Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 06-10-2012

Szary pokiwał tylko łbem, dając znak, że zrozumiał polecenie, wyglądało na to, że przyjdzie mu pełnić rolę niani dłużej niż to sobie na początku zaplanował.
"Właściwie, to gdzie jest matka tych lwiątek? To ona przecież by się nimi najlepiej zajęła"-to pytanie dręczyło lwa, jednak Arto nie był głupi, musiał mieć jakieś powody, aby o niej nie wspominać. W tej chwili szary przeniósł swój wzrok na lwiątka, dopiero teraz zauważając, w jakim były stanie.
-Eh, kimkolwiek była ta beżowa, to niezbyt dobrze się nimi zajmowała..-tu urwał i nachylając się do puchatych kulek począł delikatnie czyścić ich futro, dotychczas brudne i posklejane wodami płodowymi.-No, tak lepiej.-dodał, kończąc pielęgnację.
Chwilę potem Ragnar spostrzegł zamyślenie króla, w którym trwał dłuższą chwilę. Miał już spytać, o co chodzi, jednak zanim zdołał cokolwiek powiedzieć w jaskini pojawił się przybysz w postaci hieny, co więcej zwracający się do musztardowego "ojcze". Szary zlustrował psowatego, po czym spojrzał na Arto pytająco.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 06-10-2012

Samiec delikatnie rozchylił wargi, zdziwiony nieoczekiwaną wizytą. Ostatni kontakt z Makalem miał miejsce ładnych parę miesięcy temu, gdy przybita hiena przyszła do ojca w poszukiwaniu choć odrobiny ciepłą, po tym co przeżył. Arto zamrugał oczami i skinął łbem, na co burek odpowiedział uśmiechem... Czyżby wszystko zaczęło się układać? Czempion już miał trącić syna nosem w policzek, kiedy Makal łapa przesunął jego pysk w nieco innym kierunku. Zaraz, co!?! Arto wytrzeszczył oczy, czując jak jęzor hien wnika mu do mordy i się tam zadomawia, żeby dopiero po chwili opuścić wnętrze lwiego pyska.
-Synek, co to... -sapnął ciężko, szczerze zszokowany takim powitaniem. No prawda, nigdy nie wstydził się dać buzi swoim bliskim, ale nie żeby aż tak? Zwłaszcza, że w tym przypadku inicjatywę wystosowała hiena. Ale zaraz, to jeszcze nie był koniec!
-Makali! -syknął, widząc jak tamten przykleja się do Ragnara. No co to miało znaczyć? Lwisko aż mlasnęło, wciąż czując w mordzie intensywny posmak hieny. Kurczę, swoją drogą, ciekawe kto nauczył go tak całować? Prawie jak... Jak Shaid?!?
-Co to ma znaczyć? -pacnął go łapą po nosie, mocno speszony zachowaniem synka. Jakiś zwyczaj, którego lwisko nie zrozumie? Jakaś ukryta wiadomość? Desperackie poszukiwanie akceptacji? Jeden wielki absurd, a pojawiało się tyle pytań...
-Nie wolno mi odrzucać klanowych zwyczajów. Zwłaszcza nie wobec rodziny. Tej pierwszej, tato. -odpowiedział enigmatycznie Makal, badawczo przyglądając się kulkom, wtulonym w szarego lwa. Były łudząco podobne do Ojca... Rodzeństwo?
-Gdzie wujek? I kto to? Miał w pysku zebrę, ty od dawna nie kosztowałeś niczego. Czuję tylko posmak fossy. Nikły. -cóż, zdolności dedukcji nie można było mu zaprzeczyć. A zwłaszcza nie w sprawach dotyczących jedzenia. Czy to obecnego, czy spożytego przez innych. Hiena zawsze wyczuje padlinę, nawet jeśli z brzucha rozmówcy.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 06-10-2012

Szary widząc "czułe" powitanie rzekomego syna z króle z trudem powstrzymał się od komentarza.
"O rany,..Co tu się do cholery dzieje?-przemknęło jedynie lwu przez myśl i zanim spostrzegł się hiena dobrała się również do niego. Nieee, no to już było za wiele. Szary zerwał się na równe nogi i oblizując się, przeniósł wściekłe spojrzenie na samca.
-Czy Tobie już do reszty odwaliło, co to niby miało być, hm?!-syknął przez zęby, nie spuszczając rozwścieczonego wzroku z hieny.-Nie jestem jakimś Twoim koleżką jasne? Lepiej trzymaj łapy przy sobie, bo nie ręczę za siebie.-warknął złowrogo, po czym wrócił do młodych, póki chłód jeszcze nie zdążył ich obudzić. Oddychał głęboko próbując się uspokoić, co było trudne, bo dosłownie się w nim gotowało.
-Wybacz Arto, zwyczaje zwyczajami, ale to spoufalanie się zupełnie wykracza poza granice mojej akceptacji.-wycedził w stronę przywódcy, uspokajając ton. Spojrzał jeszcze tylko na hienę z pogardą, po czym wrócił wzrokiem na musztardowego, czekając na jego reakcję,


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 06-10-2012

Zdziwiona zachowaniem szarego hiena odskoczyła bliżej Arto, opierając się o jego bok. Makal nie spodziewał się takiej reakcji, ale raczej nikt nie miał prawa go winić. Zaś ojcu pozostawało wyłącznie wytłumaczyć mu, dlaczego postąpił niewłaściwie. Bo tak z pewnością było.
-Wystarczy. -żółtek warknął na Ragnara, jasno wyrażając, że dalsze marudzenie spotka się z reakcją. Następnie przeniósł spojrzenie na hienkę i nacisnął masywnym łapskiem na jej zad, zachęcając do sadzenia dupska na ziemi, jak zresztą Makal zaraz postąpił.
-Mały... To jest lew. I nic więcej, zapamiętaj to sobie. Może i ze Świtu. Ale to nie Rodzina. I już nigdy nią nie będzie. -zaczęło lwisko, już zupełnie ignorując obecność szarego samca. Nie zwracajac uwagi na to, jak ciekawego dialogu będzie odbiorcą.
-Ale...
-Nie. Tym razem nie ma żadnych ale. Ani litości. Wiesz, że przestało mi zależeć. Dostali swoją szansę i zaprzepaścili ją. Może i decyduję o tym, kto jest w Świcie. Ale to wciąż tylko banda kotów. I nie patrz na nich poprzez żaden inny pryzmat, wiesz dobrze, że nie potrafią żyć na innych zasadzach, niż te, które kierowały Starym Światem.
-A Moran? Co jego czeka?
-Nie wyprę się własnych dzieci. Ale na wasze relacje już nie mam wpływu. Ale kiedy będziesz miał okazję, pilnuj brata, żeby nie zrobił niczego głupiego, mały. I zostawmy to, ufam, że wiesz o co się rozchodzi. Powiedz lepiej, jak ci poszło. A raczej jak ci idzie.
-Oddałem siebie Widzącym. Stąd to... Tato, nie tutaj. Możemy wyjść? -młodziak rzucił szaremu posępne spojrzenie, żeby nie czekając na odpowiedź Arto potruchtać przed siebie. Samcowi nie pozostało nic innego, jak ruszyć za nim. Po drodze starając się wykorzystać te kilka chwil na przypomnienie sobie nazw wszystkich Klanów, na które podzielił się Wschód.
-Zostań. I nie miej mu za złe. Nie zrozumiesz, jesteś tylko lwem. -mruknął na odchodne do Ragnara i za chwilę już go nie było.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 06-10-2012

Tak jak Arto przypuszczał szary wsłuchiwał się w ich konwersację, jednak znacznie trudniej było o zrozumienie jej sensu.
Nigdy nie będzie częścią czego? Rodziny? A co to jest w ogóle rodzina? W istocie-Ragnar nigdy nie spotkał się z tego rodzaju pojęciem. Nie znał takiego słowa. Od młodego wpajano mu, że stado to sprawnie działający mechanizm, a w takim nie było miejsca na uczucia i tym właśnie kierował się w życiu. W gruncie rzeczy dla szarego nic nie miało głębszego sensu, nie nauczono go tego.
Odprowadził wzrokiem przywódcę, opuszczającego jaskinię i trwał chwilę w zamyśleniu spoglądając na punkt, w którym zniknął. Po chwili westchnął głośno, po czym skulił się, zapewniając młodym ciepło swojego ciała i przymknął oczy, próbując zasnąć.


RE: Jaskinia Medyka - Shiko - 07-10-2012

Shiko ocknęła się po dłuższej chwili, minęła doba, może trzy. Lwica nie była pewna.
Całkiem nowe zapachy wypełniały grotę, ktoś tu był? Czoła też zapach zebry, a co istotniejsze nigdzie nie było Feliji, zamiast niej dostrzegła szarego olbrzymiego samca.
Milczała, powinna chyba uciekać, chociaż może on będzie coś wiedział o Złej Ziemi, tamta stuknięta samica niewiele jej powiedziała.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 07-10-2012

Szary spojrzał niemrawo na rudogrzywą lwicę, która jak jakaś dziwaczka siedziała w kącie bez słowa od czasu jego przybycia. Ziewnął, zamaszyście kłapiąc mordą i zmarszczył nos. Nie miał nastroju na pogaduszki, zwłaszcza że był już czymś zajęty.
-A Ty co, zacięłaś się?-burknął uszczypliwie.-Lepiej wynoś się stąd w podskokach i dziękuj, że Arto nie urwał Ci łba.-wycedził w jej stronę.-Czego nie omieszkam i ja, jeśli będziesz stawiać mi jakiś opór-dodał na koniec, wbijając chłodne spojrzenie w Shiko.


RE: Jaskinia Medyka - Destiny - 08-10-2012

Samica na początku postarała się, żeby zgubić Erinę. Poszła nieco okrężną drogą, ruszając na południe- wzdłuż słonecznej rzeki, starając się zawsze być po kostki w wodzie- w ten sposób ukrywała swój zapach, którego mimo wszystko postanowiła nie tłumić błotem, czy czymkolwiek innym, w czym mogła się wytarzać. Chciała mieć nieco zabawy, no ale Erina jakoś musiała malca znaleźć. Chociaż w sumie jest sens...? Po prostu go zostawi, czy coś. Co jakiś czas więc Destiny wychodziła na brzeg i biegła wzdłuż niego- przeważnie wtedy, gdy poziom wody był dość wysoki przy brzegach, lub prąd był zbyt rwący. Było więc możliwym wytropienie jej, o ile ktoś pomyśli, jak to zrobić. Nie trudno chociażby zgadnąć, w którą stronę mogła się poruszać czarna.
Zatrzymała się w miejscu, w którym miała skręcać na Śnieżny Las i odpocząć kilka chwil. Napiła się wody, troszeczkę pochodziła w miejscu, żeby się nie zasapać, po czym ruszyła dalej. Oczywiście cały czas starała się utrzymać dystans. Z powodu krótkiej przerwy, Erina mogła znacznie go pomniejszyć. Błękitnooka miała nadzieję, że tamta nie pomyśli o tym, że wypadałoby chwilę odpocząć i będzie próbowała odzyskać malca za wszelką cenę. Wtedy nie udałoby się jej przebyć takiego dystansu, jaki obrała Destiny i na konto czarnej wpłynęłoby kilka punkcików. W Śnieżnym lesie nie poruszała się równo, cały czas biegła slalomem pomiędzy drzewami biegnąc bardziej na północ, czasem nieco za bardzo na zachód. W pewnym momencie jej ścieżki skrzyżowały się ze śladami łap innego lwa, więc Destiny postanowiła to wykorzystać. Podeptała chwilę w miejscu, mieszając ich ślady i ruszyła wzdłuż tego, który spotkała, by po chwili ruszyć nieco bardziej na północ, jak prowadziły ślady. Będąc w śniegu, Erina raczej nie mogła jej wyniuchać, a teraz miała dwie ścieżki do wyboru. Którą wybierze? Destiny otarła się o jedno z drzew, dając jej delikatną, wskazówkę i ruszyła dalej. Całą drogę biegła truchtem zważając na to, że nie było tu ciepło i mogła dostać zapalenia płuc. Chodziło też o to, żeby biegnąć i skręcając co chwila, nie potknąć się. Zostawiła Erinie delikatny labirynt w śnieżnym lesie i dalej ruszyła mniej więcej prosto. Gdy tylko śnieg coraz rzadziej się pojawiał, postanowiła nieco przyspieszyć tempa. Znalazła niewielką kałużę na granicy pustkowia i napiła się ponownie nieco, ale skracając przerwę tylko do tej czynności. Na środku pustkowia zrobiła kolejną przerwę pod jednym z drzew i obserwowała zastanawiając się, czy ujrzy już samicę, czy minie jeszcze chwila. Posiedziała może dwie minutki i pobiegła dalej już prosto do Jaskini Medyka, nad Czarną Rzekę. Nie miała pojęcia skąd wziął jej się ten pomysł. Była już tutaj kilkakrotnie. Zatrzymała się tuż przed jaskinią i najpierw zastanowiła chwilę, niż wejdzie do środka, ale postanowiła wejść do środka nie zważając na to, kogo tam znajdzie. Miała tylko nadzieję, że nie Kami. Kudłata chyba nie bardzo za nią przepadała. Stanęła w wejściu patrząc na obu samców, a w pysku trzymała młode, które zapewne piszczało teraz przeraźliwie. Cóż poradzić? Ona go nie wykarmi. Miejmy nadzieję, że matka zaraz się pojawi...
Zaraz, zaraz? Karmiąca matka?

//Do Eriny: Byłoby mi miło, gdybyś napisała post w Śnieżnym lesie, co postanowiłaś zrobić, tam odpisze Ci MG (zapewne będzie to Mogu), później na Pustkowiu i dopiero wtedy w Jaskini Medyka. Obowiązkowo musisz się rozpisać :) Wypadałoby opisać domysły, poczynania i sukcesy samicy. Podejrzewam, że czym bardziej się postarasz, tym szybciej odzyskasz malca. //


RE: Jaskinia Medyka - Shiko - 08-10-2012

- To przez tę lwice, była dość.. hm dziwna.- Odpowiedziała zmieszana na szorstki komentarz szarego lwa. Uśmiechnęła się, była zakłopotana takim obrotem sprawy.
Wreszcie ktoś z charakterem, a ona dała plamę.
- Jesteście.. ty i hym ten.. ym Arto ze Złej Ziemi? Bo słyszałam że gdzieś tu ich znajdę, a wy pasujecie mi do opisu lwów z tego stada.- Stanęła, pewnie nie miała by szans gdyby Ragnar zechciał spełnić swe groźby, nie chciała też by pomyślał że lekceważy jego słowa, właściwie bała się go, ale to mogła być ta jedyna szansa. Albo wiec ucieknie, albo postawi wszystko na jednej szali, może odwiedzie go od jego myśli i zainteresuje swoją osobą chociaż na tyle by porozmawiał z nią chwilę.

Drgnęła nerwowo gdy do groty weszła Destiny, teraz została otoczona, była spięta, jednak starała się nie okazywać tego nadmiernie.
Czy ta czarna samica jest od nich?


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 08-10-2012

Szary wywrócił teatralnie oczyma i westchnął. Wstał, starając się nie obudzić młodych, po czym podszedł niebezpiecznie blisko do lwicy, która dziwnym trafem nie wyczuła groźby w jego poprzednich słowach. Samiec nie był w najlepszym nastroju-chciał wreszcie odpocząć, ale oczywiście musiał znaleźć się ktoś, kto mu przeszkodził.
-Jesteś głucha czy tylko głupia?-burknął poirytowany, po czym okrążył lwicę powolnym krokiem, lustrując ją chłodnym spojrzeniem. Skończywszy "oględziny" przysiadł naprzeciw niej.
-W ogóle co to za maniery? Z brudnymi łapskami wpadać do jaskini zajętej przez lwicę z młodymi i siedzieć tam, jakby nigdy nic? -fuknął z ironią. Powiedziawszy to przymknął na chwilę oczy próbując się uspokoić. Kiedy dotarło do niego pytanie, które lwica zadała mu ignorując groźbę lew spojrzał na nią z niedowierzeniem.
-Serio? I to było takie ważne, że gotowa byłaś przypłacić tę informację życiem?-spytał, patrząc na lwicę z politowaniem.-Zresztą mniejsza z tym, nic nie wiem o żadnej Złej Ziemi, a to, moja droga są ziemie Szkarłatnego Świtu.-odparł z dumą.-A tamten lew, który łaskawie pozwolił Ci jeszcze pochodzić po tym smutnym świecie to Arto-nasz król.-wyjaśnił znudzony, po czym ziewnął ukazując białe zębiska. Wrócił do lwiątek uwalając się obok nich, po czym zwrócił łeb w stronę Shiko.
-Jeśli to już wszystko, to wynoś się. Nie wiem, na ile starczy mi jeszcze cierpliwości, a Arto nie byłby zadowolony, gdybym mu tu nabrudził krwią.-dodał na koniec, próbując nastraszyć samicę. W gruncie rzeczy nie zrobiłby jej krzywdy- to byłoby niezgodne z jego kodeksem moralnym, jednak nie omieszkałby wypędzenia jej z groty. Nienawidził głupców i nie miał dla nich litości.
Kiedy miał już ułożyć się do snu wtem u wejścia jaskini pojawiła się inna lwica, na dodatek z lwiątkiem w pysku. Nie. No tego było za dużo. Czemu wszyscy uwzięli się właśnie na niego? Podniósł ospale łeb i spojrzał niechętnie na Destiny.
-Kim jesteś i czego chcesz?-spytał bez ogródek, próbując ukryć poirytowanie.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 08-10-2012

Jakiś czas po tym, jak wydał Ragnarowi nakaz pozostania w Jamie, Przywódca na powrót zjawił się w swojej Jaskini sam, bez swojego przybranego synka. A gdzie się podział i za co miał się zabrać Makal, to już inna książka do przeczytania, wróćmy do poczynań Arto. Samiec przenikliwie spojrzał po obecnych i prychnął pod nosem, stając w wejściu obok Destiny. Nie było go chwilę i już musiało się zalęgnąć robactwo, po prostu szkoda gadać. Położył po sobie uszy i podirytowany skowytem lwiątka, bezpardonowo wyszarpnął je zębami z pyska czarnej samicy i trzepnął kluską o ścianę, raz a porządnie. Nieprzyjemny odgłos towarzyszący temu działaniu zasugerowałby każdej istocie o zdolnościach intelektualnych ponad poziomem rozwielitki, że pozostawienie tu lwiątka na pastwę losu nie byłoby najlepszym wyborem. Ale jak na razie jego los spoczywał w łapach łamiogona, a kto wie, czego można się po niej spodziewać. Żółty samiec warknął ostrzegawczo jasno dając do zrozumienia, jakoby wszelkie wizyty nie były dziś mile widziane. Huh, a czy właściwie kiedykolwiek były? Nie? No, właśnie, spierdalać. Odwrócił się i ruszył w głąb jamy, nie omieszkując pacnąć czarnej kitką po nosie. Delikatnie zmarszczył brwi, zatrzymując się obok drugiego szkodnika i kilkukrotnie niuchnął nosem, tym razem niepewny z kim ma do czynienia. Jakaś nowa? Nic sobie nie robiąc z własnej natarczywości, przejechał ozorem po jej policzku, kosztując powierzchownego smaku tamtej. Zaraz potem skrzywił się i z niesmakiem odepchnął jej pysk masywnym łapskiem, niespecjalnie delikatnie.
-Wynocha, dzikusy. Póki nie przypomnę sobie, w którym mięsie najbardziej gustuję. -burknął w stronę obcych, usadawiając się na dupsku, obok szarego samca. No, takie trudne do zrozumienia? Przekaz był jasny, a w przeciwieństwie do Ragnara, Arto nie zamierzał dziś stanowić przykładu pobłażliwości. Już zbyt długo tolerował istnienie pasożytów pokroju tych lwic, w końcu same zaczęły mu się wpychać do nory. Chyba pora na użycie radykalnych środków, chociaż jak pokazała historia, te również bywają zawodne - trudno wytępić wszystkie karaluchy.


RE: Jaskinia Medyka - Destiny - 09-10-2012

Czarna nie zamierzała natarczywie upierać się przy swoim. Skoro nie jest mile widziana, to raczej nie miało to sensu. Tym bardziej, że nie była u siebie. Zerknęła obojętnie na malca, który leżał teraz pod ścianą. Trudno byłoby, gdyby nie stracił przytomności... chociaż w sumie strach potrafi czynić cuda, a niewielkie ciałko Sheridana musiało być teraz przepełnione adrenaliną. Później go weźmie ze sobą. Jeszcze chwilka.
Spojrzała na Arto z dość... wymowną miną. Zmarszczyła brwi, a na jej pysku pojawił się grymas. Później przerzuciła błękitne tęczówki na Ragnara wyszukując jego spojrzenia. Nie zapomniała oczywiście odpowiedzieć mu na pytanie.
-Cóż za przykładni Świtezianie...- mruknęła z nutką obrzydzenia w głosie, chociaż powiem, że taka sytuacja dość jej się podobała. Hę? Tak, tak. Destiny jest dziwna. Ojj, sami sobie wytłumaczcie czemu.
-Na imię mi Destiny, należałam kiedyś do Złej Ziemi. A o ile mi wiadomo, to są te same stada.- odparła. Co z tego, że Szkarłatni są mniej brutalni (formalnie) i stado zmieniło... imidż (?). To wciąż to samo miejsce, z tymi samymi członkami. No, może nieco się członkowie zmieniali, ale przecież żadne, pojedyncze życie nie jest wieczne. Grunt, że ich światopogląd był niemalże identyczny. Chyba.
-Jeśli któryś z Panów uraczyłby mnie krótką rozmową, byłabym zaszczycona.- zaczęła dość ironicznie.- Na razie widzę, żeście obaj zajęci. Poczekam kawałek poza grotą, jeśli moja obecność wciąż nie będzie wam odpowiadała. Po prostu odejdę.- powiedziała, co jej leżało na serduchu i podeszła do ściany, przy której leżał malec, podniosła go delikatnie w zęby, nie chcąc bardziej uszkodzić malca i spojrzała jeszcze raz po obu samcach. Potem wyszła przed grotę.

//bendeem pisała w tym temacie. Destiny ułożyła się na jakimś kamieniu przy rzece, więc niemożliwym jest, żeby usłyszała rozmowy samców, czy coś. Jestem zbyt leniwa, by wchodzić do innego tematu xP

edit:
Po krótkiej drzemce (wcale nie tak krótkiej), samica stwierdziła, że raczej tym razem jej się nie uda. Cóż. Wzięła malca w zęby i wstała z zamiarem pójścia w jakieś inne, nieco bardziej ustronne miejsce. Wypadałoby też nakarmić malucha. Wywróciła ślepiami. Cholera. Po chwili jej nie było.
[zt]


RE: Jaskinia Medyka - Shiko - 09-10-2012

Ragnar wydawał się jakiś poirytowany, może faktycznie to nie był najlepszy moment by zawracać jego głowę jakimikolwiek problemami?
- Ani jedno, ani drugie, niestety. A poza tym "tamtej lwicy" moje towarzystwo nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, kto wie co by zrobiła z tymi młodymi gdyby siedziała tutaj całkiem sama, mówiła że ją nie obchodzą i nawet mogę je sobie zabrać jeśli tylko chcę..- Shiko wcale nie insynuowała że Felija pozabija młode, albo pozostawi je w grocie na pastwę losu. Raczej miała na myśli że zajęła lwicę rozmową by ta nie popadała zbyt głęboko w swój obłęd, czy szok po porodzie.
- A powiedz czy ty, gdybyś czegoś chciał, nie starał byś się tego osiągnąć? Czasem trzeba zaryzykować, by coś wygrać. I tak, wiem już od waszej lwicy czyje to ziemie, ale kiedyś istniało tu stado o którym wiele się mówiło i to daleko poza waszymi granicami. O Świcie nie słyszałam do dziś. Arto.. Zapamiętam więc.- Nadal nie chciała odchodzić prawie z niczym, chociaż uzyskała już sporo informacji od szarego, cześć z nich wywołała u niej uczucie zawodu, cała ta wyprawa by tu dotrzeć okazała się stratą czasu, szkoda.
- To może..- Już zaczęła zdanie w którym chciała zawrzeć prośbę, jednak w grocie zjawił się wyżej wymieniony król Ragnara i reszty Świtu.
Zesztywniała gdy rzucił lwiątkiem, owszem można i tak, ale czy to już nie przesada? Powiodła wzrokiem za Arto i zgłupiała gdy szorstki język dorosłego samca zmierzwił jej futro na policzku. Co to miało być? Nie miała czasu zastanowić się nad tym, bo zaraz potem została brutalnie odepchnięta.
- Ała.. a to za co?- Ledwo złapała równowagę nie wpadając na ścianę, wcale jej się to nie spodobało.
- Też mi wielki władca, dziad i tyle..- Mruknęła, nie ma co się dziwić że tamta lwica zwariowała, w takim towarzystwie można tylko zdziczeć. Szkoda tylko tych lwiątek, już na starcie mają przewalone, matka wariatka uciekła i opiekują się nimi dwa samce, ciekawe skąd wezmą dla nich pokarm nim te zdechną z głodu, ale co ją to obchodzi, przecież jest tylko "dzikusem".
Ruszyła do wyjścia mijając czarną lwicę, lepiej by zabrała dzieciaka póki ten jeszcze żyje i zostawiła tych gejów samych sobie, niech stwarzają pozory "szczęśliwej rodzinki".


RE: Jaskinia Medyka - Shaid - 10-10-2012

Jaskinia medyka była często pusta. Wtedy było w niej nawet przyjemnie. Gdy były dwie osoby było nawet aż za przyjemnie. Jednak to ile lwów teraz tam było to była już lekka przesada. Trzy dorosłe lwy, jeden młodzik, lwiątko i trzy oseski. Sporo. Bez wątpienia. I ciekawe które z obecnych kotów dowęszyło się ostrej, metalicznej woni, która przyszła wraz z brązowym.
Minął bez słowa obie lwice stojące w wejściu, po czym zatrzymał się i obadał wzrokiem jaskinię. Ragnar był przy jakiś lwiątkach... Jakiś? Gdzie Felija? Czemu jej przy nich nie ma? A może jednak to nie są TE lwiątka? No mniejsza. Był też Arto. Po wyrazie jego pyska mógł szybko się zorientować, że nie jest zbyt zadowolony. W tym czasie w miejscu w którym stał utworzyła się mała kałuża. W końcu musiał się najpierw wypłukać nieco nim tutaj przyszedł. Jednak w kilku miejscach wciąż pozostały krwawe smugi.
-Gdzie Felija? - zapytał, spoglądając na wypłosza.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 10-10-2012

Słysząc głos Shaida, samiec gwałtownie poderwał łeb, skierowany wcześniej w nieokreśloną stronę i szybko powędrował spojrzeniem ku fossie. Nim jeszcze ujrzał tę kochaną mordę, jego uszy na moment oklapły, bo podnieść się, kiedy czempion był pewien, że nie widział smutku wypisanego na pysku brązowego.
-To nie jest istotne. Nie ma jej i już nie wróci. I tym lepiej dla niej. -odparł spokojnie i wykonał krok w jego stronę, kilkukrotnie węsząc nosem... krew? Podszedł bliżej i przejechał ozorem po jednym z ufajdanych nią miejsc, aby następnie mlasnąć kilkukrotnie i rzucić Shaidowi pytające spojrzenie. Lwia krew? Co się stało? Ale chwila, moment, trzeba rozwiać wątpliwości, przecież nie mógł tak po prostu udawać, że nic się nie stało. Podobnie jak nie mógł znieść niepewności, że fossa mogła pod jego wpływem coś w sobie zdusić, że... Że może ją skrzywdzić. Albo nawet już to zrobił. A co jeśli znowu spanikuje, kiedy brązowy będzie go potrzebował? Lwisko potrząsnęło łbem i nachyliło się nad fossą, by szeptem zapytać.
-Czy miałeś zepsuty humor z powodu mojego ostatniego działania? Ja nie chciałem cię upokorzyć, ale jeśli to zrobiłem... -tutaj urwał, nie chcąc wchodzić samcowi w słowo. No, pysiu, nie daj swemu lwiątku żyć w tej przytłaczającej niepewności i fałszywym poczuciu winy, przecież chyba wiesz, jak źle to znosi. Zwłaszcza, kiedy coś sobie wmówi.