Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 23-07-2013

-Co to znaczy matka?- zapytał zastrzygnąwszy uszkami. Już jakiś czas temu zwinął się w kłębek niedaleko samicy i powolutku zasypiał niespecjalnie wsłuchując się w ich słowa. Zainteresowało go tylko to jedno słowo, którego dotychczas nie miał szansy usłyszeć ani poznać. Prócz tego fuknął tylko coś pod nosem, gdy usłyszał imię swojego brata, ale nie bardzo wiedział, o czym para teraz rozmawiała, więc po prostu leżał dalej starając się ponownie zasnąć. Otworzył błękitne ślepka wlepiając je w Mayę. Nie było w tym pytaniu żadnego szczególnego zainteresowania.
Machnął końcówką ogona i położył łebek na łapkach czekając na odpowiedź.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 23-07-2013

Po pogadance, jaką zafundowała lwica, samiec spoglądnął w bok, uciekając gdzieś spojrzeniem. Wyraźnie się zmieszał, co starał się skrzętnie ukrywać, jednak było to zanadto wyczuwalne, aby samica tego nie dostrzegła.
Przeanalizował słowo po słowie wypowiedź Mai, bo czym poczuł coś w rodzaju gniewu, jednak nie na lwicę, a na samego siebie.
Po cholerę on w ogóle miesza się w takie sprawy? Zganił się w myślach.
-Wybacz, nie powinienem wtrącać się pomiędzy Was.-zaczął, a wówczas jego pysk przybrał surowy wyraz.-Zresztą jestem samcem, co ja mogę wiedzieć, o wychowywaniu lwiątek.-dodał po chwili cierpko, żałując, że w ogóle zaczął tę dyskusję.
Był dumny, jednak wiedział, że w tej kwestii nie przewyższał lwicy, nawet choćby chciał-opieka nad lwiątkami zawsze była domeną samic. Położył po sobie uszy, stwierdzając w myślach, że zachował się jak ostatni dureń.
W odpowiedzi na szept lwicy skinął sztywno łbem, mimowolnie spoglądając na przysypiającego Akirę.
-Matka to lwica, która Cię urodziła.-oświadczył ze spokojem.-Z jaja się nie wyklułeś, na drzewie też nie urosłeś.-dodał od razu siląc się na uśmiech.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 23-07-2013

Ragnar może i nie znał jeszcze Mai na tyle, żeby być w stanie w pełni zrozumieć jej zachowanie - wszystko to, co wydarzyło się wcześniej dla lwicy było kiedyś elementem codzienności, niczym niezwykłym. To, co on określał mianem przyjemnych czułości, którymi się delektował dla niej było częścią dnia, częścią życia w stadzie. Forma komunikacji inna od rozmowy. Przeczuwała, że Ragnar odbiera to wszystko nieco inaczej - zauważyła to dopiero, gdy zrzedła mu mina i naburmuszył się nieco, przepraszając za wścibianie nosa w cudze sprawy. Lwica nie miała mu tego jednak za złe. Mało tego, gdyby tylko przyjrzał się teraz Mai, dostrzegłby, że przygląda mu się spojrzeniem tak ciepłym, zaskoczonym i miłym, że aż nie pasującym zupełnie do niej. Uśmiechała się nawet kącikiem ust, po swojemu, lecz nie tak, jak zwykle - wyglądało to niemal życzliwie. A potem, cały ten koncert dziwnych - jak na nią - zachowań lwica zwieńczyła gestem, który nawet dla niej znaczył odrobinę więcej, niż tylko przekazanie jakiejś informacji. Polizała go po policzku. Po prostu.
Doceniła cechę Ragnara, która właśnie dała o sobie znać. Może nie było to do końca zgodne z rzeczywistością, lecz w oczach Mai samiec właśnie przyznał się do błędu. Przed nią - lwicą. Łowczynią, matką i opiekunką. I do tego zaoferował jej pomoc, której potrzebowała. A takie zachowanie nawet jej nie było obojętne. Ciepły pocałunek był z jej strony gestem uznania i podzięki. Jej ojciec tego nie potrafił.
Wyglądało na to, że Ragnar był wart nieco więcej, niż mogłoby się z początku wydawać. Zaimponował jej, już po raz kolejny dzisiejszego dnia.
Potem lwica zwróciła się do Akiry.
- A ja tylko cię znalazłam. - Dokończyła odpowiedź Ragnara. - I zadbałam o to, żeby nie była z ciebie ciapa.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 23-07-2013

-Uro-dziła?- przekrzywił łebek, który uniósł zaraz znad łapek. No, teraz ich rozmowa zdawała się być nieco ciekawsza. Odwrócił główkę niemal o 180 stopni i wlepił błękitne ślepia w samca.
-Co to znaczy?- zapytał i przekrzywił łebek na drugą stronę. Machnął ogonem wzbijając w powietrze drobinki pyłu. Ułożył się niemądrze właśnie na nim, więc pomimo faktu, że nie poruszał się zbytnio, już prawie cały był oblepiony kurzem. A teraz jeszcze kichnął, bo zakręciło mu się od niego w nosku. Odnalazł teraz spojrzenie Mai. To, co powiedziała, wiedział doskonale i prawie wcale go nie zdziwiło. Dlatego uznał, że szary jest teraz lepszym źródłem informacji... a w jego oczach znowu pojawiła się dawna ciekawość.
-Mój tata to moja matka?- po kolejnych słowach kąt przekrzywienia łebka ponownie się zmienił.
-Arto mnie uro-dził?- dopiero teraz postanowił zmienić pozycję. Podniósł się, odwrócił szybciutko i położył na brzuszku chowając jedną łapkę pod siebie, a drugą wyciągając. Leżał na przeciwko szarego. Wydawać się mogło, że ta rozmowa była najlepszym sposobem na zmniejszenie dystansu między nimi. Tym bardziej, że malec już jakiś czas temu przestał uważać go za zagrożenie. A właśnie zaufać bał się najbardziej. Zaufać znowu swojej rodzinie: najważniejszej wartości, którą kiedyś mu wpajano. Dlaczego wszyscy nagle się od niego odwrócili? A teraz leżał tutaj z dwójką lwów, którzy przed wypadkiem obchodzili go tyle co nic. Czy to nie tak powinna wyglądać rodzina? No, może szary tylko się dokleił i starał dołączyć do stada ich i Mai, ale samicę (gdyby wiedział, że to nie zależy od powiązań krwi), umieściłby w swojej rodzinie bez zastanowienia. No, bo co go obchodzi reszta? Co go obchodzi Arto, Shaid, Ailla czy Ares? Nie potrzebował ich. Ba! Wiedział, że będzie musiał unikać któregokolwiek, chociaż nie będzie to takie łatwe. Nie musi się bać. Dużo trenował i przecież jest w stanie się obronić. I może nawet uniknie kilku blizn, które zostawiła mu kiedyś fossa? Tak, on i Maya obronią się. Może nawet i Ragnar się dołączy, jeśli samica mu pozwoli. Malec zapomniał już, że to właśnie szary zwrócił się do Morana. Kolejne pytanie przerwało małą rewolucję w jego łebku. Miał nadzieję, że teraz nie będzie musiał się za nią chować.
-Dlaczego wszyscy mówicie raz samiec raz samica? Nie można po prostu lew?- to pytanie nurtowało go od dłuższego czasu, ale wcześniej sam starał się znaleźć na nie odpowiedź... co niezbyt mu wyszło. Dlatego wykorzystał sytuację, jaka mu się nadarzyła.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 23-07-2013

Widząc ciepły uśmiech, wykrzywiający pysk lwicy, szary był w stanie wywnioskować jedynie tyle, iż nie miała mu za złe jego poprzedniego wygłupienia się. Nie odwzajemnił tego gestu wciąż siedząc z kwaśną miną i ganiąc się w myślach. Nawet nie zauważył, kiedy Maya powtórnie się do niego zbliżyła, a jasnoróżowy język przyjemnie musnął jego lico. Dopiero wtedy na jego pysku zagościł nieśmiały uśmiech, z którym samiec wyglądał wyjątkowo niecodziennie, żeby nie powiedzieć idiotycznie.
Z tego stanu wyrwało go pytanie Akiry, które nieco zbiło lwisko z tropu, bo ową kwestię trudno było wytłumaczyć w sposób odpowiedni dla lwiątka.
Mimo to Ragnar zdecydował się spróbować swoich sił, gdyż Akira ewidentnie oczekiwał odpowiedzi od właśnie jego.
-To znaczy, że od malutkiego rosłeś w jej ciele, aż do momentu, gdy byłeś wystarczająco duży, żeby je opuścić. I zacząć żyć poza nią.-powiedział, po naprawdę długiej chwili namysłu, wahając się w pewnych momentach. Kątem oka spojrzał nerwowo na Mayę, musiał przyznać, że zadanie, które go spotkało było dosyć przytłaczające.
Kolejne pytania młodego wyjątkowo rozbawiły Ragnara, z trudem próbującego utrzymać powagę na pysku.
-Nie, niee.-zaprzeczył przeciągle wszystkim tym pytaniom naraz.-Gdyby to nie robiło różnicy, to przecież byśmy tak nie mówili. Lwica jest samicą, a lew samcem, jak możesz tego nie wiedzieć?-powiedział po chwili, spoglądając na młodego surowo. Takie braki w edukacji były przecież karygodne.
-Samce mają grzywy, samice nie. Masz przed sobą żywe dowody na to twierdzenie.-wyjaśnił po chwili, starając się jak najprościej przedstawić ową sytuację.-Co za tym idzie-lwica, która Cię urodziła to Twoja matka, a lew, z którym miała młode tj. Ciebie i Twoje rodzeństwo, jest Twoim ojcem. Tylko samice mogą zachodzić w ciążę, czyli czas, w którym młode rosną w jej ciele i rodzić, tak więc Arto nie może być Twoją matką-to oczywiście Twój ojciec.
Swoją wypowiedź zwieńczył badawczym spojrzeniem skierowanym na Mayę.
Czy aby czegoś nie pomylił?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 23-07-2013

Maya momentami ledwie powstrzymywała się przed syknięciem na swojego towarzysza, nawet, jeśli przed Akirą skrzętnie ukrywała się ze swoimi spostrzeżeniami. Naprawdę nie stać go było na odrobinę więcej subtelności? Mimo wszystko, lwu udało się jako-tako wybrnąć z tego wszystkiego, kiedy tłumaczył maluchowi, co to jest samiec, a co to samica. I dokładnie to zaczęło ją zastanawiać. Ragnar zadał bardzo dobre pytanie - jak Akira mógł tego nie wiedzieć? Zamyśliła się, wykorzystując chwilę, w której tłumaczył dzieciakowi różnice między nimi. Czy on był aż tak młody, kiedy jego rodzina opuszczała te ziemie? Żeby zapomniał rodzonej matki? Nie mogło być o tym mowy, żaden lew nie był aż takim idiotą, żeby brać takiego gówniarza w tak daleką drogę - nie. Albo w życiu lwicy na oczy nie widział, albo - jak sobie przypomniała - po prostu jego rodzina go do nich nie dopuszczała. Moran wytłumaczył jej to i owo, lecz nie przypominała sobie, żeby wspominał o jakiejkolwiek lwicy, która z nimi przebywała. I dwoje ojców. Maya skrzywiła się, będąc pod wrażeniem tego idiotyzmu. Co za kretyni, warknęła w myślach pod adresem szczęśliwej rodzinki. Dopiero teraz do niej dotarło, że problem nie polegał na tym, że Akira nie znał różnicy między lwem, a lwicą.
On nie wiedział w ogóle, co to jest lwica. Co za idioci!
- Popatrz na nas i przypatrz się dobrze. - Postanowiła uzupełnić pouczenie Ragnara o swoich kilka słów. Mimo wszystko, była pod wrażeniem, że znalazł w sobie na tyle cierpliwości, by wytłumaczyć dziecku to i owo, nawet, jeśli ona zrobiłaby to inaczej. Stanęła więc obok szarego, starając się przybrać podobną do niego posturę, żeby ułatwić Akirze zadanie. Nigdy nie była wybitną nauczycielką w takich sprawach, ale podstawową wiedzę musiała mu jakoś przekazać i ubrać w słowa. - Ja i Ragnar jesteśmy w mniej więcej tym samym wieku. Ragnar to lew, a lwy mają grzywy. Popatrz na niego: jest duży, silny i ciężki. Jego łapy są grube i twarde, żeby mógł się lepiej bić. Bo lwy bardzo dobrze walczą i ich zadaniem jest obrona stada przed innymi lwami, hienami, lampartami i tak dalej. Przypatrz się mu dobrze, bo też tak kiedyś będziesz wyglądał, jak urośniesz.
Maya dała Akirze chwilę czasu, żeby lepiej przyjrzeć się Ragnarowi, po czym wyprostowała się, kiedy tak stała obok niego.
- A teraz popatrz na mnie. Jestem lwicą. Jestem mniejsza od Ragnara. Porównaj sobie moje łapy z jego łapami. Nie jestem tak silna, jak on, ale jestem od niego lżejsza, szybsza i zwinniejsza. A to dlatego, że zadaniem lwic jest polowanie, obrona ziem stada i wychowywanie lwiątek. To znaczy uczenie ich tego, co powinny wiedzieć o walce, bieganiu, polowaniu i tak dalej. Posłuchaj naszych głosów: słyszałeś już Morana, słyszałeś Ragnara. Mój głos jest trochę inny od nich. Poza tym, mam inny zapach od Ragnara i ciebie. Powąchaj, śmiało. Zauważysz, że twój zapach jest trochę podobny do zapachu Ragnara, ale inny od mojego. Popatrz na mój brzuch. Widzisz? - Pokazała mu łapą jeden z sutków. - Lwice mają takie... kropki na swoich brzuchach. Lwy takich nie mają. Poza tym, lwy mają pisiorki, a lwice nie.
I teraz nadchodziła najtrudniejsza część. W tym momencie lwica skrzywiła się trochę, wciąż nie dając wiary temu, jak wielkim trzeba być kretynem, żeby nie nauczyć lwiątka takich rzeczy. Nie miała wyjścia. Samce nie potrafiły wychowywać lwiątek i lepiej, żeby wytłumaczyła mu wszystko, zanim Akira całkiem się pogubi. Mówiła teraz bardzo powoli, żeby dzieciak za nią nadążył.
- Tylko lwica może być mamą lwiątka, tak samo, jak tylko lew może być jego tatą. Kiedy lew i lwica bardzo chcą mieć lwiątka, to wtedy lwica nosi te lwiątka w swoim brzuchu. Lwiątka rosną w brzuchu lwicy, aż urosną na tyle, żeby z niego wyjść. Lwica, która nosiła te lwiątka w brzuchu jest ich matką, a lew, który... ee... opiekował się matką, jest ojcem.
Lwica rzuciła w tym momencie Ragnarowi porozumiewawcze spojrzenie.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 23-07-2013

Miał wrażenie, że za wiele od Mai dowiedzieć się już nie może (przecież tyle go nauczyła!). Zapewne dlatego uznał z początku Ragnara za lepsze źródło informacji, niestety jego monolog zbyt wiele mu nie wyjaśnił. Prawdziwym ratunkiem znowu okazała się zielonooka. Uważnie analizował jej słowa porównując je ze swoimi dotychczasowymi przemyśleniami. Wygląda na to, że wszystko się zgadzało. Uważnie przyglądał się sobie, Ragnarowi i Mai porównując dokładnie ich ciała. Potem podejrzliwie spojrzał na brzuch samicy, a jego oczka powiększyły się, gdy uświadomił sobie, że beżowa będzie miała młode. Jest samicą- czyli matką, Ragnar samcem- czyli ojcem... no i przecież się nią opiekuje. Nieźle.
Zachował te wnioski dla siebie i przekrzywił ponownie łebek zdając sobie z czegoś sprawę. Wciąż nie rozumiał, że miał dwóch ojców i żadnej matki. Dopiero co Maya wytłumaczyła mu, że ją ma... za to malec doskonale wiedział, że takowej nie posiadał. A może jednak? Przekrzywił łebek na drugą stronę i zmarszczył brewki, a na jego pyszczku pojawiło się delikatne zaniepokojenie. Uniósł błękitne ślepia i wlepił je w te należące do Mai.
-Gdzie jest moja mama?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 23-07-2013

- Nie wiem.
Odpowiedź Mai, niestety, nie była w tej sytuacji ani trochę pomocna. Jakkolwiek by jednak ona nie brzmiała, lwica sama zastanawiała się, gdzie podziała się jego matka, kiedy była najbardziej potrzebna. Zaczynała podejrzewać, że zdążyła jedynie wydać go na świat i wykarmić przez pierwsze miesiące, a potem zniknęła z jego życia. Za czyją jednak stało się to przyczyną, nie miała pojęcia, choć wszystko wskazywało na to, że stała za tym czyjaś fanaberia. Nikt o zdrowych zmysłach - a już zwłaszcza sam ojciec, do tego dominujący samiec - nie wypędziłby matki dzieciaka, jeśli tylko zależało mu na tym, by lwiątko wyrosło na silnego lwa i przekazało jego siłę dalej. Być może lwica odeszła sama? To wydało jej się jeszcze mniej prawdopodobne: żadna matka nie pozostawiłaby swoich dzieci samych, a przynajmniej nie takich, jak Akira - był zdecydowanie silnym lwiątkiem, nie mogło być mowy o tym, by lwica odtrąciła go tuż po narodzinach. Rósł szybko, uczył się jeszcze szybciej, a do tego był jeszcze bystry. I bardzo skrzywdzony. A może jednak? Skoro Arto był ojcem dziecka, być może wmówił lwicy, że powinna zagłodzić lwiątko, zabić je, a potem sam przygarnął je do siebie? To by się nawet zgadzało - dopiero teraz przypomniała sobie słowa Morana, który wyjawił jej, że Akira był dzieckiem lwicy z innego stada. To zaczynało powoli mieć sens, ale pytań wciąż było wiele. Nawet to jednak w żaden sposób nie usprawiedliwiało dziwnych zasad, w których zdawał się być wychowywany mały Akira. Tylko kto był odpowiedzialny za ten błąd?
Lwica potrząsnęła łbem, odtrącając od siebie chęć dalszego roztrząsania pokręconej historii malca. Lwica mruknęła tylko jeszcze pod jego adresem, w sobie tylko znanym celu.
- Nie zasypiaj. Zaraz zaczynamy. - Przestrzegła malca, po czym powróciła spojrzeniem do Ragnara.
Jak dotąd był jedynym lwem w całej okolicy, o którym szczerze mogła powiedzieć, że wydawał się być godny zaufania. Zaczynała się powoli przyzwyczajać do jego głosu, do jego zapachu, do jego nieco dziwacznego momentami zachowania. Potrzebowała jednak jego pomocy, a nie było innego lwa, do którego mogłaby się zwrócić o pomoc. Poza Moranem, ale wolała nie nadużywać cierpliwości samego władcy. Widziała, że cała ta sytuacja z małym Akirą odcisnęła na nim piętno. A może jednak warto byłoby to właśnie do niego zwrócić się o pomoc? Nie miała jednak pojęcia, jak go odnaleźć na tych ziemiach, wciąż zupełnie jej nieznanych. Potrzebowała Ragnara. Być może potrzebowała jeszcze Morana. A już na pewno hieny.
Makalego.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 24-07-2013

Szary słuchał słów Mai z takim skupieniem, że mogłoby się zdawać, iż on sam słyszy podobne rzeczy po raz pierwszy. Musiał przyznać, że był pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób lwica mówiła do lwiątka. Przedstawiała mu kolejne kwestie tak, żeby zrozumiał i ogarnął wszystkie te informacje swoim jeszcze małym rozumkiem, co szaremu nieszczególnie dobrze wyszło.
Gdy skończyła samiec spojrzał na Mayę, wpatrując się w nią niczym w obrazek. Po chwili pokiwał łbem z uznaniem, w nadziei, że ta zrozumie, co miał na myśli.
Ragnar co prawda wiedział co nieco o matce Akiry, ba-widział ją przecież na własne oczy, nie chciał jednak poruszać tego tematu, młodemu wystarczy wrażeń, jak na jeden dzień.
Po słowach samicy domyślił się, iż zamierzają trenować, co jak się zdawało wchodziło w skład ich codziennej rutyny. Nie miał zamiaru im przeszkadzać i właściwie to w tej chwili czuł się nieco zbędny w tym towarzystwie, toteż nie planował pozostawić w nim ani chwili dłużej.
Dźwignął się na łapska, prężąc szare cielsko i prostując się.
-Na mnie już czas.-oznajmił, podchodząc do lwicy i z cichym pomrukiem, wtulając łeb w jej szyję. Korzystając z okazji dyskretnie nasycił się jej zapachem, po czym niechętnie odklejając się od niej pacnął Akirę ogonem i zniknął, posyłając mu pogodny uśmiech na pożegnanie.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 24-07-2013

Jeżeli Ragnarowi faktycznie aż tak podobało się obce, nieco niezrozumiałe zachowanie Mai, to dostał od niej jeszcze jeden prezent, tak na pożegnanie. Uśmiechnęła się do niego ciepło, kiedy ten przytulił się do niej, po czym otarła się łbem o jego czoło, kark i grzbiet. Towarzyszyła lwisku w wędrówce spojrzeniem jeszcze przez kilka chwil, po czym odwróciła się do Akiry i - niespodzianka - uśmiech zniknął z jej pyska. Może i nie pozostało wiele, czego mogła go nauczyć, ale nie zamierzała mu odpuścić ani na moment - nawet, jeśli zostało ich nie wiele. W najlepszym możliwym scenariuszu, pod którym jeszcze nikt nie złożył ostatecznego podpisu.
- Dobra, Akira, wstawaj, dość leżenia. - Rzuciła w stronę lewka. - Na rozgrzewkę truchtem obok mnie do tamtego drzewa i z powrotem. Jasne?
I trening się rozpoczął - lwica i lwiątko pod jej opieką zabrali się do pracy.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 24-07-2013

Taka odpowiedź zdecydowanie była zbyt małym źródłem informacji. Z pewnością jeśli idzie o taką sprawę. Wlepił potem błękitne oczyska w Ragnara, ale od niego nie otrzymał żadnego wytłumaczenia. Resztę czasu to pytanie nie opuszczało jego łebka. Czy to w ogóle możliwe, że miał mamę? Starał się usilnie przywołać jakiekolwiek wspomnienie z nią związane, ale nic takiego nie przychodziło mu do łebka. Nie zdawał sobie sprawy, że pamiętał jej zapach i sposób, w jaki go myła. Powieki powoli robiły się coraz cięższe, gdy tak o tym rozmyślał. Potem z lekkiego półsnu wybudziła go Maya. Wlepił niebieskie ślepia w nią oczekująco. Dopiero gdy zaczęła się zbierać, sam podniósł się i ruszył za nią truchtem.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 25-07-2013

Nad Rzekę trafił, kierując się zapachem lwicy. Choć gnał nim pośpiech, nie zapominał o podstawach. Sierść hieny oblepiona była lepkim błockiem, skutecznie tłumiąc jej woń. Technika ojca, dawno przez niego porzucona - od dawna nie było przed kim się kryć. Ale Makali dobrze pamiętał, jak postępował Tata, gdy on sam był jeszcze puchatą kuleczką. I wiernie go naśladował, chociaż wtedy nosiło to znamiona zabawy. Potrząsnął łbem, niechętnie wypierając z głowy wszystkie wspólne wyprawy i przygody, by skupić się na chwili obecnej. Teraz nie było czasu na zabawę. Spłaszczony drapieżnik krył się wśród traw, przymrużonymi oczami obserwując dwójkę. Wąsy burka poruszyły się. Kiedy ostatnio widział Akirę, był znacznie mniejszy. Zakrył jedno z oczu łapą, nie chcąc, by zdradził go ich blask. Nie miał zamiaru pozwolić lwicy, by ta go wykryła, gdy w pobliżu nie było nikogo, kto by go obronił. Zresztą, nie chciał zniechęcać brata już na samym początku. Przecież Moran mówił, że ten boi się Rodziny. Ale dlaczego?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 25-07-2013

Lwica i jego podopieczny szybko zniknęli hienie z oczu, pozostawiając ją samą z pytaniami, na które nikt nie zamierzał odpowiedzieć. Czyżby wartość, o której wspominał nie była godna wydźwięku, którą miał w swoim sercu? Czy Shaid faktycznie był w stanie skrzywdzić Akirę aż tak bardzo? Czy to w ogóle mógł być on? A może to sprawka tej lwicy, za którą Akira teraz biegł? Tylko w jaki sposób udało jej się przechytrzyć wszystkich, a nawet samego Arto i odebrać mu malca? Prawda była o wiele boleśniejsza. Ale czy i od kogo ją usłyszy, teraz, kiedy pozostał sam?
Lecz nie na długo. Lwica wraz ze swoim podopiecznym biegła - wyraźnie przy tym żwawiej - niemal dokładnie w jego stronę, tak, że niebezpiecznie niewiele brakowało, by się o niego potknęli. Błoto w połączeniu z brązowym futrem dawało doskonały kamuflaż, ale czy on wystarczy?


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 25-07-2013

Widząc, jak dwójka zmierza ku niemu, przełknął ślinę. Przecież dopiero co przypełzł! Czyżby nie docenił czujności lwicy? Chociaż chwila, uważne spojrzenie nieco podbudowało go na duchu - wzrok tamtych skierowany był gdzieś w dal, a kierunek... Pewnie przypadek. Tylko co, jeśli od tak któreś z nich wlezie w kępę wysokiej trawy, robiącej mu za kryjówkę? Nadstawił uszu, dedukując rytm kroków lwów. Trzeba działać, trzeba działać! Mały, owalny kamyczek przefrunął tuż nad ziemią, z szelestem lądując w położonej nieopodal kępie krzaczorów. Może to przyciągnie uwagę tamtych, dając burkowi czas na wycofanie się?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 25-07-2013

Czujność lwicy może i była nieco uśpiona po spotkaniu z Ragnarem, jednakże zdrowy rozsądek wystarczył, by znowu ją w sobie wzbudzić. Za każdym razem, kiedy pracowała nad sprawnością swoją i malucha pod jej opieką, skakała spojrzeniem po całej okolicy. Była uważna i ostrożna - a jednak nie była w stanie dostrzec skrytej w wysokiej trawie hieny. Makali nie był głupi, a pomimo wrodzonej zawiści do przedstawicieli jego gatunku, nawet Maya doceniała spryt hien. Jak się miało jednak okazać za chwilę, dziełem przypadku na niewiele się zdał.
Trzask i szelest wywołany rzutem kamyczka faktycznie sprawił, że lwica zatrzymała się i postawiła uszy na sztorc, bezbłędnie odnajdując źródło dźwięku. Plan Makalego, choć świetny, nie przewidział tylko jednego - że samica będzie na tyle ostrożna i czujna, że zacznie to miejsce szerokim łukiem okrążać. Celowo zanurzyła się w morzu traw, odpowiadając pięknym za nadobne - cokolwiek było odpowiedzialne za ten trzask, Maya zdawała sobie sprawę z czyjejś obecności i była gotowa. Dla Makalego było już zbyt późno.
Lwica śmiało przeciskała się przez zarośla, dając intruzowi - kamyczkowi - wyraźne sygnały, że wie, gdzie on jest. Już miała zamiar przywitać się z nim niskim, ostrzegawczym warkotem, kiedy w nozdrza uderzył jej znajomy zapach. Błoto może i pomagało Makalemu uwolnić się od problemu rozprzestrzeniania woni, jednak nie na tak bliską odległość. Maya stanęła, jak wryta, natychmiast rozpoznając ten zapach. I równie szybko oceniając, skąd on pochodził.
- Szukałam cię. - Powiedziała głośno, po czym zamknęła dystans, który dzielił ją od hieny. Sylweta lwicy zagórowała nad skulonym burkiem. - Makali. - Chłodno przywitała się z nieproszonym, ale jednak, paradoksalnie, mile widzianym gościem.
Jej pysk wykrzywił nieprzyjemny, lecz nie wrogi grymas.
- Nie uciekaj, nie zrobię ci krzywdy. - Podobnie, jak to było z Moranem, wolała natychmiast wyjawić powód swojego zachowania, póki jeszcze Makali nie zdążył na nie zareagować. Nie było czasu na błędy. - Potrzebuję... twojej pomocy... Makali. - Wymruczała jakoś, jednak takie słowa nie przechodziły przez jej gardło z łatwością. Mimo wszystko, starała się nie przegonić tego skurczybyka. Następną wypowiedź skierowała do niego znacznie szybciej i znacznie ciszej, nachylając się nad nim. - Za moment będzie tu Akira. Spośród całej swojej rodziny, tylko ciebie nazwał swoim bratem. Nawet z Moranem nie chciał rozmawiać. Zależy mi na tym, żeby wszystko było między wszystkimi jasne. Porozmawiaj z nim o tym wszystkim, rozumiesz? Dla jego własnego dobra.
W tym miejscu lwica obróciła łeb, nasłuchując kroków lwiątka. Dopiero po momencie głośno przełknęła ślinę i nieco pochyliła przed Makalim głowę.
- Proszę. - Wydusiła z siebie jeszcze, z niemałym trudem. Do czego to doszło...
Nieważne. Miała tylko nadzieję, że to podziała. Musiała myśleć szybko, a działać jeszcze szybciej. Tylko, czy aby nie zrobiła tego zbyt szybko, chcąc złapać okazję, na którą nawet nie liczyła bez pomocy Morana i Ragnara? Utkwiła zaniepokojone i niecierpliwe spojrzenie w ślepiach hieny, czekając na jego odpowiedź.