Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 21-07-2013

Szary w tym czasie nieobecnym wzrokiem wlepiał ślepia w prąd rzeczny, nieustannie pchający całe masy wody do przodu. Dopiero głos lwicy odwrócił jego uwagę, a wtedy lwisko obróciło łeb w jej stronę i spojrzało na nią bystro.
-Nie byłem głodny. To dla Ciebie.-odparł, uśmiechając się przy tym nadzwyczaj łagodnie, gdyż reakcja lwicy szczerze go rozbawiła.
-Mam łapy, pazury kły, potrafię polować. Nie będziesz tego robić za mnie, w każdym razie nie jest to Twój obowiązek-nie jesteś moją służącą.-dodał po chwili, spoglądając na lwicę badawczo, gdyż jak się zdawało miała ona odmienne zdanie.
Co prawda szary pamiętał jeszcze czasy, gdy wyłącznie lwice zajmowały się zaopatrywaniem stada w pokarm-te tereny jednak rządziły się innymi zasadami, o których samiec czuł się zobowiązany powiadomić Mayę.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 21-07-2013

Maya przekrzywiła łeb, gapiąc się w niego ze zdumieniem. Zamurowało ją - wyglądała i zachowywała się tak, jakby ktoś na jej miejscu postawił nieruchomy i martwy posąg, łypiący skołowanymi ślepiami prosto w uśmiechającego się Ragnara. Po chwili jednak figura poruszyła się, by tym samym spojrzeniem obdarzyć antylopę, która jednak nie stała się pod jego wpływem ani odrobinę bardziej żywa. Ona była dla niej? Nie przesłyszała się, lew wyraźnie podkreślił, że to było dla niej. Te słowa wystarczyły, by całkowicie zbić ją z tropu, a jakby tego było mało, lew bynajmniej na nich nie skończył. Siłą rzeczy już kilka oddechów później Maya znowu przyglądała się Ragnarowi niepewnie i bez przekonania.
- Jak to dla mnie? - powtórzyła po nim z niedowierzaniem.
Ten prezent był dla niej zjawiskiem tak obcym i tak niepojętym, że zupełnie nie wiedziała, jak to zrozumieć. Zrozumieć, ba, jak to w ogóle odebrać! Antylopa, którą Ragnar przyniósł dla niej? Żeby ją zjadła? To był tak obcy koncept, zupełnie wykraczający poza jej zrozumienie. Przecież to nie ona ją upolowała, a on sam. Kto miał prawo to jeść, jeśli nie on? Jedynie z łaski dzieląc się z nią tym, co zostanie? Żeby odczuła smak, a nie zaspokoiła głodu? Żeby wiecznie była w gotowości? A on przyniósł to dla niej?
- Nie rozumiem. Dlaczego? - zapytała, wciąż gapiąc się w niego ze zdezorientowaniem.
To oczywiste, że nie była jego służącą, do cholery, była lwicą - ale żeby nagle dostawała antylopę ot tak? Po prostu? Której do tego sama nie upolowała? I nie zastała pieczołowicie pozbawionej najlepszego mięsa?
Znalazła się w sytuacji, w której nie potrafiła się odnaleźć.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 21-07-2013

Szary widząc jej reakcję zaczął na nią spoglądać z podobnym zdziwieniem, malującym się również na jej pysku. Teraz to i on nie rozumiał.
Wytrącony z równowagi owym pytaniem, zdał sobie sprawę, że on również nie wiedział, dlaczego to zrobił.
Zmarszczył nieznacznie nos, zastanawiając się, jak właściwie wytłumaczyć lwicy swoje zachowanie i zaspokoić jej ciekawość.
-Umm, no ja chciałem..-zaczął, aczkolwiek nie dokończył, sam nie wiedząc, co właściwie powiedzieć. Nie, zaraz. On dokładnie wiedział, co miał na myśli.
-Chciałem być miły.-zadzwonił mu w uszach jego własny głos, a wtedy lwisko skrzywiło się nieznacznie, gdyż nie miało najmniejszego zamiaru wypowiadać owych słów na głos.
-Hm, nieważne. Nie chcesz, to nie jedz.-odezwał się spokojnie, skrzętnie ukrywając wewnętrzne zmieszanie.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 21-07-2013

Jakże dziwnie było wiedzieć swoje lustrzane odbicie żywe, przed sobą, gapiące się w nią tymi samymi, kompletnie zdezorientowanymi ślepiami. Dopiero ten widok sprawił, że lwica powoli, bardzo powoli zaczynała się domyślać, o co mogło mu chodzić. Byli w bezruchu jeszcze przez kilka długich chwil - znacznie dłuższych od poprzedzającej je wymiany zdań - aż w końcu Maya całkiem skojarzyła fakty. Powinna była uważniej słuchać, kiedy lew mówił jej, że w tej krainie panują zupełnie inne zasady. Powinna była wziąć to do serca, tym bardziej, że to, co oczy widziały, a uszy słyszały wyraźnie to potwierdzało. I kiedy w końcu to zrobiła, zbliżyła się do niego, żeby zdecydowanie otrzeć się czołem o jego szyję i pysk. Tak po prostu - na znak, że wszystko było w najlepszym porządku.
- Po raz pierwszy w życiu samiec upolował coś dla mnie. - Wyjawiła mu w końcu, siadając obok niego i próbując się do niego uśmiechnąć. - Całe życie walczyłam o każdy kęs. To po prostu dla mnie... dziwne. Że to ty polowałeś dla mnie, a nie odwrotnie. Że odmawiasz pierwszego posiłku.
Wydawało jej się, że powoli zaczynała rozumieć jego intencje. Musiał wyczuć, że miała zamiar iść na polowanie i zechciał ją wyręczyć. To pewnie miał na myśli, kiedy mówił, że chciał być miły. Niestety, w tej sytuacji dziwny był o wiele trafniejszym słowem. A jednak Maya nie chciała zrobić mu przykrości, kiedy wyraźnie widziała, że lew nie chciał tej antylopy. I przytargał ją tu z myślą o niej. Nie należała się jej. Ale nie potrafiła się oszukiwać przed samą sobą, że nie była głodna. Mimowolnie oblizała pysk.
- Jeśli jesteś pewien - tu przerwała na moment - to... mogę? Naprawdę?
Przekrzywiła łeb.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 21-07-2013

Wpatrywał się tak w nią ani chwili nie spuszczając z niej wzroku, zupełnie jakby był to pojedynek-które dłużej wytrzyma ze zdziwioną miną.
Na początku nie rozumiał, za co spotkała go taka czułość ze strony Mai, nie przeszkodziło to jednak gardłowemu pomrukowi wydobyć się z jego krtani. Czując pysk Mai, sunący po swojej szyi mimowolnie przymknął ślepia.
Gdy odezwała się, Ragnar spojrzał na nią badawczo, wsłuchując się w jej kolejne słowa. Właściwie, to jej zachowanie nie mogło go tak bardzo dziwić-może i panowały tu inne zasady, ale wciąż rzadko można było uświadczyć zjawisko, w którym samiec poluje dla lwicy. Ot, kolejny odchył szarej, Ragnarowej natury.
Kiedy już skończyła, wszystko jakby ułożyło się w logiczną całość, usprawiedliwiając zarówno pierwszą reakcję lwicy jak i zdziwienie na jej pysku.
-Tak, proszę, nie krępuj się-jest cała Twoja.-odpowiedział, uśmiechając się nad wyraz pogodnie, wciąż rozbawiony jej zachowaniem.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 21-07-2013

Lwica odwróciła się więc od niego i wdrapała z powrotem na czarną skałę, wciąż nieco zaskoczona dziwnym zachowaniem Ragnara. Kiedy jej smukła sylwetka raz jeszcze zawisła nad truchłem, lwica pokręciła łbem z niedowierzaniem, jakby od niechcenia obwąchując rany na jej ciałku. Intensywny, metaliczny zapach krwi uderzył jej w nozdrza, aż zadrgały do tej pory wysoko podniesione uszy. Miała wszystko, czego tylko potrzebowała, choć nawet na to jeszcze nie zasłużyła. Niby przyprowadziła małego Akirę całego i zdrowego do domu, ale czy to była wystarczająca zapłata za wolny od uprzedniego trudu posiłek, spokojny sen i chłodną wodę? Nie wiedziała tego. Przestała o tym myśleć, kiedy nachyliła się nad antylopą.
- Czyli jednak potrafisz polować - dodała pod jego adresem, po czym zabrała się za jedzenie.
Czy to miała być pochwała? A może przyznanie się do tego, że nie uwierzyła mu, kiedy o tym wspomniał? Lwica nie pozostawiła tego jasnym, ale pewne było co innego - ta wypowiedź w porównaniu z poprzednimi zabrzmiała wyraźnie poważniej. Ragnar nie usłyszał jednak wyjaśnienia. Tylko mlaskanie.
Był jednak powód, dla którego słowa samicy stały się dziwnie gorzkie. Mimowolnie przypomniała sobie o tym feralnym dniu, kiedy samiec z jej pierwszego stada przyczynił się do śmierci jej matki. Wojownikiem był pierwszorzędnym, a w jego mięśniach drzemała wielka siła, ale polować nie potrafił. I to jej matka poniosła za to cenę. Chciała, żeby te słowa, które skierowała do Ragnara zabrzmiały ciepło, ale chyba nie do końca jej to wyszło.
Bardzo szybko utemperowała swoje wspomnienia, tłumiąc je myślą o nadchodzącej nocy. Nie zmruży oka, tak, jak powinna od samego początku. Może i sam posiłek nie kosztował jej ani odrobiny potu, jednak nie zmieniało to faktu, że nie powinna była poprzestać. Kiedy tylko Ragnar odejdzie, by zająć się swoimi sprawami, ona ruszy do biegu. I nie przestanie, dopóki nie będzie dwakroć bardziej wykończona, niż wczoraj.
O ile lwice na ogół przymykały ślepia podczas jedzenia, lew mógł wyraźnie zauważyć, że jej oczy pozostały szeroko otwarte, dziwnie wpatrzone w jeden i ten sam punkt - jakby zastanawiała się nad czymś. Tajemniczość na tym się nie kończyła - lwica zjadła niewiele: jak zawsze, byle poczuć smak, lecz nie zaspokoić głodu. Pod jej okiem Akira odżywiał się inaczej - pozwalała mu najadać się do syta, lecz treningi nie stawały się przez to ani trochę lżejsze. Jeżeli miał zamiar wyrosnąć na silnego lwa, musiał dużo jeść i dużo pracować, a jej zadaniem było nauczenie go tej postawy.
Kiedy już oblizała swoje łapy i pysk, na tyle, na ile była w stanie, odsunęła się od antylopy, w końcu spoglądając na szarego towarzysza.
- Dziękuję, Ragnar. - Schyliła przed nim łeb w ramach podzięki, po czym powróciła do toalety. W swoim stadzie już któraś z sióstr zbliżyłaby się do niej po posiłku, żeby zlizać resztki krwi z miejsc, których sama nie była w stanie dosięgnąć. Jej ojciec również czasami odgrywał w tym swoją rolę, jednakże na razie nie dopuściła Ragnara tak blisko. Nie ufała mu na tyle, sama nie wiedziała czemu. Zamiast tego po prostu przebiła łbem szklistą taflę. Nigdy nie przepadała jakoś szczególnie za wodą, jednakże z drugiej strony, nie przeszkadzała jej wcale, jak większości lwów z równin. Chodziło tu jednak przede wszystkim o pozbycie się brudu z futra. Maya w końcu podniosła łeb, otrzepując się z wody, prychając przy tym i parskając. Siedząc na zadnich łapach, przednimi przetarła kilkukrotnie głowę, chcąc pozbyć się zalewającej oczy wilgoci.
Dopiero, gry zakończyła toaletę wróciła do Ragnara: przysiadła tuż obok niego, rozglądając się uważnie po okolicy - czyżby znów zaczynała dawać mu jakieś znaki? Być może to przypomni mu o tym wszystkim, z czym miał się do niej zwrócić, kiedy wyruszył na jej poszukiwania? To Maya przerwała jednak ciszę.
- Bezpiecznie jest tu spać? - zapytała.
Spodobało jej się tutaj i nie ukrywała, że obok samotnego drzewka ten oto czarny kamień byłby dla niej idealnym miejscem odpoczynku. Poza tym, tu mogłaby nauczyć Akiry cennej umiejętności, którą mało który lew z tych ziem wprawnie opanował: szybkiego pływania. Jako lwica z bagien, często zmuszana była wykorzystywać wodę. Tamte bagienne, zgniłozielone sadzawki znała jednak na pamięć, w przeciwieństwie do szklistej tafli rzeki, która wciąż szumiała spokojnie przed nimi.
- Podoba mi się tutaj.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 22-07-2013

-No, na ziemi jej nie znalazłem.-parsknął cicho w odpowiedzi na stwierdzenie tamtej, obserwując jak lwica bierze się za pałaszowanie gazeli. Nie umknęło jego uwadze nieco niecodzienne zachowanie samicy podczas posiłku, nie była to jednak pierwsza rzeczy, która go w niej dziwiła, toteż kontynuował obserwacje darując sobie jakiekolwiek komentarze.
-Cała przyjemność po mojej stronie.-odparł na jej podziękowania, również delikatnie schylając łeb.
Już miał zaoferować pomoc przy pielęgnacji futra, gdyż sam nierzadko miał problemy z dotarciem do niektórych miejsc, które krew ofiar niemiłosiernie brudziła-lwica jak się okazało wolała to załatwić sama. I to w jaki sposób.
Szary ze zdumieniem obserwował, jak Maya jak gdyby nigdy nic zanurza łeb w rzece-zupełnie jak struś zagrzebujący swój w ziemi. Spoglądał na nią z niemałym zdziwieniem, do czasu gdy ta usiadła obok niego.
-Raczej tak.-odparł bez zastanowienia.-Rzeka ściśle należy do terenów stada, a większość zwierząt spoza nich dobrze wie, że niemądrze się na nie zapuszczać bez celu.-dodał po chwili namysłu, nieco precyzując odpowiedź.
-Tak, mnie też. Lubię tu przychodzić nawet jeśli w skład terenów stada wchodzą bardziej urodziwe miejsca.-odparł na jej słowa, uśmiechając się nieznacznie.
-Właściwie, to właśnie tutaj zaczęła się moja przygoda w Szkarłatnym Świcie.-odezwał się znowu, po chwili namysłu. Rany, ale to dawno temu było..-Od tego czasu spędzam tu każdą wolną chwilę, trenuję i tak dalej.-dokończył, kładąc się na boku i spoglądając w zielone ślepia.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 22-07-2013

Maya, choć wciąż poważna, poczuła się odrobinę lepiej, kiedy lew zaczął mówić. Jak zawsze, dokładnie dobierając słowa, intonując, wyrażając się w sposób zupełnie jej obcy. Zaczynała się chyba powoli do tego przyzwyczajać, choć przeczuwała, że gdziekolwiek będzie Ragnar, tam będzie słychać tylko i wyłącznie takie gadanie, tak odmienne od tych oszczędnych wymian zdań, które pamiętała z dzieciństwa.
Lwica przysłuchiwała mu się uważnie przez dłuższą chwilę, nie przerywając. Dopiero po jakiejś chwili wzięła nieco głębszy oddech, nie chcąc pozwolić ciszy zapanować nad tą rozmowę na zbyt długo. Mimo wszystko, nie chciała na razie poruszać żadnego z tematów, które jej się nasunęły, kiedy wsłuchiwała się w spokojne słowa Ragnara. Czyli potrafił polować, potrafił przesadnie dobrze się wysłowić, potrafił być normalny - momentami - i do tego jeszcze miał gust? I trenował? Zyskał w jej oczach dużo przez ten czas, ale kryła się z tym tak skrzętnie, jak z wieloma innymi rzeczami.
- Będę musiała w takim razie znaleźć jakieś miejsce dla siebie. - Odezwała się po chwili, strzygąc uszami i rozglądając się uważnie dookoła siebie. - Czy mogę na noc zostać tutaj? Upoluję coś dla ciebie w zamian, jeśli tylko pozwolisz mi tutaj trenować. Tylko przez tę noc, potem sobie pójdę. - Obiecała, przyglądając mu się poważnie.
Może i była członkinią stada, ale nie czuła się nią, jeszcze nie. Wolała dać stadu czas oswoić się z nią, zanim ona zrobi to sama - poza tym, nie znała nawet ziem, do których prawo rościły sobie te wszystkie lwy. Może i tęskniła za stadnym życiem, ale jednak samotniczy byt wszedł jej w krew. Nie czuła się tu dobrze. Potrzebowała czasu. Ale czy dostanie ten czas?


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 22-07-2013

Szary zmarszczył nos, słysząc jej pierwsze słowa, po czym jeszcze uważniej spoglądnął na lwicę, czekając na jakieś wyjaśnienia. Podniósł się do siadu.
-Uhh, dlaczego miałabyś dawać mi coś w zamian?-obruszył się, gdy ta już skończyła. Dla niego to, co powiedziała było zupełnie niezrozumiałe. Jej podejście było w jego mniemaniu dosyć zabawne, ale przede wszystkim niewłaściwe, toteż poczuł się zobowiązany do wyjaśnienia jej tej kwestii.
I do kolejnych, które niewątpliwie miały się prędzej czy później pojawić.
-Nie mam tego miejsca na wyłączność. Jest tak samo Twoje jak i moje oraz reszty członków stada.-powiedział, z powagą wbijając błękitne, spokojne ślepia w Mayę.
Choć sama o tym nie mówiła, samiec doskonale widział, że lwica najwyraźniej miała jakieś obawy, gdyż jej zachowanie emanowało niepewnością. Nic dziwnego-w końcu była nie tylko nowa w stadzie, ale również w krainie, z pokręconymi dla niej zasadami.
W pewnym momencie zielonooka mogła poczuć ciepły jęzor samca, przesuwający się po jej szyi. Wówczas lwisko odwróciło nieznacznie łeb, w nadziei, że owy gest nie został przez nią opacznie odebrany.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 22-07-2013

Malec od czasu opowiedzenia swojej historii nie odezwał się ani razu. Wygadał się już w zapasie, a odkąd zobaczył poruszenie w oczyskach Morana, nie bardzo wiedział co myśleć o tym wszystkim. Starał się wszystko sobie w łebku poukładać (co średnio mu wychodziło), a w ostateczności zrezygnował, po prostu chodząc krok w krok za Mayą. Kręcił się, chował, badał: to, co przeważnie... pomijając fakt, że nie towarzyszyło temu multum pytań, które zwykł zadawać. Do Ragnara wciąż miał dystans, ale powoli coraz bardziej otwierał się również i przed nim. Widział, że jego opiekunka ufała mu bardziej niż komukolwiek innemu kogo dotychczas spotkali, więc zapewne miała porządne podstawy. Siedział sobie niedaleko przysłuchując ich rozmowie i odpoczywając. Leżał tak pod jakimś krzakiem do czasu, gdy do jego nozdrzy nie dostała się woń krwi. Dopiero teraz przypomniało mu się jaki głodny był. Podniósł się do siadu i zastrzygł uszami dostrzegając źródło zapachu. Zerknął na Ragnara, który zajął się złapaniem zdobyczy. Jak zwykle Maya jadła pierwsza, ale brakowało temu pewności siebie, którą samica przeważnie posiadała przy posiłku. Czy to z powodu Ragnara? Zamrugał niebieskimi oczkami. Wiedział, że beżowa je przed nim, ale nie bardzo miał pojęcie, jak ta kolejność wygląda między dorosłymi lwami. Zauważył, że szary nie je, więc zapewne zabierze się do posiłku dopiero po Mai. Malec długo czekał, nim Ragnar zabierze się do posiłku. Czekał, aż będzie mógł podejść i sam się poczęstować. Dopiero później zdał sobie sprawę, że tamten nic nie zamierza zjeść. Spojrzał najpierw na samca, potem na Mayę i ostatecznie na zwierzę. Opuścił łebek pokornie, po czym powoli podszedł do zdobyczy, intensywnie węsząc. Wciąż spoglądał na oboje dorosłych starając się zauważyć jakąkikolwiek sygnał, że powinien się odsunąć. Gdy tylko udało mu się podejść bliżej, złapał w ząbki bok Antylopy i po kilku dłuższych chwilach wyrwał niewielki kawałek mięsa i skóry, odbiegając ze wszystkim w miejsce gdzie poprzednio leżał. Pozwolił lwom na dalszą rozmowę, a sam zabrał się za posiłek. Nie zjadł tyle, ile aktualnie potrzebował jego organizm, ale ostatnie wydarzenia znacznie zmniejszyły jego apetyt.
Zaraz potem poczłapał do samicy i usiadł tuż za nią. Poczekał na moment, w którym oboje będą milczeć i sam będzie mógł coś wtrącić, po czym zaczepił beżową łapą.
-Zapomniałem o wczorajszym treningu.- odparł cicho zwracając się tylko do zielonookiej. Miał tylko nadzieję, że nie oberwie mu się za bardzo.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 22-07-2013

Słońce powoli zaczynało chować się za horyzontem. Zbliżała się noc, plamiąc czerwone niebo chłodniejszym pasmem granatu. Odbicia w wodzie przestały szklić się w oczach, a spośród kołyszącego się spokojnie morza traw zaczęła dobiegać afrykańska noc. Jej przyjście obwieszczały setki świerszczy, chrząszczy i pozostałych malutkich muzykantów. Skrzek ptaków ucichł, jakby nie chciały nadstawiać dzioba drapieżnikom, które powoli wychodziły już na żer. W okolicy było jednak dziwnie spokojnie - Maya, choć zawsze była czujna, jakoś nie potrafiła oswoić się z tak spokojną nocą. Nawet na bagnach przychodziło jej czasem sypiać o takiej porze, ale nigdy wcześniej kołysanka sawanny tak jej nie zastanawiała.
Lwica powróciła po chwili spojrzeniem do Ragnara, mrużąc nieco zielone ślepia. Widocznie nie zrozumiał zupełnie, o co jej chodziło - czy naprawdę tak wiele było trzeba, żeby przyjąć do wiadomości, że była tutaj nowa? Jak niby inaczej miała odnaleźć swoje miejsce w stadnej hierarchii, wśród pozostałych lwic, kiedy każdy gest, który ku temu prowadził był odbierany za niewłaściwy? Już brała głęboki oddech, już zaczynała mówić, kiedy Ragnar nachylił się i polizał ją po szyi. Wybiło ją to zupełnie z rytmu, uspokajając przy tym wzbierające w niej słowa. Westchnęła przeciągle, z rezygnacją, tracąc ochotę na dalszą dyskusję o panujących tu zasadach. Zamiast tego, zdecydowanie - a może i przy tym nieco zbyt gwałtownie, nie dbała o to - wtuliła łeb w jego policzek.
- Dziwny jesteś. - Usłyszał głos tulącej się do niego lwicy. Chwilę później dał o sobie znać również jednak Akira, a wtedy samica odkleiła się od jego policzka, spoglądając na malca.
Akira nie mógł w jej spojrzeniu dostrzec ani krztyny agresji, zaparcia, czegokolwiek, co towarzyszyło mu przez jego poprzednie treningi. Zamiast tego samica po prostu przyglądała się mu spokojnie, poważnie, bez wielkiego ciepła, ale i bez lodu. Podobnym spojrzeniem, jakim darzyła zresztą Ragnara. Przecież nie mogła mu dać bury za to, że od wczoraj czekali na wiadomość od Morana? Sama zrezygnowała z treningu na rzecz pilnowania malucha. Ale to nic.
- Nadrobimy to przez noc, Akira. - Zamruczała do niego spokojnie, odrobinę cieplej. Miała plany na ten dzień. Do samego rana powinni oboje dość mocno się napracować, poza tym, chciała zacząć oswajać malucha z wodą. Po swojemu, rzecz jasna. Nauczy go pływać przez ten najbliższy czas: kto wie, kiedy to może mu się przydać?
Nie skończyła uważnie się mu przyglądać, nawet po tym, jak postawiła go przed jej wizją dzisiejszego wieczoru. Spodobało jej się to, że czekał tak cierpliwie na swoją kolej z tą antylopą. Dobrze, że nie zapomniał o tym wszystkim, czego go nauczyła. Ale jeszcze lepiej, że jakoś się trzymał, choć kto wie, co nie wyniknie przy okazji treningu? Miała nadzieję na jak najwięcej. Mimo tego, że nie miała nawet zamiaru zacząć go inaczej traktować po tym wszystkim, czego się o nim dowiedziała.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 22-07-2013

Gwałtowne posunięcie lwicy niewątpliwie zaskoczyło lwa, któremu do łba zdążyła przyjść jedynie myśl iż ta chciała go najzwyczajniej ugryźć. Niemałe było jego zdziwienie, gdy miast kłów zatapianych w jego skórze poczuł miękką sierść Mai, mierzwiącą jego własną.
Wówczas lwisko zamruczało cicho, wciągając powietrze do płuc i sycąc się jej wonią. Było w niej coś niezwykłego, co sprawiało, że samiec nie mógł się powstrzymać od zaciągania się owym zapachem. Był taki inny.. i przyjemny.
Słysząc słowa lwicy nie odezwał się się słowem, natomiast kąciki jego pyska uniosły się nieznacznie, formując coś na kształt uśmiechu.
I to on jest dziwny? O ironio..
Gdy do jego uszu dobiegły słowa lewka, Ragnar również odsunął się nieco od lwicy i wyprostował się.
-Może Ares mógłby do Was dołączyć?-zaproponował, wsłuchując się w ich rozmowę.-Przydałby mu się mały trening. No, i mógłby spędzić trochę czasu z Akirą, w końcu to jego brat-na pewno się za nim stęsknił.-dodał po chwili spoglądając na nich oboje.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 22-07-2013

Brak reakcji ze strony Akiry był dla Mai wystarczająco jasnym znakiem. Zresztą, ona też miała coś do powiedzenia w tej sprawie. Mimo wszystko, chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią - chyba po raz pierwszy faktycznie zależało jej na tym, żeby nikogo swoimi słowami nie urazić. Mimo wszystko, nie była niańką i nie miała zamiaru bawić się w wychowywanie obcych bachorów - nieważne, jak blisko nie byłyby spokrewnione z Akirą. On był przynajmniej przyzwyczajony do jej metod, do ostrych słów i ciężaru jej łapy. Wychowywanie młodych to był obowiązek całego stada - to prawda, ale ona pochodziła z zupełnie innego świata. Świata, w którym lwiątka wychowywane były na lwy, nie na nieporadne, szukające szczęścia, miłości i uznania ciamajdy.
Był jednak drugi powód jej nieprzekonania, nawet dla niej samej nieco ważniejszy od tego, a był nim sam Akira. Był teraz wyraźnie zamknięty w sobie, niechętny do jakiejkolwiek rozmowy, czy czegokolwiek innego. Strach przed rodziną wszedł mu w krew - i wiele będzie musiało jej jeszcze przepompować jego serce, żeby się go wyzbyć. Ciężki wysiłek był tym, czego potrzebował, żeby zabić męczące myśli i pozwolić sobie odpocząć. Towarzystwo jego własnego brata tylko by w tym przeszkodziło - zwłaszcza, że lewek nawet na obecność drugiego z nich, samego Morana, nie zareagował zbyt pewnie. Przyjdzie czas, kiedy Maya porozmawia z nim na ten ważny temat, ale nie stanie się to pewnie szybko.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. - Odpowiedziała po chwili lwica, grzecznie, ale stanowczo. Spojrzała Ragnarowi prosto w ślepia i położyła nieco po sobie uszy, szukając w nich zrozumienia. - Akira potrzebuje czasu, zanim się z nimi spotka. Myślę, że Moran też to zauważył, skoro pozwolił mi go na razie zatrzymać. Poza tym, wątpię, żeby Ares był w stanie za nami nadążyć. - Lwica uśmiechnęła się kącikiem ust, po czym spojrzała kątem oka na siedzącego za nią Akirę.
Czy w tym spojrzeniu kryła się iskierka dumy, zadowolenia? Nie, nie w spojrzeniu. Lwica wiedziała, jak ogromne postępy zrobił Akira od momentu, w którym go poznała, całkowicie nieporadnego i oczekującego od życia, że dostanie wszystko na zawołanie, jak to widocznie był wcześniej nauczony. Nauczyła go tropić, chować się, biegać szybko, oszczędzać oddech, a także unikać razów. Nauczyła go, że życia nie da się namalować samą kojącą plamą różu. To była ledwie kropka w całym obrazie, którego on był małą częścią. Częścią, która w każdej chwili mogła z niego zniknąć, jeśli straci czujność. Nauczyła go tego, co zwykle uczy się starsze, powoli dorastające lwiątka. Przyjdzie czas, a nauczy go jeszcze pływać, polować i walczyć. Nie oszczędzała go, tak samo, jak nie oszczędzała nigdy siebie. I to przynosiło efekty. Była z niego zadowolona, nawet, jeśli nigdy tego nie okazywała, kiedy raz za razem warczała na niego, krzyczała i uczyła, jak ciężko można go powalić na ziemię, jeśli tylko da się życiu zaskoczyć. Ale być może jej kiedyś za to podziękuje. W końcu uczyła go bycia lwem. Tak, jak uczono i ją samą. Wyrosła na silną, samodzielną i stanowczą lwicę, która przeżyła samotnie w dziczy przez ponad rok. Przeżyła mimo wszystko, odchodząc ze stada jako najlepsza łowczyni. Lecz największą okupiła to ceną.
Powróciła spojrzeniem do Ragnara, a on mógł zauważyć, że nie było już na jej pysku uśmiechu. Lwica, chcąc jednak pozostawić wszystko jasnym, wtuliła się w grzywę samca, lekko trącając nosem jego ucho. Kącikiem ust, by Akira tego nie zauważył, lwica wyszeptała krótkie zapewnienie, że porozmawia z nim o tym, kiedy przyjdzie czas. Żeby ująć tej sytuacji nieco powagi, Maya lekko skubnęła kłami ucho samca, by chwilę później znów otrzeć się łbem o jego szyję. I znów wyprostowała się, siedząc obok niego.
- Ragnar? - Mruknęła pod jego adresem po kilku chwilach.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 22-07-2013

Samiec spoglądnął na nią bystro, wsłuchując się w to, co miała do powiedzenia. Zwłaszcza, że tym samym odrzucała jego propozycję.
Poczekał, aż ta skończy, aczkolwiek nie podzielał jej opinii.
-Ares jest lwiątkiem, bratem i rówieśnikiem Akiry, przecież nic mu nie grozi z jego strony, a właśnie tego obawia się młody.-zaczął od tej informacji, która mogła nie być tak oczywista dla Mai.-Wiem, że to wymaga czasu, ale nie możesz go tak wiecznie izolować. Zresztą powinien umieć już przezwyciężać swoje słabości i stawiać czoła obawom, które zresztą w tym przypadku nie mają przecież pokrycia w rzeczywistości.-dopowiedział po chwili, z uwagą spoglądając w zielone ślepia.
-Wolałbym, żeby stopniowo oswajał się, chociażby z Aresem, który jest idealny do tej roli niźli był ciągle separowany od stada, z powodów, które w gruncie rzeczy nie zależały od nas.
Szary westchnął głęboko, spoglądając gdzieś w bok.
-Ale w porządku, skoro Moran tak chciał, nie będę podważać jego decyzji.-odezwał się niechętnie po chwili namysłu, oblizując pysk.
Wzrok wbił w ziemię, przez dłuższy czas beznamiętnie spoglądając na ziarnka piasku.
Z tego stanu wyrwała go dopiero Maya, jak się szaremu wydawało, przychodząca do niego z kolejną porcją czułości, zasłużonych nie wiadomo czym. Samcowi oczywiście bardzo schlebiało jej zachowanie, toteż czując ją przy sobie zamruczał gardłowo po raz kolejny, mierzwiąc jęzorem futro na głowie lwicy.
Rzecz jasna, wysłuchał tego, co miała do powiedzenia, jednak jej zapach rozpraszał go na tyle, że bardziej zainteresowany był samą jej osobą niźli słowami, które do niego kierowała. Gdy mówiła do niego, szary przycisnął nos do jej szyi i przymknął nieznacznie ślepia. Z owego błogiego stanu wyrwało go szarpnięcie ucha, jakie mu zafundowała. Zareagował na nie delikatnym uśmiechem, którym właściwie dotychczas zaszczycał tylko ją-dla reszty miał bowiem zarezerwowaną całą gamę grymasów, krzywych uśmiechów oraz masę mniej lub bardziej jednoznacznej mimiki.
Słyszć swoje imię przeniósł wzrok na tę, która je wypowiedziała.
-Mhm?-zamruczał pytająco, mrugając kilkukrotnie aby z powrotem odzyskać trzeźwość umysłu, którą jak było widać Maya potrafiła zaburzać.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 23-07-2013

Lwica mruknęła na jego słowa i odsunęła się od niego, spoglądając mu w oczy.
- Ragnar. - Powtórzyła jego imię, nieco bardziej stanowczo, niż przed kilkoma momentami.
Kiedy niby miała w ogóle czas od czegokolwiek go izolować? Do ciężkiej cholery, on sam chował się za nią za każdym razem, kiedy ktoś się zbliżał. Nieważne, czy był to Moran, czy on sam. Wyglądało na to, że będzie musiała mu wyjaśnić coś, czego do tej pory jeszcze nawet nie próbowała poruszyć.
- Nie jestem jego matką i nie próbuję nią być. W każdej chwili może pójść do swojej rodziny, nie zatrzymałabym go. A jednak z jakiegoś powodu tego nie robi. - W tym miejscu lwica dała lwu nieco czasu, by przetrawił jakoś te słowa. Po chwili jednak ciągnęła temat dalej, jakby nie przejmując się tym, że Akira siedzi tuż za nią i wszystko doskonale słyszy.
- Tak, karmiłam go i broniłam. Nauczyłam go ćwiczyć, chować się, tropić, biec, walczyć, polować, unikać i uciekać. Ale nie jestem jego matką: chcę tylko, żeby był bezpieczny i wyrósł na silnego lwa. Żeby miał na to choć szansę.
Lwica przerwała ponownie, lecz tym razem po to, żeby dać czas sobie samej. Chciała odwrócić się i spojrzeć na Akirę, zobaczyć jego minę, ale powstrzymała się przed tym, w dalszym ciągu wpatrując się w Ragnara. Prychnęła potem tylko, po czym potrząsnęła łbem.
- Akira nie jest już nieporadną ciamajdą. Potrafi myśleć samodzielnie. I poradziłby sobie beze mnie, gdybym miała go teraz zostawić, tak, jak radził sobie wiele razy wcześniej, kiedy polowałam. Niech sam zadecyduje, co chce robić. Teraz i tak mogę go już nauczyć tylko jednego. A co mam zamiar zrobić później, to już powiem ci na osobności.
Lwica przysunęła łeb bliżej jego ucha, lecz nie po to, by znów go dotknąć. Zamiast tego, Ragnar usłyszał jej szept.
- I będę potrzebować twojej pomocy. Dla jego dobra.
O ile, rzecz jasna, będziesz mieć na to czas. Lwica westchnęła przeciągle, ze zmęczeniem: lecz nie ciała, a czegoś innego.
Tak naprawdę, to prawdziwym odbiorcą tych jej wszystkich słów wcale nie był Ragnar, a musztardowy malec, który siedział obok Mai.