Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Padme - 12-10-2012

Objęła Abiegail chłodnym spojrzeniem szafirowych ślepi, kiedy ta zaczęła się miotać.
Idealnie, nie było w tym nic trudnego.
Beżowa splunęła tuż pod łapy białej, uśmiechając się wręcz podle. 
Bez zbędnych czynności, podeszła do lwicy, łapiąc ją za skórę na karku, by jakoś władować ją sobie na plecy.
- zakwateruję ją w nowym lokum Dart.- rzekła, spoglądając na samca obojętnie. Czy tu zostanie, czy pójdzie do Kami, to już jego sprawa, ona zaniesie swojego pierwszego więźnia do lochów, wręcz historyczny moment.
- idź do niej.- dodała będąc już ledwowidoczną czarną sylwetką na horyzoncie, nie krzyczała, jednak jeżeli echo dobrze się roznosi, samiec powinien to usłyszeć, tymczasem ona już kompletnie zniknęła, nie zostawiając za sobą nic.

[z/t z Abiegail]


RE: Zakole i czarny kamień - Dart - 13-10-2012

Dart wzruszył ramionami. Nie wiedział czy był gotowy na to, co może z nim zrobić Kami. W zasadzie kastracja to przyjemniejsza opcja. Spojrzał na Chikję. Huh, kimże ona w zasadzie była? Nie znał jej, a może... Nie, na pewno nie! Nie pamiętał żadnej, tak jednolicie czarnej lwicy poza Darkned. Ale, nosz proszę cię, Darkned to na pewno nie była, Dark była stara jak świat i była obdrapana ze wszystkich stron. Może jej córka czy cuś? Zresztą, nieważne. Trzeba ruszyć grubą dupę.
- Świetnie, więc idę do Kami. - odparł w połowie do siebie, w połowie do lwicy. I ruszył. Wstał dość ociężale. Wykonał kilka kroków cały czas gapiąc się na czarną, po czym o mało co się nie potknął o jakiś tak kamyk. Stracił równowagę, ale tylko na chwilę. W końcu ruszył lekkim truchtem. Pfeh, każdemu się zdarza. Po chwili zniknął w całym tym mroku. Trzeba się uwijać, może ona jest tu gdzieś... albo na skale Skazy. Możliwe, tak, obie opcje są możliwe. Wpierw obejdzie kawałek rzeczki, przedostanie się na drugą stronę, rozejrzy się i poleci do groty medyka. Jeżeli tam jej nie będzie to skieruje swój zacny zad na skałę, choć wolał się do niej nie zbliżać póki już na pewno nie będzie członkiem stada, albo nie zostanie odprawiony z kwitkiem.
[zt]


RE: Zakole i czarny kamień - Chikja - 13-10-2012

Dart, biedny Dart. Męczyło go to przeczucie, jednak żaden z jego domysłów co do tożsamości czarnej nie był chociaż minimalnie bliski prawdy.
Chikja jednak czuła to pokrewieństwo, prawie tak wyraźnie jak wiatr na pysku.
Gdy oboje zniknęli rozejrzała się po okolicy.
Nie ma co siedzieć tutaj i trwać w bezczynności, ruszyła dalej a na jej pysku ukazał się nikły uśmiech.

ZT


RE: Zakole i czarny kamień - Frey - 11-11-2012

Frey się nudził. Frey tak bardzo się nudził, że aż przeszedł się po po terenach Świtu w poszukiwaniu jakichś zbłąkanych Lwioziemców, których można by pogonić, lub innego podobnego ścierwa. Miał też cichą nadzieję na spotkanie, bo ja wiem?, Maoni chociażby. Kogoś do pogadania, w każdym razie. A tu pustka.
Zbulwersowany takim stanem rzeczy, postanowił wskoczyć na jeden z licznych tu przyrzecznych kamieni, na którym to ułożył się dość wygodnie. Oparł łeb na jednej z łap i wodził po otoczeniu beznamiętnym spojrzeniem w oczekiwaniu na przerwanie monotonii przez... Przez cokolwiek.


RE: Zakole i czarny kamień - Moran - 11-11-2012

Skoro więc Freyowi było potrzebne obojętnie jakie towarzystwo, to powinien się ucieszyć z przybycia Morana. Ten szedł luźnym krokiem wzdłuż koryta Czarnej Rzeki. Musiał się wyrwać z tamtej jaskini. Nienawidził tłumów. I dobrze, że wyszedł - gdyby zobaczył kolejnego żałosnego kandydata na Szkarłatnego, to by chyba cholery dostał.
Obrócił leniwie wzrok ku Frey'owi. Woń miał Świtezian, a poza, w której leżał, świadczyła o poczuciu bezpieczeństwa. Młody musiał więc być jednym z nich.
- Salve - rzekł Kudłacz, gdy zbliżał się do Adepta - Znamy się? Wybacz mi to pytanie. To sztuka ogarnąć całe stado.


RE: Zakole i czarny kamień - Frey - 11-11-2012

Zamrugał kilkakrotnie. Cóż to, czyżby jednak ktoś raczył zapewnić mu jakieś towarzystwo? Jak miło. Brązowogrzywy podniósł łeb, gdyż uznał, że rozmawianie z kimś w takiej pozycji, w jakiej się obecnie znajdował, może być uznane za przejaw nieuprzejmości czy wręcz lekceważenia. A tego nie chciał, bo przecież nie do końca wiedział, z kim ma teraz do czynienia. Poza tym z zasady darzył szacunkiem wszystkich Świtezian, czyli przeciwnie niż większość pozostałych mieszkańców tej krainy.
- Salve - odparł wcale przychylnym tonem. - Owszem, wydaje mi się, że widziałem cię przed wyprawą na Lwią Ziemię.
Po tych słowach już zupełnie zeskoczył z kamienia, by stanąć nieopodal niewiele wyższego od niego osobnika.
- Ale nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali. Jestem Frey.
Postawił uszy, acz nienatarczywie obserwując nowego znajomego.


RE: Zakole i czarny kamień - Moran - 11-11-2012

Przywołał w myślach wspomniane przez Freya wydarzenie. Ano, możliwe, że razem tam byli. W końcu wszyscy Szkarłatni mieli się tam zebrać, więc i jego nie mogło tam zabraknąć. A gdyby jednak, to zapewne teraz leżałby gdzieś rozczłonkowany za niesubordynację.
- Moran - odpowiedział szybko swoim imieniem. - Fakt, taka była wtedy wrzawa, że trudno było się nawet zapoznać.
W końcu pozwolił sobie przysiąść obok kamienia, na którym leżał samiec. Miał stąd widok na całą okolicę.
- Cholery można dostać z tymi Strażnikami - burknął, zmieniając temat. - Ja już mam mnóstwo spraw na głowie, a jeszcze muszę zajmować się ich zadaniami. Ile to razy ja już widziałem na tych ziemiach Lwich czy inne dziadostwo? Za każdego niedopilnowanego intruza winno się ucinać jakąś część ciała. Może wtedy mielibyśmy w końcu spokój.


RE: Zakole i czarny kamień - Frey - 11-11-2012

// Frey zeskoczył, ale okej. xd //

Również usiał, coby nie męczyć sobie łap. Już dość ucierpiały przez ciągłe łażenie tu i tam po terytorium Świtezian.
Tak naprawdę Frey mało kogo znał, od zniknięcia siostry trzymał się głównie z Maoni, ale wolał nie mówić o tym zbyt głośno. Jeszcze wyszłoby na to, że słabo się integruje ze stadem...
- Ja właśnie zrobiłam sobie spacer i patrzyłem, czy nie pałętają się tu jakieś patałachy. Ale najwyraźniej nikomu nie chce się daleko odchodzić w taką pogodę - stwierdził, marszcząc przy tym nos.
Było mu zimno jak nigdy, w dodatku ta mgła - widoczność słaba... Złotooki nie miał problemów ze wzrokiem, ale ciężko też było uznać spostrzegawczość za jego mocną stronę.
- O, to by było jakieś wyjście - przytaknął, lekko szczerząc kły w czymś w rodzaju uśmiechu na myśl o tego typu wydarzeniach.


RE: Zakole i czarny kamień - Moran - 11-11-2012

//Wybacz, ja już nie kontaktuję.

- Tak przy okazji... Masz jakieś kontakty z Lwioziemcami lub innymi stadami? Przydałoby się zrobić małą inwigilację, najlepiej od środka. Mamy już dostęp za pomocą siostry królowej Lwich, ale trzeba by było przetestować jej wierność. Przydałby się więc ktoś jeszcze. Ja sam wiem nie wiele o innych kręcących się patałach, a założę się, że nie jesteśmy sami w Krainie Czterech Stad. Słyszałem o kimś w górach i o jakiś... Chmurkach, Gwiazdkach? Chulera wi.


RE: Zakole i czarny kamień - Frey - 12-11-2012

Spochmurniał trochę. Chciał pomagać stadu, jak tylko się dało, aczkolwiek akurat jeśli chodzi o ten konkretny sposób, to nie za bardzo był w stanie cokolwiek dopomóc.
- Niestety, nie za bardzo. Wszyscy, których znam, to albo samotnicy, ale Lwioziemcy, którzy nie patrzą na mnie inaczej niż na wroga.
Wtem przyszedł mu do głowy genialny pomysł. Aż sam się sobie zdziwił, że wcześniej na to nie wpadł.
- Ale mogę pójść się rozejrzeć, i tak nie mam co robić. Na naszych ziemiach jest czysto, więc może spotkam kogoś ciekawego na ich własnych ślicznych terenach...
Tu zaśmiał się krótko z własnej wypowiedzi. Zupełnie nie przemawiały do niego te wszystkie piękne widoczki. Jaki to ma sens? Nie lepiej mieć jedną cudowną Oazę niż całe mnóstwo nijakich sawann? Stokroć lepiej! Jakoś się liczy, zarówno jeśli chodzi o ziemie, jak i ich mieszkańców.
Znów postawił uszy, tym razem na myśl o łażeniu po nieznanych miejscach w chłodzie i mgle w celu zdobywania przydatnych informacji. Tak, to było coś dla niego.


RE: Zakole i czarny kamień - Moran - 12-11-2012

- Właściwie to ten pomysł tak mi się podoba, że z chęcią zabiorę mój kudłaty zad razem z Tobą - dodał i powstał. - Na Lwiej Ziemi nie ma czego szukać, tam już nas znają. Chodźmy w te zimniejsze rejony, może tam coś znajdziemy.

//Wybacz, proszę, krótki post - brak weny i czasu. Jak będziesz wychodziła z tematu, zabierz Kudłatka ze sobą xD


RE: Zakole i czarny kamień - Frey - 15-11-2012

I on również powstał.
- To chodźmy. Chyba nawet wiem, gdzie to jest - uznał z pewnym zadowoleniem w głosie.
Nie dość, że wybiera się na tereny nieznanego sobie stada, żeby wyciągnąć od jego członków jakieś ciekawe treści, to do tego wreszcie pierwszy raz od dłuższego czasu ma normalne towarzystwo. Czego chcieć więcej?
Wybył więc.

Z/t z Moranem


RE: Zakole i czarny kamień - Naara - 18-11-2012

Lew położył się z głuchym westchnieniem, pozwalając łapom ugiąć się pod jego ciężarem. Z każdym krokiem odczuwał zmęczenie coraz dotkliwiej - te kilka ostatnich kroków odczuł tak, jakby ciągnął za sobą co najmniej trzy dorosłe lwy. Od dwóch dni niemal bez przerwy w drodze, wreszcie dotarł do celu wędrówki - do Złej Ziemi. Nie wiedział, że Kami nadała jej nową nazwę. Nie zdążył nawet się rozejrzeć - od razu zamknął ślepia, kiedy tylko natrafił oczyma na swoje odbicie w czarnym lustrze Rzeki.
Przeczuwał, że nie jest to najlepsza okolica na drzemkę, jednakże nie miał ochoty forsować przeprawy teraz, kiedy zmęczenie przygniotło już go do ziemi. Kami była niedaleko - jej świta pewnie też. Być może znajdzie jakąś znajomą twarz. Być może nie.
Nie wiedział nawet, po co jej szukał. Zdążył zapomnieć - albo nawet nigdy nie znalazł celu. Zatracił go w codzienności czarniejszej od tej rzeki.


RE: Zakole i czarny kamień - Makali - 18-11-2012

Poznaczone bliznami Starego Świata lwisko nie było jedynym samcem, który miał się zjawić w okolicach czarnego głazu, jednego z licznych punktów orientacyjnych położonych w okolicach Rzeki. Łapy młodzika pewnie stawiały kolejne kroki, prowadzące go coraz bliżej Ojca, a co za tym szło również i domu. Spotkanie z Dartem hiena zdążyła już odrzucić w niepamięć, podobnie jak chęć przytaszczenia ze sobą trofeum. Ciężko było przewidzieć, ilu członków Stada zareagowałoby podobnie jak nieroztropny czerwono grzywy. Niewiedza i brak chęci spojrzenia na siebie oczami innych stanowiły podstawy Starego Świata. Podstawy, które choć zachwiane, wciąż tkwiły zakorzenione głęboko w sercach wielu lwów. A przecież recepta na uzdrowienie była prosta - pozbyć się wadliwego organu, razem z jego gospodarzem. Z tych jakże przyjemnych rozmyślań wyrwała go obca woń, przyniesiona wraz z lekkim powiewem wiatru. Młodziak wyhamował i postawił uszy, poświęcając całą swą uwagę obcemu zapachowi. To, że stanowił tutejszego to jedno, jak pokazały niedawne doświadczenia z doinformowaniem co niektórych członków Stada, ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza w przypadku lwa. Hiena ostrożnie wspięła się na czarny głaz, zmrużonymi oczami obserwując odpoczywające lwisko. Swój? Chociaż Makalego naszła ta wątpliwość, po chwili ją od siebie odegnał, wszak kto normalny zapuszczałby się na te tereny, jeśli nie byłby w łasce Arto? Teraz wcześniejsza reakcja Darta nabrała nieco pozytywnego wydźwięku, uspokajając młodziaka. Jeśli nie przeoczyli hieny, to co się martwić o intruzów w postaci lwów? Swobodnie zbiegł z głazu, żeby potruchtać ku śpiącemu lwu. Zasiadł przed jego obliczem, mierząc samca zaciekawionym spojrzeniem. Uszy drgnęły na widok licznych blizn pokrywających ciało tamtego, ogonek zamerdał, kiedy nos wyczuł jakąś bliżej nieokreśloną, lecz znajomą nutę. No pewno, że swój! Samczyk chwilę się wahał, jednak po chwili wyzbył się zahamowań - wyciągnął przed siebie łapę i delikatnie zastukał w czerep pana szramiastego, jednocześnie otwierając pysk.
-Jest tam kto? -zapytał wesoło, żeby posłać zbudzonemu lwu przepraszający uśmieszek. No przecież musiał się zapytać, chyba nikt nie będzie miał do niego żalu, prawda? Nie do bohatera!


RE: Zakole i czarny kamień - Naara - 19-11-2012

Nikogo chyba nie zdziwiło, że reakcja ze strony samca mogła być tylko jedna. Warknął przeciągle i charkotliwie, nieomal wrogo, odsłaniając kły i otwierając uśpione ślepię. Zanim dotarło do niego, co się dzieje, zabił spojrzeniem cholernego wypłosza, który przerwał mu odpoczynek. Zaparł się łapami o zimną skałę, podnosząc się do pionu. Grzywa raz jeszcze opadła mu na ślepia, mrożąc irytację, która zawrzała mu w żyłach.
Kiedy już dźwignął się z ziemi, a oczy przyzwyczaiły się do widoku hieny, Naara uspokoił się. Zmęczony, choć trzeźwy umysł szybko zdał sobie sprawę z tego, że dawno temu psy faktycznie stanowiły nieodłączną część stada Złej Ziemi. Widok jednej z nich to dobry znak, choć wolałby, żeby dobre znaki nie przerywały mu odpoczynku. Być może od tamtych dawnych, dobrych czasów się nic nie zmieniło, a on odnajdzie to, czego szukał?
Przynajmniej szczeniak nie był z tych, których miał już wątpliwą przyjemność na wschodzie poznać. A potem zabić. Gdyby wszystkie hieny takie były, świat byłby o wiele prostszy i bezpieczniejszy.
Niestety, świat nigdy nie był prosty.
- Nie budź nigdy lwa. - Sam przerwał własne myśli, powoli, słowo po słowie ostrzegając samca. Może i zdążył się już uspokoić, ale na próżno było szukać w jego głosie ciepła. Był charkotliwy, niski, może nawet z brzmienia nieco złowrogi, jednakże nie skrywał w sobie poirytowania. Lwisko machnęło ogonem, krzywiąc pokiereszowaną mordę.
Chociaż po tym wszystkim, co widział, coś w środku burzyło się w nim na widok hieny, zakuł to w zimne kajdany opanowania. Bądź, co bądź, być może pchlarz był w stanie mu jakoś pomóc, naprowadzić na właściwy trop. Czego zażąda jednak w zamian?
Coś za coś. Na Wschodzie informacje w zamian za życie były uczciwą ofertą. Teraz jednak Makalemu bliżej było do przyjaciela, niż do wroga - zabawne, w odniesieniu do kogoś, kto nie jest nawet kotem. I całkiem dosadne - hiena zdawała się być o wiele bardziej komunikatywna od wielu lwów, z którymi miał już styczność w trakcie wędrówki.
Z ograniczonym entuzjazmem, lecz już bez jakiejkolwiek wrogości czy poirytowania nawiązał rozmowę.
- Chcesz czegoś? - zapytał krótko, nie siląc się na wyszukane słownictwo.