Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Kalani - 02-04-2015

Kolejny ryk przeciął powietrze. Chciała, żeby sygnał dotarł do wszystkich uszu w okolicy - żeby przywołał pomoc i żeby ostrzegł przed niebezpieczeństwem. Nadal przecież nie wiedziała, co przytrafiło się Deyne i że to nie było zagrożenie dla całego stada...
Przez chwilę wydawało jej się, że słyszy jakieś dźwięki dochodzące z groty. Czyżby ktoś za jej plecami wślizgnął się do jaskini, żeby dokończyć swoją robotę? Wbiegła do środka, ale nie zastała tam nikogo prócz poturbowanej łowczyni. I to był jej cichy, wątły głos, który zwrócił uwagę partnerki Dwugrzywego.
- Nyota! - zawołała i doskoczyła do niej. Legła na ziemi, łapą objęła jej złożony na ziemi łeb i wtuliła go w swoją puchatą pierś. Szorstki język wolnymi, uspokajającymi pociągnięciami muskał jej skórę.
- Już spokojnie, już wszystko w porządku, jesteś bezpieczna, słońce - wyrzuciła z siebie szybko, starając się wyrównać swój niespokojny oddech - Jestem przy tobie.


RE: Jaskinia Medyka - Deyne Nyota - 02-04-2015

W pierwszej chwili ze strachem wpatrywała się w sylwetkę lwicy, oślepiona przez słońce. Po chwili to przeszło. Przecież to Kalani... przyjaciółka. Nie mogła jej nic zrobić... prawda? Z cichym jękiem pozwoliła jej na objęcie swojego obolałego łba. Poczuła jakby świat dookoła niej zawirował... mimo że leżała, zachwiała się widocznie. Bez słowa mocniej wtuliła się w kawową. Była taka ciepła. Tak spokojna...
Dwukolorowe oczy znikały coraz częściej i na dłużej pod jasnymi powiekami. Na pierwsze liźnięcia skóra Dey zareagowała bardzo szybko- łowczyni mogła wyczuć, że ta spięła się natychmiast gotowa na następne ugryzienia. Nyota nie mogła nic z tym zrobić. Nie tak szybko. Z czasem jednak jej umysł zauważył, że nic jej się nie działo. Że była to jedyna przyjemna iskra wśród ognia bólu.
Ją jednak męczyły jeszcze inne myśli. Może w końcu zjawią się Frigg i Ragnar. Ktoś ich powiadomi... przyjdą, na pewno. Nie mogło być inaczej. Przecież oboje się będą martwili... powinni się martwić.
W końcu starsza samica mogła poczuć, że oddech młodej zwalnia się, pogłębia. Przestała tak drżeć z zimna. Po prostu uciekła znów przed wszystkim.
W sumie, tak było lepiej.


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 02-04-2015

Rdzawa smuga mknęła po wybrzeżu rzeki. Jedynie dzięki swojej pamięci i licznym odbytym tu treningom nie stracił równowagi. A mogło stać się co najmniej kilkakrotnie. Coraz szybciej unosiły się boki samca, a ten mimo palącego bólu w boku nie zwalniał. Nie chciał zwolnić. W końcu zatrzymał się gwałtownie. Głos Kalani dochodził gdzieś stąd. A więc...?
Ogniste ślepia błysnęły jasno. Domyślał się już, gdzie mogła być. Ale co ona tu robiła? Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Nie było po co tu przychodzić. Nikogo tu nie było od dawna.
Z krwawiącą jedną łapą spojrzał w górę. Gdzieś tam wyżej była jaskinia medyka. Rudy wzrokiem wyszukał najpewniejsze punkty w zboczu, po czym wspinając się, bądź też przeskakując między skałami, dostał się na górę. Truchcikiem podbiegł do jaskini. I po raz kolejny lodowata pięść ścisnęła jego serce. Czuł zapach ukochanej... i krwi. Obcego samca. Białe kły błysnęły jasno. Intruza nie było tutaj, był pewien, nie było śladów. Widział tylko odciski palców kawowej.
Warknął cicho. On był tutaj. On, Dwugrzywy.


RE: Jaskinia Medyka - Kalani - 02-04-2015

Trudno było przegapić jej lwi warkot wśród wszechobecnej ciszy. Upewniwszy się, że Nyotę pochłonął sen, ostrożnie odsunęła się od niej. I właśnie wtedy rozpalił się jej gniew.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Wiele godzin minęło, nim udało jej się opatrzyć przyjaciółkę, a kiedy ją odnalazła, było już popołudnie. Zaschnięta krew na jej futrze wskazywała na to, że jeszcze przed południem dopadł ją jej oprawca.
Przedpołudnia należały do Ragnara.
Wypruła z groty jak błyskawica i dopadła zaintrygowanego Dwugrzywego. Wściekły syk wydobył się z jej pyska, kiedy rozpędzona zatrzymywała się przed nim.
- Mówiłam ci, żebyś zajął się stadem! - wyrzuciła gniewnie. - Mówiłam ci, że jego już tutaj nie ma!
Wysuniętymi pazurami trzymała się mocno w ziemi, a tylne łapy, zgięte w kolanach, oznajmiały jej gotowość do skoku. Kalani nie miała jednak zamiaru atakować partnera innym sposobem niż słowami, których potok niósł się na jej języku.
- On miał mieć teraz patrol, a jego nie ma, on odszedł, Kahawianie, zostawił wolne granice dla naszych wrogów - wymamrotała szybko, a łzy lały się jej po policzkach - Mówił, że Frey zdradził, że uciekł, kiedy go potrzebowaliście, a teraz go nie ma! To dlatego Nyota teraz... Ach, Kahawianie, co jeszcze musi się zdarzyć, byś o nas zadbał?
Mówiąc to drżała w przestrachu. Zostali sami. Król, który zarzucał swojemu poddanemu dezercję, sam ich opuścił. Pozostawił na pastwę brutali, którzy skrzywdzili bezbronną Nyotę.


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 02-04-2015

Samiec cofnął się raptownie przed rozjuszoną lwicą. Przez chwilę wpatrywał się w nią z niezrozumieniem. Wiedział już, że coś się stało. Jednak tym razem nie miał zamiaru przerywać lwicy... wiedział, że miała rację. W ciszy przeczekał jej atak, starając się dowiedzieć jak najwięcej. Był świadomy, że przerwanie jej wywodu tylko bardziej ją rozjuszy. Widział, że coś musiało ją potężnie poruszyć.
Dopiero po chwili oprzytomniał, zbliżył się do lwicy i miękkim jęzorem zlizał kapiące z pyska ukochanej łzy. W jego ślepiach błysnął jeszcze nieznany Kalani błysk. Rosnące stopniowo źródło furii, nad którym Dwugrzywy jeszcze panował. Łagodnie ujął jej pyszczek w swoją potężną łapę i podniósł ją, by spojrzała na niego.
- Nic już więcej.
Rudy zdławił wściekły warkot rodzący się w potężnej piersi. Musiał powiedzieć jej co się stało. Nie miał siły przed nią tego ukrywać, czy układać tego w ładne słówka. Zbyt dobrze go znała.
- Frey nie żyje. Właśnie wracam od Maoni. Okazało się, że mają córkę. Jest młodsza od Busary, ma na imię Runa.
Ogniste spojrzenie omiotło mrok jaskini. W monologu łowczyni wyłapał imię-klucz.
- Co z Deyne.
Wymagał teraz dużo od partnerki. Ale czasami trzeba wziąć się w garść i grać ponad swoje siły.


RE: Jaskinia Medyka - Kalani - 02-04-2015

Wszystko zaczęło jej się układać w głowie. Frey zginął z łap Ragnara. Ragnar miał chronić stado. Ragnara nie było. Zawalił. Zdradził ich tak, jak kiedyś Frey. Sprawiedliwości winno stać się zadość. Jak tylko Kalani go dorwie, rozszarpie jego paskudny, zabliźniony pysk. Za to, co zrobił Nyocie. Bo gdyby tam był, nic by jej się nie stało.
Przylgnęła do niego mocno, tak, jakby od niego zależało jej życie. Nadal trzęsła się ze strachu i z płaczu, który powoli ustawał. Łzy wsiąkały w dwubarwną grzywę ognistookiego samca, w którego ślepiach płonęła furia i nienawiść.
- Znalazłam ją nad oceanem, była cała we krwi. Ma roztrzaskaną głowę, rozległe cięte rany na łapach, dziury na karku od kłów... Kahawianie, ktoś odebrał jej najwyższą godność.
Tylko tak była w stanie to powiedzieć. Mimo brutalności, jakiej w tym paskudnym akcie doznała łowczyni, Kalani nie potrafiła wypluć z siebie odpowiedniego słowa. Zbyt mocno ją to przerażało. A może nie chciała tego przyjąć do świadomości?
Odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy. Była teraz spokojniejsza, a jej płacz ustał.
- Musisz się teraz zająć stadem, ukochany. Ona tego potrzebuje. W sumie, to my wszyscy tego potrzebujemy. Deyne i Maoni nie mogą zostać same w tej chwili.


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 02-04-2015

Przytulił lwicę mocno do siebie, raz po raz przesuwając polikiem o jej czoło i mruczał cicho. Potrzebował jej stanowczej, spokojnej i pewnej siebie. Zwłaszcza w obrazie tego, czego miał się dowiedzieć. W miarę jak mówiła, samiec czuł, jak coraz większy ciężar zjeżdża do jego żołądka, a serce przyśpiesza bicie z gniewu. Odnajdzie tego, kto odpowiadał za jej krzywdę. I wyrwie mu serce... i nie tylko. Może zmieni kolejność. Tak, to dobry pomysł.
Gdy samica zdecydowała się odsunąć od niego, puścił ją. Nie cofał się, nie uciekał.
Za dużo się stało. I tego nie da się cofnąć. Strumień ciepłego powietrza gwałtownie opuścił nozdrza samca.
Został sam. Był za nie odpowiedzialny. Przez długą chwilę milczał, z łbem zwróconym gdzieś w stronę wielkiej skały. Aż w końcu ogniste spojrzenie ze stalowym błyskiem zwróciło się na Kalani.
- Poprosiłem Maoni, by razem z Runą dołączyła do reszty w termiterii. Wpadnij tam, ona też będzie ciebie potrzebowała.
Wiedział co ma robić.
- Ściągnę Mayę, poproszę, żeby przez noc została z Dey. Z resztą, zawsze trzymała się z dala od naszego legowiska, więc się nie obrazi. Jutro o świcie idę na patrol, wy polowanie zaczniecie później.
Dał sobie moment na oddech. Nie był przyzwyczajony...
- Lwiątka zostają ze mną. Potem się zmienimy. Któraś z was niech pilnuje Nyoty...
Zamarł w połowie słowa. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Nie chciał.
- Nie może być sama.


RE: Jaskinia Medyka - Kalani - 02-04-2015

Skinęła głową. Maya była starsza, istniała więc szansa, że miała nieco więcej doświadczenia nie tylko w sprawach medycznych, ale też przy pomocy.
- Zostanę więc tu, a ty znajdź Mayę. I uprzedź każdą lwicę, którą spotkasz, by dzisiaj spędziły noc z całym stadem. Nie wiadomo, czy ten bydlak jeszcze się gdzieś nie czai...
Otarła się raz jeszcze czubkiem łba o brodę Kahawiana, po czym wślizgnęła się ponownie do jaskini. Zległa obok Nyoty, aby ogrzewać ją ciepłem swojego ciała.
Kiedy jakiś czas później Kahawian powrócił do jaskini, tym razem w towarzystwie Mayi, wstała ostrożnie, żeby nie zbudzić śpiącej. Wychodziwszy z jaskini, otarła się czubkiem głowy o bark lwicy, po czym bez słowa wyszła z jaskini. Liczyła na to, że Dwugrzywy przekazał już jej dewastujące wieści o tragedii, jaka spotkała Deyne.

zt


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 03-04-2015

- Taki miałem zamiar.
Wzrokiem odprowadził ukochaną. Przez chwilę zamyślony wpatrywał się w czarny otwór groty. Dopiero po kilku sekundach odwrócił się i ruszył przed siebie. Czekało go dzisiaj dużo pracy.

z.t


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 03-04-2015

Tylko płomieniu w jej piersi i katorżniczemu treningowi mogła zawdzięczać ten szalony sprint. Im bliżej była Jaskini Medyka, tym wyraźniejszy był w jej uszach gwizd wiatru. Gnana zarówno gniewem, obawami, jak i widokiem Kahawiana dotarła na miejsce pierwsza, zostawiwszy go daleko w tyle. Zdążyła po drodze uwolnić się od wizji zdrady, jakby w swojej złośliwości, ażeby ciążyły Kahawianowi jak kłody u łap. Teraz liczyło się tylko to, że Nyota potrzebowała jej pomocy.
W końcu odpowiadała również za nią.
Przesadziła próg groty jednym susem, gotowa zobaczyć wszystko - ale nie prawdę. Była podświadomie przygotowana zobaczyć nawet samego Ragnara, czekającego na nią ze sztyletem swoich kłów. Była przygotowana zobaczyć każdy inny rodzaj pułapki. Ale nie przygotowała się na zobaczenie prawdy.
Wyhamowała wcale nie w miejscu, zatrzymując się przy nieprzytomnej podopiecznej. Mijając Kalani, jakby ślepia zupełnie jej nie zauważyły. Serce zamarło, uderzone młotem. Skuliło się w jej piersi, niegotowe na widok tak poranionej Nyoty.
Maya przypadła do niej szybko, zaś tamto serce, tamto skulone serce znowu zapłonęło.
- Ny - Maya zdążyła wydusić z siebie ledwo jedną sylabę, a do tego i tak urwała ją w połowie, widząc, że samica śpi. Zawiesiła więc głos i pochyliła się nad biedną lwicą.
Potrzebowała chwili, żeby się uspokoić, jednak nie miała tego czasu - zaczęła oglądać jej poranione ciało. Widziała rany na pysku, widziała szramy na jej karku.
Dopiero po chwili zauważyła jednak ślady po kłach. Z początku przyglądała się im nie bez zdziwienia. Ledwie moment później coś w niej się roztrzaskało. Z hukiem runęły wszystkie inne myśli, a Maya jak bezwolny golem odwróciła się, idąc wzdłuż ciała Ny. Krok za krokiem, raz chwiejny, raz pewny. Rozpoznała jej zapach natychmiast. Zmienił się. Była w rui.
Miała ślad po ugryzieniu na szyi.
Stanęła za nią. Spojrzała w dół. Wtedy wszystko stało się dla niej jasne.
Jej ślepia stały się wielkie jak talerze. Ślady po pazurach miała nawet na swoim zadzie, nie wspominając już o krwi w miejscu, w którym żadna samica nie chciała jej mieć.
Jej myśli, jak wstęga błyskawicy, przecięło wspomnienie, które sprawiło, że ugięły się pod nią łapy. Przysiadła, nie mogąc zaakceptować tego, co wiedziała.
Znała ten zapach. Znała ten widok. I znała ten ból.
Nie mogła złapać oddechu. Powietrze ciążyło jej w piersi, jakby i ono było zrobione z kamienia. Jak mogło do tego dojść? Gdzie poszła ta biedna cholerna idiotka, że to jej się przytrafiło? I dlaczego akurat jej? Przytknęła obolałą łapę do swoich oczu, wsparła na niej łeb. Wydusiła z siebie jedynie powolny szept.
- Kurwa mać, Ny...
Potem lwica dźwignęła się szybko z zimnej skały i stanęła o progu groty, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Wyjrzała za Kalani, jednak nie zauważyła jej nigdzie w zasięgu wzroku - wróciła więc tym prędzej do środka, siadając obok skrzywdzonej samicy.
Pamiętała wszystko. I pamiętała też odbicie jej własnych ślepi, po całej nocy tortur. Wiedziała, że zobaczy w oczach Nyoty lustrzane odbicie jej własnej przeszłości, nawet, jeśli niczym nie zasłużyła na przeżycie cudzych błędów.
Niedowierzanie dopiero zaczynało przeplatać się z gniewem i nienawiścią.
W takim stanie zastał ją Kahawian.


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 03-04-2015

Widząc, że zbliżają się do groty, samiec już nie próbował jej doścignąć. I tak nie mógłby nic wtedy zrobić, pomóc. Ani jej, ani Nyocie. Dlatego już na kilkadziesiąt kroków przed ich celem, zwolnił do truchtu. Rude cielsko w równym tempie dążyło do przodu, jednak jego umysł krążył gdzieś daleko ponad tym wszystkim. Za dużo się stało, by mógł to wszystko zostawić... za długo nie było Szarego. A tak prawdziwy przywódca nie robi. Nie było go w momencie, gdy był potrzebny, zabił jednego z nich nie dając szansy na wytłumaczenie się. Tak, teraz już wierzył, że to Ragnar zabił Freya. Ten który wykonał wyrok za opuszczenie stada, sam to zrobił.
Musiał się nimi zająć.
Musiał.
Cichym pomrukiem pożegnał Kalani, dał jej znać, że już poinformował kogo trzeba. Chwilę jeszcze szedł w spokoju.
Dwugrzywy z zaciśniętymi kłami wspiął się po skale, by zaraz po tym stanąć oko oko z Mayą. Nie odzywał się. Oboje wiedzieli doskonale, że nie są w stanie pomóc Dey z jej demonami.
Samiec westchnął ciężko.
- Zajmę się wszystkim.


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 03-04-2015

Maya nie wiedziała, co o tym myśleć.
Najwidoczniej chwilę później doszła do wniosku, że wcale nie musi.
- Kahawian - gruchnęła w gniewie, wciąż nie mogąc otrząsnąć się z szoku - czy masz pojęcie co się stało? Kto jej to zrobił? I gdzie do cholery jest Ragnar? - Zasypała go pytaniami.
Coś tłukło się jej w piersi z taką siłą, że na pewno nie mogło to być serce. Przełykała ślinę co chwilę, a szybki oddech - choć głęboki - nie dawał początku żadnemu już słowu. Wiedziała jedno - Kahawian nie wezwał jej bez przyczyny. Cokolwiek się działo, jednocześnie przerażało ją i doprowadzało do furii.
- Ktoś musi z nią zostać.
To było ukryte pytanie.
Maya nie była w stanie podjąć decyzji. Musiała zostać z Nyotą, co do tego nie było żadnych wątpliwości, ale też kto był w stanie cokolwiek zwęszyć na tych ziemiach, jeśli nie ona? Mruknęła pod nosem - do głowy przychodziła jej tylko Kalani, ale ona będzie się pewnie teraz zajmować Busarą. Maya z własnej złości nie brała w ogóle pod uwagę swojej łapy, która bolała ją teraz tak, że nie była w stanie nawet na niej ustać.
- Będzie potrzebować pomocy. A ja skurwysyna, który jej to zrobił. - Wycedziła przez zaciśnięte kły, odwracając spojrzenie w kierunku biednej Ny.


RE: Jaskinia Medyka - Kahawian - 03-04-2015

Ponuro pokręcił łbem.
- Kalani mnie wezwała. Zaraz potem ruszyłem po ciebie. Nie wiem dokładnie, gdzie ją znalazła... ruszę ich śladem i sprawdzę, czy uda mi się cokolwiek ustalić.
Druga informacja spowodowała, że warknął gniewnie.
- Nie ma go. Od dawna. W każdym razie nie spełnia swoich obowiązków. Z tego co zrozumiałem z tego co mówiła Kal... to się stało, gdy Szary powinien być na patrolu. Intruz najwidoczniej poczuł się na tyle pewnie, że...
Odwrócił łeb, nie będąc w stanie kontynuować. Żaden rozsądny samiec nie wkraczał na tereny strzeżone przez dwóch samców. Nie zaryzykuje życiem, żeby skraść jedną lwicę.
Chyba, że jest pewien, że nic mu się nie stanie.
Nieco łatwiejsza była odpowiedź na drugie pytanie.
- Kal się zgłosiła. Ale Maoni też będzie potrzebowała jej pomocy... mogłybyście się zmieniać. Z tego co zrozumiałem...młoda trochę w jaskini zostanie.
Jej ostatnie zdanie spowodowało, że Dwugrzywy przyglądał jej przez dłuższą chwilę w ciszy. Nie do końca podobało mu się to, co musiał teraz powiedzieć... ale potrzeba była.
- Maya... znam Dey trochę. Ona potrzebuje was na miejscu. Jeśli ktoś ma go przytargać, to ja. Nie sądzę jednak, żeby to się udało. On może być praktycznie wszędzie. A stado nie może zostać bez opieki. Gdyby tu był inny samiec, zostawiłbym wam go do pomocy. Ale teraz jestem sam. I muszę was tutaj chronić.
Fuknął zirytowany. Maya musiała wiedzieć, że samiec najchętniej rozszarpałby bestię. Musiała mu wierzyć.
Ale musiała wiedzieć, że w tej chwili ta forma zemsty nie była możliwa. To co się stało, to się nie odstanie. A obcy może wrócić...

W końcu musiał opuścić to miejsce. Tutaj nic nie mógł zrobić. A tak...

z.t


RE: Jaskinia Medyka - Maya - 04-04-2015

Seria wydarzeń, która zdarzyła się na ich oczach była podsumowaniem długiego rozdziału w życiu tego stada. Podzielone opinie, doświadczenia i wspomnienia, choć nie połączone, wszystkie skierowały się ku odejściu Ragnara i krzywdzie, która stała się jego partnerce.
Maya spędzała z Nyotą dużo czasu. Służyła raz gestem, raz rozmową, raz fuknięciem, raz opatrzeniem ran. Wielki był ciężar, który młodsza lwica nosiła na karku - nie było jednak wiele, co mogła zrobić i zdawała sobie z tego sprawę. Potrzebowała czasu, a ten płynął, niemy na zmiany.
Nyota obudziła się któregoś dnia z nową świadomością w piersi - z uczuciem ucisku gdzieś w środku, które znała już. Nie musiała Mai niczego tłumaczyć - lwica bez słowa zabrała ją we wskazane przez nią miejsce i zostawiła ją tam samą. Snuła się po okolicy, strzegąc jaskini i mającej urodzić samicy, nikogo do niej nie dopuszczając.

[2zt]


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 12-04-2015

Opustoszała po zniknięciu Ragnara jaskinia miała niebawem znaleźć swoją nową lokatorkę. Po opuszczeniu jej przez Mayę oraz ciężarną Nyotę, zapach czyjejś obecności wciąż był tu bardzo intensywny. W ten sposób zmysły próbowały choć na moment odwrócić jej uwagę od wiadomości, które otrzymała od Kahawiana. I udało się. Przez moment pozostawiona samą lwica zawahała się, zatrzymała wpół kroku, dźwignęły się z trudem jej położone po sobie uszy. Bardzo szybko powróciła jednak rezygnacja, przemawiająca całą jej postawą, każdym ruchem i spojrzeniem. Lwica omiotła wzrokiem całą jaskinię, zauważając skóry zwierząt, mech i kości. Była duża, większa od każdej groty, z którą dotychczas miała do czynienia.
Położyła się na samym jej środku, na nagim, zimnym kamieniu, powoli zwijając się w kłębek i zamykając ślepia.
Kahawian polecił jej zostać tutaj i czekać. Tak więc uczyniła, nie zadając żadnych pytań.
Ukołysana do snu smutną myślą wkrótce zamknęła ślepia, zasypiając w objęciach rozpaczy.