Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=56)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37


RE: Rzeka - Orvara - 25-03-2013

- Zakole.
Pewność w głosie w ogóle pasowała do Orvary, która dbała o to, by zawsze wyrażać się w sposób nieznoszący sprzeciwu. Teraz jednak miała solidną do tego bazę - pamiętała w końcu zapach krwi Lury, nie tylko krwi w ogóle, a szczególnie tej konkretnej samicy; czuła go mocniej, gdy mijali zakole. Tam też powinni się teraz udać - najwyżej podejmą trop dalej.
- A jak mi nie ufacie, to możemy się rozdzielić.
Rzuciła zaczepnie, szczególnie pod adresem Padme, choć młoda samica dawała wyraźnie do zrozumienia, że jej jest wszystko jedno. Orvara piła do zdarzeń w koszmarnym ogrodzie - wtedy nie mogły się porozumieć co do kierunku dalszej wyprawy i odeszły w końcu w różne strony, każda kończąc tę niezrozumiałą sprawę na własny sposób. Nie rozmawiały o tym później, więc Orvara w sposób dla siebie naturalny przyjęła, że oznacza to jej wygraną w tamtym sporze.
Nie mówiąc nic więcej, ruszyła w stronę zakola. Zapach z groty był słabszy niż stamtąd...

z/t


RE: Rzeka - Erick - 25-03-2013

Lew spojrzał na Orvarę i postanowił ruszyć za nią. W końcu kobieca intuicja nie myli no nie? Ciekawe czy zda się tym razem. Zatrzymał się na chwile i spojrzał na Padme. Nie wiadomo czy chciał sprawdzić czy idzie czy na nią poczekać. Po jakimś czasie ruszył w stronę zakola.


RE: Rzeka - Padme - 26-03-2013

Uśmiechnęła się zadziornie na zaczepkę Orvary. Toż to nie jest kwestia zaufania, tylko...Hm, większej znajomości poszukiwanej? Tak to sobie nazwie.
Oczywiście ruszyła za nimi.


Zt


RE: Rzeka - Marsh - 26-03-2013

Wyschnięta ziemia, jałowa ledwie porośnięta lichymi roślinami, nic lepiej mające się koryto rzeki. Pora sucha była okropna, ale miała też swoje plusy.. dostrzegało się je dopiero gdy zawitało się na bagna. Jej stary dom o tej porze roku był parny, od cholery było tam dręczących zwierzęta insektów, małych krwiopijców, komarów, muszek i kleszczy. Suche powietrze było jakąś przyjemna odmianą.
Marsh jednak nie była zadowolona, nie dostrzegała tej jasnej strony, nadal była rozgoryczona. Oby jej ojciec i reszta stada zdechła na jakąś paskudną chorobę, tego im życzyła.
Przystanęła nad brzegiem rzeki spoglądając na taflę, by odszukać w zmąconej wodzie swe odbicie.
Ciepłe.. nie gorące powietrze niosło zapach obcych lwów, być może jakiegoś stada. Te tereny były czyjeś, więc dłuższe pozostawanie tu mogło być niezbyt bezpieczne. Nie mogła jednak podróżować dalej w tym upale. Musiała poszukać cienia i przeczekać najgorszy żar.
Ogarnęła wzrokiem okolicę, stary pochyły pień był marnym schronieniem, ale i tak lepszym niż nic.
Ugięła kark i napiła się wody nadstawiając uszu, gdy już zaspokoiła względnie pragnienie skierowała kroki ku drzewu, by legnąć w jego cieniu.

[ Dodano: 2013-04-06, 12:04 ]
Obudziła się poniekąd wyspana, trochę przegrzana, ale przecież nieopodal wciąż była rzeka w której mogła się ochłodzić. Wyprostowała kark i rozciągnęła kończyny, dopiero potem wstała i wygięła się esowato pozwalając ścierpniętemu kręgosłupowi trzasnąć.
- Znacznie lepiej..- Mruknęła i niespiesznie skierowała swe kroki ku rzece, nawyk z rodzinnych stron kazał się jej wpierw rozejrzeć, gdy okolica okazała się pusta wkroczyła pewnie do wody obmywając całe ciało, nawet łeb. Cóż za ulga, pomyślała wynurzając się nad taflę i otwierając brzoskwiniowe ślepia.
Przepłynęła na drugi brzeg, wybierając na wyjście lichą wyschniętą trzcinę. Siadła.
Pusto, nawet świerszczom nie chciało się cykać w taki upał.


RE: Rzeka - Amarth Shetani - 25-05-2013

Czarna morda w uścisku śmiertelnika spoglądała nań z przekorą, chłodem i wrodzoną ciekawością upadłego bękarta. Przeszyta grzechem osobowość wciągała słodki narkotyk pazerności każdej złotej nici. Niosła ze sobą zapach krwi, popiołu i rozkładu, krzywiła widok każdemu oddychającemu morowym powietrzem obecności demona. Długi ogon zawinął się w kłębuszek, rozbawiony niczym wściekła kobra. Zmarszczone wargi w kpiącym wyrazie rozbłysły bielą sztyletów. Silna kończyna wybiła łapsko samca, a sama Amarth jedynie potrząsnęła łbem, odrzucając kosmyki ze szkarłatów.
- Jestem nikim i wszystkim. - odparł spokojny głos, wprost z lodowatej pustyni. Nie miała nic do stracenia, a żonglowała podwalinami świata. - Każdym niespełnionym marzeniem, każdym pragnieniem napędzającym krew, każdą kroplą krwi, poruszającą nić życia. Ambicjami i celem.
Podniosła się, poruszając się z wolna i ignorując czynniki zewnętrzne. Szkielet porośnięty widoczną osłoną.
- Jestem tylko i wyłącznie skurwiozą.
Panem akatalepsji.


RE: Rzeka - Naara - 26-05-2013

Naara z ulgą przyjął do wiadomości fakt, że przynajmniej poczuł na sobie ten jej cios. Nie przyniósł mu jednak ulgi widok jej pyska, który jej łapa chociaż częściowo zasłaniała. Znowu tak samo mroczna, znowu tak samo niezrozumiała, znowu tak samo bez sensu. Mimo to, to była pierwsza odpowiedź, jaką od niej otrzymał - a przynajmniej pierwsza bezpośrednia odpowiedź na którekolwiek z zadanych przez niego pytań. Czyżby nareszcie nawiązywał się między nimi jakiś dialog? W końcu.
- Miło mi. - W ramach dzielenia się uprzejmością, która chyba już wyginęła w tym świecie, skinął łbem.


RE: Rzeka - Amarth Shetani - 02-07-2013

Słowa, słowa, puste słowa, denna komunikacja czterołapych istot, napędzanych krwią. Brak wydźwięku przenosił skupienie na czyny, które liczyły się bardziej. Zamknij mordę, dzisiaj tańczymy w koło, roznosząc wieść milczenia. Chocholi taniec miernoty, bez ułatwień werbalnych brzmień rozkoszy. Rubinowa pustka spoglądająca w oczerniała samotność samca oceniała jego osobę kolejny raz. Różniący się od szczekających dzieci Złej, wymarły gatunek samotnika, cierpiący na chorobę zwaną życiem. Dawał przykład zagubionej genezy ciekawości, która przyzywała demony z piekła. Rozwiane, senne marzenia o mocy i władzy, panoszący się niczym smród po gaciach. Chochliki były wszędzie, zżerały ciągnące się nicie dusz i paraliżowały dzieci naszych rodziców. Wyżerały nadzieję. Pomiatały wszystkim.
- Wcale nie. - odpowiedziała spokojnie, pozwalając kosmyków osłaniać zdradziecką maskę gargulca. - Ale to było wyjątkowo miłe.
Kłamcy rodzili się w prawdziwe, by potem nią manipulować. Tak to właśnie wyglądało, a każda niezgoda tylko podjudzała moc oszustów. Czarna zmora machnęła ogonem, czyniąc nim paradę esów i floresów, po czym ustawiła się przodem do rozmówcy. Ciche brzdęknięcie metalu.
- Wyjątkowo niekulturalne byłoby nie zapytanie się o to samo, prawda? - Uniosła brew w pytającym wyrazie, chociaż otchłań oczu nie zdradzała wiele.


RE: Rzeka - Naara - 03-07-2013

Wyglądało na to, że w końcu nawiązywał się między nimi w miarę normalny dialog. Kimkolwiek nie była czarna kotka - a raczej, czymkolwiek - wydawała się w końcu zaczynać reagować na jego wypowiedzi. Nie było to jego celem, acz osiągnięcie nawet tej wątłej nici porozumienia sprawiło, że myśli przeniosły się na inny tor. Być może to czarne coś będzie przypadkiem wiedzieć coś, co mogłoby mu się przydać? Coś o Moranie, Arto, Kami i tym, co stało się ze Złą Ziemią pod jego nieobecność? O ile, rzecz jasna, skończyły się już wymiany uprzejmości, być może.
- Wydawać by się mogło, tak - starannie zbudował swoją odpowiedź. Może nawet nieco zbyt starannie. - Jestem Naara. Szukam odpowiedzi.
Rozbudowana wizytówka, jak na kogoś, kto nie miał o sobie do powiedzenia nic. W pewnym sensie zdziwił się nawet, że wyjawił jej mglisty cel swojej wizyty na terenach Szkarłatnego Świtu. Być może to tak działało na niego to puste, dziwne spojrzenie jej krwistych oczu?


RE: Rzeka - Amarth Shetani - 15-08-2013

Nim ktokolwiek spostrzegł, wieczór zmienił się w ciemną moc, utkaną z woalki kłamstw i złudzeń. Im bliżej północy, tym więcej duchów w koło nas. Wszystko toczyło się własnym kołem fortuny, napędzanym zdradliwymi słowami mistrza pacynek, sterującym kończynami rzeczywistych stworzeń. Dwunożne kreatury mordowały czterołape dzieci ziemi - odwieczny porządek rzeczy. Mord za mord, krew za krw. Niesiemy zapach żeliwnej krwi. Wydawać się mogło, że w tak twardo określonym zasadami świecie nic nie wyda się nadnaturalne i niepasujące, a jednak... To już nie legendy ani barachło kazane w kościołach - prawda wynaturzona w macki zlepiała myśli czystych i niewinnych, a Ci, którzy mieli predyspozycję do grzechu piszczeli z radości jak zarzynane świnie.
Ugryź mnie, ugryź mnie, ugryź mnie!
Rubinowe oczy, skalane tą odwieczną nudą, zalśniły jaśniej w półmroku. Odpowiedzi? Każdy ich szukał, a droga do celu nie była łatwa. Z dziwną radością podjęła kroki, by uzyskać pytania, a wszystko mogło wykreować się we wspaniałą zabawę. Kimże dzisiaj jesteśmy? My, którzy Legionem, a zarazem jednostką Śmierć? Uniesiony łuk brwiowy wymalował sztuczny pytajnik na mordzie gargulca, a spróchniałe mięśnie wygięły się raz jeszcze.
- Odpowiedzi? - powtórzyła jak echo odbite w komnacie skazańca - To nie takie łatwe, chociaż to wiesz.
Wymowność gestu, słowa, tonu. Wielki związek starego, doświadczonego lwa i demona lat ery. Pustka wywiązywała się z każdej obietnicy - czasem jednak dopiero po śmierci kontrahenta. Długie kosmyki poderwały się w momencie, gdy czarna zmora zarzuciła pyskiem:
- A więc... Jaki jest cel podróży przez przeszłość? - Gdzie mamy dotrzeć? Co zobaczyć? Kogo... zjeść?

Tic tock tick tock tic tock


RE: Rzeka - Athari - 02-11-2013

Ciche, subtelne kroki i intensywnie rude futro migające w oddali mogło natychmiast zdradzić swą pozycję najbliższemu patrolowi w dalszym ciągu obcego Stada. Choć prędzej zwabiłoby zanurzonego podstępnie po sam czubek łuskowatej paszczy aligatora, niżeli ściągnęło żywego ducha. Lecz przecież czarna, ironicznie życiodajna wstęga nie powinna świecić pustkami, prawda? Zgrabnie omijając lepkie bruzdy błota, lwica stąpała wyłącznie po stabilnym gruncie, krążąc jak wygłodniałe sępisko wzdłuż rzeki. Pusto, cicho, z dozą dreszczu niepewności, być może grozy. Przywykła już, ba, pokochała podobne klimaty za młodu. Czy to pustynia czy pozbawione prawa, prymitywne wybrzeże, wszystko jedno.
Dostrzegając łapczywym, zielonym okiem znajome już sawanny, niedbale wypluła przeżuwaną w pysku kość. Układ z hienami, który zawarła kilka księżycy temu, nie był najlepszym wyjściem - mogła wtedy nie uciekać jak spłoszona, długonoga antylopa, tylko pójść na układ tego, jak mu tam, Manu. Może faktycznie potrafiłby zrobić coś lepszego niż prawienie pięknej damie słodkich słówek i załatwił jej godniejszy byt. Nawet za cenę nocy pełnej niesfornych wrażeń, która dlań nie należała do wybujałych.
Ponadto dusiła w sobie nadzieję, że smród tamtych padlinożerców już dawno opuścił jej zgrabną sylwetkę. Kiedy zapewniali, iż specjalizują się w rabunkach, ruda liczyła na więcej, niżeli kradzież byle resztek po obiedzie wyjątkowo durnego lwa. Pojęcie skarbu dla każdego jest inne - albo stare gnaty, albo coś, co lśni i zachwyca. Samotniczka posiadała, według swego mniemania, oba czcigodne aspekty. Mimowolnie na tę myśl wyszczerzyła cwaniacko zębiska, poprawiając wywiniętą grzywkę. Powinna, idąc tropem tej potężnej pewności siebie, przekroczyć koryto, czy kulturalnie czekać, aż Świtezian sam zainteresuje się samotną panną u schyłku granic? Usadowiła zad w najsuchszym z okolicznych miejsc, kreśląc pazurem kółka na wodnej tafli, wtenczas kilkanaście razy dokładnie lustrując majaczące odbicie, czy aby złodziejski pyszczek nie utracił cząstki uroku. Niczym zagubiona, śliczna owieczka, która tylko czeka na złowienie. Przepuszczą TAKĄ okazję?


RE: Rzeka - Kahawian - 05-11-2013

Prędzej czy później musiała zostać przyuważona. Tym razem wyszło nieco później... ale czy to jest dziwne? Ostatnio tereny Świtu zostały pozbawione regularnych patrolów. A teraz przyszedł czas, by nadrobić zaległości.
Kahawian z wzmożoną czujnością przemierzał tereny stada. W pewnej chwili kątem oka dostrzegł rudawą plamkę. Nie chcąc zdradzić swojej pozycji, powoli odwrócił łeb i dokładnie jej się przyjrzał.
Młoda samica, zielonooka, ciemniejsza grzywka. Szczupła budowa.
Na pewno nie widział jej wśród gromadki Szkarłatnych. Ani też w ciągu wielu wycieczek. Wniosek nasuwał się sam- obca, albo szpieg.
Koniec obserwacji.
Dzięki dokładnemu poznaniu terenu Świtu, mógł się tu poruszać zupełnie niedostrzeżony. Lekko wysunięte pazury zapobiegały osunięciu się terenu i bezcelowemu ujawnianiu swojej pozycji.
Nie było też zaskoczeniem, że w pewnej chwili pojawił się tuż za plecami lwicy, niczym cień. Można było się przestraszyć, jeśli akurat patrzyła na swoje odbicie.


RE: Rzeka - Soth - 05-11-2013

[błąd]


RE: Rzeka - Saliti - 05-11-2013

No i dotarli. Saliti nie przyznawał się bratu, że sam pierwszy raz pojawił się na tych terenach. Nie mniej jednak, po kolejnej długiej wędrówce, miło było by się czegoś napić. Przysiadł przy brzegu, i skosztował orzeźwiającej wody. Gdy wyprostował się, zauważył interesującą scenę. Dwie lwice i jeden, widocznie niezbyt przyjaźnie nastawiony samiec. Nie chciał ryzykować kontaktu, ale jednak ten lew, musiał być ze Szkarłatnych. Bo po co broniłby terytorium?
Spojrzał na stojącego w tyle brata. Czemu On się tak guzdrał?
-No chodźże szybciej Dagorze.- ponaglił brata-Nie bój się, nie będę gryzł-dodał uśmiechając się dwuznacznie.
-Chyba mają jakieś porachunki. Co proponujesz?


RE: Rzeka - Dagor - 05-11-2013

Przyśpieszy nieco tempa, żeby zrównać się z bratem, który nagle przystanął. Okolica nie napawała zachwytem, ale na pierwszy rzut oka wydawała się zajmować sporą powierzchnię. Woda w rzece nie wyglądała smakowicie, ale miała pełnić podstawową rolę, czyli dawać życie, a nie robić za pierwszą lepszą ozdóbkę.
Dostrzegając lwa i stojącą za nim samice, podzielał uwagę brata, co do wplątania się w sam środek czegoś na wzór potyczki. Nie można było stwierdzić tego w stu procentach, jako że nic nadzwyczajnego się nie działo. Jednak nawet z dość dużej odległości w oczy rzucało się negatywne nastawienie samca.
-Nie ma się co plątać w nie swoje sprawy. Nie powinniśmy się narzucać...chyba, że nas o to...poproszą.- Wysączył ostatnie słowa, tak żeby przekaz wydał się dostatecznie jasny. O ile znał swojego brata dość dobrze, nie powinien mieć problemu z jego zrozumieniem.
Podszedł jeszcze troszeczkę bliżej rzeki i aby nie budzić podejrzeń, zaczął sączyć mętną wodę. No cóż, smakiem dorównywała wyglądowi.


RE: Rzeka - Athari - 07-11-2013

Ziewnęła, mlasnęła, kilkanaście razy ułożyła pozawijaną starannie grzywkę zamoczoną uprzednio łapą. Nic nie ulegało zmianie, żaden patrol, ani nawet byle pchlarz na horyzoncie. Aczkolwiek, jako samotniczka, mogła posiadać w kompletnym poważaniu pojęcie czasu, obowiązku lub przymusu. Albo to oni zainteresują się intruzem jako pierwsi, albo dane będzie jej po raz kolejny obserwować niesamowity zachód słońca nad sawanną, rozlewający niebo szkarłatem. Dla takich widoków codzienne, wieczorne łowy, aby wyżywić stado, musiały być przeplatane pewną przyjemnością. A jeszcze lepiej, gdy towarzyszy ci muskularny, długogrzywy samiec o twardym głosie... tam, gdzie przyszła na świat nie znano szacunku, a prawo przetrwania obwieszczono przejściową przygodą. Każdy polował dla samego siebie, a banda złodziei to nic w porównaniu z dokładną hierarchią i czerpaniem wspólnych korzyści. Wszystkiego trza w życiu posmakować, czy to zadka zebry, czy słoniowej trąby, a nawet "nowego rozdziału", póki młoda i piękna. O ile uzyska wreszcie szansę. Zmrużyła powieki, prostując grzbiet, by tym samym roztworzyć lekko wargi. Nuda? Odpoczynek będzie znacznie lepszym określeniem. Może zdrzemnie się kawałek od rzeki, jak weźmie parę łyków wody, ot, asekuracyjnie...
I gdy już zniżała pysk, żeby sięgnąć jęzorem do chłodnej tafli, złowrogi odblask pary krwistych ślepi wprawił ją w niemałe osłupienie. Niczym zjawa, przybyła w bliżej nieokreślonym momencie, ktoś stał tuż za jej najeżonym wówczas grzbietem, niewzruszony szokiem. Rozchyliła maksymalnie migoczące ślepia, wolnym ruchem siadając do pionu, a mordkę wykrzywiając w nerwowym uśmiechu. Co jak co, ale element zaskoczenia miniony osobnik opanował do perfekcji. Nawet nie poczuła ciepła jego zbliżonego ciała, ani wyraźniejszej woni Świtu. Zabawił się zmysłami rudej od samego początku, nieźle.
- Jeszcze tego nie widziałam, żeby Szkarłatni zakradali się do kogokolwiek na paluszkach. - mruknęła z przekąsem, przez dłuższą chwilę siedząc z zielonym wzrokiem skierowanym naprzód, nim subtelnie obróciła głowę od strony odsłoniętego zwierciadła duszy z chytrą iskrą. - Chociaż jest was więcej...
Zrobić jak najlepsze wrażenie. Intensywny, śmiały ton, staranna analiza blizn, mimiki, zachowania Kahawiana. Szybkie zerknięcie na tamtych dwóch przystojniaków, choć byli ledwo włóczęgami, jak ona sama, o czym nie miała pojęcia. Kto wie, w jakim stopniu gorące będzie TO spotkanie. Bo dreszczu adrenaliny Athari miała już pod dostatkiem.