Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 12-03-2014

Samiec zaciskał ślepia za każdym razem, gdy łapa Mai brutalnie uderzała o jego pysk. Instynktownie cofał się po jej razami, starając się za wszelką cenę zachować równowagę i trzeźwość oceny sytuacji, co nie było najłatwiejsze pod gradem owych ciosów.
Miała minąć chwila, zanim łeb przestałby go boleć, jednak samiec nie zamierzał sobie jej dawać, nie kiedy i Maya miała w tym czasie zregenerować siły.
Lwisko zacisnęło szczęki i po raz kolejny poczęło szarżować w stronę beżowej. Przepełniony bólem i czystą wściekłością zamierzał uderzyć jej bok z całą siłą, którą był w stanie z siebie wykrzesać.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 12-03-2014

Tym razem lwicy udało się z łatwością przewidzieć, co zrobi samiec. Mimo to przez ułamek sekundy nie miała zielonego pojęcia, co robić. W końcu zdecydowała się pójść o krok dalej - wiedziała doskonale, że tym przekroczy cienką barierę między wściekłością samca, a furią. Podjęła jednak ryzyko - bijące w jej piersi serce zadrżało ze strachem - ale w ślepiach pojawił się lodowaty błysk. Wiedziała, co stanie się w przeciągu kilku sekund i była przygotowana na ból - musiała jednak wiedzieć, jak w sytuacji zagrożenia sprawdzi się najsilniejszy samiec w stadzie. A dotychczas pozwalał jej praktycznie bez przerwy wodzić się za nos. Tak bardzo był skupiony na próbach jej sięgnięcia, że nie zwracał nawet uwagi na wszystko inne - słowem, walczył, jak niejeden samiec, którego miała przeciwko sobie.
Plan Ragnara spalił na panewce, kiedy lwica zrobiła unik. Potężny cios przeciął powietrze pod jej łapami. Raz jeszcze skończyła z przednimi nimi w górze, utrzymując równowagę na zadnich. Ból w piersi nasilił się, jednakże adrenalina tłumiła go na razie - to zaś skończyło się następnym celnym ciosem. Kiedy cały ten przerażający impet, z którym Ragnar był gotów jej przywalić nie trafił w cel, lew musiał odzyskać postawę po niecelnym ataku. Podczas, gdy jego łapa przecięła powietrze, lwica sama przywaliła mu w głowę, w sam jej tył. Nie zaryzykowała jednak niczego więcej - odepchnęła się z siłą od niego przednimi łapami, zadnimi zaś przebierając szybko, aby znaleźć się od niego jak najdalej.
Teraz dopiero Ragnar miał pokazać, na co naprawdę było go stać. Ona stała zaś, skrzywiona, czując, jak wzmaga się ból w jej piersi. Cios lwa był silny, jednak przeczuwała, że nieuchronnie zbliża się koniec tej walki.
Obserwowała go teraz dwakroć czujniej, niż przedtem, spodziewając się szalonego natarcia - widziała to w jego oczach już wcześniej. Jak w oczach niejednego jego poprzednika.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 12-03-2014

Po uniku tamtej i kolejnym ciosie w łeb, lwisko warknęło wściekle, nie pozwalając sobie na choćby sekundę odpoczynku, przemyślenie kolejnego kroku. Atutem Mai była wyszukana taktyka-wszelkiego rodzaju sztuczki i uniki, z którymi u samca było znacznie gorzej. Ragnar jednak był w końcu o wiele bardziej wytrzymały na ciosy i jednocześnie zadawał je z większą siłą, dlatego zamierzał trzymać się tego do samego końca-nieugięcie polegając na swoich najmocniejszych stronach.
Widząc, jak beżowa próbuje zwiększyć dystans między nimi, momentalnie ruszył za nią. Nie czuł, że myśli o czymkolwiek, układa kolejne kroki w taktykę walki-w zupełności polegał na instynkcie. Widział cel i wiedział, co ma robić.
Gdy dogonił tamtą, z jego gardła wydobył się gwałtowny warkot, a bark uniósł się równocześnie z szarym, masywnym łapskiem, które po chwili ze świstem przecięło powietrze wraz z pięcioma, ostrymi jak brzytwa pazurami.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 12-03-2014

Lwica, choć była przygotowana na furię Ragnara, po raz pierwszy podczas tej walki przestała czuć się pewnie. Wyrafinowana, skuteczna wcześniej taktyka przestała już tutaj działać - teraz funkcjonowały tylko instynkty, z których jedne były przez ból przytępiane, inne zaś wyostrzane.
Od pewnego momentu lwica była zmuszona do odwrotu - widział i czuł, kiedy jego łapy albo nie trafiały w cel, albo ześlizgiwały się z niego, że teraz to on przejął inicjatywę. Maya okręcała się w miejscu i zwijała, niczym sprężyna, odskakiwała i wiła się na ziemi, niczym wąż. Dotychczas jak tancerka odnajdywała swoim nieustającym, płynnym ruchem tą gładką linię spokoju pośród plątaniny ciosów Ragnara, jednak ból w jej piersi nasilał się z każdą chwilą, również ona zaczynała już dyszeć. W końcu znalazła okazję do wybicia samca z rytmu - udając następny unik, raz jeszcze odskoczyła w tył, lądując na zadnich łapach i dając mu w pysk, jednak siłą ten cios znacząco ustępował razom, które dawała mu wcześniej. I kiedy już wydało jej się, że znalazła następny fragment tej bezpiecznej linii, Ragnar jednym ruchem przerwał muzykę. Tempo zniknęło, rytm utonął w martwej nucie. Samica zaatakowała z góry, obiema łapami, chcąc przybić go ciosem do ziemi. Nie dała rady - nie zdążyła.
Dla Mai walka była już skończona. Nie zdołała zapamiętać tego, co stało się w tamtym momencie. Było tylko stłumione echo huku, szum i biały błysk, po którym nastała ciemność. Zatoczyła się szeroko i choć z początku próbowała odzyskać równowagę, w końcu niemal całkiem bezwładnie upadła w piach. Ragnar trafił. Samiec z całej siły przyłożył jej łapą w bok pyska. Zamroczona samica jedynie poruszyła przednią łapą i znieruchomiała, gubiąc oddech na kilka długich chwil, po których zaczęła ciężko, z bólem dyszeć. Miało minąć sporo czasu, nim Maya dojdzie do siebie, a był ku temu dobry powód. Ragnar stał ponad nią z łapą wciąż w powietrzu.
W dół wysuniętych pazurów spływały krople krwi.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 14-03-2014

Błękitne ślepia zamglone furią dopiero po chwili wróciły do poprzedniego stanu, z jakim mogły pozwolić sobie na trzeźwą ocenę sytuacji.
Źrenice lwiska zwęziły się maksymalnie, wbijając zszokowane spojrzenie w beżową, leżącą bezwładnie na piasku.
Sekundy zdawały się wówczas przeciągać w nieskończoność, podczas której błękitnooki stał jak wryty, nie dowierzając temu, co się stało i jak niespodziewany przyniosło skutek.
Dopiero po chwili ocknął się, ostrożnie i niepewnie podchodząc do Mai. Serce waliło mu jak oszalałe, miał wrażenie, że jest w stanie usłyszeć własne tętno. Wstrzymał na chwilę oddech, ze zdenerwowaniem przełykając ślinę.
-...Maya?-wydukał, nachylając się do niej, po czym trącił jej pysk nosem.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 14-03-2014

Tylko jej ciężkie sapanie mogło mu posłużyć za odpowiedź. Długich kilka chwil zajęło samicy uspokojenie oddechu i ocucenie się, a działo się to tak powoli, że trudno było zauważyć ten moment. Nawet wprawne oko mogło doszukiwać się oznak przebudzenia jedynie w drgających powiekach.
Kiedy w końcu otworzyła znów ślepia, świat ciągle chwiał się i tańczył, zaś przez napływające do nich łzy był przy tym całkowicie niewyraźny. Jej pysk tętnił bólem, cholernie ostrym - to właśnie on ją zresztą obudził. Nie była jednak wciąż wystarczająco przytomna, żeby wiedzieć, co się stało - zupełnie bezmyślnie przekręciła się na brzuch, zaparła łapami o ziemię i dźwignęła do siadu, ledwie utrzymując równowagę. Trzeźwość myślenia powróciła szybko, jednak nawet ona przyćmiona była zdziwieniem - nie zwracając nawet uwagi na Ragnara, Maya jedynie podniosła łapę, przykładając ją do policzka. Odjąwszy ją od piekącego miejsca, spojrzała na nią. Nawet, jeśli ciągle widziała wszystko niewyraźnie, dotarło do niej, że to czerwone na poduszkach jej łap, to była krew. Jej własna krew.
Zdziwienie zawitało do jej ślepi, które teraz spojrzały z nim na lwa, później znów na swoją łapę. I choć zajęło jej to chwilę czasu, podczas której znów rozkojarzona przyłożyła łapę do obolałego policzka, w końcu dotarło do niej mniej więcej, co się stało.
Samce miały wiele siły, jednak bez użycia pazurów żaden lew nie był w stanie wykorzystać jej w pełni. Musiała oberwać od niego z całej siły i z pazurami - żaden inny cios by jej tak nie urządził. I choć przez krótką chwilę zdziwiona lwica zaczęła odczuwać wyrzut, kiedy w końcu zauważyła Ragnara, obróciła do niego łeb, wpatrując się jednak wciąż w zakrwawioną łapę. Dowiedziała się, czego chciała, nawet, jeśli z całego serca wolała tę wiedzę odrzucić. Wiedziała już, na co Ragnara stać.
- Nieźle. - Usłyszał tylko od lwicy.
Jej policzek przecinało pięć głębokich szram, z których jedna biegła już pod samym okiem. Sierść na jej policzku zdążyła pozlepiać się i zaczerwienić od krwi i piasku. Pojedyncze krople spadały z powrotem w piach.
- Wygrałeś. - Dodała po chwili, na powrót przykładając łapę do piekącej rany. Skrzywiła się wyraźnie, jednak nie przestała przyglądać się Ragnarowi, przynajmniej jednym okiem.
Miał siłę, w to nie wątpiła. Ale dlaczego musiał użyć pazurów, żeby ją pokonać, wbrew temu, jak się umawiali? I dlaczego zajęło mu to tak długo? Wiele musiał się jeszcze nauczyć.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 15-03-2014

Z trwogą w ślepiach obserwował jak tamta nie bez trudu podnosiła się z ziemi. Wówczas od razu stanął obok tak, by mogła się o niego oprzeć w razie potrzeby. Serce waliło mu jak oszalałe, podczas gdy oddech dosłownie grzązł w gardle.
Ze zdziwieniem lustrował poczynania zielonookiej, aż do czasu gdy tamta nie odkleiła łapy od policzka, oglądając ją nieprzytomnie. W tej samej chwili skołowanie zastąpił szok i oniemienie, które pojawiły się na widok poduszek samicy, umorusanych we krwi. Lwisko automatycznie spoglądnęło na własną łapę, zastygając w bezruchu.
Minęła dłuższa chwila zanim samiec ocknął się z oniemienia, a wtedy zamrugał kilkukrotnie ślepiami, usilnie próbując przestać śnić.
Ale to nie był sen.
Błękitne oczyska wpatrywały się tępo w szare łapsko, którego pazury znaczyła brunatna posoka. Nie chciały wierzyć w to, co widzą.
Ragnar odsunął się od zielonookiej jak oparzony, z przerażeniem wpatrując się w przeorany pazurami policzek lwicy.
-Maya? Nie wiem, jak to się stało.. nie rozumiem.. ja.. ja nie chciałem, to nie tak miało być.-wymamrotał gorączkowo, cofając się instynktownie, niczym ofiara zapędzona w kozi róg.
-Co ja najlepszego zrobiłem...-wyszeptał, wbijając spojrzenie w ziemię.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 15-03-2014

- Przestań.
Lwica warknęła jedynie w odpowiedzi, z grymasem bólu na pysku wciąż uciskając poraniony policzek. Bolał, jak jasna cholera, łzy same napływały do oczu i niewiele mogła z tym zrobić. Nie rozumiała w tym wszystkim zupełnie zachowania szarego lwa, któremu w końcu posłała to charakterystyczne spojrzenie zielonych oczu, może nieco teraz szklistych. O co mu do cholery chodziło? No dobra, przywalił jej, ale czy mogła go za to winić? Chociaż chciała, jej waleczna natura i wychowanie nie pozwalały. Za jedno miała jednak do niego żal. Za to, że bolało, jak...
Ale za nic innego. Wygrał - w jej mniemaniu - uczciwie. Prawie. Ale nie o równy pojedynek jej tu chodziło, a poznanie jego możliwości. Te miał spore, jednak nie w pełni wykorzystane. Będzie musiał się sporo jeszcze nauczyć, jeśli miałby kiedyś stawić czoła (i przetrwać) walkę z lwami pokroju jej ojca.
- Wygrałeś, to zrobiłeś. - Dodała, krzywiąc się jeszcze mocniej, kiedy odejmowała znów łapę od policzka. Wydawało jej się, że była jeszcze bardziej przesiąknięta krwią, niż wcześniej. Nie przyłożyła jej jednak z powrotem, zamiast tego dźwignęła się w końcu z ziemi i z sykiem bólu otrzepała futro z pyłu. Wtedy znów odezwała się stłuczona pierś, jakby przeorany pazurami policzek to nie było wystarczająco dużo.
- W dziczy nikt się nie pyta, czy z pazurami i czy po jajach - kontynuowała - tylko na cholerę pazurami? Bez nich byś przecież też wygrał.
Jej wypowiedź przerwało ostre warknięcie. Tym razem niemal machinalnie przyłożyła znów łapę do policzka, krzywiąc się znów.
- Przynajmniej niezły jesteś w walce - spojrzała mu znów w oczy - daleka droga przed tobą, ale beznadziejny nie jesteś. Tylko na cholerę te pazury?
Spróbowała się zaśmiać, jednak pożałowała tego szybciej, niż wypluła tych kilka sylab. Kiedy już ten kretyński pomysł jej przeszedł, raz jeszcze zerknęła na pokrwawioną łapę.
- Uch, pomożesz? - Walnęła wprost. - Sama tego nie oczyszczę, zdrowo mi przywaliłeś.
Lwica skrzywiła się znowu, lecz jakby inaczej. Jakby to miał być uśmiech. Pokorny uśmiech pyska, jak z koszmaru.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 16-03-2014

Punkty będące źrenicami błękitnych ślepi tkwiły nieobecnie w sylwetce lwicy aż do czasu, gdy do ciemnych uszu dotarło stanowcze warknięcie zielonookiej. Wówczas Ragnar już nieco przytomniej spoglądnął na Mayę, a wyraz jego pyska był teraz naprawdę żałosny-łączył w sobie zmartwienie, niedowierzenie i coś, czego on sam nie był w stanie określić.
Słuchał ze zdziwieniem tego, co do niego mówiła-zupełnie jakby wcześniejsze zajście było dla niej na porządku dziennym.
Przeorany policzek, z którego sączyła się krew coraz bardziej potęgował to nieprzyjemne uczucie ciągnięcia w gardle, które zazwyczaj poprzedzało płacz.
Gdy poprosiła go o pomoc miała minąć chwila zanim podniósł się i podszedł do niej niepewnym krokiem. Usiadł naprzeciw niej, zawieszając spojrzenie za zakrwawionym poliku.
Upłynęła kolejna chwila, zanim nachylił się do niej, aby z największą ostrożnością począć oczyszczać ranę. Ciepły, szorstki język począł wyczesywać drobinki piasku, które utkwiły w jej sierści. Powolnymi i nad wyraz starannymi ruchami pozbywał się zarówno świeżej, jak i zaschniętej krwi, oraz zlepek sierści, które powstały na jej skutek.
Gdy skończył odsunął się, spoglądając tamtej w ślepia. Nigdy nie czuł w sobie tyle żalu i smutku jednocześnie, dlatego nie miał pojęcia jak też sobie z tym poradzić.
W pewnym momencie wtulił łeb w szyję tamtej dosyć gwałtownym ruchem, czując, jak tętno przyspiesza jeszcze bardziej.
-Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.-począł powtarzać gorączkowo, wyraźnie łamiącym się głosem.
Jego oddech był bardzo nieregularny:serie szybkich wdechów i wydechów przeplatały się z tymi powolnymi i przeciągłym, co Maya miała szansę odczuć na własnej piersi, do której przylegało teraz szare cielsko. Kosmaty łeb natomiast przyciskał się do szyi tamtej, gorliwie zaciskając ślepia-byleby tylko nie musiały już na to patrzeć.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 16-03-2014

Przez dłuższych kilka chwil lwica tylko parskała, prychała i syczała z bólu - widać było, że tylko jej ślepe samozaparcie powstrzymywało ją od wycofania się poza zasięg Ragnara. Ze zgrzytającymi zębami czekała, aż Ragnar skończy, z uszami położonymi po sobie. Każde liźnięcie - a raczej przeoranie - ciepłego języka znalazło dla siebie słowny odpowiednik. Uduszę, zabiję, zniszczę, poćwiartuję, zagryzę, rozszarpię, za, te, pazury, cholerny, kretynie, bałwanie, cymbale, pajacu...
Litania nie zdążyła się jednak poszerzyć o nowe słowa. Ragnar skończył się nią zajmować - dlatego lwica w końcu odetchnęła z ulgą, otrząsnąwszy się lekko. Amen. Kiedy na niego spojrzała, w oczach miała łzy. To pieczenie było nie do zniesienia.
- Dzięku... - nie zdążyła dokończyć.
Ragnar wtedy przylepił się do niej z taką siłą, że nawet nie zdążyła jęknąć z bólu. Jakby z całej siły próbował pogrzebać łeb w jej piersi. Wydała tylko zduszony okrzyk, zaszokowana zachowaniem samca.
- Zwariow-ał-ałeś? - Wypluła z siebie, całkowicie zaskoczona. Ale totalnie zbiły ją z tropu te jego przeprosiny, powtarzane w kółko, niczym mantra. Do tego jeszcze ten rozedrgany, przerażony głosik i taki sam oddech...
- Odbiło ci? - Gruchnęła, zupełnie niezdolna do jakiejkolwiek reakcji. Zdążyła tylko odruchowo zawiesić łapę na jego szyi. - Za co? Nic się nie stało przecież, co ty robisz?
Domyśliła się, oczywiście po czasie, że chodziło mu o ten jej policzek. Paradoksalnie, zdziwiło ją to tym bardziej.
- Daj spokój, Ragnar, obcego lwa też byś tak przepraszał? Nic się nie stało - z trudem wyrzuciła z siebie następne zdanie.
Uścisk samca, w połączeniu z obolałą piersią skutecznie utrudniał jej oddech.
Wyglądało na to, że nie on jeden czuł się teraz, jak ryba, ze spokojnych wód wyrzucona na brzeg.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 17-03-2014

Lwisko przemilczało słowa Mai, w których oburzenie przeplatało się ze zdziwieniem, wciąż nie odsuwając się od niej i trwając w bezruchu z zamkniętymi ślepiami. Stopniowo jego tętno zwolniło, a oddech uspokoił się-udało mu się zapanować nad swoim ciałem i nieco wyciszyć się.
Zaskoczenie, cały szok spowodowany tą sytuacją zdążył z niego ujść przez te kilka chwil, a błękitnooki, jakkolwiek źle nie czuł się w związku nią, przyjął do wiadomości, że bynajmniej nie jest ona złym snem.
Dopiero ostatnie zdanie samicy sprawiło, że lwisko wypuściło jej obolałe ciało z uścisku, odsuwając się na bezpieczną odległość.
-Nie jesteś obcym lwem. Jesteś Maya.-miauknął żałośnie, sam zaskoczony tonem swojego głosu, który zabrzmiał dla niego wyjątkowo obco,
-I proszę, przestań udawać, że nic się nie stało, że tak miało być.-dodał, tym razem pewniej, z troską i jednoczesnym wyrzutem w ślepiach.
-Kretyn uderzył Cię w pysk z pazurami, choć nie taka była umowa-i to jest dla Ciebie normalne?-spytał, szukając odpowiedzi w jej ślepiach.
-Oddaj mi.-warknął, niemal zaledwie ułamek sekundy potem.-Najmocniej, jak potrafisz.-dodał i wyciągnął szyję w jej stronę. Przechylił nieco łeb, nadstawiając lewy policzek, po czym zacisnął ślepia i wstrzymał na chwilę oddech, gotując się na domniemany cios.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 17-03-2014

Ragnar bombardował ją sylabami z taką szybkością, że w końcu przekrzywiła aż łeb. Oba uszy miała postawione na baczność, wsłuchując się w potok słów lwa, rozpaczliwie poszukując w nich jakiegokolwiek sensu. Skrzywiła się wyraźnie, zza ust wychyliły się białe kły. Nie zdążyła nawet przerwać Ragnarowi z jakąkolwiek odpowiedzią - zanim się obejrzała, już nadstawiał jej pysk. To zaś całkowicie zbiło ją z tropu. Ledwie nacieszyła się ulgą z wyswobodzenia z jego żelaznego uścisku, tylko po to, żeby znów teraz dała się kompletnie zaskoczyć dziwacznemu zachowaniu lwa.
Przez moment przeszło jej nawet przez głowę - szczerze - żeby wykorzystać okazję i sprowadzić go na ziemię. Dosłownie. W końcu jednak postanowiła zrobić to w przenośni, skoro już dawał jej ku temu okazję. Nie widziała żadnego sensu w takim wyrównywaniu rachunków, choć miała w sercu głęboką ochotę, by przywalić mu w pysk. Być może wtedy by się uspokoił. Teraz jednak, w tej jednej chwili Ragnar przygasił w niej tą ochotę.
Dlatego zbliżyła się do niego, aż w końcu samiec był w stanie sam wyczuć, jak blisko niego samica się znalazła. Pewnie znajdowała najlepszą pozycję i najlepsze miejsce, by mu przywalić. Kiedy tak zaciskał ślepia, przygotowując się na cios, Maya ledwie panowała nad sobą, by faktycznie dać mu to, czego chciał. W końcu jednak wygrało w niej co innego.
Polizała go po policzku.
- Masz, co chciałeś. - Warknęła do niego, po czym dźwignęła się na zadnie łapy, przednimi zaś z siłą ściskając łeb samca w nieprzyjemnym uścisku. I zaczęła nim żywo potrząsać. - Uspokoisz ty się kiedyś?!


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 17-03-2014

Niemałe było zdziwienie lwiska, gdy zamiast pazurów, gwałtownie przecinających skórę na jego pysku poczuł ciepły, szorstki język samicy, zupełnie niespodziewanie przejeżdżający po jego poliku. Zaciśnięte ślepia rozwarły się w oniemieniu, zawieszając zbite z tropu spojrzenie na samicy. To co zrobiła było czymś, czego nawet nie brał pod uwagę, że mogłoby się wydarzyć. Liczył głęboko na to, że samica rzeczywiście zdrowo mu przyłoży tak, żeby mógł wyrównać swój rachunek, odetchnąć z ulgą, którą przyniósłby ostry ból, przeszywający jego pysk. Tymczasem lwica nie dała mu tej satysfakcji, nie pozwalając spłacić mu długu, który właśnie u zaciągnął-tym bardziej nie wiedział, jak powinien się zachować.
Gapił się na nią tępo, nawet wtedy, gdy tamta starała się go jakoś uspokoić. Ciemne uszy przylegały do łba, a wzrok spuszczony był gdzieś między jego łapami. Wyglądał jak lwiątko, które coś przeskrobało i stało teraz przed swą rodzicielką, czekając na jakiś wymiar kary za swój wybryk.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 17-03-2014

Widząc pełne pokory i uległości zachowanie samca, Maya straciła już resztki oporów. Obserwowała przez chwilę ten jego... smutek, żal i cholera wie co jeszcze, zupełnie nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Choć chciała wpaść na cokolwiek, co mogłaby mu powiedzieć, żeby się uspokoił, ta postawa ofukanego lwiątka w dalszym ciągu zbijała ją z tropu skuteczniej, niż to uderzenie, które powaliło ją na ziemię. W tej jednej chwili tak strasznie przypomniał jej Akirę, że przestała już dziwić się sobie samej, kiedy ujęła jego pysk łapą i pociągnęła do góry, żeby spojrzał jej w oczy. Skojarzenie było słuszne.
Dostrzegł zielone ślepia wpatrujące się w niego z mieszanką zdziwienia, poirytowania, politowania i jeszcze paru innych emocji w spojrzeniu. Prychnęła. Przynajmniej miała teraz chwilę czasu na to, żeby odpowiedzieć na to wszystko, co wypluł z siebie wcześniej, nie dopuszczając jej do słowa.
- Uspokój się - wycedziła powoli, prawie spokojnie - nic się nie stało. Tulisz, beczysz i łasisz się przed każdym lwem, którego pobijesz w walce? Mam nadzieję, że nie, bo wtedy nie miałabym czego szukać w tym cyrku.
Puściła jego pysk, licząc na to, że teraz już sam podniesie wzrok, żeby na nią spojrzeć. Krew prawie już przestała sączyć się ze świeżych ran, jednak w połączeniu ze starszymi bliznami i tym chłodnym spojrzeniem dodawało to lwicy koszmarnego wręcz wyglądu. Zwłaszcza, że nauczył się już wcześniej tego, że ona nigdy nie odpuszczała.
- I ty masz siebie za przewodnika stada? Najsilniejszego lwa w stadzie? - Zaczęła celować w jego samczą dumę. - Bo ja teraz w tobie widzę tylko ciapowatego mazgaja, który przyjmuje się cholera wie czym. Powaliło cię? Przecież nie zabiłeś mnie, o co ci chodzi? O to? - Wskazała mu pazurem te rany, nieomal do nich zygając. - Przecież sam masz ich parę na pysku, sam wiesz, że poboli chwilę i przejdzie. Przestań się mazać.
Po tych słowach, jakby nigdy nic, wtuliła się łbem w jego pierś. Zdrową stroną.
- I skończ zachowywać się jak ciućmok, albo stracę nawet te resztki szacunku, który do ciebie mam. - Dodała ciszej.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 17-03-2014

Słowa zielonookiej były dla lwiska niczym kąpiel w nurcie lodowatej rzeki. Sposób, w jaki opisała jego zachowanie sprawił, że pokłady żalu, jak dotąd zupełnie przejmujące nad nim kontrolę znacznie się zredukowały, poniekąd sprowadzając samca na ziemię.
Gdy zaczęła podważać jego autorytet jako przywódcy, rzucając przy okazji kilka wyjątkowo gorzkich określeń pod jego adresem, Ragnar pozbył się jakichkolwiek złudzeń-ona nie chciała żadnych przeprosin, słów skruchy ani zadośćuczynienia
Nie i już.
Dotarło.
W końcu.
Błękitne ślepia opierały teraz puste spojrzenie na sylwetce samicy, podczas gdy jego pysk,z zatroskanego grymasu przybrał kamienną maskę.
-Już. Już się uspokoiłem.-mruknął chłodno, aczkolwiek nieco markotnie, ślizgając się spojrzeniem między szramą na poliku beżowej a jej ślepiami.
I co teraz?