Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Kalani - 23-11-2014

Podniosła pytająco brew. To wszystko? Tak bez żadnego pożegnania? Bąknęłaby coś pod nosem, ale nie chciała narazić się starszej, więc po prostu bez słowa wzięła nogi za pas i truchtem odbiegła w swoją stronę. Trzeba znaleźć Nyotę. Pewnie ona zna większość lwic tego stada...

zt


RE: Zakole i czarny kamień - Maya - 29-11-2014

Maya nie przebywała tu daleko dłużej. Dźwignęła się z ziemi, w końcu zniknęła w morzu traw, biorąc ze sobą kogoś. Kogoś, kto zaczął wynosić naukę z jej ostrych lekcji.

[zt]


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 17-02-2015

Dwugrzywy w końcu zakończył swój patrol. Wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku... tak mu się przynajmniej wydawało. Przeciągnął się rozkosznie, wstrząsnął gęstymi kudłami porastającymi jego kark. Kalani zapewne była z lwicami, a Busara odpoczywa, albo plącze się za nią. W każdym razie (mimo całej swojej miłości do partnerki i córki) miał okazję do samotnej chwili wypoczynku i chciał z niej skorzystać. Ostatni raz dla świętego spokoju, przemknął spojrzeniem po okolicy. Ani jednej żywej duszy. Jak miło.
Z radosnym pomrukiem wskoczył na kamień, wysuwając pazury i po chwili legł na skale. Oparł ciężki łeb na przybrudzonych łapach. Będzie musiał je wyczyścić, ale tym się może zająć za chwilę. Przecież nie ma pośpiechu...

Po drzemce podniósł się, przeciągnął i ponownie ruszył w drogę.

z.t


RE: Zakole i czarny kamień - Otieno - 28-05-2015

Czarnogrzywy niedawno powrócił na tereny swego stada po wycieczce, która była w sumie bezcelowa. Chciał oczywiście odnaleźć swego ojca, jedynego który mu pozostał, dzięki czemu mógł dowiedzieć się czegoś o swych korzeniach. Niestety, jedyne co wiedział to fakt iż jego babką była Kami, lwica rosła i groźna, która panowała tymi ziemiami. Ojca nie odnalazł, postanowił więc wrócić tam, gdzie należał i pozostawić przeszłość za sobą. Nie stawał się coraz młodszy, przydałoby się odnaleźć jakąś ciekawą lwicę i założyć rodzinę, co by jego ród mógł dalej się nieść po tej krainie, lecz czy mu się to uda, nie wiadomo. Póki co postanowił trochę przyjrzeć się okolicy, w końcu nadal był odpowiedzialny za patrole, a gdy skończył udał się do zakola, po czym skoczył na czarny kamień i położył się wygodnie. Sierść grzywy idealnie zlewała się z kolorem kamienia, choć brązowe futro nie pozwalało wtopić się w otoczenie. Dwukolorowe ślepia zaiskrzyły, patrząc w wodę, lecz po chwili schowały się za powiekami. Otieno postanowił poleżeć tak sobie chwilę, kto wie, może nawet się zdrzemnąć, chyba że ktoś postanowi go zaczepić.


RE: Zakole i czarny kamień - Vult - 29-05-2015

Patrolowała okolice wypatrując jakiś szczególnych znaków czy obaw do niepokoju. Szczególnie leciała przy granicach, tam najprawdopodobniej spodziewała się jakiś nieproszonych gości. Do jej oczu wpadła brązowa masa rozpłaszczona na kamieniu, zniżyła nieco lot. Nie to jednak był czarnogrzywy lew o sierści koloru kory drzewa. Mlasnęła zadowolona że go dostrzegła. I tak zmierzała w stronę władcy ziem z raportem. Przy swoim szczęściu zda dwie relacje. Machnęła mocniej skrzydłami przyspieszając swój lot.
z/t
(spokojna głowa sprowadzę ci kogoś do wątku :D )


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 29-05-2015

Odnalezienie intruza było znacznie szybsze i łatwiejsze dzięki Vult i samiec w duchu po raz kolejny stwierdzał, że zaproszenie Vult do współpracy było dobrym pomysłem. Gdyby nie ona, najpewniej dopiero jutro dowiedziałby się, że ktoś niepożądany jest na jego ziemiach.
Stanowczo potrzebował strażników, którzy w ciągu dnia pilnowali by różnych partii ziem Zachodu. On sam nie był w stanie wszystkiego upilnować, nawet gdyby był na patrolu przez cały czas.
W każdym razie z każdym jego skokiem, zapach obcego był coraz silniejszy. Gdy w końcu uznał, że jest dostatecznie blisko zwolnił.
Długi, niski i ostrzegawczy pomruk opuścił jego gardziel. Nie będzie się skradać, to nie on powinien uważać.
Wyłonił się zza skały z opuszczonym łbem i napiętymi, gotowymi na wszystko mięśniami. Czerwone ślepia wbijały się w sylwetę samca... przez moment serce waliło mu znacznie mocniej. Kolor grzywy i sierści zgadzał się z tym, jak ubarwiony był Damaja... przez moment miał zamiar rzucić się na samca już za to, co ten zrobił wcześniej- był przekonany, że samiec odpowiedzialny za krzywdę Dey znajduje się tuż przed nim.
Otieno uratowało tylko jedno- Kahawian przypomniał sobie, że Nyotę skrzywdził samiec o jasnej sierści.
Czekał na wyjaśnienia.


RE: Zakole i czarny kamień - Otieno - 29-05-2015

Leżał spokojnie, jak gdyby nigdy nic, bowiem spodziewał się że w stadzie panuje nadal ten sam lew, który to go przyjął. Nie wyglądał na starego, jednakże długo nie usiedział, niedługo po przyjęciu do stada ojciec zaginął, a on podążył za jego śladami, by odnaleźć chyba ostatniego żyjącego członka rodziny. Powinien być ostrożniejszy, lecz zmęczenie wzięło górę. Szybko jednak się ogarnął, gdy tylko usłyszał pierwsze pomruki obcego samca. Podniósł łeb i wyszukał lwa, który jak się okazało był gotowy do ataku, do tego z całą pewnością starszy od czarnogrzywego. Powoli usiadł, by nie dać jakiegoś fałszywego znaku, nie miał oczywiście zamiaru się na niego rzucać, miał pokojowe zamiary.
-Salve, jestem Otieno.- zaczął od przywitania, którego nauczył się gdy tylko znalazł się na tych terenach. Miał nadzieję że trochę go to rozluźni, zrozumie że chce wrócić w ich szeregi, nie ich atakować.
-Nieco ponad rok temu dołączyłem do tego stada, lecz kilka miesięcy później zniknął mój ojciec, ruszyłem więc na jego poszukiwania. Zajęło mi to trochę więcej, niż przypuszczałem...- mruknął nieco smutno pod koniec zdania. Co prawda nie miał za superowych relacji z ojcem, w sumie to się nie znosili, jednakże był jego rodziną, przepustką do informacji, kim tak na prawdę był. Kiedyś bardzo chciał poznać swe korzenie, dowiedzieć się o babce Kami, oraz reszcie wujostwa czy kuzynostwa, lecz teraz miał ten czas za sobą. Teraz chciał po prostu wrócić do stada, które było jego miejscem od początku i zacząć nowe życie.
-Byłem wtedy strażnikiem, może przydam się wam znowu?- zapytał, co miało oczywiście oznaczać jego chęć do powrotu. Spodziewał się tego, że mógł go przegonić, nie znał go kompletnie, do tego po przyjęciu zniknął od tak, bez słowa, jednakże liczył że mimo wszystko kolejna para łap do pomocy zawsze się przyda. Nie wiedział również do końca z kim rozmawia. Mogło zaraz wyjść że był to również adept, ale dzięki temu dostanie się do króla i omówi powrót do stada, choć po reakcji samca nieco się domyślał, iż rozmawia z nowym władcą.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 30-05-2015

Nadal nieco rozdrażniony obserwował jak ten siada. Pozwolił mu w wytłumaczyć się i tak dalej. W końcu do tego ten miał prawo. Powoli zbliżył się do Otieno i... usiadł przed nim. Ot po prostu usiadł i wpatrywał się w młodszego samca, układając sobie listę pytań. Swego imienia niemniej jednak nie raczył ujawniać... przynajmniej nie na razie.
- Salve. problemem jest to, że nikomu z nas o tym nie powiedziałeś.
Czoło samca zmarszczyło się, a jego spojrzenie zaiskrzyło.
- Ostatnim razem nieobecności kilku członków naszego stada związały się z dużą ilością problemów. Nie mam zamiaru pozwolić, by się one powtórzyły. Za dużo nas kosztowały.
Widział również właściwą dla syna marnotrawnego skruchę i pogorszenie nastroju. Nie miał jednak zamiaru przez to w jakikolwiek sposób usprawiedliwiać Otieno, bądź też w jakiś sposób złagodzić swoje zdanie o nim. Podobna sprawa była z Freyem... ale ten wrócił znacznie szybciej. Niemniej jednak popełnił znaczący błąd i ten kosztował go największą możliwą cenę. Różnooki miał szczęście.
- Zaczniesz jako adept stada... będziesz pod obserwacją całego stada. Raz nas zawiodłeś... a zaufanie ciężko odbudować. Zobaczę, co potrafisz.
Ruszył łapą w geście zaproszenia, by ten wstał i ruszył za nim.
- Jestem Kahawian. Przywódca. Kilka rzeczy się zmieniło, a ja nie mam czasu, by siedzieć tu i wszystko omawiać.


RE: Zakole i czarny kamień - Otieno - 30-05-2015

Wziął głęboki wdech, gdy ten podszedł bliżej, jego mięśnie zaś lekko się napięły, bowiem nie wiedział, czego się spodziewać. Na szczęście ten usiadł jedynie przed nim i uważnie go obserwował, wyraźnie zastanawiając się nad słowami, które zaraz zapewne wypowie. Było tak, jak się spodziewał, przynajmniej z początku. Wiedział ze zawiódł na całej linii nie informując o tym nikogo, lecz czasu nie cofnie, zresztą kto wie czy nie popełniłby błędu ponownie, w końcu za młodu robi się różne głupoty. Na szczęście jednak Otieno dostał szansę, o którą prosił. Pośpiesznie kiwnął łbem na znak, iż wszystko doskonale rozumie.
-Dam z siebie wszystko, postaram się więcej nie zawieść stada- odparł, nie bez powodu używając słowa postaram, nauczył się bowiem nie składać obietnic których może nie dotrzymać, nie mógł więc powiedzieć że na pewno nie zawiedzie. Oczywiście zależało mu na pozostaniu na stałe wśród Zachodnich Ziem, nawet jeśli miałby całe życie patrolować tereny. Nie przeszkadzało mu to kompletnie, lecz nie da się przewidzieć przyszłości, po co więc składać obietnice które nie można na sto procent spełnić?
-Spróbuję się o wszystkim dowiedzieć jak najszybciej, Kahawianie.- dodał w odpowiedzi na jego przedstawienie się oraz informację. Oczywiście widział już pierwszą zmianę, a o resztę będzie musiał spytać kogoś ze stada i najlepiej jak najszybciej.


RE: Zakole i czarny kamień - Kahawian - 30-05-2015

Mruknął cicho.
- Mam nadzieję, Otieno.
W stadzie miał już dwóch ewentualnych pomocników, Saixa i jego. Dobrze by było, gdyby obaj zdołali się zaaklimatyzować się wśród Zachodnich... dla niego oznaczałoby to znacznie lepsze i częstsze pilnowanie granic i więcej czasu poświęconego młodym i Kalani. Od kiedy został przywódcą, nie miał czasu dla siebie. Nie, żeby narzekał... ale z czasem było to coraz bardziej męczące. Nie miał też towarzystwa, z którym mógł się pośmiać... brakowało mu towarzystwo Deriona. Przyjaciela, do którego mógł iść i odciążyć umysł...
Śmierć zmienia wszystko i wszystkich.
W nieco gorszym nastroju spojrzał na ciemnogrzywego.
- Oprócz ciebie, strażnikiem jest również Saix. Znajdź go i razem poznajcie granicę. Jutro o świcie przejdziecie patrol ze mną... chciałbym jednak byście mieli już jakąś orientację w terenie. A więc... do jutra.
Skinął lekko samcowi, po czym pobiegł z powrotem na wielką skałę.

z.t


RE: Zakole i czarny kamień - Otieno - 30-05-2015

Przyglądał się uważnie władcy, tym razem spokojnie, ciało już dawno się rozluźniło, co mogło zdradzić jego machnięcie ogonem po kamieniu. Kahawian wyglądał na zmartwionego, zasmuconego lub też po prostu zmęczonego, lecz Otieno nie miał zamiaru poruszać tego tematu, bowiem nie była to przecież jego sprawa i pomimo że kiedyś uwielbiał wściubiać nos w nieswoje sprawy, gdy doroślał zmienił się również pod tym kątem. Oczywiście nadal był ciekawski, lecz potrafił wyznaczyć granice których przekraczać nie powinien. Na jego słowa kiwnął łbem, co miało oznaczać że przyjął do wiadomości jego słowa oraz wykona zadanie, zaś gdy odszedł ziewnął przeciągle, napił się nieco wody i oblizał pysk. Miał ochotę jeszcze chwilę poleżeć, lecz mógł być równie dobrze obserwowany, do tego powiedział że się postara, czas go naglił... się mu zachciało, no ale nic, jak już powiedział a, czas było na b. Rozejrzał się po terenach po czym ruszył przed siebie w poszukiwaniu tajemniczego Saixa.

z.t


RE: Zakole i czarny kamień - Tyrvelse - 13-09-2015

Jeszcze przed swoim pierwszym treningiem zapragnął obejrzeć jak największą część terenów Zachodnich. Postanowił zatem iść wzdłuż rzeki, a zatrzymał się dopiero tu, zafascynowany szerokim zakolem. Podszedł do wody, myśląc i marząc.
Dziś pozna resztę lwiątek. Ciekawe jacy oni są? Już zaczynał myśleć o stadzie Zachodnich Ziem jako swoim stadzie, choć jeszcze nie poznał jego wszystkich członków. I niemal za każdym razem spotykał się z zaskoczeniem, że Maoni ma syna. Skrzywił się lekko. Cóż, nie dziwił się matce, że zataiła informacje o jego istnieniu, ale to i tak lekko go bolało.

[ Dodano: 2015-09-23, 19:25 ]
Nie chciał trwonić więcej czasu na siedzenie w jednym miejscu, więc po prostu ruszył dalej.
/zt


RE: Zakole i czarny kamień - Saix - 17-10-2015

Saix przyszedł w to miejsce ukoić pragnienie.
Ostatnie dni nie były jakieś szczególnie udane, ale nie można też powiedzieć, żeby było bardzo źle. Pożywienia nie było wiele, jak to na zachodnich ziemiach, ale on w sumie był do tego przyzwyczajony. Poza tym, miał znacznie ważniejsze problemy na głowie, w postaci dwójki niezbyt posłusznych młodych, które rosły jak na drożdżach i pozwalały sobie na coraz więcej. Posyłanie Shidzie i Tjalve srogich spojrzeń spływało po nich jak po kaczce, a Saix pomimo dość ponurego wyrazu pyska i szpecącej go blizny, nie potrafił być dla nich surowy. Oczywiście, te powsinogi dostawały od obu rodziców odpowiednie reprymendy, ale czarny wyraźnie widział, że to za mało.
Westchnął cicho. Wszedł do wód zakola po kolana. Ogółem nie przepadał za taplaniem się w rzece, jak to każdy kot, ale zmęczone długim marszem łapy chciały chwilę odpocząć. Zaczął pić, odganiając się ogonem od much.
W końcu wyszedł z rzeki i położył się na charakterystycznym dla tego miejsca czarnym kamieniu. Skała była przyjemnie nagrzana od słońca. Powinien wracać i sprawdzić czy te dwa nicponie poszły na lekcję, tak jak im kazano. Z jednej strony sądził, ze samotność patroli dobrze mu robi. Miał dzięki temu namiastkę dawnego życia, swoich dalekich wędrówek. Poza tym, mógł odpocząć od hałasu jaki robiła najstarsza dwójka z miotu. Z drugiej jednak strony czuł się trochę winny, że zostawił z nimi Gizę. Powinien wrócić i jej pomóc.
Podniósł się do siadu i zapatrzył na wodę.


RE: Zakole i czarny kamień - Maela - 17-10-2015

Do uszu Saixa przez kilkanaście minut dobiegały jedynie dźwięki otaczającej go natury. Ot, lekki szum wody, czasami jakieś wrzaski ptaków. Nie miał zapewne pojęcia, że w jego stronę zmierzała najmłodsza z jego pociech. Zmęczona, lekko zakurzona ale bardzo z siebie zadowolona. Jeszcze jakiś czas temu nigdy by nie powiedziała, że zapachy ją otaczające są czymś więcej niż no... zapachami. Dzięki lekcjom, uczyła się tropić, skradać i wszystkiego, co miało jej się przydać w przyszłości jako łowczyni. Wolne chwile czasami spędzała właśnie na tym - szukaniu i podążaniu tropem pozostałych członków stada... na jej nieszczęście najczęściej Shidy i Tjalve. Czemu to na jej i Megary głowach było pilnowanie jakby nie patrzeć starszego rodzeństwa? To chyba nie tak miało być...
Żeby jeszcze cokolwiek z tego miały... oprócz kuksańców i podgryzania starszyzny.
Tym razem jednak wpadła na trop taty i zdecydowała się nim podążyć. Miała cichą nadzieję, że będzie sam.
I chyba miała szczęście. Uśmiech pojawił się na pysku samiczki, gdy dostrzegła siedzącego na skale ojca. Może powinna zrobić mu niespodziankę? Eeeh, to chyba robota dla różnookiej siostry. Po prostu przyśpieszyła kroku, wspięła się na głaz i otarła z pomrukiem o łapę Saixa.
- Cześć, tato!- rzuciła radośnie.
Swoją drogą, ciekawe gdzie się podziewała mama... może jest na polowaniu? Albo zajmuje się nieznośną dwójką...


RE: Zakole i czarny kamień - Saix - 17-10-2015

Ptaszki ćwierkały, woda szumiała, słoneczko grzało nawet nie aż tak nieznośnie, jak to zwykle potrafiło... no sielanka po prostu. Ta cisza nie trwała jednak długo, ale szczerze? Kiedy Saix usłyszał szelest, odwrócił łeb i zobaczył jak spośród traw nagle wyłania się jego najmłodsza pociecha, na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech. Akurat w towarzystwie Maeli wiedział, że może liczyć na udany wypoczynek. Ta mała lwiczka w końcu była najgrzeczniejsza z całej czwórki. No, Megara też nie sprawiała zbytnich problemów, ale to jednak najmniejsza kruszynka zawsze zachowywała sie wzorowo.
- Hej, skarbie. - odpowiedział łagodnie, pochylając łeb i ocierając się pyskiem o małą. Zamruczał cicho a potem polizał ją po nosku. - Co tutaj robisz?
Naturalnie wiedział o tym, że Maela lubowała się teraz w ćwiczeniu swojego zmysłu powonienia i czasem podążała za niektórymi członkami stada. Ale miłym zaskoczeniem było zobaczyć ją tutaj. Był dumny z niej, kiedy widział jak się rozwija. Kiedy się urodziła była w końcu taka malutka. Saix bał się, czy przeżyje. Ale jak się okazało, Kruszynka, jak czasem ją nazywał, dała sobie radę.
- Przyszłaś sama? - zapytał jeszcze, choć nie słyszał już żadnego szelestu wśród traw. Znaczyło, że żadne z rodzeństwa za nią nie podążało. Z jednej strony powinien zwrócić jej uwagę, że mimo wszystko istniało ryzyko, że ktoś wejdzie na ich tereny i może zrobić jej krzywdę. Ale z drugiej, widział jak duża różnica zachodziła w małej, kiedy przebywała sama, a kiedy zamykała się w sobie, przygniatana charyzmą Tjalve i Shidy.
- Jesteś cała zakurzona, gdzie ty biegałaś? - uśmiechnął się lekko.