Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Makari - 21-06-2015

// Stworzyłam tak smutną historię że aż się popłakałam xd//

Wyznanie Makariego potrafi złapać za serce, w końcu nie każde dziecko ma za sobą tak barwną a jednocześnie szarą przeszłość. Zaledwie w wieku 5-7 miesięcy ( okres jego tułaczki z matką ) stracił wszystko, Rodzinę, stado, praktycznie pół ramienia, nieukrywajmy te szramy było ogromne jak na ciało takiego maluszka. Lewek zdziwił się, że w ciagu 2 minut zrobił się taki wylewny przecież z regóły był skryty w sobie i nikt nigdy nie wiedział co mu na sercu leży, lecz ten ból był owiele silniejszy niż te które do tej pory przeżył. Najbardziej nie bolą rany fizyczne lecz psychiczne, te rany potrafią być 10 razy większe od tych zadanych z nienawiścią na wojnie czy podczas zwykłej bójki. Makari zauważył, że lwicę jego historia zabolała bardziej niż jego samego. Zrozumiał to mimo tego że jest tak młody. Pomyślał sobie że w Lai obudziło sobie coś na styl macieżyństwa. Młody nie wiedzał czy Laja miała kiedyś młode czy je ma, był pewny jednego, że byłaby dobrą matką. Laja przytuliła go z całej siły do siebie, a Makari poczuł się jakby to jego mama dalej żyła i go do siebie przytuliła, wiedział, że musi być silny, obiecal to swojej mamie i zamierza dotrzymać słowa. Tymczasem do jego oszołomionego móżdżku dotarły słowa Lwicy, czuł się przy niej bezpieczny.
- Nie spałem pożądnie od 3 dni ciągle męczyły mnie koszmary i teraz też boję się zasnąć, boję się, że dalej będą mnie straszyć, ale spróbuję obiecałem mojej mamie że będę silny, ze będę taki jaki chciał mój tata żebym był. To drugie obiecałem samemu sobie.
Lewek położył się na pobliskim kamieniu i zasnął lecz jego sen przerywały zmory i inne koszmary. Machał łapami tak jakby przed czymś uciekał, krzyczał przez sen.
- Nie! Nie! Zostawcie mnie! Nic od was nie chcę! Pomocy! Ratunku!.
Mówi się że czas leczy rany, ale to nie prawda on tlyko sprawia że na tej ranie powstaje strup, który łatwo zerwać, a wtedy krew leje sie mocniej niż na początku.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 02-07-2015

// Wybacz, że tyle musisz czekać. Jeżeli chcesz, możemy zrobić timeskip, żeby umożliwić Ci dalsze pisanie swoją postacią. Nie krępuj się; nie mam ostatnio czasu na pisanie.

Mały nie spał długo. Miałam jednak wystarczająco dużo czasu, żeby zająć się jego ranami - tymi większymi i tymi mniejszymi, największe jednak tylko czasowi mogłam zostawić. Na nie nie miałem wpływu. Zadbałam jednak o to, żeby lewek miał towarzystwo, a jego brudne rany przestały mu zagrażać. Wiedziałam, czego spodziewać się po tej nocy, byłam przygotowana na powrót jego koszmarów. Byłam pewna, że te nadejdą. Przyszły nieco później niż myślałam, że przyjdą.
Byłam cały czas przy nim, dlatego kiedy zaczął się wierzgać, szybko i mocno objęłam go łapą, ściskając go do siebie. Dopiero potem przypomniałam sobie, jak bardzo było mi żal tego małego, struchlałego życia w tym poranionym, wychudzonym ciałku. Objęłam go tak, żeby nie mógł się ruszyć.
- Hej, mały! - Krzyknęłam, tak, żeby usłyszał. - Jestem tutaj. Obudź się, to zły sen.
W tym prostym i pustym zapewnieniu nie było miejsca na 'tylko'. Widziałam po jego zapłakanej twarzyczce, że to było stanowczo, stanowczo więcej niż tylko zły sen...


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 03-07-2015

// Timeskip nie jest potrzebny i tak wchodzę teraz tylko wieczorami/ w nocy bo cały dzień na dworze siedzę.//

Mały się zbudził gwałtownie i ze łzami w oczach. Mówiąc sobie w myślach "to tylko koszmar, nie jest w stanie mi nic zrobić", usiadł obok Lai i czując jej bliskość zaczął się uspokajać.
- Ja wiem że one mi nic nie zrobią, ale widzisz najpierw widzę moją mamę, która mówi do mnie "Dasz im radę skończ to co zaczęłam." , potem zaczynają mnie gonić trzy hieny, zaganiają mnie do jakiegoś wąwozu, na skraju i gdy już one są coraz bliżej, a ja prawie spadam z klifu tego wąwozu, budzę się, budzę się ze łzami i cały mokry.
Mały nie umie dać sobie rady z tymi koszmarami, jest mu zbyt ciężko. Przestał płakać i powiedział do siebie na tyle cicho, że Laja chyba nie usłyszała co mówi.
- Dam radę mamo, Dam...


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 09-07-2015

Tyle gorzkich, okrutnych wspomnień, a na dobrą sprawę Makari nawet nie zaczął jeszcze swojego życia. Od samych jego wspomnień czułam, jak włos stawał mi na karku dęba - jedynym, co mogłam zrobić, było przytulenie go do siebie. Objęłam go obiema łapami i przygarnęłam do piersi. Może dzięki temu łatwiej mu będzie usnąć z powrotem. Tym razem - mam nadzieję - bez koszmarów. Tym większą stała się moja nadzieja, gdy usłyszałam postanowienie lewka. Czułam, jak w kącikach oczu piekły mi łzy, bowiem domyśliłam się, kto był prawdziwym adresatem tych słów.
- Jesteś bardzo dzielny, Makari. - Pochwaliłam malucha. - Ale spróbuj już o tym nie myśleć, dobrze? - Odsunęłam go delikatnie od siebie, żeby spojrzeć mu w oczka. Uśmiechnęłam się do niego, liczyłam na to, że dzięki temu odzyska choć odrobinę spokoju. - Spróbuj odpocząć jeszcze trochę. Nie bój się, jestem tutaj z tobą. Dobrze?
Podjęłam decyzję. Gdyby lewek zdecydował się faktycznie na chwilę snu, tym razem nie odstąpiłabym go ani na chwilę. Widziałam przecież jak bardzo potrzebował czyjegoś ciepła. Może jak się do mnie przytuli będzie mu się spało odrobinę lepiej?
Jak okrutny musiał być los, że potrafił drwić z tak małych i niewinnych istot.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 09-07-2015

Makari słysząc słowa Lai sam z siebie był dumny, dawno nikt go nie pochwalił. Mimo iż nie było mu już tak smutno dalej zadręczał się tym, że nie umiał zapomnieć o tej historii.
-Dziękuję, ale to nie tak łatwo zapomieć o czymś co przecieło twoje serce i ramię. A swoją drogą jak moje ramię?? - Makari spojrzał na ranę, nie krwawiła już i była owinięta w jakieś liścio - coś. Spać mu się nie chciało, ale gdy Laja przytuliła się do niego nie mógł odmówić sobie chwili odpoczynku, przemieścił się pod pyszczek lwicy i tam rozłożył się jak długi, rozłożył się tak jak spał zawsze z mamą.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 12-07-2015

Dobre miał pomysły ten maluch, trzeba mu przyznać, a komentarze - choć smutne - trafne. Nie mogłam się do niego nie uśmiechnąć.
- Zagoi się ładnie, o ile nie będziesz przesadzać. - Odpowiedziałam. Rany może i nie były głębokie, ale z pewnością będą dla niego bardzo uciążliwe. Niewykluczone, że nieraz zerwie je z powrotem. Powinien uważać. - Powinieneś oszczędzać tę łapę przez najbliższych kilka dni.
Kiedy wypowiadałam te słowa, nie spodziewałam się, że staną się dla malucha kołysanką. Wgramolił mi się między łapy, umościł się wygodnie u mojej piersi. Przesunęłam tylko nieco amulet, żeby mieć go pod łapą. Mnie też przydałoby się nieco odpocząć. Mam tylko nadzieję, że tym razem i lewek nie będzie mieć z tym problemów. Przytuliłam go do siebie i czekałam aż uśnie.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 13-07-2015

Lewek usilnie próbował usnąć ale ciężko mu to szło. Gdy zamykał oczy nie widział już hien, lecz sawannę. Sawannę i jego bawiącego się ze swoją mamą. Patrzyli w gwiazdy, biegali i bawili się w berka.
- Aaaaa - Makari szeroko rozdziawił pysk i głośno ziewnął. Wtulił się mocniej w Laję i zaczął mamrotać pod nosem przez sen
- Kochm cię mamo. Mrrrrr - Mruczał głośno i tulił się do lwicy zupełnie nie świadomy co robi.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 15-07-2015

Tej nocy nie zasnęłam już.
Potrzebował mnie - nigdy mi nie przeszło przez myśl tego poddać w wątpliwość - jednak kiedy, zasypiając, nazwał mnie jego matką, jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że bardzo potrzebował teraz czyjejś bliskości. Dlatego ani drgnęłam, kiedy sen zmorzył rannego lewka. Żeby mógł wyspać się tak mocno, jak bardzo tęsknił za mamą.
Czas mijał mi bardzo powoli, ale po kilku chwilach udało mi się skupić na czymś innym. Wspomnieniami. Porachowałam sobie, ile będę potrzebować ziół w najbliższym czasie. Przydałoby mi się również kilka owoców tykwy, ale po nie musiałabym się zapuścić praktycznie na Lwią Ziemię - a na to nikt mi nie pozwoli. W jadowitym półmroku tej jaskini podjęłam pewną decyzję, dobrze się jednak stało, że tego dnia ostatecznie nie wcieliłam jej w życie - pojawił się bowiem zraniony, przestraszony Makari. Byłam zbyt zmęczona. Teraz, chwilami, przyłapywałam się na tym, że wyczekiwałam aż powrotu Gizy - nie wiedziałam wtedy, że sama potrzebowała mojej pomocy.
Przebywałam na tych ziemiach od niedawna, z czeluścią groty za towarzyszkę - i nie mogłam się nadziwić, jak bogatą, smutną i okrutną historię los splatał na tych ziemiach. Pomyśleć, że każdy z tych lwów mógł przecież przyjść na Lwią Ziemię, żyć w jej dostatku, zaznać ukojenia. Wszyscy każdego dnia decydowali się jednak tu pozostać, gotowi bronić spieczonej, spękanej ziemi, która stanowiła ich terytorium.
Powoli zaczynałam też ich rozumieć. Byłam sama, więc nie brakowało mi czasu na myśli.
Teraz jednak najważniejszy był Makari - a ten spał.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 16-07-2015

Makari po dłuższym czasie snu obudził się. Wyspany i szczęśliwy przeciągnął się i spojrzał na Laję, była zaspana, praktycznie nieobecna. Makari postanowił dać jej się wyspać. Lekko szturchnął ją pyszczkiem żeby tylko ją przebudzić i powiedzieć.
- Laja, tobie też należy się chwila snu. Dam ci się wyspać tylko powiedz co mógłbym dla ciebie zrobić, aby mi się nie nudziło.- Makari miał tyle energii że nie umiał usiedzieć na kuperku.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 18-07-2015

Minęło sporo czasu odkąd lwica była tu ostatnio, zapewne o wiele za dużo niż mogła przypuszczać Laja.. Kilka dni Giza spędziła w ukryciu lecząc ranę i własną, zranioną dumę. Dopiero w momencie, w którym była w stanie jako tako chodzić, postanowiła wyruszyć do jaskini, żeby dowiedzieć się jaki los spotkał lewka, którego znalazła razem z Otieno i Saixem.
Powoli wdrapała się do jaskini i przestąpiła jej próg. Powłócząc łapami zbliżała się do parki. Wydała z siebie cichy pomruk, żeby oznajmić swoje przybycie a jej błękitnym oczom ukazała się zmęczona, piaskowa lwica i lwiątko przy niej. Teraz zrobiło jej się trochę głupio, że zostawiła Laję z tym wszystkim na tak długo, ale nie chciała jej się zwalać na głowę z własnymi problemami.
- Dzień dobry - odezwała się. Powoli podeszła do piaskowej samicy i delikatnie otarła się pyskiem o kark medyczki.
- Przepraszam, że tak długo mi to zajęło - kontynuowała. - Zostawiłam ci tak nagle tyle roboty i to bez pomocy.
Westchnęła. Użalanie się nie było w stylu szarej samicy. Postanowiła usiąść sobie nieopodal. Spojrzała na lwiątko.
- Jak się teraz czujesz? - Zagadnęła Makariego. - Będzie trzeba zaprowadzić cię znów do przywódcy.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 18-07-2015

Makari wyraźnie ucieszył się na widok Gizy. Jednak nie ruszył się z miejsca. Na słowa Szarej odpowiedział tylko krótkie.
- Dzień dobry - potem usłyszał zapytanie o zdrowie i znów opowiedział krótko i zwięźle.
- Czuję się dobrze i jestem gotowy a spotkanie z panem Kahawianem.- podszedł do niej połasił się w jej łapy i był gotowy aby go zanieść do przywódcy.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 18-07-2015

Od tego momentu pamiętam, że bacznie obserwowałam Gizę. Jeżeli ktoś w tym stadzie miał doskonałe wyczucie czasu, była to właśnie ona. Ucieszyłam się bardzo na jej widok, w sporej części - aż wstyd przyznać - ze względu na mój przeklęty egoizm. Makari nie był bowiem całkiem bez racji, gdy prosił mnie o odpoczynek, uroczy dzieciak. Do tej pory mi głupio na tamtą myśl, ale ucieszyłam się, że uda mi się dzięki niej odrobinę odpocząć. Ostatecznie nie poszło do końca po mojej myśli i bardzo dobrze - należała mi się pokuta za swoją zuchwałość.
- Ależ nic nie szkodzi, droga Gizo. - Przywitałam się z szarą. Kiedy maluch odpowiedział na jej pytanie uśmiechnęłam się tylko i pokiwałam łbem. Tak, solidny odpoczynek zdecydowanie mu pomógł, a choć wciąż nie byłam zdolna uznać, że było z nim dobrze, na pewno było z nim znacznie, znacznie lepiej. Za to zauważyłam coś innego.
Rany na ciele Gizy. Świeże, dopiero zaczynały się jako-tako goić. Zmrużyłam oczy podejrzliwie, obróciłam nieco łeb. Zaprowadzić do przywódcy, tak? Hm, na pewno nie zrobi tego ona.
- Owszem, zajdzie taka konieczność. - Wtrąciłam się, patrząc na Gizę. - Ale w mojej opinii nie tobie powinna przypaść ta powinność, droga Gizo. - Powiedziałam, podnosząc się z ziemi. - Pozwól, że ja odprowadzę Makariego. Dla ciebie mam inne zadanie: połóż się na chwilę, odpocznij i czekaj aż wrócę. Nalegam i zaklinam, że nie przyjmę odmowy, choćbym miała za tobą gonić po Kilimandżaro. Jak wrócę to się tobą zajmę, dobrze? To nie zajmie długo.
Zaraza, rany zdążyły zacząć się goić, czyli pewnie przydarzyło jej się to... no, może był to oczywisty proces myślowy, ale sama byłam solidnie zmęczona. To było oczywiste, że odniosła je niedługo po pozostawieniu lwiątka pod moją opieką. Odprowadzę malucha najszybciej, jak będę w stanie i wrócę. Może i rana goiła się ładnie - przynajmniej takie wrażenie sprawiała na pierwszy rzut oka - ale wolałam mieć na nią baczenie. Zwłaszcza przez wgląd na upór Gizy, który miałam dopiero przecież poznać.
- No, Makari, gotowy na spotkanie z panem ziem, na które trafiłeś? - Uśmiechnęłam się do malca.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 18-07-2015

Zmarszczyła lekko brwi słysząc, że lwica zamierza ją tu zatrzymać. No ale cóż, wiedziała, że rana tej wielkości musi wzbudzić zainteresowanie.
- Dziękuję Lajo za troskę, ale czuję się bardzo dobrze - wyrzuciła z siebie dość oczywiste kłamstwo, choć w dobrej wierze. Ramię wiąż bardzo bolało i mimo iż wyglądało całkiem dobrze to rana jednak była głęboka i czasami szara miała wrażenie, że pulsuje ona od środka. Nie wiedziała jednak co mogło być tego powodem, może stan zapalny? Może bakterie? A może wysoka temperatura sprawiła, że jednak rana trochę się psuła. Giza nie była medykiem, żeby wiedzieć takie rzeczy.
- Dam sobie ze wszystkim radę - a może i nie? Chodziła, owszem, ale nie czuła się najlepiej. Trochę kręciło jej się w głowie zaś po ciele przebiegł jej ledwie zauważalny dreszcz.
Pozwoliła małemu otrzeć się o jej łapy i schyliła się też żeby musnąć jego grzbiet nosem, choć przypłaciła to kolejnym bólem ramienia i zawrotem głowy.
- Może.. jednak... - sapnęła i położyła się na boku. Te kilka dni czuła się całkiem dobrze z wyjątkiem bólu, jeśli czaiła się choroba to z opóźnieniem.
- Może jednak zostanę - powiedziała. Podniosła łeb spoglądając na lwiątko. - Chyba musisz iść z Lają.
Była bardzo niezadowolona z takiego stanu rzeczy, tak bardzo, że jej ogon machał wahadłowo na boki w równym tempie. Pacnęła łapą podłoże wzbijając w powietrze trochę kurzu. Chciała szybko wrócić do polowań a to mogło pokrzyżować jej plany skutecznie. Czasem przeklinała się w duchu, że nie umiała panować nad swoją dumą i nie słuchała dobrych rad. Teraz żałowała.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 18-07-2015

Makari z uwagą słuchał konwersacji lwic. Zauważył ranę Gizy, przejął się, ale wiedział że się wyliże. Ucieszył się, że pójdzie do przywódcy z Lają, lubił ją i to bardzo, Gizę też lubił, ale nie aż tak jak Laję.
Skoro nie mógł iść z Gizą pozostało mu iść z Lają. Przecież nie poszedł by sam, zgubiłby się. Podszedł grzecznie do Lai i odrzekł.
- Możemy iść jestem gotowy. - powiedział i poszedł do wyjścia z jaskini. Grzecznie pożegnał się z Gizą i popędził Laję.
- Do widzenia... No chodź Laja. Nie każmy Władcy zbyt długo czekać.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 19-07-2015

Wyglądało na to, że Giza była w znacznie gorszym stanie niż z początku myślałam. Nie bez ukłucia strachu obserwowałam, jak chwiejnie kładzie się na boku. Coś było bardzo nie tak. Musiałam zareagować natychmiast.
Kiedy wybiegałam stamtąd z Makarim w pysku, miałam nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję. Zanim to jednak się stało, zbliżyłam się na chwilę do biednej Gizy.
- Spróbuj zasnąć, Gizo droga. Musisz odpocząć, najlepiej tak, jak się położyłaś. Zaraz wracam!
Po tych słowach otarłam się czołem o jej policzek i doskoczyłam do lwiątka. Wyglądało na to, że tego dnia nie będę mogła narzekać na brak zajęć. Najbardziej jednak obawiałam się o Gizę, widziałam bowiem, że nie była w dobrym stanie. Dlatego musiałam działać szybko.
- No, Makari - zaczęłam - zobaczymy teraz, na co mnie stać.
Chwyciłam malucha w zęby, a potem wybiegłam z jaskini.

[2zt]