Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 25-07-2013

Od momentu rozpoczęcia treningu malcowi zdawało się, że wszystko będzie już szło gładko. Nie przewidział jednak kolejnych spotkań z rodziną. Na pewno nie w tak szybkim czasie. Mimo wszystko wcześniej postanowił sobie, że będzie odważny.
Biegł więc za samicą, a jego krótkie łapki powoli zwiększały dystans między nimi. Mimo wszystko widział ją jeszcze i doskonale dostrzegł moment, w którym tamta zatrzymała się i zaczęła okrążać jakieś miejsce. Wrodzona ciekawość kazała mu zbadać wszystko bardziej, a rozsądek wpojony przez samicę, trzymać się z daleka. Być może dlatego, po uważniejszym rozejrzeniu się, wskoczył na jakiś głaz i wlepił ślepka w miejsce, które tak zainteresowało samicę. Nie dostrzegł nic podejrzanego, a gdy tylko ponownie spojrzał na swoją opiekunkę, ta była zajęta czym innym. Zamrugał parokrotnie i potruchtał do niej niespiesznie, wciąż ciekawy co takiego mogło się tam dziać. Dopiero gdy znajdował się tuż za samicą, zrozumiał o co chodzi.
Makali.
Serducho zatrzymało się w jednej chwili, by w następnej zabić dwa razy mocniej. Nie, nie może się wycofać. Uciekł wspomnieniami do tych miłych chwil, które spędził z bratem, po czym postawił uszka do góry. Nawet nie zauważył, kiedy się skulił. Otworzył pyszczek, by coś powiedzieć, ale nie miał pojęcia jakich słów użyć.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 27-07-2013

Kiedy ta spojrzała na niego z góry, burek skurczył się w sobie, zaciskając oczy, w razie ciosu gotów odskoczyć na bok. Kiedy jednak tamta zaczęła mówić, zaskoczona hiena poruszyła uchem, by następnie unieść łeb, przysłuchując się słowom samicy
-Nie musisz mi mówić co mam robić, lwico. I nie proś, bo nikomu nie wyświadczam przysługi. To mój obowiązek. -mruknął chłodno, patrząc na nią spode łba, powoli dźwigając się z ziemi. Co ona mogła wiedzieć o takich sprawach. Była tylko zwierzęciem, kolejnym na jego drodze, nic ponad to. W dodatku obcym zwierzęciem, od pierwszej lepszej akacji różniącym się jedynie tym, że nie potrafiło zapewnić cienia. No, pomijając sprawę kłów, pazurów, no i wrodzonej nienawiści do jego rodzaju. A przecież to on pierwszy postawił tu łapę. Już miał wyminąć lwicę, kiedy zobaczył miniaturową kopię Taty, wpatrującą się w niego z otwartym pyskiem. Wąsy hieny drgnęły, a ich posiadacz ledwo zdusił w sobie pomruk protestu, widząc, jak Akira kurczy się w sobie, bliski ucieczki.
-Bo ci mucha wleci. -mruknął z wymuszonym uśmiechem, sadowiąc się na ziemi. Co ta suka mu zrobiła?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 27-07-2013

Maya mogła już tylko w milczeniu obserwować, jak rozpoczyna się rozmowa, od której wiele mogło zależeć. Zbyt wiele - nawet ona, ze swoją ograniczoną wiedzą o stadzie zdawała sobie sprawę, że teraz już niewiele zależało od niej. Niestety, zależało natomiast od Makalego. Od hieny, którą Akira nazywał bratem. To, co było nie do pomyślenia gdziekolwiek indziej, na Ziemiach Czterech Stad miało swoją stolicę. Pokręciła łbem, po czym oddaliła się od młodzika i jego brata - na tyle daleko, żeby nie musieć słuchać, ale wciąż na tyle blisko, żeby słyszeć.

// Pomijajcie mnie w kolejkach, aż do chwili, kiedy rozmowa się skończy lub Maya będzie potrzebna.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 27-07-2013

Mucha? Zastrzygł uszkiem i rozejrzał się uważnie poszukując gdzieś sprawczyni problemu. Żadna w tym momencie im nie przeszkadzała.
-Gdzie wleci?- zapytał nie zdając sobie sprawy z jego poprzedniego wyrazu mordki.
A potem zrozumiał coś, co zatliło się wcześniej w jego główce. Na pyszczku pojawiła się bojaźliwość, a uszka poleciały do tyłu. Malec wstał i starał się wyglądać stanowczo. Nie pomyślał o fakcie, że cofanie się do tyłu może zepsuć ten efekt. Podświadomie chciał trzymać dystans.
-Nie pozwolę wam znowu skrzywdzić siebie... ani Mai.- jego składnia w takich momentach była na prawdę porażająca. No ale co poradzić, gdy Akira właśnie walczył o swoje serducho? Lada moment jak gdyby miało wyskoczyć. Obejrzał się za samicą. Nie bardzo wiedział, jak dalej powinien postąpić. Co powiedzieć. Nie zdawał sobie też sprawy, że w rzeczywistości wyglądał po prostu śmiesznie.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 28-07-2013

Może i wyglądał komicznie, jednakże Makalemu bynajmniej nie było do śmiechu. Ruch brata uderzył w hienę, lecz ta nie dała tego po sobie poznać. Co prawda z pyska burka zniknął wcześniejszy uśmiech, jednak poza tym, pozostał niewzruszony. Mimo, że tamten począł się cofać, hiena nawet nie drgnęła, żeby zmniejszyć dzielący nich dystans. Na to było zbyt wcześnie.
-Jakim wam? Nie rozumiem... Jesteśmy tu my i ona, Maia. Nie widzę żadnego innego podziału, brat. -zapytał, delikatnie przekrzywiając łeb. Złote ślipia cierpliwie wpatrywały się w lwiątko, oczekując wyjaśnień.
-Na razie, widzę, że krzywda spotyka cię z dwóch stron. Jedna z nich właśnie nas podsłuchuje, gotowa rozszarpać mi gardło, kiedy tylko na mnie warkniesz. Ale póki tkwi w tobie gorycz, mam to gdzieś. -urwał, oblizując wysuszone wargi.
-Znacznie bardziej boli to, że mojego brata krzywdzi ten, który spogląda nań spod lustra wody. I sam o tym nie wie. -skończył, spuszczając wzrok w dól, na swoje łapy. Czy Akira rzeczywiście miał podstawy, by stawiać przed nim tę barierę? Nadal nie mógł uwierzyć w relację Morana, która była zbyt obca, abstrakcyjna, by od tak ją przyjąć. Chociaż, była jedna sprawa. Której nie mógł odkładać. Przełknął ślinę, na nowo kierując ku tamtemu swe spojrzenie, tym razem nie potrafiąc ukryć tłoczących się w nim obaw. Otworzył pysk i już miał uderzyć prosto z mostu, jednak zamiast tego po prostu z kłapnięciem zatrzasnął pysk, rozmyślając się w ostatniej chwili. Przecież tutaj potrzebne było wyczucie, obaj stali na grząskim gruncie. A na razie tylko jeden z nich chciał go przekroczyć.
-Akira, pogadajmy. Proszę..


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 29-07-2013

W sumie niewiele zrozumiał z jego wypowiedzi, calutkiej wypełnionej różnymi dziwnymi manipulacjami słownymi. Gdy przemyślał ponownie wypowiedź brązowego, udało mu się wywnioskować, że Makali wcale nie jest zadowolony z tego, co się działo. Teraz pytanie, czy chodziło o to, że nie udało im się go skrzywdzić, czy przeciwnie. Akira zacisnął ząbki i uniósł pełne nieporozumień spojrzenie na burka. Nie odezwał się, co niekoniecznie było złym objawem. Trudno powiedzieć czy można cieszyć się z faktu, że nie zaprotestował propozycji Makle'go i nie odpowiedział na to.
Rozumiał ostatnie wydarzenia na swój sposób i wiele zinterpretował po swojemu, ale mimo to jego dawna rodzina cieszyła się z jego strony dużym zaufaniem. To znaczy... w momentach, w których nie trząsł się jak osika. Owszem, podświadomość podsuwała mu jedynie strach i dystans względem tych, którzy jego mniemaniem, odwrócili się od niego. Z drugiej strony był zwierzęciem stadnym i na dłuższą metę jego wesołkowaty (warto dodać, że odkryty przez Mayę) charakter nie znosił separacji. W szczególności separacji między nim, a tymi, z którymi się wychowywał. Znaczyli dla niego mnóstwo, być może nawet tyle ile zielonooka. Położył uszka po sobie i odwrócił się ponownie w stronę samicy, szukając jakiejkolwiek wskazówki, jak powinien postąpić. Po dłuższej chwili spojrzał ponownie na hienę i pokiwał nieśmiało łebkiem.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 29-07-2013

-Naprawdę myślisz, że jestem gotów cię skrzywdzić? Po co? -zapytał, patrzonc się w jego brzydkom twarz.
-Jestem twoim bratem. Dlaczego nie ufasz mi, tylko obcej? -rany, ale mój monitor daje po oczach.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 29-07-2013

-Bo...- zaczął i przerwał, nie wiedząc jak wytłumaczyć swoje obawy.-Uhm...- spojrzał gdzieś w bok wciąż nie potrafiąc dobrać właściwych słów. Nie miał pojęcia, jak odpowiedzieć na pierwsze pytanie samca. Nie ważne co wpadło mu do łebka, malec zaraz ten pomysł odrzucał. Zrezygnował z odpowiedzi słysząc drugie jego pytanie. Oh, tutaj odpowiedź była oczywista. Inna sprawa, że Akirze w momencie odpowiedzi zebrało się na wspomnienia: i po raz kolejny stanął przed swoim koszmarem. Sierść na karku się zjeżyła, a malec zatrząsł się delikatnie. Tym razem było to przejściowe. Nie minęła dłuższa chwila, gdy podniósł zaszklone oczyska na hienę.
-Bo to ona pojawiła się, gdy potrzebowałem waszej pomocy.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 01-08-2013

-A teraz już jej nie potrzebujesz? -rzucił do tamtego, delikatnie mrużąc ślepia. Kącik warg powędrował do góry, a hiena legła na ziemi, chcąc zrównać się do poziomu lwiątka. Burek powoli kiwnął łbem, uważnie przyglądając się musztardowemu. Ból wymalowany na pysku kociaka bynajmniej nie umknął uwadze cętkowanego, jednak odebrał go nieco inaczej.
-Nie bój się na mnie. Wygląda na to, że z całej naszej trójki tylko jeden zwierzak zwierzak jest sam. I bynajmniej nie jest to lwica. -cośtam cośtam, router zdycha.
-Kto cie skrzywdził?


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 01-08-2013

Pokręcił łebkiem.
-Teraz już nie.- odparł i cofnął się dwa kroki, gdy Makali zniżył się do jego poziomu. Błądził teraz wzrokiem gdzie popadnie, byleby nie spojrzeć na burka. Nie miał pojęcia co dalej powiedzieć. Odwrócił się ponownie do Mai i zastrzygł uchem, gdy w tym samym momencie Makali zadał drugie pytanie. Odwrócił się do niego przodem, ale oczka ciągle szukały czegoś na ziemi.
-Rodzina.- odparł krótko. Nie musiał się zastanawiać. Te kilka chwil pomiędzy pytaniem a odpowiedzią wynikały raczej z niepewności niż niezdecydowania.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 01-08-2013

-Więc co robisz w Lwiej Krainie? -
-Czyli na przykład ja? A może Ares? -jak w 2010, huh
-A może to TY się skrzywdziłeś?


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 01-08-2013

-Szukałem z Mayą stada.- odparł kładąc po sobie uszka. Spojrzał na łapy Burka jak gdyby sobie coś uświadamiając. Wyprostował się, zmarszczył brewki i skierował uszyska na Makaliego.
-Nie.- odparł i cofnął się ponownie dwa kroki. Ponownie podniósł wzrok wlepiając niebieskie ślepia w te należące do brązowego.
-Nie potrzebuję was. Potrzebuję Mai i stada. Kocham ją. I chcę znaleźć...- przerwał na chwilę nie wiedząc czy aby na pewno to była prawda.- Chcę znaleźć mamę.- tupnął łapką i odwrócił się delikatnie ponownie zwiększając dystans między nimi o kilka kroków. Odwrócił się w miejscu spoglądając cały czas na złotookiego. Stanął jeszcze chwilę przyglądając się bratu. A potem potruchtał do samicy, którą równie dobrze mógłby nazywać matką. To ona wypełniła dziurę w jego klatce piersiowej, gdy "rodzina" zdecydowała się pokruszyć mu serducho.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 01-08-2013

Maya stała już, wyprostowana, od dawna, przyglądając się rozmawiającym z góry. Cokolwiek ją gnębiło szybko odeszło w cień, kiedy bracia zaczęli jeden po drugim podnosić głos, szarpiąc jakiekolwiek porozumienie próbowali osiągnąć. Jak hieny. Samica coraz bardziej zaczynała żałować, że próbowała doprowadzić do ich spotkania, łudząc się, że ono wszystko wyjaśni. Nic z tego. Ale wtedy całą jej niechęć urwał Akira - zadziwiły ją słowa, które z siebie wydusił. Brwi momentalnie poszybowały w górę, a lwica przekrzywiła z niedowierzaniem łeb.
Kochał? Ją? Za co? Naprawdę? Nie zależało jej nawet na jego miłości, na jego przywiązaniu, chciała tylko, żeby nie stracił szansy, jaką dostał od życia - to wszystko. Nie chciała niczego innego, a jednak maluch odważył się przyznać, że ją kochał. Lwica potrząsnęła łbem, zdając sobie sprawę z tego, że dla Akiry ta rozmowa była już skończona. Lecz nie dla niej. Zagrodziła mu drogę łapą, surowo spoglądając na niego z góry. A potem dokładnie tym samym, karcącym spojrzeniem uraczyła hienę. Nie powinien był grać tak ostro. Ani trochę. Ale nie on jeden zawinił.
- Bracia. - Prychnęła z obrzydzeniem, już na bok odkładając całą swoją niechęć do Makalego. Ani jeden, ani drugi nie wiedział, kto to jest brat. Ani jeden, ani drugi. Zawarczała wściekle na ich oboje. - Akira. Powiedz mu prawdę. - Powiedziała do lewka tym chłodnym, złowrogim głosem, który nie znosił sprzeciwu. Rozumiała, dlaczego lewek reagował w taki, nie inny sposób, ale wolała już odegrać w tej rozmowie swoją rolę i doprowadzić do momentu, w którym obaj wyjaśnią sobie wszystko. - Skoro jest twoim bratem, zasługuje na to, żeby wiedzieć. Ja nie jestem twoją siostrą, a mi powiedziałeś. Moran powiedział ci, że nie wszyscy odeszli razem z Arto, a Makali stamtąd wrócił. Popatrz na niego: nawet nie wie, o co ci chodzi.
Wtedy jednak spojrzała na hienę.
- A ty, z łaski swojej, zacznij robić użytek ze swoich uszu, bo z całej naszej trójki - mlasnęła, przedrzeźniając hienę, jak on na bagnach przedrzeźniał ją samą - ty jeden nie wiesz, co mu się przytrafiło. Daj Akirze mówić, zamiast na niego naskakiwać, a wszystko ci powie. Prawda? - Rzuciła twardo pod adresem lewka, mając już dość całej tej agresji i wrogości między nimi. Do ciężkiej cholery, mieli sobie wszystko wyjaśnić, a nie zachowywać się tak, jakby zaraz jeden drugiemu miał do gardła skoczyć. Jeszcze tego jej brakowało, żeby Makali stąd spierdolił, jak ostatni kundel, wypaplał wszystko Moranowi, a jej, za przyczyną kochającego ją lewka dostało się za to w pysk. Prychnęła raz jeszcze, kręcąc ze złością łbem na ich oboje. Prawda była taka, że i tak nadstawiała karku samym faktem, że ocaliła go od śmierci.
A sposób rozmowy Makalego sugerował, że nie skończy się to dobrze.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 03-08-2013

Oniemiały wędkarz patrzył na musztardowego, nie dowierzając własnym uszom. Ryba, nie dość, że nie połknęła przynęty, wypluła haczyk, który wbił się w kinol burka. Samczyk pociągnął nosem, tłumiąc wszelkie emocje. Nie tak zachowywała się krew Taty. Nigdy nie odtrącała wyciągniętej łapy. Nie kreśliła podziałów, zapatrzona we własny zad. Nie odwracała się do niego plecami, ciągnąc ku sutkowi pierwszej lepszej obcej suki. Ostatnia część wypowiedzi lwiaka przeważyła szalę. Makali dźwignął się z ziemi, bez wahania ruszając ku dwójce, w mig skracając dystans, który nakreślił między nimi jego brat. Tylko czy ten jeszcze w ogóle żył? Smark, zasłaniający się lwicą, ani trochę nie przypominał Akiry, jakiego pamiętał burek. Przypominał tylko kolejne szare lwiątko, niczym nie wyróżniające się spośród reszty obszczymurków, samotnie szwendających się wśród traw sawanny. Tyle, że malec nie był samotny. Lodowate spojrzenie burka padło na Mayę. Wielki wzór kociaka, dla którego wypierał się jedynej grupy, dla której cokolwiek znaczył. Obrończyni zagubionych, gotowa dać zaszlachtować musztardowego pierwszemu lepszemu samcu, przed którym rozewrze cipsko. Jak każda lwica. Czy Akira rzeczywiście zasługiwał na taki los? Złote oczy hieny zmrużyły się, gdy ta wysłuchiwała reprymendy kociej suki. Kiedy padło słowo klucz, pysk cętkowanego zmarszczył się, a jego właściciel położył po sobie uszy. Prawdę? Czyją prawdę? Słyszał już relację Morana. Wydarzenia dokładnie przygotowane przez samicę, a następnie wpojone lwiątku, by powtórzyło dokładnie to samo. Że niby jego wujek chciał zabić własnego syna? Może i dał mu klapsa i kazał siedzieć pod drzewem, żeby czekał na Arto. Ale nie przewidział, że zabierze go przypadkowa suka, a młody da sobie wmówić te wszystkie pierdoły. A może głupie manto rzeczywiście było dlań tak wielkim szokiem, że chciał wymazać Rodzinę ze swego życia? o, w takim razie ciekawe co będzie, gdy Maya da mu klapsa. Chociaż, z drugiej strony, Akira nigdy wcześniej nie robił za płaczliwą ciapę... Wyczekujące spojrzenie burka przeniosło się na musztardowego.
-Słucham cię. To prawda, nie rozumiem, jak Rodzina mogła cię skrzywdzić. Przepraszam za tamto. -czuł, że robi dobrą minę do złej gry, ale czy miał inne wyjście? To chyba jedyna ścieżka, by zbliżyć się do Akiry. Ale jakim kosztem? Już nie miał siły nawet myśleć o tym, co malec powiedział o chęci znalezienia matki. On nie miał mamy.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 03-08-2013

-Shaid mnie nie chciał.- to jedyne, co wydobyło się z jego gardła. Przynajmniej na początku. Myślał, że wszystko już skończone i zupełnie nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Nie rozumiał na czym zależało Mai, ale gdy podniósł na nią oczka i spotkał się z chłodnym spojrzeniem, wiedział, że innej drogi nie ma. No i wtedy właśnie wypowiedział powyższe słowa. Minęła dłuższa chwila nim zdecydował się powiedzieć coś jeszcze. Odwrócił się przodem do burka i zerknął kątem oka na samicę, jak gdyby wciąż zastanawiając się, czy dobrze robi.
-Uciekłem.- odparł tylko i stanął znowu w normalny sposób. Usiadł, po czym podniósł do góry przednie łapki, jedną odsłaniając dużą bliznę na brzuchu. Owszem, trudno było mu o tym mówić... ale dopiero potem zauważył, że Makali rzeczywiście nie bardzo wiedział co się dzieje. Zastanowił się chwilę starając jakoś wywnioskować, o czym brązowy wiedział, a o czym nie. Położył uszka.
Brat.
Zupełnie zapomniał o znaczeniu tego słowa. Że mimo wszystko zawsze go podziwiał. Spojrzał w dół, chowając spojrzenie w swoich łapkach. W ostatnim czasie jego zachowanie przeskakiwało z jednego sposobu na drugi w na prawdę dziwny sposób, ale dopiero ostatnio wszystko zaczęło mu się w łebku układać.
Jako mały berbeć był wychowywany dobrze, ale sposób ten był dobry tylko dla normalnych lwiątek. Akira nigdy nie zachowywał się tak jak każdy i był bardziej odsunięty od rodzeństwa, niż można by się spodziewać. Lubił krzywdzić wszystko żywe, co spotkał, a zależało mu tylko na względach ojca, Morana i Makaliego. Reszta zupełnie go nie obchodziła, a zabawowe rodzeństwo często irytowało. Zajmował się sam sobą. Zmieniło się to podczas podróży. Taka sytuacja bardziej mu pasowała, nawet pomimo faktu, że pierwszy raz musiał tak długo wędrować. No a potem sytuacja z Shaidem, która zmieniła go w chodzącą galaretkę. Odwrócili się od niego Ci najbliżsi, więc nie podejrzewał, że ktokolwiek inny mógłby potraktować go lepiej. Jedna mysz i garstka żuków na kilka dni wystarczyła, by przeżyć, ale nie minęło dużo czasu, jak w końcu zmęczenie dało o sobie znać. Wychudzony, brudny, spragniony, z obolałymi łapkami. Zasnął pod jakimś drzewem i przez następne trzy dni tak trwał. W tym czasie zajęła się nim Maya: gdyby miał szansę, zapewne uciekłby gdzie pieprz rośnie, tuz po wywęszeniu jej w okolicy. Gdy tylko przekonał się, że jednak nie cały świat jest przeciwko niemu, odzyskał nadzieję. Nie był pewien, jak powinien się wobec niej zachowywać, bo wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że istnieje coś takiego jak samica. Gdy zaczynał być pewniejszy siebie i ponownie obojętny na wszystko, Maya za każdym razem sprowadzała go na ziemię i przypominała o jego miejscu. To właśnie wtedy, gdy nie miał szansy myśleć o nie wiadomo jak popapranych rzeczach, w jego ciele pojawiło się normalne lwiątko. Nie typowa ciapa, a pewny siebie, wesołkowaty, podporządkowany zasadom maluch. Było to znacznie łatwiejsze i zapewne dorastałby w ten sposób, gdyby nie fakt, że w dość krótkim czasie okazało się, że musi przeciwstawić się swoim największym obawom: i nie był to strach przed śmiercią, a przed kolejnym zranieniem ze strony najbliższych. Zaufał ponownie, ale pomimo uczuć, jakimi darzył Mayę, jego serducho nigdy nie było takie samo. Skaza, którą zostawił Shaid w jego sercu, była niczym piętno, które bolało tak samo pomimo mijającego czasu.
Nie wiedział jak zachowywać się wobec dawnej rodziny: tak, jak kiedyś, tych, którzy go nie obchodzili; czy tak, jak pokazała mu Maya. Wyglądało na to, że pierwszy sposób się nie sprawdził. W głebi duszy i tak tego nie chciał.
Podniósł błękitne ślepka na Makaliego, a można było z nich wyczytać skruchę. Otworzył pyszczek, by wyszeptać "przepraszam", ale było to tak ciche, że złotookiemu pozostało czytanie z pyszczka. Spojrzał w ziemię.
-Brat.- położył uszka i podniósł się, robiąc jeden krok do przodu. Spojrzenie wciąż wlepione było we własne łapy.

**Dla tych, którym nie chce się czytać: zaczęło mi się już z Akirą mieszać, więc napisałam sobie krótkie przypomnienie o tym, co się działo i jak malec reagował. Wszystko to, co nieistotne w tym wątku, zaznaczyłam kursywą.