Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Laja - 22-09-2015

To był mój najdłuższy powrót do domu. Zatrzymywałam się co chwilę, niepewna, czy słusznego dokonałam wyboru, tylko po to, by zaraz później z płaczem rwać dalej. Upadłam tak nisko, że czułam się tak, jak gdybym ciągnęła własne serce na sznurku gdzieś za sobą. Z każdym krokiem przypominałam sobie o niej, o kosturze, o moim mistrzu. Nie dawała mi spokoju, świadomość padającego na nią deszczu, wiejącego wiatru, targającymi jej piórkami... płakałam, praktycznie całą drogę płakałam. Oczy piekły mnie tak, jak gdyby nigdy do mnie nie należały. Być może było w tym trochę prawdy.
Pamiętam chwilę, w której powiedziałam sobie, że nie pamiętam gorszego dnia. To serce, które tak zmęczyłam, w momencie przypomniało mi jednak o moim amulecie. O tym, dlaczego go noszę. Poprawiłam się więc: to był najgorszy dzień od chwili, w której włożyłam ten amulet na szyję.
W końcu znalazłam się niedaleko swojej groty. Od łez piekły mnie oczy, od płaczu bolało mnie gardło. Byłam już prawie w domu, gdy w nozdrza uderzył mi nowy, nieznajomy zapach. Zatrzymałam się, na ułamek sekundy wolna od swoich myśli. Ktoś tu był. Ktoś obcy? Może to Myr, albo Otieno? Może Nuru? Szukali mnie? Czego mogli ode mnie chcieć?
Byłam tylko medykiem.
Los raptem minutę później przypomniał mi, co to znaczy być medykiem. Zauważyłam wtedy omdlałego lwa u progu mojej groty, wyciągnięty był jak długi i potwornie wychudzony. W momencie znalazłam się przy nim, zapomniawszy o wszystkim, o całym otaczającym świecie. Pamiętam, że początku nie zwróciłam nawet na najstraszniejszy widok, jaki kiedykolwiek dostrzegłam u lwa: na tę piątą łapę. Z początku jedynie próbowałam go obudzić. Taki był mój obowiązek, nawet, jeśli na jego widok serce skakało mi do gardła.
- Hej, słyszysz mnie? - Rzuciłam do niego, pochylając się nad nim. Serce tłukło mi się o żebra. Potrzebował pomocy. Był obcy, na pewno był obcy, ale nie mogłam go przecież tu tak zostawić, raptem kilka kroków od mojej jaskini! - Czy mnie słyszysz? Jestem medykiem, przyszłam, żeby pomóc!


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 22-09-2015

Szedł co chwila zmieniając oko. Nie widział na jedno oko więc co chwila wpadał na jakiś kamień tudzież drzewo. W końcu doszedł do jaskini Lai. Zauważył ją zapłakaną przy jakimś lwie. Podbiegł już nie bawiąc się wzrokiem.
- Laja co się stało? - zapytał słodkim dziecięcym głosikiem. Usiadł obok niej i szturchnął lwa małymi łapkami przy pysku.
- Halo, żyje pan? - zapytał się dość głośno.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 24-09-2015

Nie słyszał nadchodzącej lwicy.. a właściwie nie chciał słyszeć, ani jej szlochu, ani kroków, wszystko było mu tak dalece obojętne.. co się z nim teraz stanie? Będzie chciała go przegonić? Zabije go? Widząc że nie ma zamiaru, ani nawet siły uciekać.. żadne z tych pytań nie pojawiło się w jego umyśle. Nie otworzył powiek, nie chciało mu się. Za nimi było tak przyjemnie ciemno.
Poruszył tylko piątą kończyną zaciskając lekko łapę, gdy usłyszał pytanie tuż koło swojego ucha zmarszczył brwi uchylając lekko powieki. Czerwone zmęczone ślepie tkwiło kilka sekund w niebycie, nim poruszyło się i skierowało w stronę skąd dobiegł go głos lwicy.
Był obcy, jego zapach należał do rodziny, która opuściła te tereny lata temu.. raczej nie było szans na to by ktoś jeszcze pamiętał o nich. Chwilę spoglądał tak na nią z dołu, wciąż oddychając płytko.
Medyk? Pomóc? Jemu? Mordercy? Jedna za drugą myśl zalała zmęczony umysł sprawiając mu tylko dodatkowy ból. Migrena..? Odwodnił się i mózg dobitnie mu o tym przypomniał.
Zamknął powieki krzywiąc się gdy łapy Makariego znalazły się na jego pysku, drażniło go to szturchanie, ale nie zareagował wylewniej, tylko mruknął głucho.
Jeszcze żyje.. niestety.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 27-09-2015

// Wybaczcie, że nie spieszyło mi się z odpisem.

Widok Makariego nie zdziwił mnie ani trochę tak, jak widok tego obcego lwa.
- Makari!
Trudnym zadaniem było w tym jednym imieniu zamknąć zaskoczenie jego odwiedzinami, radość z tychże odwiedzin, a także, mimo wszystko, pewne delikatne upomnienie. Łagodnie, tak łagodnie jak tylko potrafiłam odsunęłam go łapą od obcego lwa. Miałam jednak problem ze znalezieniem jakiegokolwiek wytłumaczenia, dobrego słowa, które jednocześnie nie zraniłoby lewka, a dało mu znak, że był stanowczo za blisko. Nie czas był jednak teraz na takie lekcje.
Ulepiłam więc ze słów pierwsze, co przyszło mi do głowy - i nie miałam nawet czasu się wstydzić swej nieudolności. Jedynym, co udało mi się zrobić, było ubranie tejże wypowiedzi w łagodny ton.
- Proszę, odsuń się. Ten lew potrzebuje mojej pomocy.
Wyglądało jednak na to, że udało się nam obudzić lwa. Widziałam jego nieprzytomne, zdezorientowane spojrzenie, usłyszałam również warknięcie. Budził się, ale po jego nieobecnym wzroku i nierównym oddechu mogłam tylko zgadywać. Czy bał się, czy też był w tak złym stanie, że trudem było dla niego oddychanie?
- Czy rozumiesz, co mówię? - Zapytałam lwa, mówiąc powoli i wyraźnie. Uznałam, że pierwsza myśl, aby wypytać go o jego stan była zupełnie głupia; musiałam sama dojść do tego, co mu się przytrafiło. - Nie bój się. Jesteś bezpieczny, nic ci nie grozi. Zaopiekuję się tobą.
Mógł potrzebować tego delikatnego zapewnienia. Chciałam, żeby się uspokoił, odpoczął, jednak, prawdę mówiąc, ja również potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie. Zniżyłam nieco łeb, by lepiej się mu przyjrzeć. Nos miał suchy, co samo w sobie nie świadczyło o niczym, jednak w połączeniu z suchymi ustami oznaczało najprawdopodobniej odwodnienie. Dobrze znałam towarzyszące mu objawy. Przekonałam się o nich na własnej skórze. Miałam tylko nadzieję, że z lwem nie jest aż tak źle, by miał majaki. Będę musiała zabrać go nad wodę, na szczęście nie była daleko.
Potem zaczęłam badać jego cielsko i sierść. Nie znalazłam na nim śladów walki - było jedynie zaniedbane, dawno nie czyszczone. Wtedy też zauważyłam, że coś mi nie pasuje. Badałam łapę za łapą, sprawdzałam stan poduszek - wszystkie były zmęczone, poszarpane i pokaleczone, poza jedną łapą. Tamte były czyste, nietknięte. Przyjrzałam się uważnie.
Teraz już nie pamiętam, czy krzyknęłam, czy nie. Pamiętam tylko, że serce podskoczyło mi do gardła, a ja razem z nim, zapewne ślepiami wielkimi jak talerze gapiąc się w tę łapę. Piątą łapę.
- Co ci się stało?! - Wydusiłam w końcu z siebie.
Czułam, jak strach łapie mnie za ogon. Zrezygnowałam też z dalszego badania lwa, wróciłam z powrotem przed niego, zniżając łeb. Cokolwiek z nim było nie tak, musiałam działać.
- Jesteś odwodniony. - Powiedziałam, na tyle spokojnie, na ile potrafiłam, przełykając ślinę. - Rzeka jest niedaleko. Przeniosę cię tam. Czy jesteś w stanie iść?
Wtedy to znalazłam Makariemu zajęcie.
- Makari, słuchaj mnie uważnie. - Zwróciłam się do lewka. - W mojej grocie znajdziesz tykwę. Z wyglądu przypomina kokos, ale jest rozłupana na pół i wydrążona w środku. Weź ją, pobiegnij nad rzekę i przynieś wody, dobrze?


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 27-09-2015

Makari, grzecznie odsunał się od lwa gdy Laja go o to poprosiła. Usiał i patrzył się jak go bada, postanowił narazie nie mówić jej o swoim problemie, ma kogoś o poważniejszej przypadłości. Sam po dłuższym czasie badania go wzrokiem zauważył piątą łapę. Zrobił do tego "wielkie oczy" i analizował leżącą łapę, do czasu aż Laja wynalzła mu zajęcie, miał przyniesć wodę, od razu znalazł wymienioną wcześniej tykwę. Wziął ją w pysk i powędrował na rzekę, nad która swoją drogą był kilka dni temu. Ostrożnie lecz szybko przyniósł miskę pełną wody, podstawił pod pysk lwu. Usiadł kawałek dalej, Laja napewno da sobie z nim radę. Nie chciał jej przeszkadzać, ale jego przypadek pewnie też jest ważny, w końcu po to tutaj przyszedł. Poza tym lubił Laję jako jedyna z tego stada (przynajmniej wśród grona jakie poznał) emitowała uśmiechem i dobrą energią co przyciągało go do niej. Po pewnym czasie milczenia postanowił się odezwać.
- Wiesz Laja, ja przyszedłem z pewną sprawą. - mówił z pewną trudnością i opanowaniem. Przecież nie codziennie dostaje się zgłoszenia, że ktos oślepł na jedno oko.
- Bo ja nie widzę na lewe oko. - wykrztusił z siebie w końcu.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 29-09-2015

Przed oczyma miał tylko jasną plamę, pysk lwicy bez detali, dopiero po chwili obraz wyostrzył się na tyle by mógł dojrzeć żywo zieloną barwę jej tęczówek. Słowa obojga trafiały do jego uszu, ale mózg miał poważne problemy z przetworzeniem ich, tylko tępy ból i mroczki zacisnął powieki z powrotem krzywiąc się nim ponownie szkarłatne ślepia wyjrzały spod nich. Nie miał bladego pojęcia gdzie jest, kim oni są. Nie reagował na dotyk lwicy, chociaż ten sprawiał mu głównie dyskomfort, nawet dodatkowy ból. Całe jego ciało było w opłakanym stanie, z zewnątrz i na zewnątrz, dusza.. ta prawie z niego uleciała, jednak nie mogła nie dać mu ostatniej szansy, kurczowo trzymała się resztek lwa. Nadzieja powróciła. Gdy Laja dotknęła piątej łapy podkurczył ją bezwiednie, nie lubił by ją dotykano. Gwałtowna reakcja jasno-futrej rozbudziła go nieco mocniej, może też była to sprawka podświadomości, która z całych sił starała się utrzymać nieroztropnego samca przy życiu, sięgnęła do ostatnich rezerw sił. Pokręcił głową, nie miał już siły wstać, wysunął język by oblizać spierzchnięte wargi i nos, nie dało mu to jednak upragnionego efektu. Chciał się odezwać, ale słowa uwięzły mu w gardzieli którą opuścił tylko ochrypły skrzek. - ... uję.- Chciał jakoś podziękować, zdaje się że samica chciała mu pomóc, zaopiekować się, nim? Uważał że nie należy mu się podobny przejaw troski, a los jaki go spotkał był karą za to co zrobił. Należało mu się, by w męczarniach zszedł z tego świata, a potem męczył się dalej w zaświatach. Do końca świata.
Nie mógł jednak odgonić jej.. wyraźnie widział że przejęła się jego losem, była jedną z tych dobrych, o poczciwym sercu. Też kiedyś taki był.
Słowa Makariego sprawiły że przeniósł wzrok na młodego. Więc do medyka? Laja? Los zwabił go własnie tutaj, nie pozwolił umrzeć po drodze, co to oznaczało? Miał żyć? Męczyć się z brzemieniem dalej? Nie mógł już o tym myśleć, ile jeszcze będzie musiał cierpieć?


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 29-09-2015

Nie byłam świadoma gorzkiej przeszłości tego biednego lwa, a już tym bardziej jego czarnych myśli - byłam tak skupiona na jego stanie, że choćby przebiegło za mną stado hipopotamów, nawet bym ich nie dostrzegła. Słowa Makariego to było jednak coś zupełnie innego. Zupełnie nie spodziewałam się ich - dlatego na chwilę całkowicie zapomniałam o swoim nowym pacjencie. Raz jeszcze serce zamarło w mojej piersi.
- Co ty mówisz, Makari?
Ledwie byłam w stanie wydusić z siebie tych kilka słów. Zapomniałam mu nawet podziękować za wodę, którą przyniósł. Jak to nie widział na lewe oko? Poczułam falę zimna na karku, przeczesującą pod włos moją sierść. Nie wiedziałam zupełnie, co mogłam poradzić na coś takiego. Czy bił się z kimś, upadł, a może w jego oczku zalęgła się choroba? Przyjrzałam się mu uważniej, nie byłam jednak w stanie dostrzec w jego lewym ślepku żadnych zmian. To zaś sprawiło, że niemal czułam, jak oblewam się zimnym potem.
- Spróbuj sobie przypomnieć, co robiłeś ostatnio - poleciłam, przełykając ukradkiem ślinę - czy może upadłeś i zrobiłeś sobie krzywdę? Czy to działo się stopniowo, czy nagle? Proszę, spróbuj sobie przypomnieć i mów do mnie. Będę cię słuchać, ale muszę się też zająć nim.
Potem nie bez trudu wróciłam do odwodnionego samca. Sprawiał wrażenie takie, jakby słyszał i rozumiał to, co do niego mówiłam - wydawało mi się nawet, że usłyszałam jego odpowiedź. Zdecydowanie jednak widziałam, że reagował na mój głos - czy rozumiał jednak? Tego nie mogłam być pewna.
- Nie przestrasz się. Makari przyniósł ci trochę wody. Pomogę ci.
Przełożyłam tykwę bliżej pyska biednego lwa, a potem stanęłam nad nim, gotowa pomóc mu przechylić wydrążony owoc i zaczerpnąć przynajmniej kilka łyków. Na początek wystarczy. Miałam nadzieję, że pomoże mu to wrócić do zmysłów. I tak, kiedy tylko się napije, będę musiała go przenieść nad wodę. Musiał się napić - a ja musiałam pilnować, żeby nie wypił zbyt dużo.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 29-09-2015

Młody lew wyraźnie stresował się tym co odpowie Laja, cóż to było takie dziwne uczucie mówić o tym komuś. Takie "No wiesz, ej oślepłem sobie wąchając jakieś dziwne kwiatki". Badanie oka było dość dziwne. Ten badający wzrok i niewiedza naraz. Nagle padło pytanie o to co robił gdy stracił pół wzroku.
-Umm... poszedłem na trening i uderzałem w taką akację... potem poczułem taki słodki zapach... z początku go ignorowałem, ale potem poszedłem sprawdzić co to jest... tam był taki duży kwiat... nie zbliżałem się zbytnio... umm... z krzaków wyłonił się wąż... jak się cofałem ten kwiat wydzielił jakieś pyłki, które wpadły mi do oka i ten wąż splunął czymś mi do oka. Potem uciekł, a ja dostałem kokosem. Obudziłem się bez widoczności w nim i z bólem głowy. Swoją drogą dalej mnie boli. Od razu przyszedłem do ciebie. - powiedział raz po raz się zacinając aby przypomnieć sobie tok wydarzeń. Gestykulował łapą aby nadać historii więcej dramatyzmu. Potem zamknął zdrowe oko i widział tylko ciemność, nic więcej pustkę, która mogłabyć uosobieniem czegoś większego o czym lwiątko nie miało pojęcia.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 01-10-2015

Nie miał zamiaru przeszkadzać dwójce, Makari zapewne był członkiem tutejszej społeczności i należała mu się uwaga lwicy. Tylko przysłuchiwał się słowom padającym z ich ust, w pewnym momencie przestał odpływając myślami gdzieś w dal, do dzikiej krainy, krainy która istniała tylko w jego wyobraźni.. trening jaki przeszedł pozwalał mu prawie na całkowite zignorowanie świata zewnętrznego, także bólu, chociaż do tego zdążył przywyknąć przez ostatnie dni, więc nie było większej potrzeby odseparowywać się od niego.
Starszy, trener nazywał to medytacją, dusza sama w sobie nie czuła bólu.. był on przypisany do ciała. Gdy tykwa dotknęła jego wibrysów momentalnie zbudził się, wpierw popatrzył w górę skąd dobiegł go znajomy już głos Laji, potem w dół na łupinę owocu. Nie wahał się, wysunął język i zgarnął nim kilka tych łyków by zwilżyć wyschnięte gardło, chłód wody rozszedł się po jego ciele niosąc ulgę zadręczonemu ciału. Sam doprowadził się do tego stanu, więc było mu teraz podwójnie wstyd, resztki wody ulały mu się kącikami ust gdy ponownie oblizał pysk, aż parsknął nosem, kurz który tam zalegał podrażnił śluzówkę. Kichnął, odruch odrzucił łeb lwa nieco w tył. Rozejrzał się po okolicy, nie była zbyt urodzajna, więc co tutaj robili? Nawyk wyuczony w szeregach gwardii, chęć do analizowania wszystkiego, pokręcił lekko łbem, po co teraz nad tym myślał? Skoro opatrzność rzuciła go tutaj, to w jej łapach jest reszta tej opowieści.
Tym co rzuciło mu się jeszcze w oczy był medalion/ wisior lwicy.. sam miał na sobie błękitną szarfę, którą otrzymał od ojca, wyciągnął łapę i oparł opuszki na palcach jasnolicej.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 01-10-2015

Wyjaśnienia Makariego sprawiły, że wzdłuż karku przebiegły mi dreszcze. Przez krótką chwilę nie słyszałam zupełnie nic - gapiłam się tylko w osłupieniu na małego lewka. Na moment zamarłam całkiem, dopiero po chwili dotarło do mnie, że aż usiadłam, wysłuchawszy jego słów. W końcu słyszałam jedynie swój oddech, nie potrafiłam jednak wydusić z siebie nic.
Bałam się, że Makari niczego już na to oko nie ujrzy. O jadzie węży wiedziałam dość, by bać się o jego wzrok - ukąszenie zadawało nieopisany ból, paraliżowało mięśnie, uniemożliwiając najmniejszy ruch, zazwyczaj ustępowało po dość długim czasie. Kiedy jad dostawał się jednak do oka... równoznaczne to było ze stratą widzenia.
Czułam się tak, jak gdyby ktoś ścisnął moją szyję obiema łapami, tak, że ciężko mi aż było oddychać. Nie mogłam przecież powiedzieć mu prawdy. Z każdą chwilą coraz wyraźniej czułam, jak rozdziera się serce w mej piersi.
- Staraj się mieć oczko zamknięte, dobrze? Za momencik się tobą zajmę, na spokojnie. - Zapewniłam Makariego, starając się zrobić dobrą minę do złej gry. - Teraz muszę zabrać naszego gościa nad rzekę.
Wtedy też poczułam na swojej łapie ciężar jego dotyku. Tak, teraz musiałam przynajmniej go napoić, ocucić - potem zaś przenieść z powrotem do groty, aby mógł odpocząć oraz, abym ja sama mogła zająć się Makarim. Spojrzałam na niego z troską, wciąż nie wiedząc ile rozumiał z rozmowy mojej i Makariego. Mimo to schyliłam się nieco.
Obawiałam się, że jedynym, co mogłam zrobić było wzięcie go na barki.
- Podniosę cię teraz i zaniosę nad rzekę, dobrze? Nie bój się. Będziesz musiał mi z tym troszkę pomóc.
Pamiętam doskonale ból mojego grzbietu, który przyszedł następnego dnia. Lew, choć wychudzony, nie należał do lekkich.
Wślizgnęłam łeb pod jego pierś, pomagając sobie delikatnie łapą, a potem spróbowałam wstać. W połowie ruchu zdałam sobie sprawę z tego, że lew przecież zaraz spadnie mi z karku. Musiało to z boku wyglądać komicznie, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Łapy trzęsły się pode mną jak trzaski na wietrze.
- Jużdobrzejużdobrze - jakimś cudem udało mi się wystękać, a potem, krok za krokiem, z czasem coraz szybszym, zaniosłam go nad rzekę.
Droga nie była daleka, ale mogłabym przysiąc, że na Kilimandżaro szło się krócej. Musiałam się kilkukrotnie zatrzymywać, a od połowy sapałam jak hipopotam. Ale w końcu mi się udało, ze łzami w oczach, obolałym karkiem i łapami. Tak delikatnie, jak tylko potrafiłam położyłam się na ziemi, a potem wyślizgnęłam się na powrót spod jego ciężaru.
Nie pamiętam, ile czasu mi to zajęło, ale na pewno niemało.
- To jesteśmy - powiedziałam w końcu do niego, gdy opanowałam oddech na tyle, by mówić - tu jest bezpiecznie. Wystarczy, że wyciągniesz łeb do przodu i będziesz mógł się napić.
Położyłam go bowiem na jednej z płaskich skałek, koło której wcześniej Makari nabierał pewnie wodę. Musiałam jednak pilnować, by biedny, chory lew nie wypił zbyt dużo. Ja też potrzebowałam odpocząć - dotyk jego piątej łapy, obijającej się co chwilę o mój brzuch był... przerażający.
Co też mu się przytrafło?


RE: Jaskinia Medyka - Mistrz Gry - 02-10-2015

Psssss Jestem chamskim MG. Przybyłem by uatrakcyjnić fabułę. Cieszcie się.


Nagle Laja poczuła mocne burczenie w brzuchu. Zdała sobie sprawę że od dłuższego czasu nie jadła. Niedługo pora sucha, ale u Zachodnich, zaczęła się nieco wcześniej. Coraz mniej zwierząt, i coraz mniejsze porcje jedzenia. Powoli oddziaływało to na całe stado. Także Makari bł głodny, choc aktualnie jakoś nie zwracał na to uwagi.
Laja -1 HP
Makari -1 HP



Ps. Tak, to ja Sadi.



RE: Jaskinia Medyka - Makari - 05-10-2015

Makari starał się być posłuszny, grzecznie zamknął oczko i pewnie wyglądał komicznie. Nie rozumiał dlaczego Laja tak się wystraszyła tym, może on też powinien się bać?? Tego młody nie wiedzał, może i nawet nie chciał wiedzieć. Nie był głupi, gdyby był nie przejąłby się tym, że jest na wpółślepy i poszedłby pewnie sobie gdzieś, a nie akurat do Lai. Siedział na dupsku i czekał az Laja nie wróci, w międzyczasie poczuł głód, z początku nie zwracał uwagi lecz w pwnym momencie zaczął rozglądać się za jakaś myszą czy czymś podobnym.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 08-10-2015

Laja przejmowała się.. naprawdę, widział to po jej pysku i tonie głosu. Było mu żal młodego, dopiero co poznawał świat, a spotkało go już coś tak przykrego. Jednak nie był medykiem.. nie umiał mu pomóc, chociaż czuł że powinien jakoś się zrewanżować, jeśli nie teraz, to zaraz gdy tylko będzie w stanie.
Popatrzył na lwicę, chociaż jego wzrok zdradzał głównie zmęczenie, można było dopatrzeć się w nim zaskoczenia, na słowa, zdumienie nie ustąpiło z nich, a nawet przybrało na sile gdy spróbowała go dźwignąć na grzbiecie.. godziło to w jego dumę, było mu wstyd że musiała go nosić, chociaż wyraźnie słyszał w jej głosie, że wcale nie było to dla niej łatwe, jak tylko mógł, pomagał jej część ciężaru przenosząc na obolałe łapy, tak by nie dźwigała wszystkiego na swoich barkach. Kiedy dotarli już na miejsce ześlizgnął się z niej lądując w podobnej pozycji, w której go znalazła kilka chwil temu. Spoglądał nieufnie na rzekę, wzdrygnął się gdy umysł nawiedziła wizja wijących się w odmętach krokodyli, zdenerwował się i tętno nieco mu przyspieszyło, a wraz z nim oddech, przez co klatka piersiowa zaczęła unosić się i opadać trochę szybciej. Wzrok miał nieobecny, utkwiony w wodzie, z tego transu wyszarpnął go głos samicy. Skierował szkarłatne ślepia na nią, a potem ponownie wodę. Niechętnie spełnił prośbę,bardziej dla niej niż dla siebie. Zaczął zgarniać językiem łyk za łykiem, przełykanie zimnego płynu sprawiło że przeszył go dreszcz, zmuszał się do każdego następnego, a cześć wody ulewała mu się kącikami warg. W pewnym monecie zakrztusił się i zaczął kaszleć. Zdaje się, że woda dostała się w nieodpowiednie miejsce.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 10-10-2015

- Spokojnie, powoli. - Nachyliłam się nad chorym lwem, łapą odsunęłam mu łeb od wody, żeby łatwiej mu było opanować kaszel. Na początek wypił i tak już wystarczająco, po odwodnieniu nie powinien pić aż tak dużo. - Odpocznij trochę.
Chociaż starałam się zagłuszyć to w sobie najlepiej, jak tylko potrafiłam, mnie również potrzebny był odpoczynek. Lew może i był wychudzony, jednak dźwignięcie jego cielska nie należało do najłatwiejszych zadań. Do tego dochodził ból - głód również zdecydował się o mnie upomnieć. Nie jadłam już od kilku dni. Nie mogłam jednak zostawić ich dwóch bez opieki. Poza tym, moje potrzeby nie były już ważne. Oni byli dla mnie najważniejsi.
Dlatego też wróciłam na chwilę do Makariego, dając choremu lwu czas na ochłonięcie.
- Hej. - Zawołałam, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. - Podejdź proszę. Zobaczę, co się dzieje z twoim oczkiem.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 10-10-2015

Dalej szukał myszki lecz nic ciekawego nie wpadło mu w oko (hehe prócz jadu węża i magicznego pyłu).
Po jakimś czasie Laja do niego wróciła, z początku był bardzo zajęty szukaniem myszy, ale Laja potrafi skutecznie zwrócić na siebie uwagę. Lekko przestraszony spojrzał na nią, taki spokój a nagle gdzieś blisko rozbrzmiewa "Hej" nie jeden by się wystraszył. Podszedł do niej grzecznie i otworzył szeroko chore oko.
- Nie boli mnie, tylko nic nie widzę. - powiedział jakby uprzedzając jej kolejne pytanie, czuł, że prawdopodobnie lwica go o to zapyta więc ją uprzedził.