Król Lew PBF
Zakole i czarny kamień - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Zakole i czarny kamień (/showthread.php?tid=58)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Zakole i czarny kamień - Arto - 14-02-2013

-Oj, chłoptaś ma kuku. -mlasnął, niczym lwia prababcia pocieszająca lwiątko swej wnuczki. Łapą samca wystrzeliły do przodu, by bez skrępowania, metodą dokładnych i sumiennych poszukiwań dotrzeć do ogniska bólu. Tam Ragnar został dźgnięty paluchem Przywódcy, by ten, na widok grymasu na pysku szarego, upewnić się co do rezultatu tego badania.
-Pewno, z czasem nawet chora łapa odpadnie, zupełnie sama. Ale moje chłoptasie bynajmniej nie muszą czekać, aż samo się zrobi. Zwłaszcza nie ci, którzy umią wykazać się wiernością i ciężką pracą. -mrukął, powoli naciągając skórę na brzuchu tamtego, żeby pochylić łeb, w celu skontrolowania wielkości siniaków tamtego.
-Cóż, możesz spróbować potaplać się w wodzie, ale rzeczywiście, najlepszą kurację zapewni czas. Ja już niczego nie wykombinuję, może prócz buziaka na poprawę humoru. -mruknął spod brzucha Ragnara, który zaraz potem miał poczuć tam delikatne muśnięcie wypłoszowego języka.
-Antylopa? A po co, żadna lwica nie ofiaruje ci zdobyczy? Przecież to ich domena! -obruszył się, na nowo stając z tamtym oko w oko. Miał kontynuować, jednak coś innego przykuło jego uwagę. Zmarszczył nos, by niuchnąć parokrotnie, by następnie po prostu przykuć nos do grzywny lwa, uważnie wyłapując zrobimy znajomego zapachu. W końcu prychnął, odrywając mordę od Ragnara.
-Czuję sukę, nie podoba mi się to. -powiedział z niesmakiem, wywołanym nieporządanym odkryciem. Przestąpił z łapy na łapę, by po chwili klapnąć na zadzie, wlepiając w tamtego wyczekujące spojrzenie.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 14-02-2013

Szary wywrócił oczyma, słysząc komentarz musztardowego, po czym stanął nieruchomo gdy ten dokonywał oględzin jego "kuku". W międzyczasie jego uszom udało się nawet wychwycić pochwałę, co sprawiło, że na pysku szarego pojawił się niezauważalny uśmiech-a więc sprawia dobre wrażenie.
Słysząc ostateczną diagnozę i zalecenia pokiwał twierdząco łbem, na znak zrozumienia. Zanim jednak zdążył się zorientować Arto zmienił słowa w czyn i jak gdyby nigdy nic liznął samca po brzuchu, a ten spojrzał na niego z dezorientacją, nie odezwał się jednak.
Słysząc pytanie Przywódcy o polowanie szary zaśmiał się bezgłośnie.
-Naprawdę? To dziwne, bo póki co, to ja przynosiłem zwierzynę, raz Tobie samemu, raz lwicom, na Skałę, sam jednak tego nie uświadczyłem-odparł nieco zdziwiony.
Gdy musztardowy począł węszyć zaniepokoił się nieco. Zupełnie zapomniał o Destiny, która jak widać zostawiła po sobie nie tylko złe wrażenie, ale i swój zapach.
-Ahh tak..-zaczął dosyć niepewnie, zastanawiając się, jak to wszystko wytłumaczyć.-Na patrolu natknąłem się na pewną czarną lwicę, Destiny.-tu spojrzał na króla, sprawdzając czy aby nie kojarzył tego imienia.-Jak na intruza, to brakowało jej trochę pokory, dlatego nie przebierałem w środkach, a że to wszystko poszło w trochę inną stronę, no cóż..-tu urwał spoglądając gdzieś w bok.-Na dodatek okazało się, że rzekomo "należy" do Mogrima, który dziwnym trafem właśnie się tam zjawił no i..-zaśmiał się nerwowo.-chyba król sam rozumie..
W tym momencie poprzednie ożywienie zniknęło bezpowrotnie, a w jego miejsce pojawił się dawny niesmak.


RE: Zakole i czarny kamień - Arto - 14-02-2013

Samiec nie przerywał szaremu, spokojnie wysłuchując historii towarzysza rozmowy, chociaż do samego początku dobrze wiedział, jak będzie brzmiała. Jedynym zaskoczeniem była wzmianka o Mogrimie, jednak przecież jakiś czas temu wyczuł od niego zapach czarnej, więc nie miał podstaw, żeby wątpić w słowa lwiska. Pokręcił łbem, wyrażając swoją dezaprobatę.
-Znam Destiny, jest nielojalna. A przez to niebezpieczna. Nie życzę sobie, byś z nią trzymał, podobnie jak Mogu. Pogadam z nim osobiście. -rzucił, marszcząc pysk na samo wspomnienie imienia samicy. Wolno oblizał pysk, przywołując dawne wydarzenia. Co prawda to właśnie dzięki słowom czarnej Płonąca przestała istnieć, jednak czy to jakakolwiek zasługa? Podczas wojny niewiele zrobiła, zaś sam konflikt i tak by się zaostrzył, bez względu na niewyparzony język Destiny.
-Pozbądź się tej woni, Kami też jej nie lubi. Jak będzie wam zależało, to przyjmę lwice bliskie moim chłoptasiom, żeby nie kryli się z nimi po krzakach. Ale tej to nawet na oczy nie xhxę widzieć. A skoro już o łaskach... Jak ty latasz za mięchem, pilnujesz granicy i jeszcze użerasz się z panterą, to co robią one? Jesteś moim poddanym, nie niewolnikiem, walnij się na ziemi i odsapnij, może to spowoduje, ze nasze panie ruszą opasłe zady. Może i nimi pora się zająć...


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 14-02-2013

Malec truchtał przez większą część drogi dość zadowolony, że będzie miał wreszcie czym się zająć gdy już wróci do groty. Jedyne co mu nie odpowiadało, to wizja rodzeństwa skaczącego mu po głowie. On chciał tylko pochwalić się zdobyczą tatki i w spokoju zabrać się za jej sekcję, czy coś w tym stylu. Nie dzieliło go wiele od miejsca, do którego zmierzał, gdy nagle zwietrzył zapach Arto. Był jeszcze zbyt młody, żeby ocenić świeżość zapachu czy cokolwiek innego, ale wiedział, że to tata. A skoro go czuć, to jest gdzieś w okolicy. Będąc gdzieś w okolicy, na pewno nie ma nic ważnego na głowie. Rozentuzjazmowany malec podskoczył do góry po dłuższej chwili kalkulowania w głowie "za" i "przeciw" pójścia jego tropem, po czym ruszył dość żwawym biegiem w stronę, w którą podejrzewał, że musztardowy polazł. Oczywiście o surykatce nie zapomniał, cały czas trzymając ją w pysku. Nie mylił się. Minęło kilka minut i nieco zdyszany już młodziak dotarł do swojego ojczyma. Ujrzał go niedaleko wypatrując z jakiejś wyższej skałki. Zeskoczył ponownie na ziemię chowając się w wysokiej trawie i po chwili dotarł do Arto zadowolony. Nieco wcześniej puścił gryzonia, żeby ładnie się przywitać. Stanął przy tylnej łapie taty i uniósł łebek szukając jego spojrzenia.
-Cześć, tato.- uśmiechnął się delikatnie i położył uszka po sobie teraz zastanawiając się, czy aby na pewno niebieskooki nie ma nic przeciwko jego towarzystwu. Dopiero teraz pomyślał, że mógł z Ragnarem rozmawiać o jakichś ważnych... dorosłych rzeczach. Cofnął się o dwa kroki uśmiechając z delikatną pokorą.
-Dzień dobry Panu.- powiedział jeszcze cichutko do szarego, żeby nie dostało mu się i za to.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 14-02-2013

-Taaak, zdążyłem to zauważyć.-przytaknął na słowa musztardowego-Mogrimowi chyba jednak odpowiada taki "wolny związek", ale jak sobie życzysz.-dodał po chwili, przysiadając na ziemi.
Na wydane polecenie pokiwał jedynie łbem i począł słuchać kolejnych słów przywódcy.
-Nie wiem, co robią, ale ja na pewno nie będę się wylegiwać, kiedy wciąż słyszę pod swoim adresem nieprzychylne uwagi. "Strażników znowu nie było na granicy", "Co ci Strażnicy w ogóle robią" i tak dalej..-westchnął cicho, krzywiąc się.-Naprawdę, robię co mogę, ale nie jestem w stanie przebiec wzdłuż granic i przetrząsnąć centrum na tyle szybko i dokładnie żeby kogoś nie przepuścić. Zresztą też właśnie dlatego tu trenuję, ale..ehh, nie wiem.-tu urwał zamyślając się na chwilę. Zastanawiał się nad tym, czy rzeczywiście ma za dużo na głowie, czy po prostu nie jest w stanie sprostać prostym, postawionym mu wymaganiom. W tej chwili bardziej prawdopodobna wydała mu się druga hipoteza.
Po chwili spojrzał niepewnie na Przywódcę. Poczuł się dosyć niezręcznie w związku z poprzednim narzekaniem, dlatego wbił wzrok w podłoże. Wpatrywał się tak w nie przez chwilę, aż do momentu, gdy do jego uszu dotarł głos młodzika, który właśnie witał się z Arto.
-Cześć młody.-odpowiedział mu tylko i spojrzał powtórnie na przywódcę.
-Mam już iść?-spytał z myślą o tym, że być może musztardowy wolałby spędzić chwilę czasu z synem sam na sam, po czym wbił w niego spojrzenie, czekając na jakąś odpowiedź.


RE: Zakole i czarny kamień - Arto - 16-02-2013

Samiec uważnie nadstawił uszu, przyjmując do wiadomości skargi Ragnara. Gdy tamten skończył, pysk musztardowego przybrał pochmurny wyraz, zaś jego właściciel mlansął z niesmakiem. Nim jednak zdążył otworzyć pysk, usłyszał powitanie malucha, na co od razu się rozpromienił. Masywna łapa natychmiast porwała lwiątko ku górze, w powietrzu przytulając je do swej kudłatej piersi.
-Jaki tam pan, to przecież twój starszy kumpel, nie ma się co silić na formalności. Zaczekać momencik... -pouczył miniatutową kopię samego siebie, by odstawić ją na ziemię, uprzednio witając synka przeciągłym liźnięciem szorstkiego ozora.
-Dwóch Strażników powinno starczyć w zupełności. Ale nie sądzę, by problem leżał w was, daj mi pomyśleć. Nasza organizacja potrzebuje łapy rasowego samca. A ty idź do Oazy i nie ruszaj się, póki po ciebie nie przyjdę, bo widzę, że muszę cię czegoś nauczyć, zanim padniesz z przepracowania. Teraz skup się na pilnowaniu Raju, tak spełnisz się w swej roli. No, zmykaj, kiciu. -skończył, całe swe zainteresowanie skupiając na Akirze.
-i jak było z Shaidem, trochę was nie było, Ailla zdążyła się już zgubić. -zagadnął, kładąc się na ziemi, by zrównać swe spojrzenie do poziomu młodziaka.


RE: Zakole i czarny kamień - Skanda - 17-02-2013

Szary pokiwał jedynie łbem przyjmując do wiadomości słowa Przywódcy po czym dźwignął się na łapy. Zanim odwrócił się, skłonił się nisko musztardowemu, posyłając młodemu Akirze słaby uśmiech. Obrał kierunek na Oazę i po chwili już go nie było.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 17-02-2013

Na ten gest wróciło mu nieco pewności siebie. Uśmiechnął się nieco szerzej, wciąż z delikatną pokorą, i zaśmiał się cicho zamykając jedno oko podczas przytulasa. Gdy znowu znalazł się na ziemi, poprawił nieco futerko na pyszczku łapą i wlepił spojrzenia w obu samców.
-Cześć, starszy kumplu.- poprawił się wciąż nie znając imienia szarego. Na początku pomyślał, że po prostu jego tata i Ragnar ucięli sobie pogawędkę, ale gdy okazało się, że właśnie kończyli jakieś ważne spotkanie (wywnioskował to z trudnych słów, których używał tata), zamilkł na chwilę i spojrzał na musztardowego z podziwem. Jejć, cały czas zajmować się stadem i ważnymi sprawami... Tyle na głowie! Jak Arto znosił to non-stop? Przekrzywił delikatnie łebek i odprowadził szarego wzrokiem nieco zaciekawiony. Z delikatnego zamyślenia wyrwał go głos ojca.
-Upolował jakąś niemądrą surykatkę i siedzieliśmy na drzewie.- uśmiechnął się delikatnie do taty.- Wziąłem ją ze sobą bo skoro już się nie rusza, to chyba nikomu nie będzie potrzebna.- dodał po chwili i postawił uszka, a na jego pyszczek wpełzło niemałe zdziwienie.
-Jak to? Spała w grocie, gdy wychodziliśmy. Będziemy jej szukać, czy ...- przerwał na chwilę zastanawiając się, czy dobrze użyje dopiero poznanego słowa.-...umarła?- dokończył po chwili stwierdzając, że tak, chyba wszystko się zgadza. Usiadł i owinął ogonem łapki.


RE: Zakole i czarny kamień - Arto - 20-02-2013

-W takim razie będziesz ją musiał zjeść, zanim zabierze ci ją jakiś sęp czy likaon. O ile wcześniej ciebie nie schrupią, chociaż tutaj jest to mało prawdopodobne. -mruknął, na wieść o tym, że młodziak przyciągnął ze sobą upolowane przez Shaida zwierzątko. Dalej uważnie przysłuchiwał się jego słowom, korzystając z chwili, którą mógł poświęcić synkowi. Jednak ostatnie pytanie zaskoczyło go na tyle, że podniósł uszy, jakby chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumiał.
-Nie, dlaczego? Znalazłem ją i dopilnowałem, by znów znalazła się w domu. Kiedy ktoś umiera, to już nie wraca, chyba że w snach, jednak jakim byłbym dla was rodzicem, gdyby pozwolił któremukolwiek z moich dzieci wyzionąć ducha, hm? -zapytał, przejeżdżając łapskiem wzdłuż grzbietu musztardowego lwiątka, chcąc nacieszyć się jego obecnością. A skoro już zaczął mówić o rodzinie, to warto, żeby poruszył jeszcze jeden temat.
-Ponoć odtrącasz swojego rodzonego brata. Dlaczego tak postępujesz? -rzucił do tamtego, delikatnie przekrzywiając łeb, żeby pozbyć się problemu z perspektywą. Podziały wewnątrz jego rodziny były ostatnim, o czym Wypłosz chciał słyszeć; jego krew była zbyt cenna, by miała wzajemnie się zwalczać, burząc więzi, okupione ciężką pracą bliskich Arto.


RE: Zakole i czarny kamień - Akira - 22-02-2013

Słysząc pierwszą wypowiedź taty, w pierwszym momencie musiał pomyśleć, czy aby na pewno dobrze usłyszał. Stał tak chwilę patrząc się na Arto, po czym zastrzygł uszami i zamrugał parokrotnie.
-Jak to... zjeść?- przekrzywił łebek zdziwiony. Znał już smak mięsa, ale tylko tego... dużego i przeżutego. Nie miał pojęcia, że można wszamać coś takiego jak surykatka. Zakręcił noskiem i odwrócił się w stronę miejsca, w którym zostawił zwierzątko. Potem znowu usłyszał musztardowego i pierwszym sygnałem uwagi młodziaka było skierowane nań uszko. Zaraz za nim poszło spojrzenie malca.
-A nie wiem, być może też dała się przez kogoś złapać, tak jak ta surykatka.- odparł w pierwszej chwili.
-To chyba dobrze. Lubię ją.- stwierdził i kiwnął łebkiem, jakby na potwierdzenie swoich słów.
-Aresa? No... czasem bardzo mnie denerwuje. Ciągle chce się bawić, nie mam od niego chwili spokoju.- przerwał na chwilę zastanawiając się, po czym dodał.- Nazwałem go raz brzydko, tak jak wy mówiliście do naszej opiekunki, i kopnąłem. Makali powiedział, że tak nie powinienem, ale potem znowu go prawie uderzyłem.- położył uszka po sobie i spojrzał gdzieś w bok.- Przeprosiłem go, ale ja na prawdę nie lubię, kiedy on próbuje się ze mną bawić, a ja akurat nie mam ochoty.- odparł dość chaotycznie, bo brakowało mu jeszcze zasobu słów, ale chyba wypowiedział się na tyle jasno, żeby Arto mógł zrozumieć. Przynajmniej w jego mniemaniu. Przypomniał sobie po chwili o surykatce i odwrócił się znowu w tamtą stronę.
-Poczekasz tato chwilę? Pójdę po nią, żeby nikt jej nie zabrał.- miał na myśli surykatkę, oczywiście. Inną sprawą było, że o tym nie wspomniał. No, ale chyba było wiadomo o co chodzi. Popędził po nią i minęła niedługa chwila, jak zaraz był z powrotem. Położył ją sobie pod nogami i spojrzał na Arto czekając na jego jakiekolwiek słowa.


RE: Zakole i czarny kamień - Mistrz Gry - 24-02-2013

Arto, w pozycji leżącej, poczuł dziwne kłucie gdzieś pod brzuchem. Gdy lew łapą zgarnął przeszkadzający element natury, zauważył, że są to dwa ładne kamyczki.
+ 2 opale dla Arto



RE: Zakole i czarny kamień - Arto - 08-03-2013

[zt]


RE: Zakole i czarny kamień - LuraBBL - 23-03-2013

Młoda lwica klnąc pod nosem niczym zawodowy grabarz podczas kopania grobu dotoczyła się do zakola. Czuła się fatalnie, wiedziała że w tym stanie poruszanie się jej tylko szkodziło. Wprawdzie dotoczyła się wcześniej do jaskini medyka ale została z tam tond wypier... wyproszona, a medyka nie było. Legła w zakolu i zaczęła oblizywać swoje rany. Niosło to ból ale tylko jej niewielka wiedza medyczna podpowiadała jej że tak przynajmniej trochę sobie ulży.
-Ja pierniczę to stado musi mieć nieźle pokręconą ilość książąt i członków władzy... No to co ja znam... Kami- władczyni, ma syna i on też ma syna który jak ja kandyduje do tego stada... Teraz poznałam syna władcy, chyba nie spokrewnionego z kami który nosi się jak władca ale zaatakuje słabszą lwice tylko by pokazać większy kontrast sił... Ech matka by użyła stwierdzenia pozer i słaby duch. Ciekawe jak wygląda władca i ile ma lat. Pewnie w porównaniu z matką młody...-
Lura zachichotała, jej matka wszak nagięła i to mocno granice wieku, a ona była niczym klon matki.
-Ciekawe czy ją znał i czy znowu będę miała przez to przesrane...


RE: Zakole i czarny kamień - Padme - 30-03-2013

Zapach posoki Lury naprowadził na nią nosy dwóch adeptek, które przybywały tu tylko z jednego powodu. Ale ciiii... Kto ma wiedzieć, ten wie.
Padme wolała iść przodem i zdać się mimo wszystko na własny nos, który jak się cudownie okazało zaprowadził ją do celu. Pad z niemałym obrzydzeniem spoglądała na truchło Lury.
- Czy to na pewno żyje?- rzuciła z niesmakiem ku towarzysce.
Wygląda na kogoś, kto już dawno wyzionął ducha. A że za bardzo nie mam weny, to na tym skończę.


RE: Zakole i czarny kamień - Orvara - 30-03-2013

Orvara zrobiła minę świadczącą o tym, że wie tyle samo, co i Padme, i wzruszyła łopatkami. Przyszła niewiele spóźniona - węszyła w powietrzu za Erickiem; nie znalazły go nad rzeką, we wcześniejszym miejscu, ale nie było go też tutaj. Zgubił się we własnym domu czy jak? Frajer.
Zbliżyła się do Lury, kołysząc ciałem na boki.
- Te, larwo. MEDYK!
Ryknęła, jednocześnie wymierzając cios łapą w tułów lwicy, która albo była nieprzytomna, albo śpiąca, albo nie wiadomo co - w każdym razie nie zareagowała żywo na ich przybycie. Może rzeczywiście sama już padła i nie będzie zabawy?
Orvara odsunęła się trochę, tak na odległość dwóch wyciągniętych łap.
Głupio by było złapać od niej jakąś chorobę.