Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Kami - 24-03-2013

Nie to że Ragnar znalazł się w grocie medyka wręcz zaoszczędzi jej czasu.
- Niebawem raporty będziesz składał tylko Moranowi, zostanie on bowiem władcą Świtu, MOIM następcą. Własnie o tym chciałam z tobą porozmawiać kudłaczu.- Tu zerknęła na prawnuka.
- Ja udaje się w podróż do podziemnego świata..- Kogo oszukiwała, każdy spędzony dzień tutaj był zbyt męczący, upierdliwy, mogła znieść wiele, ale każdy miał swój limit. Gdy w każdej chwili wolnej myśl zaprzątały mroczne zjawy brakło siły by się im przeciwstawić. Warknęła.
- Jest to najlepszy z możliwych wyborów, zapewne i Arto odejdzie, więc Młody Król będzie potrzebował wsparcia i doświadczenia, tak więc Ragnar staniesz się jego OSOBISTYM doradcą. Jeśli zaś chodzi o ostatni problem z którym do mnie przychodzicie, mianowicie Liwi, granice naszych ziem są zamknięte dla nich pod groźbą śmierci.- Może wtedy skończą się ich defilady, Moran słusznie zauważył że nic do nich nie dociera, żadna w miarę pokojowa aluzja.. jak grochem o ścianę.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 24-03-2013

Przybył. Jakby pusty, bez wyrazu. Zdawał się być nieco zaskoczony faktem, że zastał tu kogokolwiek prócz syna, lecz nie na tyle, by z tego powodu chociaż uchylić pysk. Przystanął w progu, by, nadstawiając uszu, gotów wsłuchać się w rytm rozmowy.



[Geeez, ten szperaczowy styl rzeczywiście nie niósł ze sobą nic pozytywnego. Idę zabrać się za robotę, do wieczora.]


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 24-03-2013

Zastrzygł pędzelkowatymi uszami, tępo wpatrując się w Kami. Czyżby usłyszał właściwe słowa? Młody był, słuch był jeszcze w porządku. Czy to możliwe, by ona je wypowiedziała? Nie zamierzał jednak robić z siebie idioty i pytać, z niedowierzaniem. Wszystko mu wytłumaczyła. Rozumiał już, dlaczego tak wielka, potężna i siejąca strach persona jak Kami zamierza opuścić tą część świata i zagłębić się w ten niewidzialny, mroczny, pełny tajemnic nieznanych mieszkańcom ziemi.
Co nim zaś wstrząsnęło, dotyczyło Arto. Nie podejrzewał, by jego przybrany ojciec, najdroższa mu osoba, która zapewniała go o szczerości swych uczuć, także zamierzał porzucić Świt dla jakiego wyższego celu. Sądził, że byłby pierwszym lwem, który by się o tym dowiedział, a tutaj co? Poczuł gorycz i zawód, które rozlały się po jego ciele. I wtedy też zobaczył go w wejściu do jaskini. Wyminął więc Przywódczynię i stanął naprzeciw Szperacza, morskim wzrokiem spoglądając głęboko w jedyne sprawne oko Wypłosza.
- Czy to prawda? - rzekł jak najspokojniej mógł. - Dlaczego?


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 24-03-2013

Szary odprowadził wzrokiem parodię życia, którą była Lura, po czym wsłuchał się w słowa Księcia, który przejąwszy inicjatywę sam przedstawił to, co się ostatnio działo.
Kiedy ten skończył samiec sztywno pokiwał łbem, potwierdzając słowa Kudłacza.
Natomiast gdy Kami poinformowała ich o TYM, samiec momentalnie zastygł w miejscu, a jego spojrzenie, zszokowane i pełne obaw mimowolnie utkwiło w Księciu, a może raczej w Królu Szkarłatnego Świtu.
Był na tyle zaskoczony nagłym obrotem spraw, że w ogóle nie zwrócił uwagi na zgoła dziwny i niezrozumiały (przynajmniej dla niego) powód odejścia Przywódczyni.
Jakby było tego mało, Arto też miał odejść.
Szary zamrugał kilkukrotnie, w nadziei, że to wszystko mu się śni, jednak ku jego zawodowi nie była to mara senna-właśnie został mianowany Osobistym Doradcą Króla.
Miał od razu ochotę podważyć decyzję Królowej, powiedzieć coś w rodzaju, że nie jest gotowy i nie poradzi sobie, ale na pewno nie to chciała usłyszeć Kami.
-Postaram się nie zawieść, Pani.-powiedział w końcu, a głos zachwiał mu się niezauważalnie.
Gdy Moran oddalił się, wzrok szarego powędrował za nim, zauważając musztardowego, który zdaje się wolał nie brać bezpośredniego udziału w rozmowie.
Ragnar spojrzał na Przywódcę z wyrzutem i trwał tak chwilę. Przez ten cały czas zdążył się przywiązać do niego i ogólnie bardzo cenił sobie jego osobę, toteż miał do niego żal, że razem z Kami zostawiają Rodzinę samą sobie.
W końcu zwiesił łeb, bezwiednie wpatrując się w ziemię.


RE: Jaskinia Medyka - Kami - 25-03-2013

I tylko to chciała usłyszeć, stado które wyniosła na sam szczyt miał dalej zajmować to ostatnie w łańcuchu miejsce, zapewnienia miały przynieść jej chociaż tę odrobinę spokoju w i tak już zszarganej duszy. Musieli znaleźć w sobie siłę sami, upór właściwy władcom tego stada.
- Z miejsca do którego się udaję dostrzegę wszystko co będzie się tu działo, jednak decyzje dotyczące stada będą od teraz należały tylko i wyłącznie do was.- Nie będzie mieszała się w ich sprawy, porażka będzie ją boleć, viktoria napawać dumą.
Zerknęła na Arto, wyraz jego pyska mówił jej wszystko, jednak powinien zająć się Moranem, a dopiero potem ewentualnie pogawędzić z babunią.
skierowała kroki ku wyjściu i gdy była już na zewnątrz siadła w cieniu wielkiego kamienia.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 25-03-2013

Brew samca powędrowała ku górze, zaś on sam oderwał wzrok od turkusowych ślepi syna, żeby przenieść spojrzenie na wychodzącą lwicę. Nawet nie próbował stłumić tej iskierki gniewu, jaka zapłonęła w jego ślepiu, gdy zwężoną źrenicą odprowadzał tamtą. Jedynie kilka chwil wystarczyło mu na zorientowanie się w sytuacji, której, będąc szczerym, zupełnie się nie spodziewał. Więc cały ten wcześniejszy cyrk miał osiągnąć zenit w takiej formie? Marnie, jednak pazury łapy Losu dzieliły mięso według tylko sobie znanych reguł. Na nowo zatopił oko w wyczekującym spojrzeniu Morana, by w końcu otworzyć pysk.
-Mam obowiązek ustąpić i odejść w niepamięć, póki jeszcze kryje się za tym jakiś cel, synu. -przyznał, jednocześnie zrzucając z barku przywleczoną ze sobą torbę na medykamenty.
-Dwie noce temu miałem Sen Śmierci. Nie wolno mi tego od tak zignorować, ja nie odwracam się od rodziny, gdy jestem jej potrzebny, dobrze o tym wiesz. Nie zostawię cię z pustymi łapami, podobnie jak nie zamierzam obarczać cie odpowiedzialnością za moje decyzje. To zapewnienie ci przyszłej stabilności zajęło mi te dwa dni, winny byłem zostawić ci chociaż względny porządek... -urwał, przenosząc spojrzenie na stojącego nieopodal Ragnara. Zmęczone lwisko wydało z siebie niechętny pomruk, zachęcając szarego, by ruszył w ślady Kami. Wyłącznie Moran miał być dziedzicem musztardowego, przynajmniej w pojęciu Świtu. Nie czekając, aż tamten opuści wnętrze Jamy, Wypłosz ruszył przed siebie, ku swemu legowisku, by stanowczym ruchem odrzucić na bok którąś ze sponiewieranych skór, składających się na, nazwijmy to umownie, wypłoszowy barłóg. Ruch samca odsłonił całą kupę niecodziennych przedmiotów, w której największy udział brała hałda cennych, kolorowych opali. Ale to nie na nich Arto skupił uwagę. Łapskiem wyciągnął fantazyjną czaszkę, na której to właśnie zatrzymało się błękitne oko.
-Anudora, szkodniki. -mruknął kpiąco, by rzucić Maskę Scorpiusa pod łapy Księcia. Dla Arto, nie licząc faktu, że stanowiła jako taki łup po Sherkanie, artefakt Płonących nie stanowił nic ponad bibelot, o który mógł się podrapać, gdy był wciśnięty pod posłanie. A kult, jakim obtaczali ją dawni niewolnicy Złej co najwyżej budził politowanie.
-Wątpię, bym wybił wszystkich Płonących, zawsze byli niczym robaki. Niczego sobą nie reprezentowali i kryli swe parszywe oblicza pod kamieniami. I tak jak robactwo będą gotowi wyjść i plenić się po ziemi, kiedy odwrócę wzrok. A to jest ich największy skarb, myślę, że warto zostawić ją tobie, tak na wszelki wypadek, warto mieć jakiś fortel pod łapą, prawda? A jak zaczniesz się o nią potknąć, to wrzuć ją do słonego jeziora, albo po prostu zniszcz, mój syn nie potrzebuje takich pierdół dla siebie. -rzucił, by na nowo począć rozgrzebywać kupę swych skarbów, rozrzucając opale po niemal całej okolicy swego leża.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 25-03-2013

Acha. Czyli znów jakaś tajemna siła zawładnęła życiem (czy też losem) kolejnej drogiej mu osoby, przez co on musiał zostać z tym całym pierdolnikiem na głowie. Żyć nie umierać! Moran już powoli zaczynał mieć wątpliwości, czy aby słusznie czyni, uważając ponadnarodzone zjawiska jako wytwór umysłu zbzikowanych staruchów.
Odprowadził Ragnara wzrokiem i ruszył za Arto. No popatrzcie, tyle razy sypiał w tej jaskini, a dopiero teraz dane mu było odkryć jej skarb. Maska, którą rzucił pod jego łapy, wywołała w nim wielkie zaciekawienie. A na cholerę komu takie szkaradztwo? Ci Płonący musieli mieć nieźle narąbane we łbie, skoro mieli w tym przedmiot kultu. Nevermind, skoro ma dla nich wartość, to może się przydać. O ile w ogóle którykolwiek z nich jeszcze istnieje, bo przez dwa lata swego życia Kudłacz nie poznał ani jednego dziedzica Sherkhana. No, może prócz Padme, która miała w sobie ich krew, lecz dla której było to największe przekleństwo. Wątpił w to, by jego partnerka nagle odnalazła w sobie lojalność wobec matczynego rodu.
Gdy Wypłosz zakończył prezentację, spojrzał na niego.
- Co z Makalim, Aresem, Aillą i Akirą? No i Shaidem?
Prawdopodobnie widzieli się po raz ostatni w życiu... Jak miał mu dać tak po prostu odejść? Lwu, który był mu droższy od prawdziwego ojca? Który przyjął go pod swoje skrzydła, doświadczał, czasem niemiłosiernie, i któremu zawdzięczał nie tylko to, kim się stał, ale również życie? Bez niego nic by nie było - albo Moran-nieudacznik, drżący ze strachu przez każdym następnym dniem, walający się gdzieś po Terenach Wolnych lub Lwiej Ziemi. No, ale właściwie taki stan też równał się niczemu.
Poczynił parę małych, drobnych kroczków w jego stronę, by potem subtelnie wtulić kosmaty łeb w jasnobrązową grzywę okalającą kark Caesara. I trwał tak, bez słowa, z zamkniętymi oczyma, oczekując ostatniego błogosławieństwa i należnemu mu, jako władcy, namaszczenia.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 25-03-2013

Chociaż mógł, to nie wsłuchiwał się w słowa musztardowego, które i tak skierowane były wyłącznie do Morana. Zanosiło się na poważną rozmowę i nie trudno było się domyślić, że postronni nie byli w niej mile widziani.
Szary westchnął głośno, ukłonił się nisko Królowi po raz ostatni i ze zwieszonym łbem ruszył w stronę wyjścia, opuszczając jaskinię.

zt


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 25-03-2013

I tak prezentował co ciekawsze łupy tamtemu, większość zbywając milczeniem. Gdy w końcu skończył, wyprostował się i przeciągnął, by otworzyć pysk.
-Wszystko twoje, mały. No, poza tym. -odniósł się do leżącego w nieładzie, poplątanego kłębka włosów, częściowo przysypanego opalami. Wypłosz odgarnął kamienie i niuchnął kilkukrotnie, żeby wydać z siebie zawiedzione sapnięcie. Sierść już całkowicie straciła ostatnie drobinki woni dwójki bliskich mu zwierzaków. Przez chwilę skupiał na nim spojrzenie jedynego oka, jakby się namyślając, jednak w końcu po prostu zgarnął włosy ozorem i połknął. To musiał zabrać ze sobą.
-Lwiątka idą ze mną. Będą miały okazję dowieść, czy rzeczywiście zasługują na to, by w ich żyłach płynęła moja krew. Makali... Myślę, że spotkanie z wujkiem jest mu potrzebne. Zwłaszcza ze względu na jego szczególne okoliczności. Jednak z nas wszystkich, to jego powrót jest najpewniejszy. To mądra hiena. A jeżeli chodzi o mnie... Nie wiem. Na razie muszę skupić się na tym, by dotrzeć na czas. A potem... -Już miał się odwrócić, gdy przylepił się doń Moran.
-Ej, młody byku, jeszcze nie skończyłem! Nie martw się, mizianie cię nie ominie. -rzucił z gorzkim uśmiechem, zębami szczypiąc ucho Kudłacza.
Kolejne chwile miały minąć na obnażaniu kolejnych tajemnic Jamy, streszczaniu co niektórych praktyk medycznych i przyspieszonemu przekazywaniu dziedzictwa z ojca na syna.
-Gdy zaczniesz, zacznij wyłącznie od lwów. Inne zwierzęta... Są zbyt delikatne. Załatwiłem ich sprawę, na dobre. -skończył, by sapnąć ciężko i stanąć naprzeciw przybranego dziecka. Omiótł oczami jaskinię, teraz przewrócona do góry nogami, całą zawaloną skarbami i ziołami, dotychczas dobrze ukrytymi.
-No... To chyba wszystko. stwierdził niepewnie, robiąc w kierunku Kudłacza niepewny kroczek. a chwila... Nadeszła zbyt szybko. Nawet dla kogoś takiego jak Arto.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 25-03-2013

Wzdrygnął się nieco na widok znikającej w pysku Wypłosza kupki kłaków. Chociaż był świadkiem wielu dziwacznych wyczynów w jego wykonaniu, to każdy kolejny i tak czy siak budził w nim zarazem obrzydzenie i podziw (Kto normalny wcina coś takiego?).
Z uwagą słuchał wszystkich wykładów ojca. Przyda się, bo teraz, po odejściu pary przywódców, we Świcie zabraknie nie tylko władzy, ale i medyków. O to pierwsze zadba z polecenia Kami, a tą drugą sprawą zajmie się z własnej woli. Widział przecież wiele razy, jak Szperacz wykorzystuje zasoby jaskini, w której się obecnie znajdowali. Teraz, kiedy ujawnił przed nim jej najskrytsze zakamarki, nie miała już przed Kudłaczem żadnych tajemnic.
Teraz chyba powoli rozumiał powód jego odejścia. Inicjacja lwiątek, taka sama, jaką on i Makali przeżyli na Czarnoziemiu. Sen Śmierci. Walka z czasem. Ktoś bliski Wypłoszowi kończył żywot i ten musiał jak najszybciej dotrzeć na miejsce, nawet, jeśli równało się to z zostawieniem w Świcie przybranego syna. Ten zaś wiedział, że nie może mieć do Arto żadnych pretensji. Powód był nadzwyczaj ważny, a on był już na tyle dojrzały i samodzielny, by poradzić sobie bez niego. Ale jak tu przeżyć bez kogoś, kto był ci stałym oparciem?
Skończył swój wykład, więc chyba mogli przejść do tej ostatniej fazy pożegnania, czyli pieszczotliwego miziania. Znów patrzył na tatuśka z nieco położonego łba, z dołu, tymi morskimi, wyczekującymi, pełnymi pytań i obaw oczyma. Zbliżył się do niego na krok, by potem skubnąć zaczepnie jeden z kosmyków Artowej grzywy.


RE: Jaskinia Medyka - Sheridan - 27-03-2013

// dobra nie bylo mnie tu. Przyjde moze kiedy indziej


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 27-03-2013

/Lol serio Sher, może trochę taktu? Ogarnij najpierw, co się dzieje w temacie, a potem wchodź.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 27-03-2013

//Ludzie, no błagam was... Wprowadzacie swe postaci w środek wątku, wszystkie okoliczności macie w dupskach, a potem macie pretensje... Jak pisze Rag - ogarnij temat. Kami stoi na zewnątrz, Moran i Arto są zajęci i za chwilę dostaniesz wpierdol. Chcesz być przyjęty? Cierpliwości, do kurwy nędzy, bo nici z tego będą.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 27-03-2013

Wyczekujące spojrzenie Morana szybko przegnały wszelkie wątpliwości ze strony musztardowego, zaś następna zaczepka tylko dodała mu pewności siebie. Lwisko wyciągnęło masywne łapsko w kierunku samca, by mocno go objąć, po raz ostatni pozwalając Kudłaczowi odnaleźć oparcie w jego gęstej grzywie.
-Nie martw się, mały, skup się na sobie. U mnie... Jakoś to będzie. -cicho pouczył syna, wodząc nosem wzdłuż pyska tamtego, nisko pomrukując. W końcu kinol musztardowego odgarnął pojedyncze kosmyki, opadające na czoło Morana, by już bez żadnych przeszkód móc zajrzeć w jego pełne tęsknoty oczy. Szorstki ozór zmierzchającego Przywódcy musnął odkrytą w ten sposób sierść dziedzica, obdarowując ją ciepłem, jak i pozbywając się osiadłego tam kurzu. Jednak Arto szybko stracił zainteresowanie tą częścią mordy lwa. Niedbałym ruchem odgarnął własne kudły, przeszkadzające mu w kontakcie wzrokowym z pędzelkouchym. Zamiast tego ujął pysk syna w łapę, by potraktować językiem jego nos. Skupił swe spojrzenie na oczach tamtego, żeby w końcu zostawić kinol tamtego w spokoju.
-Przecież jeszcze wczoraj mieściłeś mi się w łapie, a dzisiaj taki z ciebie byk... -mruknął, wcześniej wspomnianą łapą drapiąc syna pod brodą. Przymknął powiekę i sapnął ciężko, ocierając parszywą mordę o policzek Morana, ten ostatni raz dzieląc się z nim swym zapachem. Czas leciał szybko, nie sposób powiedzieć, jak długo trwali w tym uścisku. Jednak w końcu musiała przyjść chwila, która miała wyznaczyć zupełnie nową erę, zarówno dla Świtu, jak i dla samego Morana. Masywny samiec zsunął łapę z grzbietu tamtego i cofnął się, jeszcze przez chwilę obdarzając syna zmęczonym spojrzeniem, w którym kryło się nie mniej tęsknoty niźli w oczach samego Kudłacza.
-No... W takim razie... Czyń Zło i nie daj go czynić sobie - yatta, wodzu. -skłonił nisko łeb, by już bez dalszego przeciągania ruszyć w dalszą drogę. Lwisko nie oglądało się za siebie, wiedząc, że tylko w ten sposób uda mu się opuścić swe terytorium. Raz tylko kiwnął łbem na leżącą nieopodal Kami, dając samicy znak, że gotów jest jej wysłuchać, lecz nie tu, a w drodze. Drodze ku Świtowi. A może nawet nowemu początkowi. Po raz kolejny.

[ Dodano: 2013-03-27, 18:54 ]
[Moran dostaje cały dobytek Arto i Shaida w postaci całości Medykamentów i Opali.]


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 27-03-2013

Poddawał się pieszczotom nie tylko z cierpliwością, ale i z jakimś... uwielbieniem. Oto ostatni raz, gdy miał go przy sobie, nic więc dziwnego, że wstąpiła w niego żarliwość ostatniej chwili. Trudno mu będzie bez niego, ale taka była kolej rzeczy. Nie wolno mu było rozpaczać - pogrążyłoby to nie tylko jego, ale i stado, które teraz miał we władaniu. Musi zagryźć zęby i przeć do przodu, tratując po drodze wszystkie przeciwności.
Gdy Wypłosz wyszedł, obrzucił tępym spojrzeniem Jaskinię Medyka. Od lat była domem Kami. Jej zapach utrzyma się tu jeszcze przez jakiś czas, by potem zaniknąć i nie pozostawić żadnego śladu przyszłym pokoleniom. Jedyne, co Moran mógł teraz zrobić, to przekazywać dalej wieść o potędze i wyczynach odchodzącej właśnie pary. Jego wzrok natknął się na wszystko, co pozostawił mu Arto. Skarby wychodziły z każdego zakątka groty, lecz najważniejszy z nich tkwił w sercu Kudłacza - miłość. Brzmi to patetycznie, prawda? Ale tak jest, bo potężny przywódca, siejący strach na wszystkich ziemiach Krainy Czterech Stad, przyjął pod swój dach i ukochał właśnie jego, syna Lwioziemki, która obarczała Caesara śmiercią jej matki. Mógł potraktować go jak wroga, rzucić na pożarcie Legionowi lub zadźgać własnymi łapami, a tymczasem... zobaczył w nim coś więcej. Zobaczył małe, nieco nierozgarnięte lwiątko, ciekawe świata bardziej niż inne i straszliwie pod tym względem zaniedbane przez rodziców, które potrzebowało jego, jako pomocy i jako dalszego przewodnika. Niewiarygodne.
Wyszedł wolnym krokiem z Jaskini, by ujrzeć przed nią Kudłatą Wywłokę i jej przybranego wnuka. Ostatni raz skinął im na pożegnanie.
- Salve, potężni! - rzucił do nich jeszcze. - Powodzenia w nowym życiu!
A potem, powstrzymując się od napływających do morskich oczu łez, odszedł znad Czarnej Rzeki, by ogłosić swojemu stadu wschód nowego przywódcy.

zt