Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 18-10-2014

Przez pewien czas myślał, że może jednak popełnił. Spięte mięśnie, krótki, szybki oddech. Pomyślał, że może jednak powinien się cofnąć. Ale skoro jednak wynikiem akcji jest brak reakcji...
Zdołał uspokoić minimalnie przyśpieszony oddech i bicie serca. Tutaj najważniejszy jest czas. Minuty zdawały się być godzinami, przerywanymi przez ich przeplatające się oddechy. Aż w końcu zaczął wyczuwać zmianę. Na pysku samca pojawił się minimalny uśmiech ulgi, a on sam przymknął ślepia.
Jego pierś poruszyła się, gdy parsknął śmiechem.
-Ale nadal gnojek, co?
Nie odsunął się jednak. Pozostawił to do jej własnej decyzji.
Słyszał tą zmianę. I wiedział, że była dobra.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 18-10-2014

- I do tego gówniarz. - Kontynuowała pochwałę Maya.
Ledwie kilka chwil przyszło lwicy spędzić w jego objęciach, jednak to wystarczyło. Jakkolwiek kretyńsko by to nie brzmiało, to w towarzystwie tego młodzika udało jej się odnaleźć odrobinę siebie samej. Równie dobrze mogłaby wykrzyczeć to wszystko gdzieś daleko, w samotności, gdzie nikt by tego nie słuchał, jednak on tu dla niej był. Mimo jej wątpliwości co do samca, nawet tego, że gdzieś w głębi ducha wciąż podejrzewała go o to, że wykorzysta tę wiedzę przeciwko niej. Słodka kropla ułudy, nawet, jeśli prowadziła do śmierci i bólu była teraz dla niej jak lekarstwo na wszystkie problemy. Świadomość, choćby iluzoryczna, że miała kogoś, kto chociaż znał jej imię i zapytał "co tam" była dla niej dziwnie kojąca. I byłaby za to wdzięczna do samego końca.
- Puszczaj, bo zaraz zasnę. - Uśmiechnęła się lekko, po czym wyślizgnęła się z jego objęcia. I położyła znów obok, znów w pełnej hipokryzji kładąc łeb z powrotem na jego brzuchu. - Po coś tu przylazł, tak w ogóle? - Wymruczała zmęczona Maya, przecierając łapą ślepia. Chwilę później opadła na brzuch Kahawiana, rozmowę zaś przerwało potężne ziewnięcie Mai.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 19-10-2014

Ciepły, mocny strumień powietrza ponownie przemknął po karku lwicy. Kto by pomyślał...
Rozluźnił uścisk wypuszczając ją z uścisku, po czym wrócił do poprzedniej pozycji. Z taką różnicą, że przypominał teraz bardziej precla. Jakoś mu nie przeszkadzał dodatkowy ciężar.
- Po co? Wracam z obchodu to raz i chciałem odpocząć. A dwa, wyczułem że gdzieś jesteś w pobliżu. A teraz...
Ścisnął się jeszcze trochę, robiąc z siebie najwygodniejszą poduszkę, jaką mógł.
-Odpocznij. Ja wszystkiego dopilnuję.
Póki co nie wydawało mu się, żeby młoda podopieczna Mai gdzieś się oddaliła. Nadal ją słyszał i czuł. Może nie chciała się ujawniać, ale czuł.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 19-10-2014

Maya nie zamierzała jednak go słuchać - ani uchem, ani czymkolwiek innym.
- Zaraz mi przejdzie. - Odpowiedziała lwica, jednak jedynym, co było w tej wypowiedzi stanowcze było jej ziewnięcie. Wszystkimi czterema łapami zapierała się przed snem i rzeczywiście dobrze jej to wychodziło. Wszystkie tkwiły w bezruchu, z czego jedna nawet w dalszym ciągu na brzuszysku Kahawiana, tak, jak upadła kilka ledwie chwil wcześniej.
A potem faktycznie jej przeszło. Lew miał wtedy na głowie następny problem. Na brzuchu zaś głęboko śpiącą, starą, przewrażliwioną, zmęczoną i zdesperowaną lwicę. W tej kolejności.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 25-10-2014

Uśmiechnął się kącikiem pyska, po czym złożył łeb na skrzyżowanych łapach. Nie musiał czekać długo na potwierdzenie swojej teorii- szybko wyczuł zmianę w jej oddechu i nietypową dla niej ciszę. Nie śpieszyło mu się teraz nigdzie, to była jego pora odpoczynku. Kątem ucha łapał dochodzące zewsząd dźwięki. Dziwiło go, że podopieczna Mai nadal trzymała się poza zasięgiem jego oczu. No ale z drugiej strony to prawidłowa oznaka. Nie ufała dorosłemu samcowi... dobrze dla jej własnego bezpieczeństwa.
Miał kilka godzin dnia z głowy.
Busara pewnie jest z Kalani...


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 25-10-2014

Sen wykończonej samicy trwał niedorzecznie krótko, jak na stan, w którym się znajdowała. Lwica budziła się długo - zmęczone ślepia długo przyzwyczajały się do obrazu sawanny, jakby widziały go po raz pierwszy. Nawet szum wody i szmer wiatru, choć te same co wcześniej, brzmiały w jej uszach obco, może nawet złowrogo. Poczuła się tak, jak zapewne poczułby się bohater czarno-białego kina, przeniesiony na nowy, kolorowy kadr. Czuła, że w tym pięknym, prostym świecie miejsce dla niej było tylko w cieniu. Czym odróżnić zieleń jej trosk od czerni nocy?
Kiedy w końcu brzuch Kahawiana stał się lżejszy o ciężar jej zmartwień, lwica powoli usiadła obok niego. Ciężkimi łapami zbliżyła się, przysunęła, jak zmarznięty przysuwając się do ogniska. Fuknęła nosem, jakby na powitanie, a potem na chwilę zanurzyła go w jego grzywie. Nie wyglądała lepiej, coraz więcej wspólnego mając ze szkieletem, jednak bez wątpienia było z nią lepiej. Gdy przyszedł, leżała w bezruchu - teraz utrzymywała się w pionie, niewzruszona, jak posąg znosząc niepowodzeń wiatr.
- Gdzie ostatnio widziałeś dzieciaki?


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 27-10-2014

Odpowiedział lwicy długim, niskim pomrukiem. Fakt, że potrafiła się już utrzymać na równych łapach i zachowywać się w miarę "normalnie", świadczyło, że drzemka faktycznie była jej potrzebna. Uśmiechnął się do niej kącikiem pyska. Na moment, bo sekundę później został zastąpiony cieniem zaskoczenia i niezrozumienia. Dzieciaki...?
-Jedno kręci sie tu w pobliżu, a drugie miało być w okolicach termiterii...
Badawcze spojrzenie samca przeczesało okolicę, po czym skonsternowanie sięgnęło poziomu, w którym jego łeb mimowolnie przekręcił się na bok, a czerwone spojrzenie wróciło do lwicy.
Przecież słyszała Naemę. O co więc chodzi...?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 28-10-2014

- Chodzi mi o Nyotę, Gizę i Kalani. - Wyjaśniła swój punkt widzenia samica. Chyba po raz pierwszy tak wyraźnie podkreśliła swój wiek, może też stosunek do pozostałych lwic. Z jej perspektywy były jeszcze młode, miały życie rozciągnięte przed sobą, jak linię horyzontu. Miały do czego dążyć, ona mogła co najwyżej wskazać im drogę. Czy miały potencjał, nie wiedziała. Wiedziała natomiast, że potrzebowała choć na chwilę wrócić do dawnych dni. I chciała tego.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 30-10-2014

Jego żuchwa opadła na moment, nadając jego pyskowi zaskoczony wyraz. Za chorobę nie przypuszczałby, że w kategorii "dzieci" lwicy może chodzić o którąś z dorosłych lwic. Szczęki kłapnęły cicho, a on wstrząsnął po chwili łbem przywołując się do porządku. Uśmiechnął się leciutko, po czym parsknął śmiechem. No cóż, widać on też należał do dzieciaków.
-Deyne i Giza polowały na sawannie. Sądząc z echa odgłosów, chyba się udało.
Powoli dźwignął się na łapy, starając się rozprostować mięśnie i pobudzić je przed kolejną porcją treningu.
- A Kalani... poszła gdzieś na spacer. Czasami potrzebuje chwili ciszy i samotności poza Zachodnimi Ziemiami.-odparł cicho.
Martwiło go to. Ale z drugiej strony... rozumiał.


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 31-10-2014

W słowach Mai usłyszał echo swojej myśli.
- Rozumiem. - Odpowiedziała z powagą, jakby doskonale wiedziała, o czym mówił. Sama nie tak dawno temu w końcu zdobyła się na wydostanie się poza tereny stada, które i tak poprzedzone było długimi dniami i nocami. Były tak bardzo dyktowane przez jej wahanie i wątpliwości, że nie zdziwiłaby się, gdyby słońce zawróciło w połowie drogi lub zderzyło się z księżycem.
- Nauczyłabym ich tego i owego. - Dodała, raz jeszcze wybierając inne piórko z wachlarza swoich głosów. Ten był dziwnie pełen przekonania, pewności, może nawet ciepłego oczekiwania. Przede wszystkim jednak tembr głosu był podyktowany przez potrzebę.
Maya nie była młoda i zdawała sobie z tego sprawę. Znacznie więcej życia miała za sobą, niż przed sobą, a choć sił jej nie brakowało, czuła, że najwyższy był już czas zakończyć samotniczy żywot, który przyszło jej wieść. Póki miała szansę choć odrobinę swojego doświadczenia przekazać dalej - Naemie, czy nawet tamtym lwicom - chciała tego dokonać. Nie chciała być pamiętaną, jednak marzyła o tym, by zamknęła oczy ze świadomością tego, że choć cząstka jej samej będzie żyć nadal.
Zamyśliła się. A potem, po długiej chwili milczenia, skierowała spojrzenie na Kahawiana.
- Nie zmarnuj swojego życia, młody. Masz je tylko jedno.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 05-11-2014

Zamruczał cicho w odpowiedzi po czym przeciągnął się rozkosznie. Skinął łbem u spojrzał z ciekawością na Mayę.
- Pewnie tak. Może i sama się od nich czegoś nauczysz, kto wie.
W cieszył się, że zielonooka w końcu dała się przekonać do jakieś szerzej pojętej integracji z resztą stada. Potrzebowała lwic do towarzystwa, wspólnych polowań i nawet głupich pogadanek. To było coś, czego nawet przy największych staraniach nie byłby w stanie jej zapewnić.
Na jego odpowiedź musiała chwilę zaczekać.
-Wiem.


//Wybacz że krótko, ale nie miałam pomysłu.//


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 10-11-2014

Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, na dobrą sprawę dwukrotnie nazwała już siebie w myślach hipokrytką. Że niby ona wie już o życiu wszystko, czego można się nauczyć? W drugą możliwość łatwiej było dać wiarę - że niczego nie nauczy się od gówniarzy. Mimo wszystko, stawiając kropkę nad jedynym 'i' w słowie, lwica pokusiła się o dyplomatyczną odpowiedź.
- Wątpię.
Posąg ku czci porażki przemówił ledwie jednym słowem. Dziwnie milcząca była cała jej postawa, w szczególności jakby wykuty w kamieniu wyraz pyska. Powaga i zimna bezwzględność zastąpiły niegdysiejszy uśmiech, a jedynym, co przemawiało za tym, że posąg miał swoją historię były jej ślepia. Były równie milczące co reszta. Należały jednak do kogoś, kto widział i przeżył więcej, niż było po nim widać - a widać było wiele. Na policzkach, w których zatopiły się pazury. Na ciele, które nosiło ślady wielu porażek. Była jak statua dla ozdoby, jak hołd dla ciała zahartowanego w ogniu i lodzie jej ducha, wykutym jednak w cierpieniu.
- Jak dobry jesteś w walce? - Zapytał posąg.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 10-11-2014

Rudy łeb przekrzywił się nieco, gdy samiec dokładnie zmierzył ją wzrokiem. Bardzo szybko wyczuł zmianę zarówno w wyglądzie jak i nastroju lwicy. Spoważniał od razu słysząc jej pytanie. Po chwili namysłu chyba znalazł prawidłową (przynajmniej tak mu się wydawało) odpowiedź.
- Wygląda na to, że wystarczająco dobre by przeżyć do tej pory.
Ponury uśmiech pojawił się na zmęczonym pysku. Póki co były one wystarczające, by każda potyczka kończyła się na ranach, z których bez problemów zdołał się wylizać. Po kilku sekundach pysk zmarszczył się w zaniepokojeniu.
Chyba nie planowała teraz treningu...?


RE: Zakole i czarny kamień - Kalani - 10-11-2014

Odstawiwszy Busarę do Termitiery, gdzie młoda z pewnością znalazła bezpieczny kącik dla siebie, Kalani postanowiła rozprawić się z tym, który pośrednio przyczynił się do zakłócenia jej wolnego czasu. Poddenerwowana lwica szybko odnalazła sprawcę zamieszania, który, na domiar złego, przebywał w towarzystwie nieznanej jej z widzenia samicy. Zapach Mai często był wyczuwalny na Zachodnich Ziemiach, więc wzięła ją za jedną z tutejszych łowczyń.
Wolnym krokiem szła w kierunku parki, świdrując na wylot bursztynowym wzrokiem "dwugrzywego" wojownika. Położone wzdłuż głowy uszy i nieco zmarszczony nos nie zwiastowały niczego dobrego. Kawowa wprawdzie nie chciała robić awantury partnerowi w towarzystwie, ale emocje same z niej kipiały. W końcu nie chodziło tutaj tylko o jej zmarnowany czas, ale przede wszystkim o Busarę, której mogło przydarzyć się wszystko. Podeszła do nich i uśmiechnęła się delikatnie do Mayi, nawet nie podnosząc ułożonych płasko uszu.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie nie patrząc wcale na Kahawiana. - Jestem Kalani. Jesteście bardzo zajęci rozmową czy mogłabym porwać na chwilkę szanownego pana?


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 10-11-2014

Na widok nadciągającej Kalani - a nadciągającej jak burza - Maya zareagowała, wydawać się mogło, jedynie zaintrygowanym spojrzeniem. Poza tym jednak zaszła jeszcze jedna zmiana. Oddech Mai stał się głębszy, ona sama, i tak wyprostowana, uniosła łeb jeszcze wyżej, machnąwszy przy tym ogonem. Nie wiedziała, czego się spodziewać po nadchodzącej lwicy, którą kojarzyła tylko z widzenia, a wątpliwości wyzbyła się dopiero, gdy tamta otworzyła pysk. Zdążyła jedynie prychnąć pod nosem pod adresem Kahawiana "do tej pory", ledwie powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, kiedy wpatrywała się w iskrzące bursztyny jej ślepi.
Toś sobie nagrabił, młody.
- Kalani. - Przywitała się z nią jej własnym imieniem, skinąwszy przy tym łbem. - Będę chciała zamienić z tobą słowo później.
Maya odsunęła się od Kahawiana, siadając obok niego i odsłaniając tym samym Kalani drogę.
I czekała na widowisko.