Król Lew PBF
Grota pod zwalonym drzewem - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Dżungla (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=81)
+--- Wątek: Grota pod zwalonym drzewem (/showthread.php?tid=535)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Vincent - 03-05-2017

I nagle do całego zgromadzenia dołączył się jeszcze jeden gość. Ciemny lew szukając schronienia przed deszczem wtargnął do groty i jeszcze zanim zauważył całe zbiorowisko - otrząsnął się z wody, powodując że kosmyki grzywy zaczęły mu odstawać w każdą możliwą stronę. Swoją liściastą torbę z medykamentami położył na ziemi i uśmiechnął się do wszystkich delikatnie.
-Witajcie... Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłbym przeczekać tutaj z wami ten deszcz? Ta pogoda jest nie do zniesienia...-
Wytłumaczył od razu swoje dosyć niekulturalne wejście do groty bez pytania, uśmiechając się pokornie.
-Jestem Vincent.-
Przedstawił się po chwili podchodząc do wszystkich bliżej, wcześniej łapiąc w pysk swój ekwipunek.
Zauważając Hakiego zmrużył powieki, kojarząc go.
-...My się chyba już widzieliśmy, prawda?-
Posłał mu delikatny uśmiech.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Sirisa - 03-05-2017

A Siri siedziała cicho i obserwowana te łzawe sceny powitania Uy. Bleeee. Po to ten płacz? No fajnie znają się. I co z tego? Do jaskini wszedł także jakiś ktoś i drugi przemoczony ktoś. Ten drugi naprawdę ądał jak zmokła kura.

- Hej mokry- powiedziała oczywiście bez taktu. Jak to ona


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Anahel - 04-05-2017

Anahel policzyła sobie dokładnie ile było tutaj lwów i uznała, że było ich stanowczo zbyt dużo. Nie był to jednak dobry moment do mówienia o tym na głos, w końcu była tutaj sama naprzeciw kilku lwów. Widać było na jej pysku lekkie i bliżej nieokreślone niezadowolenie. 
- Nie, nie jestem - odparła spoglądając na lwiątko, które wyglądało jakby się miało zaraz rozbeczeć. - Ani nie znam żadnego.
Nielogiczne. Jeśli ta młoda bała się jej - a przypuszczała, że tak było - to po co chować się do lasu? Przecież to nie jest naturalne środowisko lwów, co chwila coś mogło wystraszyć lwiątko. 
- A co wy tu robicie? - Spytała spoglądając na brązowego samca lwa, który się do niej odezwać. Noir najwyraźniej miał rację. Lwy przychodziły tutaj w dużej ilości i jak się miało za chwilę okazać, bardzo często. Nie zwracała uwagi na lwiątka, nie interesowały jej. Przyglądała się jednak przez moment rannej lwicy. 
- Dżungla to nie jest bezpieczne miejsce - zanim dobrze skończyła to zdanie do groty wkroczył jeszcze jeden lew. Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Co było nie tak z tą krainą i jej lwimi mieszkańcami? Czy było już ich tutaj aż tak dużo, że nie mieściły się na sawannach i w buszach? Czy może lwy były po prostu tak bezmyślne i pazerne?
- Kolejny...? - Wymsknęło jej się. 



RE: Grota pod zwalonym drzewem - Haki - 04-05-2017

Hakiego lekko zaskoczyło zachowanie Ui i nim brązowy zdążył się zorientować, ta już kleiła się do jego lewej łapy. Widząc, że mała płacze lew bez zastanowienia położył na  jej grzbiecie wolną łapę i delikatnie przycisnał białą do siebie. Jeżeli ma taką potrzebę to niech się wypłacze. Haki trwał tak przez dobrą chwilę i gdy w końcu zabierał się by zadać Ui jedno z kilku dręczących go pytań, do groty wkroczyła kolejna osoba. 
Zielonoooki uniósł wzrok i niemal w tym samym momencie jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
Vincent!
-Czuj się jak u siebie przyjacielu!- rzucił uradowany jednoczześnie pochylając łeb w geście powitania.Jego dobry nastrój spowodowany był świadomością, że czarny lew jest znachorem. Wcześniej Haki obawiał się, że podczas poszukiwania pomocy, stan Vari może się znacznie pogorszyć i...
Zielonooki wolał nie kończyć myśli.
Słowom Siri nie poświęcił nawet krzty uwagi, miał teraz zbyt wiele na głowie by przejmować się dziecięcymi wybrykami.
-Mógłbym Cię prosć o przysługę... znowu?- zagadnął, kierując spojrzenie na znachora.
-To jest Vari, moja...-ciężko mu było to z siebie wyrzucić, a w szczególności przy obcych. W końcu nie miał zbyt wiele czasu by przywyknąc do takiego stanu rzeczy.
...-partnerka- dokończył wskazując pyskiem na brązową, jednocześnie śląc lwicy ciepły uśmiech.
-Zraniła się w łapę i obawiam się że mogło wdać się tam jakieś zakażenie, mógłbyś się jej przyjrzeć?- zakończył a w jego ostatnich słowach wyraźnie pobrzmiewała nadzieja. 
Na końcu jego uwaga powędrowała ku lamparcicy. Widać, że ta nie najlepiej znosiła towarzystwo tak dużej liczby lwów. No nic, jeszcze trochę się z nimi pomęczy, a przynajmniej do momentu aż Vincent nie zakończy oględzin.
-Odpoczywamy, ale raczej nie zatrzymamy się tu na długo, jak na mój gust za dużo tutaj drzew- pomimo, że z początku jego instynkt pierdoły kazał mu się tłumaczyć, to ostatecznie jego odpowiedź zabrzmiała jak oświadczenie. 
Kiedy i tą sprawę uznał za zakończoną, jego uwaga ponownie skupiła się na Vari. Zatrzymał na niej zatroskane spojrzenie, jednak przyczepiona do jego łapy Ua uniemożliwiała mu zbliżenie się do ukochanej.
Haki mógł tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Anahel - 04-05-2017

Widząc jak niewiele uwagi poświęcił jej lew zirytowała się. Rozumiała, że lwica jest ranna i, że należała jej się jakaś pomoc, ale nie wydawało jej się to powodem do traktowania jej, która była u siebie (jeśli dobrze zrozumiała Noira), jak powietrza.
Jak u siebie? Kto tu był u siebie? Samica zmarszczyła lekko brwi. Jedyne czego chciała to potwierdzenia lub zaprzeczenia arogancji lwów. Nie miała wcześniej zbyt wielkiego doświadczenia z tymi kotami, ale pierwsze wrażenie najwyraźniej nie miało być zbyt przyjemne.
Zbyt dużo drzew? To on wiedział gdzie łazi, czy nie?
- To jest dżungla geniuszu - skomentowała jego słowa. - I nie ignoruj mnie, kiedy cię ostrzegam z dobrego serca. - Prychnęła.
Pokręciła głową widząc w jakim stanie jest brązowy samiec wierząc, że był tylko o krok od paniki. Przyjrzała się czarnemu, który został poproszony o pomoc. 
- Radzę wam nie zastanawiać się zbyt długo nad gustem, tylko uwinąć się z pomocą jej - odezwała się znów. - Jeszcze dziś słyszałam, że dwóch samców lampartów postanowiło chronić ten las przed lwami.
Przyszło jej wówczas do głowy, że gdyby Noir i ten jego towarzysz zechcieli tu przyjść mogłoby się zrobić nieprzyjemnie. Nie znała tych dwóch samców. Co jeśli doszłoby do bójki i rozlewu krwi? Lwy i lamparty nie żyły ze sobą zazwyczaj w zgodzie. Spojrzała wówczas na czarnego samca lwa by za chwilę pacnąć go ogonem w bark. Liczyła na to, że chociaż on nie potraktuje jej jak kamyczka pod łapką i zechce swe łaskawe, lwie oczęta na sekundę na nią zwrócić. Uważała zresztą, że to było w ich interesie.
- Mów co robić to pomogę się wam uwinąć. -  Powiedziała. - Byle szybko.



RE: Grota pod zwalonym drzewem - Vincent - 05-05-2017

Vincent uśmiechnął się do Hakiego przyjaźnie już sobie o nim przypominając. Gdy zapytał się go o przysługę ciemny lew kiwnął mu głową w odpowiedzi, zgadzając się niemalże od razu. Podszedł bliżej do całego zgromadzenia i zaczął słuchać brązowego samca. Zerknął na Vari i uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-W porządku. Zrobię co w mojej mocy.-
Przytaknął im i nagle poczuł muśnięcie czyjegoś ogona na swoim barku. Skierował więc łeb w stronę lamparcicy, spoglądając na nią pytająco. Na jej słowa ponownie się uśmiechnął.
-Dziękuję. W takim razie poprosiłbym Cię o przyniesienie mi wody, najlepiej z rzeki jeśli jest tutaj jakaś nieopodal. Kałuża nie będzie dobrym wyjściem.-
Powiedział od razu i rozwiązując swoją liściastą torbę podał Anahel nawet sporą misę po jednym z nasion baobabu, przedzielonym na pół.
-Będę Ci bardzo wdzięczny za pomoc.-
Uśmiechnął się do niej i następnie zwrócił się w stronę Vari.
-Pokażesz mi tą ranę? Długo ją już masz? Pamiętasz o co się skaleczyłaś?-
Od razu zasypał ją pytaniami, przysiadając przy niej.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Ua - 05-05-2017

Przytulałam się do łapy Hakiego i było mi tak dobrze. Nawet przestałam płakać. Powoli wracał mi też dobry humor. Oderwałam głowę od samca i rozejrzałam się po zgromadzonych. Zatrzymałam dłużej wzrok na lwicy. Całkiem ładna nawet była. Fajnie, że Haki ją sobie znalazł. To było takie romantyczne. Co prawda kiedyś miałam nadzieję (nikłą, ale zawsze), że on zakocha się we mnie, ale już mi przeszło. Wolałam Azima.
- Hej, jestem Ua, a ty? - zapytałam przyjaźnie, odrywając resztę swojego ciała od Hakiego. Usiadłam przed lwicą  się jej przyglądałam.
- Skąd jesteś?
Miałam nadzieję, że opowie coś o sobie. W końcu kto wie, czy nie jesteśmy dalekimi krewnymi? A może to jakaś królowa, która potrzebuje pomocy? Słysząc słowa Hakiego, odwróciłam się w jego stronę.
- A gdzie pójdziecie?


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Vari - 12-05-2017

Obecność tylu kotowatych w jednym miejscu na raz nie należała do najprzyjemniejszych, tym bardziej jeśli większości z nich się praktycznie nie zna. Do życia w grupie była przyzwyczajona, ale nieznane obce postacie trochę zbijały ciemną lwicę z tropu, mieszając jej we łbie. Nie udzielała się zbyt wiele, a raczej słuchała i obserwowała z uwagą i skupieniem. Liczyło się tylko to, by każdy czuł się bezpiecznie jak u siebie w domu, o ile schronienie można domem nazwać.
- Miło mi. - odparła do czarnego samca, gdy Haki przedstawił ją w dość nietypowy sposób nazywając ją partnerką, ale nie zamierzała robić mu z tego powodu wyrzutów. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do medyka, który poprosił ją o pokazanie rannej kończyny.
Morskooka niechętnie uniosła łapę i podstawiła medykowi, zamykając przy tym oczy i zaciskając zęby, bała się. Wierzyła jednak, że Vincent będzie w stanie jej pomóc. Zaufała mu i powierzyła ranne miejsce, mając mieszane uczucia odnośnie przyszłego werdyktu znachora. Na jego kolejne pytania pokręciła łbem przecząco, sama bowiem nie była pewna kiedy doszło do urazu.
Obecność lamparcicy działa jej natomiast na nerwy, wydawała się być mądra... ta jej wrogość w głosie i zachowaniu. Robiła wszystko byleby się pozbyć wszystkich zebranych z groty. Powinna cenić siły na zamiary była w niekorzystnej sytuacji, a nadmierną pychą i mądrowaniem wyprowadziła z równowagi opanowaną Vari. Brązowa lwica syknęła w jej kierunku, mierząc ją ostro spojrzeniem.
- Obejdzie się bez twojej pomocy i gróźb. - skierowała w jej stronę, bajeczki mogła wciskać sobie samej, a taka niby bezinteresowna pomoc wydawała się nazbyt podejrzana. Nie znała nikogo ze zgromadzonych, a spouchwalać się miała czelność. Jaki mądry lampart wdaje się w dyskusję z grupką lwów? Jeśli nie trafiłaby na Hakiego i Vari zapewne zostałaby już dawno sprowadzona do parteru.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Anahel - 12-05-2017

Zastanowiła się na chwilę. Gdzie tutaj w okolicy mogłaby znaleźć odrobinę świeżej wody? W dżungli, mimo iż było wilgotno, nie było wcale łatwo o większe zbiorniki wodne. Żadna rzeka nie płynęła przez tę dżunglę. W każdym razie nie natknęła się na żadną. Zapewne znajdzie jakieś źródło, albo staw. Przez moment zastanawiała się jak przyniesie im tę wodę, ale wtedy czarny lew podsunął jej naczynie.
- To da się zrobić - pokiwała głową spoglądając na misę. 
Aż coś ją skręciło w żołądku kiedy usłyszała wredny ton rannej samicy. Posłała jej zdenerwowane spojrzenie. Żaden lew nie będzie się uważał za pana czy panią dżungli. Przez moment nawet kusiło ją by dać znać Noirowi sygnał zagrożenia, by przyszedł tu wraz ze swoim przyjacielem i pokazali tym lwom jak bardzo nie żartują. 
- Ciekawe co byś powiedziała, gdybym to ja wlazła na twoje terytorium - powiedziała przeszywając niewdzięcznicę spojrzeniem. - Ach, no tak! Zapomniałam, że lwom wydaje się, że tylko one zasługują na własny dom. 
Jak dla mnie mogłabyś zdechnąć, ale ich mi szkoda.
 Uśmiechnęła się złośliwie po czym wzięła miskę w zęby i wyszła w poszukiwaniu jakiegoś źródełka. 

zt


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Haki - 12-05-2017

Haki, maił ochotę podskoczyć z radości, gdy zobowiązał się pomóc Vari. W sumie, to gdyby nie Ua najprawdopodobniej to właśnie by zrobił( i przy okazji przywalił łbem w kamienne sklepienie).
Jednak z dobrego nastroju wyprowadził go zachowanie lamparcicy.
-Przecież właśnie to powiedziałem...- pomyślał na głos.  Zielonookiemu wydawało się że w swojej krótkiej odpowiedzi zawarł, że nie zostaną tutaj na długo, po okolica kompletnie nie wpasowuje się w jego gusta. No ale może do niektórych trzeba mówić nieco prostszym językiem...
Wysłuchał jej uwagi o niebezpieczeństwie, ale jak miał zareagować, ukłonić się do jej stóp? Poza tym, zielonooki przyzwyczaił się już, że w gruncie rzeczy nigdzie nie jest bezpiecznie. Chciał się nawet podzielić swoimi spostrzeżeniami, z lamparcicą, jednak ta zdążyła opuścić już jaskinię.
Może to i dobrze? Jeżeli ta rzeczywiście chce nam pomóc, to może jednak warto powściągnąć jęzor?
Natomiast pomysł "ochrony" ogromnej dżungli przez zaledwie dwójkę czy nawet trojkę lampartów wydał mu się tak absurdalnym, że aż śmieszny. Pewnie jak zwykle chodziło o pretekst by wyżyć się na jakimś zagubionym samotniku, bo przecież w starciu z dobrze zorganizowanym stadem, taka ochrona była by nic nie warta. A przynajmniej tak sądził Haki.
Po przetrawieniu tej kwestii, jego wzrok spoczął na Ui.
-Sam jeszcze tego nie wiem, zobaczmy...- po tych słowach jego uwaga skoncentrowała się na najważniejszej osobie w całej jaskini. Lew wiedział, że Vari jest ju ż pewnie zmęczona tym wszystkim, więc postanowił się jej pomóc na ile to było możliwe.
-Pamiętasz, kiedy pochowałaś Soha? Myślę, że to wtedy mogłaś się skaleczyć i przy okazji zabrudziłaś czymś ranę. No i wdało się zakażenie...- wydedukował. Oczywiście zakładał, że może się mylić, ale zawsze warto podsunąć lwicy jakiś trop.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Sirisa - 12-05-2017

Siri nie podobało się, że nikt nie zwraca na nią uwagi. Nawet Mokry nie odwrócił się w jej stronę. Co za chamstwo! Przecież ona jest ważna w stadzie. Jak kiedyś przejmie władzę to się skończą nieprzyjemności! Z grymasem na swojej wiecznie wrednej buźce podeszła do Vincenta i rypnęła główką w jego nogę.
- HEJ MOKRY!!!- powiedziała wyraźnie aby lew ją usłyszał i na pewno zrozumiał. Może jest lekko głuchawy i nie słyszał co powiedziała wcześniej. Lwiczka spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami w których czaiło się zniecierpliwienie.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Vari - 22-05-2017

// sorka Ua, ale wcześniej mi się twój post nie pokazał ;v


Gdy tylko jedna z małych lwiczek podeszła w jej stronę uśmiechnęła się do niej szeroko i liznęła w łebek jak to już miała w zwyczaju w stosunku do dzieci. Na jej pytanie zaśmiała się dyskretnie i przysunęła ją zdrową łapą bliżej siebie.
- Jestem Vari. - odpowiedziała.
Następne pytanie wcale jej nie zaskoczyło, znała dzieci i wiedziała dobrze ile to potrafią zadać pytań w ciągu kilku minut. W sumie nie uważała tego za jakąś specjalną wadę, każda chwila z lwiątkiem była bardzo mile spędzoną, a brązowa uważa, że z każdą odpowiedzią wzbogaca się wiedzę malucha i pobudza jego umysł do myślenia, nauki i zapamiętywania.
- Pochodzę z Lwiej Ziemi... - rzekła smutniejszym tonem, po czym dała małej znać, że póki co jest trochę zajęta i musi pomówić z medykiem.
Komentarz lamparcicy przeleciał jej koło zadka, jakoś nie specjalnie obawiała się cętkowanych "mięśniaków". Sposób bycia tych kotowatych sam w sobie jest specyficzny, a czasami jest w stanie wyprowadzić nawet najbardziej spokojne ze stworzeń z równowagi. Słowa Hakiego rozjaśniły jej nieco pamięć, a umysł morskookiej się rozjaśnił na dość by powiedzieć kiedy doszło do zranienia.
- Tak! Już wiem! Kopałam grób zmarłej hybrydzie i coś mnie zapiekło, początkowo zniwelowałam te irytujące uczucie, a gdy już skończyłam postanowiłam obmyć łapy z błota w rosie z trawy. Wtedy zabolało mocniej... - jakoś tak to było. Do końca pewna szczegółów nie była, ale tyle chyba już medykowi powinno starczyć. Po tych słowach spojrzała na partnera.
- I co ja bym bez ciebie zrobiła? - odparła.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Vincent - 30-05-2017

Vincent pokręcił z małym zniesmaczeniem na zachowanie lwicy względem lamparcicy, która postanowiła im pomóc. Nie tak powinno się traktować kogoś, kto sam wychodzi z inicjatywą... Ale cóż, osobowości były tutaj różne, może coś wcześniej między tymi samicami zazgrzytało?
W rozmyślaniu nad tym wszystkim przerwał Vincentowi jednak Haki, który zaczął mówić, w jaki sposób Vari mogła się skaleczyć. Dobrze, że sobie przypomnieli.
-Rozumiem... Hm...-
Kiwnął łbem z uśmiechem i zaczął wyjmować z torby poszczególne rośliny, które pomogą mu oczyścić ranę. W tym niestety również mu przerwano, ponieważ mała lwiczka wydarła mu się w dość nieprzyjemny sposób do ucha. Czerwonooki samiec popatrzył na nią pytająco i uśmiechnął się, mimo że w środku nie był zadowolony z faktu że mu się przeszkadza.
-Nie nazywam się mokry. Jestem Vincent.-
Zaśmiał się pod nosem, powtarzając swoje imię i oglądając się w stronę wyjścia groty z zniecierpliwieniem. Gdzie podziała się lamparcica...? Nie mogąc dłużej czekać wstał z miejsca, chwycił w pysk drugą połówkę miski z baobabu i wyszedł na zewnątrz, aby napełnić ją chociażby deszczówką, ponieważ czasu na szukanie strumyka nie było.
Kiedy wrócił od razu wziął się za przemywanie rany Vari, biorąc jej łapę i wkładając do miski napełnionej wodą. Gdy już przeczyścił jej skaleczenie sięgnął po jedną szałwię i zagryzając lekko listek po listku wyciskał z niej jej leczniczy sok, który miał działanie przeciwbakteryjne i odkażające.
-No. To teraz potrzymaj łapę opuszkami do góry, aby sok wchłonął się w ranę. Potem czymś ją obwiążemy, aby do rany nic się nowego nie dostało.-
Uśmiechnął się do Vari i zaczął wkładać swoje rzeczy do torby.


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Sirisa - 30-05-2017

No nie! Czemu oni nigdy nie zwracają na mnie uwagi"-pomyślała lwiczka. Nawet ni chce im się porządnie porozmawiać. Niezadowolona fuknęła pod nosem i nie czekając na reakcje pozostałych oburzona wyszła.

z.t


RE: Grota pod zwalonym drzewem - Moyo - 30-05-2017

/nie chciałam mieć dwóch postaci w wątku ;) /

Moyo wparował dostojnym krokiem na polanę. Dopiero teraz zorientował się, że nie ma pojęcia gdzie szukać małego lwiątka.  Wtem zauważył całe towarzystwo. A nuż oni coś wiedzą?
- Witam szanownych panów i panią,
wybaczcie śmiałość moją,
lecz czy nie widzieliście możę lwicy przechodzącej,
małe lwiątko w pysku niosącej?- spytał z galanterią sobie właściwą.