Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Frigg - 02-11-2013

Zauważona przez Nahuela lwiczka uśmiechnęła się dziecięco, jak najszczerzej, sama zdziwiona niepohamowaną reakcją swojej fizjonomii. Później wtuliła się w sierść matki, której słowa wzbudziły w niej wielki entuzjazm. Tak, nareszcie! Nareszcie pójdą dalej! Tylko znów te szare, które są większe, szybsze od niej, znów będą brykać wokół... eh... Poczłapała za mamusią, na odchodnym szczerząc ząbki do Metodego i Nahuela.

zt


RE: Zakole i czarny kamień - Nahuel - 03-11-2013

- Do zobaczenia, Shiyo. Do zobaczenia, młoda damo. Do zobaczenia, dzielny samczyku.
Pożegnał się z osobna z każdym z trójki kociąt, odnajdując je wzrokiem, choć zgodnie z przyjętą strategią nie drgnął ani na milimetr. Osobliwie nie wymienił przy tym matki, jej posyłając tylko spojrzenie i lekkie skinienie łba. Dopiero gdy Deyne wyprowadziła młode, podniósł się - dorosłe lwy mógł straszyć ile wlezie, a gdyby okazały się bojaźliwe, to już nie będzie to jego wina.
- Pozwolisz, że dotrzymam ci towarzystwa? W dwóch raźniej - uśmiechnął się pod adresem Metodego, czując, że szaremu lwu nie przeszkadza zwykła rozmowa i życzliwe zainteresowanie, zupełnie odwrotnie, niż było to w przypadku obu samic. Pozostawiwszy więc Mino za plecami, z ogonem spuszczonym spokojnie wzdłuż tylnych łap, podążył za Metodym, pozwalając mu wybierać drogę. I nie zadawał pytań. Bo ciężko się odpowiada z miską w pysku.


z/t


RE: Zakole i czarny kamień - Shi - 03-11-2013

Na magiczne słowo "idziemy", natychmiast poderwał się z ziemi, po czym ruszył za Deyne, starając się być jak najbliżej niej. Czasami odwracał się, aby mieć na oku Mino, od czasu do czasu też zerkał z niejakim zakłopotaniem na Maishę. Nie czuł się zbyt komfortowo w jej towarzystwie. Ostatecznie jednak opuścili wspólnie to miejsce.

zt


RE: Zakole i czarny kamień - Mino Eive - 04-11-2013

Prychnęła słysząc jej odpowiedź.
- Nie powinno Cię obchodzić co ja myślę, lwico.-dupę ratowałam już nie raz, a twoje marne stadko jest dla mnie niczym.- chciałoby się rzec, jednak na ten moment Mino wolała zachować to dla siebie.
Jeżeli Deyne myślała, że to już koniec, to grubo się myliła. Eive nie da jej spokoju, dopóki tamta nie wybuchnie. Jaki jednak był w tym cel? Nie wiadomo.


zt


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 19-01-2014

Lwisko już któryś raz z kolei przychodziło tu, aby nieco odpocząć i uspokoić skołatane myśli, które od dłuższego czasu uparcie plątały się w nierozwiązywalne supły.
Miał do tego miejsca jakiś dziwny sentyment-ten głaz, szum wody i jej wartki nurt miały stałe miejsce w jego sercu, które zawsze ostatecznie nakierowywało go w tę stronę.
Samiec ospałym krokiem wdrapał się na kamienny podest, aby zbliżyć się nieco bliżej wodnej wstęgi i położyć się przy brzegu.
Łeb wyciągnął do przodu tak, aby z lubością delektować się orzeźwiającą bryzą, owiewającą jego pysk. Mimowolnie przymknął ślepia, a na jego pysku pojawił się nikły uśmiech.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 25-01-2014

Przed oczyma mignął mu jednak wtedy kształt. Pośród uginających się traw, na przeciwległym brzegu, przeniknął duży cień. Nie zatrzymał się, nawet, jak zniknął już mu z oczu - kontynuował swoją siermiężną wędrówkę w niemiłosiernym ukropie dalej, nie zatrzymując się nad rzeką, jak on. Spośród traw wychylił się na moment koci łeb - rozejrzał się i zniknął ze sceny. Szpieg? Czy szpieg podnosiłby jednak głos, przecinając obce terytorium? Dało się usłyszeć niskie wycie. Jestem tutaj.
Gdyby Ragnar poświęcił tajemniczemu kształtowi więcej uwagi, zauważyłby, że idzie wgłąb ziem stada, w stronę najbliższej płycizny.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 25-01-2014

Lwisko nie zauważyło jednak ruchomego punktu po drugiej stronie. Dopiero gdy jego uszy drgnęły, automatycznie wychwytując dźwięk, błękitne ślepia zwęziły swe źrenice, odszukując znajomy kształt.
Serce samca zabiło szybciej.
Jak dotąd znał tylko jedną lwicę, która posługiwała się jeszcze mową minionych czasów.
Miauknął nawołująco, w odpowiedzi, po czym zerwał się na równe łapy, bez zastanowienia wskakując do wody. Nienawidził wody, ale obecna sytuacja nie pozostawiła mu innego wyboru.
Z zawziętością parł do przodu, nie bez wysiłku przedzierając się przez nurt rzeki.
Nie był najlepszy w pływaniu, dlatego kilka razy znalazł się pod powierzchnią wody i zachłysnąwszy się nią, łapczywie połykał hausty powietrza po odzyskaniu równowagi.
Zdyszany wyszedł w końcu na brzeg i parskając oraz obciekając wodą, ruszył truchtem, a potem już o wiele szybszym biegiem w stronę Mai.
Z trudem udało mu się do niej dotrzeć, gdyż przemoczona grzywa bezlitośnie opadała i zaklejała mu ślepia, skutecznie ograniczając pole widzenia.
Zatrzymał się kilka metrów od niej i począł potrząsać łbem i próbując pozbyć się niesfornych kosmyków tak, aby mógł ją zobaczyć w pełnej okazałości. Gdy już mu się to udało, wlepił szeroko rozwarte, zaskoczone ślepia w zielonooką.
Nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie-szare kudły posklejane i obciekające wodą oraz ciężkie dyszenie, wydobywające się z na w pół otwartego pyska niekoniecznie były tym, czym szary chciałby przywitać tamtą.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 26-01-2014

Spotkał się z dużą, wyprostowaną lwicą, oczekującą na niego z błyskiem w zielonych ślepiach. Siedziała dumnie wyprostowana, kołysząc hipnotyzująco brązową kitką ogona. I uśmiechała się.
Nawet lwice jej postury, jej wieku i doświadczenia były zdolne do uczuć tęsknoty i uciechy. Zwykle towarzyszyły w wędrówce o krok od niej, a teraz, kiedy zatrzymała się na wezwanie Ragnara nadrobiły zaległości, depcząc jej przy tym po ogonie. Zielone oczy patrzyły się na niego, jak zwykle, a ona sama - bez pośpiechu, spokojnie położyła się na ziemi i przewaliła leniwie na grzbiet. Czy była tu wciąż mile widziana po jej nagłym zniknięciu? To pytanie było w jej ślepiach, kiedy dawała mu znać, że nie miała złych intencji. Nie był to też popis uległości, a wszystko przez to, że jej ślepia wciąż patrzyły się na niego tym samym spojrzeniem, co zwykle.
Patrzyły się na niego, jak na dziwaka.
Przybyło na jej ciele blizn, które nie ominęły nawet jej pyska. Gojące się wciąż szramy ciągnęły się pod jej prawym okiem, wierzch nosa również czerwienił się prostą raną, a jej łapy nosiły kilka śladów po ugryzieniach. Nie przeszkadzało jej to jednak zachowywać się tak, jak zawsze. Dźwignęła się z więc z ziemi i stanęła naprzeciw Ragnara, przekrzywiając pysk. Bo przy niej nawet jego obowiązywała etykieta. Nawet, jeśli faktycznie cieszyła się na jego widok, jedynie czekając na pierwszy gest akceptacji z jego strony.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 28-01-2014

Teraz, gdy mógł zobaczyć ją już zupełnie z bliska, spoglądnąć w te zielone ślepia, z których nieraz ciskane były w jego stronę pogardliwe spojrzenia-nie miał już żadnych wątpliwości.
Na w pół otwartym pysku, z którego wydobywały się jeszcze ciężkie oddechy, pojawił się uśmiech ulgi.
Nie czekając dłużej zbliżył się do kremowej, aby bez ceregieli wtulić mokry łeb w jej szyję, pociągając nosem mimowolnie.
-Zwątpiłem. Wybacz.-wychrypiał po chwili, nie odsuwając się. Czuł żal do samego siebie, gdyż całkiem niedawno skreślił ją zupełnie, spisując jej osobę na straty.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 29-01-2014

Maya wyglądała na nieco zbitą z tropu, kiedy to powiedział. Przez chwilę. Potem zarzuciła mu łapy na szyję i położyła łeb na jego głowie, zamierając w tej osobliwej pozycji. Ucieszyła się na jego widok, iż nie została zapomniana, że jednak jeszcze pamiętają tu jej imię. Na ociekające wodą futro Ragnara ucieszyła się natomiast nieco mniej.
- Amator. - Rzuciła kąśliwie i z krzywym uśmiechem, mimowolnie nieco krzywiąc się, kiedy jej własna sierść zaczęła już przemakać.
Mimo wszystko popis umiejętności pływackich tego idioty, choć z początku raczej ją przestraszył, teraz jedynie ją bawił. W jej oczach wypierdki z tych ziem miały tylko jeden powód, by przekroczyć rzekę w taki sposób, jak zrobił to przed momentem szary - byle komuś przetrącić kark. Potem zdała sobie sprawę z tego, że w zachowaniu Ragnara więcej było paniki i chaotyczności, niż agresji, zwłaszcza wtedy, gdy jego łeb znikał pod powierzchnią wody. Ale kiedy dotarł do brzegu, wyglądając przy tym jak ucieleśnienie siedmiu nieszczęść, była rozbawiona. Lecz ostrożna - nie wiedziała, po cholerę Ragnar zdecydował się przepłynąć rzekę. A potem stało się jasne, że przyszedł do niej, jak małe, pocieszne, zagubione lwiątko. Tęsknił?
Choć prędzej połknęłaby własny ogon, niż się do tego przyznała, ona też ucieszyła się na widok tego znajomego, pokiereszowanego pyska i tych dziwnych oczu. Dlatego w końcu zsunęła łapy z jego szyi i opuściła łeb, celowo ocierając się policzkiem o jego ucho. Czego pożałowała.
Otrzepała futro z wilgoci (co wiele nie pomogło) i usiadła przy nim, blisko, plącząc ogon wśród jego łap.
- Coś mnie ominęło, Ragnar? - Zapytała, rozglądając się po znajomych terenach. Nie było jej ładnych kilka miesięcy. - Ktoś jeszcze próbował się ostatnio utopić? - Rzuciła do zdyszanego lwa, szczerząc do niego kły w złośliwym uśmiechu. A potem otarła się łbem o jego łapę: w tej chwili najmniej przemokniętą część jego ciała.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 31-01-2014

Lwisko zaśmiało się bezgłośnie wraz z momentem, w którym łapy lwicy okoliły jego szyję. Nie spodziewał się po niej takiej reakcji, aczkolwiek kłamstwem byłoby powiedzieć, że ta nie przypadła mu do gustu. Zamruczał nisko, przebywając chwilę w tych jakże przyjemnych objęciach zielonookiej.
Słysząc kpinę pod swoim adresem, zaburczał coś niezrozumiale pod nosem, po czym pochwycił zębami ucho samicy, aby pociągnąć je nieco-w odwecie za wcześniejszą zniewagę.
Następnie uwalił się na boku, u jej łap, czekając aż ta dołączy do niego.
-Właściwie, to sporo się pozmieniało pod Twoją nieobecność.-zaczął, nieco zachrypniętym głosem. Tu zamilkł na chwilę, poważniejąc i jakby próbując zebrać myśli.
-Wiesz... Moran nie żyje.-mruknął cicho, robiąc krótką pauzę i spoglądając badawczo w zielone ślepia Mai.-Dopadła go zaraza i najwyraźniej nie miał tyle szczęścia co ja i Kahawian. Przejąłem dowództwo, bo żaden z dziedziców nie był wystarczająco dojrzały, by stanąć na czele stada.-dodał od razu, zastanawiając się czy aby on sam na pewno spełniał wszystkie wymagane kryteria.
Zawiesił na chwilę wzrok na ziarnku piasku, machinalnie przypominając sobie o czymś, co również zmieniło się od czasu zniknięcia tamtej, a dla niego miało szczególną wagę.
-Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Los niedawno po raz kolejny zaskoczył mnie, wystawiając na próbę w nowej roli. Chyba zostałem ojcem.-powiedział, zwieńczając owe wyznanie cichym parsknięciem. Zdawało się, że ów fakt wciąż oscylował w jego łbie gdzieś na granicy snu i jawy.
Szary uśmiechnął się pod nosem, lecz zaraz potem spoważniał, mając wrażenie, że zielone ślepia gromią go spojrzeniem pełnym politowania.
Odruchowo rzucił ukradkowe spojrzenie, chcąc skontrolować rzeczywisty stan rzeczy.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 01-02-2014

Samica może i wiele kryła za tą odurzająco zieloną tarczą ślepi, jednak zdziwienia i zainteresowania nie próbowała nawet kryć. Wiadomość o śmierci Morana spotkała się jedynie ze skinieniem łba z jej strony i niczym więcej. Słuchała uważnie wszystkiego, co miał jej do powiedzenia, nie chcąc mu przerywać, zasłuchana w jego wiecznie starannej, przesadnie zadbanej mowie. Odezwała się więc dopiero, gdy skończył, wyraźnie szukając jej odpowiedzi.
Nie zareagowała od razu. Wahała się, jak powinna zareagować, przede wszystkim na wieść o zmianie władzy. Nigdy nie zaakceptowała Morana jako swojego przywódcy, choć pełniła rolę członkini jego stada, przynajmniej do pewnego stopnia. Zimna analiza ewentualnych zysków i strat uświadomiła jej, że nie była pewna, czy chciała również akceptować przywództwo Ragnara, teraz, gdy wyraźnie zaakceptował jej obecność. Szanowała to, że potrafił zrobić krok w inną stronę od reszty, pamiętała wszystko, co dla niej zrobił, jednak dla niej to było za mało. Musiała zobaczyć, jak pod jego jarzmem funkcjonuje stado, jak dorastają lwiątka, czy lwice znów należycie polują, a młokosy znają swoje miejsce. I czy lwice nie są głodne.
Nie zbliżyła się więc do niego i nie okazała uległości, czy posłuszeństwa - zamiast tego wyprostowała się, a jej ogon znów zaczął opisywać w powietrzu koła. Dla niej była to dość jasna oznaka, że musiała zbadać sprawę, ale czy i dla niego tym będzie? Gdyby było inaczej, już dawno wtuliłaby łeb w jego pierś, otarła się grzbietem o szyję, podkreślając swoją przynależność. A nie zrobiła tego. Bycie znajomym, a bycie przywódcą to dwie różne rzeczy.
Podchwyciła natomiast inny motyw, który ją zdziwił.
- Chyba zostałeś ojcem? - Rzuciła do Ragnara, przyglądając się mu ze zdziwieniem. - Masz konkurencję, że nie jesteś tego pewien?
Wyraźnie w tych sprawach myśleli w różnych kategoriach.
- Jeśli lwiątka są twoje, to w takim razie... gratuluję.
Uśmiechnęła się. Moran musiał zginąć dość dawno, chwilę ledwie po jej zniknięciu, skoro Ragnar zdążył rozgościć się na tyle, by spłodzić potomstwo. Cóż, przynajmniej zaczynał od podstaw, to mu trzeba było oddać. Inaczej faktu posiadania stada nie dało się podkreślić.
Z reszty natomiast rozliczy go sama. Wtedy podejmie decyzję.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 01-02-2014

Błękitne ślepia z uwagą lustrowały beżową oraz jej poczynania-nie umknął im więc dystans z jakim lwica odniosła się do niego, po usłyszeniu zgoła niecodziennej nowiny.
-Nie zamierzam nikogo sobie podporządkowywać dla własnej satysfakcji. Chcę tylko utrzymać stado w ryzach, nim ślad po nim zaginie, a uwierz mi-było już blisko.-wytłumaczył się, bo i poczuł taką potrzebę.
Specjalne traktowanie było ostatnią rzeczą, jakiej wymagałby na swoim stanowisku.
Wyciągnął łeb do przodu, po czym uszczypnął zębami skórę na jej łapie i obrócił się, podbrzuszem do góry.
Słysząc jej pytanie, burknął coś z zakłopotaniem, odwracając spojrzenie.
-Lwiątko.-poprawił, chcąc nieco odejść od poprzedniego wątku.-To samiczka i wiesz, ma niebieskie oczy-zgadnij po kim.-mruknął entuzjastycznie, a na jego pysku pojawił się nikły uśmiech.-Jest taka malutka.. Myślałem, że mnie lubi, ale ostatnio ugryzła mnie w nos. Bolało jak cholera.-burknął w zamyśleniu, przy okazji spoglądając na tamtą, jakby kontrolując, czy w ogóle słucha tej całej paplaniny.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 01-02-2014

Ragnar musiał się liczyć z tym, że każde jego słowo wpadało do wielkiego sita, jakim była ostrożność lwicy. Mimowolnie cofnęła nawet łapę, kiedy zaczął się do niej dobierać, analizując dokładnie jego wypowiedź.
Jedno lwiątko? Rzadko kiedy lwica wydaje na świat ledwie jednego potomka w miocie - czyżby więc głód zaglądał i tutaj? Słowa Ragnara o tym, jakoby stado było blisko upadku nie napawały optymizmem, ale to nie optymizmu przyszła szukać. Zdecydowanie będzie musiała dowiedzieć się o stanie stada nieco więcej, skoro Ragnar opisywał sprawę w taki sposób. Nie sposób było jednak malować świat w takich czarnych barwach, kiedy widziało się go w takim dziwnie błogim stanie. Na grzbiecie, rozmarzony, uśmiechnięty, bezbronny, nieostrożny. Stado mogło się zmienić, ale Ragnar jak był kretynem, tak nim pozostał. Dlatego uśmiechnęła się do niego, słuchając o jego córeczce. Oczko w głowie tatusia, jak zawsze. Nieważne, jak bardzo wojowniczo nastawiony był lew, wobec lwiczek zawsze był grzeczny i potulny. Zazwyczaj.
- To nie jej wina - oceniła - gdybym miała za ojca takiego kretyna, też bym go gryzła. - Rzuciła do niego z błyskiem w oku, tak dziwnie wyglądającym w połączeniu z tymi wszystkimi szramami na jej pysku. Gdy ona tłukła się tu i tam, Ragnar spełniał się w roli samca. Jak miło, że w tym świecie wciąż nie brakowało paradoksów. - Jak ma na imię? Chciałabym jej pokazać, gdzie i jak ma gryźć następnym razem. - Obdarzyła go następnym złośliwym uśmiechem.
A potem rozejrzała się wokół, kładąc ogon na ziemi. Znajome tereny, skąpane w słońcu może i nie były dla niej takim domem, jakim były bagna, jednak ich widok dawał jej spokój. Dlatego też dźwignęła się z ziemi i położyła obok lwa, kładąc łeb na jego miękkim brzuchu i spoglądając ponad nim w wiadomym kierunku.
- Szukam miejsca do odpoczynku, Ragnar. Moje drzewko nadal stoi? - Zapytała, tym razem z uśmiechem szczerym, a nie złośliwym.
Było też w nim trochę smutku.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś pozwolił. - Dodała, nie kryjąc zmęczenia. To była ciężka i nieprzyjemna podróż.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 01-02-2014

Z początku myślał, że może dowie się czegoś ciekawego o zachowaniu lwiątek, coś, co mogłoby być przyczyną ataku na jego nos ze strony Frigg, jednak chwilę potem zainteresowanie na jego pysku, zastąpiły ciemne wargi, wyginające się w podkówkę niezadowolenia.
-Nawet nie próbuj. Oddam bez wahania.-burknął, próbując powstrzymać mimowolny grymas uśmiechu.-Nazywa się Frigg..-mruknął, mimowolnie wędrując myślami w miejsca, w które kiełki małej mogłyby się boleśnie wbić. Co gorsza-z premedytacją.
Gdy łeb zielonookiej wylądował na jego brzuchu, lwisko westchnęło cicho, uśmiechając się do siebie z zadowoleniem. To miło, że znów zdecydowała się na chwilę odsunąć tę barierę, którą tak często zwykła odgradzać się od innych.
-A właśnie...-mruknął, przeciągając nieco.-Jeden z tych błysków z nieba w nie uderzył. Złamało się w pół i spaliło tak, że został tylko czarny kikut.-zrelacjonował, zdając sobie po chwili sprawę, że owe drzewo było dla tamtej czymś więcej, niż tylko mało znaczącym elementem sawanny.
-Przykro mi.-dodał w zakłopotaniu.