Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=56)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37


RE: Rzeka - Kahawian - 07-11-2013

No cóż, jej reakcja nie była dla niego czymś niespodziewanym. Cofnął się o pół kroku, zapewniając jej odrobinę przestrzeni prywatnej. Jednak dosięgnięcie lwicy nie stanowiłoby nadal najmniejszego problemu. W ciszy czekał, aż to ona pierwsza się odezwie. Na jej słowa zareagował cichym, nieco zachrypłym śmiechem, a kącik pyska uniósł się minimalnie. Nie miał w planach zrobienia jej krzywdy. Chyba, że go do tego zmusi obowiązek.
- No cóż, nie każdy jest tu od narodzin. Czyż doświadczenia obcej krwi nie są równie ważne...? -odezwał się nisko.
Najwidoczniej krtań nieużywana przez dłuższy czas zdecydowała się na spoczynek. Sam dopiero na otwartej przestrzeni zauważył różnicę. Zawsze mogło być gorzej, nie?
Wiedział, że rudawa dokładnie będzie analizować jego zachowanie. Z resztą, ucho samca zwróciło się ku dwóm nowym głosem. Ktoś zapomniał, że dźwięk nad wodą roznosi się wyjątkowo dobrze...
Nie kojarzył ich. Nimi zajmie się za chwilę.
- Jestem Kahawian. A ciebie najwidoczniej coś do nas sprowadza.
Dopiero po chwili zwrócił ku ciemnofutrym okoloną dwukolorową grzywą łeb. Czyżby myśleli, że go podejdą?
- Was również. Jeśli coś chcecie, to kiepskim pomysłem jest skradanie się za czyimiś plecami...
Czerwone spojrzenie dokładnie omiatało sylwetki młodej trójki zgromadzonej wokół niego. Ciekawe... zaiste, bardzo ciekawe...


RE: Rzeka - Dagor - 07-11-2013

Spostrzegawczość niektórych osobników zaskakiwała go aż nazbyt. Ostatnio coraz częściej brakowało mu kunsztu w ruchach i bardzo szybko zdradzał swoją pozycję. Jednak w tym wypadku można było uznać to za zamierzony efekt. W końcu przybył tu żeby zaznajomić się z członkami Świtu, a ów rosły samiec najwyraźniej był jednym z nich. Nie widział większego sensu w przysłuchiwaniu się rozmowie z daleka, tym bardziej, że zostali wyraźnie w Nią wplątani.
-Nie mieliśmy zamiaru się zakradać, ale pchanie pyska tam gdzie nie trzeba, również nie jest dobrym pomysłem.-Odparł czerwonookiemu, podchodząc nieco bliżej.
Zmierzył wszystkich uczestników wzrokiem, zwracając szczególną uwagę na blizny świadczące o doświadczeniu wojennym, lub też o słabości. Rozpoznanie było pierwszą rzeczą za jaką brał się cienistogrzywy w przypadku spotkania z nieznajomym. Zawsze lepiej jest ubezpieczyć się na przyszłość, jako że nigdy nie wiadomo co stanie się za kilka sekund.
-Zwiem się Dagor i pragnę dołączyć do Szkarłatnego Świtu.-Przechylił głowę w stronę swego towarzysza i gestem łapy wskazał na Niego.
-A to jest mój brat, Saliti. Chcieliśmy zapoznać się z okolicznymi terenami i bliżej poznać stado. Prawdę mówiąc, spadłeś nam z nieba.- Po wypowiedzeniu tych słów liczył na zrozumienie, a może i pomoc. Choć nadal czuł się niepewnie, stąpając po nieznanych ziemiach. Całe szczęście nic nie wskazywało na wrogie zamiary któregokolwiek ze zgromadzonych, co dodało mu nieco pewności siebie. Oby tak pozostało.


RE: Rzeka - Saliti - 07-11-2013

Cóż, wyjątkowo obyło się bez walki. Nie spodziewał się tego, ale był całkiem zadowolony. Podszedł bliżej, w ślad za bratem. Ów rosły samiec, wydawał mu się inteligentny i sprawiony w boju. Szanował to. Co do lwicy, wyglądała całkiem przyjaźnie.
-Ja również chcę dołączyć do tego stada. Jak już przedstawił mnie mój brat, nazywam się Saliti.-powiedział do samca, kłaniając się lekko. Pierwszy raz od długiego czasu, w tym geście nie zawarł żadnej ironii.
-Nie skradaliśmy się, owszem. Wojaczki mamy już wystarczająco dość, jak na ostatnie dni.- dodał spoglądając kątem oka na Dagora. Ten lew, mógł im pomóc, i szczerze wierzył, że to zrobi.


RE: Rzeka - Athari - 09-11-2013

Ruda uniosła łuk brwiowy, coraz bardziej rozluźniając mięśnie. Chyba nie pozwoli, żeby cuchnący smród czystego strachu, który śmiało mógł zostać wydzielony podczas nagłego przybycia rosłego lwa dosłownie znikąd, zakłócił bliskie spotkanie. Raz jeszcze rzuciła wzrok jednego oka poprzez taflę, nie zmieniwszy wyłącznie cwanego uśmieszku na urokliwym licu. Powolnym ruchem uniosła się do góry, kwitując szeptem jego słowa:
- A więc nie wywodzisz się ze szkarłatnego rodu. Cóż.
Wcześniej miała do czynienia z osobnikiem iście charakterystycznym, krewnym ów panującego władcy. Prychnęłaby nadto z pogardą, gdyby tylko wiedziała, że jego truchło najprawdopodobniej nakarmiło już do syta okoliczne sępy, podobnie jak docelowo poszukiwana, kudłata lwica. Nie powinna była polegać na mężnych ramionach... zwykłego słabeusza, ewentualnie zdrajcy. Choć przelotnych gości było już całkiem wielu, a los ich spoczął na dnie mętnej rzeki niczym uprzednio wypluta kość. Trzepnęła zalotnie ogonem, stawiając przeciągły krok naprzód, niebezpiecznie blisko boku pomarańczowego Adepta.
- Athari. - mruknęła mu do ucha, ażeby unieść łeb z opadającą grzywką tuż pod tarczę popołudniowego słońca, opiewającym smukłą sylwetkę ognistą aurą.
Potem śmignęła zielonymi oczyma to po jednym bracie, to po drugim. Nie słyszała ich kroków, a dopatrzyła czarne łby dopiero oprzytomniona niespodziewanym nadejściem Kahawiana... bezczeszczącym jej odbicie pośrodku tafli bez pytania. Choć może to zbyt ostre wyrażenie, jak na jego wyśmienicie zarysowaną mordkę. Entuzjazm prysł, gdy obaj zdradzili swe pochodzenie. Chociażby nie wiem jak zachęcająco wyglądali, puszczanie oczek oraz donośne wzdychanie samica powinna pozostawić dla rzeczywistej śmietanki stada. Poza powyższym, bez skruchy, prosto z mostu wypalili formułkę, jak to bardzo chcą zasilić szeregi stada. I... to wszystko, co planują? Najwidoczniej myślą, że para blizn jest odpowiednim wyznacznikiem siły i zasług, ha!
- Nuda. - wypaliła raptem, przewracając zwężonymi źrenicami. Nawet najwygodniejsze życie miało swoje wady - użeranie się z samotnikami, którzy nie wysilili móżdżków na dobitną, oryginalną argumentację. Ale to od dwugrzywego zależy, czy rzuci obydwu ku zębatym paszczom ukrytych w przydennym mule krokodyli w obecności damy, czy może okaże litość, podobnie jak jej... w znacznym stopniu. Złodziejka doskonale wiedziała, czego chce, co nie umknęło uwadze czerwonookiego. Wyszczerzywszy kły na tenże uwagę, z miną "patrzcie i uczcie się, smyki", przemówiła aż zbytnio melodyjnym, choć przyjemnym głosem.
- Przyszłam po stare INTERESY. - naprężyła całkiem zgrabnie umięśnione ramiona, tłumiąc chichot. - Kilkanaście księżycy temu spotkałam lwa, który podawał się za bliskiego kuzyna Kami, królowej, jak mniemam. Pragnę omówić to i tamto, a może nawet zakończyć los zagubionego rzezimieszka...
Zakołysała lekko biodrami, prezentując wyzywający wzrok obydwu braciom. Przynajmniej jasno określiła swój cel, wcześniej będąc u schyłku jego spełnienia, a teraz przynajmniej posiada prowizoryczną wiedzę, na czym konkretnie stoi. I, naturalnie, pokłady perswazji wyrobionej w sztuce oszustwa, gdzie niczym nieskończone źródło tryskały zanadrzem samiutkich korzyści. Czym oni błysną? Może również powinni pomiziać nowego kolegę po czubku nosa, przylepni jak muchy do słodkiej woni miodu?


RE: Rzeka - Kahawian - 09-11-2013

Miło było, że zdecydowali się zbliżyć. Czerwonooki przyjrzał im się dokładniej- dwaj młodzi, jak się później okazało, bracia. Ot tak przyłączyć się do świtu? Czy byli pewni tego, co robią? Mruknął cicho.
- Miło poznać... wprawdzie nie moją decyzją jest przyłączanie nowych do stada, to myślę, że mogę o was wspomnieć dowódcy. Od jego decyzji wszystko zależy. Nie mogę wam niczego więcej obiecać-odparł spokojnie.
A czy to nie była prawda?
Z trudem jednak zatrzymał parsknięcie śmiechem na zachowanie Athari. Nie należał do samców, którymi lwice mogą się bawić i nakłaniać do działania po ich myśli. Można nawet powiedzieć, że raczej rdzawego to drażniło. To uczucie nie odbiło się jednak na jego obliczu. No, może nie licząc pewnej małej, chłodnej iskierki w ślepiach, zupełnie nic nie znaczącej dla osoby, która nie znała Dwugrzywego.
- Kami nie dowodzi Świtowcami. Ani nikt z jej krewnych. Masz jednak nadal prawo do rozmowy z Szarym.
Nie umknęły jego uwadze te spojrzenia, ruchy, nieme chichoty. Arggh, nie zdzierży tego. Czym innym jest takie zachowanie wobec znanej sobie i lubianej osobie. Ale wobec obcego, który może ci zrobić krzywdę? Szczęściem lwicy jest, że Kahawian do tych lwów akurat nie należał. Nie miał zamiaru jednak puścić tego płazem. Na jego pysk wstąpił leciutki uśmiech, a on sam pochylił łeb do zielonookiej tak, by jego słowa były słyszane tylko przez nią.
- I dobrze tobie radzę... przed przywódcą nie odstawiaj takiego teatrzyku. Bo źle się to dla ciebie skończy.
Wyprany z emocji głos zupełnie przeczył jego zachowaniu. Rada to czy groźba? Raczej rada...
Po chwili cofnął się i spojrzał ponownie na samców.
- Skąd w takim razie pochodzicie? Muszę wiedzieć o was coś więcej.


RE: Rzeka - Saliti - 09-11-2013

Nie kryjąc pewnej radości ze słów samca, uśmiechnął się lekko. Niestety, zaraz przyszła mu na myśl, ostatnia przygoda z Ragnarem. Nie chciał się do tego przyznawać, ale gorzej na tym wyjdzie przemilczając ten szczegół.
-Dziękuję ci za pomoc, jednak, spotkałem się już z przywódcą. I, mówiąc szczerze, chyba nie za bardzo jest, z tego spotkania zadowolony.- wyznał, wiedząc, że wstyd ogarnął jego ciało. Jak zwykle musiał coś zepsuć, miał do tego talent. Ta lwica powoli zaczynała go denerwować, za kogo ona się miała? Przypuszczając reakcję brata, próbował ją zignorować. Lepiej nie dać się ponosić emocjom, nie w takim momencie. Spojrzał ponownie na Kahawiana. Cóż, miał prawo wypytywać.
-Pochodzimy z daleka, z krainy Atikalia.
Spojrzał na Dagora. Twoja kolej braciszku.


RE: Rzeka - Skanda - 09-11-2013

/Nie ma czegoś takiego, jak "kraina wiecznego mrozu"-jesteśmy w Afryce.


RE: Rzeka - Dagor - 09-11-2013

Atikalia, ogromne połacie ziem bez swojego pana. Miejsce pełne żalu, cierpienia i bez przyszłości. Tamtejsze tereny już dawno nie nadawały się do zamieszkania, a nieliczne zwierzęta które egzystowały na tych oschłych równinach musiały walczyć o wszystko. Wodę, jedzenie, cieniste miejsca dające ulgę przy wszechobecnym skwarze. Tak zapamiętał swój "Dom". Trudno było się dziwić, że tak rychło go opuścił.
Spojrzał na lwicę z niemałym wrażeniem. Zgrabna samica wyjątkowo dobrze wykorzystywała swoje uroki, zapewne uwiodła nimi niejednego...szczęśliwca. Bynajmniej nie była to jedna z tych bezradnych księżniczek kryjących się za ich wybawicielem, pasowała bardziej na podstępną uwodzicielkę, niż możnowładczynię. Miło było spoglądać na jej powabne ruchy, musiał jej przyznać, potrafi zrobić dobre wrażenie. Jednak czar łatwo prysł, gdy odezwał się jego rozsądek. Najwyraźniej intrygantka sądziła, iż wystarczą słodkie oczka, żeby wszyscy padli na kolana. Cóż, w minach towarzyszy widział podobne zażenowanie, co w swojej. Czyżby sztuczka okazała się zbyt mało wystawna? Nie mniej jednak, należało przejść do ważniejszych spraw.
Przerzucił wzrok na czerwonookiego i szybkim ruchem poprawił zwiewaną przez wiatr grzywę. Zdawało mu się, że powtarzał ten ruch wielokrotnie podczas tego spotkania, a wiatr nie mógł aż tak dawać się we znaki. Czyżby czuł niepokój, stres, a może wstyd? Zastygł przez chwilę w tym zamyśle, ale w miarę szybko ocucił się z tego stanu.
-Ahh...Jak już wspomniał mój brat, wywodzimy się z Atikali, a prawdę mówiąc spędziłem tam nieznaczną część mojego życia. W porównaniu do tej krainy, nasz rodzima była pustynią bez życia. Cóż, urocze miejsce.- Odparł na pytanie samca nieco sarkastycznie, w końcu cóż za znaczenie ma miejsce pochodzenia w ich przypadku. Nie należeli do żadnego szlachetnego rodu, ani też zaprawionego w boju stada, którego sława rozniosła się po całej Afryce. Byli pospolitymi szaraczkami chcącym osiągnąć w życiu coś więcej niż metr kwadratowy terytorium. Następnie znów zwrócił się do czerwonookiego.
-Wiesz może czy ja również mógłbym spotkać się z Przywódcą w najbliższym czasie?...Czy też z innymi członkami stada...



RE: Rzeka - Kahawian - 11-11-2013

// Dobra, trochę poczekaliśmy. Athari, jak coś to nadal pisz.//

Przekręcił nieco łeb, jakby zastanawiając się nad słowami samca. Kiedy mógł go spotkać? Czyżby wlazł do jaskini, w której wcześniej leżeli chorzy? No cóż.
- A więc poczekamy na odpowiednią chwilę. Z tego co rozmawialiśmy, niedługo ma się odbyć spotkanie stada w związku z pewnymi zmianami. Jeśli jesteście poważnie zainteresowani dołączeniem do nas, powinniście się stawić na jego wezwanie- to jest ryk pochodzący z tej wielkiej skały. Nie radziłbym jednak włażenia na górę. Bezpieczniej dla was będzie poczekanie u jej stóp.
Kilka informacji i mała porada raczej nie powinny zaszkodzić, skoro w przyszłości mogą stać się członkami Świtu. Nie był ich do końca pewien... Z cichym rozdrażnieniem zerknął na czarnego. Czy on słyszał sarkazm? Puścił to jednak mimo uszu. Ale wyjaśnienie im się należało.
- Zastanawiasz się pewnie, czemu się pytam? Oto odpowiedź. Środowisko w którym się wychowujemy, kształtuje nasze ciało. Różne warunki wpływają na nasze zmysły, wyostrzając je lub tępiąc. Takie szczegóły można odpowiednio wykorzystać, przydzielając rolę w stadzie- odpowiedział cicho.
Przez chwilę stał zamyślony, starając się podjąć decyzję co do tych dwóch samców.
- Póki co, możecie przebywać na Szkarłatnych terenach. Jest jedna zasada- nie ładujemy się na tereny Lwioziemców. Jest dosyć napięta granica i lepiej nie zaostrzać konfliktu. Nie muszę wspominać chyba, że bawienie się w łamanie przepisów na samym początku jest dobrym pomysłem. Taka rada ode mnie.
Skinął im na pożegnanie głową i odszedł kilkadziesiąt kroków dalej wzdłuż rzeki. Znalazłszy odpowiednio wygodny kamień, położył się nań, wystawił grzbiet na działanie promieni słonecznych. Należała mu się chwila przerwy...

I tak poleżał trochę. Po czym ruszył dalej.

z.t.


RE: Rzeka - Athari - 11-11-2013

Po piękności wszelkie odrzucenie spływało jak po kaczce. Ba, pełne zaakceptowanie wdzięków i kuszących słówek w takcie "pierwszego wejrzenia" od razu dawało lwicy sygnał, że ma do czynienia z tępym palantem, któremu cmokniesz przed nosem, a dalej bawisz z uciechą do woli. Choć poniekąd ci ujarzmieni ciemnotą, na których, o zgrozo, szczególnie rudzielcowi zależy, bądź oschli i przesadnie prawni, potrafili zjeżyć damie włos na karku. Koniec końców, Athati zawsze dostanie to, czego chce. Podstępem, namiastką, ba, nawet cudem... a nie przyszła tu ani po guza, ani kolejnego umilacza upalnej, afrykańskiej nocy. Natomiast usłyszane wieści, dotyczącego głównego celu, nie do końca odpowiadały oczekiwanemu obrotowi spraw (ze szczególnym naciskiem na wyszeptaną "radę" Kahawiana, do stu sępów!). Natychmiast ułożyła prosto obie łapy na ziemię, a uśmieszek lekko zawirował.
- Przecież to wcale nie było tak dawno! Od kiedy władcy oddają stołek jak, kiedy i gdzie popadnie?! - parsknęła, mrużąc roziskrzone szmaragdem powieki, a wargi wydymając do przodu z wyrazem obrażonego lwiątka. O wiele łatwiej przekonać co do swej uległości królową, a rzekomy "Szary", najwidoczniej niezainteresowany uroczą płcią przeciwną, kompletnie wykraczał poza podstępny móżdżek z wysnutymi ideami! Zgrzytnęła pazurami o glebę, naturalnie, nie ze wściekłością - wszak pięknu szkodzi - acz chwilowym oburzeniem.
Przynajmniej intensywnie kalkulując za i przeciw, zyski oraz straty, możliwości poganiane ograniczeniem, dała włóczęgom prawo swobodnej wypowiedzi bez kpin, tym razem. Wtrąciła podsłuch, zastrzygnąwszy uchem, dopiero gdy dwugrzywy zabrał nawet ciut uroczyście głos. Wzbudzał podziw, ale rozpracowanie takowego zajmie dłuższą chwilę. Może był najzwyczajniej w świecie zajęty? Żadne wyzwanie!
- W takim razie możesz mieć pewność, że jeszcze się zobaczymy, Kahawianie. - dodała zaraz po wzięciu głębokiego oddechu, na powrót do dawnej, kokieteryjnej formy. Mądrze prawił - to, gdzie żyjemy, kształtuje nas lub wyniszcza. A wychowana w bezprawiu, młoda złodziejka chyba poradzi sobie z czymś tak banalnym jak rozmowa "wstępna". Gdy raz powstrzyma te swoje uśmieszki, świat się nie zawali.
Co jej pozostało? Podróż w kierunku skały, a potem wyczekiwanie jak głodna hiena na Przywódcę, ewentualnie plebs z uprawnieniami. Czerwonooki nie miał w zwyczaju wylewnych pożegnań, toteż gdy wstał, ruszając gdzieś przed siebie, śmignęła go lekko ogonem wzdłuż boku, wielce rozradowana. Potem przyszło jej rzucić zielone spojrzenie tym dwóm - skoro dostali szansę, będąc na równej z nią pozycji, nastawienie także wypada minimalnie przekabacić ku lepszej stronie. Ale specjalnych zaproszeń słać nie będzie, zatem ani razu nie obróciwszy łba zza grzywki ponownie, odnalazła możliwie najpłytszy bród do przekroczenia mulistego koryta rzeki, bez uszczerbku na zdrowiu, a przede wszystkim - urodzie.
Przestrogi tamtego puściła koło uszu - Lwioziemcy? A któż to? Owieczki to splądrowania? Dawno nie miała z nikim na pieńku, a cicha wojna z całym... STADEM po swojej stronie, to dopiero musi być frajda! W rytm buńczucznych twierdzeń, zmieniła krok na szybszy, bardziej skoczny, gdy na wskroś poczęła przemierzać rozłożyste sawanny dzielące ją od wspomnianego punktu.

z~t


RE: Rzeka - Dagor - 15-11-2013

Zbiorowe spotkanie, mhm. Właściwie to idealna okazja żeby bliżej zapoznać się ze stadem, jednak szczególnie zainteresował go temat zmian. Cóż za ogłoszenie wymaga zjechania się wszystkich członków? Lepiej nie rozwodzić się nad tym co nastąpi, ale zgodnie z radą Kahawiana, udać się na owe zgromadzenie i zająć miejsce u stóp Skały. Zapewne paradowanie po jej szczycie nie byłoby najlepszym pomysłem, na co rosły samiec zwrócił szczególną uwagę w swojej wypowiedzi. Całe zdarzenie będzie miało dość patetyczny charakter, jak się spodziewał, ale warto poświęcić temu trochę czasu. Podczas takich spotkań wiele można zaobserwować, zwłaszcza w zachowaniu stadowiczów. Już sama ilość lwów jakie przybędą będzie oznaką szacunku do przywódcy, lub też jego braku. Podczas takowych zebrań można wyczytać z lwich pysków większość emocji i dowiedzieć się kto zajmuje wysokie stanowisko w hierarchii Świtu. Wiele, wiele przydatnych informacji, ale wszystko w swoim czasie.
Zerknął na brata zastanawiając się dlaczego tak ostentacyjnie zwracał uwagę na to jak został potraktowany przez przywódcę. Można było to przyjąć jako użalanie się nad swoimi błędami, lub też przestrogę. Jednak po co ostrzegać lwa, który jak mniemał, poznał już specyfikę Siwego-jak też się o Nim wyrażał? Przejechał kilka razy pazurami po ziemi, kreśląc przeróżne, bliżej niezidentyfikowane kształty. Pomagało mu to w myśleniu i jako takim opanowaniu emocji.
Bez dalszych ceregieli ruszył, powoli kładąc łapy przed siebie. Nie był pewny co zrobi jego brat, ale nie miał zamiaru nakazywać mu dalszych działań. Jeśli nie rzuca słów na wiatr podąży w tym samym kierunku, natomiast jeśli tak nie uczyni, płakać po Nim, czarnogrzywy nie miał najmniejszego zamiaru.

z.t.


RE: Rzeka - Saliti - 16-11-2013

Nie czuł się pewnie po słowach samca, zebranie na skale? Cóż, nie sądził, że zostanie tam uprzejmie przyjęty przez Siwego, ale jakie miał inne wyjście. Odkłonił się do Kahawiana, a następnie spojrzał badawczo na brata. Cóż on rysował na tej ziemi? Chociaż, bardziej zainteresowało go to, że nagle zerwał się, zmierzając w nieznanym kierunku. Oszukując swój własny charakter postanowił mu zaufać, a zresztą, jakie miał wyjście? Jedyne co teraz postanowił, to porozmawiać ponownie z przywódcą, przy najbliższej okazji, i prosić go o wybaczenie. Walcząc z myślami podążył za Dagorem.

z.t


RE: Rzeka - Frigg - 29-11-2013

Lwiczka zacisnęła blade ślepka. Mnóstwo światła, jakie uderzyło ją po wybiegnięciu z jaskini uniemożliwiło ocenę sytuacji. Frigg pędziła więc przed siebie na oślep, śmiejąc się na głos i czując bliską obecność szybszego od niej gepardziątka. Ekscytacja sięgnęła zenitu, gdy kociątko zdało sobie sprawę, że forsuje miękką trawę i pędzi w stronę rzeki. Słysząc jeszcze przez chwilę dobywające się z jaskini echo własnego śmiechu nie myślała, jak wiele zagrożeń czeka na nią tutaj samej, bez opieki matki. Liczyło się świeże powietrze w płucach, trawa zamiast kamienia pod łapkami, szum wody i szczebiot ptaków w gałęziach pobliskich kolczastych krzewów.
- No złap mnie! - zamiauczała zadziornie, tracąc już siły potrzebne do ucieczki.


RE: Rzeka - Shiya - 30-11-2013

Gepardziątko, zbliżywszy się do Frigg, zwolniło do truchtu. Je również uderzył tak dawno nie widziany obraz słonecznego dnia, jednak ono, w przeciwieństwie do tamtej, próbowało dostrzec cokolwiek. Inna sprawa, że nie wyszło mu to do końca tak, jak to sobie obmyśliło. Otóż, rozglądająca się dookoła Shiya, patrząca na nieliczne drzewa, jałową ziemię poprzetykaną kępkami traw, które wprawiały błękitnooką w taki zachwyt, nie zauważyła... Samej Frigg.
Starsza, a więc większa i cięższa Świtezianka nieopatrznie wpadła na wyraźnie wyczerpaną, a mimo to wciąż kontynuującą ucieczkę samiczkę. Obie przednie łapy szarej dziwnym trafem znalazły się na grzbiecie tamtej.
- Uch! - wyrzuciła z siebie, momentalnie się zatrzymując.
Tak gwałtowne zahamowanie poskutkowało utratą równowagi, a w efekcie przewróceniem się na ziemię przez Shiyę, która za sprawą swojej pokaźniejszej postury zapewne pociągnęła za sobą Frigg. Zdezorientowana, leżąca na boku gepardzica zamrugała kilkakrotnie, próbując odnaleźć się w tej nieoczekiwanej sytuacji.
Szczęście, że rzeka płynie aż dwa metry od nich!


RE: Rzeka - Frigg - 30-11-2013

Gdy lecąca na Frigg Szyszka wylądowała na boku na trawie, Frigg uniosła głowę i potrząsnęła nią raptownie. Odpędziwszy od siebie nieprzyzwoicie dużą ilość gwiazd skaczących przed oczami, mała skierowała wzrok najpierw w stronę Szyszki, później na płynącą wartkim nurtem Czarną Rzekę. Cóż kryje się pod jej powierzchnią? Jaką woda ma fakturę? Jak to jest wejść do niej? Czy jest wyjście z lepkiej wody? Czy woda jest zimna? Czy woda jest ciepła? Czy łaskocze? Głowę zaciekawionego lwiątka zwieńczyło dwoje uszu stojących na sztorc jak radary. Teoretycznie powinna gonić Shiyę, ale czy nie bardziej interesująca jest wijąca się czarną wstęgą rzeka, na której brzegu obie właśnie wylądowały?
Frigg podwinęła pod siebie łapki i zamarła na moment w pozycji odpoczywającego przed kominkiem kota: z łapkami podwiniętymi pod pierś, ogonem owiniętym wokół tylnych nóg. Z tej pozycji zadała gepardziczce zasadnicze, dręczące ją pytanie:
- Teraz ja gonię?
Później wstała i została porwana przez pierwotny dziecięcy instynkt; w dwóch podskokach podbiegła do koleżanki i zwaliła się na nią przednimi łapkami. Zakleszczyła zęby na jej uchu i wydając z siebie coś na kształt warkotu, zachęcała Shiyę do podjęcia "walki".