Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Moran - 02-12-2012

Skoro Makal nie chciał gadać o przeszłości, to lew nie będzie go to tego zmuszał. Może kiedyś się wygada. Może i byli braćmi, ale nadal byli osobnymi bytami o własnych tajemnicach, a w ich relacjach mnóstwo było tematów tabu. Chyba nigdy w życiu nie rozmawiali o rodzinie hieny. Kudłacz wiedział, że jakimś cudem dostał się w łapy Arto, a skoro został przygarnięty, to musiały w rodzonej familii Makala zajść jakieś kłopoty. Miało to jednak dobre strony - nasza dwójka miała okazję się poznać i znaleźć w sobie wzajemnie oparcie. Moran nie ruszał się pod nim, tylko trwał cierpliwie w tej pozycji. Dobrze było - braciszkowi było ciepło w zadek, a on zyskał ogrzewanie "nieugrzywionej" części brzucha.
- Huh, nieważne. Dobrze, że wróciłeś i że znów cię widzę. Nie wytrzymałbym, gdybym cię stracił na jeszcze dłużej...
I zapewne dodałby parę słów, gdyby nie słowa Makaliego. Wyciągnął łeb i spojrzał na stojącego nieopodal lwiaka.
- Chodź, Akira, Makal nie gryzie! - zawołał do jednego ze swoich młodszych przybranych braci.


RE: Jaskinia Medyka - Orvara - 02-12-2012

Szurr, burr, łapa za łapą ciągnięte po tej beznadziejnie nieurodzajnej i brzydkiej ziemi, Orvara dowlokła się w końcu nad Czarną Rzekę. Nie, nie była umierająca - ale bardzo, bardzo zmęczona i mocno obolała. Wystarczająco, by nie chciało się jej latać w podskokach jak kocięciu.
Przystanęła przed wejściem do Jaskini Medyka, niby to węsząc w poszukiwaniu ostrzegawczych zapachów, ale tak właściwie nie mogła się na tym skupić. Nie chciało jej się. Zarzuciła więc ten proces, uznając, że to robotą Strażników jest pilnowanie, by na ziemiach był spokój, i po prostu wsunęła się do środka. Zatrzymała się nieopodal progu, przyzwyczajając wzrok do ciemności.
Ups, właśnie miała spytać, czy jest medyk... Niestety zdążyła zapomnieć o tym, że nie może mówić. Z jej gardła wydobył się więc skrzek zakończony piskiem, a lwica skrzywiła pysk w paroksyzmie bólu.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 02-12-2012

Plątał się tak chwilę za Moranem, póki ta cała radość nieco z nich nie uciekła. Wtedy podszedł bliżej, a gdy jeszcze usłyszał słowa beżowego, wcisnął się między jego łapy spoglądając niesamowicie zaciekawiony na Makaliego. Jej, był niesamowity! Wyglądał tak cholernie ciekawie, śmiesznie i normalnie jednocześnie. Przekrzywił łebek nieco otwierając pyszczek zastanawiając się, co to może być za stworzenie. Dotąd widział tylko stado zeberek, podczas pierwszego spaceru na zewnątrz i do teraz nie wierzył, że widział je na prawdę. Tak, na pewno mu się wydawało.
Ale w Makaliego wierzył. Przecież Moran zwrócił na niego uwagę. Rozmawiał z nim, dotykał... pac! Tak, Akira też go czuł.
-Czym jesteś?- zapytał przekrzywiając łebek na drugą stronę i zerkając to na jednego, to na drugiego starszego brata. Nie wiedział, który odpowie.
-Ja jestem Akira!- przedstawił się po chwili przypominając sobie kilka innych sytuacji i zapamiętując przywitanie. Wyszczerzył się i pacnął Makaliego ponownie, jakby wciąż się upewniając. Orvary jeszcze nie udało mu się zauważyć.


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 02-12-2012

-Ze mną podobnie. -mruknął, nie patrząc już na Morana, kontakt wzrokowy nie był potrzebny w takiej chwili. Czy raczej w takim położeniu. Wzrok Makalego skupiony był na śmiałym lwiaku, który wcisnął się między niego a starszego lwa, zaciekawiony osobą hieny. Padlinożerca spokojnie dał trącać się drobną łapką kociaka, a to po piersi, tu po łapie, na nosie kończąc. Kiedy do jego uszu doszło pytanie malca, samiec zakłopotany opuścił uszy. Czym? Spojrzenie złocistych oczu powędrowało na Morana, szukając w jego pysku oparcia, jednakże po chwili hiena zdecydowała się otworzyć pysk.
-Wygląda na to, że twoim bratem. -rzucił doń wesołym tonem, jak się zdawało, wcale nie wymuszonym. Podobnie jak Akira, gdy tamten się przedstawił, Makal delikatnie przekręcił na bok łeb, dokładnie mierząc go spojrzeniem. Oceniając, ile Ojca było w maluchu.
-A ja Makali, pierwszy syn Arto. -odpowiedział, na zakończenie trącając kuleczkę wilgotnym nosem. Ogon burka na nowo zamerdał, zaś on sam opuścił łeb na pierś brata, pilnując się, by pozostawić miejsce również mniejszemu krewnemu. Hiena głęboko odetchnęła i lekko klepnęła Morana po barku, sycąc się bliskością rodziny.
-Nie gorąco ci? -zapytał pędzelko-uchego, jednym okiem zezując w stronę Akiry, żeby wyszczerzyć pysk w uśmiechu. O tak, tego z pewnością mu brakowało. I wątpliwe było, by kiedykolwiek zdecydowałby na nowo oddalić się od całego tego ciepła, którego przecież tak potrzebował. Bo kim niby była samotna hiena? Ciężarem odrzuconym przez Stado? Złote ślipie na chwilę zniknęło pod ciężarem powieki, by ukryć zrodzoną nań wilgoć.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 02-12-2012

Tymczasem Kudłaczowi zaczynało być trochę niewygodnie w tej pozycji, więc pozwolił sobie delikatnie zsunąć z siebie ciężar Makala i ułożyć go obok siebie. Sam zaś wstał i z szerokim ziewnięciem rozprostował kości, kiedy całkiem nieźle się przeciągnął. Potem znów osadził swój jasny zadek na ziemi między braćmi.
- Oj, gorąco, a boję się, że może być jeszcze cieplej.
Pytanie starszego z rodzeństwa zrozumiał dosłownie - przynajmniej tak się wydawało. Dwuznaczna odpowiedź na dwuznaczne pytanie. Brr, i oni tak rozmawiają przy dzieciach?
- Trzeba będzie znaleźć tatę - rzucił tak z innej beczki. - Trzeba mu powiedzieć, że wróciłeś. A potem muszę odnaleźć Padme. Chciała was poznać, a mi jest głupio, że jeszcze was sobie wzajemnie nie przedstawiłem.


RE: Jaskinia Medyka - Orvara - 02-12-2012

Cóż za smutek. Zignorowało ją nawet małe lwiątko, które według wiedzy Orvary powinno interesować się wszystkim, co tylko zjawi się w obszarze jego percepcji. Aż tak chyba nie schudła i nie zblakła?

Kiedy już widziała w półmroku wystarczająco dobrze, płowa samica ruszyła do przodu, węsząc różne zapachy. Matko, czego tu nie było! I lwice, i lwy, i więcej lwów, i zapachy przywódców, i... hiena?
Uniosła brwi nad fioletowymi oczami, wyłapując tę ostatnią woń. Wkrótce też odszukała winowajcę w postaci Makalego, wtulonego w lwiątko i Morana. Nie była pewna, czy widziała już czarnogrzywego, czy nie; jej pamięć szwankowała teraz, upierając się przy obrazach jakichś upiorów i nagich drzew. Takie tam... bzdury.
Podeszła do jednej ze skalnych półek, na których leżały susze ziół i tajemnicze kolorowe kamyki. Zadarła łeb, oglądając, co właściwie ma tutaj do wyboru. Pogadałaby sobie, ale pamiętała już, że odzywanie nie jest najlepszym pomysłem...
Obejrzała się bezradnie na samców, nawet na hienę, w oczekiwaniu na ich pomoc. Była skazana na łaskę innych.
Co za upokorzenie.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 02-12-2012

Nie mówił już nic, zadowolony, a gdy Makali dotknął go nosem, malec objął go łapami unosząc się przez chwilę w górze. O dziwo pazurów nie próbował używać, a gdy się ześlizgiwał, po prostu postanowił się puścić.
-Jesteś moim brateeeeeem?- otworzył buzię zafascynowany i gdyby mógł, sam zamachałby ogonem.- Waaaah!- wyszczerzył się szeroko i podskoczył w miejscu. Skąd taka sympatia? Cóż, z powodu swojego wyglądu Makali wydał się być malcowi najbardziej wyjątkowy ze wszystkich osób, które do teraz poznał. No, może poza tatą. Do teraz jego główną reakcją na poznawanie nowych osób było dąsanie się lub dość neutralne podejście.
-Nauczysz mnie zdobywać jedzenie?- zapytał brązowego, gdy już oboje się ułożyli, a on próbował wskoczyć na grzbiet Moranowi. Niestety nie udawało mu się tam pozostać i zsuwał się wciąż i wciąż na dół. W końcu po prostu usiadł przy większym bracie przekrzywiając łebek na bok. Gdy tylko jego ciekawość Makalim nieco ostygła, rozejrzał się po grocie i dostrzegł Orvarę unosząc najpierw wysoko uszyska, a potem, upewniając się, że już wcześniej jej nie widział, położył je i warknął gardłowo w sposób jakże lwi... i wysoki.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 02-12-2012

- Łał, ktoś już trenuje swój "ryczek" - skomentował gardłowy warkot tkwiącego na jego cielsku malucha. Wkrótce i on zauważył plączącą się po jaskini Orvarę. Matko, był tak zaabsorbowany swym rodzeństwem, że nawet dorosła lwica umknęła jego uwadze. Powstał powoli, by nie zrzucić z siebie Akiry, i ruszył w stronę adeptki. Ta nie była w idealnym stanie - już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że potrzebna jest jej pomoc. Problem w tym, że żaden z zebranych nie potrafił jej fachowo udzielić. Kudłacz miał styczność jedynie z paroma medykamentami i to zwykle wtedy, kiedy były używane na nim samym. Wiele razy przydarzały mu się różne, dziwne rzeczy. Stanął obok Szkarłatnej i zadarł łeb wysoko do góry, by gdzieś tam, na jednej z półek, zauważyć małe, czarne, okrągłe ziarenka.
- Akira, skocz po nie - rzekł do młodego. Sam nie chciał po nie sięgać, bo mógłby narazić go na bolesny upadek z wysokości. Zwrócił morski wzrok ku Orvarze.
- To mak - wytłumaczył pokrótce - Uśmierza ból. Medykiem nie jestem, nic innego stąd nie znam. Tylko tak ci mogę pomóc, a i weźmiesz to na własną odpowiedzialność.

//Gdyby ktoś zaczynał mieć już wąty, to piszę, że z racji mojego nie-bycia medykiem nie mogę dodać HP i wiem o tym i git.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 03-12-2012

Yeeee, wycieczka! Malec nieco stracił równowagę, gdy Moran wstał, ale szybko ją odzyskał starając się balastując ciałem odpowiednio do ruchu samca. Raz czy dwa prawie by się ześlizgnął(tak, podczas tak krótkiego rejsu), ale uczepił się wtedy nieco pazurkami i jakoś tam utrzymał, potem przyległ do Morana całkowicie i nie było problemów. Gdy tylko samiec się zatrzymał, Akira podniósł się nieco rozglądając. Jejć, niesamowicie było oglądać wszystko z tak wysoka. Oh, czy on też będzie kiedyś taki dużyy? Gdy tylko usłyszał polecenie od beżowego, ucieszył się i zaraz zaczął przymierzać do skoku schylając baaaardzo nisko przednią część ciała i wypinając porządnie tyłek, którym kilkukrotnie zamachał na boki. Przecież musiał się spisać! Wskoczył na jedną półkę przed tą, na której znajdowały się ziarna maku, ale nie znając strachu, zaraz się wychylił i zaczął gramolić na tą wyższą wystając teraz dość nieciekawie nad ziemię. W sumie to nie było tak wysoko. Zwisał chwilę na przednich łapkach i po chwili wspiął się do góry. Wrócił na brzeg i uniósł wysoko uszka spoglądając na Morana uśmiechniętym. Potem przypominając sobie o zadaniu, zaczął rozglądać się po półce. "Po nie?" Sięgnął pierwszy lepsze zioła, które na pewno nie były czarnymi ziarnami i pokazał Moranowi.
-O tooo?- zapytał przekrzywiając łebek.


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 03-12-2012

Samiec, chodź niechętnie, uległ Moranowi, spokojnie zsuwając się na ziemię. Przez tę chwilę milczał, dając lustrować się spojrzeniem maluchowi, dopóki tamten nie zadał mu dość zaskakującego pytania. Ale całkiem zrozumiałego... Makali przymknął oczy, przypominając sobie, jak sam Arto uczył go tej sztuki. A teraz to on miał zyskać ten zaszczyt? Hiena wyrwała się z odrętwienia i już miała odpowiedzieć maluchowi, gdy ten zwietrzył nieznaną burkowi lwicę. I zaraz potem jego braci już nie było, więc pospieszył za nimi, znacznie mniej skory do pomocy. Nigdy nie ruszał medykamentów Taty bez jego zgody, bez różnicy czy do zabawy, ćwiczeń czy z rzeczywistą potrzebą. Stwierdzenie Morana zbył milczeniem, nie trzeba było go poprawiać, poza tym Makali nie chciał obnosić się swą wiedzą, przynajmniej póki Ojciec nie nadał mu oficjalnego statusu Medyka. Co miało być wyłącznie formalnością, a tak przynajmniej hiena sądziła. Młodzik omal się nie zachłysnął, kiedy lwiątko zawisło nad ziemią i zaraz podetknął łeb pod majtającego tylnymi łapkami szkraba, jednak tamten dzielnie sobie poradził. Od razu było widać, że mały ma w sobie krew Arto. Uśmiechnął się do swoich myśli, żeby skupić wzrok na medykamencie, którym Akira zaczął wymachiwać.
-Nie, mały, to rumianek. Powąchaj, przyjemnie pachnie pachnie. Mak ma takie włoski na łodydze, jego woń jest znacznie cięższa. -pouczył samczyka, posyłając mu uśmiech na zachętę, żeby następnie swe spojrzenie zwrócić w stronę obcej lwicy. Zmierzył ją od łap do kity, nie emanując nawet gramem ciepła, które okazał rodzinie czy wcześniej spotkanym Świtezianom - limit dla obcych się wyczerpał.
-Ktoś ty w ogóle? -burknął w końcu, spoglądając na nią spode łba. Po spotkaniu z dziwnie zachowującym się samcem wolał ograniczać swą otwartość wobec nieznanych sobie członków Stada. Znajomość nie była mu do niczego potrzebna. Z najważniejszymi był już wystarczająco zbliżony, zaś całą reszta... stanowiła tylko tło, ładny dodatek.


RE: Jaskinia Medyka - Orvara - 03-12-2012

O, i tu się zaczęły schody.
Co prawda nie mogła mówić, ale mogła nadal myśleć i parskać - choć w znacznie zmniejszonym stopniu. Lwiątko posyłane na wysokie półki, znajdujące co bądź, niżej stojący lew pełen ciepłej optymistycznej wiary, że wszystko się uda, i na domiar złego jeszcze ta hiena, która pytała JĄ z odrazą, co tu robi i kim jest.
Pierwsze parsknięcie.
Orvara nie miała traumatycznych wspomnień związanych z hienami, nie pamiętała ani nawet nie wiedziała o żadnym wielkim ataku, który przemodelował układ sił na tych ziemiach. Natomiast nauczyła się w domu jednego - to szkodniki i darmozjady, które można wykorzystywać w roli przydupasów, ale nie ma po co obdarzać szansami i zaszczytami, bo i tak nie zrozumieją. Głupie śmierdziele, ale czasem przydatne, w skrócie. A tutaj hiena w pełnym majestacie zadaje się z innymi, jakby była równa.
Co za burdel w tym stadzie. Co za słabość władzy.
Drugie parsknięcie.

Obdarzyła jednak Makalego niechętnym spojrzeniem fioletowych ślepi, bo póki była tylko adeptem, na własne życzenie musiała się dostosować do panujących wokół zasad. Wskazała łapą na swoje gardło, kręcąc łbem; żeby lepiej wyjaśnić przekaz, zaskrzeczała coś kompletnie niezrozumiałego, po czym znów skrzywiła się w bólu. Powinien zrozumieć, jeśli te małe móżdżki posiadały odpowiednio dużo sprawności.
Potem przeniosła wzrok na Morana, który w zasadzie jeszcze jej niczym nie podpadł, bo był uprzejmy i chciał pomóc - ale w nastroju, w jakim się obecnie znajdowała, znalezienie pierdoły, za którą mogłaby parsknąć, było wyłącznie kwestią czasu. Zmarszczone brwi kompletnie nie nadawały jej pyskowi wyrazu wdzięczności, jakiego należałoby się spodziewać po kimś, kto otrzymuje dobrowolnie niesioną pomoc.

Trzecie parsknięcie.
A, tak na zapas.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 03-12-2012

Podczas gdy czekał na odpowiedź Morana, rozglądał się zaciekawiony, ile to rzeczy tu można znaleźć. Gdy tylko usłyszał jakąś odpowiedź, spojrzał na Makaliego z wysoko uniesionymi uszkami i nieco przekrzywionym łebkiem, by podetknąć sobie ziele pod nos i zaciągnąć się porządnie jej zapachem.
-Jeeej, rzeczywiście!- odparł zdumiony tym faktem. Nie tylko pierwszy raz widział rośliny, ale w dodatku dowiedział się, że każda może inaczej pachnąć! Cóż, takie wiadomości przychodzą w sumie instynktownie, ale zawsze przychodzi ten moment, gdy sobie uświadamiamy coś oczywistego. Wąchał jeszcze przez kilka chwil roślinę, starając się zapamiętać jej zapach, po czym odłożył na miejsce i zaczął rozglądać za rośliną opisywaną przez Hienę najpierw odnajdując ją wzrokiem, a potem, po powąchaniu stwierdzając, że jednak nie, to nie to. Gdy tylko dojrzał inną roślinę, uniósł ją i powąchał, a potem kichnął porządnie, wychylił się z półki i pokazał im nowe znalezisko.
-Takie jak to?- zapytał i przekrzywił łebek. Tak, to musiał być mak! Spojrzał przelotnie na Orvarę nie skupiając na niej swojej uwagi, ale gdy tylko zobaczył minę tamtej, zaraz wlepił w nią błękitne ślepia przekrzywiając łebek. Nie, nie wyglądała zbyt przyjaźnie. Jeśli dobrze zrozumiał i jej pomagają, to ta pomoc w sumie wcale mu się nie podobała. Pokiwał łebkiem, na potwierdzenie słów Makaliego, sam nagle chcąc znać odpowiedź na to pytanie, po czym uniósł wysoko uszyska.
-Ona nie może mówić!- palnął, bo ten fakt wcale nie wydawał mu się taki oczywisty.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 05-12-2012

O ile wcześniej Moran nie był na czarnej liście Orvary, to moment później zyskał niewielką szansę, by na niej zaistnieć. Dźwięki przez nią wydawane wcale mu się nie spodobały, a fakt, że były skierowane wobec jego brata, tylko dolewał oliwy do ognia. Zanim lwica zdążyła parsknąć po raz czwarty (o ile miała taki zamysł), poczuła na swym policzku mocne smagnięcie ogona, które miało chociaż trochę przywołać ją do porządku. Wyraz pyska Kudłacza drastycznie się zmienił - ściągnął brwi, a morski wzrok wpatrywał się teraz w nią przenikliwie.
- To mój brat - odparł - i nie zawaham się przed niczym, co miałoby ściągnąć niebezpieczeństwo na tego, kto je znieważa. Pilnuj się.
Długo nie spuszczał z niej spojrzenia. Zrobił to dopiero, gdy usłyszał głos Akiry. Teraz pozwolił sobie tylko na nieme skinięcie głową. Gdy młodzik już wziął, co trzeba, znów pozwolił mu zejść po swej głowie w dół. Odebrał od niego medykament, po czym wysypał z główki na posadzkę 4-5 ziarenek, o których wcześniej mówił. W makówce nic nie zostało, więc odrzucił ją gdzieś na bok. Kwestię zażycia leku pozostawił Orvarze - nic mu przecież do tego nie było. To jej sprawa, czy zamierza spędzić dzień w bólu czy też spać spokojnie, by następnego ranka obudzić się w pełni sił. Z młodszym bratem na karku ruszył w stronę Makala, by potem znów zasiąść przed wejściem do nory. Cała ta sytuacja zepsuła mu humor.
- Jeśli pójdę teraz szukać ojca, pójdziesz ze mną czy popilnujesz młodych? - zwrócił się hieny.


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 07-12-2012

Odpowiedzią na nieprzyzwoite zachowanie tamtej był równie nieprzyzwoity pomruk, dobywający się z gardła Makalego. Jednak nim sytuacja się zaogniła, zdążył zareagować Moran, co hiena przyjęła z wdzięcznym spojrzeniem. Dobrze było znowu poczuć, że tworzy się coś większego, wspólnego. A przede wszystkim szczerego. W milczeniu obserwował zabieg tamtego, już nawet nie zaprzątając sobie głowy obecnością Orvary, by jego uszy wychwyciły pytanie brata. Makali zamrugał i chwilę nie otwierał pyska, jakby coś rozważając.
-Skoro Ojca jeszcze nie ma, to może nie powinieneś mu przeszkadzać? -wysnuł przypuszczenie, żeby zaraz potem uzupełnić swą wypowiedź.
-Ale zostanę, ktoś musi być przy Akirze. No i będziemy mieli okazję lepiej się poznać, prawda, mały? -rzucił zachęcająco, puszczając lwiakowi oko. Więc Kudłaczowi nie pozostawało nic innego, jak zostawić malca pod opieką brata i ruszyć szukać Arto na własną łapę.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 07-12-2012

- Właściwie to prawda, ale polityka czekać nie może. Nawiedziła mnie taka biała suczka z Północy, ojciec musi o tym wiedzieć. A jak nie znajdę, to poszukam Pad i ci ją przyprowadzę.
Podniósł ciężko futrzasty zadek i przeciągnął się, wyciągając przednie łapy i podnosząc tył do góry. Po tym zabiegu zrobił łapą czochrańca na łebku małego braciszka.
- Trzymajcie się, chłopaki - rzucił do nich, po czym odszedł. W trakcie swego chodu rzucił jeszcze raz ostrzegawcze spojrzenie na Orvarę.