Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Akira - 07-12-2012

Zeskakując z półki skalnej ładnie udało mu się wylądować na łebku Morana, jednak z przemieszczeniem się na jego grzbiet był większy problem i malec mimowolnie po prostu ześlizgnął się na dół znowu ledwo utrzymując na jego grzbiecie. O ile jego rodzeństwo kręciło się gdzieś w okolicy (a nie spało), zeskoczył triumfalnie na jedno z nich, leżąc chwilę na nim, zagryzając ucho. Podniósł się spokojnie i z dumnie uniesionym ogonkiem poczłapał do Makaliego, siadając obok jego tylnej łapy. Jeśli wszyscy spali, to po prostu jakośtam dostał się na ziemię. Przyglądał się teraz wścibsko Orvarze. Położył uszka widząc, że jego rodzeństwo niezbyt przyjaźnie do niej podeszło. Przy okazji udało mu się warknąć cichutko, ale szybko tego pożałował zastanawiając się, czy Makali lub Moran zaakceptuje takie zachowanie. W sumie była z niego dość bojaźliwa i buntownicza duszyczka, ale w tym przypadku bardzo chciał się przypodobać starszemu rodzeństwu. Przecież to normalne, prawda?
-Umh!- odparł z entuzjazmem i skinąwszy główką do Makaliego. Ohhh, ale będą zazdrośniii!


RE: Jaskinia Medyka - Orvara - 09-12-2012

Orvara, choć z widoczną niechęcią, skinęła łbem na słowa Morana i położyła uszy po sobie. Głupie szczenię - nie mógł jej dorównywać wiedzą ani doświadczeniem, co w walce potrafi przynieść niespodziewaną przewagę. Ale nie dało się ukryć, że jej pozycja w stadzie była najniższa ze wszystkich tu obecnych - do licha, niższa nawet niż hieny! - więc musiała przyjąć jego decyzję za własną. Zostawi Makalego w spokoju, dopóki pozostaje pod protektoratem Świtu.

Kiedy Akira zrzucił wreszcie odpowiednie leki, podeszła do maku i obwąchała go nieufnie. Trucizną nie woniało... A nawet jeśli, to najwyżej umrze, zdarza się najlepszym. Orvara nie należała do tych, którzy mieliby się cofnąć przed czynem z powodu nieuzasadnionych obaw. Zebrała więc językiem ziarenka z ziemi, by rozgryźć je z pewnym trudem - wygodniej się jednak mięso szarpie - i przełknąć. Przeciwbólowe, tak? Oby podziałało.

Nie kwapiła się podziękowaniami większymi niż sztywne, krótkie, wymuszone kiwnięcie łba pod adresem pozostałych jeszcze w jaskini zwierząt. Uszy miała jednak położone po sobie; reprymenda zadziałała.
Wyszła potem. Lepiej, żeby nie działali sobie dłużej na nerwy.

z/t


RE: Jaskinia Medyka - Mistrz Gry - 10-12-2012

Brązowe oczy nań obserwowały w milczeniu całą tą sytuację. Nie odezwała się jednak ani słowem. W duchu jednak pochwalała zachowanie Orvary. Hiena nigdy nie powinna stać nad lwem. Hiena... To szkodnik. Drapieżnik. Ona zabija dzieci.
Makali był jednak inny. Byłaby ślepa, gdyby nie zauważyła, jak odnosi się do szczeniąt, i jak one go traktują. Jakby naprawdę był ich bratem. Dlatego też odłożyła swe uprzedzenia na bok. Jeśli sama nie lubiła hieny, nie mogłaby mu nic zrobić. Ze względu na lwiątka. A nie, gdyż bała się gniewu Arto, Morana itd. To nie miało najmniejszego znaczenia.
Ale jej czas już się skończył. W milczeniu chłonęła wzrokiem trójkę lwiątek, baraszkujących ze sobą. Czyżby ostatni raz miała je widzieć? Nie wiedziała. To, co będzie, to jedna wielka niewiadoma. Samotna łza spłynęła po jej pysku. Zaszklił się orzech, oblekając go srebrem. Idź. No idź.
Nie potrafiła. Tyle wątpliwości, tyle obaw. Czy wszystko oby na pewno będzie dobrze? Nie wiedziała. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Może Makal spojrzał na chwilę na nią, nie wiedziała tego. Może widział łzy. To nie miało już najmniejszego znaczenia. Naprawdę, to już nic nie znaczy. Niech robi, co chce. Ona traciła po raz kolejny to, na czym jej zależało. Jakby na nowo Arto w tej chwili uderzył ją w policzek, rozcinając go pazurami. Jakby znów tu był, zadawał jej ból. Na sam widok tych oczu, z których jedno było błękitne, a drugie mgłą okryte, zadrżała. Nie bij mnie... Proszę. Nie rań już więcej.
Nie wiedziała, ile chwil tak leżała. Jak długo. Lecz teraz to nie ona odmierzała czas. Oddała go komuś innemu. Stał nad nią i czekał. Wciąż uparcie czekał. Zegarmistrz. Może w końcu usłyszała, jak zniecierpliwiony potrząsa kluczami i pękiem zegarów, nawołując jej imię? Nikt tego nie wie. Sekundy, cierpliwie odmierzane. Ile ich minęło, gdy samica w końcu podniosła się ciężko z ziemi? Makali spojrzał kątem oka na nią, nieco napinając mięśnie, gdyby ona znowu miała rzucić się na niego. Nic takiego jednak się nie stało. Wręcz przeciwnie, lwica miała uszy położone po sobie. Zerknęła jeszcze na lwiątka, po czym szepnęła coś w niezrozumiałym dla hieny języku. Lwiątka jednak mogły doskonale zrozumieć, co kryje się za tym szeptem.
"I żyli długo i szczęśliwie".
Szkoda, że życie nie jest bajką. Szkoda, że tak naprawdę nic nie ma dobrego zakończenia. Nic. Życie było ciągłą tyradą, znaczone posoką, pazurami i brudnymi, podartymi marzeniami. Dziecięce zabawki, zostawione na strychu. Ich świetność dawno minęła, teraz leżą już tylko na strychu, z każdym rokiem pokrywając coraz to większą warstwą kurzu. Nie będzie bajek na dobranoc. Nie będzie ciepłego, brązowego spojrzenia, które wyrażało więcej niźli słowa. Słowa niewypowiedziane, zakazane. Jakie to jednak ma znaczenie? Żadne. Pieśni nie da się zakazać. Pieśni się nie wyzybwa. Co najwyżej, zmienia się z radosnego chóru na pełną smutku, łzami okrytą solówkę.
Była już u krawędzi jaskini, gdy obejrzała się raz jeszcze. Jej wzrok zetknął się z Malakim, który to obserwował ją uważnym wzrokiem. Przekaz był dość prosty - opiekuj się nimi dobrze. Jesteś ich bratem.
Smutne oczy, które mogłyby skruszyć niejednego obserwatora. Niejednego doprowadziłyby do łez. To już koniec. Czas rozpocząć nowy rozdział. One - jako Świtezianie. Ona - jako samotniczka, złamana smutkiem. Być może znów usłyszała tykanie zegarków. Być może znowu odezwał się w niej brzęk kluczy. Niemniej, westchnęła cicho, broniąc się przed kolejnymi łzami. Po prostu, odwróciła się i odeszła.

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
zgasną podłogi i powietrza
na wszystko jeszcze raz popatrzę
i pójdę nie wiem gdzie na zawsze...


Koniec wątku.



RE: Jaskinia Medyka - Makali - 10-12-2012

Lwica miała opuścić Jaskinie, jednak Makali prawdę mówiąc ledwo co zwracał na nią uwagę. Gdy już jej nie było, na przykładzie Akiry postanowił sprawdzić, czy młode aby wciąż nie potrzebują mleka. Pochwycił go zębami za fałdkę na karku i posadził przed sobą, łapą delikatnie odchylając wargę lwiątka.
-No pokaż te swoje narzędzia iszczenia... -mruknął zachęcająco, by fachowym spojrzeniem ocenić, czy może poczęstować malucha mięsem. Cóż, nie wyglądało na to, by Akirze łatwo poszło odgryzienie jakiegoś skromnego kawałka, o żuciu nie wspominając. Ale od czego miał Makalego? Ważne, żeby zasmakował. Hiena podeszła do obgryzionej nogi jakiejś kopytnej, wyszarpując niewielki fragment ostałego na kości mięsa. Wróciwszy do lwiątka, burek dobrą chwilę mlaskał, żeby wypluć przeżutą materię u łap tamtego.
-Spróbuj, dobre, urośniesz! -zachęcił młodzika, kładąc się obok. No, Akira, za tatusia!


RE: Jaskinia Medyka - Ares - 11-12-2012

Aresowi trochę umknęło to, że Moran i reszta gdzieś sobie polazła, zostawiając go zupełnie samego. Samiutkiego. Jego. Gdy sobie to uświadomił szybko się podniósł i starał się nadrobić dzielący go od rodzeństwa dystans. Minęło trochę czasu, podczas którego Akira zdążył poznać się bliżej z Moranem i Makalim, a on sam zdołał ich znaleźć, przystanąwszy przy wejściu do groty. Oblizał niepewnie wargi i przyglądał się tej scenie, gdzie jego brat spokojnie rozmawiał i przechadzał się w pobliżu psowatego. Ale przecież to hiena! Zła, krwiożercza, łakoma, paskudna... Zaraz, zaraz czy on właśnie proponuje jedzenie niebieskookiemu. Brązowy prychnął zdziwiony, marszcząc mały nos w pokazie swojego niezadowolenia. Czyżby jego niańka go okłamywała? Te wszystkie historie o żądnych władzy hienach... Teraz okazały się tylko stekiem kłamstw. Mlasnął głośno, po czym wlazł do groty najpierw powoli, by potem przejść w trucht, a nareszcie w żwawy bieg, a na sam koniec odbić się od ziemi i pofrunąć w kierunku idącego ku posiłkowi Akiry. Stanął nad nim, przygwożdżając go do ziemi swoimi łapami i stając nad nim, by ten nie mógł mu uciec.
-Siemanko, braciszku.-wymruczał mu do ucha, szczerząc kły zawadiacko.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 11-12-2012

Malec odprowadził wzrokiem obie lwice zadowolony, że wreszcie robił się coraz mniejszy tłum. Usiadł przy starszym bracie, a gdy ten spróbował mu zajrzeć do paszczy, wyszczerzył kły przybierając groźny wyraz pyszczka i powarkując dając tym do zrozumienia, że kiełki są ostre nie na żarty. No bo jakże inaczej! Wiadomo, że Akira miał najlepsze ząbki z całego rodzeństwa- nie raz im to udowadniał. Siedział tak sobie przez chwilę czekając z zaciekawieniem na Makaliego. Patrzył się ze zdziwieniem, gdy tamten podchodził do tego... Śmierdzącego-Kawałka-Tych-Z-Zewnątrz, po czym odgryzał kawałek, jakby chciał zjeść. Fuj! Toż to nie było już najświeższe, a śmierdziało okropnie! Pomimo, że malec wcale nie był zadowolony z wizji jedzenia czegoś takiego, instynkt podpowiadał co innego. Spojrzał na wyplutą papkę pod swoimi łapkami w sumie bardziej do niej przekonany, niż do tego na kości, po czym pacnął je łapą. Spojrzał na Makala.
-Nooo... ja nie wiem czy to taki dobry...- nie dokończył, bo przeszkodził mu braciszek. Upadł na plecy, cholernie niezadowolony z tego, że właśnie mu przeszkodzono w integracji ze starszym bratem i fuknął coś pod nosem, kładąc po sobie uszka tak, jak tylko można było. Warknął gardłowo i pokazał ząbki, po czym kopnął boleśnie Aresa w brzuchol.
-Złaź ze mnie, suko!- powiedział oburzony. Usłyszał tą obelgę już kilkukrotnie i w sumie póki co to była chyba jedyna, jaką zapamiętał i zrozumiał. Kopnął (jako że była to jedyna czynność, która przychodziła mu teraz do głowy) brata jeszcze raz w jedną z tylnych łap, a gdy tamten stracił równowagę, złoty to wykorzystał i odwrócił w taki sposób, że to on teraz był na górze. Spojrzał na niego dumnie, wciąż zły, po czym prychnął i zlazł z niego, udając się ponownie do Makaliego i siadając przy papce, którą (tak!) właśnie zamierzał zjeść i nikt nie miał prawa mu przeszkodzić.


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 11-12-2012

Makali, zaskoczony niespodziewanym zjawieniem się Aresa, odsunął łeb do tyłu, by i on nie stał się udziałem zabawy lwiątek. No tak, jak mógł zapomnieć o jeszcze jednym samczyku? Spokojnie przyglądał się szamotaniny, nie ingerując, dopóki jego uszy nie wychwyciły obelgi padłej z pyska Akiry. Widząc, jak jasny lwiak już miał się zabrać za przygotowaną przez starszego brata papką, stanowczo odsunął go łapskiem na bok, na nowo zniżając łeb do poziomu malucha.
-Jak możesz tak nazwać brata! Przecież to twoja rodzina, prawdziwa, nie byle jaka! Nie powiem tego tacie, chyba powinniśmy to załatwić tutaj, między sobą, jak dorośli, nie? Słuchajcie, obaj. Kiedy wasza rodzina jest silna, to sami rośniecie w siłę! Nie kłócić się, chcecie, żeby ktoś był lepszy od NAS? Nie od ciebie, czy Akiry, nie ma miejsca na podziały. Jesteśmy jednością, a jak ktoś to zaburza, to rodzą się kłopoty. Zrozumiano? -parsknął, teatralnie gromiąc młodsze rodzeństwo spojrzeniem, które miało zaraz potem zmięknąć. No bo ile miałby się złościć na swoich nowych braci, co on, lew, żeby chciwie zatrzymywać w swym sercu gorycz, by móc obwiniać innych? Miał przed sobą dwójkę młodych, pięknych lwiaków. Jego braci, takich prawdziwych... Takich żywych... Hiena trwałą tak chwilę z półotwartym pyskiem, pogrążona w zamyśleniach, nim zdała sobie sprawę z własnego stanu. Potrząsnęła łbem i zamrugała, posyłając młodziakom ciepłe spojrzenie.
-No, przyjęcie moich warunków to dopiero dojrzała decyzja, godna następców tronu, brawo! -pochwalił kocięta, kładąc się na boku, ponownie odsłaniając ciekawskim pyszczkom przeżute mięso. Częstujcie się, póki jest jeszcze czego próbować!


RE: Jaskinia Medyka - Ares - 12-12-2012

Stulił uszy akurat w momencie, gdy doszły do niego słowa brata. Suko? Przepraszam, ale czy on wygląda na jakiegoś kundla? I w dodatku samicę? Zmarszczył nos i uniósł wargi ukazując musztardowemu mocne, śnieżnobiałe kiełki. Mimo, że nie rozumiał za bardzo sensu tych słów, poznał, że nie były one nazbyt miłe. Syknął głośno, czując jak Akira uderza go tylnymi łapami, po czym przewraca go nie grzbiet. Znowu na dole. Cudownie. Przedtem, jak niebieskooki z niego wstał, kopnął go najmocniej jak potrafił. Ot, taki tam prezent. Podniósł się i otrzepał z kurzu i spojrzał spode łba na brata. Nie dość, że został upokorzony przez niego, to jeszcze przy tej hienie! Stęknął i podszedł powoli do psowatego, słuchając jego słów. Jego uszy ponownie skierowały się ku tyłowi, a on sam klapnął zadem o ziemię spuszczając wzrok na własne łapy. Tylko dlaczego złość jego przybranego brata była również skierowana na niego? Przecież on nic nie zrobił! Chciał się tylko podroczyć, to Akira jakiś nadpobudliwy i agresywny jest. Jednak nie wymówił tych słów na głos, a tylko pokiwał powoli łbem. Widząc, że Makali znowu przybrał ciepły wyraz pyska uśmiechnął się do niego, chcąc przełamać pierwsze lody. Zerknął na odsłoniętą papkę czegoś, co wcześniej musiało być czymś znacznie bardziej zachęcającym.
-Eeee.-wydukał jedynie, marszcząc bujne brwi i unosząc pytający wzrok na brązowego. Co to niby jest? Arto dawał mu co innego. Ostatnio nawet zjadł plaster miodu. Mimo, że tamten był strasznie słodki i tak było zapewne lepsze niż to... Coś.
-Przepraszam, że pytam, ale... Kim ty jesteś? Tak na serio?-zagaił podejrzliwie, przekrzywiając łeb na bok.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 12-12-2012

Wysłuchał uważnie słów brata, wciąż nieco naburmuszony, ale rozumiejąc, za co został skarcony i dlaczego Makal postąpił tak, a nie inaczej. Machał ogonem na boki kitą zamiatając kurz.
-Denerwuje mnie, gdy oni pozwalają sobie na takie rzeczy.- bąknął raczej do siebie mówiąc o sytuacji sprzed chwili. Wcale nie miał ochoty na zabawę z którymkolwiek z rodzeństwa, a jego brat znowu bezczelnie zaczął mu w czymś przeszkadzać. Jak Akira będzie chciał się pobawić, to powie. Pfff. Położył teraz uszka, ale raczej ze skruchą patrząc się nieco w bok, na jakiś kamyk. Przeanalizował dokładnie słowa brata w sumie sporej części nie rozumiejąc, ale mimo to starając się wszystko zapamiętać. Zmarszczył brwi, pomlaskał chwilę i spojrzał najpierw na Makala, a potem na szczerzącego się Aresa. Westchnął i wsłuchał się teraz w słowa obu braci samemu nie mając wiele do powiedzenia. No cóż. Rozejrzał się: a co z Aillą? Czyżby dalej spała?


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 14-12-2012

Na dźwięk słów Aresa Makali położył po sobie uszy, niezbyt pewny, jak odpowiedzieć. Dobrze pamiętał, jak trudno było odnaleźć się Ojcu wśród "swoich" zaraz po Rzezi. Czy on, po tak długiej nieobecności nie był w podobnym położeniu? Czy takie spontaniczne obcowanie z lwiątkami było mądrym rozwiązaniem?
-Twoim starszym bratem, jak Moran... -mruknął cichutko, odwracając wzrok. Wcześniejszy entuzjazm nieco przygasł, zastąpiony niezdecydowaniem. Ciągnąć to dalej? Spojrzał na mięsną papkę, żeby zaraz z dozą niechęci odtrącić ją na bok. Nie powinien traktować swych braci niczym jakiś szczeniaków. Tylko czy w takim razie umiał zachować się inaczej?
-Arto nauczy was kosztować mięsa, z pewnością zrobi to lepiej, nie przejmujcie się. -rzucił w końcu do lwiaków, posyłając im coś na kształt uśmiechu. Oczy Makalego skierowały się ku wyjściu, z nikłą nadzieją, że... Zaraz, zaraz... TATO?


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 14-12-2012

-No i czego suszysz zęby? -z piersi musztardowego dobyło się z pozoru groźne burknięcie, po którym zaraz poczuł, jak jego pierś staje się celem ataku cętkowanej torpedy. Czempion objął syna masywnym łapskiem, przyciskając go do piersi i omal nie stracił równowagi, źle stawiając ciężar ciała na tej wolnej. Czując, jak Shaid zeskakuje z jego grzbietu, po prostu klapnął na tyłku, ciągnąc samca za ucho. Sam Makali ledwo co zauważył ojcowską zaczepkę - był zbyt zajęty chciwym chłopięciem woni grzywy musztardowego. Ostatniego zapachu, którego brakowało na jego własnym ciele.
-No pokaż tę mordkę... -mruknął Wypłosz, ujmując pysk hieny w masywną łapę i delikatnie unosząc go na wysokość swego oka, pilnie poszukując jakichkolwiek zmian w obliczu jego pierwszego dziecka. Zero? w końcu wypuścił Makalego ze swego objęcia, pozwalając mu siąść naprzeciwko, by mógł przywitać się i z Shaidem. Uwadze Arto nie uszedł brak pozdrowienia Widzących. Jak wiele uległo zmianie od ostatniego czasu, kiedy widział hienkę? Zamrugał, posyłając burkowi uśmiech, żeby następnie przenieść spojrzenie na Aresa i Akirę. Potraktował każdego z osobna krótkim liźnięciem, żeby zabrać głos.
-Widzę, że z bratem już się zapoznaliście... Dobrze, bo niestety muszę znikać, wzywają obowiązki... Ale bez obaw, tym razem zostanie z wami tata, myślę że na dzień dzisiejszy ma już dość cackania się z lwami. -tutaj puścił oko Shaidowi, żeby zaraz potem na pożegnanie otrzeć się policzkiem o pysk tamtego. Widząc zdezorientowanie hieny, ponaglająco machnął łapą.
-Chodź no, mój Furmentari, wszystko wyjaśni się na miejscu. I weź od razu moją torbę, może będzie potrzebna. No nie patrz tak na mnie, nawet ty raz na jakiś czas musisz pojawić się wśród Stada! -zaśmiał się na koniec, żeby w końcu wybyć z Jaskini, zostawiając Shaida i lwiątka samych sobie, z dala od brudnych spraw Szkarłatnego Świtu. A jak brudnych, miało się dopiero okazać.


RE: Jaskinia Medyka - Makali - 14-12-2012

Młody samiec już odruchowo miał zaoponować, dopiero po chwili zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji. Odmówić towarzystwa Ojcu? W życiu! Pośpiesznie pochwycił w zęby kawał skóry, szumnie nazywany torbą, żeby ruszyć za Arto, uprzednio na pożegnanie pomachawszy Shaidowi i braciom.



zt

[ Dodano: 2012-12-14, 22:52 ]
no i Arto tesz, logiczne


RE: Jaskinia Medyka - Ares - 15-12-2012

Prychnął jedynie na słowa Akiry, mrużąc przez dobrą chwilę na niego gniewnie swoje ślepia, ale w końcu odpuszczając temu i z powrotem pokierował całą swoją uwagę na przybranego brata. Zamrugał kilkakrotnie i skrzywił się, zastanawiając się nad wyjaśnieniem hieny. Nie żeby był zdziwiony tym, że w jego rodzinie jest jakiś psowaty. W końcu jednym, z jego ojców była fossa. Przyzwyczajony od młodu do takich rzeczy, wzruszył na to barkami i ponownie wyszczerzył kły do Makala, chcąc go ośmielić.
-Wygląda na to, że jesteśmy dość sporym rodzeństwem.-mruknął, jakby sam chciał sobie to uświadomić. Omiótł przelotnie grotę, zatrzymując się przez chwilę na musztardowej, dobrze znanej mu sylwetce. Już miał krzyknąć imię ojca, gdy jego hieni brat go uprzedził i przybił ich tatę do ziemi. Podniósł się i zrobił kilka kroków w ich stronę, przekrzywiając łeb na bok i wpatrując się w nich z ciekawością. Niedługo potem zjawił się przy drugim ojcu, tym, po którym odziedziczył większość swego wyglądu i otarł się o niego pyskiem, o pysk. Posłał przywódcy usmiech, gdy ten liznął go krótko, a potem spokojnie, w ciszy wysłuchał tego co ma do powiedzenia. Shaid z nimi zostaje? Fajnie, tylko, że... Dlaczego oni nie mogą być choć przez chwilę sami? Nie uciekło to uwadze Aresa, ale przemilczał tą sprawę, umykając gdzieś wzrokiem. Po chwili, musztardowy lew i hiena wybyli z groty, a on został ze swoim bratem i tatą. Potrząsnął łbem i spojrzał na tego ostatniego, błagalnymi oczyma.
-Tato, a może byśmy gdzieś poszli? Pozwiedzajmy tereny stada albo coś! Pokażesz nam jakieś ciekawe miejsce, o. Albo, albo... Nauczysz nas czegoś nowego. No choodź! Będzie fajnie.-poprosił, dodając do tego również uśmiech, któremu ciężko by było odmówić. Byłoby miło czuć też wsparcie Akiry lecz na razie nie słyszał ani jednego z słowa z ust niebieskookiego. Ale nadal czekał na odpowiedź ojca. Może on da się przekonać. Podskoczył kilka razy, by potem dla udowodnienia swoich słów wybiec przed grotę i uginając przednie łapy w pozycji, podobnej do tych, gdy młode szczeniaki zapraszają kogoś do zabawy. Wyczekujące zgody spojrzenie powoli lecz skutecznie wwiercało się w brązowego, tak przynajmniej łudził się na razie książę.


RE: Jaskinia Medyka - Akira - 16-12-2012

-Cześć, tato.- przywitał się ładnie, gdy Arto wszedł. Siedział cały czas w tym samym miejscu, już prawie w ogóle nie zły na innych, ale jego chęci do kontaktów wyparowały zupełnie. Siedział tak przyglądając się wszystkiemu i gdy tylko zauważył fossę, również się przywitał. Zamrugał parokrotnie machając równomiernie ogonem i kitą zamiatając ziemię. Nie odzywał się już nic, nie poruszał szczególnie i tylko siedział przodem do Aresa i Shaida. Reszta zdążyła już opuścić jaskinię i ostatecznie Akira stwierdził, że było dobrze. Nie idealnie, bo jaskinia wciąż nieco śmierdziała Kami i Shun, ale znośnie.
Sooo Creepy. Akira spoglądał zupełnie beznamiętnie na samców, jakby w ogóle nie był lwiątkiem. Wciąż nie poruszył się i siedział wyprostowany machając ogonem i wpatrując się w milczeniu na oboje, jakby w ogóle nie słyszał, o czym rozmawiają. Może zwariował?


RE: Jaskinia Medyka - Shaid - 18-12-2012

//Ile was tu w ogóle jest? Ailly nie ma?

Chętnie by jeszcze posiedział i poleniuchował w ogrodzie, czy coś. Ale... Obowiązki wzywają. Głównie Arto, ale jego w sumie też. Miał się zajmować dziećmi.
Siedział tak teraz naprzeciw dwóch lwiątek... Lwiątka i lwiątkofossy, zastanawiając się. Coś ciekawego... Hm. Coś ciekawego...
Jego uwagę jednak przykuło zachowanie jasnego lwiaka.
-Akira. - mruknął do niego, spoglądając w jego błękitne ślepia. -Coś nie tak? - zapytał. No raczej nei powinien siedzieć z tak... pustym wzrokiem.