pysk, po czym podniósł zad i już miał podejść do niebieskookiego, gdy drogę zagrodził idący w stronę przywódcy Kahawian. Westchnął i w ciszy, wysłuchując wiadomości tamtego i oblizał pysk, gdy jego wzrok spoczął na Otieno i rudej. Zaśmiał się z niej w duchu musiała być bardzo lekkomyślna i w dodatku głupia, by zignorować rozkaz samca na obcych jej terenach. Wtedy, gdy uznał, że zastępca nie ma nic więcej do powiedzenia, podszedł do przywódcy i przysiadł koło niego. Jego kita zaczęła nerwowo uderzać o płytę skały.
-Nie znalazłem go, Ragnarze. Gdy doszedłem do tamtego miejsca z Aleimą, jego... Po prostu tam nie było. Ktoś go wywlekł stamtąd, niestety większość śladów była zatarta przez piasek, a Aleima starał się mnie odwieść od dalszych poszukiwań. Wiesz, to musiał być rosły lew, skoro potrafił unieść takiego rosłego samca, jakim był Moran. Teraz, gdy o tym myślę... Żałuję, że nie poszedłem go szukać, ale nie wiem, czy dałbym radę przeciwko tamtemu.-jego słowa były ciche, a każde sprawiało mu coraz to większy ból. Spuścił łeb i utkwił wzrok we własnych łapach, jakby w nich poszukiwał się jakiegokolwiek pocieszenia.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Chikja - 28-11-2013

Chikja zwlokła swój tyłeczek na skałę Skazy, a skoro juz na niej była i spostrzegła z dołu zgromadzenie postanowiła podbić do nich, może była ciekawa czemuż tak tłumnie się tu zebrali? Raczej, w każdym bądź razie była dość znudzona by się nimi zainteresować.
- Czy ciemno czy jasno zaraza na twoje miasto..- Mruknęła pod nosem i zassała powietrze przez usta z równym rozmachem je wydychając.
- Czy coś się stało?- Zapytała dość obojętnym tonem, od razu zerkając na szarego. Nie miała o niczym pojęcia, z reszta tak to jest jak się ma stado w dupsku i się włóczy po chaszczach, będąc ciężko obrażonym na świat.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Skanda - 01-12-2013

Athari zatracona w bliskiej obecności Otieno najwyraźniej zapomniała się, wówczas szary przeniósł wzrok na młodzika, który w końcu zdecydował się na zdanie raportu ze swej wędrówki.
-Rozumiem.-odmruknęło lwisko marszcząc nos w zamyśleniu. Byłoby doprawdy dziwnym, jeśli rzeczywiście ciało Morana zostałoby przez kogokolwiek zabrane, jednak Ares mówił mu przecież tylko to, co zobaczył na własne oczy.
Nie było teraz czasu na dumanie nad tym, dlaczego właśnie tak się stało, a domniemania pozostałyby tylko domniemaniami.
-Nie przejmuj się tym i tak dużo zrobiłeś.-odparł, po czym trącił młodego jasnym nosem, chcąc aby ten rozchmurzył się nieco.
Kosmaty łeb odwrócił się machinalnie, gdy do ciemnych uszu dobiegł odgłos cichych stąpnięć.
Błękitnym ślepiom ukazała się wówczas sylwetka ciemnej zmory, która bez wątpienia nie musiała czekać nazbyt długo, aby zostać rozpoznaną.
-Myślałem, że nie jesteś w stadzie.-mruknął w jej stronę, bo i to była pierwsza myśl, która przychodziła mu teraz do łba.
-I tak, stało się. Dosyć sporo się zmieniło od Twojej ostatniej wizyty na tych ziemiach, ale o tym kiedy zbierze się reszta-oczywiście jeśli Cię to w jakikolwiek sposób obchodzi.-dodał od razu, aczkolwiek nie było w jego słowach cienia złośliwości. Szary pamiętał, jaki był stosunek Chikji do poniekąd jej własnego stada dlatego nieco zdziwiło go jej przybycie.
Obstawiał, że najwyraźniej była w pobliżu i nudziło jej się, bo o stawienie się na rozkaz władcy nie uwierzyłby w jej przypadku.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Athari - 01-12-2013

Dziedzic tronu? Ten pyskaty szczeniak? A to dopiero!
Niemniej, większą uwagę przykuło od Aresa i Otieno znacznie bardziej przybycie lwa, który iście odpowiadał przydomkowi "Szary". Zmrużyła powieki, prostując elegancko grzbiet, choć ulegając lekkiemu zdenerwowaniu skrytemu za zjeżonym karkiem, kiedy masywny pysk pokryty wyraźną blizną zbliżono do jej rudej szyi, zaraz po grzmiącym ryku zwołującym niechybnie cały Świt. Ona, zestresowana? Nigdy nie przyłapana na żadnej brudnej gierce, toteż chwila wyraźnego, dominującego uziemienia zawiązała na co dzień rozgadanej lwicy zagadkowych obyczajów jęzor w supeł. Wciąż pamiętała słowa Kahawiana, jakoby powinna zważyć na gesty. A skoro Ragnar miał pod skrzydłami jakiegoś dziedzica (choć kompletnie nie byli do siebie podobni, to jego dziecko?), posiada już lwicę wierną swemu sercu, więc ich relacja musi być TYLKO na tle Przywódcy i wiernego poddanego. Co powinna zrobić? Ukłonić się? Przedstawić? A może prosto z mostu wypalić powód? Wykrzywić pysk cwanym uśmiechem, aby roznieść wszelką sztuczność, czy gryźć i dusić hulaszczą duszę, byleby zachować powagę? Dlaczego nie wypytała o więcej szczegółów tamtego sztywniaka koło Rzeki... Ścisnęła wargi, chwilowo oszołomiona, śląc modły ażeby milczenie odebrał za chwilę grozy rozpieszczonej podziwem z racji widoku władcy.
Niemniej, opresję objawioną ściśniętym pokornie gardłem przerwał dopiero głos ów krwistookiego znajomego. Aż śmignęła ogonem, zaś szmaragdy oczu wypełniła krzta rozbawienia. Zadbał o należytą srogość, koniec końców powinna była warować u stóp skały, lecz to przepełniało go tylko otoczką nietykalnego uroku, ot! Wstała, byleby nie dojrzał tej diametralnej zmiany zachowania, by stabilnym, kobiecym głosem przemówić wobec jasnoniebieskich ślepia potężnego lwa (zaraz po przybyciu innej samicy i kwesti młodego, czego nie rozumiała, toteż poddała żmudnie cierpliwej obserwacji).
- Tak, Kahawian mówi prawdę. - zastrzygła uchem, wprawiając w ruch złoty kolczyk. - Kilkanaście księżycy temu zostałam nakierowana na te ziemie przez krewnego wcześniejszej Przywódczyni, Kami, jednak nie dane było mi tu dotrzeć. Nie zapomniałam jednak o miejscu, które wzbudziło taki respekt. Więc teraz, jako nie zdrajca, a zwykła samotniczka, z czystym sumieniem proszę cię o ofiarowanie mi miejsca w twoim stadzie, nawet kosztem ciężkiej pracy. Dlatego powróciłam.
Zaakcentowała, unikając niepotrzebnego chichotania (co kochała wplatać między słówka nawet niepotrzebnie) lub użycia słowa "Szary" czy "kochaś". Oczywiście, mówiła prawdę, ba, całe spotkanie zagadkowo wolne było od kłamstw - nigdy nie żyła określoną hierarchią, a kto wie, może to właśnie jest cała kwintesencja lwiej egzystencji?


RE: Skała Skazy - Szczyt - Maoni - 08-12-2013

Na szczycie Skały pojawiła się dawno nie widziana na tych terenach lwica. Zapewne Ci, co ją już poznali, nie skojarzyli by niebieskookiej ze starą Maoni. Cicho, nie patrząc na nikogo, powoli wdrapała się na Skałę, po czym, idąc okrężną drogą tak, aby zwrócić na siebie najmniejszą uwagę usiadła w pobliżu reszty stada, jednakże na uboczu.
Nie tylko zachowanie Maoni było dość nietypowe. Pysk, zazwyczaj rozpromieniony uśmiechem i stale żywe oczy, wyrażał jedynie ból i zrezygnowanie.
Nie było jej długo, z pewnością zbyt długo. Jednakże akurat była w pobliżu, usłyszała ryk.
Uważnie przyglądała się obecnym tutaj lwom. Od dłuższego czasu szukała Freya, jednak nie mogła go NIGDZIE znaleźć. Miała jedynie nadzieję, że jej najbliższy przyjaciel również usłyszał wezwanie i niebawem się tutaj zjawi.
Jednak, kto wzywał? Jakoś nie zauważyła wśród obecnych Morana...


RE: Skała Skazy - Szczyt - Deyne Nyota - 09-12-2013

Trochę im zajęło, nim dotarli na miejsce. Ostatnią przeszkodę- wejście na skałę Frigg pokonała trzymana przez matkę. Dey co chwilę oglądała się za siebie upewniając się, czy aby na pewno Szyszki znajdowały się za nią. Dopiero tam wypuściła córkę i potraktowała jej sierść krótkim liźnięciem. Uważnym spojrzeniem omiotła znajdujące się tu postacie. O ile znała dwóch samców, o tyle cała reszta była jej zupełnie obca. Jednak skłoniła głowę i przywitała ich spokojnym głosem.
- Salve.
Podobnie jak młoda niebieskooka lwica, zatrzymała się na uboczu i złożyła Lathistle między swoimi przednimi łapami. Krótkie spojrzenie jasnej wylądował też kolejno na Frigg i Szyszkach.
Przyglądajcie się uważnie i uczcie się.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Lathistle - 09-12-2013

Pasiaste stworzonko na plecach Dey jedynie siedziało i z wielkimi oczyma przyglądało się jeszcze większemu światu, jaki tak nagle zawirował wokoło jej. Tyle barw! Tyle dźwięków! Tyle wszystkiego i wszystkich! Z przejęcia nie śmiała wydusić z siebie żadnego dźwięku, nawet na widok Skały Skazy. Oto NAJWIĘKSZA rzecz jaką w swym krótkim życiu dostrzegła. Oczarowana jej majestatem, dopiero kiedy wylądowała na chłodnej ziemi, pomiędzy łapami lwicy, wydała z siebie zduszone piśnięcie.
-N! - mruknęła zaraz potem, spoglądając w dwukolorowe oczy Nyoty pytająco.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Shiya - 10-12-2013

Przez większą część drogi szara dzielnie truchtała tuż przy łapie Ni. Miała obawy przed zgubieniem się, czego już raz było jej dane doświadczyć i wcale jej się to nie podobało. Podobnie jak i nie przepadała za Skałą, na którą się wdrapali, a którą zapamiętała jako miejsce ciasne, ciemne i śmierdzące. Całe szczęście, że tym razem nie musieli wchodzić do tej zatęchłej groty, tylko zatrzymali się tutaj. Tu jest w porządku, można się rozejrzeć...
- Ooo! - wyrzuciła z siebie, patrząc po zebranych lwach.
Dużo ich nie było, ale... Hej, tak, to były lwy! Same lwy. Shiya będzie musiała zachowywać się jak najlepiej, żeby te lwy nie pomyślały, że z gepardami jest coś nie tak.
Moment.
Nakrapiana zmarszczyła brwi. Czyżby jednak się myliła? Tyknęła łebkiem łapę swojej opiekunki w celu zwrócenia jej uwagi.
- Ni, lwy mają takie... Długie uszy? I coś czerwonego na głowie? - spytała zupełnie poważnym tonem, z wyraźną rezerwą czy strachem spoglądając na Chikję i Athari. - Och, i ona ma coś w uchu...!
Starała się nie mówić głośno, jednak jej głosik, choć dziecięcy, zdawał się też być dość wysoki.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Frigg - 10-12-2013

Ostatnią przeszkodę, podobnie jak wszystkie inne, Frigg pokonała z matczyną pomocą, gdyż sama uraczyła pogłaskać ziemię swoimi maleńkimi opuszkami tylko kilka razy. Szczyt skały nie zrobił na niej wrażenia, podobnie widok zgromadzonych lwów. Ragnar jakby nie był w tym momencie ojcem. Był daleki i obcy, zajęty swoimi sprawami, podobnie jak matka, bardziej zainteresowana pasiastą i, zdawało się Frigg, zebranymi w tym miejscu. Lwiczka zastanowiła się trochę, po czym zaczęła turlać jeden z wielu znajdujących się tutaj kamieni. Mały, ale jaki interesujący! Posłużył za koci-kłębek-zapychacz-nudy. Ataki były niewprawne i raczej bardzo pokraczne. Polegały mnie więcej na pacaniu znaleziska łapą i wpijaniu w niego błękitnych ślepi, jakby te miały rozsadzić go od wewnątrz emanując kosmiczną energią. Co jakiś czas policzki Frigg wykrzywiał grymas czegoś, co zapewne kiedyś przekształci się w warkot, wąsy unosiły w rytm zmarszczeń mordki. W większej, starszej wersji, błękitnooka odstraszyłaby od siebie niejednego intruza.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Skanda - 11-12-2013

Zachowanie Athari niezbyt pozytywnie zadziałało na jej obraz w błękitnych ślepiach, zwłaszcza, że zignorowała radę Kahawiana, która w istocie byłaby samcowi teraz na łapę jeśli tamta zastosowałaby się do niej. Początkowe rozwydrzenie lwicy zdawało się jednak szybko zniknąć, gdy ta jakby nagle zdyscyplinowała się, wykazując się o wiele bardziej poważniejszym tonem i ogładą, której szary raczej by się po niej nie spodziewał. To zdecydowanie zadziałało na jej plus, zwłaszcza, że była lwicą, które poniekąd od zarania dziejów stanowiły najistotniejszy fundament stada, a których w Świcie bardzo brakowało.
-Dobrze więc, zostań z nami.-wychrypiał w końcu, spoglądając spokojnie na samicę.-Stając się częścią stada winnaś pomagać i ochraniać tych, których przyjmujesz właśnie jako swoich pobratymców, ale wiedz, że i z ich strony możesz spodziewać się tego samego.-oświadczył formalnie, chcąc podkreślić więź, jaka miała zaistnieć nie tylko między Athari a zebranymi tutaj, ale i nimi wszystkimi nawzajem. Otarł pysk o policzek zielonookiej, zostawiając na niej odrobinę swojego zapachu i tym samym zainicjował jej przynależność do stada od tego właśnie momentu.
Widząc, jak na skale zjawia się Dey z młodymi oraz kremowa samica, którą kojarzył jedynie z widzenia stwierdził, że już czas przejść do rzeczy.
-Dość już czekania. Zakładam, że ten, kto miał się zjawić zdążył już dołączyć.-stwierdził nieco głośniej tak, aby zyskać uwagę wszystkich zebranych, po czym cofnął się kilka kroków przed nich wciąż jednak pozostając stosunkowo blisko.
-Jak pewnie zauważyliście ostatnimi czasy na terenach Czterech Stad zapanowała okropna zaraza.-zaczął spokojnie, ogarniając wszystkich spojrzeniem błękitnych ślepi.-Odcisnęła ona piętno na nas wszystkich, powodując szereg niekiedy naprawdę bolesnych zmian. Część z nas widząc, że w stadzie źle się dzieje opuściła innych w potrzebie, zdezerterowała uwalniając się od brzemienia jakim byli dla nich chorzy pobratymcy.
Inni z kolei bezpośrednio padli ofiarą choroby, a i nie wszystkim udało się wyzdrowieć.
-tu spuścił wzrok, zawieszając go na chwilę na skalnym podłożu przed sobą. Poczuł nieprzyjemny ścisk w gardle i presję, która narastała z każdą sekundą.
To była najtrudniejsza sytuacja z jaką dotychczas musiał się zmierzyć. I nie mógł się zawahać, pozwolić sobie na uronienie choćby jednej łzy, zadrganie głosu w zwątpieniu. Miał być w końcu przykładem dla nich, a okazanie słabości w tej chwili byłoby niczym innym, a przyzwoleniem aby i oni ją okazali-akurat teraz, gdy powinni znaleźć w sobie siłę, by iść dalej.
-Moran oddał życie by uchronić mnie i obecnego tu Kahawiana od niechybnej śmierci. Opuścił nas jakiś czas temu, w poszukiwaniu pomocy, której próżno było wypatrywać na naszych ziemiach. Po długiej nieobecności pojawił się jego posłaniec z medykamentem, który ocalił nam życie i jednoczesną, zupełnie niespodziewaną informacją o tym, że nie będzie już nigdy dane nam go zobaczyć.-mówił powoli i spokojnie, walcząc z mieszanką uczuć, rozrywającą go od środka. Przymknął na chwilę ślepia, kończąc zdanie, jakby próbując uspokoić się i poskładać myśli w jedno. Następnie spoglądnął uważnie na każdego z osobna, badając jego reakcję, po czym kontynuował. Śmierć Kudłacza była ogromnym ciosem dla Świtu, ale szary nie zamierzał pozwolić tamtym na pogrążenie się w bezczynnej żałobie i utratę ostatków nadziei na lepsze jutro.
-Zdaję sobie sprawę, że w Waszych oczach przyszłość Świtu może i nie maluje się najlepiej. Pewnie teraz najchętniej rozpierzchlibyście się gdzieś, zapominając o wszystkim, uciekając od problemu, ale zastanówcie się chwilę. Przetrwaliśmy ten straszny okres nie bez powodu, a ofiara Morana w żadnym przypadku nie powinna pójść na marne.-przerwał na chwilę, biorąc głębszy oddech.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby rozpocząć nowy rozdział w dziejach Szkarłatnego Świtu.-oświadczył dosyć uroczyście.-Wierzę głęboko, że z tego, co pozostawiła na tych ziemiach plaga uda nam się wspólnie zbudować nowy ład tak, aby każdemu z nas żyło się dostatnio.
Natomiast ja, jako dotychczasowy zastępca Morana przejmę władzę do czasu, aż któryś z dziedziców tronu się o nią nie upomni.
-dodał od razu wiedząc, że owa część, jak nieprzyjemna by nie była, nie ominęłaby go.
Spoglądnął badawczo na zgromadzonych, wyczekując jakichkolwiek reakcji z ich strony. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że zupełnie nie stresował się-w istocie obawiał się tego, jak zostanie przyjęty jednak siedział wyprostowany, nie zdradzając tego, co tak naprawdę leżało mu na sercu.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Deyne Nyota - 11-12-2013

Spojrzała krótko na Lathistle i zamruczała uspokajająco.
Wszystko jest w porządku.
Jej uwaga po chwili ponownie została odwrócona od całej sprawy. Schyliła łeb do Shiyi i wysłuchała jej pytania. Uśmiechnęła się minimalnie i odpowiedziała jej cicho.
- Hm, może rzeczywiście się zdarza. A co do tego czerwonego... czasami lwice też mają grzywy. Tak jak ta tutaj. To złote? Nie wiem po co, no ale jeśli jej się podoba...
Jej wzrok po chwili wylądował też na Frigg. Jej pysk mimowolnie po raz kolejny wykrzywił się w uśmiechu. No cóż, chyba niedługo będzie można zacząć jakieś szkolenie...
Jej rozmyślenia nagle zostały odgarnięte na bok przez głos Ragnara. Wysłuchawszy w ciszy całego przemówienia minimalnie skinęła łbem. To miało ręce i nogi.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Otieno - 12-12-2013

Otieno siedział spokojnie koło Ragnara, obserwując lwy, które zaczęły dość licznie przybywać po wezwaniu szarego. Miał nadzieję, że zebranie dość szybko się rozpocznie, bowiem chciał jeszcze porozmawiać z nim na osobności, a wśród grupy która pewnie i swoje miała pytania łatwe to zadanie nie było. Uwagę brązowego przyciągnęła czarna lwica, która miała w sobie coś takiego... jakby znajomego. Może i ją kiedyś spotkał, tak jak i małego dziedzica? Pamięć coś go ostatnio zawodziła, a dopiero przecież stawał się dorosłym samcem.
Gdy Ragnar w końcu rozpoczął zebranie, Otieno siedział i przyglądał mu się z uwagą. Nie wiedział nic o całej tej zarazie, nie znał również Morana. Po połowie jego przemówienia, nadal słuchając, czarnogrzywy rozejrzał się jeszcze raz uważnie. Dopiero teraz do niego dotarło, jak mało lwów było w tym momencie na skale. Ledwie garstka tego, co pamiętał z dzieciństwa. Gdy ponownie zwrócił wzrok ku Ragnarowi, ten zakończył swe przemówienie. Cisza, która panowała, była wręcz nie do zniesienia. Otieno domniemał, iż większość Morana znała, przez co ciężko było im cokolwiek powiedzieć, dlatego też postanowił odezwać się pierwszy.
-Pragnę złożyć tobie, Ragnarze, jak i reszcie stadu wyrazy współczucia. Nie znałem co prawda Morana, jednakże pewny jestem jednego. Zarówno Moran, jak i ma babka Kami, która panowała przed nim nie poddaliby się. To wasz... - na chwilę zaciął się. Czy na pewno ich? Przecież tu mieszkała jego babka, oraz ojciec. On również tu kiedyś przybył gdyż w głębi duszy czuł, że należy do tego miejsca. Ponownie rozejrzał się po wszystkich. Czuł, że stado będzie go potrzebować.
-To nasz dom. Musimy walczyć o niego z całych sił, odbudować go. I jestem pewny, że świetnie nas wszystkich ku temu poprowadzisz, Ragnarze- rzekł do wszystkich, jednakże przy ostatnim zdaniu patrzył już tylko w ślepia szarego. Miał przemyśleć jeszcze dołączenie do stada, przemyśleć wszelkie za i przeciw, jednakże cóż tu dużo mówić. Każda łapa była tu teraz potrzebna. Nie zamierzał odwrócić się teraz do szarego plecami, gdy ten zaufał mu i pozwolił na przebywanie w tak ważnym spotkaniu.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Shi - 14-12-2013

Przybiegł nieźle spóźniony, po czym natychmiast usiadł obok siostry. Opuścił rzekę nieco później niż reszta i pod koniec nieco stracił ich z oczu. Jednakże ostatecznie jakoś udało mu się ich odnaleźć.
Młody rozejrzał się uważnie po całym towarzystwie. Większości rzeczywiście nie znał, jednak kiedy zobaczył szarego, który przemawiał do tego całego towarzystwa, pisnął uradowany, jednak szybko spuścił łepek, kiedy zdał sobie sprawę, że to mogło za bardzo zwrócić na niego uwagę jakkolwiek obcych mu istot. Spuścił łepek, przebierając w miejscu łapą.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Shiya - 15-12-2013

Wypowiedź Ni wydała się jej stokroć ciekawsza niż przydługi, nużący wywód Ragnara. W tej jednej chwili osoba szarego z tymi wszystkimi niezrozumiałymi zarazami i świtami w ogóle go nie obchodziła. Z wypowiedzi brązowego lwa też niewiele przyszło jej zrozumieć, toteż, po przyjęciu do wiadomości słów Deyne, zwróciła wzrok na jej córkę. Tamta bawiła się kamykiem, co nie wyglądało na wielce fascynujące zajęcie.
Shiya ponownie się rozejrzała, starając się dostrzec coś na tyle ciekawego, co przykułoby jej uwagę na dłużej niż kilkanaście sekund. Tym czymś, a raczej kimś, okazał się być jej brat, który właśnie zawitał na Skale.
Młoda postawiła uszy i, nie zważając na jego zmieszanie, czym prędzej do niego podbiegła.
- Shi! Co tak długo? - wyszeptała, wgapiając się w niego ponaglająco, ale i z pewnym ciepłem.


RE: Skała Skazy - Szczyt - Athari - 15-12-2013

Jeżeli w pobliżu nie było błyszczącego złotą aurą skarbca - dla Athari to żadne naruszenie prywatności, wówczas wtargnięcie bez pozwolenia wgłąb szczytu potężnej skały to byle błahostka. Lecz powtarzane w umyśle porady czerwonookiego, ba, sama stojąca majestatycznie postać Przywódcy toć to ów prawdziwy powód nagłej pokory i chwilowego zamknięcia paszczy! Czując na sobie spojrzenie jasnoniebieskich, zwężonych ślepi, aż drgnęła, niepokój zdradzając tylko drżeniem przebitego ludzką ozdobą ucha, własnoręcznie splądrowaną. Niewielu samców prócz byle pokusy potrafi wykrzesać z duszy rudzielca coś więcej, a tym bardziej szacunek, podziw, ciche pożądanie wobec nieosiągalnego celu. Gdyby mogła, oblałaby lico barwnym rumieńcem zakłopotania, acz akcent ten ujawniła tylko poprzez milczące spuszczenie jaskrawozielonych tęczówek, uważnie słuchając wypowiedzianych przez Ragnara słów. Gdy po chwili uroczystego tonu niespodziewanie musnął bok jej mordki, złodziejka stanęła jak wryta, gorączkowo analizując każdy etap milusiej pogawędki wstępnej. Czyli... to wszystko? Naprawdę dał jej szansę, nie bacząc na wredną przeszłość, a teraz naznacza ją jakoby rodzinę, toteż prawowitą członkinię szkarłatnego stada? Nagle oparcie się chęci szerokiego, zawadiackiego uśmiechu było po prostu niemożliwe, zatem widoczny powrót śmiałej formy wtórował fali niewypowiedzianej radości. Po wszystkim skinęła mu dziękczynnie łbem, kątem oka lustrując przybyłe lwy, choć nie było ich dużo, ale wystarczająco, by zaprowadzić nikły zamęt. Ponadto, jakieś małe, cętkowane... kociątko, wyraźnie rzuciło elokwentny komentarz w kwestii wyglądu "obcej"!
Świadoma uwagi zebranych, wbitej w NOWĄ członkinię stada, uwzględniając najbardziej młodych obserwatorów, zarzuciła kokieteryjnie pofalowaną końcówką grzywy. Nie każda lwica ma przywilej posiadania takiego cudeńka na czerepie, ha! W tym ślicznych dodatków, zgrabnej figury i przychylności władcy, o słodka kwintesencjo życia.
Rytmicznym krokiem odstąpiła, przysiadając celowo w pobliżu opiekunki tej całej zgrai puchatych robaczków. Lubiła te bezmyślne tobołki wypełnione miłością, za opływanie naiwną rozkoszą, jednak gdyby samemu przyszło jej wcielić się w rolę niańki... co to, to stanowcze nie, a kysz! Mała Shiya chyba zauważyła błyskotkę - pomarańczowa samica już od pierwszych księżycy życia zasłynęła z perfidnej chciwości, a kto wie, jaką drogę wybierze ta oto młodociana.
Athari posiadała nie tylko kolczyk, bo również bransoletę ściśle przyległą do łapy, plus stylowy, szczerozłoty pierścień na ogonie. Mignęła czerwonym koniuszkiem blisko rozpromienionego pyszczka dziecka, by zadzwonić wyszlifowaną "dekoracją" o kamieniste podłoże, kusząc cichutkim dźwiękiem. Po co polować na opiłki głazu, skoro może równie dobrze pobawić się wijącym ogonem, z propozycją bogatego łupu? Lecz nim zdążyła ponęcić samiczkę dłużej, zebranie zostało rozpoczęte, toteż gwałtownie zaprzestała luźnej czynności, chłonąc każde słowo Ragnara, z zakończeniem imponującego w biegłości mowy Otieno. Niezły jest!
A tak, sprawy Szkarłatnego Świtu. Olbrzymie szczęście, że opuściła w porę tereny Czterech Stad, by teraz, zupełnie zdrowa i nietknięta zarazą, móc wesprzeć cierpiących czystki! Dlatego ją przyjęli? Tak czy siak, raptem nagłe zmiany liderów zostały wyjaśnione, a skrócona historia jasno nakreślona. Zabliźniony potrafi uskrzydlić obecnych niebanalnym pokładem motywacji, to pewne. A słaba przyszłość? Hej, niech tylko zlustruje te wszystkie młode wokoło - TO były ich fundamenty, nadzieja, zachęta dla nowych rekrutów! Czym się zamartwiać?
Ścisnąwszy łuk brwiowy, toń szmaragdu zapłonęła, a kły wyszczerzyły dziarsko - skoro była z nimi, to żadne choróbsko nie stanie im już na drodze!