Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Maya - 08-03-2014

Maya nie drążyła już poprzedniego tematu, kiedy Rag zdecydował się go zmienić. W przeciwieństwie do wielu, jej nie trzeba było niczego powtarzać. Zostawiła swoje zdziwienie zachowaniem lwa na później, skupiła się zaś na budowaniu jakiejś sensownej odpowiedzi na jego pytanie. Że też musiał zapytać akurat o to…
- Hm. - Ni to mruknęła, ni to prychnęła. – Zależy, co chcesz usłyszeć. Poza Nahuelem, większość znałam już z widzenia, ale ostatnio rozmawiałam tylko z Maoni i Kahawianem. Nie miałam nawet okazji z nimi polować, dlatego nie wiem, na co ich wszystkich stać, nie wiem, co potrafią i nie wiem, czego są warci.
Wiedziała natomiast, że spośród wymienionych Nahuel wybitnie działał jej na nerwy.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 08-03-2014

-Mhmm.-mruknął przeciągle, analizując jej słowa.-Jest jeszcze Deyne-jest matką Frigg i opiekuje się dwójką szarych gepardów. Właściwie, to nie miałbym nic przeciwko, gdybyś jej czasem pomogła, pewnie jest już zmęczona ich ciągłym pilnowaniem.-tu specjalnie nie użył słowa "partnerka", bo choć lubił Ni i była matką jego córki, to w gruncie rzeczy nigdy nic do niej nie czuł.
-Mogłyby się od Ciebie wiele nauczyć.-dodał od razu, z uwaga spoglądając w tamtej w ślepia.
-Została jeszcze Kalani, nowa i Padme-partnerka Morana z jego synem, Malimau.-dopowiedział, dla formalności uzupełniając listę Mai.
Lwisko przewaliło się na drugi bok, znów wlepiając ślepia w beżową.
Trwał tak dłuższą chwilę, zupełnie nie odzywając się.
-Wspomniałaś o polowaniu.-mruknął niewyraźnie.-Ostatnio na ziemiach Świtu coraz trudniej o zwierzynę. Nie to co na Lwiej Ziemi.-dodał, z nieukrywaną ciekawością czekając na jakiś komentarz z jej strony.

/bo po co narracja


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 08-03-2014

Chociaż prychnęła w końcu na jego słowa, ślepia samicy pozostały tak samo chłodne, jakimi były zawsze.
- Dobrze.
Widziała tamte berbecie już kilka miesięcy temu, jednak do tej pory zastanawiała się, czy w ogóle będzie z nich dla stada jakikolwiek pożytek. Czego gepardy będą w stanie nauczyć się od lwów? Pamiętała także tamtą hienę, którą Akira nazywał swoim bratem, a której miano brzmiało Makali. Teraz jednak nie miała z nim jeszcze do czynienia, jednak na te słowa Ragnara nie mogła sobie nie przypomnieć tego, że nie była w stanie zrozumieć dziwnej gry, którą toczył Moran, a teraz toczy Ragnar. Jakiż był sens w trzymaniu tych gepardów? Czy w ogóle będą w stanie osiągnąć pełnię swoich sił i faktycznie na coś przydać się stadu, czy też zdecydują się im uciec, kiedy dorosną?
Kto wie, może wtedy wyświadczyłyby stadu nawet większą przysługę. Mimo to, zgodziła się pomóc Deyne w ich wychowaniu. Nie bez słowa komentarza jednak.
- Pamiętaj tylko, że nawet stary lew nauczyłby się ode mnie więcej, niż będę w stanie przekazać tym gepardom - dodała sceptycznie - ale dobrze, zajmę się tym. Skoro nie masz temu nic przeciwko.
Pociągnąwszy go jeszcze delikatnie za język, czepiając się słów, lwica podjęła szybko następny, bez porównania ważniejszy temat. Nawet, jeśli zależało mu na wychowaniu dzieciaków, niczego nie uda się zrobić o pustym żołądku. I mimo, że zdawała sobie z tego sprawę lepiej, niż ktokolwiek inny, przybliżyła się odrobinę do niego, obniżając łeb, żeby spojrzeć mu w oczy. I tym razem chłodu było w nich znacznie, znacznie więcej, niż chwilę przedtem.
Jeżeli nie oszukały jej uszy, właśnie usłyszała zazdrosny głos szaleńca. Atak na wszystko i wszystkich, bo trawa TAM jest zieleńsza niż TU. Osłuchała się już tego trochę w życiu, dlatego była wyczulona na takie słowa. Akurat tego tematu jednak nie podjęła.
- Nigdy nie polowałam na Lwiej Ziemi, nie wiem, jak tam jest. Nie wchodzę w tereny łowieckie innych stad.
Odchrząknęła.
- Ale jest pora deszczowa, czego się spodziewałeś? - Odpowiedziała. Nie lubiła końca pory suchej, jednak pora deszczowa zaskarbiła sobie jej szczególną niechęć. Zwierzyna uciekała w poszukiwaniu tych właśnie zieleńszych traw, a o ile lwy nie ruszały za nią, walka o przetrwanie stawała się znacznie trudniejsza. Nie wątpiła w to. Wątpiła natomiast, że na Lwiej Ziemi problem magicznie i cudownie znikał. - Tak, trzeba się rozglądać za zwierzyną dłużej i pewnie będzie to za niedługo problem. Ale jeżeli tylko stado będzie współpracować, lwy będą bronić lwic, a lwice będą polować w spokoju i razem - podkreśliła - dacie... to znaczy, da-my radę. W deszczu gówno zdziałasz w pojedynkę.
Odwróciła spojrzenie, z cieniem jakiegoś wydarzenia z przeszłości w oczach.
- Ale skoro ja byłam w stanie dać radę sama, to tym bardziej da sobie radę stado. - Mruknęła twardszym głosem.
Minęła chwila, nim odezwała się znów. Wtedy raz jeszcze spoglądała mu w oczy, znów z nieco pochylonym łbem.
- Kiedy byłam tu ostatnio, nie widziałam ani jednego wspólnego polowania w waszym wykonaniu - zaczęła, nie pamiętając już po prostu drobnej potyczki, którą stoczyła z pewną antylopą u boku Kahawiana - czy coś się zmieniło?
Gdzieś z oddali dobiegło tłukące się głośno po sawannie echo odległego grzmotu.
- Bo jeżeli nie, to najwyższy czas. W jakim stanie jest stado, Ragnar? Jak byś oceniał? - Zapytała, znacznie łagodniej. I, przede wszystkim, usiadła obok niego, przylegając do jego boku.
Zdała sobie sprawę z tego, że wszyscy jechali na jednym wózku, zwłaszcza w obliczu tej cholernej ulewy. Lepiej było działać, niż marudzić. Jeszcze lepiej zaś było wiedzieć, jak działać.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 09-03-2014

Lwisko wywróciło ślepiami na słowa tamtej.
-Lew, gepard-co za różnica? Może mamy inne zwyczaje, ale wszyscy jesteśmy kotami. Różni nas jedynie sposób wychowania, a te młode, od samego początku są z nami.-odparł bez namysłu, pokładając głęboką wiarę w owym stwierdzeniu.
Dla niego gepardy w szeregach Świtu były jak najbardziej na poziomie zwykłych członków, z dodatkowym asem w rękawie-szybkością.
-Tak, wiem o tym. Chodziło mi o ogół, nie tę konkretną porę.-mruknął spokojnie, dokładniej określając to, co miał na myśli.
-Te ziemie właściwie od zawsze były jałowe, najmniej urodzajne z okolicznych terenów i poza Oazą niemal zupełnie pozbawione roślinności.-wyjaśnił, nie kryjąc zdziwienia, które wymalowało się na jego pysku. Nie rozumiał, skąd ten nagły chłód w jej głosie.
Gdy usiadła obok niego z trudem powstrzymał uśmiech. Właściwie od początku ich rozmowy czekał na tę chwilę i coraz bardziej utwierdzony był w przekonaniu, że zielonooka przestoi całą ich rozmowę, nawet nie zbliżywszy się do niego.
Ulżyło mu też, gdy tamta zwróciła się do niego bez tej całej surowości wobec jego osoby.
-Skąd. Wszystko jest po staremu.-przyznał, niekoniecznie zadowolony z tego faktu.
-Ale wszystko zmierza w dobrym kierunku, a przynajmniej taką mam nadzieję. Sytuacja z zarazą się ustabilizowała, oceniliśmy straty i ostatecznie zamknęliśmy ten rozdział, zaczynając zupełnie nowy. Trzech samców, pięć lwic i cztery młode-to chyba nie tak źle, mamy własne tereny a więc mamy też fundament do zbudowania czegoś naprawdę potężnego. Współpraca i wzajemna pomoc mają być naszym kluczem do sukcesu.-oświadczył, z uwagą szukając jakiejś reakcji w jej ślepiach.
-Od niedawna mamy też wspólne legowisko. Na sawannie za wzgórzem jest opuszczona termitiera-jest naprawdę ogromna, a w środku znajduje się cała sieć korytarzy i jaskiń. Idealne schronienie dla stada.-skwitował, jednak czekał w dziwnej niepewności na to, co powie beżowa.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 09-03-2014

Pomimo bliskości i ciepła, którą mu dawała, Maya pozostawała raczej sceptyczna. Przy czym "raczej sceptyczna" było jednym z mniej trafnych określeń, których można było w tej sytuacji użyć. Nie dowierzała do końca własnym uszom, kiedy Ragnar z takim przekonaniem opowiadał jej o przydatności gepardów w stadzie takim, jak to. Skrzywiła się więc w odpowiedzi i położyła nieco po sobie uszy.
- A walczyłeś kiedyś z gepardem?
Lwica pochyliła się nieco nad nim.
- Bo ja walczyłam. I to...
Pokazała mu swoją prawą łapę, lewą zaś przecierając sierść. Gdyby przyjrzał się dokładniej, dostrzegłby ledwie widoczny ślad po trzech małych szramach.
- To było najwięcej, ile był w stanie mi zrobić. - Kontynuowała. - A próbowałeś kiedyś ścigać geparda? Założę się o antylopę, że nie. Gdybyś to zrobił, zauważyłbyś, że siły starcza im tylko na chwilę biegu, a później są tak zmęczone, że nie są w stanie nawet się ruszać.
Odwróciła spojrzenie, będąc mu dłużną odrobinę wyjaśnienia. Zaczynała zastanawiać się, czy warto było w ogóle poruszać ten temat, a co dopiero teraz szukać argumentów na poparcie swoich słów. Mimo to, kręcąc łbem z powątpiewaniem, kontynuowała.
- Dwa gepardy próbowały mi kiedyś zwędzić antylopę. Jeden ją porwał i zaczął wiać, drugi odwracał moją uwagę i próbował atakować. Szybkość jest ich największym atutem, ale da się wykorzystać ją przeciwko nim. Wystarczy jeden cios, żeby skręcić im kark. - Przerwała tutaj na chwilę. - Drugi nie uciekł daleko. Znalazłam go wykończonego kilka minut biegu od miejsca, gdzie ukradli antylopę. Przeniosłam go za szyję do brata.
Nie miała żadnego interesu w mordowaniu przerażonego geparda. Pamiętała do tej pory to bezbrzeżne przerażenie w jego ślepiach, kiedy położyła go naprzeciwko martwego towarzysza broni. Oszczędziła go. I tak był już skończony.
Maya skrzywiła się i obniżyła łeb, odwracając wzrok.
- W walce ta dwójka do niczego się nie przyda. - Powiedziała mu wprost. - To byłoby marnotrawstwo ich życia i naszego czasu. Ale w polowaniach mogliby okazać się przydatni. Ich szybkość mogłaby się do tego przydać, jeśli tylko będą potrafili się utrzymać sam na sam, dopóki nie dobiegną lwice. - Wyobrażała sobie we łbie scenariusze, których wcześniej nie brała nawet pod uwagę. Być może w tym szaleństwie była jakaś metoda. Dlatego w końcu skinęła głową, na znak, że akceptuje jego wybór. - Nie będę w stanie nauczyć ich wykorzystywać ich szybkości tak, jak zrobiłby to gepard. Ale mogę nauczyć ich myślenia i nie-mar... i jak nie marnować życia.
Zaczęła wyrzucać sobie to, że podjęła temat, dając się sprowokować Ragnarowi. Dlatego, nie dając mu czas na tryumf - a tak to odbierała - raz jeszcze wróciła do analizowania jego słów. Wtedy opowiedział jej o nowej siedzibie.
- Od czegoś trzeba zacząć. To dobry start. - Zaczęła, pochwalając jego wybór. - Życie razem to jedno, ale dopóki lwice nie będą polować razem, wiele to nie zmieni. Jeżeli już się tego nauczą, będzie można myśleć o polowaniach na coś większego. Na zebry, może nawet... na gnu. Ale do tego potrzeba silnych, zgranych lwic, nie bandy srających pod siebie mięczaków i sierot. Żadna z twoich lwic nie jest jeszcze na to gotowa, skoro nie polują razem, a sama polować na duże zwierzęta nie będę.
Czy mu się wydawało, czy znów te słowa zabrzmiały dziwnie chłodno?
- A wy? Jak dobrzy jesteście w biciu się? - Wypytywała dalej lwica, przyglądając się uważnie bliznom na jego ciele, w szczególności jednak tym na pysku. To była jedna z oznak siły. Dla samca, który te blizny nosił. - Kto z was jest najsilniejszy? I myślisz, że dałby radę mnie?


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 09-03-2014

Lwisko z największą uwagą wsłuchiwało się w wywód Mai, z którego mimo, iż nie dowiedział się niczego nowego, to wywarł na nim spore wrażenie. Szary zdawał sobie sprawę z możliwości gepardów, ale dotychczas odgradzał się tą myślą, że Szyszki będą inne, że będą trenować na tyle aby mogły dorównać siłą lwu, a ponadprzeciętną szybkość przekuć a dodatkowy atut. Słowa zielonookiej były wobec tego wyobrażenia niczym zimna kąpiel, która ostudziła go z tych złudzeń.
Blade ślepia wbiły zmartwione spojrzenie w ziemię. Dla niego to, co Maya chciała powiedzieć brzmiało dosyć jednoznacznie-gepardy są ciężarem dla stada.
Gdy jednak nadmieniła polowania, w których Szyszki mogłyby okazać się przydatne, pysk samca wyraźnie się rozpogodził, o ile nie pojawił się na nim uśmiech wdzięczności,
-Zdarzało się, że polowały dwójkami, o ile dobrze pamiętam.-wtrącił.-Ale duet nijak ma się do dobrze zorganizowanej grupy.-dopowiedział od razu, kiwając łbem na jej słowa.
-Trudno powiedzieć. Jak dotąd chyba z nikt z nas nie był zmuszony do walki z czymś innym niż zwierzyna.-przyznał, zamyślając się na moment.[b]-Kiedyś, w swoim rodzimym stadzie walczyliśmy miedzy sobą dla treningu. Byłem niezły.-mruknął, uśmiechając się lekko.-Ale to było dawno temu.-dopowiedział już mnie entuzjastycznie.
Ostatnie pytanie wyraźnie go zaskoczyło. Może nie tyle co swoją treścią, a tym, że miał teraz wytypować kogoś, kto mógłby stanąć z Mayą do równej walki.
Właściwie, to nie sądził, aby ktokolwiek ze Świtu mógłby równać się z zielonooką-może i nie widział jej w akcji, ale jej postawa mówiła sama za siebie-beżowa nie rzucała słów na wiatr.
-Ja.-odezwał się w końcu, po przydługiej chwili milczenia.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 09-03-2014

Maya nie była szczególnie zachwycona tym, czego przyszło jej wysłuchiwać. O ile rozpogodzony wyraz pyska Ragnara nieco zbił ją z tropu, później naprzeciwko jego delikatnemu uśmieszkowi wyszedł wyraz zdziwienia. A potem odrobina niedowierzania.
- Tu nie chodzi o to, żeby być zmuszonym do walki - przerwała mu lwica - tylko o to, żeby być gotowym do walki. Nigdy nie możesz ufać innym lwom, bo nie wiesz, co im chodzi po łbie. A z tego, co widziałam, to nikt tutaj nie myśli o warcie. Ani Świt, ani Lwioziemcy, ani... tamci. Przynajmniej nigdzie się z nimi nie spotkałam, a raczej zareagowaliby na moją obecność.
A złych wieści było więcej. Kiedy dowiedziała się, że żaden z samców - a tak odważyła się założyć - nawet nie myślał o takich treningach, wcale nie poczuła się bezpieczniej jako lwica. Brak pewności w jego ślepiach tylko utwierdził ją w przekonaniu, że z tym trzeba coś zrobić, jeśli ma zamiar w tym stadzie dożyć starości.
Jeżeli miał zamiar do czegokolwiek dojść w tym stadzie, to będzie go czekać dużo pracy. Lwica, nieco przytłoczona tym, co usłyszała, ale i gdzieś w głębi ducha rozbawiona tym, jak to w ogóle możliwe. Nie mogło być aż tak źle, jak wyobrażała sobie po słowach Ragnara. Nie ma mowy.
Nie zdziwiło ją natomiast zupełnie, kiedy przywódca uznał siebie za najsilniejszego samca w stadzie. Cóż, były powody, żeby tak myśleć. Zawsze były.
- Ty. - Mruknęła przeciągle, jakby smakując tej jednej sylaby z nieco parszywym uśmieszkiem na pysku. - A chcesz się przekonać? Zobaczylibyśmy, na co cię stać.
I zobaczylibyśmy, jak cholernie wielki zrobiłam błąd, dodała w myślach. Nie zawiedź mnie, Ragnar.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 09-03-2014

-Może i masz rację, ale wiesz, odkąd tu jestem jasno widzę, że na tych terenach praktykuje się działanie słowem, nie czynem. Dlatego też nie było wyraźnej potrzeby, żeby doskonalić się we wzajemnej walce. Już do tego przywykłem, choć niekoniecznie odpowiada mi taki układ.-wyjaśnił, sprawdzając jak tamta zareaguje. Może i Maya powoli przystosowywała do zasad panujących w Krainie Czterech Stad, ale wciąż pozostawały kwestie, które znacznie odbiegały od jej światopoglądu, a z którymi jak dotąd nie miała okazji się skonfrontować.
O ile oblicze samca pozostawało stosunkowo łagodne przez większą część rozmowy, to w chwili gdy zielonooka uśmiechnęła się do niego kpiąco, pysk szarego spoważniał, a w ślepiach błysnęła iskra zaciętości.
-Jasne.-odparł bez zbędnych emocji.-Jakieś zasady?


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 09-03-2014

Maya uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy udało jej się sprowokować Ragnara do małego starcia. Dokładnie o to jej chodziło - powinien starać się wystarczająco mocno, by pokazać, na co faktycznie go stać. Ona również nie miała zamiaru dawać mu forów.
Jednakże, kiedy odwracała się od niego, wychodząc na zewnątrz, nie miała złudzeń. Ragnar wygra z nią na pewno - pytanie, jak długo mu to zajmie, jak celne będą jego ciosy, jak będzie myślał i ile siły będzie w stanie przeciwko niej wykorzystać. Dopiero na tej podstawie będzie w stanie ocenić, czy faktycznie był godzien tytułu Przywódcy. Może i słowo miało w tej części świata większą wagę, niż wszędzie indziej, ale nie miało to znaczenia wobec niej. Jak Ragnar poradzi sobie z ciężarem łapy lwicy, która zazwyczaj pertraktowała kłami i pazurami?
Walczyła wcześniej już z lwami, jednak za każdym razem była to walka na czas - byle utrzymać się wystarczająco długo, później zaś wycofać się. Tym razem pojedynek będzie na innych zasadach. Maya, stojąc już u progu groty, przyjrzała się Ragnarowi uważnie.
- Wolałabym z pazurami, ale to chyba nie ma sensu.
Chłonęła spojrzeniem blizny na jego pysku. Bez pazurów ciosy będą znacznie słabsze. Kto wie, może zyska dzięki temu więcej szans do sprawdzenia, do czego zdolny jest Ragnar.
- Łamanie kości też nie ma sensu. No, to bez pazurów. I bez tamtego. Ode mnie tyle. Coś jeszcze? Nie po jajach? - Zapytała wprost.
Bezpośredniości nie dało się jej odmówić.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 10-03-2014

Samiec skrzywił się momentalnie widząc uśmiech na pysku tamtej.
-No raczej.-odparł, zastanawiając się, w jakim stanie skończyliby, gdyby w ruch poszły kły i pazury. Wyjątkowo krwawa i niezbyt przyjemna wizja.
-Ee, chyba nie.-mruknął pod nosem, nieco zbity z tropu jakże trafną kwestią, którą poruszyła zielonooka.
Lwisko ruszyło w kierunku wyjścia, mijając beżową i wychodząc na zewnątrz.
Oddalił się spory kawałek, a następni odwrócił się, oceniając sytuację oraz warunki, w jakich przyjdzie mu stoczyć zaraz walkę.
Teren był wyjątkowo równy, brakowało na nim wszelkich przeszkód jakimi były głazy i drzewa.
Blade ślepia zmierzyły wyjście z jaskini, z którego lada chwila miała wyłonić się Maya.
Miał mieszane uczucia-z jednej strony czuł w sobie zawziętość, którą potęgowały kpiące uśmiechy zielonookiej, z drugiej zaś trudno było mu sobie wyobrazić atakowanie jej.
Sam jeszcze nie wiedział, jak dokładnie zachowa się w takiej sytuacji-pozostało mu improwizować.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 10-03-2014

Ragnar dawał się wodzić za nos równie łatwo, co naiwne, zadufane w sobie lwiątko. Ostrożną grą była w stanie dosięgnąć w nim właśnie tego małego, pewnego siebie lwiątka, a nawet pociągnąć go za ogon. Czy tylko wydawało jej się, czy widziała w jego ślepiach to nadęte niczym balon przekonanie, że miał jej coś do udowodnienia? A może tym, kto potrzebował takiego dowodu wcale nie była ona?
Lwica nie spieszyła się z opuszczeniem groty, nawet, gdy Ragnar ją wyprzedził - wręcz przeciwnie, zatrzymała się całkiem. Musiała dać sobie chwilę czasu, żeby zastanowić się nad tym, co robi. A właśnie miała zamiar stanąć do walki z dorosłym, silnym, dobrze odżywionym lwem. Zamknęła oczy i opuściła nieco łeb, biorąc kilka głębokich wdechów, rozluźniając mięśnie. Później przeciągnęła się, pozwalając zastałym kościom obudzić się do życia, dreptaniem w miejscu zaś do wtóru czyniąc z mięśniami. W końcu wyszła z groty, przynajmniej psychicznie przygotowana do pojedynku. Chodziło jej tylko o to, żeby ocenić zdolności rzekomo najsilniejszego lwa w stadzie, a skoro udało jej się go sprowokować do ich okazania, to tym lepiej, niech dopowiada sobie do tego, co tylko chce.
Wciąż uśmiechała się półgębkiem, niby w dalszym ciągu irytując samca, jednak tym razem sobie sama dodawała nim otuchy. Widok złości w jego ślepiach stał się jej sekundantem.
Stanęła tuż przed nim, spoglądając mu prosto w oczy.
- Pamiętaj: nie po jajach. - Dodała do niego tylko, po czym odwróciła się od niego z następnym swoim parszywym uśmiechem. Jakby tego było mało, ogon samicy przypadkiem zaplątał się mu pod podbródkiem, kiedy odchodziła od niego, tworząc między nimi ten początkowy dystans.
- Zaczynaj.
Rzuciła do niego, odwracając się frontem do samca. Stała zupełnie rozluźniona z postury, jednak czujnie wpatrzona w oczy lwa. Czekała na jego ruch.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 11-03-2014

Lwisko przełknęło ślinę ze zdenerwowaniem, gdy ogon zielonookiej załaskotał je w szyję. To był jeden z manewrów, których samiec nie spodziewał się po Mai, a na dodatek choćby się starał nie potrafił nie dać się przy tym wyprowadzić z równowagi.
-Eeee.-przeciągła sylaba opuściła pysk tamtego, gdy blade ślepia mierzyły oddalającą się sylwetkę beżowej.
Dopiero jej komenda ocuciła go z tego ogłupienia, wówczas odruchowo napiął mięśnie, spoglądając w ślepia tamtej, jakby próbował z nich coś wyczytać.
W końcu zaczęło się.
Szare cielsko ruszyło pewnym truchtem naprzeciw samicy. Taktyka wydawała się niezbyt wyszukana-łeb nisko i do celu.
Gdy jednak lwisko znalazło się bliżej tamtej, bynajmniej nie zaatakowało od razu. Co prawda Ragnar wziął zamach łapą, ale celem owego ciosu było podłoże, które poczęstowało Mayę sporą garścią pyłu-przy odrobinie szczęścia miał on dostać się do jej oczu, na chwilę ograniczając jej widoczność.
Po wspomnianym kroku błękitnooki, nie czekając dłużej spróbował bez ceregieli rzucić się tamtej na grzbiet.
Był nieco pyszałkowaty w działaniu-sądził, że uda mu się ją powalić, przygwoździć do ziemi i tym pięknym akcentem zakończyć pojedynek.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 12-03-2014

// Cały pojedynek jest uzgadniany na bieżąco z Ragnarem, nie ma czego się czepiać.

Maya otrzymała na reakcję wystarczająco dużo czasu tylko ze względu na to, że Rag zaczął zbyt powoli - truchtem zamiast szarży. Nie zdążyła wprawdzie przewidzieć z góry, co lwisko planowało, jednak dzięki temu, że podszedł do całego pojedynku z tak wielką pewnością siebie domyśliła się na moment przed tą ostatnią chwilą.
Kiedy samiec uderzył w ziemię, wybijając w powietrze chmurę piasku, lwica cofnęła się o krok, osłaniając ślepia łapą, nie dokładnie jednak. Pył nie dosięgnął jej oczu, natomiast ona doskonale widziała moment, w którym lew przygotował się do skoku. Podziękowała mu więc pięknym za nadobne. Kiedy on zrywał się, żeby ją powalić, ona zeszła mu z drogi szybkim odskokiem w bok. Wolną łapą zaś, nie wiedzieć zupełnie kiedy, sama sypnęła mu piachem w oczy.
Lew zapewne nie spodziewał się po niej takiego zagrania - w całej swojej pewności siebie przeoczył każdy jeden znak, który samica mu dała, w szczególności przy popisie aktorstwa. Znalazł się o krok za daleko, i to o wiele zbyt wcześnie. Maya trafiła.
Jakby wszędobylski pył to nie było dość, moment później spadł na niego cios samicy. Niósł ze sobą sporo siły, jednak nawet po tym pierwszym uderzeniu Ragnar wiedział, że lwica trzymała siłę na wodzy. Uderzenie było przerażająco precyzyjne: w okolice tętnicy. Osłaniała go wprawdzie jego grzywa, jednakże atak nie to miał na celu, a zamroczenie przeciwnika. Pozbawiony pazurów cios sprawił, że lew musiał zawalczyć teraz nie z kontratakiem, a z oddechem, skutecznie odebranym mu przez samicę.
Gdyby to była walka na śmierć i życie, to byłoby jego pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. I widok potwierdził się, gdy już rozwarł piekące ślepia. Maya okrążała go spokojnym, tanecznym niemal krokiem, wpatrując się w niego czujnie, z przymrużonymi ślepiami. Był w stanie powiedzieć, że czekała, aż się ogarnie.
Chciała mu dać nauczkę. I wyraźny znak, że bardzo, ale to bardzo się przeliczył, uznając ją swoim zuchwałym atakiem za niegodnego przeciwnika. Podjęła walkę i to ona zadała w niej celny cios. Stanowczo zbyt celny, by był dziełem przypadku.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 12-03-2014

To, co stało się w przeciągu tych kilku sekund, ile się stało i jaki obrót przybrała cała ta sytuacja przeszła największe oczekiwania samca.
Jeszcze przed chwilą podrywał się do skoku, podczas gdy ułamek sekundy później znalazł się na ziemi, kaszląc gorączkowo z drobinami piachu w ślepiach, niemiłosiernie drażniących i ograniczających pole widzenia.
Gdy udało mu się w końcu doprowadzić do stanu użyteczności, zmierzył Mayę chłodnym spojrzeniem, ukazując kły w złowrogim grymasie.
Nie czekał długo, niemal od razu biegnąc w jej stronę. Łeb trzymał nisko, chcąc chronić szyję przed kolejnym ciosem.
Będąc już blisko zielonookiej bez precedensu wbiegł w nią, a wówczas kły musnęły jedną z jej przednich łap.
Musnęły, bo lwisko o czasie przypomniało sobie o zasadach pojedynku, które instynkt skutecznie w nim zacierał.
Cofając łeb spod niej, szary zamachnął się, celując w jej pierś masywnym łapskiem.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 12-03-2014

A więc zaczęło się - teraz już naprawdę. Jakiekolwiek aroganckie lwiątko kierowało nim wcześniej, z płaczem zeszło już ze sceny, która w końcu stała się dla nich areną.
Jak na złość, skupione na niej i tylko na niej ślepia Ragnara nie widziały niczego więcej, niż tylko jej spokojnych, gładkich i kocich ruchów. Przy każdym kroku zdawał się pracować każdy jeden mięsień jej ciała, każdy we własnym rytmie i kolejności. Płynność jej ruchów nie ustała nawet wtedy, gdy samiec znalazł się już bardzo blisko niej, przystępując raz jeszcze do ataku.
Najgorsze, zdecydowanie najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że samica wcale teraz nie odsłoniła mu luki w swojej obronie, w której odnalazłby satysfakcję i sposób na zmycie jej pewności siebie. Ona pozwoliła mu na ten atak. Planami zaś wyprzedzała go o następny krok.
Kiedy Ragnar spróbował ją staranować (i przy okazji zaatakować jej łapę), Maya w końcu zaczęła działać wyraźniej. Niewiele brakowało, by znaleźli się w żelaznym uścisku lwich łap, ale dla niej oznaczałoby to porażkę - nie było mowy o tym, by dobrała się mu teraz do szyi. Lwica zrobiła natomiast co innego - nie dopuszczając do tej sytuacji podjęła natychmiastową decyzję, zupełnie na przekór instynktowi, który nakazywał jej błyskawiczny, jak najszybszy unik. Dźwignęła się jedynie na zadnie łapy, decydując się przyjąć cios samca. I trafił, aż huknęło - niemal usłyszał, jak lwica ze świstem wypuszcza powietrze z płuc. Usłyszał również charkot, z którym zabrała oddech z powrotem. Jego plan skończył się na uderzeniu samicy, a ona - o dziwo - stała niewzruszona, może i z grymasem bólu na pysku, jednak nie zdążył go zauważyć. Ten jeden nieprzemyślany atak, choć dosięgnął w końcu celu, odebrał mu czas. I zanim zdał sobie sprawę z tego, jak duży popełnił błąd, na jego łeb posypały się ciosy. Maya uderzyła go z siłą, obiema łapami, przez co Ragnar musiał aż ugiąć się pod nim, by nie ryzykować czegoś poważniejszego od obolałego łba. Na dłuższą metę na niewiele jednak się to zdało - kiedy podnosił łeb, gotów bić się z lwicą dalej, otrzymał od niej następny cios, chyba pierwszy tak mocny. Lwica wykorzystała ten czas skrzętnie i dokładnie: trzasnęła go z rozmachu łapą w bok łba, aż świat zatańczył mu w oczach.
Dopiero wtedy spadła znów na cztery łapy, cofając się szybko przed nim, nieco jednak chwiejnie i ze łzami w oczach. Jej oddech stracił miarowość po ciosie Ragnara, jednak nie przeszkadzało jej to w nadawaniu tempa w tej walce - nawet wtedy ruchy samicy pozostały gładkie, spokojne, pewne. Jej ślepia zaś tak samo zimne, czujne i uważne. Jedynie pysk samicy był wykrzywiony w grymasie bólu, który mimo to mógł dostrzec przy każdym jej kroku.
Pozostało pytanie: kto się przeliczył? On, raz jeszcze dając się przechytrzyć doświadczeniu lwicy, czy też ona, tak ryzykownie prowadząc swoją grę?