Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Giza - 19-07-2015

Położyła się na boku i więcej nie podnosiła. Spojrzała tylko na Laję kątem oka.
- Yhm... tak - wymamrotała. Czuła, że trawi ją gorączka, choć nigdy wcześniej jej nie doświadczyła i nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Sapnęła mocno po czym zamknęła oczy. Nawet nie śniła o tym, żeby przewrócić się na drugi bok, za bardzo była zmęczona i za bardzo ją bolało. Postanowiła posłuchać lwicy i zasnąć, tak może szybciej jej zejdzie czekanie na jej powrót. Nie umiała się skupić na czułościach, którymi na pożegnanie uraczyła ją Laja.
Nie mogła zasnąć przez długi czas, co jej świadomość odpływała do krainy snu to złe samopoczucie brutalnie sprowadzało ją do krainy żywych. Minęło sporo czasu, może godzina? Dla niej za dużo, aż wreszcie zasnęła.

// krótki post wieeem, ale nie wiem co tu napisać w sumie


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 21-07-2015

Dobrze.
Miałam trochę szczęścia.
Giza spała.
Amulet zadudnił o moją pierś jak ciężki młot, gdy wbiegłam do groty. W trakcie szaleńczego pędu momentami zapominałam dlaczego to w ogóle robiłam, skupiona na przyjemności biegu samej w sobie. Z czasem jednak troska dodawała mi skrzydeł, a obawa pomagała odnaleźć drogę. Czując, jak kolejne fale gorąca spływają po moim ciele nachyliłam się nad Gizą. Nie wyglądała najlepiej - przełykając ślinę i poskramiając rozchwiany oddech przyjrzałam się dokładniej skaleczeniu.
Może i byłam zmęczona po biegu, ale tylko ślepiec nie zauważyłby, że to nie był zdrowy sen. Rany, które przyszło jej nosić może i zdążyły się zagoić, jednak nawet najlepszemu lekarzowi ze wszystkich trzeba było czasem pomóc. Organizm lwa był silny, bez problemu uporałby się sam z gorączką, którą Giza musiała mieć, jednakże nie mogłam jej zostawić w takim stanie. Musiała odpoczywać.
Przede wszystkim jednak należało porządnie oczyścić ranę. Wzbraniałam się przed tym długo, ale to nie mogło czekać - widziałam przecież, że była w raczej kiepsko dostępnym dla Gizy miejscu. Przygotowawszy zioła, ostrożnie pochyliłam się nad szarą lwicą.
- Giza? - Zawołałam cichutko, chcąc ją zbudzić.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 22-07-2015

Spała ale nic jej się nie śniło, ciemność panowała w jej umyśle, cały czas czerń. Spała tak głęboko, że nie zwracała uwagi na żaden szmer ani zapach w około.
W pewnym momencie usłyszała cichy głos wołający ją do świata żywych. Miauknęła niezadowolona, dobrze jej się spało a tu jakiś głos kazał jej się obudzić. Mrużyła kurczowo powieki a po chwili otworzyła oczy. Podniosła łeb i ujrzała Laję, która wróciła, żeby się nią zaopiekować.
- Och, to ty... - powiedziała spokojnym głosem.
Położyła jednak głowę na podłożu i teraz zerkała na Laję kątem oka.
- Jak bardzo jest źle?
Nie wiedziała czy rzeczywiście chciała to wiedzieć, ale z drugiej strony to było pierwsze co przyszło jej do głowy, coś co wydawało się jej oczywiste. Poza tym myślała, że jeśli będzie na prawdę źle i dowie się o tym, łatwiej będzie jej się ze wszystkim pogodzić. Czuła dreszcze i pulsujący ból z rany wracał powoli.

// sorry, za taki krótki post xd


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 23-07-2015

- Tak, to ja. - Powiedziałam tylko, z braku jakichkolwiek lepszych słów do powiedzenia. Coraz częściej się na tym przyłapywałam. W tamtej chwili mogłam to jedynie zrzucić na swoje zmęczenie, nawet, jeśli nie było wtedy aż tak dotkliwe.
Mimo to, serce krajało mi się na widok jej niechętnego przebudzenia. Potrzebowała odpoczynku, ja z kolei potrzebowałam odpowiedzi na kilka pytań. To był jeden z boleśniejszych konfliktów interesów ostatnimi czasy. Zasępiłam się, gdy spoczęło na mnie jej zmęczone spojrzenie.
- Źle nie jest, o to się nie martw, moja droga. Ale dobrze, niestety, tym bardziej nie jest. - Delikatnie przesunęłam jej łapę, chcąc mieć lepszy dostęp do rany. - Rana może nie jest głęboka i goi się ładnie, nie jątrzy się, ale, hm, wygląda na to, że nie została należycie oczyszczona.
Wypuściłam powietrze z płuc. Może i moje oczy widziały gorsze rzeczy, jednak widok wpływu, jaki zakażenie miało na tę dumną i silną lwicę bolał mnie bardziej, niż miałam odwagę się przyznać. Dlatego też czym prędzej wzięłam się do pracy.
Rozgrzebałam łapą przyniesione zioła.
- Obawiam się, że będę musiała otworzyć znów twoją ranę, droga Gizo. - Skrzywiłam się ze współczuciem. - Trzeba ją oczyścić, a to nie będzie dla ciebie nic przyjemnego. Nowej infekcji nie będzie, ale już ta obecna nastręcza nam wystarczająco dużo problemów. - Stanęłam ponad nią, szukając i prosząc o spojrzenie starszej lwicy. - Nos masz suchy jak węgiel, a oczy masz tak szkliste, że samą siebie w nich widzę. - Zasmuciłam się. - Trawi cię gorączka.
To musiało się wydarzyć podczas któregoś z polowań, co do tego nie mogło być żadnych wątpliwości. Dlaczego jednak Giza zwlekała tak długo z przyjściem do mnie? Po prawdzie, sam fakt, że znajdowała się teraz tutaj był dziełem przypadku raczej, aniżeli jej zamierzonego działania. A potrzebowała przecież mojej pomocy.
- Może i nowego zatrucia unikniemy, ale muszę pomóc ci zwalczyć to obecne. Obawiam się, że będę musiała zerwać to, co zdążyło się zagoić i oczyścić to sama. Wykorzystam do tego celu zioła, które przyniosłam. - Spojrzałam znów na nią, a oddech aż uwiązł mi w gardle. - To nie będzie zbyt przyjemne. - Zwiesiłam nieco łeb i przysiadłam obok niej. - Jak skończę, postaram się przynieść ci coś do jedzenia. A potem dobrze by było, żebyś odpoczęła. Przy gorączce porządny sen nie zaszkodzi.
Po tych słowach, nie czekając zbyt długo, zajęłam się zlizywaniem futra dookoła rany. Zanim jednak zabrałam się za samo okaleczenie, zaczekałam na pozwolenie Gizy.
- Możemy zaczynać? - Zapytałam. - Jeśli mogę cię o to prosić, droga Gizo, byłabym również bardzo wdzięczna, gdybyś powiedziała mi jak i kiedy to się stało.

// Pytanie mam - zamiast opisywać co Laja robi w 10 następnych postach, co powiesz na timeskip? Przesuniemy do momentu, w którym Giza obudzi się następnego poranka.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 23-07-2015

// tak, timeskip to dobry pomysł

Nic nie mówiła kiedy Laja z troski opowiadała jej o wszystkim, gdy piaskowa lwica zajmowała jej uwagę falą informacji na temat obecnego stanu, w jakim znajduje się Giza. Czasami powtarzała tylko "rozumiem" albo "ach tak" no i wtrąciła też ze dwa razy "dziękuję". Owszem, mimo iż wcale nie chciała tu przychodzić, albo raczej nie chciała zostawać pacjentką ale wiedziała teraz, że dobrze się stało i była wdzięczna Laji za to, że się nią zajęła i, że nie obarczała szarej poczuciem winy i odpowiedzialności za to, że nie przyszła do niej wcześniej. Że nie powtarzała w kółko "i widzisz, trzeba było od razu pójść do medyka" albo "dlaczego nie poszłaś od razu do medyka". Nie chciała tego, tylko by się zirytowała, natomiast piaskowa oszczędziła jej tego.
Nieco zatrzęsła się na myśl o tym, że trzeba będzie rozgrzebać tę ranę, dopiero co się zagoiła... już w myślach czuła ten ból i zagryzła wargę z nerwów, jednak wiedziała, że skoro Laja tak mówi, to tak musi być.
- Dobrze... rozumiem - powiedziała przymykając ślepia. Miała nadzieję, że jej osłabienie sprawi, że ból będzie nieco mniej uciążliwy, jednak to tylko zapewne pobożne życzenia. Nic więcej.
Była też gotowa opowiedzieć lwicy jak do tego doszło.Miała tylko nadzieję, że ta nie oceni jej źle, tego by jeszcze brakowało. A ostatnimi czasy wszystko jakby sprzymierzyło się przeciw niej i jej dumie, której ona nie umiała schować albo przełknąć.
- To było właściwie tego samego dnia co podrzuciłam ci Makariego - sapnęła zmęczona - poszłam na samotne polowanie, ale trochę przeceniłam swoje siły. Antylopa przebiła mnie rogiem. Wracając spotkałam Otieno i Saixa, dwóch wartowników. Ten drugi zaopiekował mną się i pomógł oczyścić ranę. Potem kilka dni spędziłam na cmentarzysku słoni, w ukryciu. Chciałam sama się wyleczyć.
Widziała właśnie jak to wyszło. Myślała, że się zagoiło i wszystko będzie dobrze, choć łapa trochę jej drętwiała a ramię wciąż bolało. Jednak tego dnia przekonała się, że wcale dobrze nie było.
- Poczekaj - zerknęła na Laję zanim ta przystąpiła do rozrywania rany - przynieś mi coś, jakąś starą kość albo kij, żebym mogła zagryźć gdyby bardzo bolało.
Nie chciała w końcu przez przypadek stracić języka, Laja musiała to oczywiście zrozumieć, tak Giza uważała.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 26-07-2015

Z tego, co dowiedziałam się później, kiedy Giza się przebudziła, zastała mnie z głową w ziołach - aż wstyd przyznać - śpiącą tak, jak gdybym wyzionęła ducha. Szara lwica natomiast usnęła, kiedy uporałam się z oczyszczeniem rany. Zniosła ten nieprzyjemny zabieg bardzo dzielnie, choć czułam aż na sobie ból, który musiałam jej zadawać. Najgorszy w tym wszystkim był jednak smak jej krwi - a musiałam przecież go poczuć, to było nieuniknione.
Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, że kiedy Giza przebudziła się po bardzo dla siebie nieprzyjemnej nocy, gorączka - choć nie ustąpiła całkiem - zdecydowanie straciła na sile. Na boku miała okład ze świeżych, intensywnie pachnących ziół. Tak, jak uczył mnie Rafiki - im intensywniejszy zapach po zgnieceniu liści, tym lepiej. Oczywiście, okazywało się zaraz po tym, że istniało od tej reguły mnóstwo wyjątków, ale te rośliny się do nich nie zaliczały.
Rana była czysta. To była jednak ostatnia rzecz, którą zrobiłam zanim straciłam przytomność. Podobno zasnęłam tak jak upadłam - z pyskiem rozdziawionym jak pisklę. Jaki wstyd... jedyne, co miałam na swoją obronę to było to, że nie spałam od dwóch dni. To było już ponad moje siły - ale wolałam tłumaczyć się "wypadkiem przy pracy", aniżeli swoim zmęczeniem. Zwłaszcza teraz, gdy ode mnie zależało czyjeś zdrowie.
Kiedy jednak Giza się przebudziła, wciąż spałam jak zabita - choć niedługo później miałam zostać zbudzona przez dość niespodziewany dźwięk...

// No i proszę bardzo, teraz Twoja kolej. Wybacz, że tyle musiałaś czekać.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 26-07-2015

Musiała przyznać, że dla niej była to noc pełna nieprzyjemnych wrażeń. Dobrze, że miała ten kij między szczękami, bo pewnie pogryzłaby już sobie język dawno.
Jednak ten koszmar już minął a gdy tylko poczuła, że to koniec rozwalania tej paskudnej rany a Laja nakłada na nią jakąś bliżej nie określoną dla Gizy pulpę z ziół, starała się zamykać oczy i odpoczywać. Choć wcale jej się nie udawało. Te rośliny może i pomagały na gojenie się rany, ale szara myślała, że dostanie fisia od tego pieczenia i swędzenia, które nastąpiły niedługo po nałożeniu opatrunku. Całą noc wbijała pazury w ziemię chcąc w ten sposób odruchowo dać ulgę podrażnionym mięśniom i, żeby powstrzymać się od drapania tego miejsca.
W końcu usnęła dopiero nad ranem i wcale długo nie spała. Obudziła się dopiero około południa i wcale nie czuła się dobrze. Choć faktycznie na razie gorączka była mniejsza. Choć mogło być tak, że spadła tylko z tego powodu, że temperatura spada około przebudzenia. Potem im bliżej wieczora tym wyższa. No nic, należało czekać. Co zaś do rany. Gojąca rana denerwowała ją tak samo jak wcześniej. Była ciekawa kiedy jej się to zagoi do tego stopnia, żeby mogła znów swobodnie biegać. Zapewne kilka tygodni... bo teraz samo poruszenie łapą sprawiało promieniujący aż do palców w łapach ból.
Wtedy dostrzegła też Laję. Trochę było jej szkoda medyczki. Najpierw napuściła na nią tego poturbowanego lwiaka a teraz sama zawracała jej głowę swoim przypadkiem. Gdyby tylko mogła, podniosłaby się i po cichu wyszłaby, tak żeby nie budzić lwicy. Westchnęła. Postanowiła poczekać aż Laja się wyśpi, nie będzie jej budzić.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 26-07-2015

Zanosiło się na dziwny dzień. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że obudzi mnie moje własne wiercenie - i chrzęst wysuszonych liści, rozgniatanych ciężarem mojego łba. To przerwało mój sen w momencie. Otworzyłam oczy, a przed nimi stanął tak znajomy już obraz mojej groty, a pośród niej także mojej pacjentki. Biednej, zranionej Gizy.
Kiedy tak spojrzałam na nią, wyczekującą mojego przebudzenia, leżącą sobie na boku tak, jak ją pozostawiłam, przypomniała mi kogoś. To wspomnienie uderzyło mnie jak młot. Miałam wrażenie, jakbym o trzykroć mocniej poczuła uderzenie amuletu na mojej piersi, dobijającego się do mojego serca.
- Giza! - Prawie krzyknęłam, przypadając do umęczonej lwicy. To moje rozespanie płatało mi figle, widziałam przecież doskonale, że nie śpi, że wszystko z nią (oczywiście względnie) w porządku. Nie zmieniło to jednak faktu, że dopiero po upewnieniu się, że jest z nią dobrze przetarłam rozespane ślepia, co ukoiło też obolały łeb.
- Jak się czujesz? - Zapytałam z troską, badając stan opatrunku.

// Może następny timeskip do momentu, w którym Laja uzna, że z Gizą na tyle dobrze, żeby zaczęła pomału uczestniczyć w życiu stada? To potrwa kilka dni, to z kolei powinno wyrównać stratę, jaką mamy do pozostałej części fabuły. Pasi?


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 26-07-2015

// oke, możemy tak zrobić dodając gdzieś po drodze, że od czasu do czasu odwiedzał Gizę Infinity, żeby nie tracić już czasu na wciąganie go do faubuły,ok? Giza troszkę schudnie przez brak apetytu i takie tam

Wyczekiwała cierpliwie przebudzenia lwicy. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ostatnio przysporzyła jej trochę zmartwień więc teraz Laja musi być zmęczona. I dobrze, że śpi, niech odpoczywa. Tymczasem Giza mogła pilnować jaskini... chociaż w teorii bo jakby tak chciała kogoś pogonić to w obecnym stanie raczej nie miała ku temu możliwości.
Minęło trochę czasu aż wreszcie piaskowa otworzyła oczy.
- Dzień dobry - przywitała się niewyraźnym głosem, ale za chwilę usłyszała jak Laja wymawia jej imię podnosząc trochę głos. Szara położyła trochę uszy po sobie ale zaraz wróciły te do normy.
Potem nastąpiło pytanie, które najwyraźniej musiało paść w takich okolicznościach. Spojrzała na swoją ranę, do której zresztą zdążyła się trochę przyzwyczaić, a która została wczorajszego dnia sprawnie opatrzona przez Laję.
- Cóż - zaczęła pięciolatka przenosząc błękitne ślepia na medyczkę, w tej samej chwili zwróciła też uwagę na jej naszyjnik, ale nie skomentowała go w żaden sposób - zdaje się, że wciąż mam gorączkę. Rana trochę dokucza, trochę piecze i swędzi od opatrunku ale widać... tak musi chyba być, nie?
No cóż, nie znała się na tych rzeczach, wolała jednak upewnić się przez Laję, że nie jest źle z tą raną ani, że nie dzieje się z nią nic niepożądanego.
- Właściwie czuję się osłabiona - mruknęła w końcu przyznając się do tego co widać po wyrazie jej lwiej twarzyczki, że nie łatwo przychodziło jej przyznawanie się do słabości.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 26-07-2015

Kiedy tak przypatrywałam się jej, zmęczonej i obolałej, nie mogłam się nie skrzywić. Domyślałam się po jej spojrzeniu, że współczucie to było raczej ostatnie, czego ode mnie oczekiwała, a już na pewno ostatnie, czego sobie życzyła. Nie mogłam jednak reagować inaczej, widząc jak wiele dumy kosztowało ją to leczenie... była w końcu wspaniałą wojowniczką, wielką łowczynią, co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. Byle kto nie znosiłby takiej rany tak długo.

I dlatego też opiekowałam się nią jak mogłam najlepiej przez cały ten czas, którego potrzebowała na dojście do siebie. To były długie dni, długie dni powstrzymywania Gizy od zbędnych wysiłków, zmiany opatrunków i niespokojnego snu. To dlatego bardzo byłam wdzięczna tajemniczemu lwu, który pewnego dnia trafił do mnie, przedstawiając się mianem Infinity. Giza zdawała się bardzo dobrze go znać - lew pojawiał się więc częściej, za to zaś byłam mu bardzo wdzięczna. Jego obecność miała na nią bardzo dobry wpływ. Towarzyszył jej ilekroć udawałam się na skromne polowanie, by wykarmić biedną, dochodzącą do siebie lwicę - nieraz ów czarny lew sam z siebie załatwiał tę robotę za mnie.

To dlatego, któregoś dnia, tak bardzo podobnego, to ja czekałam na przebudzenie się Gizy. Z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry, Giza. Jak się czujesz? - Zapytałam, bardzo ciekawa odpowiedzi. W końcu bok samicy był już wolny od opatrunku, a rana zabliźniła się na tyle, żeby umożliwić jej znów w miarę spokojne przemieszczanie się. O polowaniach nie mogło być na razie mowy, ale lwica w końcu mogła się normalnie poruszać.

// Timeskip, yay


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 27-07-2015

Czas mijał jej na nieprzyjemnych zabiegach, pielęgnacji rany i na powolnym doprowadzaniu się dzięki pomocy Lai do jako takiego zdrowia.
Minęło sporo dni zanim gorączka całkowicie zeszła a rana zabliźniła się jako tako. Musiała przyznać, że cały ten czas był dla niej wyjątkowo nieznośny. Musiała cały czas powstrzymywać się od chęci ciągłego wstawania i szwendania się po jaskini. I tak szybko się męczyła i każda próba ruszania się kończyła się odpuszczeniem sobie wszystkiego. Zresztą i tak mogła robić to tylko wtedy gdy Lai nie było. Podnosiła się, ruszała a potem kładła się w to samo miejsce zanim piaskowa wracała z polowań. Poza tym dość często odwiedzał ją Saix i czasem nawet przynosił jej jakąś przekąskę. Choć Giza i tak niewiele jadła przez ten cały czas rekonwalescencji. Po prostu nie miała apetytu i z dnia na dzień robiła się coraz chudsza.

Tego dnia leżała w kącie i śniła. Miała pod łapą zająca, którego wcześniej przyniósł jej Infinity. Czasem muskała ów gryzonia palcami i pazurami, ale raczej bezwiednie. Długo spała. Przyzwyczaiła się do takiego trybu życia. Leżenia, bycia nieużyteczną, spania do późna.
Obudziła się dopiero gdy usłyszała jakiś szmer. Otworzyła oczy i dostrzegła Laję.
- Och... dzień dobry - przetarła oczy łapą. - Cóż, chyba w końcu całkiem dobrze.
Przeciągnęła się i nawet nie poczuła żadnego bólu. Chociaż tyle z radosnych rzeczy.
- Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać aż będę mogła opuścić tę jaskinię... - wymruczała beznamiętnie, po czym jednak postanowiła szybko się poprawić - oj, nie zrozum mnie źle. Jesteś kochana i jestem ci ogromnie wdzięczna, ale... no sama rozumiesz.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 27-07-2015

Choćbym chciała, nie potrafiłam się nie uśmiechnąć na jej słowa. No no no, jakich to ja rzeczy się tu dowiadywałam - ja, kochana? Hm.
- Naprawdę chcesz stąd już wiać, co? - Zaśmiałam się. - No cóż, wszystkie znaki na niebie i przede wszystkim na ziemi wskazują na to, że dzień, którego wyczekiwałaś właśnie nadszedł. - Podzieliłam się z nią dobrą nowiną, a potem, stojąc już nad nią, skinęłam głową w kierunku jej rany. - Dopóki nie pójdziesz się siłować z gnu, albo ścigać z gepardami, wszystko będzie w porządku. Rana zabliźniła się tak, jak należy.
Odwracałam się już od niej, żeby przysiąść pod ścianą, ale dopiero potem zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. A co, jeśli Giza moje zastrzeżenia potraktuje jako wyzwanie? Aż coś mnie tknęło w środku; z takimi buńczucznymi charakterkami nigdy nie wiadomo, a widziałam, jaką katorgą dla niej było tkwić tyle czasu w jednym miejscu.
- Obiecaj mi, że nie zrobisz żadnej z tych rzeczy, dobrze? - Zapytałam, tym razem poważnie. - Miej na uwadze, że blizna jest bardzo świeża i nie trzeba dużo, żeby z powrotem ją otworzyć. Żadnych polowań, żadnego biegania aż zagoi się całkiem i zacznie zarastać sierścią. A jakbyś mimo wszystko rozdrapała ranę, to wtedy musisz zadbać o to, żeby była czysta, zrośnie się szybko. Liczę na to, że weźmiesz sobie moje ostrzeżenia do serca, droga Gizo. Dobrze? - Uśmiechnęłam się do niej.
Nie wiedziałam wtedy, na jak zmęczoną wyglądałam. Dowiedziałam się później, że nie tylko ta szara lwica chudła w oczach - na sobie tego nie zauważałam. Rzadko mnie odwiedzano: Makari, a potem Giza byli pierwszymi gośćmi od czasów Busary. To było tak dawno temu.
- Jeśli chcesz, możesz już iść. Jesteś głodna? Może jeszcze upolować coś dla ciebie? - Zerknęłam w jej stronę, czekając na odpowiedź.


RE: Jaskinia Medyka - Giza - 28-07-2015

Spojrzała na Laję nieco przepraszająco, gdy ta odpowiedziała na jej chęć opuszczenia jaskini, choć tak na prawdę nie było za co przepraszać. Jednak Giza za nic w świecie nie chciała urazić swojej dobrodziejki. Giza po prostu musiała stąd w końcu wyjść,zaczerpnąć świeżego powietrza, zająć się swoimi sprawami... w końcu była dorosłym lwem a nie lwiątkiem.
- Przysięgam nie robić niczego, co przerasta moje obecne siły - powiedziała z lekkim uśmiechem coby uspokoić medyczkę. Nie zamierzała raczej robić niczego głupiego, jej zdrętwiałe mięśnie też zapewne nie dałyby rady z choćby najlżejszą formą polowania. Zresztą znając życie Infinity robiłby jej potem wyrzuty.
Swoją drogą zastanawiała się nad zadziwiającą troską czarnego samca i zamierzała go zapytać o to zaraz po tym, jak spotkają się poza jaskinią.
- Nie martw się - podniosła wzrok na Laję. - Będę uważać na siebie, postaram się nikogo nie martwić swoim brakiem rozwagi.
Może i piaskowa nie widziała samej siebie i tego jak schudła przez dni i noce opiekowania się Gizą, jednak szara obserwowała ją przez te kilka dni i widziała to. I miała wyrzuty sumienia. Podniosła się z miejsca po czym chwyciła za skórę zająca, którego miała pod łapami i zaniosła go Lai.
- Tyle na razie mogę dla ciebie zrobić. - Powiedziała po tym jak podarowała jej gryzonia. Infinity w końcu nie obijał się i przynosił duże zające. - Potem poproszę Saixa, żeby przyniósł ci coś większego. Nie jestem na razie głodna, za to ty musisz zjeść. Zresztą jak tylko się z nim spotkam to na pewno coś zjem. Więc nie martw się o to.

[ Dodano: 2015-08-01, 01:10 ]
Potem skierowała się w stronę wyjścia z jaskini uprzednio ocierając się pyskiem o kark Lai.
- Odpoczywaj teraz - powiedziała Giza. - Niedługo przyniosę ci coś pysznego. Nie martw się o mnie.
Również wychodząc pozwoliła sobie na kolejne słowa.
- Dbaj o siebie.
Obróciła łeb i uśmiechnęła się do Lai. Potem znów ruszyła przed siebie i wyszła.

zt


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 03-08-2015

- Ależ nie trzeba!
W ogóle nie zdałam sobie sprawy z tego, jak bardzo nerwowo zabrzmieć musiał mój głos. Kiedy obserwowałam, jak szara, chwiejna nieco sylwetka tonie w morzu traw dotarło do mnie, że musiałam bezwiednie postąpić za nią tych kilka kroków. Nie dała sobie nawet niczego powiedzieć, a ja nie miałam w nawyku komukolwiek przerywać. Dlatego jedynie uśmiechnęłam się do niej, żeby powrócić do groty.
Miałam się już zająć swoimi sprawami, jednak moje spojrzenie padło na zająca, którego Infinity - a raczej Saix - przyniósł swojej partnerce. Tak, domyśliłam się po spojrzeniach, które padały na Gizę, że łączy ich coś więcej niż stadna brać. Wolałabym, żeby to ona zajęła się posiłkiem, miałam już za nią biec - była już jednak tak daleko, że zupełnie zniknęła mi z oczu.
Dopiero jakiś czas później, po kilku godzinach ogarniania groty zdecydowałam się skorzystać z podarowanego mi prezentu. Podejrzewam, że Giza nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo mi w ten sposób pomogła. Miałam tylko nadzieję, że Saix zadba o swoją towarzyszkę.
Ostatecznie, jakiś czas później, najedzona i wypoczęta, opuściłam grotę.

[zt]


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 22-09-2015

/Wątek umówiony z Lają w razie czego. Nie blokuje tematu więc jak ktoś chce może wbijać.

Młody samiec wędrował już bardzo długi czas, nie pamiętał ile dokładnie minęło nocy i dni od momentu kiedy opuścił rodzinne strony, miesiąc? Dwa? Może nawet trzy. Spękane i wyschnięte poduszki łap piekły go niemiłosiernie. Nie mógł chyba wybrać dla nich gorszego miejsca jak usiane kamieniami tereny rzeki, doprawi je do końca.. może wda się wtedy zakażenie i wreszcie zdechnie?
Nie potrafił sam odebrać sobie życia, myślał o tym wielokrotnie, większe zwierzęta jednak nie chciały dokończyć jego agonii bawoły, nosorożce lekceważyły go, gdy stawał zaś nad urwiskami wciąż miał przed oczami obraz tragedii.. i ten pełen nienawiść wzrok przyjaciela.
Kremowo czarne futro samczyka było brudne, siwe, potarmoszone, sterczało pod różnymi kontami pokracznie na kościach opinając je wiotko, jakby ktoś zarzucił na jego barki cienką skórę, za dużą i niedopasowaną.
Zdradzała go, z tym jeszcze niedawno był okazem zdrowia, nie licząc oczywiście nadmiaru łap, nie wyróżniał się niczym pośród pobratymców.
Doczłapał do powalonego pnia poświęcając nikła uwagę wejściu do groty. Nie czuł żadnego wyraźnego zapachu. Od dawna nikogo tu nie było, nie przykładał też do tego większej wagi. osunął się na ziemie kładąc łeb miedzy przednimi łapami.
Był zmęczony.. głód towarzyszył mu już tak długo że przestał zwracać na niego uwagę. Przymknął powieki do połowy obserwując beznamiętnie idącego przed jego mordą żuczka, po chwili opadły one do końca i tylko miarowy ruch żeber zdradzał że jeszcze żył.