Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Deyne Nyota - 14-10-2013

Dała niebieskookiej czas do namysłu. Zdecydowała się też uświadomić Szyszki co i jak. W końcu należało im się wyjaśnienie... Zwróciła się w ich kierunku z jakby nieśmiałym uśmiechem.
- Można powiedzieć, że Maisha jest nieco o was zazdrosna. Do tej pory byłyśmy tylko we dwie, a wy jesteście pierwszymi kociętami, jakie miała okazję spotkać. Trochę się boi, że zabierzecie jej mamę.- skwitowała z cichym śmiechem.


RE: Zakole i czarny kamień - Shi - 15-10-2013

Przemilczał stwierdzenie siostry, zastanawiając się nad nim bardziej. W sumie to jakby nie patrzeć to niby miała rację. Ale co jeśli wcale tak nie było? Może się nad nimi po prostu zlitowali, ale tak naprawdę ich nie lubią? Malec przeszedł do siadu, bo w końcu przez cały ten czas stał i zadumał się nieco.
Podniósł wyżej łepek, kiedy odezwała się Ni. Kiwnął niezbyt entuzjastycznie, przyjmując jej słowa do wiadomości, po czym przeniósł wzrok na swoje łapy. Jakoś nie bardzo przekonywało go to wytłumaczenie. Już tak po prostu miał, że jak coś wymyślił, to się go trzymało mocno i nie chciało odczepić. A ta kwestia była wyjątkowo drażliwa dla malca.
- Nie chcę, żeby była zazdrosna. - powiedział w końcu. Poczuł w środku takie dziwne ukłucie, nie wiedział jednak, co ono oznacza. W każdym bądź razie jeżeli Ni mówiła prawdę, to nie chciał, aby ktokolwiek uważał, że on mógłby zabrać komuś rodzinę. Oni nie mają rodziny, tak po prostu jest i będzie. On już wolał być bez niej, niż widzieć, jak ktoś inny go o coś takiego podejrzewa. Odwrócił nieco zirytowany łebek w drugą stronę, obserwując z biernym zainteresowaniem hasającą w pobliżu mysz.


RE: Zakole i czarny kamień - Shiya - 15-10-2013

Młoda zamrugała kilkakrotnie. Że co proszę? Dlaczego mieliby to robić? Przecież Ni jest dużo, starczy jej dla wszystkich kociąt.
Shiya zmarszczyła brwi, po czym oparła się przednimi łapkami o łapę różnookiej. Teraz była w stanie zadrzeć łebek na znacznie większą wysokość, niż gdy czyniła to ostatnio. Pozwalało jej to gapić się prosto w opiekunkę bez większych problemów.
- A może ona nie lubi gepardów? - wyraziła swą zatrważającą koncepcję, cały czas wbijając w Dey poważne spojrzenie złotych ślepi.
Szara czepiła się tej myśli jak rzep psiego ogona. Wpajane jej we wczesnym dzieciństwie nauki Shangazi sprawiły, że teraz nie tak łatwo będzie jej oderwać się od obaw, że jeśli ktoś nie darzy jej sympatią, to powodem tego musi być jej przynależność gatunkowa.


RE: Zakole i czarny kamień - Mino Eive - 16-10-2013

Cóż.. Liadan jednak za nią nie poszła, powód jej nie interesował, ważne, że upolowaną antylopą nie musiała się z nikim dzielic. Na Lwiej Ziemi się najadła, więc przyszła pora na to, by zyskaną energię wykorzystac na małą podróż po terenach, które kiedyś były jej domem. Zła Ziemia, Świt, bez różnicy co tu było, bo było ich na tyle mało, że nie musiała bac się o swoją szlachetną dupkę.
I maszerowała tak, aż.. O proszę, no i kogo my tu mamy. Znowu ta samica, znowu te gepardy. Cóż za zbieg okoliczności.
- Witaj, lwico.- rzuciła krótko, uśmiechając się szkaradnie.
Ciekawa była jej reakcji, na swoją osobę. Ucieknie, czy może zaatakuje?


RE: Zakole i czarny kamień - Deyne Nyota - 16-10-2013

Wyciągnęła się i przygarnęła do siebie oba gepardy. Cała trójka tkwiła teraz w jej objęciach. Miała nadzieję, że dotrze do nich ten jeden, maleńki sygnał. Jej spojrzenie teraz łagodnie spoczywało na całej trójce dzieciaków.
- Shiyo, pamiętasz co Metody powiedział? Nie ma znaczenia jakim zwierzęciem jesteś. Tylko co sobą reprezentujesz. Po prostu potrzebujecie nieco czasu, by się lepiej poznać.
W momencie, gdy pojawiła się bordowa, uśmiech zszedł jej z pyska. Nosz... twoja mać! Nie masz gdzie łazić?
- O ile mnie pamięć nie myli, nie należysz do nas.- rzuciła kwaśno.
Tym razem sprawa wyglądała nieco inaczej. Ona i młode były na terenie ich stada. To raz. A dwa...
Nigdy nie zaczepiaj matki z dzieckiem. Nigdy, jeśli nie chcesz mieć pochlastanej dupy i honoru.


RE: Zakole i czarny kamień - Nahuel - 16-10-2013

A trzy, do zmieszanych zapachów samic i młodych dołączył kolejny, zupełnie innego osobnika - dorosłego samca.
Miękkim krokiem, ze starannie schowanymi pazurami, podszedł do nich lampart. Wiedział, gdzie się znajduje - zwiedzał niegdyś te tereny, choć może nie te nad samą Czarną Rzeką.
Ciemne wargi rozciągnęły się w uroczym uśmiechu, gdy wyczuł, co się dzieje. Napięcie między Mino a Deyne było niemalże namacalne - wyczytywał je w postawie samic, w leniwej, zaczepnej pozie Mino i w położonych uszach Deyne, której łapy drgnęły delikatnie. Kręcące się wokół niej maluchy były w jego opinii dostatecznym wyjaśnieniem jej zdenerwowania. Ale żeby na inną lwicę?
- Nahuel. Potraktujcie mnie jak nieszkodliwego obserwatora.
Rzucił cicho, przysiadając sobie w odległości kilku skoków. I tak nie miał nic lepszego do roboty - a ostra walka dwóch kotek zawsze była godziwą rozrywką.


RE: Zakole i czarny kamień - Shiya - 18-10-2013

Szara westchnęła, bezradna na to, co działo się wokół niej. Znów Ni mówi jedno, Shiya widzi co innego, a wszyscy inni... Zaaaraz! A co to znowu za zbiegowisko? Dlaczego zawsze, gdziekolwiek nie pojawią się z Ni, zaraz musi się zjawiać cała zgraja dziwnych osób?
O, to znowu ta beżowa. Żółtooka syknęła na nią, żeby tamta przypadkiem sobie nie myślała, że młoda o niej zapomniała. O, nie!
I jeszcze ktoś, w dodatku wyglądający zupełnie inaczej. I wydawał się być bardzo kulturalny, bo od razu się przedstawił i powiedział, że jest... Nieszkodliwym obserwatorem? O co mu chodzi? I wygląda ciekawie...
Gepardziątko zmarszczyło brwi w zastanowieniu, po czym nieoczekiwanie wyrwało się z objęć Świtezianki, by uczynić kilka szybkich susów w stronę gościa.
- A ja jestem Shiya i też mam cętki - poinformowała go z uroczym dziecięcym uśmiechem.
Efekt spotęgowało jej nieświadome przechylenie łebka w bok.
Wciąż znajdowała się dość daleko od niego, ale też nie stała tak blisko Dey.


RE: Zakole i czarny kamień - Mino Eive - 19-10-2013

- Nie obchodzi mnie to. Nawet i lepiej, nie jestem czyjąś dziewczynką na posyłki, jak ty.- odparła, mierząc chłodnym spojrzeniem samicę.
Na prawdę to wszystko? Krótkie stwierdzenie faktów i po zabawie? No ludzie. Czy Mino jej się obawiała? Nie, bo po co? Nawet, gdyby doszło do ewentualnej walki, to bordową wyszłaby z niej zwycięsko.
W pewnym momencie, zmuszona była do zwrócenia łba w przeciwną stronę, gdzie ukazała się sylwetka obcego samca, a o jego obecności wcześniej powiadomił ją tylko nowy zapach, huh. Kolega ze stada? W takim razie, Eive powinna zacząć rozważać ucieczkę.
I dopiero, kiedy wyjaśniło się, kim jest ów przybysz, facjatę Mino wykrzywił grymas niezadowolenia, zmieszany ze złością. Zmarszczyła nos i wysunęła czarne niczym atrament pazury, dając przy tym wyraźny sygnał, że jest gotowa do użycia siły.
- Nie wiem jak ty, lwico, ale ja nie mam zamiaru robić za czyjąś rozrywkę.- warknęła, adresując swoją wypowiedź bespośrednio do Nyoty, jednocześnie uświadamiając samca, jaki bordowa przybrała stosunek, do jego osoby.


RE: Zakole i czarny kamień - Shi - 19-10-2013

Młody siedział ze skwaszoną miną, aż do nadejścia bordowej samicy. Kiedy usłyszał jej głos, po jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, natychmiast też przerzucił wzrok na nieproszonego gościa. Pamiętał ją, a podczas tego ostatniego spotkania raczej nie wywarła na młodym zbyt dobrego wrażenia.
Odskoczył do tyłu, chcąc ukryć się w łapach Deyne. Niedługo jednak okazało się, że przy rzece pojawił się i trzeci przybysz, co również młodemu nie za bardzo się podobało, w porównaniu do jego siostry, naturalnie. Oto właśnie Shi miał okazję z ogromnym przerażeniem oglądać, jak Shiya radosnymi susami zbliża się do nieznajomego gościa.
- Wracaj. - jęknął za nią, kuląc się jeszcze bardziej. Nie miał odwagi wyjść z bezpiecznego schronienia.


RE: Zakole i czarny kamień - Deyne Nyota - 20-10-2013

Na jej pysk wstąpił chwilowy grymas zaskoczenia i strachu. Chyba czas urządzić pogadankę małej. Ale póki co...
- Shiyo, proszę byś do nas wróciła.- powiedziała spokojnie.
Nie chciała na nią wrzeszczeć- to było bezcelowe. Jednak ton głosu dawał jasno do zrozumienia, że to nie była jakaś zabawna sytuacja. W tej chwili mała musi się jej posłuchać.
Jej pysk na moment otarł się o niebieskookiego, jakby lwica chciała go uspokoić. Moment później odwróciła się do bordowej.
- Za to mam kogoś, z kim mogę spędzać czas. I to co robię w stadzie jest moim własnym wyborem.
Dopiero gdy odparła na wcześniejsze stwierdzenie lwicy zwróciła się ku obcemu.
- Po raz pierwszy niechętnie się z tobą zgodzę.
Póki co, nie oddalała się od kociąt. I nie zrobi tego, póki nie będzie musiała.


RE: Zakole i czarny kamień - Nahuel - 20-10-2013

Nahuel zniżył łeb, skupiając spojrzenie na Shiyi. Doskonale świadom obecności Nyoty, schował starannie pazury, a ogonem oplótł łapy. Zachowywał wzorowy wręcz spokój - choć widać wciąż było po uśmiechu błąkającym się na pysku, że czerpie z tej sytuacji sporo radości.
- Witaj, Shiyo. Masz bardzo ładne cętki, chociaż inne od moich. Widzisz? Twoje są pojedyncze, a moje tworzą kółeczka. A teraz wróć do... cioci. Denerwuje się, że ze mną rozmawiasz.
Czy sprawił właśnie, że gepardziątko zacznie zadawać dużo pytań i będzie chciało wiedzieć? Z dużym prawdopodobieństwem tak. Czy dał sygnał lwicom, że jego zachowanie jest wystudiowane, a ruchy obliczone na pewien efekt? Z pewnością. Nie znał ich jednak, nie wiedział, czy dobrze zrozumieją przekaz.
- Pomyślcie: jak dobrze, że tu przybyłem. Dzięki mnie możecie skanalizować złe emocje, obierając za ich obiekt obcego i w dodatku samca, zamiast drażnić się ze sobą z nieujawnioną możliwością walki w tle. Proszę, nie krępujcie się, najsilniejsze przyjaźnie cementowane są wspólnym pokonywaniem przeszkód.
Mówił niespiesznie, wyraźnie, starannie. I bardzo wyraźnie nie zamierzał się donikąd ruszyć. Z drugiej strony nie wykazywał ani złych zamiarów ani nikogo nie obrażał - i bawiło go obserwowanie, jak lwy zwykle reagują na ten rozgłos między alarmującym instynktem a rzeczywistym zachowaniem lamparta.


RE: Zakole i czarny kamień - Metody - 20-10-2013

Fakt, zdobycie medykamentu jest zacną sprawą. Transportowanie go- już niekoniecznie. Trzymanie kory zębiskami wystarczająco mocno by nie wypadła, a jednocześnie wystarczająco ostrożnie, by się nie pokruszyła, po dłuższym czasie dało się we znaki mięśniom szczęki lwa. W dodatku każdy powiew wiatru, który wdzierał się między jego kły, wysuszał mu mordę i gardło, przez co szybko dopadło go niemiłosierne pragnienie.
Tak w drodze, z myślenia o tym nieprzyjemnym odczuciu wyrwał go kokos, spadając tuż obok jego głowy. Roztrzaskał się na połowy, a jego mleko smętnie wsiąkło w ziemię. Modrooki, po małym zawale serca i otarciu się o śmierć, stwierdził, że szczęśliwie owy orzech tu spadł, wzbogacając znachora w przydatną w najbliższym czasie miskę. Umieścił lapacho w skorupie, którą pochwycił w paszczę i ruszył dalej. To było jeszcze mniej wygodnie, niż poprzedni sposób, lecz wiedział, że w czymś ten nieszczęsny odwar zrobić musi. Jakoś to przecierpi.

Pragnienie jednak wciąż go paliło. Po prawdzie mógł się napić jak już wróci, lecz daleko mu jeszcze było do białasów, a spostrzegł nieopodal rzekę, która aż się prosiła, by za jej sprawą ukrócić swe męki. Nie zważając na średnio przyjazny wygląd okolicy, zwrócił się w stronę życiodajnej wstęgi, w nadziei na rychłą ulgę.
Stanął nad brzegiem, odłożył obok swą zdobycz, schylił rozczochrany łeb i zaczął zachłannie chłeptać wodę, która niczym miód na serce spływała przez jego suchą gardziel. Mruknął i aż subtelny uśmiech pojawił się na jego obliczu.
Wtem usłyszał znajomy głosik. Podniósł wzrok i nieopodal, po drugiej stronie rzeki, dostrzegł cętkowanych malców, oraz jasną lwicę z córką, których to miał przyjemność poznać jakiś czas temu. Jednak znajdowali się oni w towarzystwie osób mu obcych. Wziąłby ich za członków stada, lecz postawa Dey wobec nich go z lekka zaniepokoiła. Zabierając ze sobą lek, przeszedł się kawałek wzdłuż brzegu, a gdy znalazł się na wysokości zgromadzenia, skoczył, chcąc tym susem przedostać się przez wodę. Niemal mu się to udało, lecz tylne łapy wylądowały w nurcie. Tak nieprzyjemnie lądując na zadzie odezwała się jego uprzednio już uszkodzona przez drzewo noga. Syknął tylko i wyszedł naprędce na ląd, znów pozostawiając połowę kokosa na ziemi.
-Witam ponownie szanowną panią-skłonił się Nyocie i posłał przelotny uśmiech lwicy oraz młodym, po czym zlustrował spojrzeniem dwójkę nieznajomych.
-Potrzebujesz może jakiejś pomocy z mojej strony?-spytał, tym razem jednak przyciszył głos, do tego stopnia, że prawdopodobnie tylko ona mogła go usłyszeć. Kątem ślepi kontrolował, czy Shiya aby na pewno jest bezpieczna w towarzystwie większego cętkowanego.


RE: Zakole i czarny kamień - Shiya - 21-10-2013

Wraz z wybrzmieniem słów Ni, uszy jej podopiecznej niemal bezwiednie oklapły. Shiya niepewnie zerknęła na cętkowanego eleganta, po czym powoli zaczęła się wycofywać. Mniej więcej w połowie drogi usłyszała kolejne kroki. Odruchowo wykonała gwałtowny obrót i już pędem pobiegła do 'swoich', omal przy tym nie wpadając na Maishę. Zdążyła się zatrzymać dosłownie w ostatniej chwili.
Na lwiątko padło jej spłoszone spojrzenie, po którym młoda ukryła się w bezpiecznym schronieniu, mianowicie za łapę Deyne. Tam próbowała uspokoić oddech przyspieszony podczas biegu.
- Przepraszam? - mruknęła w przestrzeń, bo zrobiło się jej trochę głupio, że zawiodła opiekunkę.
Owszem, z jakiegoś powodu szara odniosła wrażenie, że różnookiej nie podobało się jej zachowanie. A przecież tamten cętkowany jest bardzo miły! Tylko że...
Po co jeszcze ktoś tu przyszedł? Przecież tu jest brzydko.
I znów szok dopadł gepardziątko, bowiem zdało sobie sprawę, że tym kimś był Metody. Tak, słyszy jego głos! Nawet na nie spojrzał. Och!
Młoda zupełnie nie wiedziała, co ze sobą zrobić i co komu powiedzieć, więc po prostu położyła się i ułożyła łeb na wyciągniętych łapkach. W takiej pozycji nie miała idealnego widoku na wszystkich dookoła, jednakże w tej chwili niezbyt jej to przeszkadzało. Za dużo ich, za dużo wszystkiego, dajcie jej wreszcie spokój!


RE: Zakole i czarny kamień - Deyne Nyota - 21-10-2013

Posłała Shyi krótkie spojrzenie.
Nie ma za co. Ale potem porozmawiamy.
Jej uszy skierowały się w kierunku, skąd nadchodziły następne kroki. Z trudem udało jej się zatuszować westchnięcie ulgi. Miast tego, skinęła krótko łbem samcowi.
- Witaj, przyjacielu.
Z niewiadomych powodów zdecydowała się zachować imię samca w tajemnicy. Niby zwykłe słowo, a może szkodzić.
Z odpowiedzią poczekała chwilę. Zniżyła łeb, zupełnie jakby miała zamiar przejechać jęzorem po futerku córki. Szybko jednak wyszeptała tak, by mogło to dotrzeć najwyżej do uszu Metody'ego.
- Pilnuj małych.
Po czym faktycznie polizała grzbiet Maishy. Dopiero potem dźwignęła się na łapy i stanęła tak, by w razie czego móc odeprzeć zarówno ze strony lamparta jak i bordowej.
- Jakoś nie mam ochoty na zawieranie nowych przyjaźni.


RE: Zakole i czarny kamień - Nahuel - 21-10-2013

Riposta Nahuela była błyskawiczna.
- W takim razie nie będę dla ciebie przeszkodą, lwico.
Co wypowiedziawszy z całkowitą powagą, kiwnął łbem, by położyć się na ziemi. Mniejsze koty robią czasem tak, że chowają pod siebie łapy, zawijając stopy do środka, i szczelnie oplatają ogonem leżący korpus - to właśnie wykonał dorosły, pełnych rozmiarów lampart, jakim był Nahuel. Zupełnie nie korespondowało to z jego słowami, a jednak... co można było mu zarzucić?
Uśmiechnął się uprzejmie a szczerze do Metodego, nietypowo dla siebie zachowując ciszę. To była jedyna reakcja, jaką uzyskał szary na swoje rzucane spode łba spojrzenia i ogólną mrukliwość.