Król Lew PBF
Złota Skała - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50)
+--- Wątek: Złota Skała (/showthread.php?tid=68)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


RE: Złota Skała - Tunai - 11-11-2013

Mały lew szedł przed siebie z głową spuszczoną w dół. Był wyczerpany, głodny i spragniony. Szedł już parę godzin bez odpoczynku, w końcu zdecydował że nie da iść dalej i musi gdzieś na chwilę przysiąść. Jego uwagę przykuła piękna skała -Może znajdę tam schronienie- pomyślał. Może było to głupie no ale trudno, musiał gdzieś odpocząć i nie pomyślał że może ona być już zamieszkana. Wspiął się na nią i zamarł w bez ruchu patrząc na lwy które tam były. Nie no, normalnie super, pewnie wszedł na czyjeś tereny i zaraz skończy w paszczy jednego z nich. Młody chwilę gapił się bezmyślnie, a kiedy doszła do niego świadomość gdzie jest przyłożył uszy do siebie i zaczął się wycofywać. -Przepraszam, już sobie idę- powiedział robiąc krok do tyłu. Nie miał sił by uciekać, wcześniej padnie niż przyśpieszy kroku. Tak więc zaczął się cofać nie odrywając przerażonego wzroku od lwów, ale zanim się obejrzał był na samym końcu skały, no to widocznie trzeba zacząć żegnać się z życiem.


RE: Złota Skała - Shaka - 14-11-2013

Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze się nie przedstawił. Jak mógł w ogóle o tym zapomnieć? Efekt niewyspania? Skarcił się w duchu, za chwilę również dostał i rzeczywiste upomnienie, gdy ogon Ines trzasną o jego łapę. To podziałało na niego jak mocna kawa. Brązowy potrząsnął głową, aby pozbyć się resztek otępienia. Tak, jak jeszcze przed chwilą wyglądał, jakby jeszcze nie do końca kontaktował, tak teraz wyglądał już zupełnie trzeźwo, a jego spojrzenie stało się bardziej bystre, chociaż malował się w nim wstyd.
- Przepraszam najmocniej za moje zachowanie. - rzucił prędko ze skruchą, chyląc raz jeszcze łeb w geście szacunku do Nkirumy.
- Nie miałem szansy się przedstawić. Nazywam się Shaka. - powiedział, patrząc wprost na mistrza. W jego mniemaniu wydało się wszystko stracone. Powinien bardziej się pilnować. Może powinien opuścić to miejsce? Czuł się, jakby od początku uczył się życia. Po tak długim czasie samotności musi minąć trochę czasu, zanim przyzwyczai się z powrotem do życia w grupie.
Kątem oka zauważył przybycie jakiegoś lwiątka. Czyżby się zgubił? Właśnie na takiego wyglądał. W pewnej jednak chwili zbliżył się niebezpiecznie blisko do krawędzi skały. Shaka natychmiast, jako że stał nieco z boku, wyskoczył do przodu, zręcznie omijając stojącą przed nim dwójkę, po czym gwałtownie się zatrzymał.
- Młody, uważaj! Krawędź! - krzyknął w jego stronę, stojąc jak wryty, praktycznie w tym momencie nie oddychając. Różne osoby spotykał w swoim życiu, bał się, że kiedy się zbliży, młodzieniec się przestraszy i jeszcze bardziej zacznie się cofać, co wiadomo czym by skutkowało.


RE: Złota Skała - Inés - 20-11-2013

Kapłanka początkowo nie obdarzyła przybyłego ani krztą uwagi. W tej chwili absorbowała ją rozmowa z Nkirumą, obserwowanie Shaki, który zdążył nieco poprawić swoją sytuację, zerkanie na jakby nieobecną Rozę... Aż do czasu, gdyby białogrzywy wyrzucił z siebie kilka słów tak głośnych, że Ines musiała skulić uszy. Dopiero po upływie kilku sekund zdecydowała się na obrócenie łba w kierunku, ku któremu zwracał się lew.
Wiele mogła spodziewać się ujrzeć, lecz z pewnością nie lwiątko stojące na samej krawędzi Skał. Młodociany niedoszły samobójca? Jakie motywy mogłaby mieć osoba w tym wieku...? A może to jednak przypadek, może nieuwaga, dziecięcy brak rozsądku i wyobraźni przestrzennej? Jak by nie było, jasnolica mogła jedynie śledzić rozwój wydarzeń, uznawszy, iż jakakolwiek próba wtrącenia się mogłaby przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Milczała więc, wciąż całkiem spokojnie siedząc w bezruchu, tyle tylko, że łeb zwrócony był w inną stronę niż wcześniej.


RE: Złota Skała - Tunai - 22-11-2013

Tunai ciągle przestraszony cofał się do tyłu, nieświadomy tego, że jeszcze jeden krok i może polecieć w dół. Mały nie wiedział co się koło niego dzieje, jednak doszło do niego to co usłyszał. Zdążył się zatrzymać, jedynie osunęła mu się tylna łapka. Zrobił duży krok do przodu i uniknął niebezpieczeństwa. Ale lwiątko nie czuło się bezpiecznie. Lewek był wstrząśnięty ostatnimi wydarzeniami i w dodatku chciało mu się jeść i pić. Zaczęło mu głośno burczeć w brzuchu, ale mały w tym czasie to o niczym nie myślał. Nie wiedział czy tutejsze lwy są przyjaźnie nastawione, czy wręcz przeciwnie. Choć gdyby nie lew, to Tunai już by nie żył. Patrzył na wszystkich wystraszony. Był skulony w małą kulkę. O tak!, mała, trzęsąca się kulka, tak można go opisać. Jego ogon nerwowo latał na lewo i prawo, a na łapach miał wysunięte pazury, no wiecie, na wszelki wypadek. Choć i tak nic by nimi nie zrobił.


RE: Złota Skała - Nkiruma - 24-11-2013

Trzask ogona przyjaciółki nie umknął słuchowi Nkirumy, zwłaszcza, że tupot łapek i krzyki miały się rozegrać dopiero za chwilę. Czy bez tego upomnienia Shaka również naprawiłby swój nietakt? Nie dowie się już; skinął jednak łbem, krótko, sztywno, akceptując przeprosiny. Nie będzie przecież żywił urazy z powodu drobnego niedbalstwa. Choć co innego niż urazę - kto wie...

Potem na skałę wdrapał się ten samczyk i zatrzymał tuż nad krawędzią. Też pomysł; uciekać w stronę obcych lwów, do góry, na rumowisko skalne, które potrafi chwycić za łapę i skręcić ją w nadgarstku lub w łokciu. Czemu Nkiruma uznał, że Tunai przed czymś ucieka? Cóż, ostatnio widywał tylko takie lwiątka. Teraz to on popełnił grzech niedbalstwa, nadmiernie upraszczając sytuację, ale śpiąca mu między łapami Alve przypominała o tym, jak bardzo sam potrzebuje odpoczynku. A do zrobienia było przecież jeszcze wiele.
- Wyjście jest w tę stronę, młody lwie.
Zauważył spokojnie, choć w jego tonie krył się ślad znużenia. Wskazał łbem pożądany kierunek zejścia, inny od tego, który czaił się za lewkowym zadem.
- Będę zresztą zmierzał w tamtą stronę - do groty medyka, dopowiedziało jego spojrzenie, skierowane na Ines - więc mogę cię odprowadzić.
Schylił się, westchnął nad uchem tigonki, rozwiewając kępkę sierści za uchem, ostrożnie zdjął z niej łapy i odstąpił krok.
- Podążaj za mną, a zejdziesz bezpiecznie.


RE: Złota Skała - Alve - 24-11-2013

Tigonka przez cały ten czas spała sobie smacznie i o dziwo nawet owe krzyki niezdolne były wyrwania jej z tego stanu. Dopiero westchnienie lwiska, które owiało swoich ciepłem jej ucho, przyjemnie ocuciły ją z twardego jak skała snu.
Turkusowa ślepia otworzyły się powolnie, gdy dotychczasowe schronienie z grzywy samca ześliznęło się z niej, odsłaniając pręgowany grzbiet.
Kotka podniosła się do siadu, a tuż przed nią, jakby znikąd zawidniała biała postać o chłodnych ślepiach.
Alve machinalnie znieruchomiała i wyraźnie spięta cofnęła się o krok. Pamiętała ją bardzo dobrze i mimo, że powinna spodziewać się obecności Ines, to nie była przygotowana na konfrontację z nią.
Tak, jak zazwyczaj zachowywała się bardzo bezpośrednio, traktując wszystkich na równi sobie, tak ta postać wydała jej się jakby większa i znacznie bardziej dostojniejsza niż ci, których przyszło jej spotkać dotychczas.
I na dodatek pasiasta podpadła jej i stadu, na którego czele przecież stała.
Kotka z pokorą opuściła łeb i wymruczała ciche "dzień dobry", w nadziei, że nie będzie to z jej strony tak wielkim nietaktem.


RE: Złota Skała - Shaka - 24-11-2013

Odetchnął z ulgą widząc, że lwiątko uniknęło tego straszliwego losu. Obawa natychmiast zniknęła z jego oczu, które przybrały już zupełnie spokojny wyraz. A jako, że Nkiruma już zajął się niedoszłym samobójcą, on ponownie zwrócił się w stronę reszty, po czym cichaczem się do nich nieco zbliżył.
Ze zdziwieniem zauważył, w jaki sposób lygrysica patrzy na kapłankę. Wygląda na to, że już się kiedyś spotkały. Sam usiadł nieopodal samic, zerkając ukradkiem na lwiątko. Kto wie, może młodemu coś się odmieni i będzie chciał skakać czy coś?


RE: Złota Skała - Inés - 25-11-2013

Śnieżnobiałe, dotychczas niewiele wyrażające oblicze, teraz zostało ożywione przez szczery uśmiech. Dobrze jest mieć zaufaną osobę, która zaoferuje swą pomoc nie tylko z racji obowiązku, a przede wszystkim ze względu na przyjaźń.
- Ja na razie pozostanę tutaj. - Odparłszy, wskazała pyskiem w stronę Rozy i Shaki.
O ile nie upatrywała zagrożenia w żadnym z tych osobników, to wolała nie ryzykować ich samotnego przebywania w tak ważnym dla stada miejscu. Lwica w ogóle do niego nie należała, a jasnogrzywy dopiero co dołączył, więc, póki co, Ines wolała mieć ich na oku.
Tak jak brązowy wydawał się być zaskoczony reakcją tigonki na obecność białej, tak dla samej kapłanki podobne zachowanie było nie do przewidzenia. Jego sens wyjaśnił się dopiero w momencie, gdy w pamięci błękitnookiej odżył obraz przyprowadzonej przez tamtą małpy, które to spotkanie nie należało do najmilszych.
Lwica odwzajemniła przywitanie poprzez skinięcie łbem, zatrzymawszy na chwilę wzrok na Alve. Jej wejrzenia nie wykazywało niczego podobnego niechęci. Wręcz przeciwnie - pozostający wciąż na pysku uśmiech miał za zadanie dać tamtej do zrozumienia, iż przywódczyni nie ma jej za złe owego felernego incydentu. Intencje pasiastej były jak najbardziej szczytne, a jako że wszystko zakończyło się pomyślnie, to nie było sensu przywoływania tego po raz wtóry.


RE: Złota Skała - Tunai - 27-11-2013

Maluch spojrzał na dużego lwa który wyglądał dość sympatycznie, jednak nie ocenia się książki po okładce. Tunai dzisiaj tyle przeżył że trudno mu było ufać. Ciągle był przerażony i było to widać. Stał przerażony, nie mógł zrobić żadnego kroku.
-ymm.., ymm..- Chciał coś powiedzieć, ale na więcej nie było go stać. Lwiątko już ostatnimi siłami trzymało się na łapach, był bliski wyczerpania, lecz w tej sytuacji nie myślał o zmęczeniu. Och, czemu musiał się tak oddalać od mamy, czemu? Teraz by sobie leżał, wtulony w ciepłą sierść mamusi, byłby najedzony i wypoczęty. Instynkt Tunaja kazał mu uciekać, w dodatku lew sam pokazał wyjście, ale on jak na razie nie miał potrzeby by słuchać to co mu mówi mózg.


// Przepraszam że krótki, post był pisany trochę na siłę.


RE: Złota Skała - Nkiruma - 28-11-2013

- Jeśli wolisz, możesz oczywiście spaść, a twoim ciałem pożywią się sępy. Jesteśmy z nimi w dobrej komitywie.
Nkiruma szybko podejmował decyzje - i szybko też szacował wartość napotkanych istot. W przeciwieństwie do Oresty i Ariusza, którzy ujęli go dojrzałością i bystrością już przy pierwszym spotkaniu, ten tu nie zaprezentował niczego, co skłoniłoby lwa do skupienia na nim uwagi i wysiłków. Był tylko lwiątkiem, nie za mądrym lwiątkiem, które w dorosłości będzie zajmowało przeciętne miejsce w szeregu i wymagało popychania do przodu, pozbawione inicjatywy i woli walki. A jako taki... nie był mu do niczego potrzebny.

Nkiruma skłonił się z kurtuazją pozostawianym na Skale samicom i po prostu zszedł na dół.
z/t


RE: Złota Skała - Alve - 01-12-2013

Alve przełknęła ślinę w niemym zdziwieniu spoglądając na uśmiechającą się Ines, po czym machinalnie obróciła się za siebie, jakby to za nią stał ten, kto rzeczywiście był adresatem tego przyjaznego gestu. Gdy do zestresowanego, pasiastego łba dotarł w końcu ten zaskakujący fakt, że biała uśmiechała się do nikogo innego, a do niej, kotka odetchnęła z cichą ulgą, również posyłając tamtej z początku nieśmiały, a później dosłownie promieniejący uśmiech.
-Dziękuję!-miauknęła, nawet nie starając się ukryć swej wdzięczności, po czym zagarnęła Ines masywnym łapskiem, aby uwięzić ją na chwilę w radosnym uścisku, który dla niej był gestem na porządku dziennym.
-Co prawda poznałyśmy się już wcześniej, ale z racji, że okoliczności wówczas nie były najprzyjemniejsze, pozwól, że przedstawię się ponownie. Jestem Alve.-zaczęła, z uśmiechem odklejając się od białej i tym samym dając jej chwilę na złapanie oddechu, którego mogło jej przed chwilą zabraknąć. Końcówka ogona poczęła radośnie chodzić na boki, podczas gdy w turkusach spoczywających na Ines zakiełkował entuzjazm.


RE: Złota Skała - Inés - 03-12-2013

Reakcje Alve wykraczała poza najśmielsze oczekiwania Kapłanki. Tigonka nie tylko wyzbyła się niepokoju, ale przekształciła go w wylew radości tak żywej, jakiej Ines dawno nie było dane odczuć. Biała miała świadomość, że przytulenie odznacza się wymiarem pozytywnym, zaś wesoły wyraz pyska teoretycznie odzwierciedlał stan duży ukazującej go osoby.
Wiedziała też, czym się kierować, gdy zgubi się podczas wieczornego spaceru. Znała etykietę zachowań księżniczek niegdysiejszego stada Złotych. Umiała sprawnie uporać się z problemami natury moralnej i światopoglądowej.
Ale nikt jej nigdy nie pokazał, jak powinna wyglądać reakcja na nagłą euforię rozmówcy.
Niezmiennie stała, nieco drżąca, próbując ukryć dezorientację pod maską uprzejmego, choć już bledszego niż wcześniej uśmiechu.
- Proszę - odparła dość sztywnym tonem.
Głos ci drży. To nie przystoi Kapłance, ozwał się tajemniczy głos w jej głowie.
Na chwilę uciekła wzrokiem, by zaraz powrócić nim ku turkusowym ślepiom Alve.
- Twój cel był szczytny, więc nie mam do ciebie żalu. Każdy popełnia błędy. - Ta wypowiedź zabrzmiała już niemal ciepło, co długowłosa uznała za swój osobisty sukces.
Mimowolnie zerknęła w stronę wyjścia, gdzie lada moment powinna zniknąć zarówno tamta, jak i lwiątko. Ines, mimo że nie miała zamiaru otwarcie wypraszać Srebrnej z terenu, na którym ma przecież pełne prawo przebywać, chciała w tej chwili odpocząć po tak nietypowym doświadczeniu, jakim był dla niej serdeczny uścisk pasiastej. Żywiła obawy, że, choć teraz białej się udało, to jej kolejne słowa mogą okazać się nieadekwatne do sytuacji. W osiągnięciu zupełnego spokoju zawadzał je także fakt niezwykłej żywiołowości tigonkowego ogona, co przecież zwykle zwiastowało niezbyt przyjazne zamiary. Mieszane uczucia wzbudzała w niej także osoba odprawianego przez Nkirumę młodzika - z jednej strony budziło się w niej typowe samicom współczucie, a z drugiej swoista odraza dumnej Kapłanki wobec tak wątłej psychicznie istoty.


RE: Złota Skała - Alve - 16-12-2013

Spoglądnęła uważnie na nieco zdezorientowaną Ines i rozglądnęła się, lustrując turkusami zebranych tu.
-Uhh, zdaje się, że masz parę ważniejszych spraw na głowie.-stwierdziła tigonka, nieco zakłopotana-nie chciała przecież zawracać głowy kapłance, która najwyraźniej nie miała chęci ani czasu na pogaduchy z nią.
-To ja lepiej nie będę przeszkadzać i zajmę się sobą. Pozwiedzam trochę czy coś.-rzuciła w półuśmiechu. Otarła paskowanym łbem o śnieżnobiały policzek, po czym z pogodą udała się w stronę zejścia, uprzednio skinąwszy reszcie.


RE: Złota Skała - Shaka - 20-12-2013

Cierpliwie poczekał, aż rozmowa władczyni z pasiastą dobiegnie końca, przy okazji podziwiając niesamowity widok z góry na tereny stada. Gdy tigonka opuszczała to miejsce, skinął jej krótko głową, posyłając przy okazji lekki uśmiech. Gdy już zupełnie znikła mu z oczu, zawahał się na chwilę, po czym ostrożnie podszedł do kapłanki.
- Wybacz, pani, że zawracam Ci tym teraz głowę. - zaczął się, po czym urwał na chwilę, szybko jednak kontynuował przerwany wątek.
- Bardzo chciałbym zobaczyć Anubisa, martwię się o niego. Mógłbym zobaczyć, co się z nim dzieje? - zapytał, patrząc prosto w oczy białej. Bardzo zależało mu na dobru brata, z jego ogromnej rodziny jedynie on mu pozostał. Tym bardziej, że wyglądał na bardzo chorego. Po prostu MUSIAŁ wiedzieć, co się dzieje. Inna sprawa, ze kompletnie nie wiedział, gdzie mógłby go znaleźć, ale to teraz było dla niego najmniejszym problemem.


RE: Złota Skała - Inés - 20-12-2013

- Tak... - odparła ostrożnie, jeszcze zanim zdołała otrząsnąć się z szoku. - Do zobaczenia.
Nie zdawała sobie sprawy, co takiego potwierdza. Wciąż tkwiły w niej te dziwne uczucia, jakie wyzwoliły się pod wpływem uścisku praktycznie nieznajomej osobniczki. Zaskoczenie, strach, rezerwa...
Postawiła uszy. Ktoś do niej mówi. Ktoś znów czegoś od niej chce.
Podniosła łeb. To białogrzywy brat Anubisa, Shaka. Wysłuchawszy jego słów, skinęła łbem powolnym ruchem. Rozumiała niepokój o brata. Też miała brata. Kiedyś...
- Trafisz tam po zapachu Nkirumy. Jeśli go nie zapamiętałeś...
Zawahała się. Woń przyjaciela towarzyszyła jej tyle czasu, że bez trudu rozpoznałaby ją wśród tysiąca innych. Jak jednak opisać ją komuś, kto miał z nią do czynienia ledwie przez kilka krótkich chwil?
- Mogę cię zaprowadzić - oznajmiła, starając się ukryć niepewność przejawiającą się w nieco drżącym tonie wypowiedzi.
Nie obawiała się pozostawić i tak ignorowanego i wypędzanego lwiątka, lecz nie wiedziała, co począć z fioletową lwicą. Jej brak jakichkolwiek reakcji był niepokojący - czyżby zapadła w tak głęboki sen?