Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Moran - 10-10-2012

Kudłacz zaszedł Jaskinię Medyka od innej strony, nie mógł więc dostrzec Destiny leżącej nad rzeką z lwiątkiem w łapach. Wślizgnął się do jaskini, by zastać w niej Ragnara, czyli dawnego towarzysza w rozboju oraz Arto i Shaida. A może w środku był ktoś jeszcze? No tak, były jeszcze trzy noworodki kłębiące się w ich łapach.
Po dłuższej chwili przyglądania się prawdopodobnemu przyrodniemu rodzeństwu, napotkał wzrok Arto. Chyba nie był tutaj mile widziany w tej chwili... Nie dziwił mu się. Młode potrzebują ciszy, spokoju i należytej opieki.
- Witaj, ojcze - rzekł do Przywódcy, nadal stojąc w wejściu do jaskini. Nie będzie się tam pchał, skoro i tak tam nie ma miejsca.


RE: Jaskinia Medyka - Shaid - 11-10-2012

-Co? - burknął, spoglądając zdziwionym, lekko nieobecnym wzrokiem na lwa. -Nie. - rzekł zaraz, jednak dopiero po chwili uświadomił sobie o co mu chodziło. O to z Mogrimem. Nie, to nie jego wina.
Poszedł bliżej musztardowego, by obetrzeć się o niego wilgotnym jeszcze futrem.
-Spotkało mnie coś... dziwnego. - mruknął, siadając, marszcząc nos. Patrzył się chwilę w ślepia lwa, po czym odwrócił spojrzenie na wejście do jaskini, w której pojawił się Moran.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 12-10-2012

Szary widząc, jak z 2 osobników w jaskini zrobił się tłok prychnął niezadowolony. Zignorował bzdurne tłumaczenia Shiko, na które pokręcił jedynie łbem, po czym wstał, rozprostowując łapy. Podszedł do niej stanowczym krokiem i zmarszczył nos.
-Słońce, Ty chyba nie rozumiesz, w jakiej sytuacji się znajdujesz-zaczął, przejeżdżając pazurem po poliku samicy, a następnie gwałtownie opuszczając łapę, która z łomotem uderzyła o ziemię.-Wpieprzasz się tu bez pytania, ignorujesz ostrzeżenia i siedzisz, jak gdyby nigdy nic. Nie jesteś u siebie, wiesz?-spytał ironicznie, zastanawiając się czy Shiko ma w ogóle coś w głowie.-Skoro to takie trudne do pojęcia, to postaram się ująć to trochę prościej.-tu uśmiechnął się paskudnie, ukazując przy tym białe zębiska.-Wynoś się stąd albo ukręcę Ci łeb, jasne?-warknął, wbijając w lwicę wściekłe spojrzenie. Następnie położył masywne łapsko na piersi samicy, aby po chwili pchnąć ją w stronę wyjścia.-No już!-ryknął. Oby lwica posłuchała szarego-tym razem już nie żartował.
Z głęboką nadzieją, że nie będzie już musiał się już z nią użerać, lew odwrócił się w stronę zgromadzonej tu reszty.
-Salve Moran i ...Ty-skinął na młodego lwa i łasico-podobne stworzenie, którego imienia na razie nie dane mu było poznać. Spoglądnął na śpiące lwiątka i podszedł do nich, przypatrując się im chwilę. Śmieszne były, takie małe, bezbronne kulki... Wyciągając łapę przysunął jedno do drugiego tak, aby wzajemnie dawały sobie ciepło, po czym wstał i zwrócił łeb w stronę przywódcy.
-Powinienem już chyba ruszyć na patrol. Co prawda Mogrim cuchnie tak bardzo, że pewnie odstraszył już wszystkich intruzów, ale nigdy nic nie wiadomo.-stwierdził, jednocześnie pytając musztardowego o tymczasowe zwolnienie z roli niańki.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 12-10-2012

-Wystraszyłem się... Siebie. Znowu. -przyznał wprost, nieco odwracając wzrok, który jednak chwilę potem miał spocząć na Moranie, aby w końcu zatrzymać się na Ragnarze. Kiwnął łbem i otworzył pysk, chcąc wydać komendę.
-Idź i rób co uważasz za słuszne, tu już nie będziesz potrzebny. -mruknął i ruszył wgłąb jamy, by zająć miejsce Ragnara przy puszystych kulkach. Przez chwilę po prostu się w nie wpatrywał, zastanawiając się, jak właściwie powinien się do nich odnosić. Jego dzieci. Jak to dumnie brzmiało. Tylko co z tego, skoro on sam niczego nie czuł. Zero ciepła, chłodna kalkulacja. Inwestycja w ramach jego udziału w Świcie? Całkiem blisko. Czy to oznaczało, że nie będzie potrafił obdarzyć własnych młodych uczuciem? Mlasnął niechętnie, zakładając, że to czas pokaże, zaś on sam winien skupić się na działaniu. Trzeba będzie ponadawać im imiona... Objął gromadkę łapskiem i puścił oko fossie, oczekując aż zajmie miejsce po drugiej stronie. Ale zaraz, zaraz, był jeszcze Moran. Wraz z pojawieniem się którego we łbie Arto zrodziła się nowa perspektywa na najbliższe kilka chwil.
-Kudłaczu, jesteś już duży. Za duży na Adepta. Więc pora, żebyś się wykazał. Daję ci zadanie znalezienia samicy, która będzie w stanie wykarmić twoje rodzeństwo. Nie szukaj w Świcie, to ostateczne rozwiązanie, a ja wolę dać szansę tym, którzy dzierżą rzeczywisty potencjał. Nie masz wiele czasu, więc sugeruję już wyruszyć. Świt jako tako godnie traktuje inne drapieżniki, jak sam kazałem, więc to tutaj radzę zacząć rozglądać się za potencjalnymi kandydatkami. Samice z młodymi lubią spokojniejsze miejsca, a paradoksalnie dla dzikusów, nasze ziemie do takich należą. No, leć! -nakazał mło... Dorosłemu już samcowi i na nowo obdarzył spojrzeniem grzejące się o niego kuleczki.


RE: Jaskinia Medyka - Skanda - 13-10-2012

Szary kiwnął jedynie łbem na słowa Arto, na znak, że zrozumiał i odwróciwszy się w stronę wyjścia wybył z jaskini powolnym krokiem. Dość wylegiwania się, już czas zając się swoimi obowiązkami.


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 13-10-2012

Skinął łbem w zrozumieniu i raz jeszcze rzucił okiem na młode - jego... rodzeństwo? No, tak jakby. Mimo braku jakiegokolwiek pokrewieństwa, musiał się nimi zająć. Nie chciał mieć ich przecież na sumieniu, a jeśli szybko nie dostaną mleka, to nie pożyją zbyt długo. Poza tym, jeśli miałoby mu to dać awans... Każdy by tego chciał. Musiał się więc wykazać. Tylko gdzie on, do cholery, znajdzie jakąś chętną do zostania mamką lwicę? Nieważne. Najpierw trzeba wyruszyć. Może po drodze coś wpadnie mu do łba. Wybył z jaskini.

zt


RE: Jaskinia Medyka - Mogrim - 13-10-2012

Dzierżąc martwy drób z pyskiem jak zwykle uwalonym martwym zwierzem, w jaskini pojawił się Mogrim. Zignorował prawie wszystko, za wyjątkiem kropelek krwi, które dalej kapały z martwego ptaka. Tego zaś rzucił w bok, spoglądając na Artosia, który zasiadał z Shaidem ...jego ukochaną fosą. - Gardło mnie boli. - Rzuciło się od tak, przecież to niby grota medyka. Zrobiłem dwa kroki w przód i usiadłem na przeciw władcy, puszczając oczko rudziakowi - Sorry, że tyle to trwało ...


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 14-10-2012

Obca samica, popędzana przez Morana, weszła niepewnie do groty.
- Intruz na stadnych ziemiach - oznajmił stanowczo zgromadzonym w jaskini Świtezianom. Jako, że stał za samicą, nie mogła ujrzeć puszczanego przez niego oka. Ot, taki przewał. Bądź dumny, tatusiu, w końcu od kogoś musiał się tego nauczyć. A od kogo, jak nie od samego Caesara?
- Wykarmi młode. To musi być straszliwa kara dla matki, która niedawno utraciła kocięta, nieprawdaż?
To pytanie było skierowane do jego "towarzyszki". Skierowane na nią spojrzenie doskonale pokazywało, że lew oczekuje pozytywnej odpowiedzi. Chciał, by sądziła, że Kudłacz boi się ujawnić swą litość wobec niej przed stadnymi pobratymcami.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 15-10-2012

Powiał Mogrima lekceważącym machnięciem łapy, ignorując jego marną zdobycz. Niech zostawi ją sobie. Żółty rzucił mu powątpiewające spojrzenie i sapnął cicho, wzruszając barkami.
-Nie wyglądasz źle, ale nie ma co żałować środków zaradczych, jeszcze chrypkę złapiesz. -mruknął, dźwigając się ostrożnie z ziemi, żeby przypadkiem nie nadepnąć na któreś z młodych. Ziewnął i mlasnął kilkukrotnie, kierując się ku głębszej części jamy. Zaraz potem miał wrócić z bliżej nieokreślonym obiektem burej barwy, trzymanym w pysku. Pochwycił go w łapę i wsadził go czarnemu wprost do mordy. Jak zaraz Mogrim miał się przekonać, tajemniczym przedmiotem nie było nic innego jak kawałek plastra miodu, nieco przybrudzony ziemią.
-Zabija larwy gorączki. I wszystkie inne też. A przynajmniej wiara w tę tezę jest wygodnym wyjściem. Daruj sobie kąpiele w wodzie, chociaż po ostatnim jakoś nie wątpię, żebyś od nich stronił. I wstrzymaj się z dawaniem buzi, Ragnar czy inna lwica mogą poczekać ten jeden, dwa dni. Uwal się i leż, pilnuj jamy i tego, co tu wypoczywa. -poklepał panterę po policzku i już miał wrócić, kiedy w wejściu do Jaskini pojawił się Moran. To nie trwało zbyt długo... Aż dziwne... Chociaż zaraz, zaraz, nie powinien wątpić we własnego wychowanka, prawda? No, brawo Moran! Samiec zmierzył lwicę bystrym spojrzeniem i kiwnął łbem, aby zaraz otworzyć pysk.
-W kącie papu, jesz. Dajesz papu wypierdkom, śpisz i oddychasz. Nic więcej, bezwzględnie. -rzucił do niej, władczo wskazując miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżał. Następnie podszedł do fossy, w którą teraz były wtulone jego... Ich dzieci.
-Był tu Makali, może jeszcze na dniach zawita. Miałem ci przekazać buzi... -tutaj urwał i po prostu przykleił się do fossy, nie omieszkując przymknąć zdrowego oka.
-Muszę zająć się Stadem w inny sposób, niż siedząc na dupie i wydając rozkazy. Ale też sobą... Pójdę na Lwią Skałę, nie wolno mi odsuwać przeszłości na bok. Zwłaszcza, kiedy z czasem jest na wyciągnięcie łapy. Popilnuj dzieciaków, żeby ta suka nie nabroiła. -wyjaśnił tamtemu, opierając masywna łapę na barku fossy. W końcu na pożegnanie trącił ją nosem, aby wybyć ze swej jamy.
-Bardzo dobrze, zdane. -rzucił jeszcze na odchodnym do Morana i już go nie było.


zt


RE: Jaskinia Medyka - Mogrim - 15-10-2012

Przyjął owy plasterek miodu od władcy i przewrócił oczami lekko się uśmiechając. Pokrążył trochę i obczaił nową dupę przyprowadzoną przez Morana. E tam ...niech sobie matkuje ...może małe ją wysmyrają za cyce. Ja nie mam ochoty. Spojrzałem na kudłacza, a potem na fosę ... gryyy Artoś tak go zostawił z Cieniem ... no cóż ...za mały otwór, za duży sprzęt jak to się mawia. - Idę do lochów ...może są tam jakieś dziewice do rozdziewiczenia. - mówiąc to wybyłem niedługo po Artosiu, i skierowałem się w kierunku lochów SS.

Z.T


RE: Jaskinia Medyka - Moran - 15-10-2012

Pochylił łeb przed Arto, po czym sam opuścił Jaskinię. Nie był już tutaj potrzebny, a lwicą zajmie się Shaid. A tak właściwie, to jak ona miała na imię?

zt


RE: Jaskinia Medyka - Mistrz Gry - 16-10-2012

//Post będzie dość krótki, bo czas mnie goni, a i oczy same się zamykają. Mogę odpisać następnie dopiero w piątek, choć spróbuję neico wcześniej. Może.//

Samica dłuższą chwilę obserwowała. Po prostu obserwowała. Serce biło jej szybciej, z każdym krokiem, gdy zbliżała się do jaskini. Gdy już się w niej znalazła, było tam więcje osób niż lew, który ją tu przyprowadził. Nie przysłuchiwała się ich rozmowom, gdy jednak któryś z nich zwrócił się do niej, przytaknięciem łba potwierdzała, że rozumie, co się do niej mówi. Żółty lew nie wydawał się jej zbytnio miły, to musiała przyznać. Choć... W sumie, nie był najgorszy. W końcu, ona była intruzką, w stosunku do której zachowuje się niezbyt miło. I tak cieszyła się, że uzła z życiem, a w dodatku jeszcze otrzymała taką nagrodę! To cudowne.
Szybko do jej uszu dobiegły popiskiwania lwiątek. Zwróciła pysk w ich stronę, nie zwracając sobie uwagi z istnienia brązowego stworzenia. Szybko jednak i on nie umknął jej uwadze. Pierwej jednak dzieci. Podeszła do nich i ułożyła się, przygarniając je wszystkie do siebie, do swego brzucha. Z pewnością były głodne. W dodatku, to było cipełe miejsce, a maluchy, leżąc obok siebie, mogły nagrzać się również własnymi ciałkami, dzieląc się wspólnie ciepłem. Każdego maluch dostał z liza po grzbiecie, samica jednak nei chciała przeszkadzac im w ewentualnym posiłku. Po prostu, naznaczyła ich swoim zapachem, pozwalając im też zapoznać się z nim. Pokazała w ten sposób także, że nie chce zrobić im nic złego. DZieci także się boją. Zwłaszcza dzieci.
Znowu matką...



RE: Jaskinia Medyka - Ares - 18-10-2012

Jakoś nie za specjalnie pasowało mu, że Ragnar tak go pokierował, że musiał leżeć obok swojego rodzeństwa, a zwłaszcza, że on był w środku. W grocie rozległ się cichy pisk irytacji, a potem brązowy z pewnym trudem odepchnął od siebie swojego brata, by móc się rozłożyć wygodniej. Prawdę mówiąc, nie wiedział jeszcze, że przez to będzie mu chłodniej, ale cóż. Przynajmniej będzie wiedział na przyszłość, że nie powinien tak robić. Dla własnej korzyści przynajmniej. W grocie było obecnie tyle różnych stworzeń i tyle zapachów, że nie było mowy o spaniu. Skulił się tylko trochę, na ile mógł by mieć więcej ciepła i czekał. W końcu, po dłuższym czasie poczuł, jak ktoś przygarnia go do siebie. Łapą wymacał sutek i zaczął ssać go łapczywie, po czym wtedy dopiero, czując ciepło wewnątrz i zewnątrz zapadł w spokojny sen.


RE: Jaskinia Medyka - Arto - 24-10-2012

... Jednak tylko ona sama mogła traktować o sobie w ten sposób. Musztardowy kategorycznie zabronił samicy jakiejkolwiek interakcji z jego dziećmi różniącej się od karmienia i mycia lwiątek. A "matce" nie pozostało nic innego, jak dostosować się do wymagań Przywódcy, wszak to dzięki jego "łasce" wciąż żyła. Uporczywie odganiając od siebie myśli, co będzie, kiedy kociaki zasmakują w mięsie.
Kolejne tygodnie upływały spokojnie, chciałoby się rzec sielankowo. W przeciągu tego czasu członkowie Stada rzadko kiedy mieli okazję ujrzeć postać Czempiona, nie mówiąc już o zamienieniu z nim słowa. Ojciec w pełni oddał się nowym członkom rodziny, skupiając swe działania na zdobyciu pokarmu i jak najczęstszym obcowaniu z lwiątkami, wraz ze swym partnerem. Lwiątka miały od nich otrzymać ciepło i z biegiem czasu elementarną wiedzę o świecie. Chociaż pojawiały się aspekty, które dwójka samców raczył przemilczeć - jak na razie, dla dzieci Arto jego zażyłość z brązowym nie była niczym nietypowym, odkąd otworzyły oczy widziały ich razem, więc taki stan rzeczy był zupełnie naturalny. Samiec jak na razie ograniczał wszelkie wyjścia z Jamy do minimum, chociaż od czasu do czasu dopuszczał wspólne eskapady w celu poznania okolic Jaskini Medyka, jednakże zazwyczaj kończyły się one po kilkunastu lwich skokach - maluchom nie było dane poznać nikogo poza rodzicami, jak traktowali o sobie lew i fossa. Lwica rzadko otrzymała przyzwolenie na chociażby odezwanie się do któregoś z dzieciaków, a kiedy je łamała, otrzymywała surową karę, kiedy lwiaki nie patrzyły. Po kilku takich razach samica zaniechała wszelkich prób przełamania swej uległości. Dzieci, z każdym tygodniem coraz bardziej komunikatywne, wykazywały się również coraz większą ciekawością i niecierpliwością, nie mogły się doczekać, kiedy poznają Świat, stado czy w końcu inne lwy, robiące za sługi ich tatusia. Sam ojciec, z pozoru nieugięty , systematycznie odkładał ten dzień, umiejętnie zajmując lwiątka innymi sprawami, czasem pozwalając na drobny kompromis w postaci kolejnej eskapady. Jak już napisałem... sielanka. Byłą tylko jedna rzecz, która każdej nocy niepokoiła Arto i z powodu której jego dzieci pozostawały w ciągłej izolacji. Jak ich istnienie odbierze Stado? I jak same brzdące odnajdą się w jego realiach? Po raz kolejny dzisiejszej nocy ziewnął, przecierając łapskiem zaspane ślipie, żeby zaraz potem mocniej przytulić pochrapującego Aresa do swej grzywy. Opuścił wolną łapę, by ponownie objąć nią swego partnera, wraz z pozostałą dwójką grzejącego się o jego bok. Samiec uśmiechnął się pod nosem, widząc przed nosem kontrast pomiędzy futrem Shaida i lwiątka wtulonego w jego pierś, czy też może raczej jego zupełny brak. Cóż, chcąc nie chcąc, miał dowód, jakoby dzieci były wspólnym dziełem jego i pysia, czyż nie? A taki argument przymknie japy wszystkich, którzy zechcą potraktować jego lwiątka jako bękarty. Wróć, ich lwiątka. Lwisko zamrugało jeszcze parokrotnie, a po chwili chrapało już razem z synkiem, podobnie jak on, ukołysane do snu rytmicznym biciem ojcowskiego serca.


RE: Jaskinia Medyka - Ares - 24-10-2012

Minęło parę minut, a może paręnaście, jak młody potomek Czempiona otworzył swoje błękitne ślepia i ziewnął ospale, wyciągając swój długi, różowy jęzor. Zamlaskał nim cicho i zaspanym wzrokiem obejrzał grotę aby w końcu zatrzymać się na pysku ojca. Sapnął głośno, kątem oka obserwując swojego brata i siostrę. Ci jeszcze spali, możliwe, że tylko jemu nie dane było tego nadal kontynuować. Eh. Ciemno i nudno. Cóż zrobić. Podniósł się ociężale na łapy i przeciągnął się ospale, by potem cichym krokiem ruszyć wzdłuż łapy i grzywy przywódcy i delikatnie otrzeć się o jego łeb, jak i pysk, a następnie robiąc to samo drugiemu ojcu, otarłszy się również o niego łbem. Następnie usadowił się przed nimi na zadzie i spoglądając to na jedno, to na drugie czekał tak sobie.