Król Lew PBF
Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50)
+--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Eleyna - 16-10-2013

Eleyna posłała białej uśmiech.
- Dobrze. W takim razie zobaczymy się później - rzekła, po czym ruszyła powolnym krokiem w tylko sobie znanym kierunku. Nie, raczej nie zamierzała oddalać się na wolne tereny, czy na ziemie innego stada. Tak jak powiedziała, chciała pozwiedzać tereny Srebrnego Księżyca.
Idąc tak rzuciła tylko okiem na śpiewającą młodą serwalkę.

/z.t./


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Malaika - 16-10-2013

Serwalka, widząc białą przestała śpiewać i odezwała się:
-Jestem Malaika. Ah, to miejsce jest takie inspirujące! Nie tylko dla śpiewaków, ale także dla poetów i innych artystów. Słyszałam, że jest tu stado lwów, które może przyjąć serwala. po czym poprawiła piórka za uchem i odezwała się znowu:
-Dzisiaj jest takie piękne niebo.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 17-10-2013

Alsu gdzieś w środku poczuł ogromną ulgę. Nieco się rozluźnił i z chęcią przystał na jako taką propozycję Ines, bowiem sam był zmęczony już od dłuższego czasu. Ale dopiero teraz to uczucie znów powróciło, zastępując miejsce emocji. Poszedł więc za Przywódczynią i Shaką. Na śpiew nastawił tylko uszu, ale zmęczenie było chyba silniejsze. Zerknął bowiem tylko na serwalkę i padł na ziemię u stóp Złotej Skały, prawie od razu zasypiając, z przesłanianą przez sen obawą, że gdy się obudzi, nie zastanie tu nikogo znajomego.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Inés - 17-10-2013

Przywódczyni wyprostowała się. Nieufne spojrzenie mierzyło niecodziennego przybysza od stóp do głów.
- Nie stado lwów. Po prostu stado - poprawiła ją.
Biała zaczęła odczuwać irytację z powodu niemożności udania się na spoczynek na swoich własnych terenach. Całe szczęście, że młoda serwalka nie stanowiła zagrożenia ani dla niej, ani dla żadnego innego członka jej stada.
- Moje stado - dodała stanowczo. - Ja jestem kapłanką i opiekunką tego wszystkiego, co tak podziwiasz. Niebo, które rozciąga się nad moimi ziemiami, również należy do Stada.
Jasne brwi ściągnęły się nad błękitem oczu Ines.
- Ty jesteś obca. Nie jesteś częścią stada, więc nie powinnaś tu być. To wbrew zasadom - wyjaśniła powoli, ale z naciskiem.
Następnie spojrzała po lwach, nieznacznie skinęła na nich pyskiem i oddaliła się w stronę Złotej Skały, pozostawiając nieproszonego gościa samemu sobie.

Z/t


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Shaka - 18-10-2013

Odprowadził wzrokiem Eleynę, po czym przeniósł go na nowoprzybyłą. Wnioskując z jej słów była kolejną, która chciała się ubiegać o przyjęcie do stada.
Brązowy zerknął na Ines. Wyglądała naprawdę na zmęczoną, w końcu przez ostatni czas ciągle ktoś coś od niej chciał, miała prawo. Chciał już nawet powiedzieć serwalce, że kapłance należy się chwila odpoczynku, jednakże sama sobie poradziła. Uśmiechnął się lekko i po prostu wybył za nią, kierując się do serca Srebrnego Księżyca.

zt


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Giovanna - 18-10-2013

Po wielu tygodniach wędrówki po ziemiach Afryki, lwica trafiła na ziemię Stada Srebrnego Księżyca. Przystanęła na chwilę i zaczęła się rozglądać dookoła. Niestety nic, ani nikt nie spotkał się z Jej wzrokiem. Westchnęła lekko, po czym obejrzała się za siebie. Rykiem pożegnała swą przeszłość. Następnie ruszyła w dalszą drogę. Nieopodal zauważyła postać, która leżała pod drzewem. Nie zastanawiając się dłużej, zaczęła zmierzać w jej stronę. Będąc już na tyle blisko, by móc zamienić z Nią parę słów, przystanęła. Spoglądała na młodą serwalkę, od czasu do czasu, ruszając ogonem.

- Cześć. Zauważyłam Cię z daleka i szczerze, to miałam nadzieję, że to ktoś ze Srebrnego Księżyca.

Młoda lwica nie dawała po sobie poznać, że jest lekko zawiedziona tym faktem.

- Zgaduję, że nie przynależysz do owego stada. Więc co tu robisz?

Biało-brązowa zaczęła rozglądać się, z nadzieją, że spotka kogoś, kto by mógł zaprowadzić Ją do władcy stada. Na chwilę spojrzała na serwalkę.

- No nic, jest strasznie gorąco. A ja nie mam sił na dalszą drogę. Czy pod tym wielkim drzewem, znajdzie się miejsce i dla mnie?

Zapytała, kładąc się w cieniu.

- Na imię mi Giovanna.

Dało się po Niej zauważyć, że jest wycieńczona i spragniona. Dyszała szybko i ciężko z językiem na wierzchu. Nie miała nawet sił by ruszyć ogonem. Miała tylko nadzieję, że jak najszybciej, ktoś przynależący do stada, się tędy przewinie.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 29-10-2013

Alsu spał nadal głębokim snem, co chwilę zmieniając pozycję i wykonując czasem dziwne ruchy łapami. Bardzo potrzebował odpoczynku za wszelką cenę. Gdzieś w podświadomości błądził nadal po pustyniach i sawannach, zagubiony i bezradny, słaby, opuszczony. Był to dość męczący wewnętrznie sen i z boku wyglądało to dosyć nietypowo. Burze piaskowe wytworzone przez jego umysł nie dawały mu jednak obudzić się z koszmaru.


[ Tak przedłużam, żeby było wiadomo, że Alsu wciąż tu jest c: ]


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Eleyna - 02-11-2013

/Eleyna zaszła w ciążę pozafabularnie jbc/

Po kilku dniach nieobecności, na ziemie Srebrnago Księżyca przybyła Eleyna, jednakże jej krok był powolny, momentami wyglądało to tak, jakby biała nie miała siły iść. Coś od rana jej było niedobrze i kręciło się w głowie. W końcu lwica upadła na ziemię.
- Co się ze mną dzieje? - zapytała samą siebie przy okazji oddychając głęboko. Wszystko to się działo od momentu, gdy ta rano zwymiotowała. Ech te ciążowe objawy. Tak, Eleyna była w ciąży, ale ta nie była jeszcze tego świadoma, bo brzuch jeszcze nie urósł, a płody były jeszcze zbyt małe, by ta wyczuła ich ruchy, więc niebieskooka po prostu myślała że jest chora.



RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Uzoefu - 02-11-2013

Po kilku upalnych miesiącach ukrywania się, pokiereszowana postanowiła przerwać bezowocne obserwacje życia szczęśliwych lwów podczas przemierzania słonecznych sawann dzień w dzień. Wciąż przesiadywała zwinięta niczym czyhający lampart wśród kolczastych rozgałęzień akacji lub snuła subtelne kroki pomiędzy głazami, bliżej serca stada Lwiej Ziemi wyruszając jedynie pod mroczną osłoną nocy. Do tego czasu ból niezasklepionych ran wprawdzie przeminął, rozsiewając w psychice ziarna palącego przerażenia, ów kiełkującej traumy, która po dobrym wykarmieniu dalszym lękiem osiągnie rozmiar destrukcyjny dla młodej lwicy - od wewnątrz. Bez nieodłącznej maski wyglądała jak potwór, a obecność młodych czy stosunkowo pięknych postaci na upatrzonym terytorium wyciskała za każdym razem gorzkie strumienie łez spod osłony zielonych oczu, jakie za życia widziały zbyt dużo krwi i śmierci. Z drugiej strony toczyła walkę, bunt przeciwko zapisanej w przeznaczeniu samotności. Pragnęła przewalczyć zniewagę, zaakceptować wygląd (skrywając go, oczywiście), przemówić do innego lwa, nim umysł odeśle lwi język w zapomnienie.
Odwracając się od rzekomo obranej drogi, postanowiła spróbować... w mniej zaludnionym miejscu. Gdziekolwiek, byleby napotkać krztę zrozumienia. Brak zbędnych pytań. Pomoc.
Przecinając na wskroś dobrze znaną, dziewiczą dżunglę, wkrótce zaobserwowała na horyzoncie zarys kolejnej, równie olbrzymiej Skały, choć Złotej. Może od początku poszukiwała domu w niewłaściwym egzemplarzu, mając właściwą wersję za plecami?
Szybko dotarła wgłąb tej części krainy, do podnóży majestatycznego wzniesienia, wciągając w zamaskowane, poranione nozdrza świeże oznakowania zapachowe. Czy los szykował dlań wspinaczkę aż na sam szczyt? Jeżeli to była jedyna droga, by odnaleźć sprzymierzeńców, podejmie się jej o zmroku. Zatem w poszukiwaniu chwilowego miejsca na złapanie oddechu, wypatrzyła z oddali rozłożysty baobab... a później leżącą lwicę.
Pierwszy, naturalny odruch - ucieczka. Pewnie zaraz spojrzy nań niebieskimi ślepiami i zaniesie się szyderczym śmiechem, zaatakuje, przegna, lub rozpłacze przez zaobserwowaną brzydotę. Uzoefu zacisnęła desperacko powieki, po raz kolejny ulegając zachwianej osobowości... by wtem dostrzec grymas bólu na urodziwym pyszczku obcej. Czyżby była chora? Ranna?
Z głośno bijącym sercem, wykonała kilka cichych, niemal bezszelestnych kroków naprzeciw ciężarnej. Nie zamierzała zdradzać swej obecności głosem, jedynie swobodnie czekać, aż sama dostrzeże jej żółtawą sylwetkę, gdyż wówczas uzyska kilkanaście dodatkowych sekund dla błyskawicznej reakcji (polegającej na czmychnięciu w najbliższe zacienione miejsce). Gdyby tylko była w stanie, wymamrotałaby choćby proste pytanie dotyczące stanu Eleyny. A potem... dołożyła wszelkich sił, aby pomóc.
Sama również zaznała cierpienia, nie ograniczającego się do ledwo wyczuwalnych skurczów i osłabienia. Lecz na nic nie pozostanie obojętna.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Eleyna - 02-11-2013

Przez ten czas, gdy Eleyna tu leżała w samotności, lwica postanowiła się zdrzemnąć. Miała nadzieję, że to jakoś zniweluje to złe samopoczucie, które ją dręczyło od rana. I miała rację. Gdy tylko się zbudziła z drzemki, poczuła się nieco lepiej.
Gdy tylko doszła do siebie po krótkim śnie i się rozejrzała, zauważyła w oddali jakąś jasną lwicę z ciemną grzywką i czymś zielonym na pysku.
- Witaj - zawołała do samicy, mając jednak w duchu nadzieję, że nie ma złych zamiarów. Eleyna leżała nadal. Jakoś nie chciało jej się wstawać.



RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Uzoefu - 03-11-2013

Dopiero po kilku stresujących chwilach samotniczka zrozumiała, iż biała, zwinięta na zacienionej ziemi w ochronie przed uczuciem ogólnego dyskomfortu i osłabienia, po prostu zasnęła. Nie była nieprzytomna, tylko ciut spięta, oddech w normie. Stała zatem, podobnie do pnia ów rosnącego nieopodal baobabu, wlepiając nań zielone, znaczące spojrzenie, przez które galopem przemykały najróżniejsze emocje - po krótkim zawodzie, na desperackiej nadziei kończąc. Opuściła łeb, zakrywając część pyska ciemną grzywką, choć zdawała sobie sprawę, że nie zakryje ani blizny na nosie, ani tym bardziej rzucającej się w oczy postronnym, tajemniczej maski. Oprócz tego prymitywne opatrunki pokrywały naderwaną część ogona i lewą tylną, nadzwyczaj zmasakrowaną łapę. Gdy już powoli wycofywała swe kroki, wiedząc, że czeka ją długa droga jakiej nie odłoży beztrosko na później, raptem obca samica drgnęła, po czym palnęła miłe, pozbawione wrogości powitanie, tym samym kurcząc źrenice oraz podnosząc sierść wzdłuż kręgosłupa żółtej.
Wysunęła pazury, następnie zatopiła głęboko w łysą ziemię, zgrzytnąwszy zasłoniętymi zębami. Fala gorącego przerażenia przeszyła ją na wylot, a drżenie kończyn było silniejsze, niż sądziła. I choć napotkana lwica leżała nadal (zero zasad bezpieczeństwa? naprawdę musi być chora, wyczerpana lub ranna!), Uzoefu doznała szoku godnego naruszenia wszelkich granic osobistych... jednym słowem! Nie chcąc straszyć jasnofutrej swą niecodzienną reakcją na bliskie poznanie przedstawiciela tegoż samego gatunku, zmusiła się do schowania dorodnych, wyostrzonych szponów, jej jedynej broni, następnie wypróbowania bardzo dawno używanego gardła. Dziwaczne uczucie, zapomnieć ojczystej mowy, za męczarnię mając wówczas dobieranie właściwych słów, wirujących w umyśle jakoby stado spłoszonych irbisów.
- Mpfffm... mmm... dobrze? - bliżej nieokreślone pomruki wkrótce rozbrzmiały z jej strony, kiedy przycupnęła nisko o sztywnym w bezruchu grzbiecie.
Doskonale wiedziała, że kalectwo utrudni jej komunikację dożywotnio, zatem nie powinna dopuścić, aby własne, złudne opory odebrały ten cenny dar doszczętnie! Niemal ze łzami w oczach, albowiem wyczyn był to niezwykły, płonąc wstydem i uczuciem podobnych do usłyszenia wyroku śmierci, przemówiła ponownie. Tym razem głośniej, wyraźnie na tyle, na ile pozwoliły porozrywane wargi ukryte zza liściastą powłoką.
- Wszystko... wszystko w porządku? - brak zębów i zniekształcony język oczywiście, deformowały prawidłową dykcję, lecz zrozumienie powinno przyjść po... jakimś czasie. Samo przekonanie o przyjaznych zamiarach zabliźnionej włóczęgi powinno być najważniejszym priorytetem.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Eleyna - 03-11-2013

Gdy tylko nieznajoma podeszła bliżej, pierwsze co się białej rzuciło w oczy, to zielona maska wykonana z liści, która przysłaniała jej pysk. Pomimo tej ciekawości, która właśnie ogarnęła niebieskooką, wolała jednak nie pytać się jej, dlaczego ją nosi. Nie chciała jej tym urazić, przywoływać złych wspomnień, ani wyjść na jakąś wścibską. Ogólnie sam wygląd zewnętrzny zielonookiej samicy świadczył o tym, że życie musiał ją mocno doświadczyć.
Gdy tylko ta się do niej odezwała, Eleyna za pierwszym razem nie zrozumiała tego co ta miała na myśli. Dopiero po chwili załapała, o co jej chodzi.
- Po prostu jest mi trochę niedobrze. I tyle. No i jestem Eleyna - odpowiedziała przy okazji przedstawiając jej się, a po chwili spojrzała na swój brzuch, który coś podejrzanie wydawał się być nieco większy niż normalnie. Czy to może być...?



RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Vervia - 03-11-2013

Tak, mamuśka, dobrze kombinujesz. To była ciąża, o tak, tak i to nie byle jaka! Lwica nie miała jeszcze świadomości, że nosi w swoim brzuchu dwie potomkinie. Nie miało to, jednakże trwać długo, ponieważ jedno z kociąt zaczęło się niepewnie poruszać w matczynym łonie, jakby odkrywając tym sposobem nową zabawę. Zrobiła to więc jeszcze raz, drugi, trzeci, za każdym razem coraz mocniej i pewniej. Na zakończenie kopnęła mocno łapą o brzuch Eleyny, dając jej jasno znać o swojej obecności. Hmm... Czy jej siostrzyczka jej dopomoże, czy nadal będzie grzecznym kociaczkiem? Mimo, że nie widziała na razie nic, udało jej się jakoś namierzyć ciało siostry i wymierzyć jej nieporadne pacnięcie. Rusz się, no! Przecież złota nie będzie za ciebie odwalać całej roboty.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nelly - 03-11-2013

Na szczęście brązowej jej siostra nie trafiła, ale i to zbudziło ją z drzemki. Fikołki? Czemu jej wcześniej nie obudziła?! I razem z siostrą zaczęła fikać w brzuchu Eleyny. jeszcze tylko trzy fikołki, dwa, jeden... i rozpoczęła się serii szybkich kopnięć w brzuch przyszłej matki, a potem kolejną serię zafundowała swojej siostrze. Niech widzi (albo raczej czuje) jaka z niej będzie zdolna Ninja! Potem ułożyła się u wylotu (jak to inaczej nazwać?) tak, aby zła siostra nie mogła się przed nią wepchnąć (niech zna swoje miejsce!) a potem zasnęła, jednak dalej czujna, czy siostra nie zacznie zabawy bez niej.


RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Alsu - 03-11-2013

Alsu ryknął w chwili, gdy pustynny piasek w jego śnie miał go już całkiem przysypać, zatapiając w bezdennej otchłani. Z otwartego szeroko pyska na początku nic nie było w stanie się wydobyć, a Alsu czuł, że zaraz będzie za późno i że nikt go nie usłyszy. Starał się krzyknąć ze wszystkich sił, miotając w morzu piasku i w ostatnim momencie ryk wydobył się z otwartej paszczy, przedzierając się przez płachtę snu do rzeczywistości i rozbrzmiewając pod Złotą Skałą. Alsu podniósł się gwałtownie, ciężko dysząc i energicznie rozglądając dookoła. Dopiero gdy upewnił się, że miniony koszmar był tylko senną zjawą, uspokoił się nieco, ale oddech miał wciąż głęboki i nierówny. Rozejrzał się jeszcze raz wokół i ujrzawszy dwie postacie zastygnął w bezruchu. Dopiero po dokładnym przyjrzeniu mógł stwierdzić, że biała lwica nie jest tą, którą niedawno poznał, a drugiej nie mógł z nikim w ogóle skojarzyć. Przeszedł mu dreszcz po karku, skulił się w sobie, czując się zagrożony, gotowy w każdej chwili rzucić się do ucieczki, lub, czego nie chciał urzeczywistniać, do ataku.